Zjawiska okultystyczne na Jawie

Pan Lothar P. z Hamburga relacjonuje następujące wydarzenia z Jawy, które przekazał mu jego szwagier, niedawno przybyły z Holenderskich Indii Wschodnich do Hamburga:

Mój szwagier jest dyrektorem dużej fabryki na Jawie. Każdego czwartku między północą a pierwszą w nocy dla Malajów jest godzina duchów. W tym czasie miejscowi często nie śpią, lecz czekają, aż duchy „pójdą spać”, zanim sami udadzą się na spoczynek. Fabryka ma kilka dużych magazynów. Pewnego dnia jeden z europejskich majstrów zwrócił mojemu szwagrowi uwagę, że na terenie fabryki każdej czwartkowej nocy między północą a pierwszą w nocy słychać szalony hałas.

Brzmiało to tak, jakby coś było rzucane, i słyszalne były inne niewytłumaczalne, straszliwe dźwięki. Jawajczycy zauważyli te zjawiska i każdej czwartkowej nocy zbierali się na otwartym placu przy fabryce. Jednej z tych nocy biurko zostało rzucone z jednego końca pomieszczenia fabrycznego na drugi. Pewnego dnia wspomniany europejski majster ponownie przyszedł do mojego szwagra i powiedział mu, że Jawajczycy wierzą, iż w miejscach, gdzie mieszkają duchy, nie może znajdować się fabryka. Demony nie zgadzają się na to, aby na danym miejscu stała fabryka lub magazyn. Ta wiara była tak głęboko zakorzeniona wśród miejscowych, że dyrektor obawiał się, iż w swoim religijnym fanatyzmie mogą oni podpalić fabrykę. W każdym razie kolorowi pracownicy byli niespokojni, a obawy kierownictwa fabryki stawały się coraz poważniejsze.

W tym czasie przyszedł do mojego szwagra jeden z miejscowych majstrów i poprosił o ofiarę zwaną slamaten. To ofiara dla demonów Jawajczyków. Dyrektor rozważył tę prośbę. Gdyby teraz zgodził się na slamaten, miejscowi mogliby żądać takiej ofiary przy każdej okazji, dlatego odmówił. Nastroje stawały się coraz bardziej napięte i dyrektor postanowił sam zobaczyć te zjawiska. Jawajczycy byli bardzo zdziwieni odwagą Europejczyka, który jednak podejrzewał, że ma do czynienia jedynie z czarnymi zakłócaczami spokoju i uzbroił się w rewolwer i gumową pałkę. Gdy on i biały majster byli w nawiedzonym magazynie, nie mogli znaleźć przyczyny dziwnych dźwięków. Przez trzy godziny przeszukiwali każdy zakątek budynku za pomocą latarki; niczego nie znaleźli, mimo że wcześniej słychać było straszliwy hałas. Od tego dnia w budynku zapanował spokój. Wkrótce jednak te zjawiska zaczęły się w innym magazynie. Mój szwagier podjął środki ostrożności na wypadek natychmiastowej interwencji i trzymał swoje auto w gotowości. Przy kolejnym nawiedzeniu miał być telefonicznie informowany o każdej porze. Na Jawie jako strażników używa się Madurejczyków, innego, absolutnie niezawodnego plemienia. Pewnej nocy jeden z takich strażników zadzwonił do dyrektora, że znowu coś się dzieje. Gdy dotarł do fabryki wraz ze swoim białym znajomym, zebrali się tam setki miejscowych. W tym magazynie, który miał na górze kratkę do regulacji powietrza, widoczny był jasny blask. W magazynie stała stara ciężarówka, która już do niczego się nie nadawała. Gdy Europejczycy weszli do magazynu, zobaczyli, że dwie lampy ciężarówki świecą jasno. Było to zupełnie niewytłumaczalne, ponieważ po wyłączeniu lamp nie dało się ich ponownie zapalić, były już w nieużywanym stanie i nie mogły otrzymywać prądu.

Sprawa była opowiadana w miejscowych kręgach towarzyskich i zainteresował się nią miejscowy okultysta. Stwierdził, że to wynik działania czarnego maga (Goena-Goena, wymawiane gunna). Miejscowi czarownicy lub kapłani podobno posiadają takie moce. Aby podać przykład, jak pracują ci magowie, mój szwagier opowiedział inną interesującą historię, która jest całkowicie autentyczna i prawdopodobnie po raz pierwszy publikowana w Centralnym Biuletynie. W Holenderskich Indiach Wschodnich pewien holenderski urzędnik rządowy w jakiś sposób ściągnął na siebie nienawiść miejscowych. Jego pięcio- lub sześcioletnia córka była za dnia, gdziekolwiek była – w domu czy na zewnątrz – nawiedzana przez Shiri. Shiri to betel, który jest tam żuty. Podczas żucia wydziela czerwonawy sok, który jest wypluwany. Gdy dziewczynka miała na sobie czysto wyprane ubranie, nagle pojawiały się na nim te czerwone plamy. Gdy była naga w łazience, czerwone plamy pojawiały się na jej twarzy. Zjawisko to trwało tak długo i tak często, że rodzina nie wiedziała, co robić, i postanowiła wysłać dziecko do Europy. Tę radę udzieliły rodzicom również osoby zaznajomione z takimi praktykami miejscowych. Siły tego nawiedzonego „plucia” były tak potężne, że dziecko, będąc jeszcze kilka kilometrów od lądu, na statku, nadal było „opluwane” tą czerwoną substancją. Im dalej statek oddalał się od lądu, tym słabsze stawały się plamy, a w Holandii dziecko całkowicie uwolniło się od tego zjawiska.

Inna znana relacjonującemu rodzina doświadczyła jeszcze poważniejszego przypadku. Żona gospodarza została dotknięta tajemniczą chorobą. Cierpiała na niezwykłe osłabienie i z dnia na dzień traciła na wadze. Lekarze, których konsultowała, nie potrafili znaleźć przyczyny. Jeden z nich w końcu zasugerował, że może to być przypadek Goena-Goena. Czy przypadkiem nie miała konfliktu z miejscowymi? Kobieta zwróciła się do znanego tam jasnowidza. Ten przyszedł do jej domu i wprowadził się w stan transu. Nagle podszedł do wysokiej donicy na kwiaty (kwiaty są tam często umieszczane w wysokich donicach, z których rzadko się je wyjmuje) i znalazł w niej prymitywną drewnianą lalkę. Jasnowidz spalił lalkę; od tego dnia kobieta zaczęła wracać do zdrowia. Służący na Jawie współpracują z czarownikami, którzy wykonują te lalki, a następnie wnoszą je do domów. Wydarzenie to miało miejsce w 1930 roku w Soerabaji na Jawie  (Surabaya).

źródło: Okkultes aus Java. Von Fritz Langner.   ; „Zentralblatt für Okkultismus” Miesięcznik do badania całokształtu nauk tajemnych, Juni 1932.


Slametan (często nazywane również selametan) to tradycyjna ceremonia ofiarna w kulturze Jawajczyków, która jest odprawiana w celu uzyskania ochrony i błogosławieństwa od duchów i przodków. Wbrew temu, co sugeruje fragment, nie jest to ofiara dla demonów, lecz raczej rytuał mający na celu zjednanie sobie duchów opiekuńczych i zapewnienie harmonii w społeczności.

Charakterystyka Slametan:

  1. Cel:
    • Zapewnienie bezpieczeństwa, zdrowia, dobrobytu oraz harmonii w życiu jednostek i społeczności.
    • Ochrona przed złymi duchami i negatywnymi siłami.
  2. Przyczyny organizowania slametan:
    • Ważne wydarzenia życiowe, takie jak narodziny, śluby, pogrzeby, a także inne ważne momenty jak budowa domu, rozpoczęcie nowego przedsięwzięcia czy nawet zmiana pory roku.
    • Specjalne okazje religijne i kulturalne.
  3. Przebieg ceremonii:
    • Przygotowanie jedzenia: Centralnym elementem slametan jest jedzenie, które jest specjalnie przygotowane na tę okazję. Typowe potrawy mogą obejmować ryż, kurczaka, jaja, owoce, różne słodycze oraz inne lokalne dania.
    • Modlitwy i błogosławieństwa: Uczestnicy ceremonii modlą się, zwykle prowadzeni przez starszego lub duchownego, składając ofiary i prosząc o błogosławieństwo.
    • Dzielnie się jedzeniem: Po modlitwach jedzenie jest dzielone między uczestników jako forma dzielenia się błogosławieństwami.
  4. Symbolika:
    • Harmonia i jedność: Slametan podkreśla jedność społeczności, współpracę i wzajemne wsparcie.
    • Szacunek dla przodków i duchów: Ofiary składane w czasie slametan mają na celu zjednanie sobie duchów przodków, którzy mają opiekować się żywymi.

Kontekst kulturowy:

Slametan jest głęboko zakorzeniony w jawajskiej kulturze i religii, która łączy elementy islamu, hinduizmu, buddyzmu oraz tradycyjnych wierzeń animistycznych. Jest to jeden z najbardziej charakterystycznych i powszechnie praktykowanych rytuałów wśród Jawajczyków, szczególnie w wiejskich społecznościach.

Wnioski:

Slametan to ceremonia ofiarna mająca na celu uzyskanie błogosławieństw i ochrony od duchów i przodków, a nie, jak to błędnie sugerowano, ofiara dla demonów. Jest to rytuał podkreślający jedność społeczności, szacunek dla przodków oraz dążenie do harmonii i dobrobytu.