Charles Webster Leadbeater – Tarot Marsylski https://tarot-marsylski.pl tarot oraz darmowe wróżby na łamach zaprzyjaźnionego forum TAJNE, pozdrawiam i zapraszamy do zabawy z Tarotem. Mon, 29 Aug 2022 18:30:56 +0000 pl-PL hourly 1 https://tarot-marsylski.pl/wp-content/uploads/2020/07/tarot-150x150.png Charles Webster Leadbeater – Tarot Marsylski https://tarot-marsylski.pl 32 32 Okultystyczna strona muzyki https://tarot-marsylski.pl/okultystyczna-strona-muzyki/ Mon, 29 Aug 2022 18:14:31 +0000 https://tarot-marsylski.pl/?p=7351 Czytaj dalej ]]> Słowo okultyzm słyszymy dziś wszędzie, lecz jakże mało ludzi rozumie istotne jego znaczenie. Wiedzą, iż pochodzi od łacińskiego słowa occultus, określającego naukę o tern, co jest ukryte, ale są skłonni sądzić, że ta strona tajemna wszech rzeczy rozmyślnie była kierowana przez kapryśny egoizm nielicznych, a powinnaby stać się dostępną i otwartą dla wszystkich. Prawdą jest natomiast, iż nic nie jest przed nami w zasadzie absolutnie skrywane, że przeszkody leżą w naszem własnem ograniczeniu. W miarę wzrostu i ewolucji przed każdym coraz szerzej roztwiera się świat cały, gdyż zwiększa się jego zdolność pojmowania.

Okultyzm jest więc studjowaniem ukrytej strony natury, a nawet można powiedzieć całej natury, nie tylko tej małej cząstki, którą zbadać dziś może współczesna nauka. W obecnem stadjum naszej ewolucji, cała prawie przyroda nieznaną jest dla większości ludzi, gdyż rozwinęli w sobie dopiero małą cząstkę zdolności spostrzegania.

Człowiek przeciętny opiera swą filozofję (jeśli wogóle posiada jakąkolwiek) na niezmiernie chwiejnych podstawach, w czynach swych kieruje się mniej więcej nielicznemi poznanemi prawami a więc i jego teorja życiowa i praktyka codzienna dalekie są od słuszności. Okultysta ma inne i o ile szersze pojęcie o naturze! Liczy się z siłami wyższych planów, których działanie pozostaje ukrytem dla materjalisty i stara się całe swe życie uzgodnić zgodnie z tych praw całokształtem, zamiast je ograniczać na małem pragnieniu.

Człowiek, nie mający pojęcia o okultyzmie, prawie nie może sobie uświadomić, jak wielkie, jak poważne są jego własne ograniczenia. A jedynym sposobem przedstawienia ich sobie, byłoby jasne wyobrażenie stanu świadomości bardziej ograniczonej i zro- zumiente w czem się ona różni od naszej, wyobraźmy sobie n.p. istotę, która jest zdolna spostrzegać tylko materję w stanie stałym – ciała płynne i gazowe nie istniałyby dla niej, podobnie jak dla nas nie istnieją kształty eteryczne, astralne i mentaine, nie będąc dostrzegalne dla naszego zwykłego wzroku. Możemy zrozumieć, iż dla podobnie ograniczonej świadomości stworzenie sobie prawdziwego o świecie pojęcia byłoby niedostępne. Materja stała, jedynie dla niej widzialna, podlegałaby różnym zmianom, nie dającym się niczem logicznie wytłomaczyć: np. po deszczu ziemia wyglądałaby inaczej, byłaby cięższa i miększa pod wpływem wilgoci, ale przyczyna tej zmiany byłaby dla owej istoty niewytłomaczalna, ukryta. Wiatr podnosiłby tumany kurzu, przenosząc je z miejsca na miejsce, lecz przyczyna tego ruchu materji stałej pozostawałaby nie zrozumiała.

Nie będziemy się dalej zatrzymywać na tym przykładzie, wykazuje on uderzająco jasno, jak niezgodne z prawdą byłoby pojęcie takiej istoty o świecie nowym. A jednak nie możemy uwierzyć ani uświadomić sobie, że nasza świadomość jest z kolei równie odległą od świadomości człowieka wyższego, w pełni rozwoju, jak tamta wyżej wspomniana od naszej.

Każdy, kto studjuje teozofję wie, przynajmniej teoretycznie, iż każda rzecz posiada stronę ukrytą a właściwie niewidzialną, wie również, iż właśnie ta niewidzialna strona jest zazwyczaj najważniejszą. Ale jest jeszcze wielka różnica między pojęciem teoretycznem, a jasnem wyrazistem zrozumieniem. Sądzę, że przyczynię się nieco do tego, opisując niewidzialną stronę niektórych znanych nam dobrze zjawisk, wedle obserwacji, poczynionych przezemnie z pomocą jasnowidzenia w astralnej i mentalnej sferze, poprzez astralne i mentalne ciało. Osiągnąwszy widzenie przez jeszcze wyższe, duchowe ciało (buddhi), stajemy w obliczu niewypowiedzialnych już wielkości, wobec których wszelkie określenia bledną, i, zdaje się, iż lepiej jest nie wzywać ich wcale – na tym poziomie wszystko ogarniamy i czujemy w sobie nie poza sobą, niezmierzone piękno i chwała tej sfery nie są już dla nas tylko przedmiotem obserwacji, ale najglębszem przeżyciem serca, częścią nas samych.

Niezmiernie ciekawą jest strona astralna i mentalna warunków i zdarzeń codziennych. Chcę wam dziś opowiedzieć o niewidzialnej postaci muzyki, biorąc za przykład wykonanie Orartorium na organach kościelnych. Na planie fizycznym muzyka podobna, robi duże znaczenie na ludziach posiadających słuch i muzyczną kulturę, ale i inni, nie wiele ją rozumiejący, nie posiadający żadnego technicznego przygotowania, odczuwają wpływ pewien i jej działanie.

Dla jasnowidzącego jest to zupełnie proste; widzi on bowiem w miarę odgrywania danej rzeczy, tworzący się powoli jakby ogromny gmach barwny z otaczającej astralnej i mentalnej materji – widzi, jak wznosi się powoli ponad organami, sklepieniem kościoła i jeszcze wyżej, szerzej się rozprzestrzenia jakby łańcuch strzępiastych świetlistych gór, o barwach mieniących się żywemi odcieniami płomieni wspaniałych jak zorza północna. Rodzaj tych przepięknych bogatych kształtów zmienia się zależnie od kompozytorów, Uwertura Wagnera tworzy zawsze potężną architektoniczną całość, plama barwna o najżywszem natężeniu, jak góra płomienia, służy jakby za kamienie, za jednostki budownicze. Fuga bacha rodzi kształt wspaniały o pięknych symetrycznych linjach,

O śmiałych a precyzyjnych i zorganizomanych rzutach – przeplatają go jakby równoległe nici srebrnego, złotego lub rubinowego światła, wyrażające kolejność pojawiającego się motywu. A „Pieśń bez słów” Mendelsohna tworzy kształt zachwycającej lekkości, jakby pałac filigranowy i misterny ; zaś prosty hymn, śpiewany podczas procesji, buduje szereg prostokątnych form o matematycznym rysunku, splatających się w łańcuch barwny, jakby jakieś wagoniki malowniczego astralnego pociągu.

Wszystkie te kształty trwają dłużej lub krócej, od godziny do godzin czterech, a przez cały czas swego istnienia nieustannie promieniują określonemi wibracjami, które oddziaływają na każdego w promieniu od 3 do 400 metrów. Możemy wcale, o tem nie wiedzieć, a jednak wpływ (zawsze dobry) działa, nie na każdego zresztą w równym stopniu. Człowiek wrażliwy i wysubtelniony uczuje się wzniesionym przedziwnie, na innym zaś niewrażliwym i pochłoniętym własnemi sprawami prawie żadnego muzyka nie zostawi śladu.

Zawsze jednak choćby najmniejszy i nieświadomy wpływ ten dodatnim będzie i dobroczynnym. Wibracje rozchodzą się naturalnie o wiele dalej poza promień, o którym wspomnieliśmy, ale bardzo prędko słabną, a w wielkich miastach zanikają jeszcze prędzej, stłumione i zagłuszone przez wiry prądów odwrotnych, przesycających atmosferę. O wiele dłużej mogłyby trwać, promieniując szerzej wpośród ciszy pól i lasów, w otoczeniu przyrody. Jasnowidzący może wówczas obserwować mnóstwo duchów przyrody, zbliżających się z podziwem i zachwytem do tych napowietrznych gmachów muzycznych i nurzających się z roskoszą w ich promieniujących falach.

Przyjemnie mi jest myśleć, że każdy organista, z miłością odnoszący się do swego powołania, wkładający duszę swą w muzykę czyni tak wiele dobrego, pomaga i daje radość tylu istotom, których istnienia nie podejrzewa nawet, o których w tem życiu zapewne się nigdy nie dowie.

Ciekawym punktem w tych badaniach jest różnica pomiędzy kształtami wytworzonemi przez tę samą muzykę wykonywaną na różnych instrumentach. Ta sama rzecz na organach odegrana i na skrzypcowym kwartecie nieco inny utworzy kształt, tkań jego będzie różna i mniejszy będzie kształt przez kwartet stworzony, gdyż siła dźwięków jest mniejszą.

Jest też różnica pomiędzy kształtem wytworzonym przez solo skrzypcowe ą solo na flecie.

Innym czynnikiem, wpływającym na charakter ״niewidzialnego“ gmachu jest rodzaj wykonania, wpływa on na czystość rysunku, precyzyjność konturu. Mażna np. stwierdzić, obserwując tylko ״tamtą“ stronę, śpiewanej przez chór  wielkanocnej pieśni, że słabość lub niedoskonałe wykonanie partji przez którykolwiek z głosów, np, bas główny – odrazu sprawia brak symetrji i jasności. istnieją też typy muzyki, których strona niewidzialna jest bardzo ciekawa i pouczająca dla studjów, ale nie przedstawia tak, pięknych wspaniałych zjawisk jak dzieła wielkich twórców. Np. charakterystyczne łamane kształty otaczają pensję dziewczęcą w godzinach ćwiczeń fortepianowych, a łańcuszki krzywych, lub podobnych do lasso pętli unoszą się nad dzieckiem sumiennie wygry- wającem gamy i arpedżja i nawet nie są pozbawione pewnego wdzięku, jeśli jest ciągłość i pewien ład, wyrażający staranność wykonania.

Śpiew chóralny tworzy jakby różaniec pereł świetlistych nanizanych równo na srebrzystą nić harmonji, wielkość ich żależy od siły chóru, świetlaność i piękno nici wiążącej od wyrazistości głosu głównego, a budowa nici od rodzaju melodji. Różne rodzaje tembru głosów, sopran i tenor, alt i bas, głos młodego chłopaka i kobiety dorosłej, każdy inny wytwarza kształt. Przeplatanie się takich czterech nici, z których każda inną posiada barwę i splecenia jakże jest pięknem w kolędzie np. lub kwartecie operowym. Co do muzyki religijnej wielka zachodzi różnica pomiędzy pełnemi blasku ale luźno połączonemi fragmentami, stwarzanemi przez chóry anglikańskie, a wspaniałą olśniewającą jednolitością gregorjańskich śpiewów.

Teraz można się spytać, w jakim stopniu uczucie muzyka wpływa na kształt jego wysiłkiem stwarzany? Właściwie struktury muzykalnej uczucia jego nie zmieniają; tj. jeśli subtelność i brio jego wykonania pozostają takie same i kształt muzyczny? się nie zmieni, czy się sam muzyk czuje szczęśliwym, czy przygnębionym, czy w radosnem lub smutnem tonie marzeniu. Wzruszenia jego wytwarzają naturalnie wibracje i wyrażają się w kształtach barwnych z materji astralnej, jak i wrażenia całego audytorjum, ale te otaczają tylko wielką, przez muzykę samą stworzoną budowę, w niczem jej nie zmieniając.

Zaś jego zrozumienie muzyki i technika oddania wpływa na nią znacznie. Oddanie ubogie, mechaniczne jedynie, tworzy kształt wprawdzie taki sam co do formy, ale o wiele mniej barwny i świetlisty, który w stosunku do odtworzenia prawdziwego artysty wydaje się martwym, jakby wzniesionym z materjału podrzędnego gatunku. Ale prawdziwie wielkie, wspaniałe rezultaty daje tylko zupełne zapomnienie siebie przez odtwórcę, wyjście za siebie a zjednoczenie, stopienie się całkowite z dziełem: tylko genjusz waży się na to.

Myślokształty, wytwarzane przez słuchaczy, otaczają obłokami architektoniczne całości, tworzone przez muzykę, wyrażają” czucia i myśli audytorjum, zależą od jego wrażliwości, przygotowania muzykalnego i stopnia odbieranych wrażeń; nieraz kształt muzyki, wzniesiony wspaniałem orcydziełem któregoś z mistrzów harmonji, powstaje w swem wyniosłem pięknie semotny, jakby nie dostrzeżony, gdyż przewyższa zdolności pojmowania i odczucia swego audytorjum, którego uwagę pochłaniają najświeższe mody lub obliczenia giełdowe. A czasem odwrotnie kształt stworzony przez jakiś skromny znany hymn religijny bywa prawie przysłonięty przez niebieskie obłoki – uczucia nabożeństwa i miłości słuchaczy.

Każdy dźwięk w naturze wytwarza określony specjalny skutek – a niekiedy ma wpływ wprost magiczny – o tem w innym opowiem artykule, mówiąc o Mantrach.

 

źrodło: „Przegląd Teozoficzny” nr. 1-2. Warszawa – styczeń, luty, marzec, kwiecień 1922

]]>
Co to jest Teozofja? https://tarot-marsylski.pl/co-to-jest-teozofja/ Tue, 24 May 2022 12:13:50 +0000 https://tarot-marsylski.pl/?p=7106 Czytaj dalej ]]> Jedną z najcenniejszych zalet Teozofji jest to, że światło, jakim ona nas otacza, rozprasza wielką ilość męczących nas zagadnień i wątpliwości, usuwa mnóstwo napotykanych trudności, wyjaśnia przyczynę pozornych niesprawiedliwości życiowych,  jednem słowem stwarza porządek tam, gdzieśmy dotąd widzieli jeno chaos i zamęt.

Wprawdzie niektóre twierdzenia teozoficzne opierają się na obserwacji sił, których  bezpośrednie badanie nie jest dostępne człowiekowi zwykłemu. Przyznaję to. To też człowiek zwykły może przyjąć niedostępne jego badaniu twierdzenia, jako przypuszczenia tymczasowe, a natych­miast stanie się dla niego rzeczą oczywistą, że przypusz­czenia te są słuszne, ponieważ tylko one dają zupełne i rozumne wytłómaczenie dramatu życiowego.

Teozofja niesie światu zachodniemu wiele prawd wielkich i zadziwiających, a pomiędzy niemi przedewszystkiem niezbitą pewność, że istnieją ludzie więcej udoskonaleni, niż my, z którymi możemy wejść w bezpo­średnie stosunki i którzy m ogą nas oświecić. Następnie Teozofja twierdzi, że świat nie tylko nie dąży do bezładu i anarchji, lecz przeciwnie jest rządzony przez Hierarchję (władzę) doskonale zorganizowaną i że wykolejenie się najmniejszej z jego cząstek jest zgoła nie do pomyślenia.

Kto posiądzie najpobieżniejsze chociażby pojęcie o dzia­łalności tej Hierarchji, ten jak najusilniej dążyć będzie do współdziałania z nią, do służenia pod jej rozkazami w roli chociażby jak najskromniejszej, ażeby w odległej przyszłości być godnym przyłączenia się do Tych, którzy w Hierarchji zajmują najniższe szczeble.

To nam ukazuje Teozofję z tej strony, którą możnaby nazwać religijną. Ci, którzy pojmują całą wagę  tych prawd, niecierpliwią się z powodu zbyt powolnego biegu ewolucji; pragną oni jak najprędzej stać się poży­tecznymi i dlatego kierują się ku ścieżce krótszej w praw dzie, ale zato bardziej stromej i trudniejszej do przebycia.

Jest bowiem rzeczą niemożliwą, ażeby ktokolwiek uniknął ogólnej sumy wysiłku i pracy, jakie muszą być wyko­nane. Porów nać to można z brzemieniem, litóre, dajmy na to, ma być zaniesione na szczyt góry. Otóż, czy będziemy je nieśli drogą prostą, ale urwistą, czy też, przeciwnie, drogą równiejszą i bardziej dostępną, ale dalszą,  w obu wypadkach będziemy musieli zużyć jednakową ilość siły. Trzeba więc dużego, zdecydowa­nego wysiłku, ażeby tę samą pracę wykonać w krótszym czasie. Każdy jednak człowiek może się ważyć na czyn podobny, ponieważ drogę tą ludzie nieraz już przeby­wali, i ci, którzy dosięgli szczytu, jednomyślnie stwier­dzili, że ciężki trud ich był sowicie wynagrodzony.
Ograniczoność rozmaitych „przewodników **)  zostaje tym sposobem powoli przezwyciężona, a człowiek wy­zwolony (z ograniczoności materji) staje się czynnym i rozumnym współpracownikiem we wspaniałym systemie ewolucji wszystkich istot.

Jako religja, Teozofja nie opiera zalecanych przez siebie prawideł życiowych na prawach urojonych, ogło­szonych w odległej epoce, lecz daje nam przepisy, oparte na zdrowym rozumie, i fakty, zaobserwowane przez siebie. Stanowisko, jakie teozof powinien zająć względem tych przepisów, winno się zbliżać raczej do tego, jakie zajmujemy względem nakazów higjenicznych (zdrowotnych), aniżeli do tego, jakie zajmujemy wobec przykazań religijnych.

Prawa natury w rzeczywistości są wyrazem Woli boskiej, wszechmądrej mistrzyni wszech­ rzeczy. Pogwałcenie tych praw pociąga za sobą zamęt w prawidłowym biegu powszechnego planu, opóźnienie, lub chwilowe powstrzymanie ewolucji jakiegoś fragmentu (ułamka) lub drobniutkiej cząsteczki. Zresztą, postępując w ten sposób, ściągamy na siebie i na innych liczne cierpienia. Człowiek więc mądry i oświecony będzie unikał przekraczania praw natury, nie dlatego, że boi się urojonego gniewu jakiegoś obrażonego bóstwa, lecz po­ nieważ szkodzi tem samemu sobie i innym.

Lecz jeżeli stając na szczególnym punkcie widzenia, możemy uważać Teozofję, jako religję, to jednakże mu­ simy wziąć pod uwagę dwa poważne względy, które ją odróżniają od tego, co na Zachodzie nazywa się po­ wszechnie religją. Przedewszystkiem nie żąda ona od swych zwolenników, ażeby wierzyli w wykładane przez nią nauki. Zresztą słowu wiara nie nadaje ona tego zna­ czenia, które jest mu powszechnie nadawane. Uczeń nauk okultystycznych (tajemnych) albo wie jakąś rzecz,

*) Słowo przewodnik użyte tu jest w podobném znaczeniu, w jakiem mówimy o metalach, źe są przewodnikami elektryczności.

albo też odkłada swój sąd o niej do tego czasu, kiedy się dowie, ponieważ jego system nie znosi ślepej wiary. Kto w dziedzinie tej wiedzy stawia pierwsze kroki, ten naturalnie nie może nic wiedzieć sam przez się. To też wymaga się od niego tylko tego, ażeby czytał o wynikach różnych dokonanych badań i uważając je za hipotezy (przypuszczenia) możliwe, przyjmował je tym­czasowo i odpowiednio postępował aż do czasu, kiedy sam będzie zdolny osięgnąć potwierdzenie ich prawdzi­wości.

Następnie Teozofja nie usiłuje nigdy nawracać czło­wieka, bez względu na jego przekonania i wiarę. Prze­ciwnie, wyjaśnia mu ona jego własną religję, uczy go dokładniejszego jej poznania, skrupulatniejszego, niż do­tychczas, jej wypełniania, pozwala mu wreszcie odnaleźć w jej przepisach sens bardziej głęboki, niż to przypusz­czał. W wielu przypadkach Teozofja przywraca ludziom wiarę, niemal już utraconą, w postaci wznioślejszej i rozumniejszej.

Teozofja posiada również stronę naukową. Wrze­czywistości jest ona nauką o życiu, nauką o duszy. Dowszystkich rzeczy stosuje ona metodę naukową obserwacji drobiazgowej i często ponawianej, notuje wyniki i wy­ciąga z nich wnioski. Tym sposobem Teozofja zbadała już różne plany (płaszczyzny, sfery) przyrody i stany świadomości ludzkiej, zarów no podczas życia, jak i po tak zwanej powszechnie śmierci. W tem miejscu należy podkreślić z całą stanowczością, że twierdzenia w tym przedmiocie Teozofji nie są ani czczemi domysłami, ani dogmatami (zasadami) wiary, lecz że są oparte na bezpośredniej i często powtarzanej obserwacji tego, co istnieje.

Badacze teozoficzni interesowali się w pewnej mierze również zagadnieniami, należącemi raczej do dziedziny nauki zwykłej, jak się mogą o tem przekonać  ci, co przeczytają świeżo wydaną książkę p. t . : „Chemja okultystyczna” * Widzimy więc, że Teozofja łączy w sobie pewne charakterystyczne cechy filozofji, religji i nauki. Czyż  nie będzie tedy rzeczą słuszną zapytać, jaką też ewangelję przynosi ona zmęczonemu cierpieniami światu.

  • Jakie rysy zasadnicze ujawniają się przy jej badaniu?
  • Jakie wielkie sprawy objawia ona ludzkości?

Zagadnienia te mogą być ujęte w trzy punkty za­sadnicze, a mianowicie: „Są trzy prawdy podstawowe, które nigdy nie zaginą, które jednak mogą pozostać w ukryciu dla braku głosu, któryby je podał do wiadom ości:

  1. „Dusza ludzka jest nieśmiertelna i świetny jej rozwój w przyszłości nie zna granic.“
  2. „Źródło życia istnieje w nas i poza nami. Nie wy­sycha ono nigdy i jest nieskończenie dobroczynne. Nie może być ono ani widziane, ani słyszane, ani odczuwane; ale może być pojęte przez człowieka, dążącego do poznania”.
  3. „Każdy człowiek jest sam dla siebie bezwzględnym prawodawcą, szafarzem swojej sławy lub zapomnienia, panem swego życia, swej nagrody lub kary”.

 

„Prawdy te są wielkie, jak życie samo, a zarazem proste, jak najprostszy z rozumów ludzkich.” W języku zwykłym znaczy to, że człowiek jest nie­ śmiertelny, Bóg wszechdobry, a my zbieramy owoce tego, cośmy posiali. Wszystko pozostaje pod panowaniem określonego systemu, który znajduje się pod kontrolą rozumnego kierownictwa i działa na zasadzie praw nie­ wzruszonych. Człowiek zajmuje odpowiednie miejsce w tym systemie i podlega tym prawom.

Jeżeli je rozumie i współdziała z niemi, szybko postępuje naprzód i osiąga szczęście. Jeżeli zaś nie pojmuje ich doniosłości i dobrowolnie lub bezwiednie przekracza je, to opóźnia własny rozwój i cierpi. Wszystko to nie są czcze teorje, lecz fakty stwierdzone.

Kto wątpi, przekona się o tem po przeczytaniu tego, co nastąpi dalej.
(C. d. n.)

źródło: miesięcznik „Teozofja” nr. marzecz/kwiecień 1921, autor artykułu: C. W . Leadbeater, tytuł: Co to jest Teozofja? Tłumaczenie. (Ciąg dalszy.)



C. W . Leadbeater.
Co to jest Teozofja?
Tłumaczenie z francuskiego.
(Ciąg dalszy.)

Od Absolutu do człowieka.

O Absolutnym, Nieskończonym, o Tym, kto ogarnia sobą wszystko, w obecnym stanie naszej ewolucji nie możemy nic wiedzieć, prócz tego, źe On istnieje. Nie możemy nic powiedzieć, co nie byłoby ograniczeniem i przez to samo niedokładnem.

W nim zawierają się niezliczone światy, zaś w ka­żdym świecie liczne systematy słoneczne. Każdy układ słoneczny jest przejawem potężnej istoty, nazywanej Logosem, Słowem Boźem, Bóstwem słonecznem. Istota ta stanowi dla swego systematu to wszystko, co ludzie określają słowem „Bóg”.

On przenika cały układ sło­neczny, i wszystko cokolwiek w systemacie istnieje, jest wyrazem jego istoty. Objawia się on nam w każdej najmniejszej cząstce materji. Pomimo to jednak istnieje on ponad swoim systematem i niezależnie od niego, żyjąc życiem wspaniałem pomiędzy Równymi sobie. Jak powiedziano w pewnem wschodniem piśmie świętem: „Przeniknąwszy cały ten świat cząstką siebie samego, pozostaję pomimo to sobą.“

O jego wyższem życiu nic nie wiemy. Badając je­ dnak niższe sfery, w których on się przejawia, z doby­ wamy niejakie wiadomości o tej części jego życia, która ożywia nasz systemat. Nie widząc go, możemy jednak ocenić potęgę jego, ujawnioną w tworze. Nikt z jasno­ widzących nie może być ateistą (niedowiarkiem), podobnie jak żaden niedowiarek nie może być jasnowidzącym.

Ze swej własnej substancji stworzył on ten wspa­niały systemat. My, którzy należymy do tego systematu, rozwijamy się z drobin jego życia, z iskier jego boskiego ognia, z niego wszyscy wzięliśmy początek, do niego też powrócimy. Mnóstwo ludzi zadaje sobie pytanie: jaki jest cel stworzenia; co skłoniło Boga do wyłonienia z siebie całego systematu; poco wreszcie kazał on nam stawiać czoło burzom życiowym? Na wszystkie te py­tania brak nam odpowiedzi.

Są one zresztą pozbawione wszelkiego praktycznego znaczenia. Czyż nie wystarcza nam, że istniejemy i że usiłujemy postępow ać jak najlepiej? Jednakże wielu filo­zofów postawiło swoje w tym przedmiocie hipotezy i wyłuszczyło teorje. Najpiękniejsze z tych, jakie znam, należy do pewnego filozofa gnostycznego.

„Bóg jest Miłością, lecz nawet Miłość nie może być doskonała, jeżeli niema istot, któreby można było obda­rzać miłością i które ze swej strony umiałyby się nią odwzajemniać. Właśnie na skutek tej miłości Bóg się objawił w materji i ograniczył swą chwałą, ażebyśmy, dzięki naturalnemu i powolnemu biegowi ewolucji, mogli być powołani do życia. Obowiązkiem naszym, według Jego woli, jest nieustanne rozwijanie się dopóty, dopóki nie osiągniemy poziomu, na którym On się znajduje.

Miłość samego Boga stanie się wówczas doskonalszą, ponieważ będzie hojną dłonią rozdzielana pomiędzy własne dzieci, które z w rócą mu ją całkowicie. Wzniosłe jego zamierzenie zostanie w ten sposób urzeczywistnione i wola spełniona.”

My nie mamy pojęcia, na jakiej fantastycznej, nie­prawdopodobnej wysokości przebywa jego świadomość i nie mamy możności poznania jego istotnej natury, ob­jawiającej się na tej wysokości; lecz ilekroć zniża się on do stanu, dostępnego naszemu poznaniu, objawienie się jego jest zawsze trojakie. Dlatego też wszystkie religje wyobrażały go pod postacią Trójcy. Trójka a pomimo to w zasadzie Jedność; trzy osoby (ponieważ osoba oznacza maskę, pozór) i jednakże jeden, jedyny Bóg, objawiający się pod trzema postaciami. Trójca dla nas, którzy oglądamy ją z ziemskiego padołu, ponieważ jej przejawy są różnorodne; jedność dla Niego, ponieważ on wie, że pozorna różnorodność jego jest wyrazem jedności, oglądanej z różnych stron.

Te trzy postacie Trójcy biorą jednakowy udział w ewolucji układu słonecznego, one też w równej mierze uczestniczą w ewolucji człowieka. Ta ewolucja jest Jego wolą, a historja Jego planem. Bezpośrednio poniżej tego Bóstwa słonecznego i stanowiąc zarazem w sposób tajemniczy jego część nie­ odłączną, idzie siedmiu ministrów, nazywanych Duchami planetarnymi. Posługując się porównaniem, zaczerpniętem z fizjologji naszego własnego ciała, moźnaby ich zale­żność od Bóstwa słonecznego przyrównać do gróczołów lub też ośrodków nerwowych w ich współzależności od mózgu.

Wszelka ewolucja, pochodząca od Bóstwa słonecz­nego, musi przejść poprzez tego lub innego Ducha planetarnego. Poniżej Duchów planetarnych znajdują się liczne za­stępy względnie stopnie (szczeble) Istot duchowych, które nazywamy Aniołami lub Dewami. My nie znamy jeszcze dokładnie niektórych czynności, wykonywanych przez nich w różnych częściach cudownego planu, wiemy jednak, że istnieje pewna liczba tych Istot duchowych i że działalność ich jest ściśle związana z budową systematu i z rozwojem na nim życia.

Nasz świat posiada również wielkiego Dostojnika czyli przedstawiciela Bóstwa słonecznego. Pod jego wy­łączną kontrolą odbywa się cała ewolucja na naszej pla­necie. Możemy więc go sobie wyobrazić, jako prawdzi­ wego króla tego świata, mającego pod swoją władzą ministrów, stojących na czele różnych departamentów (wydziałów). Jeden z tych wydziałów ma powierzoną sobie ewolucję różnych ras ludzkich, ponieważ każda wielka rasa została założona i wyodrębniona z pośród wszystkich innych przez zwierzchnika, który czuwa na­ stępnie nad jej rozwojem.

Religja i wychowanie stanowią inny wydział, skąd wyszli wszyscy wielcy w dziejach nauczyciele i skąd biorą początek wszystkie religje. Wielki Dostojnik, sto­jący na czele tego wydziału, albo sam zstępuje na ziemię, albo też posyła jednego ze swych uczniów, kiedy uważa za rzecz konieczną założenie nowej religji.

Temu właśnie należy przypisać zgodność podsta­wowych zasad, głoszonych przez wszystkie religje w chwili ich powstawania. Tylko sposób wykładania tych prawd ulegał zmianom. Jeżeli jednak uprzytomnimy sobie różnice, istniejące pomiędzy rasami, różny stopień ich cywilizacji i ewolucji, wówczas zrozumiemy, jak bardzo było rzeczą pożądaną, ażeby prawda jedyna przyoblekła różne kształty, zastosowane do poszczególnych potrzeb.

Lecz prawda ezoteryczna (tajemna) podobnież jak i źródło, któremu zawdzięcza swój początek, jest zawsze jedna i ta sama, pomimo że czasami jej wykład popularny może się wydać odmiennym lub nawet sprzecznym. Jest więc rzeczą w najwyższym stopniu nierozumną ze strony ludzi spierać się na punkcie pytania, który nauczyciel lub który sposób wykładu nauki jest wyższy od innych. Nauczyciel zawsze jest ściśle związany z wielkiem Bractwem Adeptów (wtajemniczonych), którego to Bractwa jest wysłannikiem, i nigdy żadna wielka nauka nie różniła się od innych, zarówno w swych punktach zasa­dniczych, jak i w swych zasadach etycznych. (C. d. n.)

źródło: miesięcznik „Teozofja” nr. maj/czerwiec/lipiec/sierpień 1921, autor artykułu: C.W.  Leadbeater, tytuł: Co to jest Teozofja? Tłumaczenie. (Ciąg dalszy.)

 

o autorze artykułu:  C.W. Leadbeater

 

 

]]>
Plan Astralny https://tarot-marsylski.pl/plan-astralny/ Sun, 15 Aug 2021 14:37:21 +0000 https://tarot-marsylski.pl/?p=6005 Czytaj dalej ]]> „Co To Jest i Jak Wygląda Plan Astralny”
Charles Webster Leadbeater

załączony w formacie materiał pochodzi z pracy:
„Szkice teozoficzne wybitnych adeptów wiedzy hermetycznej”
zebrał i przełożył: Józef Relidzyński
Warszawa, Wydawnictwo Bluszcz, 1912

materiał do pobrania w wersji pdf: 


Jeśli interesuje cię Charles Webster Leadbeater kliknij  strzałkę:  =>

]]>
Charles Webster Leadbeater https://tarot-marsylski.pl/charles-webster-leadbeater/ Tue, 23 Feb 2021 10:57:02 +0000 https://tarot-marsylski.pl/?p=5737 Czytaj dalej ]]> Charles Webster Leadbeater, jeden z największych teozofów i okultystów naszej epoki (1847-1934). Pochodził ze starej rodziny Northumberlandzkiej, uczęszczał na uniwersytet w Oxfordzie, z powodu niekorzystnych warunków materialnych zmuszony był przerwać studja i przerzucił się do bankowości. W roku 1878 opuścił bank i stał się duchownym Kościoła Anglikańskiego. Zetknąwszy się z dr. Annie Besant, H. P. Bławatską i Sinnet‘em, przyjęty został w 1884 roku do Towarzystwa Teozoficznego i po zlikwidowaniu swoich londyńskich spraw wyruszył do Indyj. Tutaj w Adyarze pod kierunkiem Swami Subba Rao i mistrza tybetańskiego Dźwal Kuka oddaje się wyczerpującej pracy nad rozwojem władz psychicznych, jasnowidzenia i kontaktu z planami nadfizycznymi. Przez kilka lat pracuje w szkołach buddyjskich na Cejlonie, gdzie założył pierwszą szkołę dla chłopców „Ananda College“. Od roku 1895 rozpoczął wraz z Annie Besant badania nad elementami chemicznemi, wydając w kilka lat później „Chemję okultystyczną“. Napisał wiele bardzo cenionych dzieł (po angielsku) z teozofji i okultyzmu, przekładanych później na inne języki; najważniejsze są: „Życie wewnętrzne“, „Człowiek widzialny i niewidzialny“, „Formy myśli“, „Jasnowidzenie“, „Łańcuchy planet“, „Myślokształty“.

Wybrane prace autora:

  • Dreams (What they are and how they are caused) (1893)
  • Theosophical Manual Nº5: The Astral Plane (Its Scenery, Inhabitants and Phenomena) (1896)
  • Theosophical Manual Nº6: The Devachanic Plane or The Heaven World Its Characteristics and Inhabitants (1896)
  • Invisible Helpers (1896)
  • Reincarnation (1898)
  • Our Relation to Our Children (1898)
  • Clairvoyance (1899)
  • Thought Forms (with Annie Besant) (1901)
  • An Outline of Theosophy (1902)
  • Man Visible and Invisible (1902)
  • Some Glimpses of Occultism, Ancient and Modern (1903)
  • The Christian Creed (1904)
  • Occult Chemistry (with Annie Besant) (1908)
  • The Inner Life (1911)
  • The Perfume of Egypt and Other Weird Stories (1911)
  • The Power and Use of Thought (1911)
  • The Life After Death and How Theosophy Unveils It (1912)
  • A Textbook of Theosophy (1912)
  • Man: Whence, How and Whither (with Annie Besant) (1913)
  • Vegetarianism and Occultism (1913)
  • The Hidden Side of Things (1913)
  • Australia & New Zealand: Home of a new sub-race (1916)
  • The Monad and Other Essays Upon the Higher Consciousness (1920)
  • The Inner Side of Christian Festivals (1920)
  • The Science of the Sacraments (1920)
  • The Lives of Alcyone (with Annie Besant) (1924)
  • The Liturgy According to the Use of the Liberal Catholic Church (with J.I. Wedgwood) (Second Edition) (1924)
  • The Masters and the Path (1925)
  • Talks on the Path of Occultism (1926)
  • Glimpses of Masonic History (1926) (later pub 1986 as Ancient Mystic Rites)
  • The Hidden Life in Freemasonry (1926)
  • The Chakras (1927) (published by the Theosophical Publishing House, Wheaton, Illinois, USA)
  • Spiritualism and Theosophy Scientifically Examined and Carefully Described (1928)
  • The Noble Eightfold Path (1955)
  • Messages from the Unseen (1931)

 


Occult training
In his book How Theosophy Came to Me, Leadbeater described the training that allowed him to develop clairvoyance:

One day, however, when the Master Kuthumi honoured me with a visit, He asked me whether I had ever attempted a certain kind of meditation connected with the development of the mysterious power called kundalini. I had of course heard of that power, but knew very little about it, and at any rate supposed it to be absolutely out of reach for Western people. However, He recommended me to make a few efforts along certain lines, which He pledged me not to divulge to anyone else except with His direct authorization, and told me that He would Himself watch over those efforts to see that no danger should ensue.

Naturally I took the hint, and worked away steadily, and I think I may say intensely, at that particular kind of meditation day after day. I must admit that it was very hard work and sometimes distinctly painful, but of course I persevered, and in due course began to achieve the results that I had been led to expect. Certain channels had to be opened and certain partitions broken down; I was told that forty days was a fair estimate of the average time required if the effort was really energetic and persevering. I worked at it for forty-two days, and seemed to myself to be on the brink of the final victory, when the Master Himself intervened and performed the final act of breaking through which completed the process, and enabled me thereafter to use astral sight while still retaining full consciousness in the physical body—which is equivalent to saying that the astral consciousness and memory became continuous whether the physical body was awake or asleep. I was given to understand that my own effort would have enabled me to break through in twenty-four hours longer, but that the Master interfered because He wished to employ me at once in a certain piece of work.

It must not for a moment be supposed, however, that the attainment of this particular power was the end of the occult training. On the contrary, it proved to be only the beginning of a year of the hardest work that I have ever known. It will be understood that I lived there in the octagonal room by the river-side alone for many long hours every day, and practically secure from any interruption except at the meal-times which I have mentioned. Several Masters were so gracious as to visit me during that period and to offer me various hints; but it was the Master Djwal Kul who gave most of the necessary instruction. It may be that He was moved to this act of kindness because of my close association with Him in my last life, when I studied under Him in the Pythagorean school which He established in Athens, and even had the honour of managing it after His death. I know not how to thank Him for the enormous amount of care and trouble which He took in my psychic education; patiently and over and over again He would make a vivid thought-form, and say to me: “What do you see?” And when I described it to the best of my ability, would come again and again the comment: “No, no, you are not seeing true; you are not seeing all; dig deeper into yourself, use your mental vision as well as your astral; press just a little further, a little higher.”

This process often had to be many times repeated before my mentor was satisfied. The pupil has to be tested in all sorts of ways and under all conceivable conditions; indeed, towards the end of the tuition sportive nature-spirits are specially called in and ordered in every way possible to endeavour to confuse or mislead the seer. Unquestionably it is hard work, and the strain which it imposes is, I suppose, about as great as a human being can safely endure; but the result achieved is assuredly far more than worth while, for it leads directly up to the union of the lower and the higher self and produces an utter certainty of knowledge based upon experience which no future happenings can ever shake.


 

]]>