Bhagavad Gita – Tarot Marsylski https://tarot-marsylski.pl tarot oraz darmowe wróżby na łamach zaprzyjaźnionego forum TAJNE, pozdrawiam i zapraszamy do zabawy z Tarotem. Mon, 14 Aug 2023 07:58:28 +0000 pl-PL hourly 1 https://tarot-marsylski.pl/wp-content/uploads/2020/07/tarot-150x150.png Bhagavad Gita – Tarot Marsylski https://tarot-marsylski.pl 32 32 Goethe i Mistycyzm https://tarot-marsylski.pl/goethe-i-mistycyzm/ Mon, 14 Aug 2023 07:28:10 +0000 https://tarot-marsylski.pl/?p=8943 Czytaj dalej ]]> GOETHE I MYSTYCYZM
autorstwa Nory Alexander

Dziecko jawi się jako realista – młodzieniec przemienia się w idealistę. Dorosły człowiek z kolei ma wszelkie powody, by stać się sceptykiem. Starzec jednak zawsze wyznaje mystycyzm.” – Goethe.

ŻADEN niezaangażowany krytyk nie może badać życia i dzieł Goethego, które są faktycznie nierozerwalnie ze sobą splecione, nie dostrzegając, że od niemowlęctwa aż po jego starą, starą starość, jego oczy zawsze zwrócone były w jednym kierunku, szukając zawsze jednej rzeczy, tego, co w dzieciństwie nazywał Bogiem, w wieku męskim wiedzą, a w starości prawdą. Łapie się klucz do jego całego życia, do całego nurtu jego myśli, kiedy widzi się go, pięcioletnie dziecko, klęczące na strychu przed ołtarzem, który zbudował z ukochanych odłamków błyszczących rud metali. Czeka, aż słońce wzejdzie, a przez szkło powiększające, trzymane cierpliwie w małych palcach, zapali pastylkę, która wieńczy je w płomień symbolizujący tęsknotę za Najwyższym, która już budzi się bez słów w jego dziecięcej duszy.

Prawda jest taka, że będąc człowiekiem, będąc rzeczywiście, jak powiedział kiedyś Wieland, „najbardziej ludzkim z ludzi”, były momenty, gdy odstępował od swojego wyniosłego ideału, chwile, gdy gorący oddech namiętności palił jego duszę, a mgły pożądania zaciemniały jego wzrok, chwile, gdy widzimy tylko niepohamowaną witalność, dzikie nadmiary i wybujałości, które należą do młodości w jej czysto fizycznej manifestacji; ale na szczęście to, co widzimy, nigdy nie jest granicą tego, co kryje się w duszy człowieka, tak samo jak koncepcje fizyków i astronomów z XX wieku nie wyczerpują Kosmosu i jego sił.

Sam twierdził i wielokrotnie powtarzał, nie pozostawiając miejsca na wątpliwości, nawet gdyby nie było wystarczających dowodów na to twierdzenie, że wszystkie jego pisma były tylko „fragmentami wielkiego wyznania”, że nie dał świata niczego, czego sam nie doświadczył, i dlatego studiowanie jego dzieł to studiowanie samego człowieka, śledzenie ewolucji mentalnej, moralnej i duchowej tego, czyje życie często mówiono, że jest większe niż jego poezja. Tam możemy obserwować, jak przechodzi przez wszystkie etapy, widzimy, jak walczy z pesymizmem, młodzieńczym rozpaczą i goryczą Wertera, poprzez

doświadczenie zbierania w Wilhelmie Meisterze, aż do transcendentnego optymizmu, który przebłyskuje w drugiej części Fausta.

I biorąc pod uwagę całość jego dzieła, odnajdujemy ducha tego dziecięcego zdarzenia, które wszędzie przenika i dominuje, odnajdujemy go przez całe swoje pytające dzieciństwo, gorącą, porywczą młodość, pełną wigoru męskość, nawiedzaną zawsze przez to, co sam

GOETHE (From photograph of May’s painting. By permission of Mr. John Murray.)

nazywa „niewypowiedzianym duchowym pragnieniem”, pragnieniem, które pozostawiało go tęskniącym i nienasyconym, nawet gdy stał na szczycie sławy, gdy ludzie czcili go i kochali raczej jako półboga niż jako jednego z nich, a naród zawdzięczał mu swoją duchową odnowę. Jednak przez całe jego zmagania ani jego wiara, ani odwaga nigdy go nie zawiodły, bo to jedno

stracić wiarę w wyznania, a zupełnie inne stracić wiarę w Boga; i nawet gdy samotnie walczył przez zupełną ciemność prowadzącą do Światła, nie dotknęła go ani cień strachu, ani nie zaciemniła jego nieustraszonej duszy.
Być może żaden człowiek nie dokonał trafniejszego streszczenia siebie i swoich celów niż to zawarte w prostej frazie… (tekst jest niekompletny i kończy się w tym miejscu)

SHILLER – {By permission of Mr. John Murray.)

wypowiedziane przez poetę pod koniec jego długiego życia: „We wszystkich moich ziemskich dążeniach zawsze zwracałem wzrok ku Najwyższemu.”

W czym więc, możemy zapytać, ostatecznie to leżało i jakimi środkami do tego doszedł?

Odpowiedź można dać jednym słowem: Jedność, która na płaszczyźnach materialnej, umysłowej i moralnej oznacza ewolucję, a na duchowej, mystycyzm. Gdy raz jego gorące oczy dostrzegły cel, niezmordowanie i niezachwianie dążył do niego, i tak się stało, że jego poetycka intuicja zwiastowała to, co praktyczny geniusz Darwina miał udowodnić pół wieku później, a także to wniosku z ewolucji, że Prawo Postępu jest Prawem Zlanie się, nigdy Prawem Rozdzielenia.

Ewolucja, w filozofii Goethego, łączyła razem całą Naturę, rośliny, zwierzęta i człowieka, podczas gdy Naturę w jej kolei była tylko manifestacją Boga, całe Stworzenie musiało zatem uczestniczyć w Boskości swego Twórcy, a całe ludzkie szczęście leżeć w wykazaniu, obiektywnie w naszym życiu i subiektywnie w naszych duszach, tej boskości.

Oto zatem dochodzimy do sedna jego mystycyzmu i zrozumienia, dlaczego, choć był tak istotną częścią siebie, tak często jest pomijany. Nie został mu dany w żadnym nagłym olśnieniu, w żadnym oślepiającym błysku światła spadającym na niego w chwili inspiracji, ale raczej jako mały i stały płomień, którego wielkość i światłość rosły wraz z jego wzrostem, zawsze idąc w parze z jego rozwojem umysłowym i moralnym.

Bielschowsky słusznie zauważa, że jeśli głowa poety była w chmurach, jego stopy zawsze były mocno związane z ziemią; i to właśnie nadaje charakterystyczny charakter jego mystycyzmowi, ponieważ w nim leży praktyczne dowiedzenie twierdzenia Ferriera, że obiektywne i subiektywne są zasadniczo jednym i wzajemnie zależne, że są dwoma końcami kija, które razem stanowią kij. Mistyk orientalny ogranicza się do subiektywnego końca; Goethe natomiast, zdając sobie sprawę z konieczności połączenia obu, zawsze najpierw posuwa się wzdłuż obiektywnego końca z logiczną jasnością, która daje jego intuicji wskazówkę, dzięki której może znaleźć drogę wzdłuż subiektywnego. Dla niego prawda musi być prawdziwa wszędzie, inaczej nie jest prawdą. Nie może być żadnej sprzeczności między prawdą materialną a prawdą duchową. Jeśli na przykład ewolucja jest prawdziwa na płaszczyźnie fizycznej, to jest prawdziwa na każdej innej płaszczyźnie, albo jest tu tylko półprawdą. Jeśli zlanie się oznacza rozwój w królestwie materii, to oznacza to samo w królestwie ducha. Tak więc z bronią wiary w prawej ręce i w lewej tej analogii, która, jak powiedział nowoczesny mistyk, jest „ostatnim słowem materialnej i pierwszym słowem duchowej nauki”, niezmordowanie wspinał się na te spokojne wysokości, na których Śmierć go znalazła i prowadziła, wzywając ostatnim tchem „Światło!”, którego zawsze szukał w życiu – może tam, gdzie leżało.

Gdy raz opanował intelektualnie jedność Natury, gdy dobrze zrozumiał, że :

Raz rozpoznane, tajemnicze ślady Bóstwa
Znajdziesz teraz w najdziwniejszym przebraniu znajome oblicze,
W pełzającej larwie, w skrzydlatym męczenniku, w różnorodnym człowieku poznasz
Jedną wielką duszę, która oddycha pod ciekawo-zmiennym widowiskiem,*

wtedy dąży do uczynienia go żywą rzeczywistością, do przekształcenia go z prawdy umysłowej na prawdę serca, do uczynienia siebie przez środek

 

Horoscope of Goethe

rozumienia miłości zjednoczonej zarówno z Naturą, jak i jego bliźnimi, by nauczyć się najpierw w świecie skończonym tej lekcji zlania się, która

Lecz jeśli odczytasz tu święte litery Bogini, Wszędzie zobaczysz je potem w zmienionym obliczu,

Pełzająca gąsienica się czołga, motyl śpieszy zajęty.

Zmienny, człowiek sam zmienia określony kształt.

powinna później prowadzić go do zrozumienia jej rzeczywistości i piękna w królestwach nieskończoności i ducha. „Starałem się patrzeć na świat zewnętrzny z miłością,” pisze, „i pozwalać, by wszystkie istoty, począwszy od człowieka w dół, działały na mnie, każda na swój sposób. Stąd powstało wspaniałe pokrewieństwo z poszczególnymi obiektami Natury i serdeczna zgoda, harmonia z całością, tak że każda zmiana, czy to miejsca i regionu, czy pór dnia i roku, czy cokolwiek innego mogło się zdarzyć, wpływała na mnie w najgłębszy sposób.” A później przychodzi do niego „piękne uczucie, że tylko ludzkość razem jest prawdziwym człowiekiem, a jednostka może być tylko radosna i szczęśliwa, gdy ma odwagę zagubić się w całości.”

Często twierdzi się, że termin mystycyzm nie mógłby być możliwie zastosowany ani do życia Goethego, ani do jego filozofii, a argumenty przedstawione na poparcie tego to (1) że był zasadniczo obiektywny, realistą, a nie idealistą, (2) że otwarcie trzymał się z dala od mistyków swoich czasów, (3) że tylko zdradzał oznaki tego upadku w drugiej części Fausta, napisanej w większości, gdy pracował pod wpływem niekorzyści starczego upadku.

Jeśli zbadamy kolejno każdy z tych argumentów, okaże się, że głównie wynikają one z tego wiecznie owocnego źródła błędów i nieporozumień – zamieszania w znaczeniu terminów i niezrozumienia idei, które się z nimi wiążą. Być może niewiele terminów cierpiało na większe nadużycia pod tym względem niż mystycyzm, który w umysłach ludzi stał się synonimem niemądrego połączenia ascezy, zjawisk psychicznych i histerii.

W rzeczywistości Goethe był zarówno realistą, jak i mistykiem, ponieważ daleko od tego, by istniał między nimi jakikolwiek antagonizm, mistyk może być nazywany realistą w najwyższym tego słowa znaczeniu, ponieważ przechodzi obok cienia ziemskiej rzeczywistości, tak zwanej, w poszukiwaniu Jednej Transcendentnej Rzeczywistości, która go rzuca. A to było zawsze przedmiotem poszukiwań poety. Podczas gdy inni wciąż sprzeczali się co do terminów realizmu i idealizmu, on, odkrywszy dla siebie, że są one jednym i nierozłącznym, że w każdym aspekcie życia i myśli ideał leży w rzeczywistości, pragnął posunąć swoją wiedzę jeszcze dalej, znaleźć rzeczywistość, która leży poza życiem i myślą.

Prawda jest taka, że studiował zarówno człowieka, jak i Naturę, że skierował całą moc swojego geniuszu na zdobycie wiedzy i doświadczenia; ale prawdą jest także, że nigdy nie traktował tej obiektywności jako ostatecznej, ale tylko jako edukacyjnej. Był to środek, a nie cel.

Chcesz znać całość? To zbadaj części. Bo wszystko,
Co kształtuje wielkie, odzwierciedla się w małym.*

Więc również z doświadczeniem. Szukał go gorliwie w każdej fazie życia, ale czy nie powiedział również: „Doświadczenie to tylko połowa doświadczenia?” Czy nie dostrzegł wyraźnie, że jego wartość leży nie w sobie, nie nawet w jego korelacji, ale w wyniku tej korelacji. „Życie to nie światło, ale załamany kolor”, śpiewał w jednym z wielu swoich szczęśliwych chwil inspiracji, i tym samym podał nam klucz do bardzo trafnego porównania związanego z kierunkiem jego własnego geniuszu. Bo on, jakby, badał każdy kolor z kolei, ciesząc się jego indywidualnym pięknem i symboliką, ale nigdy nie tracąc z oczu ostatecznego celu, czyli połączenia ich wszystkich razem w czyste białe światło, z którego się wywodziły. Lub, przekładając to na duchowe pojęcia, znalazł w mistycyzmie klucz do zharmonizowania wszystkich dysonansów życia.

Mistyk, trzeba pamiętać, choć ma według Proklusa tylko jeden dogmat: „Dusza może postrzegać” i tylko jeden cel: „Zjednoczenie z Boskim”, ma jednak dwie alternatywne metody osiągnięcia swojego celu: (1) obiektywną, poprzez studiowanie Boga w Jego przejawach, zgodnie z zasadą, że Człowiek jako Mikrokosmos odzwierciedla Boga jako Makrokosmos, lub jak wyrażają to mistycy wschodni: „Jak na górze, tak na dole”, oraz (2) introspekcyjną, poprzez zagłębienie się w swoją własną świadomość wewnętrzną; czyli wierzenie, że jak Hugo, mistyk z XIII wieku, zwięźle to wyraził: „Droga do wzniesienia się do Boga prowadzi przez zstąpienie w siebie”.

Tak więc można powiedzieć, że Goethe był mistykiem podwójnie, ponieważ w młodości stosował pierwszą metodę, a w dorosłości drugą, podczas gdy na starość nauczył się, że najprawdziwszy mistycyzm jest osiągany przez połączenie obu. Chwyt Fausta na obiektywne rzeczywistości nie miał małego udziału w doprowadzeniu go do punktu, w którym był w stanie chwycić te wyższe duchowe rzeczywistości, w których znalazł szczęście, próżno szukane gdzie indziej.

Możemy tu na chwilę przytoczyć jego eksperymenty z drugą, introspekcyjną metodą, które miały swoje źródło w jego pamiętnej podróży w góry Harz, gdzie, rozmawiając z Naturą w jednym z jej najwspanialszych nastrojów, poeta zbliżył się do niej bardzo, pozwalając jej ujawnić jego prawdziwe ja, z tym skutkiem, że sam na szczycie Brocken, zrobił swój pierwszy świadomy krok na ścieżce mistycznej i nauczył się tej samotności duszy, która nieuchronnie ją towarzyszy. „Samotny będzie ten człowiek”, pisze do ukochanej, „który otwiera swoją duszę nikomu innemu jak tylko najpierw i najgłębiej uczuciom prawdy”. Ale nie mógł ich wyrazić; Bóg wewnętrzny rzeczywiście wyszedł do Boga zewnętrznego, przejściowe doświadczenie mistycznego komunia zostało mu udzielone, i przyniosło w swoim śladzie świętą ekstazę, dla której jeszcze nie miał słów. „Nie jestem w stanie powiedzieć ustami, co przeżyłem”, dodaje; „jak mam to dokonać tą ostrożną rzeczą? Droga przyjaciółko, Bóg obchodzi się ze mną jak ze swoimi świętymi w dawnych czasach, i nie wiem, skąd to do mnie przychodzi… Cel mojego pragnienia został osiągnięty; wisiał na wielu niciach, a wiele nici wisiało z niego. Wiesz, jak symboliczne jest moje życie”.

Właśnie teraz symbolizowało tę wewnętrzną obojętność, to dziwne poczucie oderwania, które przychodzi tym, których oczy dojrzały tego świata rzeczywistości, kryjącego się za tym światem cieni. Dlatego, gdy obowiązek woła go z powrotem do życia dworów, śpiewa z głęboko zakorzenioną radością, która nie zna cienia żalu, „Szczęśliwy jest ten, który odgradza się od świata – bez nienawiści”, i notuje w swoim dzienniku, „Pokój i przeczucie mądrości” – „Trwałe zupełne oderwanie od ludzi.” – „Żyję z ludźmi tego świata, ale ledwie czuję ich ślad, bo moje życie wewnętrzne niezmiennie podąża swoją drogą”. Jednak nie oznaczało to egoistycznego pochłonięcia, ponieważ w wyniku tego jego życie zewnętrzne nabrało bogatszego tonu, głębszej czułości, szerszej miłości, bardziej obejmującego współczucia niż kiedykolwiek wcześniej.

Bielschowsky jest zdania, że podróż do Włoch, dziewięć lat później, pozwoliła Goethe’owi pozbyć się mistycyzmu zrodzonego z Harzreise, i stale rozwijać się w tym okresie, że uwolniła go od „tych eterycznych, duchowych i ponadzmysłowych ścieżek”, na które wtedy wkroczył, i nauczyła go zrezygnować z „delikatnej bladości jego duchowości weimarskiej na rzecz jarzącego się, pełnego kolorów realizmu jego młodości”. Ale czy tak rzeczywiście było? Czy raczej nie nauczył się tam łączyć oba, poprzez wzniesienie się do wyższego pojęcia realizmu niż to z młodości, pojęcia, które, zamiast oddalać go od mistycyzmu, pogrążyło go jeszcze głębiej w nim?

W ten sposób, choć laska, z którą wspinał się po krętej ścieżce Wzniosłego Wzniesienia, była zawsze ta sama – Wyrzeczenie, to jednak w młodości, gdy wykrzyknął: „Jak człowiek może poznać samego siebie? Nigdy przez refleksję, tylko przez działanie”, myślał, że ścieżka prowadzi przez obiektywną aktywność; w dorosłości, gdy napisał: „Szukaj w sobie, a znajdziesz wszystko”, wydawało mu się, że leży ona przez subiektywną sferę intuicji; w średnim wieku wahał się między dwoma, niepewny, czy… po pierwsze, to prawda, że zachowywał się z dystansem wobec mistyków swoich czasów; podobnie robił Schiller, wyznawany idealista, i obaj zostali odpowiednio nazwani „materialistami” przez tych błądzących ludzi, sami zanurzeni po czubki palców w materializmie, szukających duchowości poprzez pokutne koszule i brud, odrażające jedzenie i nieestetyczne ubranie. Jednakże w tym samym czasie, gdy te oskarżenia były na niego rzucone, poeta, w księdze VI „Wilhelma Meistra” (Wyznania Świętej Panny), przedstawiał z intymną wiedzą zrodzoną jedynie z empatycznego wglądu, naturę, która, choć przeznaczona do błyszczenia niczym klejnot w tym świecie nierealności, odwróciła się od niego, wiedząc, że prawdziwe szczęście leży tylko w królestwie ducha. Gdyby tylko to zrozumieli, było to równocześnie apoteozą ich celów i najdelikatniejszym z upomnień ich metod. Bo choć Goethe traktował Świętą Pannę z troską, był zbyt mądry, by nie rozpoznać, że „prawa duchowego piękna muszą wynikać z właściwych proporcji” tak samo nieuchronnie, jak te fizycznego piękna, i że mistycyzm jego bohaterki był jednostronny i niezrównoważony, zbyt zaabsorbowany ceremoniami i introspekcją, by zwrócić należytą uwagę na działanie i rozwój.

Przy takiej przenikliwości, jak mało prawdopodobne było, że mógłby być przyciągnięty do mistycyzmu, który był jedynie karykaturą nawet tego niekompletnego, który był, właściwie mówiąc, jedynie synonimem ekstrawaganckiego i bezsensownego ascetyzmu. Chociaż będzie się utrzymywało, że większość mistyków była i zawsze jest ascetami, nie zmienia to faktu, że zawsze uznawali najwięksi ze wszystkich mistyków, zarówno wschodni, jak i zachodni, że w samym ascetyzmie nie leży ani wartość, ani zbawienie.

Z drugiej strony, całe życie Goethego było przykładem wyższego ascetyzmu charakterystycznego dla prawdziwego mistyka, wyrzeczenia, które podejmuje się, nie z emocjonalnego punktu widzenia, dlatego że jest bolesne, a bolesne musi koniecznie być dobre, ale z punktu widzenia rozumu, ponieważ, czy to bolesne, czy nie, prowadzi do pożądanych rezultatów. Według jego filozofii rzeczy tego świata były doskonałe, o ile sięgały, ale gdy człowiek nauczył się, że nie mogą dać mu ostatecznej satysfakcji, to zrzeczenie się ich raz na zawsze było oczywiście najmądrzejszym postępowaniem do naśladowania. Wszystko „wzywa nas do wyrzeczenia … Zastępujemy jedną pasję inną … tylko po to, by na końcu wykrzyknąć, że wszystko jest próżnością. Ale są nieliczni, którzy, przewidując te nieznośne uczucia, aby uniknąć częściowej rezygnacji, rezygnują raz na zawsze. Takie osoby … starają się zdobywać idee, które są niezniszczalne i które są tylko potwierdzane przez kontemplację tego, co przemijające”. On sam był jednym z nielicznych. „Chciałbym”, pisze z Włoch do Frau von Stein, „zajmować się wyłącznie związkami, które są trwałe, i w ten sposób, według Spinozy, zdobyć wieczność dla mojego ducha”.

GOETHE AS A YOUNG MAN. (From portrait by C. Lager.)

Następnie, jeśli chodzi o rzekome powiązanie między mistycyzmem, histerią i zjawiskami psychicznymi, te ostatnie nie mają z nim istotnego związku, są co najwyżej drugorzędną kwestią, chociaż z drugiej strony możliwe jest, że mistyk może posiadać zdolności psychiczne z prostej przyczyny, że wpływ duchowego rozwoju prawdopodobnie oddziałuje na zmysły cielesne i podnosi je o ton w skali rozwoju, tak że oczy mogą widzieć, a uszy słyszeć to, co dla zwykłego wzroku i słuchu jest niewidoczne i niesłyszalne. Nie wolno jednak zapominać, że istnieje psychizm wynikający zarówno z przyczyn materialnych, jak i duchowych, a psychiczny, zwłaszcza tego pierwszego rodzaju, może być bardzo prawdopodobnie chorobliwą histeryczką. Tak samo może być makler giełdowy, ale chorobliwość i histeria nie są istotnymi elementami ani maklerstwa giełdowego, ani psychizmu, a przez to pośrednio mistycyzmu.

W tym kontekście ciekawe może być zauważenie, że Goethe pochodził z rodziny, która niewątpliwie posiadała tę cechę psychiczną, ponieważ jego dziadek często miewał prorocze sny, które z powodu ich dziwnego spełnienia były traktowane bardzo poważnie, nie tylko przez jego najbliższe otoczenie, ale także przez jego współmieszkańców. W życiu samego poety także znajdujemy ciekawy przypadek jasnowidzenia. Po pożegnaniu się z Friederike i odjechaniu z Sesenheim po raz ostatni, nagle stanął na drodze przed swoim własnym „sobowtórem”, jadącym w stronę miejsca, które właśnie opuścił, i noszącym ubranie, którego wtedy nie posiadał. Osiem lat później, zdobywszy odwagę, by znów odwiedzić tę utraconą miłość, był zdumiony, nagle przypominając sobie ten incydent, że był ubrany w identyczną szarą kamizelkę itp. swojego widzenia.

Opowiada o tym zdarzeniu zupełnie spokojnie i bez komentarza, tak jak mówi nie raz o gwiazdach przy jego narodzinach, przepowiadających jego sławę, ponieważ jego perspektywa była zbyt uniwersalna, a on był zbyt zdominowany przez ideę wzajemnego powiązania wszystkich rzeczy, aby podważać nawet roszczenia astrologii, a jeśli chodzi o zjawiska psychiczne, jest wystarczająco dużo dowodów, które można zebrać z jego pism, że zdawał sobie sprawę z istnienia zarówno w ciele ludzkim, jak i w umyśle ludzkim zarodka wielu dotąd nierozwiniętych mocy. „W człowieku”, mówi kiedyś, „jest bardzo wiele zdolności intelektualnych, których w tym życiu nie jest w stanie rozwinąć, i które dlatego wskazują na lepszą przyszłość i bardziej harmonijne istnienie. . . . Ja sam sądzę, że człowiek czuje się także świadomy cech cielesnych, których natury i rozprzestrzenienia nie może mieć nadziei w tym życiu.” A gdzie indziej, mówiąc o wielu tajemnicach, które nas otaczają, nawet w codziennym życiu, dodaje: „Tyle jest pewne – że w szczególnych przypadkach możemy wystawić macki naszej duszy poza jej cielesne granice, i że jest jej dana przeczucie, ba, rzeczywisty wgląd w najbliższą przyszłość.” Następnie mówi o telepatii i swoim doświadczeniu w tym kierunku, kończąc uwagą: „Wszyscy mamy w sobie coś sił elektrycznych i magnetycznych, i wytwarzamy siłę przyciągającą lub odpychającą w zależności od tego, czy stykamy się z czymś podobnym czy odmiennym.” Być może jest to logiczna konsekwencja tego pomysłu, że przypisuje atmosferę, czy „aurę”, jak to dziś nazywamy, nie tylko samemu człowiekowi, ale każdemu istnieniu odczuwającemu.

GOETHE IN OLD AGE. (Alter portrait by St.tier. )

Po trzecie, ponieważ pisanie drugiej części „Fausta” rozłożyło się na okres trzydziestu lat, trudno byłoby, aby cierpiał na starcze rozkładanie się przez tak długi czas; a potem znowu, chociaż obie części dramatu można by powiedzieć, że uosabiają cały jego duchowy rozwój, to jednak nie tylko w nich znajdujemy dowody mistycyzmu. Goethe był w rzeczywistości mistykiem z serca od młodości, długo zanim Harzreise uświadomiło mu to, i to właśnie zapewne skłoniło go do podążania, choć instynktownie i nieświadomie, ścieżką którą mistyk, który wie, kim jest, podąża świadomie i celowo.

Spinoza, gdy powiedział: „Egoizm, w najwyższym sensie, dąży do dobra świata”, wyraził motywację, która leży u podstaw wysiłków i osiągnięć każdego mistyka, jakiego świat kiedykolwiek widział; wyraził także motywację, która doprowadziła do realizacji wszystkich wspaniałych osiągnięć jego poety-ucznia. Bo prawdziwym mistykiem nie jest ten, który kocha i dąży do własnego zbawienia, ale ten, który kocha i dąży do zbawienia całej ludzkości. I niewielu ludzi kiedykolwiek kochało bardziej bezinteresownie i dążyło bardziej wytrwale i nieustannie do dobra innych niż Wolfgang von Goethe, poeta, filozof i mistyk. Być może dlatego, że jego religia była religią czynów, że kochał pogańską radość życia i unikał chorobliwości ascetyzmu, dla przypadkowego obserwatora wydaje się, że ma niewielkie prawo do tego ostatniego tytułu. „Gedenke zu leben”, zawołał w odpowiedzi na ascetyczne „Memento mori”; uważał bowiem, że życie ma sens, który mamy obowiązek odszyfrować, że jeśli znajdujemy się w racjonalnym Kosmosie z darem życia, to naszym oczywistym obowiązkiem jest nauczyć się sztuki życia, a nie umierania. A tego, co głosił, nauczał się sam, kosztem nieskończonego trudu i namiętnego bólu, wierząc, że rozwijając się do najwyższego stopnia swoich możliwości, chwali Boga w sposób najskuteczniejszy, jaki mu możliwy. Ale nigdy nie pomylił tego rozwoju, którego zawsze starał się promować poprzez właściwe działanie, za cel sam w sobie, zawsze postrzegał go jako kamień węgielny, środek pomocy innym.

Goethe’s Garden House. (By permission of Mr. T. Fisher Unwin.)

Uzasadnienie takiego podejścia tkwi w fakcie, że całkiem jasne jest, że możemy działać tylko bezpośrednio na siebie, że nasz wpływ na innych musi być koniecznie pośredni i poprzez medium naszej własnej osobowości. A im lepsze narzędzie ma człowiek, tym doskonalsza jego praca, dlatego im bardziej człowiek podnosi swoją własną naturę, tym bardziej może podnieść innych. Ten, kto chce pomagać innym, musi najpierw pomóc sobie; ten, kto chce przyciągnąć innych do czystości serca, musi najpierw sam być czysty w sercu. To jest wyraźnie mistyczne; jest to doktryna, która leży u podstaw wszystkich praktyk mistycyzmu. „Im bardziej możemy się podnieść w skali bytu, tym bardziej nasze pomysły na Boga i świat będą odpowiadały rzeczywistości. . . . Ten widok rzeczywistości, jako perspektywa, która otwiera się stopniowo przed oczami wspinacza na świętą górę, jest bardzo bliska sercu mistycyzmu. Oparcie go na wierze, że ideał nie tylko powinien być, ale jest… rzeczywisty.”

Tak pisze współczesny duchowny, niewzruszony student mistycyzmu; ale gdyby Goethe sam napisał ten fragment, nie mógłby bardziej dokładnie odzwierciedlić jego wierzeń i dążeń. Przebił się przez zgiełk słów wokół niego, by dotrzeć do prawdy o istotnej jedności rzeczywistego i idealnego, i długo potem, wieczorem swojego życia, słyszymy go mówiącego do Eckermanna, gdy siedzi w swoim gabinecie przy „cichej światłości świecy”: „Zawsze była to moja jedyna dążność, zdobywać więcej wglądu i czynić siebie lepszym, zwiększać wartość mojej osobowości, a następnie wyrażać tylko to, co uznałem za dobre i prawdziwe.”

Metoda, przez którą mistyk „podnosi się w skali bytu” jest zawsze taka sama na całym świecie, droga, którą osiąga swój cel, jest niezmienna, o tyle, że zawsze prowadzi przez skaliste pustkowie samopanowania, co było podróżą, na którą poeta wyruszył. „Chcę być panem samego siebie” – oświadczył w studenckich latach swojej wczesnej młodości i natychmiast przystąpił do triumfu woli nad swoim ciałem, zaczynając charakterystycznie na płaszczyźnie fizycznej, a następnie, jak mu w zwyczaju, przenosząc doświadczenie na wyższe płaszczyzny, rozciągając kontrolę na płaszczyznę umysłową, by mógł także panować nad tym narzędziem zwanym umysłem, którym posługuje się jaźń. Który inny poeta, zastanawiamy się, odważyłby się stawić czoło temu dziewięcioletniemu surowemu rygorowi, na który dobrowolnie się poddał na dworze Weimaru? Który inny poeta okazałby się na tyle silny, żeby nieustannie pozostawać głuchy na wezwanie, do którego pragnął odpowiedzieć, skazując się zamiast tego na monotonną rutynę obowiązków urzędniczych, na nadzór nad budową kanałów, inżynierią dróg, budowę kopalni, opanowywanie polityki i organizację uroczystości dworskich? A jaki inny zapis mamy o poecie, który, przenosząc tę zasadę jeszcze dalej, nakazuje nawet swoim emocjom poddać się woli?

Goethe’s House at Weimar

Mistycyzm nie jest wąską mechaniczną formułą niezdolną ani do zmiany, ani do ekspansji, i produkującą tylko określony efekt, jak świadczy o tym wiele różnych typów znajdujących się pod jego cieniem. Jest tylko jeden cel, choć wiele dróg; tylko jedno centrum koła, choć wiele promieni. Budda, Chrystus, Eckhart, Novalis, Emerson, Goethe, wszyscy byli mistykami, ale żadni dwaj z nich nie mogą być dokładnie ze sobą zestawieni. Narodowość Emersona uczyniła go apostołem praktycznego mistycyzmu, tak jak nieodłącznie Novalis, urodzony w narodzie poddanym subiektywnemu idealizmowi, był przeznaczony, żeby zadowolony spędzić wszystkie swoje dni we mglach metafizycznego mistycyzmu. Człowiek Bólu nigdy nie mógł być inny niż humanitarny czy społeczny mistyk, a ani Goethe, ani Budda nie mogli odstąpić od ścieżki intelektualnego mistycyzmu.

Może być interesujące porównanie dwóch ostatnich, częściowo dlatego, że są reprezentantami dwóch przeciwnych typów intelektualnego mistyka, jednego uosobienia kontemplacyjnej bierności Wschodu, drugiego napiętej aktywności Zachodu, częściowo dlatego, że charakterystyczne dla Goethego było łączenie wielu cech mistycyzmu orientalnego i okcydentalnego, i częściowo dlatego, że doszedł do swoich wniosków przez proces diametralnie przeciwny temu Buddy. Chociaż często dochodzili do tego samego punktu spotkania, zawsze podążali z przeciwnych biegunów, jeden od uniwersalnego do szczególnego, drugi od szczególnego do uniwersalnego. To właśnie ilustruje jedną z istotnych różnic między Wschodem a Zachodem. To właśnie dlatego, że Budda zstąpił z wyższego na niższe, z Makrokosmosu do Mikrokosmosu, a Chrystus (który pomimo wschodniego pochodzenia stał się symbolem zachodniej myśli religijnej) zrobił dokładnie odwrotnie, ten ostatni jest nam bliższy niż pierwszy. Jego ludzkość nas porusza; trzyma nas za to, kim jesteśmy, drugi za to, kim powinniśmy być. Bez względu na wewnętrzny ideał Chrystusa, pewne jest, że przedstawił ludzkości mniej odległy cel, do którego można dążyć, niż zrobił to Budda.

I tę różnicę odnajdujemy na każdym kroku między poetą-filozofem a filozofem-kapłanem. Ich intelektualne stanowisko dawało im wspólną unię religii i filozofii, tak powszechną na Wschodzie, tak rzadką na Zachodzie, a u podstaw wysiłków obu leżał ten sam ton dominujący – miłość do ludzkości.

Ale jak różnie kochali! Budda kochał człowieka, podczas gdy Goethe kochał ludzi. Pierwszy, ponieważ kochał i współczuł całej ludzkości, zaczął kochać każdego jednostkowego członka; drugi, ponieważ kochał i sympatyzował z każdą jednostką, z którą nawiązał kontakt, zaczął kochać całą ludzkość.

Goethe znowu najpierw ujrzał Boga w Naturze, a więc wzniósł się przez Panteizm do wyższego pojęcia Boga Transcendentnego, ponad i poza Bogiem Immanentnym, podczas gdy Budda ujrzał Boga w Naturze tylko dlatego, że najpierw pojął Go poza Naturą.

Zarówno Buddzie, jak i Goethe’emu istnienie Najwyższego Bytu było aksjomatem nie wymagającym dowodzenia. „Ogólna, naturalna religia nie wymaga wiary,” mówi ten ostatni; ale podczas gdy ten pierwszy uważa nieśmiertelność duszy za konieczną konsekwencję, Goethe, choć to akceptując, wzmacnia swoją pozycję z drugiej strony. „Moja wiara w nieśmiertelność duszy,” wyjaśnia, „wynika z idei aktywności; gdy bowiem wytrwale dążę do końca w ciągłej aktywności, mam pewnego rodzaju gwarancję od Natury, że gdy obecna forma mojego istnienia okaże się niewystarczająca do pobudzenia mojego ducha, dostarczy inną, bardziej odpowiednią formę.”

Stąd stopniowo przechodzi do przynajmniej rozważania teorii reinkarnacji, zaczynając od niej w młodości, wracając do niej w dojrzałym wieku, i w końcu odważnie wyrażając ją w liryku do pani von Stein, kobiety, która przez dwanaście lat była duszą jego duszy, która trzymała go jak żadna inna kobieta, czy mężczyzna, nawet Schiller, nigdy go nie trzymała.

 Jak los nas związał w tak harmonijnym życiu?
Ty, niestety, byłaś w jakimś innym życiu,
Albo moją siostrą, albo moją żoną.*

To mogło wpłynąć lub nie na jego pogląd na śmierć, umożliwiając mu traktowanie jej nie jako czegoś, czego należy się obawiać, nie jako końca, ale jako zwykłego incydentu w życiu. „Podnosi się zasłonę; przechodzi się na drugą stronę. To wszystko.” Lub, jak wyraża to gdzie indziej:

Aż ci się ta prawda wyjaśni,
Śmierć oznacza wyższe narodziny.
Jesteś tu tylko obcym na tej mrocznej ziemi.

To ta sama idea ewolucji, która przyciąga go do wielu zasad wschodniej mistyki, więc gdy znajdujemy go zanotowanego w jego dzienniku: „Wszystko, co jest, należy koniecznie do istoty Boga, ponieważ Bóg jest jedyną rzeczą, która istnieje”, jesteśmy przygotowani na późniejsze stwierdzenie: „Wszystkie religie muszą … w końcu do tego dojść, czyniąc stworzenia brutalne w pewnym stopniu uczestnikami duchowych łask”, i ledwo nas zaskakuje, że balansuje na krawędzi tej vedantyckiej doktryny, która obecnie niepokoi świat naukowy, co do tożsamości materii i ducha, „obie mogą domagać się równych praw, a zatem razem być uważane za reprezentantów Boga”.

Ponownie, na drabinie ewolucji jest tylko krok od człowieka do nadczłowieka, od człowieka do tych

Potężniejszych Istot
Które przewidujemy,*

które muszą zajmować szczeble między Ludzkością a Boskością, a zatem w liście do jego bratniej duszy, napisanym, gdy na niego spadła obojętność mistyka, mówi jej: „Każdy wykrzykuje o mojej samotności, która jest zagadką, ponieważ nikt nie wie, z jakimi wspaniałymi, Niewidzialnymi Istotami utrzymuję kontakt.”

I w wielu innych punktach, takich jak miejsce grzechu w kosmicznym planie, ezoteryczne znaczenie pokuty, doktryna zbawienia przez wzrost, Goethe był w doskonałej zgodzie z naukami wschodniej mistyki.

Wreszcie, Faust, ta korona całego dorobku poety, stoi ponad wszystkim innym jako apoteoza doktryny wyrzeczenia, tak niestrudzenie, prawie można by powiedzieć, tak bezlitośnie głoszonej przez Buddę dwadzieścia pięć wieków wcześniej.

W części I znajdujemy uczoną-ascetyczną postać, która mimo jasności intelektualnej wizji, duchowo błąka się w całkowitych ciemnościach. Musi jeszcze nauczyć się, że wiedza nie jest prawdą, ale jedynie symbolem prawdy, że wiedza jest mózgu, a mądrość ducha, że „Mądrość jest prawdą, a prawda jest Bogiem.”

Dąży do absolutnego, nieskończonego, i jest pędzony odkryciem, że dla tego, co skończone, jest to nieosiągalne, tak jak by to osiągnął, to znaczy do rozpaczy zupełnego, niezłagodzonego pesymizmu. „Nie ma smutniejszego widoku,” komentuje poeta z żalem, „niż bezpośrednie dążenie do tego, co bezwarunkowe, w tym uwarunkowanym świecie”, i od razu głosi wyrzeczenie się na płaszczyźnie duchowej, jak wcześniej, w Wilhelmie Meisterze, głosił to na płaszczyźnie moralnej.

Wyrzekaj się! Wyrzekaj się! to wciąż słowo!
To jest wiekuista pieśń
W każdym uchu, która nieustannie dzwoni,
I która, niestety! przez całe nasze życie
Chrapliwie śpiewa każda przemijająca chwila, +

 

Potężniejsze Istoty, Których oczekujemy,*

Wyższe Istoty, Które przewidujemy!

 

Powinieneś zrezygnować! Powinieneś zrezygnować!
To jest wieczna pieśń
Która każdemu brzmi w uszach,
Którą, przez całe nasze życie!
Nam śpiewa chrapliwie każda godzina.

 

A Faust zgodnie rezygnuje, gorzko, buntowniczo, niechętnie, nie dlatego, że chce, ale dlatego, że musi.

 

Ale to nie wystarczy, żeby po prostu zrezygnować, ponieważ jest to tylko litera prawa.

 

Nikt nie osiągnie
Doskonałości przez same wyrzeczenia.*

Ani wyrzeczenia ascety, które mają podstawę w smutku, ani uczonych, które wyrastają z rozpaczy, nie mogą wystarczyć, ale tylko to mistyka, które ma swoje korzenie w radości; tylko wyrzeczenie się, które nie rozpoznaje siebie jako takie, radosne, spontaniczne wlewanie części w całość, ponieważ tylko w ten sposób możemy wejść w kontakt z Wszystkim-Dawcą, możemy znać Boga, stając się jak Bóg, dzieląc się jednym z Jego atrybutów.

Dlatego właśnie, wtedy, i tylko wtedy, Faust może wykrzyknąć do ulotnej chwili:

Ah, zatrzymaj się jeszcze! Jesteś tak piękna!

i tak, przegrywając swój zakład, wygrać go.

Szukał, aby zaczerpnąć nieskończoność w obrębie tego, co skończone; później nauczył się, że skończone musi wyjść do nieskończoności, że tylko przez zlanie się mniejszego z większym może nasza realizacja być nasza, że tak długo, jak trzymamy barierę ja między sobą a wszystkimi innymi ja, tak długo będzie nam odmawiano posiadania tej mistycznej boskiej unii, w której jedynie prawdziwe szczęście leży, od naszych wyciągniętych rąk.

Możemy się o to modlić z każdym włóknem naszych serc i dusz, możemy zaoferować Bogu w zamian za to wszystkie nasze łzy i nasze wyrzeczenia, wszystkie nasze dążenia i nasze aspiracje; możemy go kusić, jeśli chcemy, agoniią życia, czy ofiarą geniuszu. Ale On nie zwróci uwagi. Ponieważ nie może. To jest Prawo. Dopiero gdy z Faustem złożymy u Jego stóp Ja, On pochyli się i podniesie nas do naszego celu – schronienia Jedynego Wiecznego Ja.

„Jedynie Prawo może nam dać wolność.” +

* Bhagavad Gita.
* Bielschowsky’s Life of Goethe, standardowe niemieckie dzieło na temat życia poety, jest teraz dostępne w angielskim tłumaczeniu, od Putnam’s Sons, z Londynu i Nowego Jorku. 3 tomy, 15 funtów netto za tom. Ostatni tom jest w druku.

źródło: GOETHE AND MYSTICISM by Nora Alexander, The Occult Review, London april 1908

]]> Yoga i tajemna wiedza oddechu https://tarot-marsylski.pl/yoga-i-tajemna-wiedza-oddechu/ Sat, 26 Mar 2022 19:44:25 +0000 https://tarot-marsylski.pl/?p=6715 Czytaj dalej ]]> Bardzo mało ludzi umie dobrze oddychać. Czyżby oddychanie miało być sztuką? Czy można o tej zdolności mówić jako o sztuce, skoro jest wszystkim ludziom wrodzoną?

A jednak bardzo niewielu z nich wie, jaką wagę ma głębokie zaczerpnięcie oddechu. Życie zaczyna się oddechem, życie i oddech, to jedno, a bez oddychania nie można pomyśleć sobie życia. Chcąc zdobyć siły zdrowotne, nie można obejść się bez głębokiego zaczerpywania oddechu. Na zdrowie fizyczne i duchowe, na życie uczuć i myśli można wpływać zapomocą oddechu i znacznie je polepszyć. Ażeby żyć intensywnie, musi się intensywnie  oddychać. W oddechu zawiera się zdolność duszy do utrzymania się w ciele przez czas długi, o ile nauczy się panować nad oddechem. Panowanie nad myślą i panowanie nad oddechem muszą zgodnie współdziałać. Zwracając uwagę na wdychanie i wydychanie i zatrzymując oddech, ułatwia się kontrolę myśli. Podczas intensywnego myślenia, albo w chwili  duchowego napięcia, zatrzymuje się oddech.

Należy tu zauważyć, że między oddychaniem a czynnością serca zachodzi istotna różnica i to o tyle, że czynność serca usuwa się zwykle z pod działania woli, oddychanie zaś podlega do pewnego stopnia wpływowi woli. W opisach podróży, w gazetach i t. p., czyta się często opowiadania o przebudzonych z letargu, o indyjskich fakirach, yogach i innych ludziach, u których zgasło było zupełnie działanie serca i oddechu, a którzy mimoto zbudzili się potem do życia.

W historyi Świętych, Męczenników i mistyków znajdujemy podobne przykłady, zarówno jak w hypnozie, w transach medyów i innych. Wedle powszechnego mniemania mają fakirzy i yodzy być prawdziwym i mistrzam i w opanowaniu oddechu. Wiadomo, że fakirzy pozwalali zakopywać się w trumnach na całe miesiące, a potem wracali do życia z tego stanu śmierci pozornej. Przez ten cały czas nie przyjmowali pokarmów, co oczywiście rozumie się samo przez się, gdyż trumna była zam knięta i opieczętowana.

Stwierdzono też zarazem, że ci ludzie nie ponieśli przytem na ciele najmniejszej szkody. O yogach pow iadają, że podczas tego stanu letargu dusza ich znajduje się w stanie wysokiej jasności i szczęśliwości. W szystkie takie zjawiska dowodzą, że jest jakaś świadomość, mogąca istnieć niezależnie od powłoki cielesnej i życia zewnętrznego, istniejąca nawet wówczas, kiedy ciało już żyć przestanie. Zjawiskami, występującemi podczas takiego postępowania, zajmowali się już nieraz uczeni, a wielu fakirów pokazywało te doświadczenia, ażeby uczonych i niedowiarków przekonać o bycie, mogącym trwać niezależnie od śmiertelnego ciała.

Działanie serca i oddychanie uważa się za niezbędne dla wszelkiego ludzkiego i zwierzęcego życia. Jest kilka zwierząt, o których się wie, że potrafią żyć miesiącami bez pożywienia, powietrza i wody. Yogi może jak wąż żyć przez długi czas bez powietrza, bez wody i pożywienia, zmniejszając oddychanie zapomocą ćwiczeń z Kaja – i Hatsa -Yogi. Żółw posiada także zdolność powstrzymywania się od korzystania z atmosfery. Żółw znany jest także z powodu wielkiej wstrzemięźliwości, spokojnych objawów życia i bardzo długiego życia. Śpi on przez pięć miesięcy w roku, a podczas tego długiego zimowego spoczynku nie oddycha i nie je zupełnie.

Yodzy indyjscy mają rozmaite metody do opanowania czynności oddechowych, a metody te są równocześnie środkami opanowania myśli. Dzielą się one na pięć stopni, które nazywają się, jak następuje:

  1. Pranayama,
  2. Pratyahara,
  3. Dharama,
  4. Dhyana,
  5. Samadhi, „Samadhi“ albo „Satehitananda“, czyli szczęśliwość poznania bytu.

Sat znaczy być, t.zn. bez względu na wszystkie trzy czasy, przeszłość, teraźniejszość i przyszłość; chit znaczy świadomość, czysty rozum; ananda zaś oznacza radość. Samadhi jest najwyższym stanem jasności i szczęścia, do jakiego dojść może yogi. Yodzy różnią się od fakirów czystością sposobu myślenia, a często także powierzchownością. Fakirzy i inne sekty na Wschodzie wykonują często czynności okultystyczne, któremi wprawiają ludzi w zdumienie, a które jednak nie mają wyższego celu.

Chrześcijańscy „święci słupnicy“ mają wiele podobieństwa do braminów oddechowych. Japa jest u nich jedną z zasadniczych ceremonii. Modlą się oni także na perłach różańca, wymawiają pewne słowa i powtarzają je często, jak n. p. Kumbhaka. Słowo to służy im do przedłużenia odstępu miedzy wetchnięciem a wypuszczeniem oddechu.

Słowa Om używa się na oznaczenie najwyższej istoty. Opowiadają o braminie Punuchananda Bramahari z Benares, który ćwiczył się w yodze, że spał na łożu z żelaznymi kolcami i odmawiał przytem modlitwy różańca z pereł. Ekstaza  świętych jest podobna do yogi, jest prawie tem samem. Wiadomo, że męczennicy, n. p. Hieronim i Huss, śpiewali do ostatniego tchnienia  pieśni dziękczynne i radosne, albo okazywali w inny sposób, że wznieśli się ponad wszystko, co działo się z ich ciałem. W szyscy oni wykonywali yogę, choć nie uświadamiali tego sobie. O Cardanusie powiadają, że posiadał zdolność  wprawiania się samowolnie w ekstazę. On sam mówi o tem: „Ilekroć zechcę, tracę zmysły i przechodzę w ekstazę. Opowiem, w jaki sposób dokonywam tego i co przytem odczuwam. Kiedy w padam w ten stan, czuję – albo lepiej powiedziawszy – wywołuję w sercu pewne rozłączenie, jak gdyby dusza wyjść miała, a całe ciało doznaje uczucia, jakgdyby drzwi otwarto. Zaczyna się ono w małym móżdżku i przechodzi na szpik pacierzowy. Wymaga to wielkiej siły i wiem tylko tyle, że wtedy się nie posiadam”. W tym stanie jest ciało nieczułe na cierpienia, a niektórzy słyszą głosy, jakby brzmiały zdaleka. Oddech przytem ustaje. Przed kilku laty bawił w Europie yogi, posiadający władzę powstrzymania ruchów serca, czem wywołał wielkie wrażenie w świecie uczonych. Ilekroć takie doświadczenia i stany przedstawia się publicznie, celem tego jest zawsze zwrócenie uwagi zdolnych do myślenia ludzi na to, że jest wewnętrzne życie duszy, niezależne od organicznych czynności ciała, że jednak obecność duszy niezbędna jest do utrzymania ciała przy życiu.

Fałszywe to mniemanie, że człowiek ma duszę; nie, człowiek jest duszą samą. Dusza tworzy to, co cielesne i panuje nad niem, a cielesność nie może wytworzyć duszy. Żywe siły duszy i zdolności w człowieku nie mogą być nigdy wypływem albo skutkiem jego materyalnej organizacyi. To dusza ożywia ciało, a w swej prawdziwej istocie jest ona nieprzemijającą, boską i nieśmiertelną. Ona posługuje się ciałem materyalnem dla czynnego objawienia się w świecie grubej materyi. Dowodu istnienia duszy pozamateryalnej dostarcza zjawisko sobowtóra. W literaturze okultystycznej znajdują się liczne przykłady, stwierdzające fakt, że jest ciało samoistne i z delikatnej materyi. Aksakow przytacza w dziele swojem: „Animizm i spirytyzm” szereg wypadków, posiadających siłę dowodową, a obok niego czyni to Arnold w swoim „Adepcie” i wielu innych badaczy.

W zjawisku sobowtóra musi oczywiście część życia i świadomości pozostać w kształcie materyalnym, ażeby umożliwić jej dalsze życie. O lunatykach i ludziach, znajdujących się w ekstazie, wiemy, że oddzielili się od pozornie nieżywego ciała wszystkiemi zdolnościami świadomości, uczucia i spostrzegania, że te zdolności zwiedzały oddalone miejsca, a potem wracały z szybkością myśli i przynosiły opisy takich miejsc, odpow iadające rzeczywistości. Ciało jest istotnie tylko narzędziem, przez które działa nasza świadomość duszy, narzędzie to zatem nie może być naszem właściwem „ja“. Jeśli to prawda, to nasze prawdziwe „ja“ jest tam, gdzie jest nasza świadomość i może istnieć, chociaż nawet ciało nie jest już zdolne do życia. Zdolność spostrzegania i działania świadomości duszy sięga w najodleglejsze dale.

Paraceczus wspomina, że, kiedy ciało leży całkiem cicho, można duszę wysłać na zewnątrz. Jeśli spotka się z innemi duszami, to może na nie działać tak, jak ciało na ciało. W ten sposób może jeden człowiek zawiadomić  drugiego o swojej woli i myślach.
Dusza ludzka może przy pogłębionem odosobnionem  myśleniu i chceniu wprawić drugą duszę w drgania zapomocą wahań współbrzmiących. Dusze porozumiewające się zachowują się tak, jak równo nastrojone instrumenta i dlatego to zdarza się, że jakiś obraz myślowy lub wzrokowy, projektowany przez jednego człowieka, może drugi zobaczyć lub odczuć.

W szystko, co człowiek widzi, przedstawia sobie i marzy, znajduje się w przestrzeni i w niej to człowiek spostrzega. To jest ta zwykła przestrzeń, zwana przez Indów Mahakasa czyli „wielka przestrzeń”. Kiedy yogi lub riszi czyta myśli takich i spostrzega rzeczy astralne i mentalne (t. zw. nadzmysłowe), dzieje się to w przestrzeni innego rodzaju, w Chidakasa, w przestrzeni duchowej, pod którą należy rozumieć równinę astralną i mentalną. Czy widowisko rozgrywa się na równinie  astralnej czy mentalnej, to zależy od stopnia rozwoju patrzącego. Kiedy spostrzeżenie stało się bezprzedmiotowem, a dusza żyje w świetle własnem, dzieje się to w Chikadasa czyli w przestrzeni poznania. Jest to wówczas Arupa, bezkształtny świat i spostrzeganie.

W sanskrycie znajduje się na to także określenie Buddhi, duchowa, poznająca dusza, siedziba intuicyi i wszechwiedzy, należącej do świata Arupa.  Według nauk yogów, znajdują się w mleczu kręgosłupa dwa sznury nerwów, Ida i Pingala, oraz kanał, idący przez cały stos pacierzowy. Na dolnym końcu tego próżnego kanału znajduje się organ, zwany przez yogów kwiatem lotosu, Kundalini. Jest to siła mistyczna, której poddał się yogi, owa pierwotna siła, stanowiąca podstawę wszelkiej organicznej i nieorganicznej materyi. Gdy Kundalini wychodzi, stara się ona przejść przez ów kanał i kiedy, wstępując ze stopnia na stopień, rozszerza się duch coraz bardziej, a yogi doznaje rozmaitych wizyi i działania przedziwnej siły. Gdy Kundalini dosięgnie do mózgu, oddziela się yogi zupełnie od ciała i umysłu, dusza jego jest wolna i nie podlega już tym rzeczom, gdyż nauczyła się panować nad niemi. Yogi opanowuje centrum nerwowe regulujące organy oddychania. To centrum działa decydująco na wszystkie sznury nerwowe i leży w klatce piersiowej naprzeciwko kręgosłupa.

Teraz już tłómaczy się łatwo, dlaczego należy ćwiczyć się w oddychaniu i panować nad niem. Przez rytmiczny oddech nabierają wszystkie cząstki ciała tendencyi poruszania się w jednym kierunku. Gdyby n.p. w jakiejś przestrzeni wszystkie cząstki powietrza poruszały się w jednym kierunku, utworzyłaby ta przestrzeń jedną potężną bateryę elektryczną. Gdy wszystkie siły zamienią się w wolę, to przewody nerwowe nabierają pewnego rodzaju elektrycznego ruchu. Naukowo dowiedziono już, że nerwy polaryzują pod wpływem prądów elektrycznych. Subtelne siły myśli i woli przedstawiają daleko wyższy rodzaj elektryczności. Gdy wola objawi się w splotach nerwowych, staje się ona rodzajem elektryczności. Gdy wszystkie ruchy ciała staną się zupełnie rytmiczne, zmienia się ono w olbrzymią bateryę woli. Do tej potężnej woli dąży yogi. W ten sposób znajduje się fizyologiczne wyjaśnienie ćwiczeń oddechowych. Ćwiczenia te mają wprowadzić w ciało czynność rytmiczną i dopomódz do opanowania wszystkich centrów zapomocą centrum oddechowego. Wedle nauki indyjskiej zawiera powietrze, jakoteż i wszystkie inne żywioły, siedm pierwiastków, a podczas oddychania służy każdy z nich do odżywiania odpowiedniego elementu ciała. Powietrze zawiera nietylko cielesne, lecz także i astralne duchowe pierwiastki, a przez odpowiednie oddychanie odżywia i ożywia się ciało astralne i ciało myślowe (mentalne). Gdyby ludzie byli bardziej uduchowieni, byłoby ciało ich także wiotsze, bardziej eteryczne. Nie potrzebowaliby wtedy innego pożywienia prócz atmosferycznego powietrza. Według okultystycznych opisów miało to już nastąpić na kilku planetach o większym postępie. Kto czerpie czyste powietrze pełnym oddechem, w prow adza do ciała siłę życiową i pożywienie.

Są okolice, w których powietrze jest – żeby tak rzec – pożywne i posilne. Wolny, uregulowany oddech przyczynia się znacznie do podniesienia, poczucia wolności, swobodnego myślenia i siły umysłowej. Na rozliczne korzyści głębokiego oddechu, w odniesieniu do zdrowia, w skazano już na innem miejscu. Z oddychaniem cielesnem ma równocześnie odbywać się także oddychanie duchowe. Najlepiej wykonywać ćwiczenia oddechowe w usposobieniu spokojnem. Na życie myśli i uczuć można w płynąć spokojnem, głębokiem oddychaniem, z drugiej zaś strony sprawia spokojne usposobienie to, że i zewnętrzny oddech się uspokaja.

Duch, dusza i ciało łączą się w człowieku w jedną całość i oddziaływują wzajem na siebie. Jeśli z zewnętrznem oddychaniem odbywa się równocześnie duchowe, wówczas ma człowiek władzę wchłaniania w siebie dobrych uczuć i myśli i rozwijania ich, oraz odpychania tych, które przeszkadzają jego rozwojowi. Równe rzeczy przyciągają się nawzajem. Kto nosi w sobie nieczyste żądze i myśli lub przedsiębierze takie ćwiczenia tylko dla zaspokojenia swej uczonej zarozumiałości, ten przyciąga tern do siebie odpowiednie szkodliwe pierwiastki. Przez to wywiera się szkodliwe skutki na organy oddechowe, system nerwowy i t.d., a ciało i dusza popadają w stan dysharmonii. Każda rzecz ma dwie strony, a zatem i ćwiczenia oddechowe.

Z opanowywaniem zewnętrznego oddechu musi iść ręka w rękę uszlachetnianie i opanowywanie życia, uczuć i myśli. Zewnętrzne oddychanie musi się łączyć harmonijnie z duchowem.  Połączenie wewnętrznego oddechu z zewnętrznym nazywa się yoga. Yoga, to  złączenie się napowrót z najwyższą istotą.

Do tego odnosi się wiersz w Bhagavad Gita, który brzmi następująco: „Gdy mędrzec pozwala rzeczom zewnętrznym działać na siebie tylko zewnętrznie, a żyje w swojem świetle wewnętrznem, jeśli jego wewnętrzny i zewnętrzny oddech idą równomiernie, jeśli potem, opanowawszy wszystkie swoje zmysły, oddany Bogu całą swoją wolą i myślą, dąży tylko do duchowej wolności, a porzuci wszelką żądzę, trwogę i gniew, wtedy jest on już wolny. Kto uznaje mnie jako tego, który obejmuje w sobie ofiarę i pokutę, mnie, Pana wszystkich światów i przyjaciela wszystkich istot żyjących, ten wejdzie w pokój“ (Rozdz. V.: Karma sanyara Yoga). F. Riickert mówi: „Człowiek wdycha poznanie, a wydychiwa miłość“. Słowo „Pranayama“ (wyraz sanskrycki) oznacza mnożenie i zastosowanie materyalnej  siły życiowej do wzmożenia życia duchowego. Celem Pranayamy jest budzenie drzemiącej siły Kundalini. Naukę o oddechu uważano po wszystkie czasy za wiedzę świętą, której nie udzielano profanom, nieświętym i szydercom, ażeby uniknąć jej nadużycia. Ciało, razem ze swojemi funkcyami, jest zewnętrznym wyrazem duszy i jej czynności. Nawyknienia myślowe zdobią się, jak wiadomo, i na kształcie zewnętrznym. Jeśli dusza przebudzi się duchowo, może opanować także oddech zewnętrzny. Tak samo, kiedy człowiek zagłębi się w myśl jakąś i chce ją zatrzymać, wstrzymuje także oddech mimo woli.

Są trzy rodzaje oddychania, odpowiednio do trzech prądów biegunowych w ciele, a mianowicie: Ida, przyczem oddech znajduje się po lewej stronie i przechodzi przez lewą dziurkę, Pingala, przyczem oddech znajduje się po prawej stronie i przechodzi przez prawą dziurkę w nosie i Sushumna (środek), przyczem oddech równocześnie przez obie dziurki wchodzi i wychodzi. Te rodzaje oddychania podlegają regularnym zmianom, a rozmaitość ich odpowiada ruchowi Prany (siły życiowej w człowieku i we wszechświecie). W naszych zachodnich krajach wykonywano Kaja yogę pod nazwą mistyki. Indye są ojczyzną yogi. Wielu mistyków prześladowano, wrzucano do więzienia lub palono jako kacerzy i czarownice. W Indyach przeszedł z czasem system yogów w ręce osób, które część ich zniszczyły, przewrotnie wykładały, albo robiły z tego wielką tajemnicę. Kaja yoga ma rozmaite rodzaje i można ją wykonywać w rozmaite sposoby: przez miłość do Boga, przez najwyższe poświęcenie się, przez łaskę doskonałych mędrców, przez potęgę woli i poznania, które przyswaja sobie filozof.

W Bhagavad Gita opisane są rozmaite  rodzaje yogi. Sankcya yoga uczy, jak można za pomocą dociekań filozoficznych dojść do właściwego poglądu na świat. Należy pod tem rozumieć świadomość nicości i przejściowości wszystkiego, co tylko stworzone w przeciwstawieniu do bytu wiecznego. Przez tę świadomość dostaje się człowiek na drogę do duchowej wolności i nieśmiertelności. Szczególnie jasno przedstawia się ta nauka w Sankaracharuas Tathwa Boddha i Alma Bodha.

Karma yoga uczy, że człowiek powinien bezinteresow nie spełniać swój obowiązek, bez względu na własną osobistość, krocząc w posłuszeństwie dla Boga i spełniając to, co uzna za swój obowiązek. Karma yogi zdobywa przez to zbawienie i połączenie się z Bogiem.

Rdzeniem tej nauki nie jest, że nie to ma wieczną wartość, co człowiek spełni samowolnie, lecz to, czego dokona w zgodzie z prawem odwiecznem.

Guana yoga uczy zbawienia przez wewnętrzne samopoznanie, t. zn. przez wewnętrzne duchowe rozjaśnienie, które przypada człowiekowi w udziale, zapomocą działającej w nim siły ducha świętego. Tem zdobywa się także wolność i wyzwolenie z ułud materyi i własnego, osobistego, zwierzęcego „ja”.

Te rozmaite rodzaje yogi łączą się z sobą, a kto chce osiągnąć doskonałość, będzie musiał mniej lub więcej wszystkie uwzględnić. Każdy człowiek ma właściwą sobie drogę, przepisaną przez karma (prawo odwetu albo sprawiedliwości boskiej).

Karma sanyaza mówi o „świętych dziełach” i poucza równocześnie, jak człowiek ziemski nie może z własnej woli i z własnej siły zdziałać nic dobrego, lecz że wszystko, co dobre, wychodzi z Boga. Mądrze może tylko ten postępować, kto mądrość posiada, a kto ją ma, postępuje jako narzędzie, działającej w nim woli boskiej, której źródłem jest mądrość.

Atma sanyama yoga uczy o połączeniu się z najwyższą istotą przez wewnętrzne uświęcenie się. Przez to osiąga duch władzę nad materyą. W trzecim wierszu napisano: „Powiadają, że szukający prawdy musi być czynnym, ażeby osiągnąć uświęcenie (Yoga), ale kto je osiągnął, dla tego jest spokój środkiem do osiągnięcia celu wyższego”.

„Miłość, objawiająca się w dziełach zewnętrznych, nie jest ostatnią przyczyną, lecz tylko skutkiem dzieła wewnętrznego” (Eckhard). Postęp i doskonałość człowieka polega na tem, że całem sercem oddaje się woli boskiej, nie szukając, co jest jego ani w małem, ani w wielkiem, ani w czasie, ani w wieczności, tak, że ze spokojem umysłu dziękuje stale w szczęściu i nieszczęściu, ważąc wszystko na równej wadze (Tomasza Kempis).

Z ważnych pism wschodnich, traktujących o naukach yogi, wspomnieć należy szczególnie „Aforyzmy yogi Pantalaja”. Ostatecznym celem wszelkich praktyk wszystkich yog jest połączenie się z wieczną jednością, yogi zaś zdobywa przez to zdolność panowania nad całą naturą. W aforyzmach yogi opisane są siły takiego odrodzonego człowieka.

Nasz zewnętrzny, widomy świat jest tylko grubszym, zgęszczonym kształtem wewnętrznego, subtelniejszego świata. Niektórzy sądzą, że przez opanowanie wewnętrznej natury można wszystko osiągnąć, drudzy zaś myślą, że to samo da się zdobyć przez opanowanie  zewnętrznej natury. Jeśli zejść na dno rzeczy, zobaczy się, że jedni i drudzy mają słuszność, gdyż w rzeczywistości niema nic wewnętrznego, ani zewnętrznego.

Zewnątrz i wewnątrz są ograniczenia naszej świadomości i służą tylko umysłowi do rozróżnienia. Przedstawiciele wewnętrznego i zewnętrznego przypatrywania się naturze spotykają się w ostatnim stanie jej poznania na tym samym punkcie. Przedstawiciele nowożytnej wiedzy przyrodniczej stopią prędzej lub później wiedzę swoją z metafizyką. Przedstawiciele wiedzy duchowej natomiast zobaczą, że różnica między m ateryą a duchem jest tylko pozorna i że znika na końcu. „Wszystko jest atma“ (duch), powiada wschodnie przysłowie. Każde prawdziwe nabożeństwo prowadzi do wyzwolenia części nagromadzonej w człowieku siły kundalini. Jeśli gdziekolwiek się objawi działanie nadzmysłowej siły mądrości, można przyjąć, że wydobyto prąd kundalini. Wiele ludzi, którzy doznają wysłuchania modłów lub otrzymują na nie odpowiedzi, sądzi, że zdziałała to jakaś szczególna, po za nimi znajdująca się istota. Nie, to tylko powód spełnienia leżał w nich samych, wywołany duchowem stanowiskiem ich modłów, przez co zbudzili część owej siły duchowej, która była nagromadzona w nich samych. System yoga składa się z kaja yoga i Hatha yoga. Kaja yoga budzi w człowieku jego duchową naturę, jego bóstwo wewnętrzne, Hatha yoga natomiast jego naturę fizycznopsychiczną.

Wielki Sankarakarya powiada w któremś miejscu, że system Hatha yoga jest dla tych, którzy mają jeszcze życzenia  z tego świata. Patanjala mówi, że praktyki przepisane przez Hatha yogę, jak n.p. niektóre pozycye, zatrzymywanie oddechu i inne ćwiczenia, mogą być dobre w pewnych warunkach, ażeby łatwiej sprowadzić koncentracyę uczuć i myśli lub uchronić się od duchowych zaniepokojeń.

Hatha yoga zajmuje się głównie psychofizyologiczną stroną człowieka, jego osobistością, zachowaniem zdrowia i wyszkoleniem woli. Osobiste wyniki, jakie Hatha yoga przynosi ze sobą, są tem, co wielu nęci i skłania ich do rozwoju natury fizycznej kosztem natury spirytualnej albo duchowej.

Z zupełną słusznością też wskazywali wszyscy mędrcy na niebezpieczeństwa, które może przynieść za sobą Hatha yoga. Reguły Patanjali dają dokładne wskazówki, jak należy przedewszystkiem rozróżniać między tem, co rzeczywiste, a co przemijające w nas i w świecie, oraz że należy praktykować wszystkie cnoty.

Wielu sądzi, że przepisy moralności są tylko dla dzieci i dla nabożnisiów. Powiedzenie:„Jeśli nie staniecie się jako dzieci, nie ujrzycie królestwa bożego“, odnosi się do wszystkich, chcących wykonywać yogę. Rozmaite pozycye ciała, jak są we wszystkich systemach yoga, nie m ają bezwarunkowego wpływu na osiągnięcie koncentracyi woli i myśli, oraz na jej rezultaty. Pozycye, przepisywane często przez pisarzy indyjskich, opierają się na znajomości skutków fizyologicznych, które one wywołują. Człowiekowi współczesnemu sprawiałyby te pozycye trudności, lecz Hindusi są do nich przyzwyczajeni.

Podstaw ą systemu yoga jest to, że duch w człowieku, to co boskie (Ishmara), ma być nietknięty przez wszelkie niepokoje, żądze, dzieła czynności i skutki czynności. Skoro człowiek postanowił poświęcić się życiu wyższemu, ażeby przez duchowe skupienie się osiągnąć połączenie się z wszech-duchem, wówczas to, co boskie, przychodzi w pomoc jego niższemu „ja“ i obudzą w nim siłę do wznoszenia się na coraz wyższe równiny albo sfery świadomości. Yoga jest wiedzą o duszy. Kto ją chce wykonywać, musi nauczyć się panować nad swem myśleniem. Każda siła w wszechświecie ma odpowiednią w człowieku.

Mesmeryczne lub magnetyczne siły w człowieku korespondują z takiemi samemi siłami w wszechświecie, a człowiek może władze, znajdujące się w nim samym, wzmagać w tak wysokim stopniu, że dorównują pod względem siły i szybkości potęgom w naturze. Następujące tu przepisy mają służyć za drogowskazy, jak można te władze znaleźć i obudzić. Więcej niż drogowskazem być nie mogą. Drogą musi już każdy sam iść. Bóg nie użycza nam życia jako tragedyi albo komedyi; On wyznacza tylko temat, a my wypracować musimy go sami. Przy opanowywaniu myśli idzie o wolne i dowolne kierowanie myśli kierunkiem woli.

źródło: “YOGA TAJEMNA WIEDZA INDYI”, przez BAPT. WIEDENMANNA PRZEŁOŻYŁ STANISŁAW WOMELA, LWÓW WYDAWNICTWO „KULTURA I SZTUKA”

]]>
Jak rozwija się wolę i zdobywa się potęgę koncentracyi myśli https://tarot-marsylski.pl/jak-rozwija-sie-wole-i-zdobywa-sie-potege-koncentracyi-mysli/ Thu, 24 Mar 2022 10:15:38 +0000 https://tarot-marsylski.pl/?p=6693 Czytaj dalej ]]> Praktyczne zastosowanie sił woli i myśli w życiu codziennem i wpływ ich na człowieka i na świat. Wciąż jeszcze zważa się zbyt mało na potężne wpływy przyzwyczajeń myślowych człowieka, na zdrowie jego ciała i duszy. Faktem jest, że one mogą wpłynąć nietylko na niego samego, lecz także na innych ludzi i na świat cały.

Używa się najrozmaitszych środków, ażeby ciało uchronić od chorób, lecz zwykle pomagają mało i chwilowo. Wielu obawia się bakcyli i mikrobów, przeprowadza desynfekcyę mieszkania, pije może tylko wodę filtrowaną, a nie zważa na szkodników, zagnieżdżających się w ich świecie myślowym. Pielęgnowanie cielesnego i duchowego zdrowia muszą iść ręka w rękę, jeśli człowiek chce rozwijać się doskonale i harmonijnie.
W zdrowem ciele zdrowy duch. Do duchowego człowieka należą miłość i mądrość i dlatego należy mu dostarczać tylko karmy duchowej, cielesnej części natomiast czystego pożywienia cielesnego. Ażeby zachować zdrowie, należy tylko zważać na naturalność potrawy i napoju, na czystość mieszkania i ciała, na prostotę, powściągliwość, pracę, spokój, pow ietrze i światło. Im wyżej człowiek postępuje w rozwoju, tem mniejsze będą jego materyalne potrzeby, oraz wymagania pod względem pożywienia i t. d. W czasach obecnych jest system leczenia chorób przez ducha, system mający nazwy rozmaite. Leczenie wiarą, leczenie duchowe, leczenie przez uczucia i myśli, wiedza chrześcijańska i t.p., wszystko to są metody, mające jedną i tę samą zasadniczą podstawę.

Polegają one na zasadzie, że umysł może ciało myśleniem uzdrowić. Dopóki jednak umysł sam siebie nie uzdrowi, nie może myśleniem uzdrowić ciała, albo uczynić to tylko przemijająco. Cierpienie i choroby odparte  przez to chwilowo, wystąpią po jakimś czasie  jeszcze silniej. Jeśli zaś umysł człowieka, jego myślenie i chcenie są czyste, zdrowe i jasne, wtedy nic mu nie zrobią zwykłe przyczyny i zalążki chorób. Kiedyś nauczą się jeszcze wszyscy ludzie usuwać złe stany, wytworzone przez ich umysł nieczysty.

Można i z panowaniem nad myślami dopuszczać się egoistycznych nadużyć, jeśli nagromadzona energia zwróci się do rzeczy psychicznie nizkich. Skupiania myśli uczono w duchowem życiu wszystkich najwyżej rozwiniętych cywilizowanych narodów starożytności. Ćwiczono się w tem także, lecz przeważnie w zamkniętych kołach, wśród kapłanów lub wtajemniczonych w mysterya. Im bardziej rozwija w osobie człowieka te władze, w tym samym stopniu wzmaga także swoją świadomość ponad miarę zwyczajną. Przed nim otwierają się nowe, dalsze,przedtem przeczuwane zaledwie zapatrywania na życie. Ludy wschodnie rozumieją i wykonują lepiej ćwiczenia yoga. Wiedzą one także, że wielkie niebezpieczeństwo tkwi w rozwoju sił, których nie może się opanować. W naszych krajach zachodnich nie zawsze kierowano się ostrożnością. Zamiast do rozumnego badania, dało wielu porwać się nerwowej i dziecięcej niecierpliwości, zwłaszcza w dziedzinie okultyzmu i spirytyzmu, rozwoju władz duchowych, sztuki oddychania i t. d.

Przy wykonywaniu ćwiczeń yogi nie może moralność być rzeczą uczucia. Zasady moralności i etyki odpowiadają pewnym prawom natury, których musi się słuchać. Nieczyste życzenia, występne myśli i skłonności psują ciało duszy i jego organy. Siły wewnętrzne i soki żywotne zmieniają się przez to niejako w jadowite, żrące rozczyny, przyczem reakcya ich na fizyczne (materyalne) ciało jest bardzo szkodliwa, choćby tego na razie nie spostrzeżono. Niższe formy yogi polegają na przyspieszaniu pewnych prądów życiowych, przyciągających odpowiednie prądy o równej szybkości w naturze.

Jeśli takie siły zbudzi się w ciele uszkodzonem, w takim razie nieuniknionym skutkiem będzie choroba lub obłąkanie, a nawet i śmierć  może nastąpić. Zachodzi wielka różnica między świadomym celu duchowym rozwojem, przyczem dusza, umysł i ciało rozwijają się harmonijnie, a nieświadomym medyumizmem, przyczem w wielu wypadkach niszczy się ciało i dusza. Przez niższe rodzaje yogi można uzyskać wizye astralne i fizyczne zjawiska rozmaitego rodzaju. Trwałą zdobycz jednak można osiągnąć tylko po zupełnem pokonaniu niższej ludzkiej natury. Yogi kaja, który stara się tylko o połączenie ze swoją wyższą, spirytualną naturą, osiąga je, a te „władze cudowne” spadają na niego same w miarę jego rozwoju, chociaż nie będzie pragnął potem wystąpić z tern między ludźmi, chyba że uczyni to w jakimś określonym, pożytecznym celu.

Musimy to mieć ciągle na uwadze, że człowiek jest istotą złożoną z dwu części, o ile posiada naturę wyższą i niższą. Pierwsza jest wieczną, a druga przemijającą. Tylko ci mogą uprawiać yogę jako wiedzę prawdziwą, którzy w sobie samych zdołają odróżnić wieczne od przejściowego. Prawda o reinkarnacyi, czyli ciągłem ucieleśnianiu się duszy, uznaje się przytem jako fundamentalny fakt we wszechświecie. Przy tej sposobności stwierdza się zawsze, że zachodzi wielka różnica między indywidualnością „ja jestem”, które trwa przez wszystkie cykle odrodzeń i pozostaje zawsze tern samem, a osobistością z jej odrębnemi właściwościami i zwyczajami, które tak i tak przedstawiają pana lub panią. Między zwierzęco-ludzką częścią człowieka a jego wyższą naturą zachodzi wielka różnica. Mistyk Angelus Siberius (Jan Scheffler) wyraża to w takich drastycznych słowach: „Człowiek patrzy na Boga, zwierzę na grudę ziemi, z tego czem jest, może każdy się patrzeć“. Wyniki uzyskane przez Hatha yogę nie dają trwałych zdobyczy. Tu należy n. p. jasnowidzenie, jasnosłyszenie, częściowe przedłużenie lub wysłanie ciała astralnego i inne rzeczy, będące przeważnie zdolnościami osobistości. Natomiast rezultaty, zdobyte wyszkoleniem moralnem i surowemi duchowemi ćwiczeniami, stają się trwałą własnością indywidualności. Czysto spirytualny rozwój doprowadza także do rozw oju duchowego jasnowidztwa, które czyni człowieka prawdziwym magiem i daje mu władzę dobrego w świecie, której nigdy niepodobna pokonać. W książce  „Głos ciszy“ napisano przeto: „Miej wytrwałość jak ktoś, co ma wytrwać po wszystkie czasy. Cienie (ciało) żyją i znikają. To, co w tobie żyć będzie wiecznie, co w tobie poznaje, bowiem to jest poznanie, nie należy do znikomego życia, to człowiek, który był, jest i będzie, którego godzina nigdy nie wybije“.

Ci, którzy chcą z rozwagą przyspieszyć rozwój duchowego pierw iastka myśli, mogą tego dokonać w ten sposób, że oczyszczą troskliwie niższy umysł i jego na wyczki w myśleniu. Nie można go przygniatać, należy  tylko siły jego skierować na właściwe tory.

Zwyczaj spokojnego, trwałego, nie zwróconego na zbyt materyalne rzeczy myślenia rozwija ciało myślowe i czyni je lepszem narzędziem nieśmiertelnego w nas ducha. Im dalej postępuje rozwój myśliciela, tem większą władzę zdobywa nad swojemi myślami, uczuciami, życzeniami, popędami, namiętnościami, z których składa się jego osobistość.

Abstrakcyjne, odosobnione myślenie ma wartość dla jego rozwoju, ponieważ wznosi i uszlachetnia umysł niższy. Wielu ludzi podobnych jest do zamroczonych duchowo, których usidliły zmysły, a o śnie i o śmierci myśli nie wielu. Mimo to można pokonać jedno i drugie. Wielu patrzy na sen jak na cud jakiś, a śmierci wszyscy się boją. Wiedza yoga twierdzi, że tajemnice snu można zbadać na jawie i że bramy snu tak samo jak bramy śmierci można przestępow ać tam i napowrót. Mistrze yogi powiadają, że można zbadać i poznać zupełnie jasno życie duszy, jakoteż życie natury w przeszłości, teraźniejszości i przyszłości. Do studyowania yogi nie potrzeba wielkiej uczoności.

Każdy człowiek, usiłujący rzetelnie wieść życie moralne, czyste, nieegoistyczne, jest na drodze do tego, a zwolna rozwinie się i rozszerzy duchowa świadomość. Pełna świadomość zbudzi się, jeśli nie w tem, to już w następnem życiu. Kto dla wieczności myśli i pracuje, ten gromadzi skarby, których nie zdoła mu wydrzeć ani śmierć, ani odrodzenie w następnym bycie ziemskim, gdyż są one własnością duchowej, nieśmiertelnej indywidualności czyli duszy. Kto dąży do doskonałości, u tego musi współpracować serce i głowa. Trzeba nauczyć się współczuć ze wszystkiem, odczuwać miłość dla wszystkiego, a względem siebie być z żelazną surowością i nie upiększać własnych błędów. Należy zbadać ukryte motywy własnych uczynków, czuwać nad życiem myśli, nad własneini słowami i czynami. Ale nie należy opłakiwać błędów popełnionych. Siła woli wzmacnia się przezwyciężaniem przeszkód. W ewnętrzny i zew nętrzny organizm wzmagają się na siłach przez pokonywanie mozołów, cierpień i przeszkód. Siła woli, zwyciężająca przeszkody, jest kośćcem, użyczającym oparcia życiu ciała i duszy. Bardzo pożytecznem ćwiczeniem jest silne zwracanie świadomości na jedną myśl lub  wypełnianie jej czemś oznaczonem z państw a myśli, przyczem za wzór może służyć jakiś wysoki ideał.

Ćwiczeń tych nie należy przedsiębrać tylko w jednym dniu tygodnia, tak jak ludzie u rządzający się na niedzielę, a dający sobie folgę w dni powszednie. Nie, codziennie musi się zwracać myśli na coś wyższego. Da się to bardzo dobrze połączyć z codziennem spełnianiem powinności. Należy to uczynić sobie obowiązkiem, żeby nieustannie pracować nad siłą duszy i panowaniem nad sobą, gdyż w ten sposób przy sparza się sobie korzyści także w życiu zewnętrznem.

Te właściwości są istotnie jedynie pewnemi podstawam i szczęścia. Kto pozna, że ma namiętny, niespokojny temperament, nęcący go łatw o do nierozważnych wyrażeń, nierozsądnych pomysłów i słów, ten niech zapobiega troskliwie w ten sposób, że zamilknie przy pierw szym napadzie namiętności i milczy, dopóki się nie uspokoi.

Należy starać się zapanować nad wzrokiem i nad rysam i twarzy, gdyż to są środki do zapanowania nad wewnętrznem i podnietami. Musi się także okiełznać wyobraźnię. Do tego należy także to, żeby nie pozwalać jej na żywe odzwierciedlanie doznanej dawniej krzywdy, szkody, przykrości i t. d., gdyż to podrażnia na nowo uczucia i myśli i roznieca na nowo dawną niechęć, gniew i namiętności. Podobnie jak w jednem mieście mieszkają ludzie szlachetni, dobrzy, obok pospolitych i złych, tak znajdują się w ludzkiej naturze wysokie i nizkie, szlachetne i pospolite. Tego pospólstwa nie można drażnić do ostateczności; nizki i pospolity tłum w życiu myśli wymiera z czasem, jeśli się nań nie zwraca uwagi i odbiera mu się żywność, którą zwykle otrzymuje przez siły woli. Namiętność jest jako siła natury, czy nam szkodzi, czy przydaje się na coś, to zależy od tego i jesteśmy zdolni odebrać jej siłę i użyć jej do rzeczy lepszych.

Jedna jedyna namiętność, której pozwoli się wyróść, może cały rozum wziąć do niewoli i zrobić się panem domu we wnętrzu. Kto jednak umie użyć właściwie namiętności i życzeń, temu oddadzą one te same przysługi, co w iatr żeglarzowi, który nie może wykonać bez niego żadnej podróży. Ale żeglarz musi zaw ładnąć wiatrem, jeśli nie chce narazić się na niebezpieczeństwo zapędzenia się zadaleko lub wpadnięcia na rafy.

Kto patrzy tylko na rzeczy zmysłowe, Temu wnet z tego wyrasta przychylność. Z niej płynie żądza, a z niej znów namiętność. To mąci ducha i wstrząsa pamięcią, A gdzie już rozum wszechwładnie nie rządzi, Tam następuje całkiem pewna zguba. Lecz kto przechodzi poprzez świat zmysłowy Zmysłami, ale bez żądz, nienawiści Poskromion siłą spokojnego ducha, Ten wejdzie zwolna w świat pogody ducha. Przez tę pogodę rozpocznie unikać Złych przeciwności, bo kto ma pogodę, U tego wkrótce zjawia się poznanie. Kto się nie wgłębił, nie osiągnie nigdy Skupienia ducha, ani też rozumu.

Spokoju nie zna, kto jest roztrzepany, Skąd niespokojny miałby zaznać szczęścia? Duch ludzki, który rozpętanym zmysłom Podlega, tego mądrość porwą, jako Wichry na morzu okręt porywają. (Bhagavad Gita).

W tych słowach Bhagavad Gity zawiera się bardzo wiele. Kto nauczy się poznawać samego siebie, potrafi wkrótce innych ludzi, albowiem wszystko jest odbijaniem się promieni.

Schiller powiada:

Jeśli chcesz poznać sam siebie,
Patrz jako drudzy to czynią,
A gdy chcesz drugich rozumieć,
Spojrzyj we własne swe serce!

Człowiek jest małym światem, a on symbolem wielkiego. W nim zawiera się istota wszystkich pierw iastków natury. Wszystko w naturze może się odbić w uczuciach i w myślach człowieka i dostać się do jego świadomości, a kto sam siebie pozna zupełnie, ten pozna także całą naturę w jej wnętrzu. Na  zgodzie człowieka z harmonią wszechświata polega możliwość połączenia się skończoności z nieskończonością.

Przy zdobywaniu siły woli należy baczyć na to, że nie można tem zdobyć wszystkiego naraz. Wszystko chce mieć swój czas rozwoju, bo natura skoków nie robi. Każdy sam sobie tworzy swoje szczęście, a to, że każdy jest twórcą swojego losu, że rozumem lub nierozumem przyrządza go sobie dobrze lub niedobrze, to nie jest przysłowiowym frazesem. Można to jednak i tak rozumieć, żeby człowiek przystosował się do wszystkich warunków tak, jak je otrzymuje z ręki opatrzności i żeby mu z tem było dobrze. Wielu szuka szczęścia poza sobą, zamiast w sobie.

Człowiek życzy sobie wielu rzeczy, a przecież zadowala się niewieloma. Nie korzystność warunków wykuwa silny charakter, lecz wpływy przeciwne. W ogniu przeciwności i biedy twardnieje szlachetny kruszec ludzkiego serca, a nieszlachetny rozpływa się i rozpyla.  Każda dusza ludzka ma swoje błędy i słabości i kroczy przez gęstą mgłę niewiadomości  za gwiazdą przewodnią doświadczenia w górę, ku słońcu przeznaczenia. Wszelka niedoskonałość, wszystkie grzechy i błędy pochodzą z niewiadomości. To też należy zawsze być wyrozumiałym na słabość drugich.

Zważ, że świat razem ze wszystkiemi swemi stworzeniami znajduje się w pewnym oznaczonym stanie rozwoju i że to potrwa miliony lat, zanim ludzkość udoskonali się jako całość. Dobrze jest nie brać zbyt poważnie ludzkich niedoskonałości, należy raczej patrzeć na świat jak na wielki teatr, a na każdego poszczególnego człowieka jak na aktora na scenie życia. Jest to obowiązkiem grać dobrze tę rolę, którą mu Stwórca przeznaczył, prawem natury zaś jest to, że będzie grał rolę coraz lepszą, w miarę jak sumienniej przeprowadzi daną. W tym zmiennym bycie ziemskim otrzymuje każdy tę rolę, która może przynieść korzyść stanowi jego duchowego rozwoju i którą uzyskał przedtem zasługą albo winą. Każdy człowiek odśpiewuje, żeby tak rzec, w każdem życiu pieśń swoją! Co go to ma obchodzić, czy publiczność bije muoklaski, czy syka?

Biedny to zwierz, kto tylko publiczności służy,
Nikt mu nie podziękuje za to, że się nuży.
(Goethe)

Dopóki człowiek trzyma się świata zewnętrznego i jego sądu, nie może się udoskonalić wewnętrznie i jest niedojrzałym jeszcze owocem na drzewie ludzkości. Szczęśliwym jest człowiek, który może grać swoją rolę niezależnie od poklasku wielkiego tłumu, bez wszelkiego ubiegania się i polowania na zewnętrzne sukcesy. Taki człowiek dojdzie pewnie do celu. Pragnienie czującego m ateryalnego bytu, połączenia się, odrodzenia, sprowadzają duszę  w to ziemskie istnienie, a śmierć i zmartwychwstanie  zabierają ją stąd napowrót.

Zadania, mające się rozwiązać w szkole bytu ziemskiego, są dla każdego inne. W końcu prowadzą wszystkie do jednego poznania, do jednej mądrości. Były czasy, kiedy wszechświat, żeby tak rzec, napełniało szczęście, a dusze znajdowały się na świecie materyi jak w raju. Było to szczęście poczynającego się człowieczeństwa, kiedy to życie osobiste nabierało dopiero kształtów. Była to radość, jakiej  w czasach obecnych dosłuchujemy się w naturze tylko w niektóre dni wiosny. Dzisiaj znają ludzie ów stan szczęśliwości tylko z opisów i z książek, które dają wskazówki, jak można zostać szczęśliwym. Nie zna się już tego szczęścia, jako stanu faktycznego, lecz tylko z pragnienia go. Dziś urządzają ludzie osobne uroczystości, zabawy i uciechy, tworzą stowarzyszenia, ażeby pozornie zaspokoić tern pragnienie szczęścia, w przeciwieństwie do poprzednich wspanialszych czasów, gdzie  cały byt był jedną uroczystością, gdzie nie znano środków podniecających i oszałamiających.

Życie ludzkie nie na to, ażeby wyczerpywało się w „walce o byt“, w życiu zarobkowem i interesowem, w leniwym spokoju albo  w namiętnych żądzach i życzeniach, lecz na to, żeby w tej szkole życia uczyło się, kształciło i uszlachetniało. Człowiek ma cel wyższy, niż zwierzę i musi żyć odpowiednio. Wielki Szekspir powiada to w słowach:

Czem że jest człowiek,
Gdy mu czas zyskiem, a dobrem najwyżs.zem
Sen i jedzenie? Bydlę i nic więcej.
Pewnie, że ten, co dał nam siłę myśli,
Wolną popatrzyć naprzód i za siebie,
Nie dał zdolności i tego rozumu,
Że nieużyta, pleśnieje w nas tylko.

Bóg zanurzył dusze w materyi, ażeby przez omyłki dochodziły do prawdy, przez cierpienia do szczęśliwości i przez błędy do cnoty. W jaki sposób można to osiągnąć, do tego  służą nam jako drogowskazy nauki, które dostały się do nas za pośrednictwem w szystkich ludów i czasów.

źródło: “YOGA TAJEMNA WIEDZA INDYI”, przez BAPT. WIEDENMANNA PRZEŁOŻYŁ STANISŁAW WOMELA, LWÓW WYDAWNICTWO „KULTURA I SZTUKA

]]>