jasnowidząca – Tarot Marsylski https://tarot-marsylski.pl tarot oraz darmowe wróżby na łamach zaprzyjaźnionego forum TAJNE, pozdrawiam i zapraszamy do zabawy z Tarotem. Wed, 23 Mar 2022 10:13:48 +0000 pl-PL hourly 1 https://tarot-marsylski.pl/wp-content/uploads/2020/07/tarot-150x150.png jasnowidząca – Tarot Marsylski https://tarot-marsylski.pl 32 32 Jasnowidząca Marja H. w Lipsku https://tarot-marsylski.pl/jasnowidzaca-marja-h-w-lipsku/ Wed, 23 Mar 2022 09:54:51 +0000 https://tarot-marsylski.pl/?p=6657 Czytaj dalej ]]> W Lipsku mieszka słynna jasnowidząca, niejaka p. Marja H. Wybitni profesorowie urządzali z nią doświadczenia, a nawet sądy i prokuratorowie korzystali z jej usług. Często była także nachodzoną przez różne prywatne osoby. Zginęło gdzie dziecko, to ona w stanie transu wskazywała, gdzie jest zagrzebane. Zginął motocykl, wskazywała od razu miejsce, gdzie się znajduje. Gdy innym razem pewien mąż nie wracał do swej rodziny, wskazała miejsce, gdzie się znajdują jego zwłoki. Spalił się kościół i proszono ją o podanie przyczyny pożaru. Powiedziała, iż pożar powstał z powodu krótkiego spięcia, co też rzeczywiście miało miejsce. Nad jeziorem Bodeńskiem pytał ją pewien pan o swego brata w Meksyku, o którym już dawno nic nie słyszał. Oświadczyła, że żyje, jest żonaty, ale listy od niego nie są doręczane. Zawsze jej orzeczenia były zgodne z prawdą.

Nie uznaje przestrzeni ani czasu. Skoro telefon zadzwoni, już się przenosi w to miejsce, skąd dzwonią. Także w sprawach kryminalnych odgrywała dużą rolę. Pewien żandarm, posądzony w r. 1919 o morderstwo, był skazany na karę śmierci, później ułaskawiony na dożywotnie więzienie. Został zwolniony z więzienia, ponieważ jasnowidząca wskazała właściwego zabójcę. Zwykle nie potrzebowała udawać się na miejsce zdarzenia, tylko wpadała w trans i opisywała całe zdarzenie i towarzyszące mu okoliczności. Przy przeglądaniu tych spraw otrzymywała skromne wynagrodzenie na swoje utrzymanie. Pewnego dnia otrzymała p. H. nakaz płatniczy na 100 Mk ze sądu, któremu tyle razy pomogła do rozwikłania zawiłych spraw. Mandat karny był umotywowany tem, że p. H. wykroczyła przeciwko saskiej ustawie o wróżeniu, która brzmi:

Płatne wróżenie jest wzbronione w Saksonji. Wróżyć znaczy przepowiadać rzeczy przyszłe, obecne, a nawet przeszłe określać w sposób, w jaki normalnie nie da się tego określić. Wniosła sprzeciw i broniła się w następujący sposób: Dar jasnowidzenia mam od Boga, a że ten dar mam, na to mam dowody. W jaki sposób do tego daru przyszłam, dlaczego tak widzę, nie wiem. Samo mi płynie do ust, co mam mówić. Wiedza, nauka powinny się więcej zająć duchowem życiem takiej osoby. Panie sędzio, pan przecież nie może mnie porównać z wróżką,  wróżącą z kart. „Swoją drogą” – odpowiada sędzia – ale jak to pogodzimy z ustawą. Nuka nie rozstrzygnęła jeszcze kwestji, czy istnieje jasnowidzenie, czy nie? Sędzia był w niemałym kłopocie. P. H. powoływała się na obszerną literaturę, traktującą o tej sprawie. Oskarżona i sędzia odwołali się do ministerstwa sprawiedliwości o rozstrzygnięcie tej sprawy.

źródło: Czasopismo „HEJNAŁ”, październik 1935r.

]]>
Jasnowidzenie samorzutne https://tarot-marsylski.pl/jasnowidzenie-samorzutne/ Mon, 07 Feb 2022 11:58:32 +0000 https://tarot-marsylski.pl/?p=6486 Czytaj dalej ]]> Jasnowidzenie jest jedną z najciekawszych i zdaje się najcenniejszych zdolności nadnormalnych, posiadanych choć w zarodku przez każdego z nas i przejawiających się względnie dość często.

U niektórych osób wypadek jasnowidzenia może zdarzyć się tylko raz w życiu i to niekiedy w słabym stopniu, w postaci mglistego przeczucia, u innych takie chwile bywają częściej, przeważnie jednak niezależnie od ich woli i kiedy się najmniej tego spodziewają, wreszcie są ludzie mogący wywoływać u siebie jasnowidzenie dowolnie, posługując się przy tem różnemi sposobami ułatwiającemi, jak wpatrywanie się w wodę, w kulę kryształową, ekrany etc.

Oto jeden z ciekawych współczesnych wypadków jasnowidzenia. Pismo chilijskie „El Amigo del Pais” i „El Chileno” komunikują, że na kilkanaście dni przed zatonięciem statku „Itata” kucharka jednego z obywateli miasta Serena w Chili Juana Marja niejednokrotnie twierdziła, że wkrótce stanie się jakaś katastrofa na morzu. W przeciągu ostatniego tygodnia przed faktem mówiła o tem coraz częściej i z coraz to większą pewnością. Nie pomagały perswazje pani domu, która jej wmawiała: – Ależ Marjo, na morzu nic się nie stanie, niezawodnie plączesz to z przepowiedzianem przez jednego z wróżbitów rzekomem trzęsieniem ziemi w końcu tego miesiąca. – Kucharka uporczywie powtarzała swoje, dodając, że na ziemi nic się nie stanie. Na słowa współczesnej Kassandry nie zwracano jednak uwagi.

Pewnego dnia kucharka czuła się tak zdenerwowana, że musiała pozostać w łóżku. O trzeciej po południu starsza córka chlebodawców weszła do kuchni, żeby zobaczyć, czy Marja nie mogłaby już w czem dopomóc i zastała ją nie w łóżku, lecz siedzącą na krześle trzęsącą się ze wzruszenia, gdyż, jak zapewniała, statek właśnie w tej chwili poszedł na dno, dużo pasażerów zatonęło, w tej liczbie 30 – 40 dzieci nadaremno wzywających pomocy. W chwilę później kucharka dodała, że widzi pod pokładem liczne trupy nieszczęśliwców, którzy nie zdążyli w czas się wydostać i zostali tam zalani wodą.

Potem jeszcze wykrzyknęła:
– Ach! a oto w jednej z kajut żyją jeszcze 4 osoby, ale zginą niechybnie, bo wnet tam woda się dostanie! Przez cały dzień aż do wieczora Marja zalewała się łzami i nie była w stanie niczem się zająć. Tegoż dnia o 8.30 wieczorem nadeszła telegraficzna wiadomość o zatonięciu statku „Itata”, co miało miejsce o godzinie 3-ej po poł., właśnie wtedy gdy Marja siedząc w kuchni opisywała cały przebieg katastrofy, jakby rozgrywała się ona przed jej oczami.

Na pokładzie, jak się okazało, była spora ilość dzieci z których żadne nie zostało uratowane, jednem słowem wszystko się zgadzało dokładnie z tern co opowiadała jasnowidząca. Wśród ofiar katastrofy był też i jej przyjaciel, niejaki Jofre.

Był to dość rzadki wypadek spontanicznego przejawienia sią zdolności nadnormalnych, gdyż mieliśmy tu do czynienia jakby z podwójnem jasnowidzeniem, w czasie i przestrzeni. W czasie, bo Juana Marja o kilkanaście dni wcześniej przewidywała już przyszłą katastrofę, w przestrzeni zaś, gdyż w samej chwili zatonięcia statku widziała i opisywała różne sceny tragiczne, jakie miały przytem miejsce, co, jednak, można byłoby poniekąd wyjaśniać i telepatycznem odczuciem myśli znajdującego się na pokładzie Jofra. Można też przypuszczać, że jak czas, tak i przestrzeń są to pojęcia względne, nie stanowiące niekiedy przeszkody dla naszej nadświadomości, granic której nikt jeszcze nie zdołał określić. Mogą być też i inne jeszcze hipotezy poruszane w moich odczytach publicznych, ale przytaczanie ich zajęłoby za wiele miejsca.

Uniwersalna jasnowidząca.

Na czem polega jasnowidzenie? – Doświadczenie z p. Legrange. Wrażenia wzrokowe, słuchowe i czuciowe. – Wizje symboliczne. Jedną z najcenniejszych zdolności nadnormalnych jest niewątpliwie jasnowidzenie, którem, według powszechnego mniemania, obdarzone są nieliczne tylko jednostki. Na czemże owa niezwykła zdolność polega? Na widzen i u czegoś istniejącego w rzeczywistości, ale w takich warunkach, gdy wskutek odległości, lub nieprzejrzystych przegród wydaje się to zgoła niemożliwe, jak n. p. dokładne opisanie wyglądu, ubrania, otoczenia osoby nieobecnej, znajdującej się wtedy w innej miejscowości, choćby nawet na drugiej półkuli.

Jasnowidzenie szerzej pojęte, oznacza wogóle zdolność nadnormalnego wyczuwania w niemożliwych dla znanych nam zmysłów warunkach, nietylko jakby wzorowo, ale również słuchowo, lub przy pomocy powonienia, albo dotyku i t. p., niezależnie przytem od czasu, kiedy jakieś zdarzenie nastąpiło lub nastąpi. Niektórzy np. posiadają dar t.zw. jasnosłyszenia, ale nie miewają zwykle wtedy wizyj wzrokowych. Psychometrom znowu dla ujawnienia się ich zdolności pomaga, jako rodzaj bodźca lub wskaźnika, a nawet bywa niezbędnym jakiś przedmiot, związany z osobą lub wypadkiem, o którym mają coś powiedzieć i wywołujący u nich odnośne widzenia.

Niezmiernie jednak rzadko zdarza się, żeby jedna i ta sama osoba jednoczyła w sobie wszystkie wspomniane odmiany jasnowidzenia i mogła wszystkiemi swemi zmysłami odczuwać zjawiska jednocześnie, co należałoby raczej nazwać panestezją, to jest wszechwrażliwością, a nie jasnowidzeniem. Taką właśnie osobę bada od pewnego czasu Belgijskie T-wo Badań Metapsychicznych w Brukseli.

Jasnowidzącą jest pani Legrange, Francuzka, zamieszkała w Brukseli, osoba niezamożna, zarabiająca na życie pracą ręczną. Podczas doświadczeń nie bywa hipnotyzowana, ani nie zapada w trans, ale zachowuje przez cały czas świadomość, choć odczuwa niekiedy rodzaj wewnętrznego rozdwajania się, jakgdyby jakieś jej drugie ja ukazywało jej wizje i obrazy i coś mówiło, o czem głośno opowiada obecnym. Małe wykształcenie często nie pozwala jej zorjentować się należycie co do miejsca i epoki widzianych obrazów, co jednak udaje się przeważnie określić innym na podstawie dokładnych jej opisów i mnóstwa podawanych szczegółów.

Dają naprzykład pani Langrange, jakiś owinięty w papier przedmiot. Po chwili twierdzi ona, że odczuwa gorąco i zaczyna opisywać jakąś nieznaną jej miejscowość, jej faunę, florę, ludność i t. p., mówi, że widzi dziwnego kształtu domki, niezwykłe krzewy i kwiaty, zapach których czuje, palmy i kaktusy, latające wśród nich papugi, uwijające się małpy, kroczącego opodal wielbłąda, tłum ciemnolicych krajowców tak a tak ubranych i mówiących w nieznanej jej gwarze oddzielne wyrazy, które głośno powtarza, nie może jednak zdać sobie sprawy, gdzie się to wszystko odbywa. Dopiero eksperymentatorom, na podstawie tych szczegółów, udaje się ustalić, że jest to jedna z miejscowości w Kongo lub Marokku, skąd istotnie pochodzi dany jej przedmiot.

Jeżeli, służący do doświadczenia, przedmiot należał do osoby, znajdującej się gdzieś daleko, jasnowidząca narzeka czasem na upał, lub skarży się na zimnu, zależnie od tego, czy owa osoba mieszka wtedy w krajach gorących, czy też na północy, o ile zaś jest naówczas chora, Legrange czuje poza tem pewne niedomagania lub bóle, powodowane daną chorobą. Jeśli właścicielem przedmiotu był samobójca, który powiesił się, utopił lub otruł, albo ktoś zamordowany – jasnowidząca w bardzo przykry i niekiedy bolesny sposób odczuwa duszenie, zachłyśnięcie się wodą, ból od zadawanych ran i t.p.

Zwykłe wizje nie męczą jej wcale i powstają bez żadnego z jej strony wysiłku, zupełnie samorzutnie i nieoczekiwanie. Niekiedy wizje pani L. mają charakter symboliczny; widzi wtedy układające się w różne figury jakieś punkty świetlne, przestrzenie ciemne lub jasne, postacie fantastyczne etc. Czasem, zapytana o czyjeś imię, słyszy je głośno wypowiedziane, jakby czyimś, obcym głosem, lub też widzi w przestrzeni wypisane świetlnemi, wnet ginącemi zgłoskami. Nazwisk, podobno, nigdy nie widzi i nie słyszy. Wprowandzona raz do salonu pani D. z portretami przodków, przeważnie wyższych urzędników, jasnowidząca po chwili mówi, że jest otoczona mężczyznami w dziwnych, starodawnych płaszczach i perukach, których nazywa „sędziami”. Jeden z nich pragnie zakomunikować coś pani D., nie może jednak dobrze zrozumieć języka, w jakim przemawia, poznaje go natomiast wśród wiszących portretów. Pani D. podaje jej wziętą na chybił trafił fotografję jednej ze swych ciotek. Jasnowidząca, wcale na nią nie patrząc, twierdzi, iż, jak mówi jej sędzia, jest to jego córka. Była bardzo ładna, dużo podróżowała, bywała w sferach arystokratycznych, potem wskutek zawiedzionej miłości do oficera, wstąpiła do klasztoru, gdzie się przyjaźniła z zakonnicą imieniem Marja-Anna. Dużo przecierpiała wżyciu. Umarła w sposób zagadkowy.

Wszystko to zgodne było z rzeczywistością, co do śmierci zaś, to rodzina istotnie podejrzewała otrucie. Innym razem posadzono jasnowidzącą na fotelu, wprost portretu jednego z przodków i dano jej zeszyt pergaminowy, zawierający kronikę rodzinną. Pani Legrange mówi, że portret twierdzi, iż niczego w zeszycie nie zrozumie i uśmiecha się przytem do niej tak, że wyraźnie widać mu zęby. Co do rękopisu to istotnie pisany był w nieznanym jej języku flamandzkim. „Teraz wyszedł zupełnie z ramy” – mówi dalej pani L,. – „Zasadza jakieś dziwne drzewo, którego wszystkie gałęzie oprócz jednej uschniętej, zakończone są głowami ludzkiemi, na jednej z nich korona z 9 gałkach. Nic nie rozumiem, coby te wszystko mogło znaczyć”?
– „Głupia gęś” – odzywa się ożywiony portret, co jasnowidząca głośno powtarza -„alboż nie widzisz, że jest to drzewo genealogiczne!”

Jednem z ciekawszych było doświadczenie z będącym w posiadaniu państwa D. olbrzymim, starożytnym zegarem, częściowo rozebranym i niezupełnie jeszcze zmontowanym po jego do nich przywiezieniu. „Widzę jakiś płonący zamek” – mówi pan. Legrange –  „słyszę mowę w obcym języku, zdaje się, po hiszpańsku. Zegar głośno wydzwania godziny… A teraz jestem w pałacu Wessalskim w otoczeniu hrabiów i książąt, widzę też i króla. Rozmawiają o Ludwiku, ale nie wiem o którym. Na jednym z dzwonków w zegarze są herby i wyraz Briancon, wewnątrz wśród kółek dostrzegam kawałek drzewa (szczegóły te nie zostały jeszcze sprawdzone). Zegar został kiedyś skradziony… Nie widzę nic… O, jest znowu u jakiejś damy”. Jasnowidząca szczegółowo opisuje jej powierzchowność, zamek w którym mieszka, herby nad jego bramą etc… z czego wynika, iż widzi ciotkę p. D. i jej posiadłość. Istotnie od niej właśnie zegar ów przywieziony został do państwa D., którzy przypuszczają, iż należał on niegdyś do Ludwika XVI.

Inne doświadczenie odnosi się do starożytnego lichtarza srebrnego. Ująwszy go w ręce jasnowidząca mówi: „Wożono go w dyliżansie. Ta jego część została dorobiona później. Stał w domu niedaleko klasztoru, słyszę bowiem wyraźnie dzwony kościelne… A teraz jestem w jakiejś ciemnej, wilgotnej piwnicy.”

Istotnie lichtarz ów należał do dziadka pani D., dom którego  znajdował się wpobliżu klasztoru. Dwukrotnie podczas wojny i rewolucji w 1815 i 1830 r. lichtarz wraz z innem srebrem chowany był do piwnicy na węgle. I w tym wypadku pani L. nietylko widziała, ale też i słyszała dzwony, odczuwała wilgoć i t. p., czego rzadko doświadczają inni jasnowidzący. Najciekawsze jest, że p. Lagrange posiadała dar jasnowidzenia zawsze, przeszkadzało to jej nawet nieraz w pracy, nic jednak o tern dotąd nie wiedziała. Już od dzieciństwa miewała często różne wizje i odczucia, nie przypisywała jednak temu żadnej wagi, mniemając, że i wszyscy inni doświadczają tego samego i że jest to rzeczą zwykłą.

Dopiero niedawno Belg.T-wu Metapsychicznemu udało się przekonać ją, iż widywane przez nią obrazy nie były tylko wytworem wyobraźni, lecz wywoływane jakiemiś przedmiotami, lub osobami, odnosiły się do związanych z niemi zdarzeń, do ich przeszłości i t. p. Wtedy zaledwo pani L. zainteresowała się tem nieco i zgodziła się na doświadczenia.

Kto wie, azali niektórych z czytelników nie posiadają również jakichś ukrytych zdolności nadnormalnych, istnienia których wcale nawet nie podejrzewają, nie zwracają bowiem na to uwagi i nie starają się ich w sobie ujawnić drogą stosownych prób i doświadczeń.

źródło: PROSPER SZMURŁO Prezes Warszawskiego T-wa Psycho-Fizycznego „ZE ŚWIATA TAJEMNIC”, WARSZAWA, NAKŁADEM WYDAWNICTWA „ŚWIT” NOWOWIEJSKA 32

]]>
Jasnowidząca z Preworst https://tarot-marsylski.pl/jasnowidzaca-z-preworst/ Fri, 05 Mar 2021 15:45:52 +0000 https://tarot-marsylski.pl/?p=5791 Czytaj dalej ]]> Właściwem atoli zapoczątkowaniem nowoczesnego ruchu spirytystycznego w Niemczech było pojawienie się tam z początkiem stulecia XIX Jasnowidzącej z Preworst i Dra Justyna Kernera, który nadał sprawie rozgłos światowy.

Jako lekarz śledził on i stosował działanie magnetyzmu w swej praktyce lekarskiej, znał i badał przejawy snu magnetycznego i jasnowidzenia i związanych z tern przeróżnych zjawisk spirytystycznych, szczególnie po zapoznaniu się z jednem z największych i najwszechstronniejszych medjów świata – Jasnowidzącą z Preworst.

On był pierwszym w Niemczech, który w licznych swoich pismach zwrócił uwagę świata szerokiego na mało wówczas znane zjawiska spirytualistyczne i całe życie swoje poświęcił rozjaśnianiu i krzewieniu tych zagadnień tajemniczych.

Doświadczenia swoje i wyniki badań przekazał on potomności w licznych dziełach, z których najważniejsze są: „Jasnowidząca z Preworst„, „Dzieje opętanych nowszych czasów„,  „Zjawiska z tajemnej dziedziny przyrody” i ,,Dzieje dwóch jasnowidzących„.  Rozgłosu najszerszego z nich zyskało dwutomowe dzieło: „Jasnowidząca z Preworst„, wydane w r. 1829 w Sztutgardzie i Tybindze. Dzieło to doczekało się już wielokrotnych wydań i rozeszło się w licznych tłumaczeniach po całym świecie; otworzyło oczy niezliczonym rzeszom ludzi stęsknionych i szukających odpowiedzi na dręczące ich zagadnienia życia i przeznaczenia i dało im upragniony spokój duszy i siłę wytrwania w walce z przeciwnościami losu.

Zaraz po ukazaniu się tego pomnikowego dzieła na rynku księgarskim znalazł się także zacny rodak nasz w Warszawie-Wincenty Topór Matuszewski, który je od razu spolszczył i wydał w r. 1832 w języku polskim. Dziwnym zbiegiem okoliczności znalazłem się w posiadaniu pierwszego tomu dzieła tego, z którego z czcią i oddaniem przytaczam urywek Słowa wstępnego tłumacza, objaśniający dobitnie treść i znaczenie tej księgi drogocennej. ,,Księgarnia Cotta w Sztutgardzie ogłosiła prospekt na dzieło osobliwe i dziwne, jakiego może jeszcze od stworzenia świata nikt nie napisał, ani nie czytał. Tytuł tego dzieła jest: Jasnowidząca z Preworst – czyli otworzenie wewnętrznego życia człowieka, tudzież o przenikaniu świata duchów do naszego świata – w 2 tomach, z 8 rycinami.

Autor, obeznany z całą sferą zjawień magnetycznych, jedynie tylko nowością i osobliwością życia magnetycznego, rzadko kiedy w tak obszernym zakresie uważanego, skłoniony został do wydania tej historji. Uległ w tern życzeniom przyjaciół, świadków a zarazem życzeniom sprostowania różnych nieprawdziwych wieści, które z tego powodu rozsiewano.

Dzieło to składa się z 2 tomów. Pierwszy zawiera wstęp do życia wewnętrznego człowieka w ogólności. Potem idzie historja ważnego życia magnetycznego Jasnowidzącej z Preworst, badanego przez 7 lat ze względu na jej stosunki:

1. z światem zewnętrznym:

  1. z wielkim szeregiem minerałów,
  2. roślin,
  3. istot zwierzęcych,
  4. słońcem, księżycem i elektrycznością a na ostatek z tonami.

 

Dalej:

2. jej życie wewnętrzne i widzenie duchowe.

3. Jej widzenie komórką serca.

4. Widzenie części wewnętrznych.

5. Widzenie za pomocą laseczki magnetyzowanej.

6. Widzenie duchów opiekuńczych.

7. Sny wróżebne.

8. Druga twarz – sobowtóry.

 

Potem następują choroby i ich leczenie, sen magnetyczny i sposoby leczenia innych. Czułość Jasnowidzącej w podzielaniu uczuć i cierpień chorych w stanie pozornie sennym. Rozmaite stopnie stanu magnetycznego Jasnowidzącej. Marzenia magnetyczne we śnie. Mowa i liczby wewnętrzne, codzienny rachunek wewnętrzny, widzenia i odłączenie się ducha w konaniu.

Tom drugi traktuje o związkach świata duchów z naszym światem i przytacza szereg dowodów potwierdzonych dla poparcia tych zjawisk duchowych. Wydawca nie wątpi o tern, że może ludzie nie wszystkiemu uwierzą, niejedni się zgorszą z tego a może i naśmiewać się będą; z tem wszystkiem jednakże nie mógł żadnym sposobem pominąć świata duchów, bo byłby przez to zakrył najokazalszą stronę życia; zresztą niedba o sąd współczesnych – odwołuje się do potomności.

Spieszono się z wydaniem tego dzieła, aby ta wielka prawda do wierzenia prawie niepodobna na lat niecałych dwa przed wyjściem z druku objawiona przez Jasnowidzącą, we wszystkich szczegółach przez żyjących współcześnie a zdarzeniom tam opisanym przytomnych lekarzy i mężów wysokiej nauki i cnoty publiczności znanych – poświadczoną być mogła.

Naucza nas to dzieło, że mądrość tego tu świata jest niczem w porównaniu do świadomości przyszłego życia naszego; że to, co się z rozumem naszym tutaj na świecie zgadza, nie zawsze tę zgodność na drugim znajduje; że to, czego rozum nasz nie przypuszcza, ma tam w samej rzeczy swoje istnienie; że między człowiekiem a duchem bardzo jest stosunek bliski, pokrewieństwo widoczne, a różność zachodzi tylko o jeden stopień, który nie jest tak bardzo odległym, jak się nam to dotąd zdawało; że duchy nas otaczają, z nami nawet przemieszkują, nas strzegą lub niepkoją.; że dusze nasze unoszą z sobą wiele ziemskiego do świata duchów i ulegają tamże oczyszczeniu; że między człowiekiem a jego istotą nieśmiertelną dusza jest pośrednikiem, że prócz siły życiowej jeszcze dwie oddzielne istoty przemieszkują w ciele ludzkiem – to jest dusza i duch, które rozłączają się w czasie konania, znowu potem łączą i jedną istotę nieśmiertelną stanowią; że w chwili konania spostrzega człowiek te prawdy i patrzy w świat przyszły, którego ma być mieszkańcem, tak samo jak i jasnowidzący najgłębszym snem uśpiony; że istnieje język czyli mowa wewnętrzna, litery czyli znaki i liczby w świecie duchów używane, życiu wewnętrznemu za krainą świata doczesnego właściwe. Jasnowidząca z Preworst mówiła tym językiem, zostawiła nam próby czyli wzory tych liter, wiele nazwisk i niektórych znaków tłumaczenie.

Życie jej tutejsze było wewnętrznem, należała więcej do świata duchów jak do ziemi, żyła siłą od innych pożyczaną, a życie to z materją ziemską zaledwie tylko słabym wątkiem spojonem było;  że magja – mylnie w języku naszym czarnoksięstwem zwana -jest zbiorem sił tajemniczych w niepojętej mądrości Stwórcy źródło swe mającym; że sympatja, antypatja i siły wszelkie rozumowi naszemu niedościgłe, a przecież zadziwiające, z niej biorą swe istnienie. Mag ja odgrywa ważną rolę co do przyszłości, bo nie tylko to, co jest skutkiem popędu sił fizycznych, ale nawet i to, co jest zrodzone siłą moralną, co z woli i czynów jestestw myślących początek lub kierunek bierze, według sił magnetycznych ściśle obrachowane – podlega w przyszłości skutkom, płynącym z siły centralnej, wolą Stwórcy magicznie (tajemniczo) zakreślonym. Stąd to pochodzi, że Jasnowidząca w snach swoich magnetycznych, obcując z duchami i mając rachubę tę przed sobą widzialną – nie tylko przeszłe wydarzenia tłumaczyć, ale i to, co w przyszłości i kiedy nastąpić miało – ściśle na minuty wyrachować była w możności; że dalej mądry i nieskończenie dobry Stwórca za pomocą stanu jasnowidztwa pozwolił nam na tym świecie posiadać niektóre wiadomości naszego życia przyszłego dotyczące, lecz nie chcąc nam od razu otwierać wszystkich tajemnic przeznaczenia naszego, na jego nieskończonej mądrości opartych, – położył i dla nas i dla duchów jeszcze zupełnie nie oczyszczonych pewną tamę czyli granicę, za którą te wiadomości przechodzić nie mogą.

Na koniec przekonywa nas to dzieło o nieskończonej Sprawiedliwości Boga, gdy z dniem każdym życia człowieka jego sprawy złe i dobre, w kole życia jego słowem jednem lub literą, albo liczbą objęte – stanowią wartość jego w oczach Przedwiecznego i w chwili zgonu stawiają go w miejscu przeznaczenia, na które sobie zasłużył. Oceniając wartość i znaczenie dzieła tego – powiedzieć można śmiało, że należy do dzieł klasycznych całej mistyki i wiedzy duchowej świata. Przez dzieło to przemówił świat niewidzialny za pośrednictwem Jasnowidzącej z Preworst po pierwszy raz do świata nowoczesnego, podważając uczoność pyszałkowatą i rzekomą nieomylność jego i przypomniał bluźniercom, że istnieje świat inny, wyższy, nieskończenie bogatszy i większy od naszego materjalnego świata ziemskiego, który to tylko jest niejako odbiciem tamtego – wiecznego, niezniszczalnego świata Ducha.

Szczęściem było Kernera, że mógł badać i poznać cuda i zjawiska tego świata wyższego za pośrednictwem tak wszechstronnego, czystego i doskonałego medjum, jakiem była Jasnowidząca z Preworst. Właściwe jej nazwisko rodowe było Fryderyka Wanner – zamężna Hauffe, urodzona w r. 1801 w Preworst – wsi wirtemberskiej w Niemczech; zmarła młodo w r. 1829. Już za dzieciństwa zaczęły się objawiać jej zdolności jasnowidzenia, które rozwinęły się następnie wszechstronnie w dwudziestych latach jej życia. Zgoła wszystkie znane nam dotychczas zjawiska medjumiczne przejawiały się przez nią lub w jej przytomności. I tak często zauważono w jej obecności odgłosy i stukania w ściany i meble, słyszano kroki po pokoju osoby niewidzialnej, oraz szeleszczenie papierem, brzęk szabli lub rzucanie kulami. Zjawiska te mogła spowodować własną wolą i w innych miejscach odległych. Ponadto poruszały się w jej obecności różne przedmioty, jakby niewidzialną ręką przesuwane i przenoszone, otwierały się i zamykały drzwi i księgi, a kartki w nich same się odwracały. Nieraz też bywały rzeczy z rąk osób w niewidzialny sposób wyrywane i przenoszone na inne miejsce.

Dalej spostrzegała w szklance wody, w bańkach mydlanych lub w zwierciadle obrazy osób żyjących i umarłych. Nieraz też unosiła się w powietrze i bujała niejaki czas nad ziemią. Często rozmawiała jakimś obcym, nieznanym językiem, który z czasem zaczęli rozumieć obecni, a w stanie transu – czyli snu magnetycznego – mówiła i pisała. W tym to stanie podała doktorowi Kernerowi cały system filozoficzny, odnoszący się do istoty i przeznaczenia człowieka oraz jego życia po śmierci.

Czytała także listy zapieczętowane, przykładając je na dołek sercowy, a w śnie magnetycznym przezierała wnętrze ciała innych ludzi, opisywała ich choroby i podawała sposoby uzdrowienia. Przenosiła się wzrokiem duszy i na najodleglejsze gwiazdy i opisywała spostrzeżenia tam uczynione. U kalek widziała np. astralną nogę lub rękę na miejscu brakujących tych członków ciała. Często też widziała własnego sobowtóra w pobliżu siebie. Jeżeli np. leżała na łóżku – widziała swojego sobowtóra – swoje ciało astralne, siedzące na stołku obok siebie.

Najosobliwsze atoli było jej obcowanie z duchami. Często twierdziła, że zbliża się jakaś istota duchowa, która ją pociągnięciami magnetycznemi wprowadza w stan snu magnetycznego. Pewnego razu rozmawiał Kerner w obecności Jasnowidzącej z jej bratem, który posiadał także zdolności jasnowidzenia, aczkolwiek w mniejszym stopniu, gdy ten nagle zawołał: „Ciszej, właśnie wstąpił do pokoju jakiś duch i zbliża się do siostry.” I w istocie słyszeliśmy potem, jak Fryderyka rozmawiała z owym duchem. „Ja sam – opowiada Kerner – zobaczyłem obok niej mglistą postać kształtów niewyraźnych jako słup świetlisty, z którą rozmawiała Fryderyka głosem przyciszonym. Mnóstwo duchów przychodziło do niej, a drzwi się otwierały i zamykały za niemi. Wielu przychodziło, aby za jej pośrednictwem uporządkować swoje sprawy niedokończone za życia na ziemi, inni prosili, żeby się z nimi modliła i doznali pocieszenia i uspokojenia. Więcej doskonałe z nich świeciły jasnością białą, inne zaś były koloru szarego i ciemnego. Opowiadała ona, że duch jakiegoś wielkiego grzesznika był początkowo bardzo ciemny a przytomnością swoją bardzo ją przygnębiał. Duch ten całemi nocami niepokoił mieszkańców domu stukaniami, przesuwaniem i rzucaniem przedmiotów. Później zaczął pokutować, przychodził co noc, a klęcząc całemi godzinami u jej łóżka – modlił się z nią. Po kilku tygodniach zaczęła się oczyszczać aura owego ducha a jego perispryt stawał się coraz jaśniejszy, poczem rozstał się z nią z wiekiem podziękowaniem i więcej już nie przyszedł.

Ostatnie 3 lata swego żywota przeżyła Jasnowidząca w domu doktora Kernera. Tento całemi godzinami i dniami przesiadywał u jej łóżka, znał wszystkie jej sprawy ziemskie i stosunki z zaświatem i badał wszelkie zjawiska medjumiczne, jakie się u niej przejawiały, z wielką oględnością i ostrożnością uczonego, aby nie paść ofiarą złudzenia lub oszukaństwa. Pomimo tego atoli wielu uczonych i ludzi nieświadomych, którzy jej nigdy nie widzieli ani też nie badali tych przedziwnych zjawisk duchowych, okrzyczało ją za oszustkę i historyczkę nikczemną. Ona sama niechętnie mówiła o tych rzeczach nadzwyczajnych i nieraz musiał ją doktor Kerner bardzo usilnie prosić, aby mu coś niecoś opowiedziała o tern, co widziała i co przeżywała.

Z powodu styczności i obcowania z duchami osób zmarłych czuła się nieraz bardzo nieszczęśliwą i często gorąco prosiła Boga, żeby jej odebrał tę zdolność. Ciekawem jest, co napisał o niej Dawid Strauss, znany uczony i filozof-materjalista, ateista a nie wierzący w świat ducha:
„Twarz jej miała wyraz cierpiący, rysy jej były szlachetne i delikatne, boską jasnością opromienione. Mowa jej była miła, powolna, uroczysta i dziwnie dźwięczna i rytmiczna. Treść jej wynurzeń była pełna uczuć podniosłych i myśli lotnych, które już to jak jasne obłoczki, już to jak ciemne chmury przepływały przez jej duszę, to się rozpływały i rozwiewały i jak lekkie lub mocniejsze powiewy wiatru potrącały o struny harfy Eola. Jej rozmowy o duchach błogosławionych i nieszczęsnych lub też jej rozmowy z nimi nacechowane były taką szczerością i prawdziwością, że ani chwili wątpić nie było można, że jest to naprawdę osoba widząca, obcująca z światem wyższym.

Śmierć swoją przepowiedziała ona na kilka dni przed odejściem z tego świata. Dnia tego widziały matka i siostra ducha ojca zmarłego, stojącego u jej łoża. Gdy zaś o godzinie 10 zobaczyły wejście do pokoju jasnej, wysokiej postaci innego ducha, – zapewne jej ducha opiekuńczego, – wydała mocny okrzyk radości, a duch jej opuścił zastygłą powłokę cielesną. Gdy zaś następnie otworzyli lekarze jej ciało – oświadczyli, że jeszcze nigdy nie widzieli zdrowszego i piękniej rozwiniętego mózgu, co zadawało kłam rozsiewanym oszczerstwom i zarzutom, jakoby była chorą umysłowo i zwykłą histeryczką, która w stanie gorączkowym opowiadała różne dziwaczne brednie o rzekomych widzeniach i rozmowach z duchami!

Dzieło Kernera wywołało istną burzę w sferach kleru i materjalistów. W wieku podeszłym doczekał się atoli Kerner uznania prawd tam głoszonych – zmarł w r. 1862. Kto by zaś jeszcze dziś chciał osądzać Jasnowidzącą z Preworst i wyszydzać lub zaprzeczać jej zdolności jasnowidzenia, temu trzeba powiedzieć, że nie ma prawa wyrokować o sprawach, których nie zna. Dopiero po zbadaniu i przestudjowaniu nauk, zawartych w filozofji hinduskiej, greckiej, aleksandryjskiej i niemieckiej oraz starożytnej wiedzy tajemnej i mistyce średniowiecznej, opartej na nauce pisma św., a na koniec zgruntowaniu nowoczesnej wiedzy duchowej – metapsychicznej, można by dopuścić do słowa takiego śmiałka a wtedy – zaręczyć możemy – odejdzie go chętka od gołosłownego, bezpodstawnego i fałszywego sądu o tych najgłębszych tajnikach duszy człowieka, które dopiero wtedy zaczną się stawać dla niego zrozumiałemi i świętemi!

źródło: fragment z książki „Nowoczesny ruch spirytualistyczny z szczególnym uwzględnieniem Polski” autor Józef Chobot, Wisła 1937

]]>