ZJAWISKA POWIETRZNE
„Będą znaki na niebie.”
(Prorocy i proroctwa. /…/ Księga Światła.)
Do tych, którzy posiadają zbiór „Światła” i pamiętają nasze prorocze komunikaty przekazywane z całkowitą prostotą serca, do naszych lojalnych i szczerych przyjaciół, kierujemy słowa zachęty i pocieszenia w ich trudnym oczekiwaniu na nowe zjawiska.
Wkrótce będziemy mogli zawołać: Zwycięstwo! Wszyscy razem będziemy się cieszyć, że świat oświeca prawdziwe i potężne światło.
Jeśli cierpimy dla Prawdy, jeśli pokładamy w niej nadzieję i jeśli ją kochamy, czyż nie czynimy tego z pełnym oddaniem siebie samych na rzecz dobra powszechnego? Niebo i Ziemia są zjednoczone w naszych uczuciach.
(1) Dwa artykuły na ten sam temat występują kolejno. Już od pierwszych linijek drugiego artykułu zrozumie się, że nie został on napisany współcześnie. Inspirowani pragnęli, aby ten tekst został włączony. W ich imieniu prosimy publiczność o wyrozumiałość wobec użycia „ja”, które może wydawać się nadużyciem – nawet jeśli ofiaruje się własne serce i ciało jako ofiarę na ołtarzu Prawdy.
Mówię z odwagą i szczerością, jak zawsze.
Od dawna miałam w tajemnicy swoich osobistych badań pewność, że nadejdzie dzień, w którym fizyczne zjawiska zachodzące w czterech ciemnych ścianach, przypominające praktyki nekromantyczne, zostaną zastąpione przez cudowne zjawiska świetlne na otwartej przestrzeni.
Liczyłam na obietnice Wyższych Duchów, które zajmowały się przygotowaniami do tych nowych fenomenów. Byłam świadkiem ich wysiłków.
W mojej gorącej miłości do Prawdy wytrwałam w ich imieniu – pomimo ludzkiej niewdzięczności – pozostając skromną współpracowniczką, jaką znacie, w dziele magnetycznego zjednoczenia podczas Uniwersalnej Sesji 27-go.
Wyjaśniłam w małej książeczce zatytułowanej „Komunia w Boskiej Miłości”, że duchy opiekuńcze planety – zarówno wcielone, jak i niewcielone – potrzebują współpracy wielkich dusz. Ta sesja 27-go była w istocie powietrzną sesją, odbywającą się drogą fluidalną, mającą na celu utworzenie żywego łańcucha specjalnych mediów rozmieszczonych we wszystkich punktach horyzontu.
W mojej myśli to dzieło, choć nieświadome wśród jego uczestników, było czymś potężnym – jak bitwa Archanioła Michała z Szatanem.
Widziałam w tym triumf dobra w magicznej walce, blask Światła rozpraszający wszelką ciemność, dominację prawdy nad błędem.
Byłam tym bardziej przekonana o zwycięstwie na rzecz Prawdy i Dobra, że strzegłam się – jak przed zgubną klęską – opierania moich nadziei na jakiejkolwiek doktrynalnej teorii.
Byłam pewna, że człowiek, niezależnie od tego, jak wielki by się nie wydawał, posiada tylko małostkowe idee i jest zdolny do tworzenia jedynie mniej lub bardziej pomysłowych systemów, które w ostatecznym rozrachunku są jałowe w porównaniu z majestatyczną Boską Wielkością, Twórczą Myślą i intencjami sprawiedliwego i dobrego Stwórcy.
Mówiłam sobie, że jedyne rozsądne i mądre podejście to porzucić swoje myśli, inteligencję i siły na rzecz boskiego prądu życia, nasycić się wielkim i świętym magnetyzmem i czekać…
Powiedziałam wszystkim: miejcie nadzieję i czekajcie.
Ileż to razy nawet najlepsi spośród przyjaciół „Światła” rzucali gorzką pigułkę w mój kielich cierpliwości?
Jednak nikt nigdy nie zdołał rozbić mojego naczynia wytrwałej rezygnacji.
Ofiara z mojej osoby została złożona i pozostaje wieczna. Najważniejsze jest to, by jakaś rzeczywistość obudziła wygasłe nadzieje w sercach tych, którzy się znużyli, i aby cierpiąca ludzkość ujrzała najwyższe pocieszenie podtrzymujące życie w blasku Nieśmiertelności, w nieskończonej komunii dusz.
Pewne realizacje, zbyt przedwczesne, by o nich mówić, oświetliły moją drogę pioniera w mrocznym świecie.
Troszczyłam się, by ukryć subiektywne i wzniosłe wizje, tak jak ludzie ukrywają swoje ciemne występki. Moi ziemscy bracia spojrzeliby na mnie z politowaniem, gdybym w naiwności mojej wiary powiedziała im, że widziałam seraficzne postacie pod sklepieniem nieba i że pewnego dnia te postacie będą widoczne dla wszystkich.
Jednak, zgodnie z moimi „Wspomnieniami” opublikowanymi w tomie 1 i 2, musiałam dać do zrozumienia, że zostałam obdarzona zdolnościami mediumicznymi, umożliwiającymi mi widzenie niebiańskich objawień w pełnym słońcu.
Tekst zawiera inspiracje spirytualistyczne, wyrażające pragnienie duchowego przebudzenia i triumfu Prawdy poprzez niebiańskie objawienia. Czy chcesz, abym dodała dodatkowe komentarze lub przypisy wyjaśniające kontekst?
Przyjaciele czy wrogowie, bracia czy obcy, czas milczenia minął. Teraz postępujcie jak ja. Aby dostrzec zjawiska psychiczne, nie zamykajcie się więcej w ciemnym pokoju, dogodnym dla sztuczek złych duchów, tych, które przesiąkają ziemską powłokę.
Wyjdźcie na świeże powietrze, obserwujcie przestrzeń i badajcie swoje odczucia. Jeśli macie choć odrobinę wrażliwości, nauczycie się więcej w ten sposób, niż siedząc przy stole spirytystycznym, który przez dwie godziny dyktuje wam kilka linijek, często dodając jeszcze żarty i oszustwa,z powodu złych warunków otoczenia.
Zjawiska, o których chcę mówić, istnieją od dawna, lecz wciąż są rozproszone. Duchy, pojedynczo lub w grupach, tworzą chmury przypominające smugę komety. Te chmury wznoszą się, falują lub zbliżają się do nas.
Czasami Duchy, przygotowując swoje przyszłe objawienie, ćwiczą się w tworzeniu specyficznych fenomenów. Na przykład: formują migoczące światła, przypominające gwiazdy, lub świecące kule – białe albo czerwone.
Wielu ludzi wokół nas widziało takie zjawiska: srebrzyste obłoki fluidalne albo kule świetlne, które – gdy spadły na dach – rozpływały się tam bez śladu.
Nie mówię tutaj o duchach, które poruszają się w sposób widzialny po pomieszczeniach, w pełnym świetle dnia. To specjalność, którą cenimy w „Świetle” –jasność we wszystkim.
Muszę przyznać, że długo moja wiara była pomieszana z wątpliwościami; często wątpiłam w siebie. Nie wierzyłam w Duchy unoszące się w powietrzu – raczej w zwykłe chmury.
Obserwowałam swoją wyobraźnię, która widziała w tych chmurach niebiańskie postacie.
Potrzebowałam wielu prób i obserwacji, aby przekonać się ostatecznie, choć od lat czekałam i miałam nadzieję na takie zjawiska.
Powoli zaczęły nabierać wyraźnych kształtów.
Ostatnio nie miałam już cienia wątpliwości.
Tak wyglądało to zjawisko:
Wieczorem musiałam wyjść z domu, aby załatwić bardzo przykrą sprawę, która mnie mocno irytowała.
Gdybym mogła wam powiedzieć, przyjaciele „Światła”, czego dotyczyła ta próba, uznalibyście zjawisko za jeszcze piękniejsze.
Idąc ulicą, podniosłam oczy ku niebu – jakbym wołała o siłę.
Na bardzo ciemnym niebie, choć usianym gwiazdami, zobaczyłam dwa wielkie, niezwykle białe obłoki, tworzące coś na kształt grupy głów, ciągnące za sobą srebrzystą smugę, która falowała jak draperia.
Ulica była pusta, więc mogłam spokojnie obserwować.
Największy obłok unosił się wysoko, tuż nad dachem domu.
Interpretacja:
Ten tekst poetycki ma silne duchowe zabarwienie, przedstawiając przeżycia związane z obserwacją zjawisk powietrznych, które autorka interpretuje jako duchowe manifestacje. Nawiązuje do duchowego oświecenia oraz przemiany wiary przez kontakt z niezwykłymi zjawiskami natury. Występują tu symbole światła, chmur i gwiazd jako znaki duchowej obecności oraz nadziei na przyszłe objawienia.
Najmniejszy z obłoków pochylił się w stronę ulicy, bardzo blisko mnie, i – raz unosząc się, raz zbliżając – podążał dokładnie tą samą drogą, co ja.
Skręciłam gwałtownie w jedną z uliczek; obłok wykonał ten sam ruch.
Przeszłam krótkimi uliczkami, przeszłam przez plac – i za każdym razem obłok świetlny poruszał się identycznie, podążając w tym samym kierunku co ja.
Gdy dotarłam do celu swojej wędrówki, zatrzymałam się. Obłok również.
Weszłam do jednego z domów. Chwilę później ponownie wyszłam na ulicę – obłok wciąż tam był, unosząc się nieruchomo nad dachami wysokich kamienic. Był nieco mniej jasny i bardziej rozproszony.
Zaczęłam wracać tą samą drogą, a obłok zniżył się i znowu zaczął mnie śledzić.
Gdy dotarłam do placu, który chwilę wcześniej przeszłam, poczułam tak silne wzruszenie radości, że opadłam na ławkę i rozpłakałam się.
Obłok, jakby ożywiony, wciąż tam był – nieruchomy, w fluidalnej komunii z moim wnętrzem, pobudzając moją wrażliwość na jego magnetyczną obecność. Był niemal na wyciągnięcie ręki.
Całą drogę tam i z powrotem obłok towarzyszył mi wiernie – raz bardzo blisko mnie, raz unosząc się nad dachami domów.
W momencie, gdy miałam już wrócić do domu, niechętnie, ale z sercem pełnym wdzięcznej miłości, zobaczyłam, jak ten piękny obłok nagle rozpłynął się nad moją głową.
Wyjaśnienie przyszło tego samego wieczoru.
Obłok był w rzeczywistości grupą duchów, tych, których nazywamy aniołami lub dobrymi, czystymi posłańcami.
W ogóle nie zamierzałam publikować tego zdarzenia – podobnie jak nie publikuję innych zdarzeń, które wypełniają moje życie. Nie chcę nadużywać opowieści o sobie samej.
Jednak pewna okoliczność skłoniła mnie, by to opisać spontanicznie.
Tą okolicznością był list od pewnej bardzo uczonej osoby, której nazwiska nie śmiem podać – tak jak nie śmiem podawać imion aniołów – choć jej imię dodałoby mojej relacji wielkiego znaczenia.
Pełna radości z powodu tego zjawiska ochronnego obłoku, opowiedziałam o nim tej osobie, z którą spędziłam wieczór w miłej, rodzinnej atmosferze.
Z kolei ona przekazała tę historię komuś innemu, kto – choć nieobecny – z pewnością byłby nią bardzo zainteresowany.
Z tego powodu cieszę się podwójnie, widząc, że mamy tu do czynienia z fenomenem, który dojrzewa, gdyż niezależne relacje innych osób dodały wiarygodności mojej historii.
Uważam, że świat duchowy pragnie, by to zjawisko zostało ogłoszone publicznie. Posłusznie to czynię.
Poniżej przytaczam fragment listu od mojego uczonego i wybitnego przyjaciela, który cytuje odpowiedź pewnej damy wspomnianej powyżej. Jej słowa stanowią potwierdzenie moich doświadczeń i ogromne wsparcie:
„Muszę ci powiedzieć, że pani X… jest osobą całkowicie godną zaufania; jest uosobieniem szczerości, dobroci i uczciwości. Doskonale rozumie różnicę między halucynacją a obiektywną wizją.”
Oto cytowany fragment jej relacji:
„Zjawisko obłoku, który podążał za panią Grange, wcale mnie nie zaskoczyło. Przynosi mi ono przekonanie, że ostatnimi czasy się nie myliłam.
Oto już kilka razy zdarzyło mi się coś bardzo podobnego, lecz – sądząc, że to tylko złudzenie mojego umysłu – nie chciałam o tym pisać.
Dziś jednak nie mam już żadnych wątpliwości.
W zeszłym tygodniu, gdy stałam przy oknie wychodzącym na podwórze, widziałam w powietrzu, na wysokości około półtora metra nade mną, obłok świetlny. Utrzymywał się tam przez kilka sekund, po czym uniósł się jeszcze wyżej i zniknął.
Z kolei w ostatnią niedzielę, spacerując samotnie wzdłuż torów kolejowych, całkowicie pogrążona w myślach, nagle zobaczyłam przed sobą i nad sobą świetlisty obłok, który wydawał się mnie wyprzedzać przez kilka sekund.
W mojej sypialni również dwukrotnie widziałam coś podobnego – za każdym razem przy oknie. Pierwszy raz wieczorem, drugi raz nocą. Warto zauważyć, że w tych dniach nie było księżyca, a noc była bardzo ciemna.
Jednak jestem osobą bojaźliwą i łatwo ulegam nerwowości, dlatego szybko przykryłam głowę, żeby nic więcej nie widzieć.
Od momentu, gdy zaczęłam widzieć te zjawiska, nie mogłam przestać o nich myśleć – choć usilnie próbowałam je odpędzić, myśl ta ciągle wracała.”
Komentarz końcowy:
Autorka tekstu opisuje swoje osobiste doświadczenie duchowe związane z pojawieniem się świetlistego obłoku, który postrzega jako manifestację grupy duchów lub aniołów. Zjawisko to potwierdzają relacje innych osób, które niezależnie od siebie dostrzegły podobne świetliste obłoki w różnych sytuacjach.
Tekst zawiera przesłanie o dojrzewaniu duchowych fenomenów i wskazuje na potrzebę ich ogłaszania publicznie jako znaków kontaktu z duchowym światem.
Czy chciałbyś, abym dodała przypisy wyjaśniające kontekst historyczny lub religijny, w którym powstał ten tekst?
Wasza korespondencja wcale mnie nie zdziwiła, wręcz przeciwnie – poczułam spokój, odkąd ją przeczytałam.
Wczoraj przestałam się martwić, myśląc o tym świetlistym obłoku;
mój umysł odzyskał równowagę i przestałam się bać,
że popadam w szaleństwo –
bo naprawdę tego się obawiałam!”
Ten fragment listu dowodzi, że słusznie postąpiłam,
decydując się opowiedzieć o swoim osobistym doświadczeniu,
skoro pomogło to uspokoić kogoś,
kogo osobiście jeszcze nie znam,
ale czyja szczerość jest dla mnie pewna.
Być może istnieją setki takich osób,
a może nawet więcej, które są niejasno zaniepokojone
i szukają odpowiedzi.
Wszystko wskazuje na to,
że nadszedł czas na obserwację zjawisk pod niebiańskim sklepieniem.
Dość już ciemnych pokoi,
dość wampirów wcielonych i niewcielonych!
Opuszczajmy piekło, to znaczy – wznośmy się
ponad ziemską powłokę przesiąkniętą zepsutymi fluidami.
Otwórzmy nasze okna,
wznieśmy myśli ku nieskończoności
z czystym pragnieniem poznania prawdy Bożej.
Aniołowie przynoszą nam tę prawdę.
ANIOŁOWIE POJAWIAJĄ SIĘ
Artykuł zatytułowany „Zjawiska Powietrzne”
był gotowy już od roku,
gdy pewnego dnia, pełna radości,
że mogę ogłosić dobrą nowinę, którą od dawna przeczuwałam,
chciałam go opublikować w czasopiśmie „Światło”.
Zostałam jednak powstrzymana przez spontaniczne ostrzeżenie mediumiczne:
„To za wcześnie. Zatrzymaj tę dobrą nowinę dla siebie
i powierz swoją duszę dojrzewającemu działaniu tego nowego zjawiska.”
Posłuchałam bez sprzeciwu.
Od tamtego czasu zjawisko pojawiało się sporadycznie,
lecz nie postępowało naprzód.
Nie mogłam go wywołać swoją wolą –
a zresztą, moja wola jest niczym w obliczu duchowej władzy Boskiej.
Nie próbuję jej nawet narzucać.
Wciąż jednak mam nadzieję,
że nadejdzie dzień,
kiedy to, co widziałam, stanie się prawdą dla wszystkich.
W mojej wcześniejszej wypowiedzi
na temat nowej ery,
którą zapowiadało pojawienie się 30 000 aniołów
w „Świetle” z 27 lutego,
potrzebna była dodatkowa wyjaśniająca uwaga.
Mogłam ją przekazać tylko,
opisując zjawiska powietrzne,
które zapowiadały moje nowe duchowe oświecenie
z dnia 13 stycznia tego roku.
Nie były to dosłownie widzialne formy aniołów
na bardzo pochmurnym niebie tego dnia.
Nikt nie mógłby policzyć ich liczby.
To, co widziałam, było zapowiedzią boskiej misji na Ziemi,
która ma wypełnić nasze duchowe przeznaczenie.
Obraz tej niebiańskiej manifestacji
był jasny i wyraźny tylko dla mojego umysłu.
Następnie, gdy moje myśli zostały oświecone,
rozważałam go, wyjaśniałam, przewidywałam, pisałam i ogłaszałam.
Krótko mówiąc, postępowałam – jak zawsze –
jako posłuszna delegatka,
która poświęciła swoją ziemską osobowość
w obliczu wątpliwości i drwin.
Widzę prawdziwych i świetlistych niebiańskich posłańców.
To nie są istoty, które zstępują na każde wezwanie przypadkowego człowieka.
Nie mogłabym ich pokazać nikomu.
Jednak z całą powagą oświadczam,
że wielkie dzieło w przestrzeni,
o którym mówię od lat,
postępuje naprzód –
mimo krytyki i skarg samozwańczych liderów spirytualizmu,
którzy nic nie rozumieją z moich słów.
Uważają, że szkodzę ich sprawie,
zabraniają mi prorokować,
a nawet próbują schować Światło pod korcem.
Ale duchy wyższe wolą otwartą przestrzeń niż zamknięte pokoje.
Kiedy ludzie wierzący będą poważnie chcieli
zobaczyć powietrzne formy swoimi prawdziwymi oczami
– i kiedy Bóg zechce –
wówczas je zobaczą.
Te formy, przypominające chmury,
wykonują ruchy,
których zwykłe chmury nie są w stanie wykonać.
Bo czy ktoś kiedykolwiek widział,
by chmury podążały za ludźmi ulicami,
skręcały tam, gdzie oni skręcają,
zatrzymywały się, gdy oni się zatrzymują,
a potem znikały, gdy ludzie wchodzą do domów?
Z tych chmur płyną głosy.
Słyszałam je wyraźnie,
choć, niestety, nie zrozumiałam jeszcze wszystkich słów.
Zjawisko to pojawiało się wielokrotnie
od ubiegłego roku.
Jest jedna ciekawa cecha, której powodu nie znam:
Gdy te ożywione chmury podążały za mną pustymi ulicami,
zawsze unosiły się bardzo wysoko,
a na widok przypadkowych przechodniów
na chwilę znikały.
Do tych, którzy raczą mi uwierzyć,
wiedząc, że jestem daleka od bycia osobą neurotyczną czy chorą:
Zachęcam was, obserwujcie przestrzeń.
Ale róbcie to bez wysiłku, bez wezwania,
a zwłaszcza bez magicznych słów czy rytuałów.
Zostawmy te rzeczy czarnym magom,
którzy przywołują niskie duchy
i uzyskują parodię kontaktu z wyższymi światami.
Musimy poddawać się woli Boga.
Wola człowieka ma moc tylko wtedy,
gdy jest zgodna z wolą Boską.
Pewnego dnia,
marszałkowa Canrobert, odwiedzając mój skromny gabinet,
powiedziała mi,
że jest pewna, iż aniołowie mnie odwiedzają.
Za dowód uznała to niezwykłe poczucie spokoju,
które odczuwało się w moim domu.
„Powietrze tutaj jest czyste i lekkie” – mówiła.
„Czuję duchową słodycz,
jak delikatny zapach dla ciała i duszy.”
Oto cały sekret:
Trzeba przygotować swoje ciało i duszę
na przyjęcie duchów wyższego rzędu.
A gdy przyjdą,
zostawią ślad swojej obecności –
oczyszczając powietrze
i napełniając nas zdrowym fluidem życiowym,
który zwycięża smutki życia, choroby, starość i śmierć.
Czego możemy pragnąć więcej?
Aby być kochanym przez anioły,
musimy ich kochać.
– Hab.
źródło: LA LUMIÈRE, 27 Mars 1895.