Wyrocznie

II. Wyrocznie.
Postęp w naukach polega bądź na odkrywaniu nowych faktów, bądź na lepszem tłómaczeniu starych. Wtedy zaś fakt jakiś ciemny jest wytłómaczony, gdy go sprowadzimy do zjawisk a znanego, lub do całej grupy takichże zjawisk. W rzeczywistości jednak nie rozwiązujemy bynajmniej w ten sposób zagadnień, jeno ich rozwiązanie wstecz przesuwamy. Newton n.p. sprowadził obroty ciał niebieskich do siły ciężkości ziemskiej; lecz czem jest ta siła, tego dotąd nie wiemy.

Zastosujmy uwagi te do wyroczni. Donoszą nam starożytni pisarze, że w niektórych świątyniach ustanowione były kapłanki, które tę miały zdolność, że popadłszy w stan egzaltacyi, a zapytywane o ważne sprawy państwowe, lub jakieś wielkie przedsięwzięcia, przepowiadały ich wynik. Instytucye te zwano wyroczniami; przez stulecia całe odgrywały one wybitną rolę w dziejach Grecyi; chodzi więc o to do jakiego dziś nam znanego zjawiska ową zagadkową instytucye wyroczni sprowadzićby należało. Byłoby oczywiście rzeczą najprostszą uznać wyrocznie za oszukańcze praktyki kapłanów, którzy w ten sposób zdobyć sobie chcieli wpływ na bieg spraw politycznych. Ta jednak, w czasach Oświecenia wymyślona hipoteza, rozbija się o ten fakt, że najwiarygodniejsi świadkowie starożytności ową wieszczą zdolność kapłanek potwierdzają. Zgodnie nas zapewniają starzy historycy, poeci i filozofowie, że wyrocznie niezmiernie wiele dobrego zdziałały dla Grecyi. Przeciw teoryi oszukaństwa przemawia również długotrwałość w yroczni; albowiem błąd i oszustwo mają zazwyczaj żywot krótki. Początki wyroczni gubią się w zamierzchłej starożytności; one same jednak przetrwały aż do epoki chrześcijaństwa  dopiero cesarz Teodoziusz bowiem zamknąć kazał świątynię delficką  i z religijnych też przyczyn jedynie je usunięto.

Wedle Makrobiusza istniała wyrocznia w Dodonie już w r. 1400 przed Chr.; jakoż wzywa ją już Achilles homerowy a Herodot mówi, że to kapłani egipscy przenieśli wieszczbę do Dodony. Przeciwko teoryi oszukaństwa w wyższym jeszcze stopniu przemawia powaga,  jakiej zażywały wyrocznie – i to nie tylko u zabobonnego ludu, lecz u największych uczonych i filozofów, jak Platon, Aristoteles, Sokrates, Hippokrates, Ksenofon, Plutarch, Strabo, Aelianus, Pauzaniasz, Atollodorus, Homer, Lucian, Dyodor, Warro, Tacyt, Swetoniusz, Liwiusz, Dyonysiusz z Halikarnasu, Florus, Pliniusz, Wergili, Juwenal, Owidyusz i inni.

Wszyscy oni wierzyli w wyrocznie i najwyższą cześć dla nich żywili. Nawet peripatetycy, acz zarzucali w szelki inny rodzaj w różbiarstwa, boskość w yroczni uznawali. O ekstatycznym stanie kapłanek wieszczych, tak mówi Platon: „Największe dobra dostają nam się przez obłęd, którego niew stydliwie łaska boża nam użycza; bowiem zarówno kapłanki w Dodonie, jakoteż jasnowidząca w Delfach, wiele dobrego wyświadczyły Helladzie w obłędzie; w stanie rozwagi zaśmało, lub zgoła nic. Gdybym naprowadzać chciał, jak to Sybilla i inne, przy pomocy boskiej sztuki jasnowidzenia, przepowiedziawszy  ludziom przyszłość, wiele też spraw na właściwe nakierowały tory, musiałbym opowiadać, co każdem uznane, i stałbym się rozwlekłym …

Starzy uważali obłęd za coś piękniejszego od rozwagi, mówiąc, że obłęd od bogów pochodzi, rozwaga zaś od ludzi.” W żadnym innym kraju nie były wyrocznie w tak wielkiem poważaniu, jak w Grecyi, i to za czasów najwyższego oświecenia. Zapytywano je w najważniejszych sprawach państwowych, n.p. przy zakładaniu kolonii, lub przed wypowiedzeniem wojny. Za najbardziej niezawodną uchodziła w Egipcie wyrocznia bogini Leto w mieście Buto; w Grecyi zaś, największą cieszyła się sławą wyrocznia w Delfach, o której mówi Plutarch : „Gdy rozważę, ile dobrego wyświadczyła ta wyrocznia Grekom, czy to w wypadkach wojny, czy zarazy, czy pomoru i głodu, czy wreszcie zakładania naszych osad, to doprawdy za grzech to poczytać muszę, jeśli się jej wynalezienie i początek, nie boskiej Opatrzności, lecz przypadkowi i ślepemu trafowi chce przypisać.” Przy tem dodaje, że wyrocznia ta od lat już trzech tysięcy z górą jest, starsza. Miasto Delfi składało się pierwotnie z dwu miejscowości: Pytho i Lykorea. Przeto wyrocznię tę, także pytyjską nazywano. Strabo powiada, że ze wszystkich, ona najprawdziwszą była. Uważano ją za środek nie tylko Grecyi, lecz ziemi całej. Znajdujący się wewnątrz świątyni stolec kam ienny zwano „pępkiem ziemi”. Ateński król, Amfiktyon, syn Deukaliona, ustanowił w Deifach radę Amfiktyonów, jako stróżów wyroczni. Zrazu obrońcami świątyni jeno będąc, z czasem stali się przedstawicielami państw greckich, rozjemczym i sędziami narodu, rozstrzygającym i o wojnie i pokoju i stanowiącymi najwyższy trybunał. Posiadali oni największą powagę w rzeczach wiary, prawa międzynarodowego, w obsyłaniu kolonii i w ogóle w najważniejszych sprawach politycznych. We wszystkich takich sprawach wysyłał rząd, celem zasięgnięcia porady pełnomocników swoich, theorami zwanych, do Delf; tamże zwracali się również Rzymianie, którzy własnej wyroczni nie mieli.

Gdy świątynia delficka spłonęła w r. 548 przed Chr., odbudowano ją na rozkaz Amfiktyonów z jeszcze większą w spaniałością; wtedy to Delfijczycy obchodzili miasta, zbierając dary na odbudowę świątyni. Później dopiero – i to przemijająco – straciła na czas pewien wyrocznia powagę swoją, gdy wiadomem się stało, że Filip macedoński kapłankę przekupić usiłował, co skłoniło Demostenesa do powiedzenia, że kapłanka „filipizuje” (uprawia politykę Filipa). Nie wszystkie więc wyrocznie równy miały rozgłos, a poszczególne wyrocznie nie zawsze w równem były poważaniu. I tak n. p. za czasów Cicerona stała świątynia delficka pustką, natom iastza czasów Plutarcha przemówiła znowu. Szczegół to ważny, gdyż obala teoryę oszukanstwa: oszukaństwo bowiem zawsze i wszędzie byłoby równie możliwem, – a nadto naprowadzić nas może na drogę prawdy. Wniosek, który z faktu tego wyciągnął Cicero, i dziś jeszcze wartości swej nie stracił: „Jak dziś wyrocznia mniej jest sławna, o tyle, o ile mniejszą okazuje się prawdziwość jej orzeczeń, tak i dawniej nie byłaby sławy takiej posiadła, gdyby nie wyróżniła się z pośród innych, największą prawdziwością.”

Dalszego dowodu jak bardzo wyrocznię delficką ceniono, a temsam jak wiarygodnymi były jej wyroki, dostarczają bezcenne dary, jakie w świątyni składano. I tak dary, które sam Krezus wysłał do Delf, stwierdziwszy próbą osobną prawdomówność wyroczni, przedstawiały wartość 20 miljonów. Dokładny spis tych darów przekazał nam Herodot. Rozmaite państwa miały nawet w Delfach własne domy celem przechowywania w nich swoich darów; zaś cesarz Nero, który świątynię wyroczną kazał zburzyć, uprowadził ztamtąd 500 spiżowych posągów, przedstawiających ludzi i bogów.

Wobec tego wszystkiego nie wolno nam tłómaczyć wyroczni, czy to przez oszukaństwo kapłanów, czy też zabobon pytających o radę. Byłoby to zgoła nienaukowem postąpieniem, gdybyśmy wyroczniom odmówić chcieli daru wieszczenia z tego jedynie powodu, że nie odpowiada ono dzisiejszej modle myślenia. Takie przypuszczenie, że naród, stojący na niedoścignionej dotąd wyżynie kulturalnej, mógł być przez kapłanów swoich przez trzy tysiące lat oszukiwanym , sprzeciwiałoby się nie tylko historycznej, lecz i psychologicznej metodzie badania. W każdym zaś razie mogłaby taka hipoteza wtedy dopiero dać się poniekąd uzasadnić, gdyby wszelka inna okazała się niedostateczną. Z rozwiniętego silnie popędu u zabobonnego ludu do badania przyszłości, nie możnaby wywieść powodzenia wyroczni, – których na domiar, nie lud pierwotnie, lecz kierownicy państwa używali -, co najwyżej dałoby się w ten sposób wytłómaczyć owo gorliwe przez lud używanie istniejących już urządzeń. Na prawdziwą istotę wyroczni wskazywać zdaje się szczegół, że, gdziekolwiek one istniały, znajdywały się wszędzie zarazem źródła, lub wydobywające się z ziemi opary, zapomocą których tłómaczono dar wieszczenia. Tak też wyjaśnić da się okresowość wyroczni, podczas gdy oszukaństwo, jako czynnik niezmienny, wymagałoby przecie nieustającej czynności w yroczni.

Niektóre wyrocznie milczały przez czas pewien, a potem znowu przemawiały. Wyrocznia Branchidesa n. p. milczała za czasów Kserksesa, mówiła zaś za Aleksandra. Widać ztąd, że brakło w tym czasie kapłanki, wrażliwej na stosowane tam środki, budzące natchnienie, albo, że zmiennem było działanie źródeł, z których owe środki pochodziły. Jeśli słyszym y, że wyrocznia delficka tylko przez przeciąg sześciu miesięcy w roku przemawiała, a następnie przenosiła się do Pataros w Lydyi, znaczy to prawdopodobnie, że ta sama kapłanka w obu tych: miejscowościach musiała urząd swój sprawować: z tego zaś, że wyrocznia Tejseryasza w Orchomenos zamilkła z chwilą, gdy wybuchła tam zaraza, wnioskować by snadnie można, że i kapłanka zarazie uległa.

Dwie rzeczy ponad wątpliwość stwierdzić się dadzą zapomocą świadectw historycznych: że istniały wieszczące kapłanki, o raz: że natchnienie budziły pewne zjawiska w przyrodzie. Plutarch opowiada, że wszędzie tam, gdzie z ziemi tryskają źródła, lub opary się wydostają, tworzy się siedlisko w yroczni; gdy wyschnie źródło, i wyrocznia gaśnie.

Siedzibą wyroczni są przeto często groty z unoszącym i się oparami, szczególnie w Beocyi, kraju, obfitującym w jaskinie i groty. Wyrocznia w Delfach początek swój zawdzięczała ponoś pasterzowi Koretasowi; zauważył on mianowicie, że, ilekroć kozy jego zbliżały się do znajdującej się tamże rozpadliny, popadały w jakąś niezwykłą wesołość, którą objawiały w dzikich podskokach. Gdy zaś on sam nad rozpadliną ową przystanął, porwało go natchnienie prorocze i poczynał wtedy wieścić. Z razu wyśmiewano go, lecz gdy się wróżby jego spełniały, poczęto go podziwiać. Pindar mówi, że się opary owe nieraz z taką mocą wydobywały z pieczar podziemnych, że rozsnuwały się po całej świątyni. Opary te uważali jedni za zjawisko naturalne, inni zaś za boskie. Owa zaś rozpadlina, zkąd szły opary w górę, znajdowała się w samej świątyni delfickiej ; nad nią stał trójnóg, na którym zasiadała kapłanka, gdy wprzód popiła z źródła kastalskiego i liście wawrzynowe przeżuła; tu też otrzymywała swe natchnienie.

Nie brak jednak świadczących, że już w starożytności dopatrywali się rozumni ludzie w wydostających się oparach nie właściwej przyczyny, lecz warunku natchnienia wieszczego.  Mówi Plutarch, że siła oparów nie na wszystkich ludzi działa, a na tych samych ludzi nie zawsze w ten sam sposób; uważać je wedle niego należy niejako za lont, działający jeno na wrażliwych.

Podobnie mówi Cicero: „Nieśmiertelni bogowie nie objawiają się nam wprawdzie w swej osobie, lecz moc swą rozszerzają wokoło; moc tę zamykają częścią w pieczarach podziemnych, częścią zaś wszczepiają ją w naturę człowieka. Albowiem moc ziemi natchnieniem darzy Pytyę delficką, moc zaś natury organicznej – Sybille.  Tak więc wedle poglądu tego, przyczyna wiecznej zdolności tkwi w naturze człowieka; mogą ją jednak i w arunki zewnętrzne w człowieku obudzić; inaczej bowiem byłoby niemożliwem, by i bez tego w arunku, jak u Sybilli n.p., wieczna ta zdolność się objawiała.

Z góry oczekiwać należy, że Plutarch , będący sam arcykapłanem w Delfach, najbliżej stanie tych zapatrywań słusznych. Wedle niego przyznać trzeba samej duszy ludzkiej zdolność widzenia przyszłości, jeno nie w normalnym , lecz entuzyastycznym stanie. Stan ten zaś tak opisuje, że ztąd w nioskować można jedynie na somnambulim, będący zresztą jedynym znanym nam z doświadczenia stanem, w którym jasnowidzenie występuje.

Sądzi dalej Plutarch, że przy wyroczniach czynni są: sam Apollo i słudzy jego, demony; lecz o tyle tylko, że stwarzają nieodzowne do natchnienia warunki. Za sumiennie zaś uważa mniemanie, jakoby Apollo „wnikał w ciało wieszczów, przez usta ich mówił, ustam i ich i głosem , jako narzędziem się posługiwał.” A jeśli gdzieindziej powiada, że od czasu do czasu demony opuszczają wyrocznie, tak iż te „leżą bezczynne i nieme, jako nieużyteczne instrumenty muzyczne”, to wie on dobrze, że kapłankę nie należy bynajm niej uważać za opętaną przez Apollina, za biernie przezeń natchnioną, lecz za czynnie jasnowidzącą.

„Jeśli – mówi on – dusza od ciała oddzielona lub te, które ciał jeszcze nie miały, są – demonami, to czemużbyśmy mieli duszom, w ciałach zamkniętym, odmawiać tej mocy, dzięki której demony zdolne są znać sprawy przyszłe i przepowiadać je?“

Innemi Słowy: dusza człowieka należy do rodu demonów (duchów) tz. jest natury intelligibilnej, a jako taka jasnowidzi podczas życia ludzkiego zdolność ta pozostaje; w stanie utajonym i tylko wyjątkowo wybucha w ekstazie. Ani dymy odurzające, ani pociągania magnetyczne, ani sama śmierć nawet, nie miałaby mocy obudzić jej, gdyby już wprzódy nie tkwiła w istocieduszy; owe sposoby mogą jeno uprzątnąć przeszkody, powstrzymujące zdolność jasnowidzenia. Przeszkodą tą głównie: zespolenie duszy z ciałem t.j. zmysłowa jaźń człowieka. Jako jaźń transcendentalna, jest człowiek jasnowidzącym; by jednak zdolnością wyjść mogła z utajenia, musi wprzódy owa świadomość ziemska być zaciemnioną*). Stan taki to głęboki sen, zbliżający się do somnambułizmu, i sam somnambulizm.

*) Por. Kamil Flammarion : „Zagadnienia duszy” przełożył Dr. P. Kozielski; oraz Dr. K.  Du Prel: „Zagadka człowieka”. – Wydawnictwo „Kultura i Sztuka”

Musimy tedy przyjąć, że pod wpływem owych unoszących się oparów, kapłanki popadały w stan somnambuliczny. Z tem zgadza się wszystko, cokolwiek o Pytyi wiemy, t.j. przedewszystkiem brak świadomości zmysłowej i konwulsye. Znajdziemy jednak i inne znamiona, wspólne Pytyom z naszym i somnam bulikami i usuwające wszelką w tej mierze wątpliwość, jako to: przenoszenie myśli, wyrażanie się w mowie wiązanej, jasnowidzenie, dalekowidztwo w czasie i przestrzeni, oraz budzenie się bez pamięci. Kapłankami w Delfach były zrazu dziewczęta;, dwie z nich były czynne, a jedna w pogotowiu. Wszelako, gdy raz Tessalczyk pewien, Echerates, jedną kapłankę uwiódł, używano odtąd niewiast w podeszłym nieco wieku. Wybierano je starannie z pośród mieszkanek dębickich, nie szukano jednak bynajmniej kobiet wykształconych, lecz przeciwnie o ile możności nieoświeconych. Uważano tedy, że do tej sprawy  bardziej się nadaje ród żeński, wskutek bezsenności skłonny do histeryi. Otóż co w pierwszym rzędzie wykazuje podobieństwo ze stanem sennym naszych somnambulików, to ta okoliczność, że kapłanki wśród snu, połączonego częstokroć z konwulsyami, budziły się niejako zewnętrznie, popadały w ekstazę, entuzyazm i w tym stanie mówiły. Że pytający o radę, najczęściej kapłanki nie widzieli zgoła miało swój powód w tem zapewne, że oszczędzić im chciano widoku tak okropnych objawów. Zanim kapłanka usiadła na trójnogu, potrząsała stojącym obok wawrzynem, zrywała zeń liści parę i żuła je; sama strojna była we wieńce wawrzynowe; a i trójnóg okrywały wieńce i gałęzie  wawrzynu. Użycie wawrzynu do tych celów, znane jest i naszym somnam bulikom. Jedna z somnambuliczek Kernera twierdzi, że wawrzyn wzmacnia potężnie siłę magnetyczną; radzi też pewnej chorej, by w pokoju swym hodowała krzew wawrzynowy, sam a zaś, trzymając liście wawrzynowe w ręku, mówi: „Spożycie liści bobkowych – o liściach to tylko rzec mogę, bo tylko liście mam w ręce – służy ludziom, mającym już z przyrodzenia zdolności do nauk magicznych, do spotęgowania tychże zdolności. Jeśli słaby magnetyzm pragnie silniej podziałać, niechaj magnetyzuje zapomocą liści bobkowych”*).

Ivan Helmont opowiada, jako po spożyciu rośliny „hapellus”, popadł w stan somnambuliczny i „myślał okolicą żołądka”. Jako środek pobudzający do somnambulizmu, podają również wodę rozmaitych źródeł.

*) Kerner: Geschichte zweier Somnambulen 238,

Tak było we wyroczniach w Pergamos, w Dodonie i w Epidaurze. Również i Pytya piła z Kastalskiego zdroju, zanim na trójnogu zasiadała. W wyroczni w Klaros, wieścił wieszcz męski, który do wieszczby postem się przygotowywał;  gdy zaś z tamtejszego źródła się napił, tracił świadomość i na pytania odpowiadał, poczem znowu powoli wracał do przytomności, nie pamiętając jednak wcale o tem, co mówił. W wyroczni w Kolofonie, zstępywał kapłan do groty i pił z tryskającej tam świętej wody. O tym przedziw nym stosunku somnambulików do wody – pomijając zdolność ich do magnetyzowania tejże – mówi Dr. Schindler: „Woda wywiera wpływ przyciągający na wielu somnambulików, jak to obserwowali Fischer i Pfoot; Hufeland opowiada, że pewna somnambuliczka, przechodząc przez most, popadała w stan niezupełnego somnambulizmu. – Nie tylko, że magnetyzowana woda leczy somnambulików i potęguje ich jasnowidztwo, lecz zdolni są oni odróżnić wodę magnetyzowana od niemagnetyzowanej. Usypiającego działania wody namagnetyzowanej dowiódł Reichenbach i okazał, że somnambulicy odróżnić umieją wodę, która wystawiona była na działanie słońca i księżyca, od wody, pozostającej w cieniu”*).

*) Schindler: Das magische Geisterleben.

I sposób mówienia kapłanki przypomina również somnam bulizm, w którym organ głosowy zdaje się być chorobliwie zmienionym. Tertulian powiada, że kapłanka miała się za natchnioną od boga i że mówiła jęcząc. Nazywano też Pytyę „wieszczącą z brzucha”, nie iżby przez to brzuchomóstwo miano na myśli, lecz tylko organ wieszcza, jak to opisuje Jezajasz (29, 4)“:

„Poniżon będziesz, z ziemi będziesz mówić, i z ziemi będzie słyszana mowa twoja; i będzie jako Pythona z ziemi głos twój, a z piasku powieść twoja szeptać będzie”**). Lecz i w innem jeszcze znaczeniu miała Pytya przemawiać słowami, których nikt nie rozumiał, a które głossami zwano.

Podobnie i Jakób Bóhme wynajdywał dla znanych rzeczy nowe nazwy, mówiąc, że są one nazwami istoty tych rzeczy. I jasnowidząca z Prevorst miała swoją w łasną mowę wewnętrzną, z której przykładów parę podaje Kerner. Otóż donoszą  nam, że i kapłanka w Delfach mówiła  nieznanymi sobie językami; da się to w ytłómaczyć może spotęgowaną zdolnością pamięciową, która u somnambulików wywołuje wrażenie, że mówią obcymi językami.

*) Przekład ks. Wujka.

Tak n.p. owa dziewczyna wiejska, która w stanie somnambulicznym po łacinie mówiła. Mniemano, że to cud i już się pielgrzymki gotowały, kiedy nagle okazało się, że słowa te wzięte są z brewiarza; gdy zaś bliżej zbadano jej przeszłość, dowiedziano się, że przed kilkoma laty służyła u księdza, mającego zwyczaj czytania na głos brewiarza. W ten sposób też, może wytłóm aczyć należy fakt, że arcykapłan w Hmmon, po grecku przemawiał do A leksandra, lecz tak, jak obcą mówi się mową.

Zdarzały się wypadki, że barbarzyńcom we własnym ich języku odpowiadano, jak n.p. posłom Mardoniusza. – Gdzie zaś spotęgowanie pamięci nieriostatecznem okazuje się do wyjaśnienia tych zjawisk, przyjąć musimy, że kapłanki znajdowały się w stanie naszych medyów „mówiących”. Jak u naszych somnambulików, tak też u kapłanek zdarzały się przenoszenia myśli.

Pytający otrzymywali odpowiedź, zanim jeszcze pytanie swe wypowiedzieli. Mówiono przeto o Apollinie, że „rozumie niemego i w dusze milczących wgląda.” Były to w istocie własne kapłaństwa, które ona jeno w rozszczepieniu dramatycznem przypisała Appolinowi, kiedy zagadnęła posłów Krezusa, zanim ci jeszcze zlecenie swe przedstawili. Inne kapłanki żądały jeno wiedzieć nazwisko pytającego, poczem same odgadywały jego sprawę. Że kapłanka jest inspirowaną, przypuszczano nie tylko dla tego, ponieważ teorya zdolności transcendentalnych nie dość jeszcze była Grekom świadomą, lecz i z powodu owej formy dram atycznego rozszczepienia, właściwej na równi z wszelkimi stanam i sennym i somnambulikowi. I nasi somnambulicy mówią o duchach opiekuńczych, które darzyć ich mają natchnieniem. Nawet gołębice, zjawiające się u nowożytnych somnambulików, zjawiać się miały również w starożytności, jako dawczynie symbolicznego natchnienia. Tak n.p. o inspirującej gołębicy słyszymy w wyroczni dodońskiej, a ztąd i kapłanki same zwano gołębicami, (pelajadami).

Jak u somnambulików, tak też u kapłanek owych, rozróżniać należy jasnowidzenie w ścisłem tego słowa znaczeniu, t. j. widzenie obecności, bez pośrednictwa zmysłu wzrokowego, od dalekowidztwa w czasie i przestrzeni. Jasnowidzenie występuje wówczas w zupełnie nowożytnej już postaci czytania zapieczętowanych listów. I tak cesarz Trajan wysłał był w swym sceptycyzmie list zapieczętowany do wyroczni w Heliopolis, pytając o treść tegoż. Na co wyrocznia poleciła przesłać mu niezapisaną ćwiartkę papieru pod pieczęcią. Wywołało to ogromne u Trajana zdumienie, albowiem i on przesłał był wyroczni list – czysty.

O daleko widzeniu przestrzennem zachowały się liczne i przedziwne wiadomości. Najciekawszym był wypadek, który przydarzył się Krezusowi. Król ten postanowił doświadczyć wszystkich wyroczni. W ysłał przeto poselstwa do w yroczni w Abe, do Branchid obok Miletu, do Dodony, do wyroczni Amfiaraosa i Trofoniusa, do Ammonu i do Delf. Pośród nich w szystkich wybrać chciał potem jednę, którejby poradzić się mógł w sprawie wyprawy swej przeciw Persom. Posłom, wysłanym do Delf, polecił, w setnym dniu po swym wyjeździe, zapytać wyroczni, czem by w tym czasie w łaśnie Krezus był zajęty. Otóż skoro weszli tylko do świątyni i już mieli spełnić dane im zlecanie, tak do nich Pytya przemówiła wierszem

„O to morskie rozłogi znam i ziarnka piasku liczę. Niemego słyszę nawet i tego, co milczy, rozumiem. Teraz zapach niezwykły uderza na zmysły, jakoby mięso jagnięcia w spiżu w raz z żółwiem gotowano. Spiż jest u dołu i spiż u góry naczynie nakrywa.” Słowa te spisali posłowie i czem rychlej wrócili do Sardes, dokąd i inni posłowie przybyli. Wyrok delficki przyjął K rezus z czcią i wielkiem uznaniem . Albowiem w domu swym właśnie wymyślił coś, czego nikt odgadnąć nie mógł: oto rozkazał żółwia i jagnię pokrajać na kawałki i ugotować razem w kotle spiżowym, na który spiżową pokrywę nałożył. Ponoś i wyroczni Jimfiaraosa doświadczył przy tej sposobności Krezus, jako wiarygodnej; inne odpowiedzi, których nam Herodot nie przekazał, nie znalazły jego uznania.

Częściej jeszcze doświadczano dalekowidzenia w czasie* ); motyw takich wyroków opracowywali również tragicy greccy. Lajosa,  n. p. który ożenił się z Jokastą, przestrzegła wyrocznia, by nie rodził dzieci, albowiem właśni synowie go zabiją i cały ród jego we krwi broczyć będzie przez wieki. Lajos jednak zakaz  ten  złamał, ufodził Edypa, którego oddał pasterzom , by ci go zabili, lub kędyś porzucili. Ten że Edyp pytał się potem wyroczni o swe pochodzenie, i oto przestrzegła go wyrocznia, by do ojczyzn y nie wracał, bo inaczej ojca własnego zabójcą i matki swojej mężem zo stanie.

I tak się stało w istocie: niedaleko Jocydy zabił Edyp nieznanego sobie ojca, potem Jonastę pojął za żonę, zrodził z nią dwu syn ów Eteoklesa i Polynikesa, a później dopiero dowiedział się o rzeczyw istym stanie rzeczy. Synowie jego strącili go z tronu, sami się jednak w walce wzajemnej zabili.

*) Por. Karma „Jasnowidzenie”, przeł. M. Boruń. Wyd. „Kultura i Sztuka” (nw. wyd.) Cena 2 K.

Do wróżb, które rozwidniały przyszłość pytającym o własne losy, należy również ta, jaką w grocie Trofoniusa otrzymał Timarch. Oto posłyszał on w niej głos, nakazujący mu, że po trzech miesiącach o wiele lepiej pozna to, o co pyta. Tim arch powrócił do Aten i za trzy miesiące potem – umarł. Także, gdy o los innych pytano, odpowiadały wyrocznie. Król Krezus miał syna – niemego. Wysłał  tedy do Delf zapytać on delfickiego Apollina, który nieraz także jako bóg-lekarz rad udzielał. I oto Pyty a taką dała odpowiedź: „Synu Łydy i władający nad wieloma! Niemądry Krezusie! Nie pragnij w swym domu usłyszeć upragnionego głosu z ust twego syna.  Zaprawdę, dla ciebie tak lepiej! Albowiem przemówi on do ciebie w pierwszym dniu nieszczęścia!“

Otóż podczas oblężenia miasta Sardes, gdy  miasto szturmem wzięto, rzucił się na Krezusa Pers pewien, nieznający króla, aby go zabić. Król oczekiwał go spokojnie, ponieważ  złamany na duchu swem nieszczęściem – nie chciał się bronić. Nacierającego Persa ujrzał niemy ów syn królewski; strach użyczył mu głosu, tak, że zawołał: „Człowieku! nie zabijaj przecie Krezusa”. Było to pierwsze przezeń wymówione słowo. Odtąd zdolność mówienia pozostała mu już na całe życie.

Często przepowiadały wyrocznie również ważne wypadki przyszłości. Kapłanka Fennis, zapowiedziała w swych wyrokach niszczycielski najazd Gallów o całe pokolenie naprzód. Plutarch ma na myśli wybuch Wezuwiusza w r. 79, gdy mówi, że wypadki zapowiedziane już były w najdawniejszych czasach przez księgi sybillińskie i że je tylko za dług uważać należy, który teraz czas spłacić musiał. Jeśli zaś Cicero mówi, że wieszczby owe były nieokreślone, bez podania miejsca i czasu, to i ta właściwość wieszczb zgadza się z widzeniami naszych somnambulików, nie zawierającemi żadnej wiedzy abstrakcyjnej, jeno konkretne obrazy, wydobyte z ograniczeń czasu i miejsca.

Już w greckich dziejach legendarnych występuje owa niezwykła okoliczność, że wszelkie próby, aby przepowiedzianym przez wyrocznie zdarzeniom zapobiedz, okazują się daremnymi; co więcej, że próby te ziszczenie się owych wróżb jeno przyspieszają. Możliwość wieszczeni a wyprowadzano w starożytności z pojęcia losu: na nieuniknionej konieczności losu polegała nieuniknioność wróżby, która ziścić się musiała. Dlatego też stawia Cicero pytanie, jaki jest z wróżb pożytek, skoro owych prze powiedzianych wydarzeń uniknąć żadną miarą nie można. Owóż konieczność ta występuje i w nowożytnym somnambulizmie bardzo wyraźnie w t. zw. „drugim wzroku”,  ponieważ w widzeniach tych, mających charakter konkretny, zjawa i zdarzenie późniejsze we wszystkich szczegółach są z sobą zgodne. O tem tak się  wyraża Schopenhauer: „Najbardziej uderzającem potwierdzeniem doświadczalnem mojej teoryi o bezwzględnej konieczności wszelkiego stawania się, jest „drugi wzrok”, albowiem, co nam ono widzenie już znacznie wcześniej zapowiedziało, widzimy potem, że się dokładnie, wraz z wszelkimi objawionymi nam szczegółami, urzeczywistnia” nawet wtedy, gdy świadomie  i wszystkim i sposobam i usiłujemy temu przeszkodzić, lub sprawić, by choćby w jednym tylko szczególe stało się inaczej, niźli to owa objawiona wizya podaje; usiłowania te zawsze pełzły na niczem, bo to właśnie, czem owym przepowiedzianym zdarzeniom zapobiedz chciano, przyczyniało się tylko do ich sprowadzania; tak właśnie, jak to w tragedyach greckich i w dziejach starożytnych miało miejsce, gdzie wszelkie zabiegi, mające owo przez sny i wyrocznie zapowiedziane nieszczęście usunąć, odnosiły skutek wręcz temu przeciwny, bo nieszczęście to właśnie ściągały. Jako przykład – jeden zamiast wielu – przytoczę piękną historyę króla Krezusa z Adrastosem (w I. ks. Herodota c. 35-43)

Jako przykład podobny służyć może Rrhesiłan, który, chcąc uciec przed przepowiedzianą m u śmiercią, nie uszedł jej i tem samem właśnie spełnił wyrocznię. Tu też należy „Historya trzeciego kalendarza z Tysiąca i jednej nocy.“

Do przytoczonych już gdzie indziej **) przeżeranie przykładów dodać chcę jeszcze analogiczny wypadek „drugiego wzroku”, z nowszych pochodzący czasów. Jest zwyczajem w Westfalii, że w wypadku śmierci na zagrodach chłopskich,  sporządza trumnę cieśla, któremu dostarcza się potrzebnych desek, na podwórzu owej zagrody. Otóż – wedle opowiadania dr, Kuhlenbecka – pewien chłop taki posłyszał w swej drewutni hałas, jakoby tam piłą przerzynano deski, – hałas, uchodzący w tych stronach za niesamowity znak wróżebny. W parę dni później znaleziono w lesie ojca owego chłopa, człowieka dotąd krzepkiego –  trupem.

Otóż ażeby dowieść, że ów znak wróżebny lakim w istocie nie był, polecił chłop cieśli, by wprawdzie desek potrzebnych wyszukał sobie w drewutni, lecz obciosał je u siebie w w arsztacie.

*) Schopenhauer: Uber die anscheinende Absichtlichkeit im Schicksal des Einzelnen. Parezya I. 218.
**) Du Prel: Das zweite Gesicht 16- 18.

I tak się stało; lecz gdy już trumna była prawie gotową, zabrakło jeszcze listwy; cieśla wysłał więc czeladnika swojego do zagrody, a ten w drewutni oderżnął sobie piłą odpowiedni kawał deski. Ztąd powstał hałas, który przekonał chłopa, że ów za nieunikniony uchodzący znak wróżebny, przecie się spełnił.

Fenomenoę, kapłankę w Delfach, uważano za wynalazczynię. – Opowiada też Plutarch, że heksameter pochodzi z Delf. Jest to również jednym z wielu dowodów, że kapłanka była somnambuliczką; albowiem i u nowożytnych somnambuliczek często się zdarza, że mówią one we wierszach, choćby na jawie nie okazywały żadnej ku temu zdolności. Radca medycyny Schindler miał w swem leczeniu chorą, która często mówiła w ierszami; raz n.p. wypowiedziała długą odę na cześć Fryderyka Wilhelma III.; inny znów chory układał w gorączce wiersze na najrozmaitsze przedmioty, o których po obudzeniu się nic zgoła nie wiedział; tożsamo o św. Hildegardzie opowiadają, że ku czci Boga śpiewała hymny, których znikąd się nie nauczyła *). Mówienie wierszami spotykamy też i poza wyroczniami u somnambulików starożytnych. W śnie świątynnym ukazywały się chorym śnione przez nich środki lecznicze bądź w właściwej im postaci, bądź w symbolach, bądź też mówili o nich śpiący we w ierszach.

*) Schindler: Das magische Geisterleben 220, 221.

Wedle Apulejusa, powołującego się na Warrona, przepowiedział mieszkańcom miasta Tralles, wynik wojny z Mitrydatem , chłopak pewien, patrząc w naczynie z wodą – takie widzenia w wodzie i dziś się zdarzają – , poczem przyszłość opisał w 160 w ierszach. Dopiero później weszła w wyroczniach i proza w użycie, lecz jeszcze za czasów Plutarcha mówiła nieraz Pytya wierszami.

Plutarch zastanawia się bardzo obszernie nad pytaniem, dlaczego Pytya nie udziela już wyroczni we wierszach. Albowiem kto w wyroczniach dopatrywał się inspiracyi boskich, musiał się oczywiście już wówczas zdumiewać, że owe wiersze, podobnie, jak wiersze naszych somnambulików, tak były kiepskie, i że bynajmniej nie odpowiadały tym wysokim wymaganiom, jakie stawiać należało wobec boga pieśniarzy. Dlatego pytanie Plutarcha pozostaje w związku z innem pytaniem : z jakiego źródła pochodzą wyrocznie;  z tąd też waga tego zagadnienia.

Ponieważ jednak sam Plutarch w wyroczniach widział tylko transcendentalną zdolność duszy ludzkiej, przeto marność tych wierszy pod względem artystycznym nie mogła zachwiać w nim przekonania o ich wartości. Mówi u Plutarcha Diogenian, że dziwił się nieraz. kiepskim i nędznym wierszom, w jakich wyrocznie  były układane; a przecie Apollo, jako przewodnik Muz, winien nie tylko wymową, lecz i harmonią pieśni się odznaczać, a nawet w tym względzie przewyższać Homera i Hezyoda; gdy tym czasem wyrocznie jego, zarówno co do miary wierszowej, jako też wyrazu, niesmaczne są i błędne. – Ztąd mniema wielu, że Apollo nie jest ich twórcą, że on używ a jeno pierwszego poruszenia, które w dalszym przebiegu odpowiada naturze każdej kapłanki. – Głos, wyraz i miara nie są własnością boga, lecz Pytyi; Bóg jeno obrazy i wyobrażenia podsuwa i zapala światło w duszy kapłanki, aby oglądać mogła przyszłość. Powie sceptyk niejeden, że w szak od kobiet innych wierszy, jak złych, oczekiwać nie można było; interpretacya ta jednak nie tylko do Pytyi, lecz i do naszych som nam buliczek zastosować się nie da, od których, sądząc po stopniu ich wykształcenia, nie tylko złych, lecz żadnych wogółe wierszy spodziewaćby się nie należało. O kapłance w Delfach mówi Plutarch, że dobrego i zacnego była pochodzenia i dziewicą być m usiała o nieskazitelnej reputacyi, wszelako wychowana w domu ubogich rodziców, wstępowała do wyroczni bez żadnej szkoły artystycznej; tym czasem w służbie wyrocznej żądano od niej, ażeby, jak na scenie, nie prostym i niekunsztow nym mówiła językiem, lecz podniosłym i strojnym w rytm , przenośnie i wymysły poetyckie.

Gdy z czasem Pytya przestała mówić wierszam i osłabiło to, jak podaje Plutarch, wiarygodność wyroczni, poniew aż przypuszczano, że wyrocznia nie dość blizką jest bogu, lub że owe unoszące się z pieczar opary, straciły daw ną moc swoją. Przejrzał tedy Plutarch związek, jaki istnieje między mową rytmiczną,  a stanem natchnienia. – Powiada jednak, że i dawniejsze kapłanki bardzo często udzielały wyroczni w mowie niewiązanej; chwali nawet prozę w wyroczniach, poniew aż wielu mniema, że przenośnie, zagadki i dwuznaczności tworzą  tyleż skrytek i osłon, za które cofnąć się można, gdy kiedyś w yrocznia się nie spełni. I u naszych somnambulików mówienie  w wierszach nie jest stałą zasadą, lecz zdarza się tylko w stanie wysokiego natchnienia. Mógł tedy Plutarch na pytanie, dlaczego Pytya nie zawsze mówi wierszami, łatwo znaleźć odpowiedź; oto wina leżała w samej treści wyroczni. Zwracano się bowiem, jak sam podaje, do wyroczni nie tylko w zawikłanych, tajemniczych i niebezpiecznych sprawach, lecz i w nieznacznych zgoła, jak sprawy spadkowe, majątkowe,  małżeństwa, podróże, zdrowie, chów bydła, urodzaj zboża,  słowem: w sprawach, dla których wiersz byłby tylko sofistyczną okrasą.

Twórczość poetycka somnabulików jest zagadnieniem ciekawem, rzucającem wiele światła na psychologię poezyi wogóle: zagadnienie to jednak nie tu należy; przytoczyliśmy fakt ten tylko jako analogiczny między wyrocznią, a somnambulizmem. Dalszą taką analogią jest dwuznaczność wyroczni, powtarzająca się również niejednokrotnie w proroctwach somnambulistycznych. Język wyroczni był ciemny i obrazowy i dopóty pozostawał niezrozumiałym, dopóki sam wynik sprawy ciemności nie rozjaśnił. Już w zwykłych snach naszych przeważa żywioł allegoryczny i symboliczny, to znaczy problematyczny, ironiczny i dwuznaczny; somnambulizm zaś różni się tylko stopniem od snu zwykłego.

Taki sam ciemny język znajdujemy w proroctwie Starego Zakonu i w czterowierszach Nostradama. O czarodziejach szamańskich mówią, że wyrażali się językiem tak ciemnym i poetyckim, że żaden tłómacz wytłómaczyć go nie zdołał. O somnambulizmie madame Lenormand, której porady tak często zasięgał Napoleon  opowiada kronikarz, że wyrocznie jej równie były zagadkowemi, jak u Pytyi i Sybilł. I w wypadkach „drugiego wzroku“ częstokroć nie odpowiadają wizye zupełnie późniejszym zdarzeniom, lecz tylko w sposób symboliczny, dla samego wizyonera nieraz niezrozumiały. Dlatego powiada Plutarch, że we wyroczniach Apollo ani mówi, ani milczy, jeno zaznacza. I Cicero stwierdza, że wyrocznie często tak są zawikłane i ciemne, że sam wykładca drugiego wykładcy potrzebuje, – lub tak dwuznaczne, że należałoby ich rozwiązania oddać dyalektykowi. Lacedemonczycy np., którzy w sprawie wojny z Atenami, radzili się wyroczni, otrzymali tej treści odpowiedź, że jeśli nie odwołają potomków Pauzaniusza, srebrnemi pługami orać będą musieli. Wyłożono to w ten sposób, że zapanuje głód i taka drożyzna, jakoby ziemię srebrnem i pługami orali. Podobnie symboliczną wyrocznię usłyszeli Chalcydejczycy w sprawie emigracyi:

„Gdzie święty strumień Apsii z falami morskiemi się zlewa, a tuż nad ujściem niewiasta sama mężowi się swata, tam li budujcie miasto!…“ Więc gdy nad rzeką Apsią ujrzeli winną latorośl, pnącą się po pniu dzikiego drzewa figowego, uznali w nich niewiastę i męża i tam zbudowali miasto.

Gdy znowu Lacedemonczycy wysłali do Delf o poradę, kędy są kości Orestesa pogrzebane, taką dostali odpowiedź:

„Oto miasto Tegea na niwach Arkady i się wznosi, Tamto, zrodzone z musu, dwa wiatry wieją przeciwne. Cios odpowiada na cios, a klęska na klęskę się zwala. Tam ziemica rodzajna płód Ugamemnona zawiera; Jeśli go ztamtąd uniesiesz, jużeś Tegeę zwyciężył.*

W słowach tych miała wyrocznia kaźnię na myśli, jak podaje Liches, który w istocie trumnę  z szkieletem odnalazł; dwa wiatry oznaczały miechy, ciosy zaś – młot i kowadło, a nieszczęście, czy klęska po klęsce – żelazo złożone na żelazie, jako że wynaleziono je na nieszczęście człowieka.

Gdy Atenczycy przed wojną z Kserksesm zapytali wyroczni, poradziła im ona opuścić kraj i miasto; jeno drewniany mur pozostać miał nienaruszony, co Temistokles wytłómaczył, jako okręty, wskutek czego doradzał walki morskiej.

Ze względu na tę ciemność i krętość wyroków, nadano Apollinowi przydomek Loksias od gr. loksos = kręty, skośny; często jednak  dwuznaczność wyroczni ten miała skutek, że kto zaufał prawdzie wyroku, doznawał często rozczarowania, a co gorsza, że ten, co za wyrocznią poszedł, na zgubę się narażał. I tak np. Krezus, gdy zapytał, czy długo jeszcze panować będzie, otrzymał odpowiedź następującą:  „Tak długo, póki muł nie owładnie Medami.“ Przez muła jednak rozumiała wyrocznia Cyrusa, urodzonego z ojca Persa, a matki Medyjki. Herkulesowi, chcącemu wiedzieć, kiedy nareszcie skończy się jego służba u królowej Omfali, przyrzeczono wyzwolenie z wielkich cierpień po latach piętnastu. Po piętnastu zaś latach Herkules umarł. Cdy Lacedemończycy najechali Arkadyę, poradziła im wyrocznia, by poprzestali na Tegei;. tam ziemię stratują nogami, a kraj wymierzą. W walce jednak ulegli i przeto musieli pola Tegeasów uprawiać i… je mierzyć. – Kleomenesowi zapowiedziano, że zdobędzie Argos; gdy jednak zapalić chciał gaj pewien, dowiedział się, że gaj ten Argos się nazywa; uważał więc wyrocznię za spełnioną. – Ateńczykom przyrzekła Pytya, że wezmą w niewolę wszystkich mieszkańców Syrakuz; tym czasem tylko spis nazwisk syrakuzańskiego wojska wpadł im w ręce. – Pyrrhusow i przepowiedziała wyrocznia: „Aio, te, Aeacida, Romanos vincereposse“, przyczem „te“ i „Romanos“ mogło być zarówno podmiotem, jak i przedmiotem*) – Epaminondasowi powiedziano w Delfach, żeby się strzegł przed Pelagusem ;**) Wystrzegał się on tedy wsiadać na okręt, padł jednąk obok Mantinei w lesie, zwącem się Pelagus.

*) W polskim przekładzie dwuznaczności tej oddać nie można; dwuznaczność polega tu na podwójnym sensie możliwym, bądź „że ty zwyciężysz Rzymian*, bądź, że Rzymianie ciebie zwyciężą. Uw. tłóm.
**) Nazwa nowa „pelagijskiego*. (Uw. tlóm.).

Toż i Nerona przestrzegła wyrocznia, lecz miał się na baczności przed 73 latami. Ponieważ Nero był podówczas młody, cieszył się przeto z tej odpowiedzi, nie myśląc o następcy swoim Galbie, który wziął po nim tron, mając lat 73. – Kiedy Dafitas na żart zapytał wyroczni, czy odnajdzie swego konia – w istocie zaś konia nie miał wcale – otrzymał odpowiedź, że znajdzie konia, lecz zeń i umrze; wkrótce potem wpadł w ręce Attalusa i został strącony ze skały, której imię było: Koń. – Król Pyrrhus otrzymał wyrocznię, że umrze, skoro ujrzy wilka walczącego z bykiem ; wróżba ta spełniła się, gdy razu pewnego zobaczył na targowisku w Argos posąg spiżowy, przedstawiający taką walkę; zabiła go bowiem jakaś stara niewiasta, rzuciwszy nań cegłę z dachu. – Gdy Krezus zwrócił się do wyroczni z zapytaniem, czy ma wydać wojnę Persom, odrzekła w yrocznia: „Gdy przekroczy rzekę Halys, upadnie wielkie mocarstwo;” Ziściło się to na własnem jego państwie. – Gdy m ieszkańcy Tarentu wezwali w r. 325 przed Chr. Aleksandra, króla Epiru do Włoch, przestrzegła go wyrocznia dodońska, by miał się na baczności przed wodą acheruzyjską i miastem Pandozyą, albowiem tam znaczona mu śmierć.

Tern skwapliwiej więc A leksander przeprawił się do Włoch, chcąc uciec przed Pandozyą, miastem w Epirze; tym czasem rychło śmierć znalazł obok Pandozyi w Lukanii, nad rzeką Acherus. Tę samą dwuznaczność znajdziemy w późniejszych proroctwach. Królowi angielskiemu Henrykowi IV n. p. przepowiedziano, że umrze w Jeruzalemie; tym czasem umarł on w opactwie Westminstern, w pokoju, przezwanym: Jeruzalem. – Ferdynandowi Katolickiemu zaś przepowiedziano, że umrze w Madrigalu; unikał tedy tego miasta; umarł zaś w małej nieznanej wiosce tego samego imienia*). – Alwarezowi de Luna przepowiedział astrolog pewien, by strzegł się przed Cadahalesem; Cadahales zaś jest nazwą wioski obok Toledo, ale oznacza też szafot; Alwarez zginął na szafocie.

Nostradamus wyprorokował Katarzynie medycejskiej, że umrze w St. Germain; jako też wyzionęła ducha na rękach St. Germain’a. Podobnie, jak nasi somnabulicy z snów swoich budzą się bez pamięci o swych marzeniach, (co się często i do zahypnotyzowanych odnosi), tak też ongi i kapłanki wyroczne. Mówi Jamblichus, że wieszcz z groty Trofoniusa pił z podziemnego zdroju, po wieszczbie jednak nie zawsze pamiętał to, co mówił. O kapłankach w Dodonie powiada Aristides, że ani przedtem, zanim je duch pojmie, wiedzą co mówić będą, ani gdy im świadomość naturalna wróci, pamiętają co powiedziały, tak, że raczej w szyscy inni, niż one same, słowa przez nie rzeczone znają.

*) Perty: Die myst. Erscheinungen II. 30.

Tak więc wszystko, cokolwiek o stanie wieszczących i o treści wieszczb wiemy, przemawia za tern, że we wyroczniach mamy do czynienia z somnambulizmem. Przedziwna zgodność wszystkich tych znamion nie da się inaczej wytłómaczyć, – a wątpić tem mniej o tem można, ponieważ zarówno misterye, jak i sen świątynny dowodzą, że starożytni z innych stron znali somnambulizm. Nakoniec istniały także wyrocznie, o których pisarze donoszą niezbicie, że nie tylko kapłani i kapłanki, lecz i pytający, sami we śnie otrzymywali żądaną odpowiedź.

W wyroczni Amiiaraosa musiał każdy, kto przyszłość znać pragnął, ofiarować wprzód barana, na którego skórze układał się potem do snu, oczekując w śnie widzenia, objawiającego przyszłość. W sennej wyroczni w Tebach tylko obcy otrzymywali odpowiedź, nigdy zaś tubylcy; widać ztąd, że telluryczne wpływy, wywołujące somnambulizm, działały jeno na obcych, nieprzywykłych do nich, a nie na tubylców. W grocie Trofoniusa obokLebadei w Beocyi zstępywano do podziemnej pieczary i w stanie między snem a jawą, otrzymywano uproszone objawienie. Zdaje się, że długo utrzymywało się zapatrywanie pierwotne, że wieszczący inspirowani są przez bogów. Z czasem jednak w yjaśniać zaczęto owe zjawisko z pom ocą demonów. W końcu zaś bogi i demony ustępują coraz bardziej na plan dalszy, a dar wieszczenia przypisywać poczęto samej duszy ludzkiej.

Tak np. Jamblichus mówi o duszy, że wieścić zdolna nie dzięki mocom boskim, lecz dzięki własnej naturze. Zapatrywanie to tem bardziej rozpowszechniać się musiało, ile że w duszy, prócz ziemskiej świadomości, uznawano i transcendentalną jaźń, czyli innemi słowy: przyznawano jej naturę demoniczną. Po śmierci Plotina zapytał Plmelius wyroczni w Delfach, dokąd dusza jego poszła. W odpowiedzi na to otrzymał pieśń pochwalną na cześć filozofa, w której powiedziano, że jest już demonem.

W grocie Trofoniusa otrzymał Timarch wyjaśnienie co do demona Sokratesa, zawierające jedynie prawdziwe rozwiązanie tej zagadki; oto: że demonem Sokratesa jest jego własna dusza, czyli – mówiąc językiem bardziej nowożytnym – jego jaźń transcendentalna. W ten sposób, mistyczne zdolności duszy, przypisywano zupełnie słusznie jaźni transcendentalnej.

Opowiada Plutarch, że u wejścia do świątyni delfickiej był napis: „Poznaj siebie samego” ; że napisowi tem u poświęcono wiele rozstrząsad filozoficznych, a z każdego z nich, jak z nasienia, urosło mnóstwo pism dalszych. Wynika z tego, że starożytni bynajmniej nie zadawalali się wyłuskaniem z owego napisu jakiegoś sensu racyonalistycznego, lecz że szukali w nim znaczenia mistycznego. Boć w zwykłym sensie wyłożony, nie potrzebował ten napis żadnych zgoła filozoficznych rozważań. Gdy zaś um ieszczony był na świątyni, w której robiono użytek z transcendentalnych zdolności człowieka, przeto i treść jego nie mogła być inna, jak tylko transcendentalna, ta mianowicie: że jedynie mistyczne samopoznanie poznać też pozwala demoniczną naturę duszy ludzkiej . W tem zaś tkwi dalszy dowód, że i kapłani świątyni nie hołdowali teoryi inspiracyi, lecz że przypisywali duszy ludzkiej transcendentalne zdolności. Taką też była nauka filozofów.

Ksenofon mówi za Sokratesem, że dusza ludzka uczestniczy w pierwiastku boskim, co Plato tak tłómaczy, że Bóg przez emanacyę stworzył wielość dusz, z czego znowu, zgodnie z napisem delfickim, mógł snadnie ten wniosek snuć, że prawdziwe sam opoznanie polega na przejrzeniu przez rozum boskiej swej natury. Wedle Cicerona nauczał Sokrates, że dusze ludzkie są boskie i że, odłączywszy się od ciał, wracają do nieba.

Dwoistą naturę duszy ludzkiej, mającej w sobie iskrę boskiej istoty, określa Platon mistycznie w słowach: „jeden tylko z rumaków szlachetnym jest dobrego pochodzenia, drugi zaś pochodzenia i jakości wręcz przeciwnej*. W końcu jeszcze wyraźniej mówi, że istnieje dwojakie samopoznanie: jedno odnosi się do duszy, drugie do ducha; w tem zaś ostatniem poznaje się człowiek nie jako człowiek, lecz jako istota zupełnie odmienna. Czyli innemi słowy: zmysłowa samowiedza nie wyczerpuje naszej istoty; człowiek to ucieleśniona postać transcendentalnej jaźni, która jednakowoż nie całkiem w tej zjawie ziemskiej jest pogrążona. Bez psychologii transcendentalnej niemożliwem jest tedy prawdziwe sam opoznanie. Oto co chce wyrazić napis w świątyni delfickiej.

powrót do spisu treści <=

źródło: „Mistyka Starożytnych Greków”, Baron dr. KAROL DU PREL Przełożył Dr. Józef Kretz; LWÓW; WYDAWNICTWO „KULTURA I SZTUKA” SKŁADY GŁÓWNE: LWÓW – KSIĘGARNIA AKADEMICKA WARSZAWA – E. WENDE I SPÓŁKA; NEW-YORK – POLISH BOOK IMPORTING CO INC