Puysegur, jeden z uczniów Mesmera, umieszczał swoich chorych w ogrodzie pod drzewem magnetyzowanem. Niektórzy z tych chorych wpadali w somnambulizm bez żadnych zabiegów usypiających ze strony Puysegur‘a; nazywano ich wówczas „lekarzami”, gdyż w swym śnie rozpoznawali cierpienia innych chorych i podawali na nie środki lecznicze. Tyle mówią dawne kroniki magnetyzmu.
Później różni magnetyzerowie obserwowali to samo zjawisko i poznali je bliżej. Okazało się, że większość tych, którzy wpadali w somnambulizm, wyczuwała jedynie choroby własne i podawała środki zaradcze, a tylko pewna część somnambulików posiadała także zdolność wyczuwania chorób innych ludzi. Zrazu przypisywano tym rozpoznaniom nieomylną pewność; z biegiem czasu przekonano się jednak, że nie zawsze są niezawodne. Dziś wiemy już, że wprawdzie nie są nieomylne, ale często bywają bardzo trafne i że na ogół somnambulicy „widzą” choroby własne wyraźniej, niż obce. Z tern widzeniem chorób łączy się niemal zawsze także zdolność „widzenia” środków leczniczych, nieraz bardzo dziwnych i zupełnie odmiennych od środków przyjętych w medycynie.
Dr Korew (B. 370) opowiada o somnambuliczce, która „na jawie nic nie wiedziała o magnetyzmie, a mimo to swemu lekarzowi, również go nieznającemu, podała we śnie wszystkie głaski, potrzebne do wprawiania jej w somnambulizm. Odkryła na nowo to, co innym było dawno znane, jak np. celowość pewnych rodzajów głasków, które czasem uważane są niesłusznie za dowolne.“ Zwraca także Korew uwagę na wpływ muzyki, jako środka usypiającego.
Zależnie od stopnia obznajomienia się ze zasadami anatomji i fizjologji opisy chorób, podawane przez somnambulików, są mniej lub więcej zrozumiale i zgodne z terminologją medyczną. Nie o nazwy jednak i o poprawność wyrażeń tu idzie, lecz o informację, w jakim stopniu choroba jest groźna i jakie są widoki wyleczenia, a to zazwyczaj oceniają somnambulicy ze zadziwiającą trafnością. Zdarza się nieraz, że podają całkiem inną przyczynę i siedlisko choroby, niż to wynikało z rozpoznania lekarskiego; wtedy może magnetyzer zapytać uśpionego, czy jest zupełnie pewny, że „dobrze widzi“, i dlaczego objawy są takie, jakie wskazywałyby na „inną“ przyczynę (jednak bez wyraźnego wymieniania tej przyczyny). Gdy somnambulik mimo takich pytań trwa przy swojem pierwotnem twierdzeniu, należy je dokładnie – najlepiej dosłownie – zapisać i ewentualnie później zdać sprawę lekarzowi, aby jego zdania wysłuchać.
Podawszy chorobę, jej przyczynę i siedlisko, mówi zazwyczaj somnambulik także o sposobie wyleczenia, lub przynajmniej przyniesienia ulgi, jeżeli chorobę uważa za nieuleczalną. Prócz tego określa nieraz, jak długo leczenie będzie trwało, jakie podczas niego wystąpią objawy szczególne i jak się wobec nich należy zachować. Do takich objawów szczególnych należy czasem samorzutne wpadanie chorego w uśpienie, niekiedy nawet ataki konwulsyj, jako wyraz szybko występującego przesilenia choroby. Nie powinno to dawać powodu do zaniepokojenia magnetyzerowi, ani osobom postronnym, gdyż takie zapowiedziane zgóry objawy, chociaż wyglądają czasem bardzo groźnie, nie są szkodliwe dla chorego, lecz przeciwnie są dowodem, że organizm jego sam wytwarza sobie takie formy przesilenia, jakie najskuteczniej zwalczyć mogą chorobę. Wskazówek, podanych przezeń co do zachowania się magnetyzera podczas takich objawów, należy przestrzegać jak najściślej, nie lekceważąc żadnego szczegółu, np. co do ilości głasków magnetycznych podczas konwulsyj, co do obudzenia o określonej dokładnie godzinie, podawania jakichś środków pomocniczych wyraźnie przepisanych i t.p. Każda niedokładność w wykonaniu, każde pominięcie drobnego napozór szczegółu, powodowałoby już zwichnięcie doskonale ułożonego planu zwalczenia choroby, jaki sobie uśpiony zakreślił dzięki podwyższeniu ostrości spostrzegania w somnambulizmie.
Zadziwiające jest, z jaką dokładnością, niemal co do minuty, podaje somnambulik daty i godziny przyszłego występowania objawów przesilenia. Nieraz mówi: „Jutro i pojutrze będę spal magnetycznie od godziny 7 do 12-tej; w ten sen masz mnie wprawić siedmiu głaskami od głowy do stóp, a obudzić trzema głaskami przeciwnymi i dmuchnięciem na powieki.” Otóż chybione byłoby działanie, gdyby magnetyzer spóźnił się z usypianiem i zaczął stosować głaski np. dopiero o godzinie 8-mej, lub znowu uznał, że krótszy sen także choremu wystarczy, i chciał go budzić już o 11-tej. Podobnież, gdy powie: „Dziś wieczorem będę miał konwulsje od 20-tej do 21-szej“, to źle postąpiłby magnetyzer, gdyby usiłował je powstrzymać lub skrócić, przypuszczając, że choremu zaszkodzą. One właśnie – mimo swych strasznych pozorów – są prawdziwą i nieraz jedyną pomocą w chorobie. Czasem somnambulik mówi inaczej, podając jednak zarazem środki zaradcze. Ostrzega np.: „Przez tydzień będą co dzień występowały drgawki od 6-tej do 7-mej rano; przez cały czas tych ataków musisz mnie magnetyzować głaskami spokojnymi, poczem wpadnę w letarg, z którego mnie zawsze zbudzisz po dwu godzinach.” Znaczy to, że drgawki są szkodliwe, ale nieuniknione, a magnetyzer ma głaskami dodawać choremu sił do ich znoszenia; letarg zaś ma być wytchnieniem po wyczerpaniu drgawkami.
Środki pomocnicze, przepisywane przez uśpionego, mogą być bardzo rozmaite. Do często żądanych należy woda magnetyzowana, przyczem należy zawsze dokładnie stosować jej ilość – choćby tylko w kroplach – podaną przez somnambulika, podobnież godzinę i sposób. Środki apteczne ordynuje sobie somnambulik tylko wyjątkowo: częściej bywają to różne zioła, a to nie tylko objęte terminem „officinalis”, lecz także całkiem nieznane w lecznictwie; lub znowu znane wprawdzie we farmakopei, jako mniej lub więcej silne trucizny, ale przepisane przez uśpionego w dawkach tak homeopatycznie małych, że wedle przyjętego mniemania wcale działać nie mogą. Bywa często, że zioła te lub trucizny wcale nie są przez somnambulika przepisane do użytku wewnętrznego (jako napar, czy wyciąg spirytusowy), lecz zewnętrznego; np. „Połóż mi trzy listki walerjany na serce, to mnie uspokoi”, lub znowu: „O siódmej dasz mi pięć listków wawrzynu na czoło, abym zasnął”; kiedyindziej znów: „Zbudzisz mnie włożeniem mi do ręki kryształu górskiego”.
Dr Kerner (G. 182) przytacza następujące wskazówki swej jasnowidzącej: „Zabieg magnetyczny, który panią Hauffe przez pewien czas podtrzymywał o tyle, że prawdopodobnie silniej łączył jej ciało eteryczne z fizycznem, podawała ona sama zwykle w ten sposób: Naprzód siedm głasków wyprostowanymi palcami obu rąk od czoła wstecz ku uszom i po bokach szyi w dół – co jej zdaniem działało także na móżdżek – po obu stronach piersi aż do splotu słonecznego. Potem trzy głaski od czoła przez szyję i ramiona aż do końców palców średnich, a potem podobne trzy głaski aż do kolan. Wszystkie glaski muszą być prowadzone bez dotknięcia ciała. Zależnie od potrzeby zmienia pani Hauffe liczbę i rodzaj głasków; najczęściej jednak szły tylko do splotu słonecznego… Przeciwne glaski budziły ją zawsze i były jej przykre. Ilekroć zapadła w prawdziwy sen magnetyczny, miała ręce wyciągnięte na kołdrze i skrzyżowane; potem kładła je skrzyżowane na piersiach i modliła się cicho. Ile głasków otrzymała przy usypianiu – co zawsze następowało o 7-mej godzinie – tyle drgnięć całego ciała wstrząsało nią przy obudzeniu.”
Polecenia te są ściśle indywidualne, nie można zatem dawać drugiemu choremu tych samych środków, które jednemu pomogły; na nic nie zdałyby się podobnież próby budzenia kryształem górskim każdego uśpionego. Nawet ten sam środek, który w danym czasie pomógł, może w tydzień później być całkiem bez wpływu, lub nawet zaszkodzić. Każdy środek, podany przez somnambulika, wywiera wpływ zamierzony przez ten tylko okres czasu, na który został przepisany przez niego. Podobnie jak inne środki, ordynuje sobie uśpiony zabiegi magnetyczne w różnych ilościach głasków i w różny sposób prowadzonych. Także i tu błędnem byłoby przyjmować, że skoro jednego razu piętnaście głasków wywołało sen, to należy zawsze stosować po 15 głasków, aby sen sprowadzić. Tern bardziej chybionem byłoby próbować usypiania każdego chorego piętnastoma głaskami. Jedynym sposobem, żeby nie pobłądzić lub nawet nie wywołać skutków wprost przeciwnych zamierzonym, jest tylko pilne zważanie na wszystko, co mówi somnambulik i równie ścisłe wykonywanie jego poleceń. Jeżeli uśpiony wydaje takie polecenia, że ich treść wydaje się magnetyzerowi sprzeczną z doświadczeniem własnem i z wiedzą medyczną, należy przed terminem ich stosowania porozumieć się z lekarzem, czy nie są szkodliwe dla zdrowia chorego. Gdyby lekarz wyraził poważne wątpliwości, lepiej jest wstrzymać się ze stosowaniem tych środków aż do najbliższego uśpienia chorego i wtedy zadać mu pytanie, czy obstaje przy żądaniu wykonania tych poleceń.
W razie odpowiedzi twierdzącej należy mu oględnie zwrócić uwagę na zdanie lekarza i przytoczyć, jakie normalnie byłyby następstwa wykonania poleceń. Wówczas uśpiony we większości wypadków odpowie, że jednak następstwa będą dodatnie, i umotywuje, dlaczego w tym wypadku nie zaszkodzą. Gdyby zaś wahał się lub odmawiał umotywowania, lub wreszcie wykręcał się od jasnej odpowiedzi frazesami bez treści, lepiej jest nie zastosować się do takich nie całkiem pewnych poleceń
źródło: “Magnetyzm Żywotny (Mesmeryzm) i jego własności lecznicze” JÓZEF ŚWITKOWSKI, BIBLJOTEKA-LOTOSU Nr 5 rok 1936, naucz. Uniw. J.K. we Lwowie, prezes Tow. Parapsychicznego im. J. Ochorowicza