W Lipsku mieszka słynna jasnowidząca, niejaka p. Marja H. Wybitni profesorowie urządzali z nią doświadczenia, a nawet sądy i prokuratorowie korzystali z jej usług. Często była także nachodzoną przez różne prywatne osoby. Zginęło gdzie dziecko, to ona w stanie transu wskazywała, gdzie jest zagrzebane. Zginął motocykl, wskazywała od razu miejsce, gdzie się znajduje. Gdy innym razem pewien mąż nie wracał do swej rodziny, wskazała miejsce, gdzie się znajdują jego zwłoki. Spalił się kościół i proszono ją o podanie przyczyny pożaru. Powiedziała, iż pożar powstał z powodu krótkiego spięcia, co też rzeczywiście miało miejsce. Nad jeziorem Bodeńskiem pytał ją pewien pan o swego brata w Meksyku, o którym już dawno nic nie słyszał. Oświadczyła, że żyje, jest żonaty, ale listy od niego nie są doręczane. Zawsze jej orzeczenia były zgodne z prawdą.
Nie uznaje przestrzeni ani czasu. Skoro telefon zadzwoni, już się przenosi w to miejsce, skąd dzwonią. Także w sprawach kryminalnych odgrywała dużą rolę. Pewien żandarm, posądzony w r. 1919 o morderstwo, był skazany na karę śmierci, później ułaskawiony na dożywotnie więzienie. Został zwolniony z więzienia, ponieważ jasnowidząca wskazała właściwego zabójcę. Zwykle nie potrzebowała udawać się na miejsce zdarzenia, tylko wpadała w trans i opisywała całe zdarzenie i towarzyszące mu okoliczności. Przy przeglądaniu tych spraw otrzymywała skromne wynagrodzenie na swoje utrzymanie. Pewnego dnia otrzymała p. H. nakaz płatniczy na 100 Mk ze sądu, któremu tyle razy pomogła do rozwikłania zawiłych spraw. Mandat karny był umotywowany tem, że p. H. wykroczyła przeciwko saskiej ustawie o wróżeniu, która brzmi:
Płatne wróżenie jest wzbronione w Saksonji. Wróżyć znaczy przepowiadać rzeczy przyszłe, obecne, a nawet przeszłe określać w sposób, w jaki normalnie nie da się tego określić. Wniosła sprzeciw i broniła się w następujący sposób: Dar jasnowidzenia mam od Boga, a że ten dar mam, na to mam dowody. W jaki sposób do tego daru przyszłam, dlaczego tak widzę, nie wiem. Samo mi płynie do ust, co mam mówić. Wiedza, nauka powinny się więcej zająć duchowem życiem takiej osoby. Panie sędzio, pan przecież nie może mnie porównać z wróżką, wróżącą z kart. „Swoją drogą” – odpowiada sędzia – ale jak to pogodzimy z ustawą. Nuka nie rozstrzygnęła jeszcze kwestji, czy istnieje jasnowidzenie, czy nie? Sędzia był w niemałym kłopocie. P. H. powoływała się na obszerną literaturę, traktującą o tej sprawie. Oskarżona i sędzia odwołali się do ministerstwa sprawiedliwości o rozstrzygnięcie tej sprawy.
źródło: Czasopismo „HEJNAŁ”, październik 1935r.