Wspomnienia i wrażenia medium

Moje Wspomnienia i wrażenia miały zostać znacznie skrócone, aby skupić się na głównym celu mojego obecnego życia, gdy nagle życzliwi czytelnicy Lumière poprosili mnie, bym usunęła jak najmniej stron z rękopisu przeznaczonego do druku.

Jestem zaszczycona tym hołdem oddanym moim skromnym zasługom i wdzięczna duszom pełnym sympatii, które pragną przeżywać moje życie razem ze mną. Dlatego też rezygnuję z podtytułu „fragmenty” i z radością spełniam to powszechne życzenie – tym bardziej szczęśliwa, że zdobyłam uznanie i przyjaźń tam, gdzie obawiałam się obojętności.

Mówienie o sobie to niewdzięczne zadanie. Dziękuję tym, którzy mi je ułatwiają i którzy wybaczają mi, że poświęcam uwagę własnej osobie, mając na względzie nauki, jakie niesie to studium, oraz pocieszenie, jakie może dostarczyć smutnym duszom.

XI. — SPIRYTUALIZM W MOIM OTOCZENIU
Młody oficer marynarki, który spędzał urlop w swojej rodzinie – będącej także moją, jeśli nie z racji więzów krwi, to przynajmniej na mocy przyjętej konwencji – opowiedział mi o dziwnych rzeczach, między innymi o tajemnicy Trójcy Świętej.

Wiadomo, że nikt nie jest prorokiem we własnym kraju, więc głosił on swoje przekonania pośród najbliższych jakby na pustkowiu. Z uśmiechem zastanawiano się, kto mógł przemienić w świętego kogoś tak dalekiego od doskonałości. W przeszłości uchodził za człowieka o porywczym charakterze, z którym nie sposób było dojść do ładu; dziś zaś stał się zdyscyplinowanym moralistą, znacznie łagodniejszym niż dawniej. Nie mógł być hipokrytą, bo zdradziłby się swoją żywiołową mową i południowym temperamentem.

Był niewątpliwie nawrócony – pełen energii i odwagi, podążający za gwiazdą polarną nowego spirytualizmu równie gorliwie w dążeniu do mądrości, jak kiedyś w swoich błędach.

Ta korzystna przemiana jego żywiołowej natury była zasługą wpływu szczególnej doktryny, której nazwa, o ile dobrze pamiętam, również odnosiła się do pojęcia przemiany.

System naszego gorliwego propagatora opierał się na tajemnicy Trójcy Świętej, lecz w dość osobliwej interpretacji. Liczba trzy miała jego zdaniem zastosowanie do wszystkiego, lecz przede wszystkim odnosiła się do okresów postępu filozoficznego i społecznego.

Według niego postęp ludzkości składał się z trzech wielkich epok, czyli panowań: panowania Ojca, panowania Syna oraz panowania Ducha Świętego. Nie pamiętam już, jaki przymiotnik towarzyszył panowaniu Ojca, ale panowanie Syna było określane jako bolesne – było to bowiem czas wyrzeczeń i ofiary, przez który obecnie przechodzimy. Jednak ten okres miał się wkrótce zakończyć, a ludzkość miała wejść w panowanie Ducha Świętego, nazywane także panowaniem radości lub chwały.

Twierdził, że człowiek rodzi się trzykrotnie, to znaczy raz na każdą transformacyjną epokę lub panowanie. Uznawał możliwość komunikacji między ludźmi a duchami i był przekonany, kierując się swoimi intuicjami, że odegram istotną rolę w dziele tej wielkiej przemiany. W tamtym momencie niemal uznał za konieczne związanie swojego życia z moim, by wspólnie urzeczywistnić tak doniosłe dzieło.

Proszę o przebaczenie jego duchowi, ale w nic nie uwierzyłam…
Proszę o przebaczenie jego duchowi, ale w nic nie uwierzyłam, ponieważ sama również śmiałam się z jego nawrócenia, które miało się dokonać pod wpływem pewnej „starej markizy” – tej samej, jak mi powiedział, która nauczyła go tańczyć mazura. Obawiałam się, że tropikalne słońce mogło niekorzystnie wpłynąć na jego umysł, a jego płomienna wymowa, zarówno wobec mnie, jak i innych, sprawiła jedynie, że zaczęto go żałować.

Ten gorliwy wyznawca nie dał mi spokoju, dopóki nie napisałam listu do proroka Eliasza. Tak, do proroka Eliasza – powtarzam to i nie mylę się. Eliasz mieszkał wówczas w Anglii; był potężnym medium jasnowidzącym, byłym tonsurowanym duchownym, któremu Niebiosa miały rzekomo obdarzyć niezwykłymi mocami. Cieszył się wielką przychylnością możnych tego świata – podobno nawet Napoleon III darzył go swoim zaufaniem, podobnie jak wielu innych monarchów.

— Napisać do tak wielkiego i świętego człowieka? — zapytałam. — Po co?

— Abyś otrzymała niezaprzeczalny dowód jego jasnowidzenia w odniesieniu do ciebie — odpowiedział. — On ci przepowie twoje przeznaczenie.

Uległam jego naleganiom i napisałam list, w którym ledwie wspomniałam o sobie, za to zadałam pytania w imieniu mojego wuja, który pragnął dowiedzieć się czegoś o losie swojej zmarłej żony i syna.

Odpowiedź nie nadeszła od razu. Prorok Eliasz – skoro już tak go należy nazywać – odpisał w końcu czterostronicowym listem, zapisanym drobnym pismem. Opowiadał w nim, że po trzykrotnej ewokacji duchy, o które pytano, ukazały się i oznajmiły, że są szczęśliwe. Dodał również, że jestem szczególnie umiłowana przez Boga.

Nie było w tych „objawieniach” nic uderzającego. Wiele mediów, które nie dorównują rzekomej wielkości proroka Eliasza i nie są obiektem czci, otrzymuje komunikaty znacznie jaśniejsze i bardziej przekonujące.

Co do kuzyna, o którym mowa, już wyruszył w daleką podróż morską, gdy odpowiedź proroka Eliasza do mnie dotarła. Nie musiałam już więc opierać się jego próbom przekonania mnie do nawrócenia.

Kiedy spotkałam go ponownie wiele lat później, był już żonaty z hrabiną – najdoskonalszą muzyczką i najbardziej czarującą kobietą, jaką kiedykolwiek widziałam. Wierzę, że od tamtej pory wolał życie domowe od misjonarskiego, ale nie wiedziałam już nic o ich dalszym losie – aż do niedawna, kiedy przeczytałam w spirytystycznej gazecie wiadomość o jego śmierci.

Redaktor napisał, że był dobrym i oddanym bratem. Z pewnością musiał w końcu porzucić dziwaczne nauki angielskiego proroka Eliasza i rozsądnie przyjąć doktrynę Allana Kardeca, która pozwala na wcielanie się w ciała materialne bez żadnego przymusu, oceniając jedynie zasługi każdego życia. Nie przekreśla to jednak nadziei na nadejście epoki szczęśliwszej od naszej – pod każdym względem.

Hab.

źródło: SOUVENIRS ET IMPRESSIONS D’UN MÉDIUM; La Lumiere 25 JUIN 1883.