hrabia Cagliostro – Tarot Marsylski https://tarot-marsylski.pl tarot oraz darmowe wróżby na łamach zaprzyjaźnionego forum TAJNE, pozdrawiam i zapraszamy do zabawy z Tarotem. Thu, 21 Sep 2023 11:54:14 +0000 pl-PL hourly 1 https://tarot-marsylski.pl/wp-content/uploads/2020/07/tarot-150x150.png hrabia Cagliostro – Tarot Marsylski https://tarot-marsylski.pl 32 32 Hrabia Cagliostro i Wolnomularstwo https://tarot-marsylski.pl/hrabia-cagliostro-i-wolnomularstwo/ Thu, 21 Sep 2023 11:54:14 +0000 https://tarot-marsylski.pl/?p=9149 Czytaj dalej ]]> W zeszłym miesiącu w edytorskich Notatkach Miesiąca przeznaczono znaczną przestrzeń na temat Josepha Balsamo kontra Hrabia Cagliostro, co można by uznać za wyczerpane przynajmniej na chwilę obecną. W kwestii rozróżnienia lub tożsamości tych dwóch postaci na scenie historii nie ma wątpliwości, że doszliśmy do momentu, w którym należy zrobić przerwę, chyba że przez szczęśliwy przypadek badań natrafimy na kolejne informacje.

Są jednak pewne kwestie, które pozostały nierozwiązane, i wydaje się pożądane, aby zająć się nimi, póki zainteresowanie tematem jest jeszcze żywe w pamięci czytelników. Mieli oni okazję w pełni docenić wartość ostatniego monografu pana Trowbridge’a,* dotyczącego osobowości i przygód założyciela Egipskiego Wolnomularstwa. Mniej więcej ćwierć wieku temu, w moim wydaniu „Żywotów Alchemicznych Filozofów”, opublikowałem to, co uważałem za najbardziej rozbudowaną biografię Cagliostro w języku angielskim do tej pory. Było to, że tak powiem, w dniach mojej młodości; nie trafiło to pod uwagę pana Trowbridge’a, co nie ma znaczenia, ponieważ, o ile pamiętam, było całkowicie wrogie i opierało się na autorytetach dotychczas bezwarunkowo akceptowanych. Wspominam o tym tylko dlatego, że pozwala mi to dodać, że zawsze uważałem wprowadzenie lub wymyślenie systemu zwanej Egipskiego Wolnomularstwa za punkt zwrotny w życiu Magusa. Kiedy ostateczny werdykt zostanie wydany na „mistrza magii”, wierzę, że ta część jego historii, tak wyraźnie przedstawiona przez pana Trowbridge’a, nie ulegnie zmianie. Było to oczywiście zdanie Louisa Figuiera, którego obszerna uwaga o Cagliostro w „Histoire du Merveilleux dans les Temps Modernes” być może była traktowana zbyt poważnie w obecnych wspomnieniach, tak jak kiedyś przeze mnie. Jest to niewiele więcej niż romantyczna opowieść.

  • Hrabia Cagliostro. Autorstwa W. R. Trowbridge. Cena 16 szylingów netto. Wydawnictwo Chapman & Hall, Londyn.

Mógłby być porównywalny jako taki do dzieła markiza de Luchet, a nie pana Trowbridge’a. Jako że zajmuję się w wystarczająco rozbudowanym dziale tak zwanym systemem inicjacji masońskiej i egipskiej, który miał pochodzić od proroków Enocha i Eliasza, w mojej „Tajnej Tradycji we Wolnomularstwie”*, nie zamierzam szczególnie odnosić się do niego w obecnym kontekście. Został źle oceniony przez poprzednich krytyków, a chociaż w żadnym sensie nie był masoński, miał cechy dekoracyjne, które pozwalałyby porównać go z innymi ruchami ezoterycznymi zgromadzonymi pod sztandarem Wolnomularstwa pod koniec XVIII wieku.

Oczywiście, istnieją granice specjalistycznej wiedzy i badań pierwotnych w niemal wszystkich dziedzinach, a biorąc pod uwagę rzeczywisty wkład w naszą znajomość Cagliostro zawarty w omawianym tomie, przypuszczam, że autor zostanie wcześniej wybaczone, jeśli w sprawach pomocniczych pozostanie otwarty na korektę. Zrozumie również ducha, w jakim podchodzę do jego pracy z tego punktu widzenia. Wskazano, że jego znajomość ezoteryzmu w XVIII wieku pozostawia wiele do powiedzenia, a tu i ówdzie coś, co wymaga ponownego przedstawienia. Kilka ważniejszych punktów proszę pozwolić mi określić. Pan Trowbridge przede wszystkim ewidentnie nie jest wolnomularzem, a wydaje się nie zdawać sobie sprawy z absurdalności „Courier de l’Europe”, gdy mówił o inicjacji Cagliostro w Londynie przez rzekomą Lóżę Espérance wraz z jego żoną. Nie wiem, czy taka Loża istniała w tamtym okresie; jeśli tak, nie wierzę, aby była afiliowana z Rytem Ścisłego Posłuszeństwa; ale nie było wtedy ani nie ma teraz żadnej uprawnionej Loży w Anglii, która przyjęłaby kobietę, a Ścisłe Posłuszeństwo była ostatnim masońskim posłuszeństwem w świecie, przeciwko któremu można by postawić takie oskarżenie. Z innych źródeł pan Trowbridge czerpał wiele błędów dotyczących L. C. de Saint-Martin, i wątpię, czy konsultował się z jakimkolwiek autorytetem po Matter. Nigdy nie mógł zobaczyć „Des Erreurs et de la Vérité”, pierwszego dzieła mistyka, opublikowanego w dwóch tomach, demy 8vo, str. 230 i 236, albo nie mógłby go opisać jako „dziwną małą książkę”. Nie mógł zobaczyć ani przeczytać późniejszych pism Saint-Martina, albo nie mógłby poważnie powiedzieć, że Wolność, Równość i Braterstwo były świętą triadą mistyka. Nie może nic wiedzieć o jego życiu ani o jego stosunku do zewnętrznych tajnych stowarzyszeń, albo nie by kontynuował starej iluzji, że Saint-Martin założył Ryt Masoński, a przede wszystkim Ryt Swedenborga, o którym pozostawił bardzo konkretne oświadczenie. Nie nazywałby go założycielem Martinistów; to kolejna fikcja, która została obalona dawno temu. Podobne zastrzeżenie musi być przedstawione do każdego odniesienia rożokrzyżowców, które pojawia się w wspomnieniach. Adepci tego wątpliwego braterstwa nie zrewolucjonizowali wiary w nadprzyrodzone; ich pierwsze manifeście nie twierdziło, że zostało znalezione w grobowcu Christiana Rosenkreutza; tak zwana doktryna duchów elementarnych była najmniejszą częścią ich zainteresowania, Abbé de Villars odpowiadał za to w „Comte de Gabalis” za wagę przypisaną temu półtora wieku później; nie uważali Kamienia Filozoficznego za oznakę zadowolenia; i ich rzekome oszustwa w żaden sposób nie prowadziły do Masonic Convention of Willhemsbad. W tamtym okresie pracowali pod masońskim protektoratem, a ich tajne Rytuały są w moim posiadaniu. Na koniec, jeśli chodzi o Alchemię, gdyby pan Trowbridge w swoim krótkim przeglądzie i w swoich przypadkowych odniesieniach do tego tematu uczynił punktem wyjścia zbiór alchemików bizantyńskich, syryjskich i arabskich, opublikowany przez Berthelot, dałby nam bardziej rzetelne konto, a aluzja do Gebir nie pojawiłaby się w obecnej formie. Fakt, że w Alchemii była zarówno szkoła mistyczna, jak i fizyczna, wciąż by mu umknął, ale to skomplikowany temat i poza zakresem, gdy rozważanie jest tak całkowicie niewypowiedziane. Wskazałem już, że te rzeczy, i inne podobne, są po drodze i bez uprzedzenia do głównego zainteresowania wspomnieniami.

Pan Trowbridge może nie twierdzić, że ostatecznie ustalił, że Cagliostro nie był Josephem Balsamo, a przyjmując różnicę między nimi, nie przedstawia swojego tematu w lepszym świetle niż oszusta z poważnością, kilkoma podstawowymi zdolnościami psychicznymi i kilkoma dobrymi cechami, z którymi wcześniej mu nie przypisywano.

Dziękujemy mu za książkę, która w istotny sposób wyjaśniła kwestie, a chociaż nie jestem obrońcą wszystkich rzeczy zawartych w konwencjonalnej nazwie Magic, cieszy mnie, że jeden z jej najbardziej znanych mistrzów był bynajmniej nie tak czarny, jak został namalowany.

źródło: HRABIA CAGLIOSTRO I WOLNOMULARSTWO autorstwa ARTHURA EDWARDA WAITE, The Ocult Review, Londyn, styczeń 1911.

]]>
Ewokacja zmarłych w Indjach i w Europie https://tarot-marsylski.pl/ewokacja-zmarlych-w-indjach-i-w-europie/ Tue, 24 Jan 2023 13:21:27 +0000 https://tarot-marsylski.pl/?p=7963 Czytaj dalej ]]> Indje uważane są przez wielu za krainę cudów i kolebkę wiedzy tajemnej. Znane nam z opisów Jacolliot’a i innych takie fenomeny, jak dowolny kilkotygodniowy letarg fakirów, jak lewitacja, czyli wznoszenie się w powietrze, wobec licznie zebranego tłumu etc., jak również i przytoczone poniżej zdarzenie, o którem opowiada w „Callcutta University Magazine” redaktor tego pisma p. S. Banerjea, zdają się usprawiedliwiać taką opinję, bo nasze medja europejskie, nie byłyby chyba zdolne do czegoś podobnego.

Pewnemu Anglikowi jednemu z wyższych funkcjonarjuszy rządowych w Indjach, po długich staraniach, udało się nareszcie dotrzeć do cieszącego się w całej Bengalji opinją maga i mającego licznych uczniów Hindusa, zwanego tam „Sadhu”. Anglik niedawno stracił żonę i synów, zwrócił się przeto do „Sadhu” z prośbą o wywołanie duchów drogich mu zmarłych.

Hindus narazie odmówił, potem jednak zgodził się uczynić zadość temu żądaniu. Ustawił w pokoju kilka krzeseł, polecając wdowcowi usiąść na jednem z nich, zamknąć oczy i pod żadnym pozorem nie opuszczać wskazanego mu miejsca. Sam mag zajął miejsce pośrodku na podłodze i rozpoczął ewokacje. Po upływie pół godziny Sadhu rzekł do gościa: –  „Prosiłem pana, abyś zamknął oczy i rozmyślał, teraz podnieś pan powieki i patrz!”

Anglik skwapliwie skorzystał z tego pozwolenia, otworzył oczy i ujrzał najzupełniej wyraźnie i realnie nieboszczkę swą żonę i zmarłych synów, siedzących na krzesłach i sprawiających wrażenie osób żyjących.

Wzruszony do najwyższego stopnia, przerażony i ucieszony zarazem tym widokiem, zapomina Anglik o obietnicy i idąc za  pierwszym popędem, wyciąga ramiona, pragnąc rzucić się ku drogim mu postaciom i przycisnąć je do piersi, lecz silna dłoń Hindusa udaremnia ten zamiar, unieruchomiając go na krześle.

Po chwili, ochłonąwszy nieco z pierwszego wrażenia, wdowiec zaczyna z wcale nie znikającemi zjawami rozmowę, która trwa dość długo. Zmarła żona mówi mu między innem, że wstąpi on powtórnie w związek małżeński, lecz nie znajdzie w nim szczęścia, będzie miał jeszcze syna, którego jednak wkrótce straci, gdyż śmierć zabierze mu go we wczesnem dzieciństwie.

Upłynęło po tern kilka lat i potrójna przepowiednia „ducha” sprawdziła się jak najdokładniej: Anglik ożenił się, w małżeństwie był nieszczęśliwym, a synek jego umarł prędko po narodzeniu się.

***

Czy były to istotnie „duchy” zmarłych wywołane przez zupełnie im obcego Hindusa, lub ściągnięte na ziemię gorącem pragnieniem Anglika, do zrealizowania którego Hindus dopomógł w jakiś nieznany nam sposób, czy też tylko halucynacja wzrokowo-słuchowa, sprawiająca wrażenie rzeczywistości?

Ostatnie przypuszczenie, przynajmniej w opisanym wypadku, wydaje się najprawdopodobniejsze. Istotnie, zrozumiałe zdenerwowanie Anglika, jego chęć skomunikowania się ze zmarłymi, półgodzinne wyczekiwanie i wsłuchiwanie się w monotonne ewokacje maga, wszystko to było doskonałem podłożem dla halucynacji.

Wymagany przez Hindusa warunek nie wstawania z miejsca, zdaje się mniemanie to potwierdzać. Widocznie była to halucynacja, tylko wzrokowo-słuchowa, ale nie dotykowa. Gdyby Anglik, pragnąc uścisnąć zjawy, napotkał próżnię, czarby prawdopodobnie prysnął, złuda by się rozwiała. Kontrola jednego zmysłu była tu, zdaje się świadomie, wykluczona przez Hindusa. Wiemy, że dzieci i dzicy, gdy ich coś zainteresuje, nie zadawalniają się obejrzeniem przedmiotu, lecz pragną go jeszcze dotknąć, a nawet powąchać i liznąć, żeby poznać wszystkie jego właściwości i przekonać się, że jest realny.

Twardowski wywołując ducha Barbary Radziwiłłówny, również zalecił królowi pozostawanie na miejscu w kole magicznem. Zygmunt August nie usłuchał i drogi mu cień znikł bez śladu.

Medjumiści, co prawda, mogą przytoczyć liczne wypadki materjalizacji zjaw na seansach i to zjaw rzeczywiście wtedy istniejących, gdyż można je fotografować, co stwierdza ich realność. Oczywiście, ale bywa to przeważnie w ciemności, a nie w biały dzień, niezmiernie też rzadko można obserwować kilka zjaw jednocześnie, wreszcie, co najważniejsze, nigdy niepodobna zgóry przewidzieć kto się ukaże, o wywołaniu zaś zawsze pewnej określonej osoby, na czyjeś żądanie – mowy niema. Co do halucynacyj, to i nasi hipnotyzerzy potrafią je sugestjonować, ale nie każdemu, tylko osobom podatnym, przyczem muszą je poprzednio uśpić przy pomocy takich lub innych manipulacyj i użyć sugestji słownej dla określenia rodzaju halucynacji.

Osiągnąć to z każdym, bez usypiania i sugestji, nie potrafi u nas nikt, Hindusi zaś są pod tym względem mistrzami.

Nie zapominajmy jednak, o bardzo ciekawym szczególe, mianowicie, że zjawy przepowiedziały Anglikowi parę zdarzeń, które się potem sprawdziły.

Czy Hindusowi znana była przyszłość, czy sam Anglik, wcale nie podejrzewając, posiadał dar jasnowidzenia w czasie i tylko wydało mu się, że komunikują mu o tem zmarli, czy byli to oni istotnie – fakt pozostanie faktem. Nasuwa się pytanie, czy może tylko Hindusi zdolni są wywoływać podobne zjawiska dzięki jakimś właściwościom swej psycho-fizjologicznej organizacji, oddziedziczonej po szeregu przodków, zajmujących się już od wieków kształceniem i rozwijaniem  swych zdolności w tym kierunku i czy dla nas europejczyków jest to zupełnie niedostępne?

Nie sądzę, gdyż i w Europie miały miejsce podobne dziwne zjawiska, bynajmniej nie przypadkowe, lecz świadomie i dowolnie wywoływane i nietylko przez nekromantów w średniowieczu, ale i w czasach względnie niedawnych, bo w końcu XVIII wieku.

Mam tu na myśli Giuseppe Balsamo, więcej znanego jako hrabia Cagliostro. Była to postać zagadkowa, czczona przez wielu współczesnych niemal, jak bóstwo, uważana zaś potem przeważnie za szarlatana, głównie wskutek tendencyjnych biografij, opierających się w większej części na jego własnych i jego żony Lorenzy zeznaniach, wymuszonych przez inkwizycję rzymską, przy pomocy tortur.

Faktem jest historycznym, że Cagliostro w Lyonie, w ufundowanej tam przez siebie loży masońskiej, wywołał wobec wszystkich jej członków i na ich żądanie zmarłego 21 września 1784 r., to jest przed przybyciem Cagliostra do tego miasta i, prawdopodobnie wcale mu nieznanego, Prost de Royer, którego też obecni tam jego przyjaciele i znajomi odrazu poznali.

Potem w Wersalu tenże Cagliostro niejednokrotnie pokazywał magnatom francuskim żądane przez nich osoby zmarłe, które przez wszystkich były widziane, poruszały się w pokoju i sprawiały wrażenie istot realnych, w Strasburgu zaś wywołał przed kardynałem de Rohan cień drogiej mu osoby, a wcześniej, w 1780 roku i u nas w Warszawie pokazał ks. Ponińskiemu w lustrze panią Kempińską.

Ciekawe jest, że adeptom swym wyjaśniał Cagliostro opisane zjawiska w ten sposób, że w świetle astralnym odzwierciedla się i nie ginie nigdy nic co kiedy bądź istniało, i że on właśnie umie, gdy tego chce, uczynić owe obrazy astralne widzialnemi i dla innych.

Co do przewidywania przyszłości, to znany jest również cały szereg przepowiedni, tyczących się, jak wydarzeń historycznych, tak również i osób prywatnych, które jak najdokładniej potem się sprawdziły.

Cagliostro jednak, nie był rodem z Indyj, był Europejczykiem, widzimy więc, że wspomniane zdolności nie są przywilejem jedynie Hindusów, lub tylko jednostek wyjątkowych, specjalnie pod tym względem przez naturę uposażonych.

Są one dostępne w mniejszym lub większym stopniu i każdemu z nas, tak samo, jak muzyka lub rysunek, o czem świadczy ten fakt, że władzę swą, czy też umiejętność, mógł Cagliostro przekazywać niektórym swoim adeptom, którzy następnie sami, kierując się otrzymanemi od mistrza wskazówkami, osiągali rezultaty zdumiewające aż do ewokacji „zmarłych” włącznie.

Dlaczegóż później, po śmierci Cagliostra, nie spotykamy się już w Europie z podobnemi zjawiskami?

Nauka nasza, nauka europejska, aczkolwiek stoi obecnie bardzo wysoko, jest jednak nieco jednostronna, gdyż zajmuje się niemal wyłącznie światem zewnętrznym i to przeważnie tylko zmysłowym, ignorując prawie zupełnie, w przeciwieństwie do nauki indyjskiej, świat wewnętrzny, dziedziny naszego ducha, jego właściwości i kryjące się w nim różnorodne zdolności nadnormalne. Lukę tę stara się wypełnić nowa gałąź wiedzy, tak zwana metapsychika, będąca obecnie jeszcze w okresie zbierania i konstatowania faktów, klasyfikowania ich, oraz budowania hipotez dla ich wyjaśnienia, po którym nastąpi okres szukania metod rozwijania w sobie wspomnianych zdolności, ce może dać wyniki przewyższające nawet nasze oczekiwania.

źródło: Prosper Szmurło “Ze świata tajemnic”, wydawnictwo Świt Warszawa 1928.

]]>