duchy zmarłych – Tarot Marsylski https://tarot-marsylski.pl tarot oraz darmowe wróżby na łamach zaprzyjaźnionego forum TAJNE, pozdrawiam i zapraszamy do zabawy z Tarotem. Tue, 24 Jan 2023 13:22:09 +0000 pl-PL hourly 1 https://tarot-marsylski.pl/wp-content/uploads/2020/07/tarot-150x150.png duchy zmarłych – Tarot Marsylski https://tarot-marsylski.pl 32 32 Ewokacja zmarłych w Indjach i w Europie https://tarot-marsylski.pl/ewokacja-zmarlych-w-indjach-i-w-europie/ Tue, 24 Jan 2023 13:21:27 +0000 https://tarot-marsylski.pl/?p=7963 Czytaj dalej ]]> Indje uważane są przez wielu za krainę cudów i kolebkę wiedzy tajemnej. Znane nam z opisów Jacolliot’a i innych takie fenomeny, jak dowolny kilkotygodniowy letarg fakirów, jak lewitacja, czyli wznoszenie się w powietrze, wobec licznie zebranego tłumu etc., jak również i przytoczone poniżej zdarzenie, o którem opowiada w „Callcutta University Magazine” redaktor tego pisma p. S. Banerjea, zdają się usprawiedliwiać taką opinję, bo nasze medja europejskie, nie byłyby chyba zdolne do czegoś podobnego.

Pewnemu Anglikowi jednemu z wyższych funkcjonarjuszy rządowych w Indjach, po długich staraniach, udało się nareszcie dotrzeć do cieszącego się w całej Bengalji opinją maga i mającego licznych uczniów Hindusa, zwanego tam „Sadhu”. Anglik niedawno stracił żonę i synów, zwrócił się przeto do „Sadhu” z prośbą o wywołanie duchów drogich mu zmarłych.

Hindus narazie odmówił, potem jednak zgodził się uczynić zadość temu żądaniu. Ustawił w pokoju kilka krzeseł, polecając wdowcowi usiąść na jednem z nich, zamknąć oczy i pod żadnym pozorem nie opuszczać wskazanego mu miejsca. Sam mag zajął miejsce pośrodku na podłodze i rozpoczął ewokacje. Po upływie pół godziny Sadhu rzekł do gościa: –  „Prosiłem pana, abyś zamknął oczy i rozmyślał, teraz podnieś pan powieki i patrz!”

Anglik skwapliwie skorzystał z tego pozwolenia, otworzył oczy i ujrzał najzupełniej wyraźnie i realnie nieboszczkę swą żonę i zmarłych synów, siedzących na krzesłach i sprawiających wrażenie osób żyjących.

Wzruszony do najwyższego stopnia, przerażony i ucieszony zarazem tym widokiem, zapomina Anglik o obietnicy i idąc za  pierwszym popędem, wyciąga ramiona, pragnąc rzucić się ku drogim mu postaciom i przycisnąć je do piersi, lecz silna dłoń Hindusa udaremnia ten zamiar, unieruchomiając go na krześle.

Po chwili, ochłonąwszy nieco z pierwszego wrażenia, wdowiec zaczyna z wcale nie znikającemi zjawami rozmowę, która trwa dość długo. Zmarła żona mówi mu między innem, że wstąpi on powtórnie w związek małżeński, lecz nie znajdzie w nim szczęścia, będzie miał jeszcze syna, którego jednak wkrótce straci, gdyż śmierć zabierze mu go we wczesnem dzieciństwie.

Upłynęło po tern kilka lat i potrójna przepowiednia „ducha” sprawdziła się jak najdokładniej: Anglik ożenił się, w małżeństwie był nieszczęśliwym, a synek jego umarł prędko po narodzeniu się.

***

Czy były to istotnie „duchy” zmarłych wywołane przez zupełnie im obcego Hindusa, lub ściągnięte na ziemię gorącem pragnieniem Anglika, do zrealizowania którego Hindus dopomógł w jakiś nieznany nam sposób, czy też tylko halucynacja wzrokowo-słuchowa, sprawiająca wrażenie rzeczywistości?

Ostatnie przypuszczenie, przynajmniej w opisanym wypadku, wydaje się najprawdopodobniejsze. Istotnie, zrozumiałe zdenerwowanie Anglika, jego chęć skomunikowania się ze zmarłymi, półgodzinne wyczekiwanie i wsłuchiwanie się w monotonne ewokacje maga, wszystko to było doskonałem podłożem dla halucynacji.

Wymagany przez Hindusa warunek nie wstawania z miejsca, zdaje się mniemanie to potwierdzać. Widocznie była to halucynacja, tylko wzrokowo-słuchowa, ale nie dotykowa. Gdyby Anglik, pragnąc uścisnąć zjawy, napotkał próżnię, czarby prawdopodobnie prysnął, złuda by się rozwiała. Kontrola jednego zmysłu była tu, zdaje się świadomie, wykluczona przez Hindusa. Wiemy, że dzieci i dzicy, gdy ich coś zainteresuje, nie zadawalniają się obejrzeniem przedmiotu, lecz pragną go jeszcze dotknąć, a nawet powąchać i liznąć, żeby poznać wszystkie jego właściwości i przekonać się, że jest realny.

Twardowski wywołując ducha Barbary Radziwiłłówny, również zalecił królowi pozostawanie na miejscu w kole magicznem. Zygmunt August nie usłuchał i drogi mu cień znikł bez śladu.

Medjumiści, co prawda, mogą przytoczyć liczne wypadki materjalizacji zjaw na seansach i to zjaw rzeczywiście wtedy istniejących, gdyż można je fotografować, co stwierdza ich realność. Oczywiście, ale bywa to przeważnie w ciemności, a nie w biały dzień, niezmiernie też rzadko można obserwować kilka zjaw jednocześnie, wreszcie, co najważniejsze, nigdy niepodobna zgóry przewidzieć kto się ukaże, o wywołaniu zaś zawsze pewnej określonej osoby, na czyjeś żądanie – mowy niema. Co do halucynacyj, to i nasi hipnotyzerzy potrafią je sugestjonować, ale nie każdemu, tylko osobom podatnym, przyczem muszą je poprzednio uśpić przy pomocy takich lub innych manipulacyj i użyć sugestji słownej dla określenia rodzaju halucynacji.

Osiągnąć to z każdym, bez usypiania i sugestji, nie potrafi u nas nikt, Hindusi zaś są pod tym względem mistrzami.

Nie zapominajmy jednak, o bardzo ciekawym szczególe, mianowicie, że zjawy przepowiedziały Anglikowi parę zdarzeń, które się potem sprawdziły.

Czy Hindusowi znana była przyszłość, czy sam Anglik, wcale nie podejrzewając, posiadał dar jasnowidzenia w czasie i tylko wydało mu się, że komunikują mu o tem zmarli, czy byli to oni istotnie – fakt pozostanie faktem. Nasuwa się pytanie, czy może tylko Hindusi zdolni są wywoływać podobne zjawiska dzięki jakimś właściwościom swej psycho-fizjologicznej organizacji, oddziedziczonej po szeregu przodków, zajmujących się już od wieków kształceniem i rozwijaniem  swych zdolności w tym kierunku i czy dla nas europejczyków jest to zupełnie niedostępne?

Nie sądzę, gdyż i w Europie miały miejsce podobne dziwne zjawiska, bynajmniej nie przypadkowe, lecz świadomie i dowolnie wywoływane i nietylko przez nekromantów w średniowieczu, ale i w czasach względnie niedawnych, bo w końcu XVIII wieku.

Mam tu na myśli Giuseppe Balsamo, więcej znanego jako hrabia Cagliostro. Była to postać zagadkowa, czczona przez wielu współczesnych niemal, jak bóstwo, uważana zaś potem przeważnie za szarlatana, głównie wskutek tendencyjnych biografij, opierających się w większej części na jego własnych i jego żony Lorenzy zeznaniach, wymuszonych przez inkwizycję rzymską, przy pomocy tortur.

Faktem jest historycznym, że Cagliostro w Lyonie, w ufundowanej tam przez siebie loży masońskiej, wywołał wobec wszystkich jej członków i na ich żądanie zmarłego 21 września 1784 r., to jest przed przybyciem Cagliostra do tego miasta i, prawdopodobnie wcale mu nieznanego, Prost de Royer, którego też obecni tam jego przyjaciele i znajomi odrazu poznali.

Potem w Wersalu tenże Cagliostro niejednokrotnie pokazywał magnatom francuskim żądane przez nich osoby zmarłe, które przez wszystkich były widziane, poruszały się w pokoju i sprawiały wrażenie istot realnych, w Strasburgu zaś wywołał przed kardynałem de Rohan cień drogiej mu osoby, a wcześniej, w 1780 roku i u nas w Warszawie pokazał ks. Ponińskiemu w lustrze panią Kempińską.

Ciekawe jest, że adeptom swym wyjaśniał Cagliostro opisane zjawiska w ten sposób, że w świetle astralnym odzwierciedla się i nie ginie nigdy nic co kiedy bądź istniało, i że on właśnie umie, gdy tego chce, uczynić owe obrazy astralne widzialnemi i dla innych.

Co do przewidywania przyszłości, to znany jest również cały szereg przepowiedni, tyczących się, jak wydarzeń historycznych, tak również i osób prywatnych, które jak najdokładniej potem się sprawdziły.

Cagliostro jednak, nie był rodem z Indyj, był Europejczykiem, widzimy więc, że wspomniane zdolności nie są przywilejem jedynie Hindusów, lub tylko jednostek wyjątkowych, specjalnie pod tym względem przez naturę uposażonych.

Są one dostępne w mniejszym lub większym stopniu i każdemu z nas, tak samo, jak muzyka lub rysunek, o czem świadczy ten fakt, że władzę swą, czy też umiejętność, mógł Cagliostro przekazywać niektórym swoim adeptom, którzy następnie sami, kierując się otrzymanemi od mistrza wskazówkami, osiągali rezultaty zdumiewające aż do ewokacji „zmarłych” włącznie.

Dlaczegóż później, po śmierci Cagliostra, nie spotykamy się już w Europie z podobnemi zjawiskami?

Nauka nasza, nauka europejska, aczkolwiek stoi obecnie bardzo wysoko, jest jednak nieco jednostronna, gdyż zajmuje się niemal wyłącznie światem zewnętrznym i to przeważnie tylko zmysłowym, ignorując prawie zupełnie, w przeciwieństwie do nauki indyjskiej, świat wewnętrzny, dziedziny naszego ducha, jego właściwości i kryjące się w nim różnorodne zdolności nadnormalne. Lukę tę stara się wypełnić nowa gałąź wiedzy, tak zwana metapsychika, będąca obecnie jeszcze w okresie zbierania i konstatowania faktów, klasyfikowania ich, oraz budowania hipotez dla ich wyjaśnienia, po którym nastąpi okres szukania metod rozwijania w sobie wspomnianych zdolności, ce może dać wyniki przewyższające nawet nasze oczekiwania.

źródło: Prosper Szmurło “Ze świata tajemnic”, wydawnictwo Świt Warszawa 1928.

]]>
Jasnowidzenie przez obcowanie z duchami zmarłych https://tarot-marsylski.pl/jasnowidzenie-przez-obcowanie-z-duchami-zmarlych/ Sun, 24 Apr 2022 16:48:45 +0000 https://tarot-marsylski.pl/?p=6992 Czytaj dalej ]]> Jest powszechnie znanem, że fenomeny jasnowidzenia nie występuję o każdym czasie i wszędzie, lecz ściśle więżę się z pewnymi osobnikami i zależne są od ich specyalnego ustroju psychicznego. Sę jednakowoż szczególne sytuacye uderzające niezwyczajnościę treści a poświad­czane przez najrozmaitsze osobistości we wszystkich czasach i w najróżnorodniejszych stronach świata.

Mamy na myśli: zjawianie się niebo­szczyków.

Każda prawie rodzina może coś o tem opowiedzieć. Prawie zawsze stereotypowo. Oto siedzi się swobodnie w rodzinnym kole, gdy nagle bez bliższej przyczyny przychodzi komuś z członków rodziny na myśl jakiś kre­wny lub przyjaciel. Albo też w nocy zjawia się on nagle, widzi się dokładnie jego świe­tlane postać.

Stąd owe opowiadania, bajania o duchach. A przecież nic to innego, jeno żywe, uplastycznione myśli własne, obrazy własnej psy­che, wywołane jakimś zewnętrznym wpływem, nagłym, często nieskontrolowanym.

Są to tak znane powszechnie sny na jawie.

Często dzieje się jednak, że owe osoby zjawiające się nam w śnie czy na jawie były w tej właśnie chwili w groźnem niebezpie­czeństwie lub w czasie tym zmarły.

Są to fenomeny naturalne. Trudno o nich pouczać, pragniemy jednak ułatwić ich nale­żyte zrozumienie, właściwe obserwowanie przedewszystkim.

Wypadki takie zdarzają się nierzadko, w literaturze spotykamy się z nimi często.

Kamil Flammarion opowiada w słynnem swem dziele p. t. „Niewiadome”: »Między mną a ojcem moim panował stosunek tak ścisły i serdeczny, jak się to rzadko w innych rodzinach spotyka.

Pewnego dnia wróciłem znużony trudami zajęć późnym wieczorem do domu i udałem się zaraz na spoczynek. Usnąłem tak twardo, że nie słyszałem nawet kroków żony mej, gdy weszła do pokoju. Nagle – około dru­giej po północy – usłyszałem jakiś głuchy huk, a w nieledwie sekundę ujrzałem ojca mego spadającego ze schodów. Zerwałem się gwałtownie, by go zatrzymać – w rze­czywistości wypadłem z wielkim trzaskiem z łóżka. Gdy się żona przebudziła, opowie­działem jej mój sen. Uspokoiło je to i po chwili usnęła. ]a jednak nie mogłem już oka zmrużyć. Gnębiła mię myśl, jak się łez ojciec mój miewa. To też skoro świt pospieszyłem na pocztę, by się w drodze telegraficznej dowiedzieć o jego zdrowiu. Otrzymałem od­wrotne odpowiedź, że wczorajszej nocy upadł nieszczęśliwie i zdrowie jego skutkiem tego poważnie ucierpiało. Wybrałem się czemprędzej do niego i miałem to szczęście, że go zastałem jeszcze przy życiu. I odtąd prześla­dowała mię myśl, w jaki też cudowny spo­sób mogłem owej fatalnej nocy widzieć nie­szczęście mego ojca«1).

Aleksander Dumas opowiada w swoich „Pamiętnikach”* (Mes memoires Paris 1851) również o objawieniu o śmierci ojca na dro­dze telepatycznej.

Około godziny 6-mej wieczorem ułożyła mię kuzynka moja Marya do snu. Usnąłem też wkrótce owym pięknym snem, którego Bóg użyczył dzieciom niby rosy roślinom.

*) Wypadkami podobnymi bardzo żywo zajmują się najwybitniejsi pisarze, jak Edgar Allan Poe, Artur Schnitzler, a nadzwyczaj oryginalnie usiłuje je wytłu­maczyć Strindberg w swojej „Księdze niebieskiej” (część I.) przyczem poświęca telepaty! i kwesty! nieznanych zmy­słów u człowieka genialne uwagi (przyp. tłum.).

Około północy obudziło mię jakieś silne ude­rzenie o drzwi. W świetle płonęcej lampki na stole ujrzałem moje przerażone kuzynkę nie mogęca ze strachu przemówić ani słowa. Nikt nie mógł w drzwi te wewnętrzne pukać, gdyż zewnętrzne podwójne były na klucz zamknięte. Ja, który dzisiaj pisząc ie słowa doznaję dreszczów trwogi, wówczas nie do­znałem żadnego wzruszenia. Spokojnie pod­niosłem się z łóżeczka i zwróciłem się ku drzwiom. — Dokąd idziesz? zawołała drżą­cym głosem kuzynka. — Chcę otworzyć drzwi papie, oto stoi tu, nie może wejść. Kuzynka porwała mię jednak i przemoce zaniosła do łóżeczka. Broniłem się ze wszech sił i wo­łałem głośno: pa – – ojcze — pa — adieu l Jakiś błogi powiew przeszedł po mojej twarzy, łzy gwałtownie wydarły się z oczu i płaczęc usnąłem. Obudzono mię wcześniej, niż zwykle. Ojciec mój zmarł w nocy w chwili, w której słyszeliśmy owe gwałtowne stuknię­cie w drzwi. Powiedziano mi jedynie: biedne dziecko, twój ojciec, który cię tak kochał, nie żyje. Nie mogę dzisiaj sobie przypomnieć, kto mi zakomunikował najdotkliwsze nieszczę­ście w mojem życiu*1).

*) Dr. Lapponi, przyboczny lekarz papieża Leona XIII. i Piusa X. „Hypnotyzm i spiryłyzm”. Nakładem wydawnictwa „Kultura i Sztuka” Kor. 2’80. (przyp. tłum.).

O podobnych wypadkach donosi też mię­dzynarodowe towarzystwo nauk psychologi­cznych po dokładnem zbadaniu faktów i prze­słuchaniu uczestników.

Zdaje z nich sprawę w czasopiśmie nie-mieckiem „Uber Land und Meer” (zeszyt VIII. r. 1906) doktor L. Nistellgo:

Dnia 9. września 1648 r. został generał R. ciężko i niebezpiecznie zraniony przy oble­ganiu Moolian w Indyach). Będac pewny, że musi ulec otrzymanym ranom – uprosił je­dnego z towarzyszy broni, by, mu zdjęł pier­ścień z palca i wręczył go żonie, mieszka­jącej podówczas w Ferozepore, miejscowości odległej od pola bitwy o jakie 150 mil.

W nocy 9. września r. 1848,  opowiada generałowa R.  gdy leżałam już w łóżku drzemiąc na poły, ujrzałam nagle męża mego ciężko rannego i słyszałam z cała dokładno­ścią, jak się zwrócił do pewnego oficera z prośba, by mu zdjął pierścień z palca i ode­słał go mnie. Cały dzień następny gnębił mię len widok i głos mego męża. W parę dni później dowiedziałam się, że męż mój w istocie został ciężko zraniony w Mooltan. Wyle­czył się jednak szczęśliwie i wrócił do mnie. Pułkownik L., który był obecny przy prze­noszeniu mego męża z pola bitwy potwier­dził mi, że maż mój w samej rzeczy prosił go o przysługę co do przesłania mi pier­ścienia i to właśnie w tym samym czasie, w którym cała tę scenę widziałam na jawie w odległem o 150 mil Ferozepore.

Niejaki R. Foyer w Bath opowiada nastę­pujące bardzo zajmujące zdarzenie:

W jesieni roku 1879 zdarzył mi się dziwny wypadek. W nieobecności mego brata, który wyjechał jakie 3 lub 4 dni przedtem, usły­szałem około 6-tej godziny popołudniu głos wołający dokładnie moje nazwisko. Był to głos mego brata, tak łudząco do niego po­dobny, że przeszukałem natychmiast za nim dom cały. Nie znalazłszy go, przypisałem całe historyę wybujałości fantazyi, tem bardziej, iż wiedziałem, że miejsce pobytu mego brata odległe jest o jakie 40 mil od mego i nie interesowałem się więcej tę sprawę.

Gdy w kilka dni potem brat mój wrócił z podróży opowiedział mi, że cudem uszedł nieszczęśliwemu wypadkowi. Przy wyjściu z wagonu potknę! się bowiem i upadł jak długi. Skończyło się szczęśliwym trafem tylko na potłuczeniu. Najdziwniejsze jednak, do­dał,  że upadając zawołałem na cały głos twoje imię.  Przypomniałem sobie moje zdarzenie i skonstatowałem w dalszej rozmo­wie, że było ono zgodne co do dnia i chwili wypadku mego brata.

Jak widzimy oba powyższe wypadki kla­syczne niejako dały po dokładnym zbadaniu rezultat nadzwyczajny.

Nie ulega też kwestyi, że pewne niezwy­czajne, przemocne przeżycia, jakich się do­znaje w chwilach gwałtownych wstrząsów du­chowych, jak n. p. w niebezpieczeństwie życia, nagłej śmierci, maję moc wydzielania obja­wów telepatycznych, jak opisany w rozdziale poprzednim sen magnetyczny za pomocą audio-hipnozy.

Towarzystwo nauk psychologicznych w Lon­dynie podaje w rocznikach swoich tysiące po­dobnych wypadków.

źródło: JASNOWIDZENIE WYKŁAD O OBUDZENIU DRZEMIĄCYCH SIŁ DUSZY LUDZKIEJ Z LICZNEMI DOŚWIADCZENIAMI I WIARYGODNYMI PRZYKŁADAMI NAPISAŁ Dr RAJNHARD KARMA, RZEŁOŻYŁ M.BORUŃ

LWÓW – WYDAWNICTWO KULTURA I SZTUKA, SKŁADY GŁÓWNE: LWÓW KSIĘGARNIA AKADEMICKA, WARSZAWA – E. WENDE I SP. NEW YORK – POLISH BOOK IMPORTING CO. INC


August Strindberg (ur. 22 stycznia 1849 w Sztokholmie, zm. 14 maja 1912 tamże),  szwedzki pisarz. Twórca dramatów, powieści, esejów i utworów poetyckich, malarz i fotograf. Uznawany za ojca współczesnego teatru. Przedstawiciel naturalizmu i prekursor ekspresjonizmu.

Studia okultystyczne

Alchemia, okultyzm, Swedenborgianizm i różne inne ekscentryczne zainteresowania były przedmiotem zainteresowania Strindberga z pewną intensywnością przez okresy swojego życia. W ciekawym i eksperymentalnym dziele „Inferno” z 1897 r.  mrocznej, paranoidalnej i zagmatwanej opowieści o swoim czasie w Paryżu, napisanej po francusku, która przybiera formę dziennika autobiograficznego – Strindberg jako narrator twierdzi, że z powodzeniem przeprowadzał eksperymenty alchemiczne i rzucił czarną magię na swoją córkę. Znaczna część Inferno wskazuje, że autor cierpiał na paranoidalne urojenia, gdy pisze o byciu prześladowanym przez Paryż, nawiedzanym przez siły zła i celowanym za pomocą zmieniających umysł promieni elektrycznych emitowanych przez „piekielną maszynę” potajemnie zainstalowaną w jego hotelu. Nie jest jasne, na ile książka stanowi autentyczną próbę autobiografii, czy też przesadza dla efektu literackiego. Olof Lagercrantz zasugerował, że Strindberg inscenizował i wyobrażał sobie elementy kryzysu jako materiał do swojej twórczości literackiej.

źródło: wikipedia.org

]]>