Wu-Wei

Henryk Borel.
FANTAZJA WYSNUTA Z FILOZOFJI LAO-TSE przekład Z. Wojnarowskiej.
CZĘŚĆ I-a TAO.

Znajdowałem się w świątyni Shienshan, na jednej z wysepek morza Chińskiego, o kilka godzin drogi od portu Ha-To.

Ku południowi wznosiły się łagodnie dwa łańcuchy gór, łączących za wyspą przymglone kontury; ku wschodowi jaśniał ocean bez końca. Wysoko na skale, w ׳ cieniu drzew Buddhy stała świątynia.

Wyspa rzadko widuje gości. Czasem rybacy, uciekający przed groźbą tyfonu, zarzucają tu kotwice, nie mając już nadziei dobicia do portu. Nikt nie wie, czemu świątynia wznosi się w miejscu tak samotnem, lecz wieki ustaliły już to święte jej prawo. Cudzoziemcy rzadko zjawiają się na wyspie, liczącej zaledwie około stu biedaków, zamieszkujących ją dlatego tylko, że ich dziadowie tu mieszkali. Przyjechałem w׳ nadziei znalezienia człowieka istotnie mądrego, któryby uczył się wraz ze mną. Przeszło już rok zwiedzałem okoliczne świątynie i klasztory, szukając wiedzących kapłanów, zdolnych objaśnić mi to, czego nie mogłem się dowiedzieć z książek, powierzchownie traktującycych o religji chińskiej. Spotykałem jednak tylko ludzi ciemnych i ograniczonych, czczących ślepo bożków, których znaczenia symbolicznego nie pojmowali, powtarzających dziwaczne ״sutty“ ’) bez zrozumienia choćby jednego słowa.
Musiałem tedy całą mą wiedzę czerpać z dzieł licho tłumaczonych i traktowanych przez uczonych europejskich gorzej jeszcze, niżli przez literatów chińskich, u których zasięgałem rady. Wreszcie pewien starzec chiński wskazał mi ״Mędrca z Shien-Shan“, jako posiadającego tajemnice Nieba i Ziemi. Przebyłem tedy morze, aby go odnaleźć, nie łudząc się jednak zbyt wielką nadzieją.

*) Kapłani chińscy mają zwyczaj automatycznego powtarzania strofek poezji religijnej, zwanych ״sutty“, które zostały zaczerpnięte z sanskrytu i ułożone w zdania chińskie.

Świątynia podobną była do wielu innych. U stopni włóczyli się, budzący uczucie wstrętu, kapłani w brudno szarych szatach i przyglądali mi się ze zjadliwym uśmiechem. Statuy Kwan-Yin, Sakya Muni i Sam-Pao-Fu, odnowione niedawno, niepokoiły wzrok nieopowiedzianą krzykliwościa kolorów, co w zupełności zacierało ich piękność pierwotną. Podłoga była brudna, zakurzona, zaśmiecona skórkami pomorańczowemi i resztkami trzciny cukrowej. Powietrze ciężkie i gęste przygniatało piersi.

Zwróciłem się do jednego z kapłanów:
Przyjechałem tu, aby odwiedzić starego mędrca. Czy mieszka tu mędrzec imieniem Lao-Tse?

Odpowiedział z miną zdziwioną :

Lao-The mieszka w chacie na szczycie skały nadbrzeżnej ale on nie lubi cudzoziemców.

Spokojnie pytałem go dalej:

Czy możesz zaprowadzić mnie tam za dolara?

W oczach miał pożądliwość, jednak przecząco potrząsnął głową:
– Ja nie śmiem, szukaj go sam.

Inni kapłani, krzywiąc usta do uśmiechu, częstowali mnie herbatą w nadziei jałmużny.
Poszedłem sam między skały i w pół godziny byłem na szczycie. Stała tam mała kwadratowa chatka, zbudowana z kamieni. Zastukałem do drzwi i wkrótce posłyszałem, jak otwierano zasówkę.

Mędrzec stał w progu i patrzył na mnie; było to, jak objawienie.

Zdało mi się, że spływa na mnie światło, co nie olśniewa, lecz uspokaja. Starzec stał przedemną wysoki i prosty jak palma. Twarz jego była spokojna jak wieczór cichy nieruchomością drzew i jaśnią księżycowej pełni. Cała jego postać miała w sobie majestat przyrody tak pięknej w prostocie i czystej w bezpośredniości, jak góra lub obłok. Obecność jego przenikała powietrze świętością, podobnie jak łagodne światło uchodzącego dnia przenika o zmroku krajobraz. Głęboki wzrok starca krępował mnie i w całej pełni  odczułem marność mojego istnienia. Nie mogłem zdobyć się na słowa i w milczeniu odczuwałem świetlisty wpływ starca na siebie.

Podniósł rękę giestem, podobnym do ruchu kołyszącego się kwiatu i wyciągnął ją ku mnie serdecznie. Przemówił, i głos jego był melodyjny i słodki, jak tchnienie wietrzyka między drzewami.

– Witaj cudzoziemcze. Czego żądasz odeinnie? Od starca?

-Szukam mistrza – odpowiedziałem pokornie. Szukam wskazań, któreby uczyniły ze mnie człowieka, żyjącego dla dobra. Oddawna już badam ten kraj piękna, lecz ludzie zdając się tu być umarli i czuję’ się biedniejszym niż kiedykolwiek.

– Mylisz się nieco odpowiedział Mędrzec. Nie trudź się tak bardzo, aby się stać dobrym.

Nie czyń takich wysiłków, albowiem w ten sposób nie osiągniesz nigdy prawdziwej mądrości. Czy wiesz, jak Żółty *) Cesarz odnalazł perłę czarodziejską? Opowiem ci to**).

Żółty cesarz udał się raz w podróż na północ Morza Czerwonego i wszedł na szczyt gór Kuen Lun. W powrotnej drodze zgubił swą perłę czarodziejską. Zwrócił się tedy do swego rozumu i błagał go, aby perłę odnalazł, ale daremnie. Zwrócił się tedy do swego wzroku, ale daremnie. Zwrócił się do swej wymowy, lecz zawsze nadaremnie. Wreszcie zwrócił się do Niczego i Nic mu ją oddało ״Jakież to dziwne! zawołał Żółty cesarz, że Nic posiada możność odnajdywania *“ Czy ty mnie rozumiesz młodzieńcze?

– Sądzę, że ta perła to była dusza cesarza i że wiedza, wzrok i słowo zamiast duszę oświecać, pogrążają ją raczej w ciemności. 1 sądzę jeszcze, że tylko w spokoju doskonałego uciszenia mógł Żółty Cesarz odnaleźć świadomość swej duszy. Czy dobrze myślę, Mistrzu?

– Tak właśnie. Sądzisz sprawiedliwie. A czy wiesz także, kto jest twórcą tej pięknej legendy?

– Jestem młodym i nieświadomym – nie wiem.

– To Chuang – Tse, uczeń Lao-Tse, największego mędrca Chin. Ani Konfucjusz ani Mencjusz nie objawili w tym kraju mądrości najczystszej, lecz Lao-Tse. On był największym z mędrców,

1) Żółty cesarz jest legendarnym władcą, który według podania panował koło roku 2697 przed nasza erą.
2) Urywek zamknięty w cudzysłowie wyjęty jest z dwunastego rozdziału ״Nan-Hwa-King“.

Chuang-Tse był jego uczniem. Wy także, cudzoziemcy, wiem o tern, czujecie pewien rodzaj uwielbienia dla Lao-Tse, lecz nie wielu z was wie, że był on najczystszym ze wszystkich istot ziemskich, jakie kiedykolwiek żyły. Czy czytałeś Tao-Teh-King i czy zastanawiałeś się kiedykolwiek, co on rozumiał przez Tao?

– Byłbym szczęśliwy, gdybyś mi to chciał wytłumaczyć, mistrzu.

– Myślę, że istotnie mogę cię nauczyć, młodzieńcze. Już długie lata nie miałem uczni, a w oczach Twych nie widzę ciekawości, lecz raczej czyste pragnienie mądrości, aby wyzwolić duszę. Słuchaj więc: *)

– Tao nie jest w rzeczywistości niczem innem, tylko tem, co wy cudzoziemcy, nazywacie Bogiem. Tao jest jedynem, początkiem i końcem. Ono zawiera w sobie wszystko i wszystko do niego powraca. Na początku swej księgi Lao-The napisał ״Tao“,

*) Cały ustęp, aż do zdania: ״a tniriady powracają ku Jedynemu“ jest zaczerpnięty z trzeciej części Tao Teh King, nie będąc jednak wiernem tłumaczeniem. Języki zachodnie nie posiadają terminów zdolnych oddać styl Lao-Tse w ten sposób, aby nie pozbawić go jego zadziwiającej prostoty. Moja interpretacja, którą w części zawdzięczam komentarzom chińskim opiera się na zupełnie nowem wyjaśnieniu i o ile mi się zdaje słusznem. Znany badacz Herbert Giles tłumaczy z pierwszej części tylko pierwsze zdanie i opuszcza resztę ( ״The Remains ot Lao-Tzu“, by H. A. Giles, Hong Kong. China Mail Office 1886). Tenże orjentalista tłumaczy ״Tao “ przez ״Droga“ nie zdając sobie sprawy, że jest to sprzecznością, gdyż to, co Lao-Tse chce nazwać Najwyższem, Nieskończonem nie może być jednocześnie drogą, gdyż droga w znaczeniu figuralnem prowadzi do ״terminu“, a nie miesza się z nim.
Inny jeszcze znakomitszy orjentalista, Dr. Legge tłumaczy Tao przez ״droga“ (franc. parcour, angielskie ״course“, i zupełnie proste zdanie: ״Gdyby Tao mogło być wyrażone słowami, przestałoby być ״Wieczystem Tao“ tłumacz.y: ״Droga, która może być przebytą nie jest wieczną, niezmierzoną drogą.“
Powód tych nieporozumień jest zupenie prosty: wyraz Tao i znak, wyobrażający go po chińsku mają bardzo w ie le znaczeń. W ״Chung Yung“ Konfucjusza istotnie znaczą ״Drogę“, lecz w stu innych wypadkach oznaczają ״słowo “ ״wyrażenie“. Lao Tse używa w jednem zdaniu znaku tego
dwukrotnie, zawsze w odmiennem znaczeniu i prawie wszyscy tłumacze są wprowadzeni w błąd. Zdanie jest możliwie najprostsze i w dwóch z moich wydań chińskich, komentarzy przetłumaczyli to samo wyrażenie przez ״powiedziane“ (zamiast ״wyrażone“) i przez ״słow a ust“. Tymczasem Weis Wiliams jest jedynym orjentalistą, który uchwycił znaczenie, tłumacząc je: ״Tao, które może być wyrażonem, nie je st wieczystem Ta o “. Budowa zdania nie jest oddaną poprawnie, lecz przynajmniej treść jest dokładną. (Przyp. aut.).

lecz to, co on chciał w rzeczywistości nazwać Najwyższe, Jedyne, nie może mieć żadnego miana właśnie dlatego, że jest Jedyne. Wasze słowo ״Bóg“ jest także nieodpowiednie. ״Wu“ to znaczy Nic, oto jest Tao. Nie rozumiesz mnie? Słuchaj więc jeszcze. Istnieje rzeczywistość absolutna bez początku i końca, rzeczywistość, której my pojąć nie możemy i która przez to staje się dla nas nicością. To, co my jesteśmy w stanie zrozumieć i co jest dla nas względną rzeczywistością, jest naprawdę tylko pozorem. Jest faktycznie wytworem Rzeczywistości absolutnej, gdyż wszystko z tej Rzeczywistości emanuje i ku niej powraca, lecz rzeczy realne w naszych oczach nie są rzeczywistemi w samych sobie. To, co my nazywamy Bytem, jest Niebytem w swojem znaczeniu najprawdzi- wszem. Żyjemy więc w wielkich ciemnościach. To, co wyobrażamy sobie jako rzeczywiste nie jest Rzeczywistością, a jednak z Rzeczywistości wypływa, gdyż Rzeczywistość jest Wszystkiem. Tedy Byt i Niebyt stanowią Tao. Lecz nie zapominaj, że Tao jest tylko dźwiękiem ludzkiego jężyka i że pojęcie o niem jest zasadniczo niewytłumaczalne. Wszystko, cokolwiek spostrzegają zmysły i wszystkie pragnienia serca są nierealne. Tao jest początkiem nieba i ziemi. Jedno poczęło Dwa. Dwa poczęły Trzy. Trzy poczęły miriady, a miriady powracają ku Jedynemu.

Jeśli to dobrze zapamiętasz młodzieńcze, przekroczysz pierwszą bramę na ścieżce Mądrości. Teraz wiesz naprawdę, że Tao jest początkiem wszystkiego: drzew, kwiatów, ptaków, morza, pustyni i skał, światła i ciemności, ciepła i zimna, dnia i nocy, lata i zimy i twego własnego życia. Światy i oceany rozpływają się w Wieczności. Człowiek wygrąża się z ciemności, uśmiecha się przez chwilę w jasności światła i niknie, a we wszystkich tych przemianach przejawia się Jedyne. Tao jest we wszyskiem. Dusza Twa w tern, co ma najgłębszego jest Tao.

Czy widzisz, dziecię, świat, roztaczający się przed tobą? I majestatycznym giestein wskazał na morze.

Ze wszech stron mocne i masywne góry odcinały się wyraźnie na tle nieba, podobne myślom stężałym, mocno ciosanym świadomą energją i rozpływały się marząco w dali w subtelnej grze światła i powietrza. Na jednym z wysokich szczytów odcinało się wyraźnie samotne drzewko, delikatnie ulistwione, skąpane w jasności. Poczynał zapadać wieczór pełny słodkiej przejrzystości; światłość różowa, niepewna, lecz żywa jeszcze, nadawała błękitnym, tworzącym z’ nim kontrast górom, pozór spokojnej radości. Cichem pragnieniem i spokojną równowagą dyszało wszystko niby lotnym oddechem świadomego wielbienia. A morze łagodnem falowaniem wzdymało się lekko i cicho, mając w niewzruszonym spokoju pozór nieskończoności. Mała barka o złotym żaglu sunęła ku wyspie. Jakże zdawała się wątłą na tym niezmierzonym oceanie i nieustraszoną i śliczną! Wszystko naokół tchnęło czystością – nigdzie ani śladu skażenia.

I zawołałem w porywie potężnej radości:

– Tak, mistrzu, czuję to teraz: to czego szukam, jest wszędzie. Nie potrzebowałem szukać tego tak daleko, bo To jest biizkoprzy mnie, To jest wszędzie, To, którego szukam, To, czem jestem ja sam, To, czem jest moja dusza. Istotnie stało mi się objawienie: Bóg jest wszędzie. Tao jest w rzeczach wszystkich.

– Tak, dziecię moje, lecz unikaj błędu, bo Tao jest w tern, co widzisz, lecz Tao nie jest wcale tern, co widzisz. Nie myśl, że Tao jest widzialne dla twoich oczu. Tao nie wzbudzi w twem sercu radości, ani nie wywoła łez, gdyż wszystko to, czego doświadczasz, wszystkie twoje uczucia są względne a nie rzeczywiste.

Zresztą nic ci więcej o tern dzisiaj nie powiem. Jesteś zaledwie u pierwszej bramy i widzisz zaledwie pierwsze promienie zorzy. Już to jest wiele, że obecność Tao wszędzie, w rzeczach wszystkich pojmujesz. Stanie się przez to życie twoje prawdzi- wszem i ufniejszem, gdyż, wierzaj mi, jesteś tak bezpiecznym w objęciach Tao, jak dziecię w ramionach matki. A to uczyni cię głęboko poważnym, gdyż będziesz wszędzie czuł się tak uświęconym, jak dobry kapłan w swej świątyni. Nie będziesz się już przerażał zmiennością rzeczy, ani życiem, ani śmiercią, gdyż wiesz, że śmierć jako i życie wyłaniają się z Tao i jest to przecież tak proste, że Tao, przenikające cię za życia, nie przestaje i po śmierci okrążać cię nieustannie.

Patrz na ten krajobraz. Drzewa, góry, morze – to twoi bracia, podobnie, jak powietrze i światło. Uważ, jak morze zbliża się ku nam proste, dobrowolne, czyste, ״gdyż tak być musi“. Czy widzisz ten krzew na szczycie, który chyli się ku tobie, jak mały brat? Czy widzisz prosty ruch jego drobniutkich listeczków? Dobrze więc, będę ci mówić o ״Wu-W ei’), o ״bezoporze“, o ״ruchu naturalnym“, kierowanym przez impuls, będący w tobie takim, jakim zrodził się z Tao. Ludzie byliby istotnie ludźmi, gdyby pozwolili życiu swojemu płynąć samoistnie, jak falującemu morzu, jak kwieciu rozkwitającemu w prostocie piękności Tao. W każdym człowieku jest dążenie do ruchu, który, przechodząc z Tao, dąży ku Tao, lecz ludzie są ślepi dzięki zmysłom i żądzom. Uciechy, pożądania, zawiści, sława lub bogactwo – zmuszają ich do wysiłku. Ruchy ich są dzikie, nieopanowane; postęp ich jest tylko szalonym skokiem lub gwałtownym upadkiem. Czepiają się tego tylko, co jest złudnein. I zbyt wielu rzeczy pragną, aby pożądać Jedynego. Czasem pragą być mądrymi i dobrymi i to jest najgorsze ze wszystkiego.

Pragną wiedzieć zbyt wiele.

A lekarstwo jedyne, to powrócić do źródła, z którego wyszli. Tao jest w nas. Tao jest spokojem, a tylko przez wyrzeczenie się pragnienia, nawet pragnienia dobroci i mądrości, możemy osiągnąć pokój. Och, to pragnienie poznania Tao ! To ciężkie poszukiwanie słów, aby je wyrazić, aby spróbować je poznać! Prawdziwi mędrcy słuchają bez słów Nauki tego, który jest niewyrażalny 2). A któż go kiedykolwiek wypowie? Ci, którzy wiedzą, co jest Tao, nie

*) Wyraz ״Wu-Wei“, który w rzeczywistości jest nie do przetłumaczenia, orjentaliści przetłumaczyli jako bezczynność w rodzaju lenistwa; wyraża on raczej ideję czynu, działalności t. j. wyraża bezczynność, bez- udział w żądzach i przemianach niezdrowych ״nienaturalnych“, lecz aktywność w znaczeniu ruchu naturalnego, który pochodzi od Tao. W ״Nan – Hwa – King “ znajdujemy ustęp następujący: ״Niebiosa i ziemia nie czynią nic w ujemnem znaczeniu a (jednak) niema nic czegoby nie czyniły“. Cała natura je st ״Wu – Wei“ – naturalnym ruchem wypływającym z Tao. Tłumacząc tedy ״Wu-Wei“ przez bezczynność osiągnęli orjentaliści znaczenie wręcz przeciwne tekstowi chińskiemu. (Przyp. aut.).
**) Zdanie to zostało przetłumaczone z Tao-The-King (Rozdz. II.).

mówią tego, ci którzy mówią, nie wiedzą 3) Ja również nie powiem ci, co to jest Tao. Ty sam musisz to znaleźć i oswobodzić się potem od wszelkiego pragnienia, od wszelkiej pożądliwości, żyjąc w absolutnej bezpośredniości, wolnej od wszelkiego wysiłku, który nie jest naturalnym. Do Tao trzeba się zbliżać bez wstrząsów i bez wysiłku, ruchem tak spokojnym, jak ruch bezmiernego oceanu. Ten porusza się dlatego, że chce się poruszać lub wie, że to jest dobrem i mądrem, ten purusza się w bezwoli i w bezświadomości ruchu. Tak samo i ty powrócisz do Tao, a kiedy już powrócisz do niego, wiedzieć o tern nie będziesz, gdyż ty sam staniesz się Tao.

Zamilkł i ze słodyczą popatrzył na mnie. Miał w oczach jasność spokojną, podobną odcieniowi błękitów.

– Ojcze, powiedziałem, to, co mówisz, jest piękne, jak morze i zdaje się być prostem, jak natura, lecz nie jest to chyba tak łatwo wsączyć się w Tao bez wysiłku, bez woli?

– Nie zamieniaj znaczenia słów, odpowiedział. Przez brak usiłowań Wu-Wei – Lao-Tse nie rozumiał pospolitej bezczynności, lenistwa o zamkniętych oczach, mówił on o wyzwoleniu się z działalności ziemskiej, wyzbyciu się pragnień i żądz rzeczy nieistotnych; lecz wymagał czynności w sprawach istotnych, a to powoduje potężny ruch duszy, która musi wyzwolić się ze swego smutego ciała, jak ptak z klatki. Chciał on wyrazić pewien rodzaj poddania się wewnętrznej potędze kierowniczej, która od Tao pochodzi i do Tao nas doprowadza. A wierzaj mi ruch ten jest tak naturalnym, jak ruch obłoku, przepływającego nad nami.

…W wyżynach, w błękitnym eterze, złote obłoczki snuły nad nami, wolno ciągnąc ku morzu. Olśniewały przedziwną czystością, jak wielka miłość święta i powoli odpływały w dal.

– Jeszcze, chwila i odejdą, znikną w bezmiarze niebios – powiedział Mędrzec i nic już nie ujrzysz prócz wieczystego błękitu. Podobnie dusza twoja rozpłynie się w Tao.

– Życie moje pełne jest grzechu – odpowiedziałem. – Oto niosę na sobie przygniatający ciężar ciemnych pożądań, a i z braćmi mojemi nie jest inaczaj. Jakże to życie nasze może płynąć ku Tao promienne i w najczystszej swej treści zjawione?

3) Począwszy od 56-go rozdz. Zdanie to znajduje się w XV. rozdz. ״Nan – Hwa – King“.(Przyp. aut.).

 

Jest ono tak obciążone złem, że niezawodnie musi pogrążyć się w błocie.

– Nie, nie myśl tak – odparł mędrzec, uśmiechając dobrotliwie. Nikt z ludzi nie może zniszczyć Tao i nieśmiertelne światło duszy płonie w każdym z nas. Nie sądź, aby przewrotność ludzka była tak wielką i potężną. Tao wieczyste mieszka w nas wszystkich, tak samo w zabójcy i kurtyzanie, jak w filozofie i poecie. Każdy z nas nosi w sobie skarb niezniszczalny i nikt nie jest lepszy od drugiego. Nie można tego kochać więcej niż tamtego, nie można jednego błogosławić, a innego przeklinać. Są oni tak do siebie w swej istocie podobni, jak dwa ziarnka piasku na tej skale i nikt nie będzie wygnańcem z Tao na wieczność, gdyż wszyscy noszą Tao w sobie. Grzechy ich są złudne i nierzeczywiste jak mgła, czyny ich są tylko fałszywym pozorem, a słowa ich mijają jak sny znikome. Nie mogą być ״złymi“, a tembardziej nie mogą być ״ dobrymi“, nieodparcie ginąc w Tao, jak krople wody w olbrzymim oceanie. U jednych to ciążenie ku Tao może trwać dłużej niż u innych, ale cóż znaczy kilka wieków wobec wieczności? Biedny przyjacielu, czy to grzech twój uczynił cię tak bojaźliwym? Czy mogłeś pomyśleć, że grzechy ludzkości są potężniejsze od Tao? Uczyniłeś zbyt wiele wysiłków, aby stać się tym, co nazywają ״dobrym“ i doszedłeś do tego, że w fałszywem świetle ujrzałeś złość twoją. Zabardzo również pragnąłeś dobroci w innych i grzech ich niepokoił cię bez powodu – lecz to wszystko jest pozorne. Tao nie jest ani dobrem ani złem, Tao jest rzeczywistem.

Tylko Tao jest, a życie rzeczy nierealnych jest życiem fałszywych kontrastów, fałszywych stosunków, nie mających egzystencji niezależnej i silnie zdążających ku błędowi. Przedewszyst- kiem tedy nie pragnij być dobrym i nie nazywaj się złym. Wu- Wei wolny od wysiłku, kierowany siłą wrodzoną, wnętrzną, oto tyś sam. Ani dobry ani zły, ani wielki, ani mały, ani wzniosły, ani przyziemny – i tylko wtedy będziesz w rzeczywistości, chociaż w zwykłem zrozumieniu słowa przestaniesz istnieć, Gdy wyzwolisz się z wszelkich pragnieć, z wszelkich pożądliwości, zostaniesz pociągnięty przez własny twój impuls, nie wiedząc nawet o tern świadomie, że się poruszasz i to jest jedyny prawdziwy zaczątek życia – ruch ku Tao sam w sobie, wolny od przeszkód, a ruch ten będzie tak lekki i nieświadomy, jak rozwianie się tego obłoczka nad naszemi głowami.

Doświadczyłem raptownego uczucia wyzwolenia: nie była to ani radość, ani szczęście, było to raczej bardzo spokojne poczucie rozszerzania się widnokręgu moich myśli.

– Ojcze, dziękuję ci! – rzekłem. Wyjawienie Tao, jakie mi uczyniłeś, budzi we mnie pęd, choć tego nie umiem określić. Jakże godnem jest uwielbienia Tao! Pomimo całej mojej mądrości i wiedzy nigdy przedtem nie odczuwałem nic podobnego.

– Nie mów o tern prągnieniu wiedzy, powiedział Mędrzec. Nie pragnij wiedzieć zbyt wiele, gdyż tylko wtedy staniesz się powoli zdolnym wiedzieć przez intuicję, bo wiadomości zdobyte wysiłkiem tylko oddalają od Tao. Nie wysilaj się, aby wiedzieć wszystko, co wiadomem być może o ludziach i rzeczach, które cię otaczają, a nadewszystko nie szukaj zbyt chciwie szczęścia i nie przerażaj się nieszczęściem, gdyż ani jedno ani drugie nie jest rzeczywistem. Radość nie jest rzeczywistą, cierpienie również. Tao nie byłby Tao, gdybyś go mógł wyobrazić sobie jako cierpienie lub radość, Tao jest Wszystko nie może być w niem kontrastów.

Posłuchaj z jaką prostotą wyraził to Chuang-Tse : ״Największą radością jest brak radości“. I cierpienie przestanie również istnieć dla ciebie. Nie sądź nigdy, aby cierpienie było rzeczą rzeczywistą i zasadniczem pierwiastkiem istnienia. Dzień nadejdzie, gdy cierpienia twoje znikną z twego życia, jak mgły ze szczytu góry, gdyż dzień nadejdzie, kiedy zrozumiesz, jak bardzo wszystkie fakty istnienia są naturalne i z siebie wypływające. Wszystkie wielkie zagadnienia, które wydają ci się być pełnemi tajemnicy i cienia staną się ״Wu-Wei“ zupełnie prostem, bez oporu i przestaną być dla ciebie przedmiotem niepokoju, bo wszystko pochodzi od Tao, wszystko jest naturalną częścią olbrzymiego systematu, który powstał z jednego zaczątku. Wtedy już nic nie będzie miało mocy niepokoić cię lub radować. Nie będziesz się już śmiać i przestaniesz płakać. W spojrzeniu twojem widzę powątpiewanie, jakgdybyś uważał, iż jestem nadto nieczułym lub zimnym, lecz z chwilą, gdy pójdziesz nieco dalej, zrozumiesz, że to oznacza doskonałą harmonję z Tao, Gdy wtedy staniesz oko w oko z czarcim
pieniem, zrozumiesz iż dnia pewnego powinno zniknąć, gdyż jest nierzeczywistem. Stając oko w oko z radością, zrozumiesz, iż jest ona radością niedoskonałą, pełną ciena, który zależy od chwili i okoliczności i który na kontraście tylko opiera swoje pozorne istnienie. Wobec człowieka, czyniącego dobrze, znajdziesz zupełnie słusznem, iż jest on, jakim jest i poczujesz o ile byłoby lepiej, gdyby przestał on być konwencjonalnym typem dobroci. Z całym spokojem patrzeć będziesz na zbrodniarza, bez specjalnej miłości ni gniewu, gdyż jest on twoim towarzyszem w Tao, a jego zbrodnia nie jest zdolną Tao w nim zniweczyć. Otóż gdy poraź pierwszy staniesz się Wu-Wei – nie istniejącem w wulgarnem znaczeniu ludzkiego słowa, wszystko już pójdzie dobrze i przejdziesz życie ruchem tak cichym i naturalnym jak ruch tego olbrzymiego morza przed nami. Nic nie zamąci twego pokoju. Sen twój będzie bez marzeń, a świadomość twojej jaźni nie przyniesie ci już trosk ’)· Ujrzysz Tao w rzeczach wszystkich, i będziesz stanowić jedno ze wszystkiem, co istnieje, będziesz się czuł tak blizkim z całą nątura, jak z samym soba i, spokojnie poddając się następstwu dnia i nocy, lata i zimy, życia i śmierci, zlejesz się dnia pewnego z Tao, gdzie niema już alternatyw, skąd wyszedłeś kiedyś tak czystym, jak czystym powrócisz.

– Ojcze, to co mówisz jest proste i zniewala ku wierze, lecz ja jeszcze kocham życie’ tak bardzo i boję się śmierci ! I boję się jeszcze, aby przyjaciele moi nie pomarli, albo moja żona albo moje dzieci. Śmierć wydaje mi się być tak ciemną, tak posępną, a życie jest promienne ze swoim blaskiem słońca i ziemią zieloną i kwietną!

– To dlatego, że nie rozumiesz jeszcze tego, co jest w śmierci zupełną rzeczywistością, taką rzeczywistością, jak życie samo. Zbyt wiele wagi przywiązujesz do nic nieznaczącego ciała i do grobu w które zejść musi, lecz jest to uczucie więźnia, który w momencie wyzwolenia, drży na myśl opuszczenia ciemnej celi, w której żył tak długo.

Śmierć oceniasz przez kontrast z życiem, a jedno i drugie jest nierzeczywistem, jedno i drugie jest zmiennością tj Zdanie to jest prawie identyczne z tem, jakie znajdujemy w 6-ej części Nan-Hwa-King ״Istotni ludzie czasów pierwotnych spali bez snów i ich świadomość siebie samych wolne bytu od troski“ i złudzeniem; z morza znanego wypływasz na ocean nieznany. To, co jest rzeczywistem w tobie, – dusza, twoja – zginąć nie może i nie podziela twego lęku. Lęk ten trzeba na zawsze zwyciężyć, lub, lepiej jeszcze, z wiekiem, kiedy żyć zaczniesz bardziej bezpośrednio i odruchowo, poddając się impulsom Tao, sam z siebie lek ten przeminie. Nie będziesz wtedy opłakiwać tych, którzy wcześniej od ciebie zakosztowali spokoju, z Któremi złączysz się kiedyś, nie wiedząc o tern, gdyż kontrasty przestaną istnieć dla ciebie…

…Zdarzyło się, że żona Chuang Tse umarła i Hui-Tse zastał wdowca, spokojnie siedzącego na ziemi i jak zwykle uderzającego w gong. Ponieważ Hi-Tse dał mu poznać, iż postępowanie jego uważa za obojętność, Chuang-Tse odpowiedział mu: Mniemanie twoje jest niesłuszne. Istotnie z początku, byłem wzruszony, gdyż nie mogło byćjnaczej, ale po chwili, po zastanowieniu, pomyślałem, że dawniej nie było jej w tern życiu i że wówczas nie tylko nie była zrodzoną, lecz zupełnie nie miała formy, że nietylko zupełnie nie miała formy, ale że w tern braku· formy żadne jeszcze nie kiełkowało życie, że jednak wtedy jak w glebie rozgrzanej przez słońce poczęła się budzić energja życiowa, że energja życiowa rozwinęła kształt, a kształt spowodował urodzenie. Dziś zaszła inna przemiana – ona umarła. Podobne to wszystko do czterech pór roku następujących po sobie. Teraz ona śpi w spokoju w Wiel- kiem Domu. Gdybym płakał i narzekał postępowałbym tak, jak- gbyby dusza tego wszystkiego nie weszła we mnie i dlatego nie czynię tak“.

Mędrzec mówił z prostotą, wykazującą, jak bardzo to wszystko wydawało mu się słusznem, lecz dla mnie nie było to jasnem, więc rzekłem:

– Mądrość ta jest straszną i lęk wzbudza we mnie. Gdybym do takiej doszedł mądrości, życie wydawałoby mi się zimnem i pustem!

– Życie jest naprawdę zimnem odpowiedział bez cienia pogardy w głosie. A ludzie tak samo są zawodni jak życie. Niema nikogo, ktoby znał swych braci – ludzi, a jednak wszyscy są do siebie podobni. Istotnie życia niema i jest ono złudzeniem.

Nie byłem zdolny nic już powiedzieć i trwałem z oczyma pogrążonemi w nadchodzącym zmroku. Góry zdawały się spać spokojnie w delikatnej aksamitnej jasności lekkich mgieł wieczornych, jak dzieci małe wypoczywające pod szerokiem niebem. Czerwone niewyraźne światełka migały słabo nad nami, a w dali odzywał się smutny monotonny śpiew i skarga fletu. W głębiach ciemności odpoczywało majestatyczne morze i szmer nieskończoności wypełniał wszystko. Wtedy wielki smutek podniósł się we mnie, łzy napełniły mi oczy i z natarczywością namiętną spytałem :

– Cóż czynisz tedy z przyjaźnią i miłością?

Popatrzył na mnie. Nie widziałem go już w mroku nocy wyraźnie; dziwna, słodka jasność świeciła mu w oczach, gdy odpowiadał spokojnie.

– Są one czemś najlepszem w życiu. Stanowią jedno z pierwszym dreszczem Tao w twojej istocie, lecz dzień nadejdzie, kiedy nie będą dla ciebie czemś więcej, jak brzegi dla wód rzecznych, kiedy się już zlały z oceanem. Nie myśl, że ja chcę miłość z serca twojego wypędzić, byłoby to odwróceniem się 0* Tao. Kochaj, co kochasz i nie daj się owieść od miłośsi przekonaniem, że miłość jest przeszkodą i trzyma cię w niewoli. Wygnać miłość z twojego serca byłoby czynem nierozumnym i nizkim, byłoby to naj- większem oddaleniem cię od Tao. Ja mówię tylko, że miłość zniknie kiedyś sama przez się i że Tao nie jest miłością. Nie zapominaj również o tern, że w stopniu, w jakim tego pragnę i w takim, jaki jest dla ciebie z pożytkiem, mówię do ciebie o najwyższym poglądzie na rzeczy. Gdybym mówił tylko o tej egzystencji i o ludziach, powiedziałbym, że miłość, jest ponadwszystkiem, lecz dla takiego, który już powrócił do Tao, miłość należy do zapomnianej przeszłości.

Już jest późno i nie chcę ci dać zbyt wiele do myślenia. Pragniesz zapewnie noc spędzić w świątyni, więc przygotuję ci posłanie. Choć ze mną i uważaj, schodząc z góry.

Zapalił małą lampkę i podał mi rękę, aby mnie prowadzić. Zstępowaliśmy drobnemi krokami, a on czuwał nademną, jakbym był jego dzieckiem. Przy każdem spadzistszem przejściu oświetlał mi drogę, ostrożnie prowadząc naprzód i nad każdym czuwając ruchem.

Gdy stanęliśmy u stóp góry, wskazał mi małą izbę, przeznaczoną dla przejezdnych mandarynów i poszukał dla mnie poduszki i nakrycia. – Ojcze, rzekłem, dziękuję ci z całej głębi serca. Czyż potrafię kiedykolwiek okazać ci mą wdzięczność?

Popatrzył na mnie spokojnie, a spojrzenie jego wielkie było jak morze. Był cichym i słodkim jak noc. Uśmiechnął się do mnie i było to jak światło uśmiechające się ziemi.

I odszedł, nic nie mówiąc.

źrodło: “Przegląd Teozoficzny” nr. 1-2. Warszawa – styczeń, luty, marzec, kwiecień 1922