tradycja okultystyczna – Tarot Marsylski https://tarot-marsylski.pl tarot oraz darmowe wróżby na łamach zaprzyjaźnionego forum TAJNE, pozdrawiam i zapraszamy do zabawy z Tarotem. Sat, 07 Oct 2023 12:00:16 +0000 pl-PL hourly 1 https://tarot-marsylski.pl/wp-content/uploads/2020/07/tarot-150x150.png tradycja okultystyczna – Tarot Marsylski https://tarot-marsylski.pl 32 32 Wprowadzenie do nauki ezoterycznej https://tarot-marsylski.pl/wprowadzenie-do-nauki-ezoterycznej/ Sat, 07 Oct 2023 12:00:16 +0000 https://tarot-marsylski.pl/?p=9211 Czytaj dalej ]]> „Jestem przekonany, że nadejdzie dzień, gdy fizjolodzy, poeci i filozofowie będą mówić tym samym językiem i wzajemnie się rozumieć.” – Claude Bernard.

Największym złem naszych czasów jest fakt, że nauka i religia jawią się jako dwie wrogie siły, których nie można pogodzić. Jest to zło intelektualne, tym bardziej zgubne, że pochodzi z góry i niepostrzeżenie, lecz pewnie, przenika do umysłów wszystkich, jak subtelna trucizna wdychana wraz z otaczającym nas powietrzem. Każde zło wpływające na inteligencję staje się w końcu złem dla duszy, a w końcowym efekcie ma charakter społeczny.

Dopóki chrześcijaństwo naiwnie głosiło wiarę chrześcijańską w środku Europy, która była wciąż półdziką, jak w średniowieczu, było to najpotężniejsze z moralnych sił; kształtowało duszę ludzkości współczesnej. Dopóki nauka doświadczalna, otwarcie opierająca się na nowych podstawach w XVI wieku, nie rościła sobie niczego poza słusznymi prawami rozumu i jej nieskończoną wolnością, była największą z intelektualnych sił; odmieniła oblicze świata, uwolniła człowieka z wiecznych więzów i dostarczyła nieniszczących podstaw ludzkiemu umysłowi.

Jednak odkąd Kościół, niezdolny do udowodnienia swojego pierwotnego dogmatu wobec zarzutów nauki, zamknął się w tym dogmacie jak w domu bez okien, stawiając wiarę naprzeciw rozumu jako absolutne polecenie, którego nie można zakwestionować; odkąd Nauka, oślepiona swoimi odkryciami w świecie fizycznym, zapominając o istnieniu świata psychiki i intelektu, stała się agnostyczna w swoich metodach i materialistyczna zarówno w swoich zasadach, jak i celach; odkąd Filozofia, przytłoczona i bezsilna pomiędzy nimi, w pewnym sensie zrzekła się swoich praw i popadła w pewien rodzaj sceptycyzmu, powstał głęboki rozłam w duszy społeczeństwa oraz jednostki. Ten konflikt, początkowo konieczny i użyteczny z powodu potwierdzenia praw rozumu i nauki,

[Poniższy esej znanej autorki Les Grands Initiés do tej pory nie został przetłumaczony na język angielski, a ja umieszczam teraz tłumaczenie doktora F. Rothwella w przekonaniu, że będzie ono interesujące i wartościowe dla czytelników Occult Review. – Redaktor.]

ostatecznie stał się źródłem słabości i zniszczenia. Religia odpowiada na potrzeby serca, stąd jej wieczna magia; Nauka – na potrzeby ducha, stąd jej niezwyciężona moc. Jednak od dłuższego czasu te dwie moce nie były w stanie dojść do porozumienia. Religia bez dowodu i Nauka bez nadziei stoją teraz naprzeciw siebie, każda wyzywając drugą, niezdolna zdobyć zwycięstwo.

Stąd wynika głęboka opozycja, tajna wojna, nie tylko między Kościołem a Państwem, ale także w samej Nauce, w sercu wszystkich Kościołów, a nawet w świadomości wszystkich myślących jednostek. Bowiem, kimkolwiek jesteśmy, do której też filozoficznej, estetycznej czy społecznej szkoły należymy, nosimy w sobie te dwa wrogie światy, które wydają się być nie do pogodzenia, a które wypływają z dwóch niezniszczalnych potrzeb ludzkości: naukowych i religijnych. Ten stan rzeczy, który istnieje od ponad wieku, niewątpliwie przyczynił się w dużym stopniu do rozwoju ludzkich zdolności, wystawiając je przeciwko sobie. Zainspirował poezję i muzykę akcentami sublimacyjnego patosu i wielkości. Obecnie jednak długotrwałe i nadmierne napięcie przyniosło przeciwny efekt. Doszło do stanu upadku, niesmaku i słabości, tak jak w przypadku pacjenta, gorączka jest następnie zastępowana całkowitym przygnębieniem. Nauka zajmuje się wyłącznie tym, co fizyczne, światem materialnym; współczesna Filozofia straciła kontrolę nad intelektem; a Religia wciąż rządzi masami w pewnym stopniu, chociaż już nie panuje w wyższych warstwach społeczeństwa; wciąż wielka w miłości, jej wiara teraz przygasła. Intelektualni liderzy naszych czasów są całkowicie szczerymi i otwartymi niewierzącymi lub sceptykami. Ale wątpią w swoją sztukę i spoglądają na siebie z uśmiechem, jak robili to dawni rzymscy augurowie. Zarówno publicznie, jak i prywatnie przewidują katastrofy społeczne, nie szukając lekarstwa, albo też otaczają swoje ponure wyrocznie ostrożnym i prawdopodobnym językiem. W takich warunkach literatura i sztuka straciły wszelkie zrozumienie dla boskości. Nieprzyzwyczajone już do wiecznych perspektyw, większość naszej współczesnej młodzieży bawi się w to, co ich nowi mistrzowie nazywają naturalizmem, tym samym degradując piękne imię Natury. Bowiem to, co godzą się nazywać tym tytułem, to nic innego jak apologia niskich instynktów, błota i brudu występku, albo też pobłażliwe przedstawienie naszych społecznych banałów; słowem, systematyczne zaprzeczenie zarówno duszy, jak i inteligencji. A biedna Psyche, która straciła skrzydła, wydaje [dziwne jęki i westchnienia, głęboko w sercach tych, którzy ją obrażają i odrzucają.

W wyniku materializmu, pozytywizmu i sceptycyzmu ludzie naszych czasów doszli do fałszywego pojęcia prawdy i postępu.

Nasi uczonymi, z niezwykłą precyzją śledzący metodę doświadczalną Bacona w badaniu widzialnego wszechświata i osiągając najbardziej zdumiewające wyniki, wyrobili sobie pojęcie prawdy, które jest całkowicie zewnętrzne i materialne. Myślą, że zbliżają się do prawdy, im więcej faktów gromadzą. W swojej dziedzinie mają rację. To, co naprawdę jest poważne.

Kwestią jest to, że nasi filozofowie i moralistowie zaczęli myśleć w podobny sposób. W takim przypadku pierwotne przyczyny i ostateczne cele nigdy nie mogą być pojęte przez umysł człowieka. Załóżmy na chwilę, że dokładnie wiemy, co się dzieje – mówiąc materialnie – na wszystkich planetach w układzie słonecznym (co zresztą stanowiłoby doskonałą podstawę dla indukcji) – załóżmy nawet, że znamy naturę istot zamieszkujących księżyce Syriusza i kilka gwiazd Drogi Mlecznej. Byłoby to niewątpliwie wspaniałe, ale czy nasza wiedza o totalnych masach gromad gwiazdowych, nie mówiąc już o mgławicy Andromedy, wzrosłaby dzięki temu? Dlatego obecne pokolenie ludzi postrzega rozwój ludzkości jako wieczny marsz w kierunku prawdy, która nie jest ani zdefiniowana, ani zdolna do zdefiniowania i jest na zawsze niedostępna.

Takie jest pojęcie pozytywistycznej filozofii Auguste’a Comte’a i Herberta Spencera, które dominowało w ostatnich latach.

Prawda była czymś zupełnie innym dla mędrców i teozofów z Grecji i Wschodu. Niewątpliwie wiedzieli, że nie można jej pojąć i zważyć bez dokładnej wiedzy o świecie fizycznym; ale zdawali sobie również sprawę, że ma ona swoje mieszkanie przede wszystkim w nas samych, w zasadach intelektualnych i duchowym życiu duszy. Dla nich dusza była jedyną, boską rzeczywistością i kluczem otwierającym wszechświat. Koncentrując swoją wolę i rozwijając jej ukryte moce, osiągnęli ten żyjący środek, który nazywali Bogiem, którego światło pozwala nam zrozumieć ludzi i inne istoty żyjące. Dla nich to, co nazywamy postępem, tj. historia świata i ludzkości, była niczym innym jak ewolucją w czasie i przestrzeni tej centralnej przyczyny, tego ostatecznego celu. Jeśli postrzegasz tych teozofów jako zwykłych wizjonerów, słabych marzycieli lub fakirów siedzących na kolumnach, mylisz się; świat nigdy nie znał większych ludzi działania w pełnym tego słowa znaczeniu. Błyszczą jak gwiazdy pierwszej wielkości na niebie dusz. Ich imionami są: Krishna, Budda, Zaratustra, Hermes, Mojżesz, Pitagoras, Jezus, a byli oni potężnymi kształtującymi duchy, wielkimi ożywicielami dusz i zdrowymi organizatorami społeczeństw. Żyjąc tylko dla swojego jedynego pomysłu, zawsze gotowi stawić czoła śmierci, wiedząc, że śmierć dla prawdy jest jedynym skutecznym i najwyższym czynem, stworzyli najpierw nauki i religie, potem literaturę i sztukę, które stanowią prawdziwe pożywienie i życie ludzkości. A co teraz produkują pozytywizm i sceptycyzm współczesnych czasów? Pokolenie jałowe, pozbawione ideału, światła czy wiary, nie wierzące ani w duszę, Boga, ani w przyszłość rasy; ani w to życie, ani w następne, brakujące woli, wątpiące zarówno w siebie, jak i w ludzką wolność.

„Po ich owocach poznacie ich” – powiedział Jezus. To powiedzenie Mistrza mistrzów odnosi się zarówno do nauczania, jak i do ludzi. Naprawdę zmusza nas do myślenia: albo prawda jest na zawsze niedostępna dla człowieka, albo była w dużej mierze monopolem, że tak powiem, najpotężniejszych mędrców i największych wtajemniczonych. Można ją znaleźć u podstaw wszystkich wielkich religii i w świętych księgach wszystkich ludów. Ale trzeba wiedzieć, jak jej szukać i odkrywać w nich.

Jeśli przyjrzymy się historii religii z oczami otwartymi na centralną prawdę, jaką może dać tylko wewnętrzne wtajemniczenie, jesteśmy pełni zdumienia. To, co widzimy, w żaden sposób nie przypomina tego, czego naucza Kościół, który ogranicza objawienie tylko do chrześcijaństwa i akceptuje je tylko w jego pierwotnym znaczeniu. A jednak ma to niewiele wspólnego z tym, czego naucza czysto naturalistyczna nauka na Uniwersytecie Paryskim, chociaż ta ostatnia w sumie przyjmuje szersze spojrzenie. Łączy wszystkie religie i stosuje do nich tę samą metodę badawczą. Jego erudycja jest głęboka, a zapał godny podziwu, ale jeszcze nie doszedł do stanowiska porównawczego ezoteryzmu, które ukazuje historię religii i ludzkości w zupełnie nowym aspekcie. Spójrzmy teraz z tych wysokości, co możemy się nauczyć.

Wszystkie wielkie religie mają historię zewnętrzną i wewnętrzną; jedna otwarta dla wszystkich, druga tajna. Przez historię zewnętrzną rozumie się dogmaty i mity publicznie nauczane w świątyniach i szkołach oraz uznawane w popularnym kultcie i przesądach. Przez historię wewnętrzną rozumie się głęboką naukę, tajną doktrynę, ukryte działania wielkich wtajemniczonych, proroków lub reformatorów, którzy zakładali, utrzymywali i propagowali te religie. Pierwsza – oficjalna historia, którą każdy może przeczytać – dzieje się w pełnym świetle dnia; niemniej jednak jest przez to mroczna, zagmatwana i sprzeczna. Druga, którą można nazwać tradycją ezoteryczną lub doktryną tajemnic, jest bardzo trudna do odkrycia. Dzieje się ona w sercu świątyni, w tajnych bractwach, a jej najbardziej ekscytujące dramaty rozgrywają się całkowicie w duszach wielkich proroków, którzy nigdy nie powierzyli ani pergaminowi, ani uczniom swoich największych walk czy boskich uniesień ekstazy. Trzeba ją jednak domyślić się, choć kiedy raz zostanie zobaczona, świeci się, jasna i organiczna, zawsze zgodna z sobą. Można by ją również nazwać historią wiecznej, uniwersalnej religii. Ukazuje ona rzeczywistość; odwrotność ludzkiej świadomości, której historia daje nam tylko powoli opracowywane odwrocie. Tutaj łapiemy punkt generujący Religię i Filozofię, które spotykają się na drugim końcu elipsy w całej dziedzinie nauki. Ten punkt odpowiada prawdom transcendentnym; znajdujemy w nim przyczynę, początek i koniec olbrzymiej pracy wieków – Opatrzność w jej ziemskich agentach. Tylko ta historia nas tu interesuje.
Jeśli chodzi o rasę aryjską, jej zarodek i jądro znajdują się w Wedach. Jego pierwsza historyczna krystalizacja pojawia się w doktrynie trójcyjnej Krishny, która nadaje brahmanizmowi jego szczególną moc, a religii Indii jej niezatarte piętno. Budda, który według chronologii Brahmanów przyszedł dwa tysiące czterysta lat po Krishnie, po prostu ukazuje inną stronę tajemnego nauczania, metempsychozy i serii istnień, związanych ze sobą Według prawa Karmy. Chociaż buddyzm był demokratyczną, społeczną i moralną rewolucją przeciwko arystokratycznemu i kapłańskiemu Brahmanizmowi, jego metafizyczna podstawa jest taka sama, chociaż nie tak kompletna.

Antyczność świętego nauczania jest równie uderzająca w Egipcie, którego tradycje sięgają cywilizacji na długo przed pojawieniem się rasy aryjskiej na scenie historii. Można przypuszczać, nawet w tych późniejszych czasach, że monizm trójcyjny przedstawiony w greckich księgach Hermesa Trismegistusa był kompilacją szkoły aleksandryjskiej, wynikającą z podwójnego wpływu chrześcijaństwa żydowskiego i neoplatonizmu. Zgoda wśród wierzących i niewierzących, historyków i teologów nigdy do tej pory nie przestała to potwierdzać. Obecnie ta teoria legła w gruzach przed odkryciami egipskiej epigrafiki. Autentyczność ksiąg Hermesa jako dokumentów starożytnej mądrości Egiptu została triumfalnie udowodniona przez odszyfrowane hieroglify. Nie tylko inskrypcje na stelach w Tebach i Memfis potwierdzają całą chronologię Manethona, ale również dowodzą, że kapłani Amen-Ra nauczały metafizyki, choć w inny sposób, na brzegach Gangesu.* Można by tu powiedzieć razem z prorokiem hebrajskim, że „kamień woła z muru„. Bowiem, podobnie jak „północne słońce”, które rzekomo świeciło na Tajemnice Izydy i Ozyrysa, myśl Hermesa, starożytna doktryna słowa słonecznego, została ponownie zapalona w grobowcach królów i rozświetliła nawet papirus Księgi Umarłych, zachowaną przez mumie sprzed czterech tysięcy lat.

W Grecji myśl ezoteryczna jest zarówno bardziej otwarta, jak i bardziej skryta niż gdzie indziej; bardziej otwarta, ponieważ bawi się i frolicuje w atmosferze rozkosznie ludzkiej mitologii, ponieważ płynie jak ambrozja w żyłach tej cywilizacji i wydobywa się z porów jej Bogów jak perfum czy rosa z nieba. Z drugiej strony głęboka myśl naukowa, która dała początek wszystkim tym mitom, jest często trudniejsza do zrozumienia z powodu ich własnej urokliwości i ozdób, jakie otrzymały od poetów. Wspaniałe zasady dorickiej teozofii i mądrości delfickiej są jednak zapisane złotymi literami we fragmentach orfickich i syntezie pitagorejskiej, a także w dialektycznej i raczej fantazyjnej wulgaryzacji Platona. Szkoła aleksandryjska dostarcza nam przydatnych interpretacji, ponieważ była pierwszą, która częściowo opublikowała i skomentowała znaczenie tajemnic w obliczu luźności greckiej religii i szybkiego rozwoju chrześcijaństwa.

Tradycja okultystyczna Izraela, pochodząca z Egiptu, Chaldei i Persji, została nam zachowana w dziwnych, niejasnych formach, choć w całej jej głębokości i rozciągłości, przez Kabalah lub tradycję ustną z Zoharu i Sepher Jstir ah, przypisywaną Szymonowi Ben Jochai, oraz przez późniejsze komentarze Majmonidesa. Ta tradycja, tajemniczo ukryta w Księdze Rodzaju i w symbolice proroków, jawi się uderzająco w wspaniałym dziele Fabre d’Ohvet o La Langue hébraïque restituée, które ma na celu odtworzenie prawdziwej kosmogonii Mojżesza, w egipskim stylu, z trzykrotnego znaczenia każdego wersetu – prawie każdego słowa – w pierwszych dziesięciu rozdziałach Księgi Rodzaju.

Jeśli chodzi o esoterizm chrześcijański, rozpryskuje on swoje promienie światła po Ewangeliach, już oświetlonych tradycjami eseenów i gnostyków. Jak żywy źródło, wytryskuje z ust Chrystusa, z Jego przypowieści, z najgłębszych zakamarków tej nieporównywalnej, prawdziwie boskiej duszy. Tymczasem Ewangelia św. Jana daje nam klucz do wewnętrznego i wybitnego nauczania Jezusa, wraz z znaczeniem i celem jego obietnicy. Znajdujemy tu doktrynę Trójcy i Boskiego Słowa, która była nauczana przez tysiące lat w świątyniach Egiptu i Indii, ucieleśniona w postaci księcia wtajemniczonych, największego z synów Bożych.

W związku z tym zastosowanie metody, którą nazwaliśmy porównawczym esoterizmem, do historii religii prowadzi nas do bardzo ważnego wyniku, który można sformułować w następujący sposób: starożytność, ciągłość i zasadnicza jedność nauczania ezoterycznego. Należy uznać, że jest to niezwykły fakt, gdyż zakłada się, że mędrcy i prorocy z najróżniejszych epok doszli do wniosków tożsamych w istocie, chociaż różniących się formą, dotyczących pierwszej i ostatniej prawdy, zawsze tą samą ścieżką wtajemniczenia i medytacji. Dodajmy również, że ci mędrcy i prorocy byli największymi dobroczyńcami ludzkości, zbawcami, których siła wybawcza uratowała ludzi z otchłani negacji i ich własnej niższej natury.

Po tym, czy nie można by powiedzieć, że, jak wyraził to Leibnitz, istnieje pewnego rodzaju wieczna filozofia, perennis quadam phtlosophia, tworząca pierwotne ogniwo między nauką a religią i ostateczną jedność obu?

Starożytna teozofia, jaką wyznawano w Indiach, Egipcie i Grecji, stanowiła prawdziwą encyklopedię, zazwyczaj dzieloną na cztery kategorie:

  1. Teogonia czy nauka o absolutnych zasadach, tożsama z nauką o liczbach stosowaną do wszechświata, czyli świętą matematyką;
  2. Kosmogonia, realizacja wiecznych zasad w czasie i przestrzeni, lub inwolucja ducha w materii, okresy świata;
  3. Psychologia, konstytucja człowieka, ewolucja duszy przez łańcuch istnień;
  4. Fizyka, nauka o królestwach przyrody ziemskiej i jej właściwościach. Metody indukcyjne i doświadczalne były łączone i sprawdzane wzajemnie w tych różnych porządkach nauk, a każda z nich miała odpowiadającą jej sztukę.

Były to, biorąc je w odwrotnej kolejności i zaczynając od nauki przyrodniczej:

  1. specjalna sztuka leczenia, oparta na znajomości okultystycznych właściwości minerałów, roślin i zwierząt; alchemia lub przemiana metali, rozkład i ponowne połączenie materii, pod wpływem uniwersalnego czynnika, była praktyką starożytnego Egiptu, według Olympiodorusa, który nazywał ją chrysopceą i argyropceą, techniką wytwarzania złota i srebra;
  2. psychurgiczne sztuki odpowiadające siłom duszy, magia i wróżbiarstwo;
  3. niebiańska genelhliak, czyli astrologia, sztuka odkrywania relacji między losami narodów lub jednostek a ruchami wszechświata, jak je wskazują obroty konstelacji;
  4. teurgia, najwyższa sztuka maga, tak rzadka jak niebezpieczna i trudna, polegająca na wprowadzaniu duszy w świadomą relację z różnymi porządkami duchów i działaniu na nie.

Jak widać, cała nauka i sztuka była zawarta w tej teozofii, wywodzącej się z jednej wspólnej zasady, którą nazwałbym dzisiejszym językiem monizmem intelektualnym, ewolutywnym i transcendentalnym spirytualizmem. Podstawowe zasady doktryny ezoterycznej można sformułować następująco: Duch jest jedyną rzeczywistością. Materia to nic innego jak jej niższe, zmieniające się, ulotne wyrażenie, jej dynamika w przestrzeni i czasie. Kreacja jest wieczna, trwa tak jak życie. Mikrokosmos – człowiek, ze względu na swoją trzykrotną konstytucję (duch, dusza i ciało), jest obrazem i lustrem makrokosmosu – wszechświata (boskiego, ludzkiego i naturalnego świata), samym produktem niewypowiedzianego Boga, absolutnego Ducha, który jest w swojej naturze: Ojcem, Matką i Synem (istotą, substancją i życiem). Dlatego właśnie człowiek, obraz Boga, może stać się Jego żywym słowem. Gnoza, czyli racjonalny mistycyzm wszystkich czasów, to sztuka znajdowania Boga w sobie, poprzez rozwijanie okultystycznych głębin i latentnych mocy świadomości. Ludzka dusza, indywidualność, jest nieśmiertelna w swojej istocie. Jej rozwój odbywa się na płaszczyźnie, która naprzemiennie wznosi się i opada, w istnieniach, które na przemian są duchowe i cielesne. Reinkarnacja jest prawem jej ewolucji. Po osiągnięciu doskonałości unika tego prawa i wraca do czystego Ducha, do Boga w pełni Jego świadomości. Tak jak dusza wznosi się ponad prawem walki o życie, gdy staje się świadoma swojej ludzkości, tak też wznosi się ponad prawem reinkarnacji, gdy staje się świadoma swojej boskości.

Ogromne są perspektywy otwierające się przed tym, kto stoi na progu teozofii, zwłaszcza w porównaniu z wąskim i nudnym horyzontem, w którym człowiek jest uwięziony przez materializm, czy z dziecinnymi danymi teologii duchownej, tak trudnymi do przyjęcia. Widząc to po raz pierwszy, czujemy się oszołomieni; poczucie nieskończoności przytłacza. W naszej nieświadomości otwierają się głębiny, ukazując nam przepaść, z której się wyłaniamy, i oszałamiające wysokości, do których dążymy. Zachwyceni tym poczuciem ogromności, choć przerażeni odległością, prosimy, by już nie być, wołamy o Nirwanę. Potem widzimy, że ta słabość to nic innego jak zmęczenie marynarza, gotowego wyrzucić wiosło, gdy burza jest największa. Mówiono, że człowiek urodził się w dołku fali i nic nie wie o ogromnym oceanie, który rozciąga się przed nim i za nim. To prawda; ale transcendentalny mistycyzm pędzi naszą barkę na szczyt fali, i tam, ciągle smagani przez szał burzy, uczymy się czegoś o jej podniosłości; a oko, obejmujące sklepienie nieba, znajduje odpoczynek w jego spokojnych błękitnych głębinach.

Zaskoczenie wzrasta, jeśli wracając do nowoczesnej nauki, rozpoznajemy, że od czasów Bacona i Descartesa, nieświadomie, choć tym pewniej, wracają do zasad starożytnej teozofii. Nie rezygnując z hipotezy atomów, nowoczesna fizyka stopniowo zaczęła utożsamiać ideę materii z ideą siły, kierując się w stronę spirytualistycznego dynamizmu. Aby wyjaśnić światło, magnetyzm i elektryczność, uczeni byli zmuszeni zakładać istnienie materii, która jest subtelna i absolutnie nieważka, wypełniająca przestrzeń i przenikająca wszystkie ciała, materii, którą nazwali eterem, i jest to krok w kierunku starożytnego teozoficznego pojęcia duszy świata. Inteligentna uległość tej materii i jej zdolność do odbierania wrażeń jest oczywista z eksperymentu Bella, który dowodzi transmisji dźwięku przez światło.* Spośród wszystkich nauk, te, które wydają się najbardziej kwestionować spirytualizm, to zoologia porównawcza i antropologia. W rzeczywistości okaże się, że służyły mu, przedstawiając prawa świata zrozumiałego w świecie zwierzęcym i sposób, w jaki pierwszy wpływa na drugi. Darwin położył kres dziecinnemu pojęciu kreacji przedstawionemu przez elementarną teologię. Tutaj wrócił do idei starożytnej teozofii. Pitagoras powiedział już: „Człowiek jest spokrewniony ze zwierzęciem”. Darwin udowodnił prawa, którym podlega natura w realizacji boskiego planu, a są to: walka o życie, dziedziczność i naturalna selekcja. Udowodnił zmienność gatunków, zmniejszył ich liczbę i ustalił, co można by nazwać ich najniższym poziomem. Jego uczniowie, teoretycy absolutnego transformizmu, którzy próbowali udowodnić, że wszystkie gatunki pochodzą od jednego prototypu, i że ich wygląd zależy wyłącznie od wpływów środowiska, próbowali pokazać, że fakty są na korzyść czysto zewnętrznego i materialistycznego pojęcia natury. Nie; środowisko nie tłumaczy gatunków bardziej niż prawa fizyki tłumaczą te chemiczne, ani niż chemia tłumaczy ewolucyjny pryncypium rośliny, ani ostatnia ewolucyjny pryncypium zwierząt. Wielkie rodziny zwierząt odpowiadają wiecznym typom życia; można je nazwać podpisami Ducha i wskazywać różne stopnie świadomości. Pojawienie się ssaków po gadach i ptakach nie może

Eksperyment Bella. Promień światła pada na płytę z selenem, która odbija go na inną płytę – w pewnej odległości – tego samego metalu. Ta druga łączy się z baterią galwaniczną, do której dołączony jest telefon. Słowa wypowiadane za pierwszą płytą są wyraźnie słyszalne przez telefon na końcu drugiej płyty. Promień światła służył więc jako przewód telefoniczny. Fale dźwiękowe zamieniły się w fale świetlne, te ostatnie w fale galwaniczne, a te znowu stały się falami dźwiękowymi.

Nie można tego wyjaśnić zmianą naziemnego środowiska, która jest tylko jego warunkiem. Zakłada to nową embriogenezę, a więc i nową intelektualną i animistyczną siłę działającą wewnątrz i u podstaw natury, którą nazywamy „poza” pod względem percepcji zmysłowej. Gdyby nie ta intelektualna i animistyczna siła, niemożliwe byłoby wyjaśnienie nawet pojawienia się zorganizowanej komórki w świecie nieorganicznej materii. W końcu Człowiek, podsumowujący i koronujący serię istot, objawia całą boską myśl w harmonii swoich organów i doskonałości swojej formy, ponieważ jest żywym modelem uniwersalnej Duszy, czynnej Inteligencji. Koncentrując w swoim ciele wszystkie prawa ewolucji i całą naturę, dominuje nad nią i wznosi się ponad nią, by swobodnie i z pełną świadomością wejść do nieograniczonego królestwa Ducha.

Eksperymentalna psychologia, oparta na fizjologii, od początku XIX wieku dąży do stania się ponownie nauką, przyprowadziła współczesnych uczonych na próg innego świata, świata duszy, w którym obowiązują nowe prawa, bez ustania zachowując analogie. Mówimy o medycznych badaniach i odkryciach magnetyzmu zwierzęcego, somnambulizmu i wszystkich różnych stanów mentalnych podświadomości, od jasnego snu przez podwójne widzenie aż po trans. Dlatego współczesna nauka w tym zakresie jedynie się rozkręca, podczas gdy dawna nauka świątyń od razu kierowała się ku celowi, posiadając niezbędne zasady i interpretacje. Nie mniej prawdziwe jest to, że nauka odkryła w tym regionie całą serię faktów, które wydają się zadziwiające, niesamowite i nie do wyjaśnienia, ponieważ rażąco przeczą materialistycznym teoriom, pod wpływem których przyzwyczaiła się do myślenia i eksperymentowania. Nic nie jest bardziej pouczające niż oburzona niewiara pewnych materialistycznych uczonych, kiedy staną w obliczu wszystkich tych zjawisk, które dążą do udowodnienia istnienia niewidzialnego, duchowego świata. Obecnie każdy, kto zakłada istnienie duszy, skandalizuje ortodoksyjny ateizm, tak jak kiedyś ortodoksja Kościoła była skandalizowana zaprzeczeniem Boga. Prawdą jest, że już nie życie, ale reputacja jest zagrożona. W każdym razie, to, co sugeruje najprostsze zjawisko sugestii mentalnej na odległość i za pomocą czystej myśli, zjawisko ciągle potwierdzane przez analsów magnetyzmu, to sposób działania zarówno umysłu, jak i woli niezależnie od prawa fizycznego czy widzialnego wszechświata. Tak więc drzwi niewidzialności zostały otwarte. W wyższych zjawiskach somnambulizmu ten świat otwiera się w pełni. Ale nie przekraczajmy tego, co potwierdza oficjalna nauka.

Jeśli przejdziemy od eksperymentalnej i obiektywnej psychologii do wewnętrznej i subiektywnej psychologii naszych czasów, wyrażonej w poezji, muzyce i literaturze, zauważymy, że tchnie przez nie duchem nieświadomego ezoteryzmu. Nigdy aspiracja do życia duchowego, niewidzialnego świata, chociaż odrzucona przez materialistyczne teorie uczonych i przez opinię społeczną, nie była bardziej poważna i rzeczywista niż jest teraz. Tę aspirację można dostrzec w żalach i wątpliwościach, ponurej melancholii, a nawet bluźnierstwach naszych realistycznych powieściopisarzy i dekadentów. Nigdy ludzka dusza nie czuła głębiej niewystarczalności, nędzy i nieprawdziwości swojego obecnego życia, nigdy nie dążyła bardziej gorąco do niewidzialnego „poza”, chociaż nie mogła w to uwierzyć. Czasami jej intuicja dochodzi nawet do sformułowania transcendentalnych prawd, które nie mają nic wspólnego z systemem uznawanym przez jej rozum, które przeczą jej powierzchownym opiniom i są niezamierzonymi przebłyskami jej ukrytej świadomości. Jako dowód na to przytoczymy fragment myśli utalentowanego myśliciela, który doświadczył całej goryczy i moralnej samotności tego okresu: „Każda sfera istnienia,” mówi Frédéric Amiel, „dąży do wyższej sfery, której już teraz doznaje objawień i przeczuceń. Ideał, we wszystkich swoich formach, jest antycypacją, proroczym widzeniem tej egzystencji, wyższej niż jego własna, do której każde istnienie zawsze dąży. Ta wyższa egzystencja jest bardziej wewnętrzna, to znaczy bardziej duchowa. Tak jak wulkany ujawniają nam sekrety wnętrza globu, tak entuzjazm i ekstaza są przelotnymi wybuchami tego wewnętrznego świata duszy, a ludzkie życie to nic innego jak przygotowanie do i nadejście tego duchowego życia. Niezliczone są etapy inicjacji. Obserwuj zatem, uczniu życia, poczwarko anioła, pracuj nad swoim przyszłym narodzinami, bo boska Odyseja to nic innego jak seria metamorfoz, coraz bardziej i bardziej eterycznych, w których każda forma, wynik poprzedzających, jest warunkiem tych, które następują. Boskie życie to seria kolejnych śmierci, w których duch zrzuca swoje niedoskonałości i symbole i poddaje się rosnącej atrakcji tego niewyrażalnego centrum grawitacji, słońca inteligencji i miłości.” W większości Amiel był niczym więcej niż połączeniem niezwykle inteligentnego heglizmu i wybitnego moralisty. Pisząc te natchnione linie, udowodnił, że jest głębokim teozofem, bo istota ezoterycznej prawdy nie mogła być wyrażona w bardziej uderzający czy jasny sposób.

To zarys wystarczy, by pokazać, że nauka i duch nowoczesnych czasów, zarówno nieświadomie, jak i niechętnie, przygotowują się do odbudowy starożytnej teozofii przy użyciu dokładniejszych instrumentów i na bardziej solidnym fundamencie. Jak mówi Lamartine, człowiek jest tkaczem pracującym na odwrocie krosna czasu. Nadejdzie dzień, kiedy przechodząc na drugą stronę tkaniny, zobaczy wspaniały i olśniewający wzór, który od wieków tkał własnymi rękoma, nie dostrzegając niczego innego niż splątane i nieuporządkowane nici odwrotności. A kiedy ten dzień nadejdzie, pozdrowi Opatrzność, objawiającą się w nim samym. Wtedy, również zostaną potwierdzone słowa hermetycznego traktatu należącego do naszych czasów, słowa, które nie będą wydawać się zbyt śmiałe dla tych, którzy wystarczająco głęboko wniknęli w tajemne tradycje, by zobaczyć choćby słabe promienie ich cudownej jedności: „Doktryna ezoteryczna to nie tylko nauka, filozofia, moralność i religia. To nauka, filozofia, moralność i religia, której wszystkie pozostałe są jedynie przygotowaniami lub zwyrodnieniami, częściowymi lub błędnymi wyrazami, w zależności od tego, czy zmierzają ku niej czy od niej odchodzą.”

Byłoby daremne myślenie, że zaoferowaliśmy pełne przedstawienie tej nauki nad naukami. Aby tego dokonać, nic mniej niż przebudowanie wszystkich znanych i nieznanych nauk według ich hierarchii i reorganizację w duchu ezoteryzmu byłoby konieczne. Wszystko, co mamy nadzieję udowodnić, to że doktryna tajemnic leży u źródeł naszej cywilizacji; że stworzyła ona wielkie religie zarówno aryjskie, jak i semickie; że chrześcijaństwo prowadzi całą ludzkość do tej doktryny, za pomocą swojego ezoterycznego powściągliwości; że ogólny postęp nowoczesnej nauki skierowany jest w tym kierunku; i wreszcie, że ludzie muszą się tam spotkać, jak w jednym wspólnym porcie, gdzie znajdą syntezę swoich oddzielnych elementów.

To jest bardzo krytyczny okres, a skrajne konsekwencje agnostycyzmu zaczynają się objawiać w dezorganizacji społecznej.

Nauka i Religia, bliźniacze strażniczki Cywilizacji, obie straciły swój najwyższy dar, magię potężnej i skutecznej edukacji. Świątynie Indii i Egiptu wydały na świat największych mędrców. Bohaterowie i poeci kształtowali się w tych Greckich. Apostołowie Chrystusa byli wspaniałymi męczennikami i sami stworzyli tysiące męczenników. Kościół Średniowiecza, mimo swojej elementarnej teologii, tworzył świętych i rycerzy, bo miał wiarę, a duch Chrystusa okrywał go od czasu do czasu. W dzisiejszych czasach ani Kościół uwięziony w dogmacie, ani Nauka uwikłana w materię, nie są już w stanie tworzyć pełnych ludzi. Sztuka tworzenia i kształtowania dusz została utracona; zostanie odzyskana dopiero wtedy, gdy Nauka i Religia, połączone w jednej żywej sile, razem i jednomyślnie poświęcą się dobru i zbawieniu ludzkości. Aby tego dokonać, Nauka nie musiałaby zmieniać swoich metod, ale raczej rozszerzyć swoją sferę działania; chrześcijaństwo nie musi zmieniać swoich tradycji, ale tylko zrozumieć ich pochodzenie, ducha i znaczenie.

Ten okres intelektualnej regeneracji i społecznej transformacji nadejdzie; jesteśmy przekonani. Już teraz są pewne znaki wskazujące na jego zbliżanie się. Gdy Nauka zdobędzie wiedzę, Religia będzie miała moc, a Człowiek będzie działał z odnowioną energią. Sztuka życia i każda odrębna sztuka może zostać zregenerowana jedynie poprzez wzajemne zrozumienie wszystkich trzech.

The Perfect Way: czyli Odnalezienie Chrystusa, Anna Kingsford i Edward Maitland, Londyn, 1882.

Tymczasem co można zrobić w tych czasach mroku i ciemności? Wiara, mówi wielki nauczyciel, to odwaga umysłu, która pędzi naprzód i jest pewna znalezienia prawdy. Ta wiara nie jest wrogiem rozumu, ale raczej jego pochodnią; to wiara Krzysztofa Kolumba i Galileusza, domagająca się dowodu i kontr-dowodu, provando e riprovando, jedyna możliwa wiara w obecnych czasach.

Dla tych, którzy ją ostatecznie stracili, a takich jest wielu, ponieważ przykład dają wyższe klasy społeczne, droga jest gładka i łatwa do podążenia. Muszą jedynie iść z prądem, pogodzić się ze swoim czasem zamiast walczyć przeciwko niemu, pogodzić się z wątpliwościami lub postawą negacji, pocieszyć się ludzkim nieszczęściem i zbliżającymi się kataklizmami uśmiechem pogardy i zakryć głęboką nicość rzeczy – w której jedynie wierzą – błyszczącym welonem, któremu nadają piękne imię ideału, myśląc cały czas, że to nic innego niż użyteczna iluzja.

Jeśli chodzi o resztę z nas, biednych zgubionych śmiertelników, którzy wierzą, że Ideal jest jedyną rzeczywistością, jedyną prawdą w świecie zmieniającym się i przemijającym, którzy wierzą w sankcję i spełnienie jego obietnic, zarówno w historii ludzkości, jak i w życiu wiecznym, którzy wiedzą, że ta sankcja jest konieczna, że jest nagrodą dla braterstwa ludzkiego, bardzo istotą wszechświata i logiką Boga; dla nas, którzy mamy takie przekonanie, jest tylko jedno, co musimy postanowić zrobić: ogłaszać tę Prawdę jak najgłośniej i bez strachu, rzucać się razem z nią i dla niej na arenę działania i, unosząc się nad zamętem walki, starać się przez medytację i indywidualną inicjację wejść do Świątyni niezmiennych Idei, tam uzbroić się w Zasady, których nic nie może zniszczyć.

źródło: AN INTRODUCTION TO ESOTERIC TEACHING By Edouard Schurt, The Occult Review, London June 1911

]]>
Tarot i tajemnicza tradycja https://tarot-marsylski.pl/tarot-i-tajemnicza-tradycja/ Sat, 27 May 2023 20:23:13 +0000 https://tarot-marsylski.pl/?p=8523 Czytaj dalej ]]> Tarot jest zagadką dla archeologii, ale również intelektualną zagadką. Kiedy sama istota Tarota stała się publicznie znana w Europie, siedemdziesiąt osiem kart było używanych jako gra, ale również jako metoda wróżenia i mogły pełnić te funkcje przez wieki. Jednak od samego początku, każdy, kto zajął się ich studiowaniem poważnie, odczuwał, że Karty Wielkich Arcanów nie należą pierwotnie ani do gry losowej, ani do tego rodzaju losowości, który nazywamy wróżeniem. Były one uważane za: (1) alegoryczne wzory zawierające religijne i filozoficzne nauki; (2) ukryty traktat teozoficzny; (3) naukę o wszechświecie w hieroglifach; (4) klucz do nauk okultystycznych; (5) streszczenie nauczania kabalistycznego; (6) klucz do alchemii; oraz (7) najstarszą książkę na świecie. Jednak ponieważ te wrażenia nie zostały przedstawione wraz z jakimikolwiek przyzwoitymi dowodami, przypuszczano logicznie, że karty Tarota należą do tych sztuk, w których wydawało się, że były używane, i nic poza tym. W małym studium Tarota, które towarzyszą uderzające projekty Pamelii Colman Smith, oraz w jego rozszerzonej formie jako „Ilustrowany klucz do Tarota”, zasygnalizowałam istnienie tajemnej tradycji dotyczącej kart. Ta deklaracja jest podatna na wszelkie rodzaje błędnych osądów, dlatego czas skorygować kilka przesadzonych wniosków, które z niej wynikły. Przypomina mi o całej sprawie bardzo interesujący artykuł pana J. W. Brodie-Innesa w ostatnim numerze „Occult Review”. Przypomniał mi również o jednej kolekcji kart, która jest mi znana tylko z nazwy. Dodam do moich uwag pewne fakty, które nie są wspomniane w moich książkach.

W rzeczywistości istnieją dwie tradycje Tarota, albo powinienem powiedzieć, dwa nieopublikowane źródła wiedzy: jedno z nich jest związane z naukami okultystycznymi, a drugie jest czysto mistyczne. Każda z nauk okultystycznych ma swoją złotą stronę tarczy, a jest nią strona mistyczna, przykładem może być alchemia. Sztuka transmutacji metali była prowadzona w tajemnicy, a długi szereg fizycznych adeptów twierdzi, że osiągnęli jej cel, a ich procedura została zapisana gdzie indziej. Ale istniała również inna szkoła lub porządek badawczy posługujący się tym samym językiem symboliki, za pomocą którego opisywali inną drogę i odrębne osiągnięcie – oba związane z aspektem duchowym. Skłania mnie to do wniosku, że ta duchowa lub mistyczna szkoła powstała później, chociaż szczególna zasłona emblematów używana przez Zosimusa z Panopolis skłania do wstrzymania osądu. W ten sam sposób istniało Operatywne Budownictwo, ale pojawił się okres – zwykle umieszczany pod koniec XVII wieku – kiedy zaczęła się rozwijać Emblematyczna Sztuka, która jest nam teraz tak dobrze znana. W tym przypadku również istnieją ślady figuratywnej szkoły z wcześniejszego okresu, dlatego jest mądre zachować otwarty umysł. Budownictwo jest oczywiście okultystyczne tylko w sensie przypisywanym, ale – jako ostatni przykład – pozostaje Magia Ceremonialna i jej związki, sztuka okultystyczna przede wszystkim, która pod względem celu i procedury mogłaby być uważana za posiadającą alternatywny mistyczny aspekt; ale fakt pozostaje.

Tradycja okultystyczna Tarota dotyczy kartomancji w zakresie manipulacji i gry kartami w celu wróżenia, ale ma również ciekawy astrologiczny aspekt. Tradycja mistyczna ogranicza się do Kart Wielkich Arcanów, które w moich dwóch podręcznikach nazwałem Wielkimi Arkunami. Tradycja okultystyczna nie prowadzi nikogo do żadnego miejsca, a jej sposób praktykowania kart, jak mi powiedziano, jest niewiele, jeśli w ogóle, lepszy niż publikowane rodzaje, jeśli chodzi o wyniki. Oczywiście nie rozstrzygam tej kwestii: jako mistyk uważam, że wszystkie takie wyniki są bezwartościowe. Przepowiednia, która okazuje się niesamowicie trafna, nie ma większego znaczenia dla duszy człowieka niż ta, która okazuje się daleka od celu. Okultystyczna astrologia Tarota naturalnie ma swój wróżebny aspekt, ale nie jest pozbawiona śladów innego i głębszego zamiaru. Wydaje mi się, że okultystyczna tradycja „wycieknie”, jak się mówi, któregoś dnia, ponieważ przeszła przez różne ręce, które zdają się jej nie szanować. Aspekt mistyczny można najłatwiej wyjaśnić jako należący do kabalistycznej teozofii i okazał się oświecający dla wielu w poszukiwaniu mistycznym, pod warunkiem, że znajdują pomoc w symbolice. Jest to dokładnie tak samo jak w Kościołach i tajnych stowarzyszeniach, takich jak masońskie. Niektórzy są wspomagani przez widowiska rytualne, podczas gdy inni uważają je za nic więcej niż kamień zgorszenia. Osiemnasty stopień Różokrzyżańca jest beznadziejną przygodą dla tych, dla których rytuał nie przemawia, ale tak samo jest w przypadku Mszy Papieskiej. Ponadto, takim dobrym ludziom prawdopodobnie zalecałoby się nie martwić o mistyczną tradycję kart Tarota. Nie oznacza to, że zostają one relegowane do niższej skali, a osoby o przeciwnym usposobieniu nie mają podstaw do zakładania swojej wyższości. Nikt nie jest dalej od Boga dlatego, że „Oda napisana w osłupieniu” Coleridge’a nie dociera do jego serca. Nie ma odległej ani bliskiej strony Królestwa Niebieskiego poprzez te alternatywy wewnętrznego charakteru.

Biorąc pod uwagę naturę tradycji Tarota w obu swoich aspektach, należy zauważyć, że nie przekazuje ona żadnych informacji na temat czasu, miejsca czy okoliczności powstania Tarota, ani na pytanie o jego import do Europy, zakładając, że pochodził z Wschodu. Oczywiście istnieją opinie osób związanych z tradycją okultystyczną, ale nie stwierdziłem, że są one ważniejsze niż te pochodzące z zewnętrznej spekulacji. Ogólnie mówiąc, moje doświadczenie związane z tego rodzaju tradycjami, gdy próbują one odwoływać się do historii, jest takie, że prezentują one zwykłe wytwory wyobraźni. Większość masońskich rytów i zakonów posiada fałszywe tradycyjne roszczenia, a te związane z większością towarzystw różokrzyżowych są równie kłamliwymi mitami. Wśród godnych uwagi wyjątków są Régime Écossais et Rectifié, które obejmuje ważne stopnie Nowicjusza i Rycerza Dobroczynnego Świętego Miasta, Wojskowy i Religijny Zakon Templariuszy, Zakon Różokrzyża z Hendover oraz jedno mistyczne stowarzyszenie, które można odwołać w ostateczności do trzeciego kwartału XVIII wieku.

Jeśli warto o tym wspomnieć, jako podsumowanie tego fragmentu mojego tematu, tradycja Tarota – niezależnie od tego, czy jest mistyczna czy okultystyczna – nie nosi znamion starożytności. Nie miałoby to znaczenia, jak stare byłyby te karty, gdyby nie miały żadnego innego znaczenia ani wartości, podczas gdy jeśli rzucają światło na jakiekolwiek pytania dotyczące duszy, nie ma znaczenia, czy są sprzed wczoraj.

Na stronie mistycznej Karty Wielkich Arcanów można zauważyć istotne różnice w porównaniu do znanych wersji, w tym tych autorstwa Pani Colman Smith. Oczywiste jest, że nie mogę podać szczegółów, ale Śmierć, Powieszony, Słońce i Głupiec są przykładami godnymi uwagi. Dawno temu powiedziałem, że (1) istnieją niejasne pogłoski dotyczące wyższego znaczenia kart mniejszych, ale (2) nigdy nie zostały one przetłumaczone na inny język niż ten związany z wróżeniem. Jednak nie zna się wszystkiego, co się dzieje, ani zawsze tego, co zostało już zrobione, dlatego dobrze jest dodać, że wypowiadam się na podstawie mojej własnej wiedzy – choć miałem więcej niż zwykłe okazje do nauki. W każdym przypadku cztery rodzaje Kijów, Pucharów, Mieczy i Denarów mają dwa dziwne związki z folklorem, z których jeden wskazałem krótko w mojej książce „Ukryty Kościół Świętego Graala”. O ile pamiętam, nie wspomniałem o drugim związku w żadnej opublikowanej pracy.

Cztery Insygnia Świętego Graala to: (1) sam Graal, rozumiany jako Kielich, będący pierwszym Kielichem Eucharystii; (2) Włócznia, tradycyjnie przypisywana Longinusowi; (3) Miecz, który został stworzony i złamany w dziwnych okolicznościach alegorii; i (4) Miska Obfitości, o której składa się tradycja Graala, ale ogólnie jest rozumiana jako Paschalna Miska. Warto zauważyć, że trzy z czterech hełmów lub symboli mają związek z chrześcijańską historią relikwii, ale mają one poprzednią historię w folklorze i mitologii celtyckiej. Jest to temat, który mam nadzieję rozwijać w przyszłości. Istnieją również cztery skarby Tuatha de Danaan: są to Miecz Dogdy, Włócznia Luga, Kocioł Obfitości i Lia Fail, Kamień Przeznaczenia, który wskazywał prawowitego króla.

Pamiętam, że jeden z naszych naukowców zajmujących się folklorem, uznany autorytet w dziedzinie literatury Graala, zasugerował mi, że można by coś zrobić, aby połączyć te pogańskie talizmany z rodzajami kart Tarota, ale jak dotąd nie znam żadnego sposobu, którym można by przejść przez przepaść wieków. Tuatha de Danaan to postacie związane z przedchrześcijańskim mitem, ale nikt nie prześledził kart Tarota wcześniej niż w XIV wieku. Tuatha de Danaan to tajemnicze istoty Irlandii i bóstwa Walii: niektóre informacje na ich temat można znaleźć w „Podróży Brana” Alfreda Nutta. Mówi się, że są (1) bogami ziemi, (2) bogami wzrostu i roślinności, (3) władcami istoty życia. Są związani z ideą odrodzenia, zwykle boga lub bohatera.

Przypuszczam, że odpowiednie badanie obszernego pola folkloru mogłoby dostarczyć innych analogii, bez odwoływania się – jak doskonały stary Court de Gebelin – do chińskich inskrypcji czy awatarów Wisznu. Wynika z tego, że archeologia Tarota dopiero się rozpoczęła i nie wiemy, dokąd nas zaprowadzi. Wciąż wiele pracy pozostaje do zrobienia z antycznymi taliami, i z przyjemnością prześledziłbym wskazówkę Pana Brodie-Innesa w sprawie kolekcji Clulow, która, jak wspomniał, znajduje się obecnie w Ameryce.

Czy jest wystawiony w publicznym muzeum i czy istnieje opisowy katalog, to jedne z pierwszych pytań dotyczących tego. Często natrafiam na tytuły zagranicznych książek o Tarocie i Kartach do Gry, które mogłyby być podjęte, nie bez zysku, gdybyśmy mogli zdobyć same prace; niestety nie ma ich w naszych publicznych bibliotekach. Gdyby tak było, moja bibliografia prac dotyczących Tarota i jego związków mogłaby znacznie się rozszerzyć. Jeśli chodzi o talie, od czasu ukazania się „The Pictorial Key” zbadalem żydowski Tarot, który, moim zdaniem, nie został wydrukowany. Przedstawia on czarną magię wróżenia – niezwykłą serię wzorów, które niosą ze sobą zło w każdym znaku i symbolu. Można go nazwać Tarotem Grimoire, a jeśli nie jest pochodzenia francuskiego, to napisy i interpretacje są w języku francuskim. Widziałem tylko Główne Arkana i dwa lub trzy z mniejszych Kart Dworskich, ale rozumiem, że istnieje co najmniej jedna kompletna talia.

Pan Brodie-Innes spekuluje na temat autorytetu mojego przypisania talii Tarota do tych zwykłych kart do gry. Jego źródło jest podobne do tego, z którego Florence Emery – jedna z moich starych przyjaciółek, o której miło mi przypomnieć – czerpała swoje znaczenia wróżebne, o których wspomniał pan Brodie-Innes. Źródło, o którym mówię, doskonale znało alternatywne przypisanie i doszło do wniosku, że jest ono błędne. Przyjmując je, byłem ostrożny, aby żadne przyporządkowanie nie miało znaczenia dla „zewnętrznej metody orakulów” i znaczeń Mniejszych Kart. Nie wynika zatem nic z przypisania Mieczy do Trefli i Pucharów do Pików. W mojej książce o Graalu już wcześniej przyjąłem inne przyporządkowanie Mieczy do Pików i Pucharów do Trefli. Nie mogę powiedzieć, że jestem szczególnie zadowolony z żadnego z tych sposobów porównania. Nie ma związku symbolicznego między mieczem a łopatą, przynajmniej dopóki Liga Narodów nie zamieni wszystkich naszych broni ofensywnych na pługi i kosy żniwne. Tak samo mało odniesień występuje między tzw. pentaklami a treflami, ale to jest jedyna opcja. W braku kanonu krytyki wolałbym nic nie mówić na temat mistycznych cnot liczb w tym kontekście.

źródło: THE TAROT AND SECRET TRADITION „OCCULT REVIEW”, March 1919

]]>