Żołnierz prowadzony przez ducha

Żołnierz prowadzony przez ducha (Light, 19 stycznia)
Mowa o szkockim żołnierzu, który brał udział w wojnie przeciwko Burom. „Miałem,” opowiada, „kolegę, który zaciągnął się w tym samym czasie co ja. Byliśmy razem w Indiach i byliśmy doskonałymi przyjaciółmi. Zginął tuż obok mnie pod Spion Kop. Około miesiąc po jego śmierci wyruszyłem na misję zwiadowczą i odkryłem, że wróg szykuje nocny atak na bardzo słaby punkt naszej linii obronnej. Musiałem natychmiast ostrzec naszych ludzi.

Była zupełna ciemność, ale miałem wystarczające doświadczenie w zwiadach, by znaleźć drogę nawet w takich warunkach. Wyruszyłem więc w kierunku naszych linii, aby wszcząć alarm, ale potknąłem się i wpadłem do dołu, mocno się przy tym ogłuszając. Kiedy odzyskałem przytomność, ruszyłem dalej, lecz w złym kierunku. Początkowo nie zdawałem sobie sprawy z błędu. Gdy w końcu to zauważyłem, ogarnął mnie zimny pot, zdając sobie sprawę, jak ważne było moje dotarcie do linii obronnych. Byłem całkowicie zdezorientowany i nie wiedziałem, w którą stronę iść.

Zupełnie straciłem nadzieję, gdy nagle zobaczyłem ledwo zarysowane rysy twarzy mojego zmarłego przyjaciela. Jedyne, co mogłem dostrzec, to jego twarz, ale poczułem, że coś chwyciło koniec lufy mojego karabinu i skierowało go w prawo. Obróciłem się w tę stronę i czułem, jak mój karabin wciąż delikatnie ciągnie mnie naprzód. Podążałem za tym ruchem.

Szliśmy szybko, tym długim, kołyszącym krokiem, który nabywają zwiadowcy, ale nawet w tym tempie czułem co jakiś czas lekkie impulsy, raz w prawo, raz trochę w lewo, które pomagały mi unikać złych miejsc, aż w końcu usłyszałem długo wyczekiwane słowa wartownika: ‘Stój! Kto idzie?!’ przy pierwszej linii posterunku. Wtedy siła, która działała na koniec mojego karabinu, zniknęła, a ja poczułem, że mój przewodnik odszedł. Zdążyłem w samą porę, by przekazać ostrzeżenie.”

Lux.

źródło: Soldat guidé par un esprit; La Lumiere  AVRIL 1907.