Niewiele tematów było rozpatrywanych tak często i z tak różnych punktów widzenia, jak natura duszy i jej stany. Jest to całkowicie zrozumiałe i słuszne, ponieważ dusza to dla człowieka coś najbardziej osobistego.
Wielokrotnie próbowano wyjaśniać, bronić, a także podważać istnienie tego cudownego królestwa snów. Uznawano je za dziwaczne odbicia, osobliwe odwrócenia, zagmatwane, osobliwie ozdobione wspomnienia teraźniejszości – i nie pozostawiano im żadnego istotnego znaczenia poza fantastycznością.
W ten sposób przyjmowano stanowisko całkowicie przeciwne do starożytności, która przypisywała snom głęboko sięgające znaczenie i gorliwie starała się odszyfrować ich symbole.
Jednak sprzeciw wobec tego poglądu także nie jest nowy. Już Homer odróżniał sny prawdziwe od fałszywych, które miały swoje własne wrota w pałacu snów. Istnieje też bardzo stare niemieckie przysłowie: „Sny są jak piana” – co oznacza zapewne wylanie dziecka z kąpielą i odrzucenie wszystkiego tylko dlatego, że wiele rzeczy można zakwestionować.
Jeśli pogląd Egipcjan, według którego każdy sen pochodzi z wyższych źródeł i ma głębsze znaczenie, był przesadzony, to z równą lekkomyślnością należałoby potraktować stanowisko tych, którzy uważają sen jedynie za drobną igraszkę – niewiarygodny karnawałowy wybryk ducha.
Prawdziwe stanowisko przyjęli już Grecy – istnieją sny wyższego rodzaju, które są znaczące. Trudność polega tylko na tym, by odróżnić je od tych, które mają, że tak powiem, ziemski charakter.
W tej dziedzinie poznania duszy nie zaszliśmy jeszcze dostatecznie daleko, dlatego nie pozostaje nic innego, jak zbierać dobrze udokumentowane przykłady takich snów, które – jako wypływające z wyższej natury człowieka – znalazły swoje potwierdzenie.
Takim przykładem jest poniższa opowieść, której pełna dokładność i prawdziwość może być poświadczona w każdym szczególe.
W pewnym saksońskim miasteczku M. mieszkał człowiek, który doświadczył w życiu wielu przeciwności.
Jako dziesięcioletni chłopiec został oddzielony od matki i ujrzał ją tylko raz w życiu – jako dwudziestoletni młodzieniec, krótko po śmierci ojca. Od tego czasu nie miał z nią żadnego kontaktu, ponieważ mieszkała ona w miejscu oddalonym o ponad sto mil od siedziby owego mężczyzny.
Lata mijały, los układał się w przedziwny sposób. Mężczyzna założył rodzinę i wszedł w takie relacje życiowe, które całkowicie go pochłaniały, tak że przeszłość stawała się dla niego coraz mniej istotna.
Miał wówczas trzydzieści dwa lata, małą córeczkę i żył jedynie dla rodziny oraz pracy.
W nocy z 12 października przyśniło mu się, że stoi nocą na wielkim polu i patrzy w niebo. Niebo było cudownie głębokie, błękitne, zupełnie bezchmurne i pozbawione jakichkolwiek gwiazd. Jednakże pośrodku nieboskłonu unosiły się dwa portrety w złoconych ramach, owalne, w takim kształcie, w jakim często malowano je szczególnie w poprzednim stuleciu.
Nad obydwoma obrazami, które unosiły się bardzo blisko siebie, widniał piękny, pełny, zielony wieniec laurowy.
Były to portrety jego zmarłego ojca i żyjącej jeszcze matki. Mężczyzna obudził się – i ponieważ przez całe życie nigdy nie śnił o swojej matce, a od co najmniej dziesięciu lat niemal nic o niej nie słyszał – to widzenie wywarło na nim niezwykłe wrażenie.
Ogarnął go zupełnie naturalny niepokój i napisał list do miejscowości V., gdzie miał krewnych, którzy mogli go poinformować o sytuacji.
Odpowiedź brzmiała: najnowsze wiadomości są zadowalające, matka co prawda była chora, ale niebezpieczeństwo zostało całkowicie zażegnane.
Ten raport uspokoił syna, codzienne życie również zrobiło swoje i wkrótce ów niezwykły sen odsunął się w cień. Tak minęło mniej więcej pół roku, bez żadnych zakłóceń.
Wtedy jednak nadszedł list zapieczętowany czarnym lakiem, zawiadamiający o śmierci jego matki i informujący, że zmarła właśnie w nocy z 12 października – a wiadomość dotarła tak późno z powodu dużej odległości miejsca jej zamieszkania.
Jak to możliwe, że dusza syna miała tak niezwykły, wymowny sen dokładnie w noc śmierci matki, sen, którego cała treść bezsprzecznie nosi znamiona czegoś wyższego?
źródło: Ein bedeutungsvoller Traum; MAGIKON Stuttgart 1845.