{"id":5927,"date":"2021-06-29T12:01:08","date_gmt":"2021-06-29T10:01:08","guid":{"rendered":"https:\/\/tarot-marsylski.pl\/?p=5927"},"modified":"2021-07-01T11:48:33","modified_gmt":"2021-07-01T09:48:33","slug":"zarys-teorii-poznania-w-swiatopogladzie-goethego","status":"publish","type":"post","link":"https:\/\/tarot-marsylski.pl\/zarys-teorii-poznania-w-swiatopogladzie-goethego\/","title":{"rendered":"Zarys teorii poznania w \u015bwiatopogl\u0105dzie Goethego."},"content":{"rendered":"

Dr Rudolf Steiner
\nZarys teorii poznania w \u015bwiatopogl\u0105dzie Goethego.<\/p>\n

Tytu\u0142 orygina\u0142u:
\nGrundlinien einer Erkenntnistheorie der Goetheschen Weltanschauung
\nmit besonderer R\u00fccksich auf Schiller
\nzugleich eine Zugabe zu „Goethes Naturwissenschaftlichen Schriften”
\nin K\u00fcrschners „Deutsche National – Literatur”<\/p>\n

Przek\u0142ad z drugiego wydania dr Stanis\u0142awa Walewskiego.<\/p>\n

Tre\u015b\u0107<\/p>\n

Przedmowa do nowego wydania
\nPrzedmowa do pierwszego wydania<\/p>\n

A. PYTANIA WST\u0118PNE
\n1. Punkt wyj\u015bcia
\n2. Nauka Goethego wedle metody Schillera
\n3. Zadania naszej nauki<\/p>\n

B. DO\u015aWIADCZENIE
\n4. Okre\u015blenie poj\u0119cia do\u015bwiadczenia
\n5. Zwr\u00f3cenie uwagi na tre\u015b\u0107 do\u015bwiadczenia
\n6. Sprostowanie b\u0142\u0119dnego uj\u0119cia ca\u0142o\u015bci do\u015bwiadczenia
\n7. O odwo\u0142anie si\u0119 do do\u015bwiadczenia ka\u017cdego czytelnika<\/p>\n

C. MY\u015aLENIE
\n8. My\u015blenie jako wy\u017csze do\u015bwiadczenie w do\u015bwiadczeniu
\n9. My\u015blenie i \u015bwiadomo\u015b\u0107
\n10. Wewn\u0119trzna natura my\u015blenia<\/p>\n

D. NAUKA
\n11. My\u015blenie i postrzeganie
\n12. Rozs\u0105dek i rozum
\n13. Poznanie
\n14. Istota rzeczy a poznanie<\/p>\n

E. POZNANIE PRZYRODY
\n15. Przyroda nieorganiczna
\n16. Przyroda organiczna<\/p>\n

F. NAUKI DUCHOWE
\n17. Wst\u0119p: Duch i przyroda
\n18. Poznanie psychologiczne
\n19. Wolno\u015b\u0107 ludzka
\n20. Optymizm i pesymizm<\/p>\n

G. ZAKO\u0143CZENIE
\n21. Poznanie i tw\u00f3rczo\u015b\u0107 artystyczna<\/p>\n

I. UWAGI DO NOWEGO WYDANIA 1924<\/p>\n

Przedmowa do nowego wydania<\/strong><\/em><\/p>\n

Niniejsz\u0105 teori\u0119 poznania pogl\u0105du na \u015bwiat Goethego napisa\u0142em w po\u0142owie lat osiemdziesi\u0105tych ubieg\u0142ego stulecia. W duszy mojej \u017cy\u0142y w\u00f3wczas dwie g\u0142\u00f3wne my\u015bli. Jedna zwraca\u0142a si\u0119 ku tw\u00f3rczo\u015bci Goethego i d\u0105\u017cy\u0142a do u kszta\u0142towania tego pogl\u0105du na \u015bwiat i na \u017cycie, kt\u00f3ry by\u0142 si\u0142\u0105 dzia\u0142aj\u0105c\u0105 ca\u0142ej jego tw\u00f3rczo\u015bci. Wszystko, co Goethe da\u0142 \u015bwiatu w swojej tw\u00f3rczo\u015bci, w swych rozwa\u017caniach i w swym \u017cyciu – by\u0142o dla mnie przejawem pe\u0142nego i czystego cz\u0142owiecze\u0144stwa. W nowszych czasach nigdzie nie spotka\u0142em takiej wewn\u0119trznej pewno\u015bci, tak harmonijnej warto\u015bci i takiego zmys\u0142u rzeczywisto\u015bci w stosunku do \u015bwiata, jak u Goethego. Z tego przekonania musia\u0142o te\u017c dla mnie wynikn\u0105\u0107 uznanie faktu, \u017ce tak\u017ce i stosunek Goethego do poznania wyp\u0142ywa z istoty drugiej strony \u017cy\u0142y te\u017c w mych my\u015blach wyznawane w owych czasach filozoficzne pogl\u0105dy na istot\u0119 poznania. W pogl\u0105dach tych grozi\u0142o poznaniu niebezpiecze\u0144stwo uwik\u0142ania si\u0119 we w\u0142asnej ludzkiej istocie. My\u015bliciel tak tw\u00f3rczy jak Otto Liebman wypowiedzia\u0142 zdanie: „\u015bwiadomo\u015b\u0107 cz\u0142owieka nie mo\u017ce wyj\u015b\u0107 poza siebie sam\u0105. Musi ona pozosta\u0107 w sobie. Nie mo\u017ce ona nic wiedzie\u0107 o tym, co – jak prawdziwa rzeczywisto\u015b\u0107 – ukrywa si\u0119 poza tym \u015bwiatem, kt\u00f3ry ona kszta\u0142tuje w sobie samej”. W \u015bwie\u017cych poci\u0105gni\u0119ciach rozszerzy\u0142 Leibman t\u0119 my\u015bl na najrozmaitsze dziedziny ludzkiego do\u015bwiadczenia. Johannes Volkelt pisa\u0142 wtedy swoje pe\u0142ne g\u0142\u0119bokich my\u015bli ksi\u0105\u017cki o „Teorii poznania” Kanta oraz o „Do\u015bwiadczeniu i my\u015bleniu”. W \u015bwiecie danym cz\u0142owiekowi widzia\u0142 on tylko pewien zwi\u0105zek wyobra\u017ce\u0144, kt\u00f3re wynikaj\u0105 ze stosunku do nieznanego mu \u015bwiata rzeczywistego. Przyznawa\u0142 on wprawdzie, \u017ce w prze\u017cyciu my\u015blenia pojawia si\u0119 jakby pewna konieczno\u015b\u0107, gdy ono wgrywa si\u0119 w ten \u015bwiat wyobra\u017ce\u0144. Gdy my\u015blenie pracuje w nas, wtedy czujemy jakby pewien rodzaj przebijania si\u0119 przez \u015bwiat wyobra\u017ce\u0144 do jakiej\u015b rzeczywisto\u015bci. Ale c\u00f3\u017c uzyskamy przez to? Mo\u017cna co najwy\u017cej czu\u0107 si\u0119 uprawnionym do tego, aby w my\u015bleniu wypowiada\u0107 s\u0105dy, kt\u00f3re m\u00f3wi\u0105 nam co\u015b o \u015bwiecie rzeczywistym; jednak\u017ce razem z tymi s\u0105dami tkwimy ca\u0142kowicie w naszym wn\u0119trzu. Z istoty \u015bwiata nie wnika w nas nic.<\/p>\n

Eduard v. Hartmann (kt\u00f3rego filozofi\u0119 bardzo ceni\u0142em, nie mog\u0105c jednak uzna\u0107 jej podstaw i wynik\u00f3w) pozostawa\u0142 w stosunku do teoretyczno – poznawczych zagadnie\u0144 na zupe\u0142nie tym samym punkcie widzenia, kt\u00f3ry p\u00f3\u017aniej wyczerpuj\u0105co rozwin\u0105\u0142 Volklet.
\nWsz\u0119dzie zaznacza\u0142o si\u0119 przekonanie, \u017ce cz\u0142owiek napotyka w swym poznaniu na pewne granice, kt\u00f3rych nie mo\u017ce przekroczy\u0107 i dotrze\u0107 w dziedzin\u0119 prawdziwej rzeczywisto\u015bci.<\/p>\n

W przeciwie\u0144stwie do tego wszystkiego sta\u0142em wobec wewn\u0119trznie prze\u017cytego i w tym prze\u017cyciu poznanego faktu, \u017ce cz\u0142owiek poprzez swoje my\u015blenie – je\u015bli je dostatecznie pog\u0142\u0119bi – \u017cyje w dziedzinie duchowej rzeczywisto\u015bci. Uwa\u017ca\u0142em, \u017ce posiadam to poznanie w mej \u015bwiadomo\u015bci z tak\u0105 sam\u0105 wewn\u0119trzn\u0105 jasno\u015bci\u0105, jak poznanie matematyczne.<\/p>\n

W \u015bwietle tej \u015bwiadomo\u015bci nie mo\u017ce si\u0119 utrzyma\u0107 twierdzenie, \u017ce istniej\u0105 takie granice poznania, jakie rzekomo musiano ustanowi\u0107 w my\u015bl wspomnianych powy\u017cej pogl\u0105d\u00f3w. \u017by\u0142a we mnie pr\u00f3cz tego sk\u0142onno\u015b\u0107 do kwitn\u0105cej wtedy teorii ewolucji. Teoria ta przyj\u0119\u0142a u Heckla tak\u0105 form\u0119, w kt\u00f3rej nie by\u0142o ju\u017c miejsca na samoistny byt i dzia\u0142alno\u015b\u0107 ducha. To co p\u00f3\u017aniejsze, doskona\u0142e, mia\u0142o wedle niej wyp\u0142ywa\u0107 z biegiem czasu z czego\u015b wcze\u015bniejszego i nierozwini\u0119tego. By\u0142o to dla mnie w odniesieniu do zewn\u0119trznej, zmys\u0142owo postrzegalnej rzeczywisto\u015bci. Jednak\u017ce zbyt dobrze zna\u0142em niezale\u017cn\u0105 od \u015bwiata zmys\u0142\u00f3w, okre\u015blon\u0105 w sobie i samoistn\u0105 duchowo\u015b\u0107, abym mia\u0142 przyzna\u0107 racj\u0119 zewn\u0119trznemu \u015bwiatu zmys\u0142owo dostrzegalnych zjawisk. Trzeba by\u0142o jednak przerzuci\u0107 most mi\u0119dzy \u015bwiatem zmys\u0142\u00f3w a \u015bwiatem ducha. Duch ludzki mo\u017ce si\u0119 wyda\u0107 czym\u015b, co z biegiem zmys\u0142owo wyobra\u017conego czasu rozwin\u0119\u0142o si\u0119 z czego\u015b nie duchowego, co istnia\u0142o przedtem. Jednak\u017ce prawid\u0142owo poznany \u015bwiat zmys\u0142\u00f3w oznajmia nam wsz\u0119dzie, \u017ce jest przejawem ducha. Wobec tego poznania by\u0142o dla mnie rzecz\u0105 jasn\u0105, \u017ce tylko ten mo\u017ce przyj\u0105\u0107 ustanowione w owych czasach „granice poznania”, kto natrafiwszy na \u015bwiat zmys\u0142\u00f3w traktuje go w ten spos\u00f3b, jakby kto\u015b w stosunku do zadrukowanej stronnicy zwraca\u0142 sw\u0105 uwag\u0119 tylko na kszta\u0142t liter i nie maj\u0105c poj\u0119cia o czytaniu twierdzi\u0142, \u017ce nie mo\u017cna wiedzie\u0107, co si\u0119 poza tymi literami kryje. Zwr\u00f3ci\u0142em wtedy moj\u0105 uwag\u0119 na drog\u0119 wiod\u0105c\u0105 od postrze\u017cenia zmys\u0142owego ku duchowo\u015bci, kt\u00f3ra by\u0142a dla mnie czym\u015b niezbicie pewnym w swoim wewn\u0119trznym poznawczym prze\u017cyciu. Poza dostrzegalnymi zmys\u0142owo zjawiskami nie szuka\u0142em bezdusznych atom\u00f3w, tylko ducha, kt\u00f3ry pozornie przejawia si\u0119 tylko we wn\u0119trzu cz\u0142owieka, a jednak w rzeczywisto\u015bci jest zwi\u0105zany z przedmiotami i procesami \u015bwiata zmys\u0142\u00f3w. Skutkiem poznawczego post\u0119powania cz\u0142owieka powstaje z\u0142udzenie, jakoby my\u015bli o \u015bwiecie istnia\u0142y tylko w cz\u0142owieku; w rzeczywisto\u015bci dzia\u0142aj\u0105 one w przedmiotach \u015bwiata. Cz\u0142owiek w swym z\u0142udnym prze\u017cyciu musi je oddziela\u0107 od przedmiot\u00f3w, ale w prawdziwym prze\u017cyciu poznawczym zwraca je przedmiotom z powrotem.<\/p>\n

Rozw\u00f3j \u015bwiata trzeba zatem rozumie\u0107 w ten spos\u00f3b, \u017ce owa istniej\u0105ca przedtem nie duchowo\u015b\u0107, z kt\u00f3rej rozwin\u0105\u0142 si\u0119 p\u00f3\u017aniej cz\u0142owiek – mia\u0142a ducha pierwotnie obok siebie i poza sob\u0105. P\u00f3\u017aniejsza przeduchowiona forma duchowa, w kt\u00f3rej pojawi\u0142 si\u0119 cz\u0142owiek – wytworzy\u0142a si\u0119 w ten spos\u00f3b, \u017ce duch prarodzic po\u0142\u0105czy\u0142 si\u0119 z t\u0105 niedoskona\u0142\u0105 i nie duchow\u0105 form\u0105 przetwarzaj\u0105c j\u0105 – pojawi\u0142 si\u0119 wreszcie w zmys\u0142owo postrzegalnej postaci.<\/p>\n

Te idee wywiod\u0142y mnie ponad \u00f3wczesnych teoretyk\u00f3w poznania, mimo \u017ce uznawa\u0142em w ca\u0142ej pe\u0142ni ich bystro\u015b\u0107 i ich naukowe poczucie odpowiedzialno\u015bci. Prowadzi\u0142y mnie one do Goethego. My\u015bl\u0119 dzi\u015b o mojej \u00f3wczesnej wewn\u0119trznej walce. Nie u\u0142atwia\u0142em jej sobie w ten spos\u00f3b by przechodzi\u0107 do porz\u0105dku dziennego nad my\u015blowymi szlakami wsp\u00f3\u0142czesnej filozofii. moj\u0105 gwiazd\u0105 przewodni\u0105 by\u0142o jednak zawsze samodzielne stwierdzenie faktu, \u017ce cz\u0142owiek mo\u017ce ogl\u0105da\u0107 wewn\u0119trznie siebie samego jako ducha, \u017cyj\u0105cego niezale\u017cnie od cia\u0142a w czysto duchowym \u015bwiecie.<\/p>\n

Jeszcze przed rozpocz\u0119ciem moich prac nad przyrodniczymi pismami Goethego i przed niniejsz\u0105 teori\u0105 poznania, napisa\u0142em ma\u0142\u0105 rozprawk\u0119 o atomi\u017amie, kt\u00f3ra nie zosta\u0142a nigdy wydrukowana. Praca ta by\u0142a ju\u017c utrzymana w wy\u017cej wymienionym kierunku. Pami\u0119tam, jak\u0105 sprawi\u0142o mi rado\u015b\u0107 gdy Friedrich Theodor Vischer, kt\u00f3remu pos\u0142a\u0142em t\u0119 rozprawk\u0119 – przys\u0142a\u0142 mi w odpowiedzi par\u0119 s\u0142\u00f3w zach\u0119ty.<\/p>\n

W moich studiach nad Goethem dochodzi\u0142em do coraz to silniejszego przekonania, \u017ce moje my\u015bli prowadz\u0105 mnie w\u0142a\u015bnie do takiego pogl\u0105du na istot\u0119 poznania, kt\u00f3ry pojawia si\u0119 wsz\u0119dzie w ca\u0142ej tw\u00f3rczo\u015bci Goethego i w jego stosunku do \u015bwiata. Przekona\u0142em si\u0119, \u017ce z moich punkt\u00f3w widzenia wyp\u0142ywa teoria poznania, kt\u00f3ra jest jednocze\u015bnie teori\u0105 \u015bwiatopogl\u0105du Goethego.<\/p>\n

W osiemdziesi\u0105tych latach ubieg\u0142ego stulecia wydawnictwo „National – Literatur” K\u00fcrschnera szuka\u0142o kogo\u015b, komu mo\u017cna by by\u0142o zleci\u0107 napisanie wst\u0119p\u00f3w do przyrodniczych pism Goethego. Na skutek poparcia Karla Juliusa Schr\u00f6dera, mojego nauczyciela i przyjaciela o ojcowskich dla mnie uczuciach, kt\u00f3remu wiele zawdzi\u0119czam – powierzono mi wtedy prac\u0119 oko\u0142o wydania tych pism. W pracy tej \u015bledzi\u0142em poznawcze \u017cycie Goethego we wszystkich dziedzinach jego dzia\u0142alno\u015bci. Coraz to ja\u015bniej u\u015bwiadamia\u0142em sobie a\u017c do najdrobniejszych szczeg\u00f3\u0142\u00f3w, \u017ce mo\u017ce w\u0142asne pogl\u0105dy prowadz\u0105 mnie do teorii poznania jego pogl\u0105du na \u015bwiat. Podczas tej pracy pisa\u0142em w\u0142a\u015bnie niniejsz\u0105 teori\u0119 poznania. Gdy j\u0105 dzi\u015b zn\u00f3w bior\u0119 do r\u0119ki okazuje si\u0119, \u017ce jest ona teoretyczno poznawczym uzasadnieniem i wyja\u015bnieniem wszystkiego, co powiedzia\u0142em lub opublikowa\u0142em p\u00f3\u017aniej. M\u00f3wi ona o istocie poznania, kt\u00f3re otwiera drog\u0119 wiod\u0105c\u0105 od \u015bwiata zmys\u0142\u00f3w do \u015bwiata ducha.<\/p>\n

Mog\u0142o by komu\u015b wyda\u0107 si\u0119 dziwnym, \u017ce ta m\u0142odociana moja ksi\u0105\u017ceczka, licz\u0105ca dzi\u015b ju\u017c bez ma\u0142a lat czterdzie\u015bci, ukazuje si\u0119 dzi\u015b znowu nie zmieniona, a tylko rozszerzona o kilka uwag. W swym sposobie przedstawiania rzeczywisto\u015bci ma ona znamiona my\u015blenia, kt\u00f3re w\u017cy\u0142o si\u0119 w filozofi\u0119 z przed lat czterdziestu. Gdybym j\u0105 pisa\u0142 dzisiaj, nie jedno powiedzia\u0142 bym inaczej. Nie m\u00f3g\u0142 bym jednak napisa\u0107 niczego innego o istocie poznania. A zreszt\u0105 to, co bym dzi\u015b napisa\u0142, nie mog\u0142o by tak wiernie odda\u0107 zacz\u0105tk\u00f3w mojego duchowego pogl\u0105du na \u015bwiat. w ten spos\u00f3b mo\u017cna pisa\u0107 tylko na pocz\u0105tku swej poznawczej drogi. Mo\u017ce wi\u0119c w\u0142a\u015bnie dlatego wydaj\u0119 to m\u0142odzie\u0144cze dzie\u0142ko powt\u00f3rnie w niezmienionej formie. Inne teorie poznania, istniej\u0105ce w czasie jej powstawania – znalaz\u0142y potem sw\u00f3j dalszy ci\u0105g w wielu teoriach p\u00f3\u017aniejszych. Rozprawi\u0142em si\u0119 z nimi w mojej ksi\u0105\u017cce „Die R\u00e4tsel der Philosophie”. Ksi\u0105\u017cka ta ukazuje si\u0119 r\u00f3wnocze\u015bnie w nowym wydaniu w tym samym nak\u0142adzie. Jak przed laty czterdziestu, tak i dzi\u015b trzeba g\u0142osi\u0107 to samo, co naszkicowa\u0142em niegdy\u015b w tej ksi\u0105\u017ceczce jako teori\u0119 poznania pogl\u0105du na \u015bwiat Goethego.<\/p>\n

Goetheanum w Dornach ko\u0142o Bazylei
\nListopad 1923
\nRudolf Steiner<\/p>\n

Przedmowa do pierwszego wydania<\/strong><\/em><\/p>\n

Gdy prof.. K\u00fcrschner zaszczyci\u0142 mnie swym zleceniem, powierzaj\u0105c mi wydanie przyrodniczych pism Goethego dla „Deutsch National-Literatur” – doskonale u\u015bwiadamia\u0142em sobie zwi\u0105zane z t\u0105 prac\u0105 trudno\u015bci. Musia\u0142em si\u0119 przeciwstawi\u0107 niemal powszechnie zakorzenionym pogl\u0105dom.<\/p>\n

Podczas gdy dzi\u015b coraz to bardziej szerzy si\u0119 przekonanie, \u017ce poetyckie utwory Goethego stanowi\u0105 podstaw\u0119 ca\u0142ej naszej kultury, to nawet ci, kt\u00f3rzy nawet najdalej id\u0105 w uznaniu dla naukowych jego usi\u0142owa\u0144 – nie widz\u0105 w nich nic wi\u0119cej, jak tylko przeczucie pewnych prawd, kt\u00f3re dopiero w p\u00f3\u017aniejszym rozwoju nauki znalaz\u0142y pewne swoje potwierdzenie. Genialnej spostrzegawczo\u015bci Goethego uda\u0142o si\u0119 – ich zdaniem – wyczucie pewnych prawd przyrody, kt\u00f3re p\u00f3\u017aniej – niezale\u017cnie od niego – ponownie odkryto w \u015bcis\u0142ej nauce. Co przyznano w ca\u0142ej pe\u0142ni poetyckiej dzia\u0142alno\u015bci Goethego, \u017ce mianowicie ka\u017cdy kulturalny cz\u0142owiek musi wobec niej zaj\u0105\u0107 pewne stanowisko – tego odm\u00f3wiono naukowym jego pogl\u0105dom. Powszechnie s\u0142yszy si\u0119 zdanie, \u017ce z wg\u0142\u0119biania si\u0119 w prace poety nie da si\u0119 uzyska\u0107 niczego, czego by dzisiejsza nauka nie mog\u0142a da\u0107 ju\u017c i bez niego.<\/p>\n

Gdy m\u00f3j ukochany nauczyciel K.J. Schr\u00f6er wprowadza\u0142 mnie w \u015bwiatopogl\u0105d Goethego
\n– my\u015bl moja rozwija\u0142a si\u0119 ju\u017c w kierunku, umo\u017cliwiaj\u0105cym mi wyj\u015bcie ponad poszczeg\u00f3lne odkrycia poety i zwr\u00f3cenie si\u0119 ku rzeczy g\u0142\u00f3wnej. By\u0142 ni\u0105 spos\u00f3b, w jaki Goethe w\u0142\u0105czy\u0142 ka\u017cdy poszczeg\u00f3lny fakt w ca\u0142o\u015b\u0107 swojego uj\u0119cia przyrody oraz jak go zu\u017cytkowa\u0142 do zrozumienia zwi\u0105zku pomi\u0119dzy jestestwami przyrody, a\u017ceby jak to sam trafnie okre\u015bli\u0142 (w swojej „Anschauende Urteilskraft”) – uczestniczy\u0107 duchowo w tw\u00f3rczo\u015bci przyrody. Przekona\u0142em si\u0119 wkr\u00f3tce, \u017ce dzisiejsza nauka przyznaje Goethemu rzeczy nieistotne, a przeocza w\u0142a\u015bnie rzeczy najwi\u0119kszej wagi.<\/p>\n

Poszczeg\u00f3lne jego odkrycia zosta\u0142yby rzeczywi\u015bcie dokonane i bez jego bada\u0144; jednak\u017ce naszej nauce b\u0119dzie dop\u00f3ty brakowa\u0142o tego wspania\u0142ego uj\u0119cia przyrody, dop\u00f3ki go nie zaczerpnie bezpo\u015brednio od niego samego. Przekonanie to by\u0142o lini\u0105 wytyczn\u0105, po kt\u00f3rej porusza\u0142y si\u0119 moje wst\u0119py do jego przyrodniczych pism. Powinny one wykaza\u0107, jak ka\u017cdy pogl\u0105d Goethego trzeba umie\u0107 wyprowadzi\u0107 z ca\u0142o\u015bci jego geniuszu.<\/p>\n

Zasady zastosowania tego s\u0105 przedmiotem niniejszej ksi\u0105\u017cki. Ma ona wykaza\u0107, \u017ce to, co rozumiemy przez naukowe pogl\u0105dy Goethego – da si\u0119 r\u00f3wnie\u017c i samoistnie uzasadni\u0107.<\/p>\n

Na tym ko\u0144cz\u0119 niezb\u0119dne wst\u0119pne uwagi. Pozostaje mi jeszcze tylko spe\u0142ni\u0107 jeden mi\u0142y obowi\u0105zek, a mianowicie z\u0142o\u017cy\u0107 moje najserdeczniejsze podzi\u0119kowanie prof. K\u00fcrschnerowi, kt\u00f3ry zawsze odnosi\u0142 si\u0119 przychylnie do wszystkich moich naukowych usi\u0142owa\u0144, a i tej ksi\u0105\u017cce nie posk\u0105pi\u0142 najprzyja\u017aniejszego wsparcia.<\/p>\n

Koniec kwietnia 1886r.
\nRudolf Steiner<\/p>\n

A. PYTANIA WST\u0118PNE<\/strong><\/em><\/p>\n

1. Punkt wyj\u015bcia<\/strong><\/p>\n

Je\u015bli we\u017amiemy pod uwag\u0119 jakikolwiek g\u0142\u00f3wniejszy pr\u0105d \u017cycia duchowego obecnej doby i spr\u00f3bujemy \u015bledzi\u0107 go wstecz a\u017c do jego \u017ar\u00f3de\u0142, to niemal zawsze spotkamy na tej drodze jednego z wielkich przedstawicieli naszej epoki klasycznej. Goethe lub Schiller, Herder lub Lessing – dali impulsy, a potem wyp\u0142yn\u0105\u0142 ten czy inny pr\u0105d duchowy, kt\u00f3rego ruch trwa do dzisiejszego dnia. Ca\u0142a nasza kultura opiera si\u0119 tak mocno na naszych klasykach, \u017ce zaiste niejeden z tych, kt\u00f3rzy uwa\u017caj\u0105 si\u0119 za oryginalnych – wypowiada w\u0142a\u015bciwie to, co ju\u017c dawno powiedzia\u0142 Goethe lub Schiller. Do tego stopnia z\u017cyli\u015bmy si\u0119 w stworzony przez nich \u015bwiat, \u017ce nikt nie m\u00f3g\u0142 by liczy\u0107 na nasze zrozumienie, kto chcia\u0142by si\u0119 porusza\u0107 poza wytyczonymi przez nich drogami. Nasz spos\u00f3b patrzenia na \u015bwiat i \u017cycie jest do tego stopnia okre\u015blony przez nich, \u017ce kto nie szuka punkt\u00f3w stycznych z ich \u015bwiatem, ten nie mo\u017ce obudzi\u0107 naszego zainteresowania. O jednej tylko ga\u0142\u0119zi naszej duchowej kultury musz\u0119 powiedzie\u0107, \u017ce nie znalaz\u0142a takiego punktu stycznego. Jest to nauka, kt\u00f3ra wychodzi jedynie poza wy\u0142\u0105cznie zbieranie postrze\u017ce\u0144 i przyjmowanie do wiadomo\u015bci poszczeg\u00f3lnych do\u015bwiadcze\u0144, a to celem stworzenia zadowalaj\u0105cego og\u00f3lnego pogl\u0105du na \u015bwiat i na \u017cycie. Nazywamy j\u0105 zwykle filozofi\u0105. Dla niej nasza epoka klasyczna zdaje si\u0119 zupe\u0142nie nie istnie\u0107. Szuka ona swojego zbawienia w sztucznym odosobnieniu si\u0119 i wytwornej izolacji od reszty duchowego \u017cycia. Twierdzeniu temu nie przeczy fakt, \u017ce wcale zasobna ilo\u015b\u0107 dawniejszych i nowszych my\u015blicieli oraz przyrodnik\u00f3w pr\u00f3bowa\u0142a rozprawi\u0107 si\u0119 z Goethe lub Schillerem. Swojego bowiem naukowego stanowiska nie osi\u0105gn\u0119li oni przez rozwijanie w\u0105tk\u00f3w naukowych zdobyczy tych heros\u00f3w ducha. Utworzyli oni sobie sw\u00f3j naukowy punkt widzenia poza ramami \u015bwiatopogl\u0105du Goethe lub Schillera i dopiero nast\u0119pnie por\u00f3wnywali go z ich pogl\u0105dami. A nie czynili tego z zamiarem przyswojenia swojemu kierunkowi czego\u015b z naukowych pogl\u0105d\u00f3w klasyk\u00f3w, tylko po to, aby si\u0119 przekona\u0107 czy one si\u0119 utrzymaj\u0105 wobec ich w\u0142asnych pogl\u0105d\u00f3w. Wr\u00f3c\u0119 jeszcze do tego, a teraz chcia\u0142em przede wszystkim wskaza\u0107 na konsekwencje, kt\u00f3re ponios\u0142y odno\u015bne dziedziny nauki skutkiem tego ustosunkowania si\u0119 do najwy\u017cszego stopnia kultury nowo\u017cytnych czas\u00f3w.<\/p>\n

Wi\u0119kszo\u015b\u0107 wykszta\u0142conych czytelnik\u00f3w odk\u0142ada dzi\u015b z niech\u0119ci\u0105 ka\u017cd\u0105 literacko naukow\u0105 prac\u0119 o charakterze filozoficznym. Chyba nigdy jeszcze nigdy filozofia nie by\u0142a tak niepopularna jak obecnie. Je\u015bli pominiemy pisma Schopenhauera i v.Hartmanna, w kt\u00f3rych mo\u017cna znale\u017a\u0107 problemy \u017cycia i \u015bwiata ciesz\u0105ce si\u0119 og\u00f3lnym zainteresowaniem i kt\u00f3re dlatego znalaz\u0142y tak szerokie zainteresowanie – to mo\u017cemy powiedzie\u0107 bez przesady, \u017ce prace filozoficzne s\u0105 dzi\u015b lektur\u0105 tylko fachowych filozof\u00f3w. Nikt opr\u00f3cz nich nie troszczy si\u0119 o nie. Cz\u0142owiek wykszta\u0142cony, kt\u00f3ry jednak nie jest fachowcem w tej dziedzinie – ma nieokre\u015blone uczucie: „Ta literatura nie zawiera niczego, co by mog\u0142o by zaspokoi\u0107 cho\u0107 jedn\u0105 z mych duchowych potrzeb. Rzeczy, kt\u00f3rymi ona si\u0119 zajmuje nic mnie nie obchodz\u0105; nie pozostaj\u0105 one w \u017cadnym zwi\u0105zku z tym, czego mi potrzeba do zaspokojenia mego ducha”. Win\u0119 z tego braku zainteresowania dla wszelkiej filozofii mo\u017ce ponosi\u0107 tylko owo jej odosobnienie, bo jednak obok tej oboj\u0119tno\u015bci widzimy te\u017c stale rosn\u0105c\u0105 potrzeb\u0119 zadowalaj\u0105cego pogl\u0105du na \u015bwiat i \u017cycie. Dogmaty religijne, kt\u00f3re przez d\u0142ugi czas zaspokaja\u0142y t\u0119 potrzeb\u0119 – trac\u0105 dzi\u015b coraz bardziej sw\u0105 si\u0142\u0119 przekonywaj\u0105c\u0105. Coraz to bardziej wzrasta potrzeba, by prac\u0105 my\u015blenia wywalczy\u0107 to, co ongi\u015b by\u0142o zawdzi\u0119czane wierze w objawienie tj. zaspokojenie ducha. Nie brakowa\u0142o by zainteresowania wykszta\u0142conych ludzi, gdyby filozofia sz\u0142a rzeczywi\u015bcie r\u0119ka w r\u0119k\u0119 z ca\u0142ym rozwojem kultury i gdyby jej przedstawiciele zajmowali okre\u015blone stanowisko w stosunku do wielkich pyta\u0144, kt\u00f3re dzi\u015b poruszaj\u0105 ludzko\u015b\u0107.<\/p>\n

Trzeba przy tym zawsze pami\u0119ta\u0107 o tym, \u017ce nigdy nie mo\u017ce i\u015b\u0107 o sztuczne wytwarzanie duchowych potrzeb, tylko o odszukanie i zaspokojenie potrzeb ju\u017c istniej\u0105cych. Zadaniem nauki nie jest narzucanie pyta\u0144, tylko troskliwe rozwa\u017canie oraz rozwi\u0105zywanie tych zagadnie\u0144, kt\u00f3re postawi\u0142a natura i dany stopie\u0144 kultury.<\/p>\n

Wsp\u00f3\u0142cze\u015bni my\u015bliciele zadaj\u0105 sobie pytania, kt\u00f3re nie wynikaj\u0105 z natury naszego dzisiejszego stopnia rozwoju i dlatego og\u00f3\u0142 nie \u0142aknie ich rozwi\u0105zania, kt\u00f3re musi sobie stawia\u0107 nasza kultura z racji tego poziomu, na kt\u00f3ry j\u0105 podnie\u015bli klasycy. Mamy wi\u0119c nauk\u0119, kt\u00f3rej nikt nie szuka – i naukowe potrzeby, kt\u00f3rych nikt nie zaspokaja.<\/p>\n

Nasza centralna nauka, kt\u00f3ra powinna rozwi\u0105zywa\u0107 w\u0142a\u015bciwe zagadnienia \u015bwiata, nie mo\u017ce by\u0107 wyj\u0105tkiem w\u015br\u00f3d wszystkich innych ga\u0142\u0119zi duchowego \u017cycia. Musi ona tak\u017ce szuka\u0107 swych \u017ar\u00f3de\u0142 tam, gdzie je odnalaz\u0142y inne nauki. Musi ona nie tylko „rozprawi\u0107 si\u0119” z naszymi klasykami, ale tak\u017ce poszuka\u0107 u nich w\u0105tku swojego dalszego rozwoju. Tchnienie, kt\u00f3re przewija\u0142o przez ca\u0142\u0105 nasz\u0105 pozosta\u0142\u0105 kultur\u0119 musi j\u0105 tak\u017ce przenikn\u0105\u0107. Jest to konieczno\u015b\u0107 le\u017c\u0105ca w naturze rzeczy. Nale\u017cy jej przypisa\u0107 tak\u017ce i to, \u017ce jednak wsp\u00f3\u0142cze\u015bni rozprawiali si\u0119 z klasykami. Fakty te \u015bwiadcz\u0105 tylko o tym, \u017ce ludzie maj\u0105 nie jasne poczucie, jak nie dopuszczaln\u0105 jest rzecz\u0105 przechodzi\u0107 do porz\u0105dku dziennego nad pogl\u0105dami klasyk\u00f3w. Wskazuj\u0105 one jednocze\u015bnie, \u017ce nie doszli\u015bmy jeszcze do tego, aby m\u00f3c rozwija\u0107 dalej ich pogl\u0105dy. \u015awiadczy o tym spos\u00f3b, w jaki odnoszono si\u0119 do tej pory do Lessinga, Herdera, Goethego i Schillera. Napisano o nich wiele znakomitych rozpraw; jednak\u017ce niemal wszystko, co napisano o naukowych pogl\u0105dach Goethego i Schillera – nie rozwin\u0119\u0142o si\u0119 organicznie z ich pogl\u0105d\u00f3w, tylko jest wt\u00f3rnym, p\u00f3\u017aniejszym ich o\u015bwietleniem. \u017baden fakt nie udawadnia tego dobitniej jak to, \u017ce najbardziej przeciwne sobie naukowe kierunki upatrywa\u0142y w Goethem ducha, kt\u00f3ry „przeczu\u0142” ich pogl\u0105dy. Kierunki, kt\u00f3re nie maj\u0105 z sob\u0105 nic wsp\u00f3lnego, skoro tylko odczuj\u0105 potrzeb\u0119 poszukiwania na wy\u017cynach ludzko\u015bci oparcia dla swych pogl\u0105d\u00f3w. Nie mo\u017cna sobie wyobrazi\u0107 ostrzejszych przeciwie\u0144stw jak nauka Hegla i Schopenchauera.<\/p>\n

Schopenchauer nazywa Hegla szarlatanem, a jego filozofi\u0119 kranem p\u0142ytkich s\u0142\u00f3w, czystym absurdem i barbarzy\u0144skim zestawieniem wyraz\u00f3w. Obaj my\u015bliciele nie maj\u0105 nic wsp\u00f3lnego z sob\u0105 opr\u00f3cz bezgranicznego uwielbienia dla Goethego oraz przekonania, \u017ce on na pewno przyzna\u0142 by ka\u017cdemu z nich s\u0142uszno\u015b\u0107.<\/p>\n

Nie inaczej z nowszymi kierunkami w nauce. Hackel, kt\u00f3ry z \u017celazn\u0105 konsekwencj\u0105 i w genialny spos\u00f3b rozwin\u0105\u0142 Darwinizm tak, \u017ce musimy go uzna\u0107 za najznakomitszego nast\u0119pc\u0119 angielskiego badacza, widzi w pogl\u0105dach Goethego wst\u0119p do swoich w\u0142asnych. We\u017amy teraz innego wsp\u00f3\u0142czesnego badacza C.F.W. Jenssen, kt\u00f3ry tak pisze o teorii Darwina: „Rozg\u0142os, u niekt\u00f3rych uczonych i u wielu laik\u00f3w znalaz\u0142a dzi\u015b ta teoria (ju\u017c i dawniej cz\u0119sto podnosz\u0105ca g\u0142ow\u0119, a zawsze obalona przez dok\u0142adniejsze badania, teraz zn\u00f3w popierana wieloma pozornymi dowodami) wykazuje jak ludzie jeszcze ma\u0142o znaj\u0105 i rozumiej\u0105 wyniki nauk przyrodniczych”.<\/p>\n

Ten sam uczony m\u00f3wi natomiast o Goethem, \u017ce on „doszed\u0142 do rozleg\u0142ego poznania przyrody tak o\u017cywionej jak i nie o\u017cywionej” oraz \u017ce „w swych pe\u0142nych my\u015bli i g\u0142\u0119bokich rozwa\u017caniach znalaz\u0142 zasadnicze prawo powstawania \u015bwiata ro\u015blin”. Obaj badacze umiej\u0105 niemal w przygniataj\u0105cej ilo\u015bci przypadk\u00f3w przedstawi\u0107 dowody na zgodno\u015b\u0107 swych naukowych kierunk\u00f3w z „g\u0142\u0119bokimi z postrze\u017ceniami Goethego”. Gdyby ci dwaj badacze mogli powo\u0142a\u0107 si\u0119 na Goethego z istotnie jednakowym prawem, musia\u0142o by to rzuci\u0107 zastanawiaj\u0105ce \u015bwiat\u0142o na wszechstronno\u015b\u0107 jego my\u015blenia. Ale przyczyna tego zjawiska le\u017cy w tym, \u017ce \u017caden z tych pogl\u0105d\u00f3w nie wyr\u00f3s\u0142 w rzeczywisto\u015bci z \u015bwiatopogl\u0105du Goethego i oba tkwi\u0105 korzeniami poza jego obr\u0119bem. Ponadto w gr\u0119 wchodzi jeszcze i to, \u017ce obaj uczeni szukaj\u0105 tylko zewn\u0119trznego uzasadnienia swych pogl\u0105d\u00f3w z pewnymi szczeg\u00f3\u0142ami, kt\u00f3re – wyrwane ze zwi\u0105zku z ca\u0142o\u015bci\u0105 my\u015blenia Goethego – trac\u0105 swoje znaczenie; r\u00f3wnocze\u015bnie za\u015b nie chc\u0105 oni uzna\u0107 tego, \u017ce w\u0142a\u015bnie ta ca\u0142o\u015b\u0107 nadaje si\u0119 wewn\u0119trznie do stworzenia naukowego kierunku. Pogl\u0105dy Goethego nigdy jeszcze nie by\u0142y punktem wyj\u015bcia rozwa\u017ca\u0144 naukowych, tylko zawsze przedmiotem por\u00f3wnywania z innymi pogl\u0105dami. Ci kt\u00f3rzy si\u0119 zajmowali Goethem – zamiast by\u0107 jego uczniami, kt\u00f3rzy bez uprzedze\u0144 oddaj\u0105 si\u0119 jego ideom – byli najcz\u0119\u015bciej krytykami, odprawiaj\u0105cymi nad nim s\u0105d. M\u00f3wi si\u0119 cz\u0119sto \u017ce Goethe mia\u0142 zbyt ma\u0142o zmys\u0142u naukowego. Im wi\u0119kszym by\u0142 poet\u0105, tym gorszym mia\u0142 by\u0107 filozofem i dlatego niepodobna pr\u00f3bowa\u0107 opiera\u0107 na nim \u017cadnego naukowego stanowiska. Jest to zupe\u0142ne niezrozumienie natury Goethego.<\/p>\n

Goethe istotnie nie by\u0142 filozofem w zwyk\u0142ym znaczeniu tego s\u0142owa. Ale nie mo\u017cemy zapomina\u0107 o tym, \u017ce prawdziwa harmonia jego osobowo\u015bci doprowadzi\u0142a Schillera do powiedzenia: „Jedynie poeta jest prawdziwym cz\u0142owiekiem”. Bo Schiller m\u00f3wi\u0105c o „prawdziwym cz\u0142owieku” mia\u0142 na my\u015bli w\u0142a\u015bnie Goethego. W jego osobowo\u015bci nie brakowa\u0142o ani jednego z tych pierwiastk\u00f3w, kt\u00f3re znamionuj\u0105 najwy\u017csze ukszta\u0142towanie cz\u0142owiecze\u0144stwa. Wszystkie te pierwiastki zespoli\u0142y si\u0119 u niego w pewn\u0105 szczeg\u00f3ln\u0105 ca\u0142o\u015b\u0107, kt\u00f3ra w nim dzia\u0142a\u0142a. W skutek tego u pod\u0142o\u017ca jego pogl\u0105d\u00f3w na przyrod\u0105 spoczywa g\u0142\u0119boki filozoficzny zmys\u0142, chocia\u017c nie dochodzi on do jego \u015bwiadomo\u015bci pod postaci\u0105 okre\u015blonych naukowych sformu\u0142owa\u0144. Kto, przynosz\u0105c z sob\u0105 za\u0142o\u017cenie filozoficzne zag\u0142\u0119bi si\u0119 w t\u0119 ca\u0142o\u015b\u0107, ten odnajdzie w niej ten filozoficzny zmys\u0142 i b\u0119dzie go m\u00f3g\u0142 uj\u0105\u0107 jako nauk\u0119 Goethego. Musi on jednak w\u0142a\u015bnie w Goethem szuka\u0107 punktu wyj\u015bcia, a nie przyst\u0119powa\u0107 do\u0144 z swoimi gotowymi ju\u017c pogl\u0105dami. Si\u0142a ducha Goethego pracuje zawsze w ten spos\u00f3b, w jaki post\u0119puje najbardziej \u015bcis\u0142a filozofia, aczkolwiek nie pozostawi\u0142 on po sobie \u017cadnej systematycznie uporz\u0105dkowanej ca\u0142o\u015bci swoich filozoficznych pogl\u0105d\u00f3w. Nie mo\u017cemy sobie wyobrazi\u0107 wszechstronniejszego pogl\u0105du na \u015bwiat, jak \u015bwiatopogl\u0105d Goethego. Wychodzi on jakby z pewnego centrum, kt\u00f3re le\u017cy w jednolitej naturze poety i przejawia zawsze tak\u0105 stron\u0119, kt\u00f3ra odpowiada naturze obserwowanego w danej chwili przedmiotu. Jednolito\u015b\u0107 dzia\u0142alno\u015bci duchowych si\u0142 Goethego le\u017cy w jego naturze; rodzaj dzia\u0142alno\u015bci tych si\u0142 bywa zawsze okre\u015blony przez natur\u0119 badanego przedmiotu. Goethe czerpie sposoby swej obserwacji ze \u015bwiata zewn\u0119trznego, a nie narzuca mu swoich. Natomiast my\u015blenie wi\u0119kszo\u015bci ludzi mo\u017ce pracowa\u0107 tylko w jeden okre\u015blony spos\u00f3b; nadaje si\u0119 ono tylko do jednego rodzaju przedmiot\u00f3w. Jest ono nie jednolite – jak u Goethego, tylko jednostronne. M\u00f3wi\u0105c dok\u0142adniej istniej\u0105 ludzie, kt\u00f3rych rozs\u0105dek \u015bwietnie si\u0119 nadaje do tego, aby ujmowa\u0107 w \u015bwiecie mechaniczne zale\u017cno\u015bci i oddzia\u0142ywania; wyobra\u017caj\u0105 sobie oni ca\u0142y wszech\u015bwiat pod postaci\u0105 mechanizmu. Inni zn\u00f3w czuj\u0105 potrzeb\u0119 upatrywania wsz\u0119dzie element\u00f3w mistycznych i tajemniczych; ci zn\u00f3w staj\u0105 si\u0119 zwolennikami mistycyzmu. Wszelki b\u0142\u0105d powstaje przez to, \u017ce pewien spos\u00f3b my\u015blenia, kt\u00f3ry nadaje si\u0119 w pe\u0142ni do jednego rodzaju przedmiot\u00f3w – zostaje og\u0142oszony za uniwersalny. W ten spos\u00f3b t\u0142umaczy si\u0119 sp\u00f3r wielu \u015bwiatopogl\u0105d\u00f3w. Gdy cz\u0142owiek jednostronny spotyka si\u0119 z pogl\u0105dami Goethego, kt\u00f3re nie ograniczaj\u0105 si\u0119 do pewnych dziedzin – bo spos\u00f3b swego rozwa\u017cania nie czerpi\u0105 z ducha obserwatora, tylko z obserwowanego przedmiotu – wtedy jednostronno\u015b\u0107 chwyta si\u0119 kurczowo tych element\u00f3w my\u015blowych, kt\u00f3re jej najbardziej odpowiadaj\u0105. W tym znaczeniu \u015bwiatopogl\u0105d Goethego zawiera w sobie bardzo wiele kierunk\u00f3w my\u015blowych, podczas gdy \u017cadne jednostronne uj\u0119cie \u015bwiata nigdy nie b\u0119dzie go mog\u0142o przenikn\u0105\u0107. Zmys\u0142 filozoficzny, kt\u00f3ry jest bardzo istotnym elementem geniuszu Goethego, ma znaczenie r\u00f3wnie\u017c i dla jego poezji. Chocia\u017c Goethe daleki by\u0142 od tego aby zdobycze, w kt\u00f3rych mu po\u015bredniczy\u0142 ten zmys\u0142, stawa\u0107 przed sob\u0105 w jasnej poj\u0119ciowej formie, jak to potrafi\u0142 Schiller, to jednak zmys\u0142 ten jest u niego tak jak u Schillera istotnie wsp\u00f3\u0142dzia\u0142aj\u0105cym czynnikiem jego tw\u00f3rczo\u015bci artystycznej. Dzie\u0142a poetyckie Goethego i Schillera nie dadz\u0105 si\u0119 pomy\u015ble\u0107 bez \u015bwiatopogl\u0105du z kt\u00f3rego si\u0119 zrodzi\u0142y. U Schillera idzie przy tym raczej o jego rzeczywiste skrystalizowane zasady, u Goethego za\u015b o jego spos\u00f3b ujmowania rzeczy.<\/p>\n

Fakt, \u017ce najwi\u0119ksi poeci naszego narodu nie mogli na wy\u017cynach, swojej tw\u00f3rczo\u015bci obej\u015b\u0107 si\u0119 bez owego filozoficznego elementu, jest najlepsz\u0105 r\u0119kojmi\u0105 tego, i\u017c ten element jest koniecznym ogniwem w dziejach rozwoju ludzko\u015bci. I w\u0142a\u015bnie oparcie si\u0119 o Goethego i Schillera umo\u017cliwia nam wyrwanie naszej centralnej nauki z jej akademickiego odosobnienia i organiczne jej wcielenie w rozw\u00f3j ca\u0142ej pozosta\u0142ej kultury. Naukowe pogl\u0105dy naszych klasyk\u00f3w wi\u0105\u017c\u0105 si\u0119 tysi\u0105cem nici z reszt\u0105 ich wysi\u0142k\u00f3w. Pogl\u0105dy te s\u0105 tego rodzaju, \u017ce epoka kulturalna, kt\u00f3ra je wyda\u0142a – domaga si\u0119 ich dzisiaj.<\/p>\n

2. Nauka Goethego wedle metody Schillera.<\/strong><\/em><\/p>\n

Dotychczasowe rozwa\u017cania wskaza\u0142y kierunek, w kt\u00f3rym p\u00f3jd\u0105 nasze nast\u0119pne badania. Maj\u0105 one by\u0107 rozwini\u0119ciem tego, co si\u0119 ujawni\u0142o u Goethego jako zmys\u0142 naukowy. Maj\u0105 nie by\u0107 interpretacj\u0105 jego sposobu ujmowania \u015bwiata. Mo\u017cna by tu uczyni\u0107 ten zarzut, \u017ce nie post\u0119puje si\u0119 w ten spos\u00f3b, je\u015bli si\u0119 chce naukowo uzasadni\u0107 jaki\u015b pogl\u0105d. Pogl\u0105dy naukowe nie mog\u0105 pod \u017cadnym warunkiem opiera\u0107 si\u0119 na autorytecie, tylko zawsze na odno\u015bnych zasadach. Zarzut ten mo\u017cna z \u0142atwo\u015bci\u0105 uprzedzi\u0107. Pogl\u0105dy wyp\u0142ywaj\u0105ce z Goethea\u0144skiego ujmowania \u015bwiata wydaj\u0105 mi si\u0119 prawdziwe nie dlatego, \u017ce dadz\u0105 si\u0119 wywie\u017a\u0107 od Goethego, tylko dlatego, \u017ce \u015bwiatopogl\u0105d Goethego da si\u0119 sam oprze\u0107 na trwa\u0142ych podstawach i mo\u017ce by\u0107 reprezentowany jako rzecz uzasadniony w sobie. Wyj\u015bcie z za\u0142o\u017ce\u0144 Goethego nie przeszkadza mi bynajmniej w tym, aby r\u00f3wnocze\u015bnie z ca\u0142\u0105 powag\u0105 traktowa\u0107 uzasadnienie wyznawanych przez mnie pogl\u0105d\u00f3w, jak to czyni\u0105 przedstawiciele rzekomo wolnej od nauki. Wyznaj\u0119 \u015bwiatopogl\u0105d Goethego, niemniej jednak uzasadniam go zgodnie z wymaganiami dzisiejszej nauki.<\/p>\n

Schiller wskaza\u0142 kierunek drogi, kt\u00f3r\u0105 maj\u0105 p\u00f3j\u015b\u0107 niniejsze rozwa\u017cania. Nikt inny nie widzia\u0142 dok\u0142adnie – jak on wielko\u015bci geniuszu Goethego. Jego korespondencja z Goethem to jakby zwierciad\u0142o duszy Goethego, podsuwane mu pod oczy. W swych „Listach o estetycznym wychowaniu rodzaju ludzkiego” okre\u015bla on ten idea\u0142 artysty, kt\u00f3ry pozna\u0142 w Goethem; w swej rozprawie: „O tw\u00f3rczo\u015bci naiwnej i sentymentalnej” opisuje on istot\u0119 prawdziwej sztuki, kt\u00f3r\u0105 pozna\u0142 w poetyckiej tw\u00f3rczo\u015bci Goethego. Jest to wystarczaj\u0105cym usprawiedliwieniem, dlaczego okre\u015blam niniejsze rozwa\u017cania jako oparte na pod\u0142o\u017cu \u015bwiatopogl\u0105du Goethego i Schillera. Zamierzam rozwa\u017cy\u0107 naukowe my\u015blenie Goethego wedle tej metody, dla kt\u00f3rej Schiller stworzy\u0142 wz\u00f3r. Goethe zwraca sw\u00f3j wzrok ku przyrodzie i ku \u017cyciu; spos\u00f3b jego obserwacji ma by\u0107 tre\u015bci\u0105 tej ksi\u0105\u017cki. Wzrok Schillera utkwiony jest w duchu Goethego; spos\u00f3b jego obserwacji ma by\u0107 idea\u0142em mojej metody.<\/p>\n

Jestem przekonany, \u017ce naukowe poczynania Goethego i Schillera stan\u0105 si\u0119 w ten spos\u00f3b czym\u015b p\u0142odnym dla tera\u017aniejszo\u015bci. Wedle przyj\u0119tej dzi\u015b terminologii naukowej, ksi\u0105\u017ck\u0119 t\u0105 trzeba b\u0119dzie uwa\u017ca\u0107 za teori\u0119 poznania. Jednak\u017ce traktowane przez ni\u0105 zagadnienia b\u0119d\u0105 cz\u0119sto odmienne od tych, kt\u00f3rymi nauka ta zajmuje si\u0119 dzi\u015b niemal powszechnie. Przyczyn\u0119 tego widzieli\u015bmy. Prawie wszystkie wsp\u00f3\u0142czesne teoretyczno-poznawcze badania wychodz\u0105 z filozofii Kanta, w ko\u0142ach naukowych zupe\u0142nie nie pomy\u015blano o tym, \u017ce obok teorii poznania stworzonej przez wielkiego my\u015bliciela z K\u00f6nigsbergu – jest przynajmniej mo\u017cliwy jeszcze inny kierunek, mo\u017ce niemniej zdolny do rzeczowego pog\u0142\u0119biania jak kantowski. Otto Liebmann wypowiedzia\u0142 z pocz\u0105tkiem lat sze\u015b\u0107dziesi\u0105tych nast\u0119puj\u0105ce my\u015bli: Je\u015bli chcemy doj\u015b\u0107 do wolnego od sprzeczno\u015bci pogl\u0105du na \u015bwiat, to musimy powr\u00f3ci\u0107 do Kanta. Has\u0142o to sta\u0142o si\u0119 powodem tego, \u017ce dzi\u015b posiadamy niemal niezliczone mn\u00f3stwo rozpraw o Kancie. Ale droga ta nie wyjdzie na po\u017cytek dzisiejszej filozofii. W \u017cyciu kulturalnym zacznie ona znowu gra\u0107 swoj\u0105 rol\u0119 dopiero wtedy, gdy – zamiast powraca\u0107 do Kanta – zag\u0142\u0119bi si\u0119 w naukowe pogl\u0105dy Goethego i Schillera. Przyst\u0119puj\u0105c wi\u0119c do zasadniczych zagadnie\u0144 nauki o poznaniu, kt\u00f3ra ma uczyni\u0107 zado\u015b\u0107 powy\u017cszym wst\u0119pnym uwagom.<\/p>\n

3. Zadania naszej nauki.<\/strong><\/em><\/p>\n

Ka\u017cd\u0105 nauk\u0119 musi ostatecznie obowi\u0105zywa\u0107 to, co Goethe uj\u0105\u0142 w tak charakterystyczne s\u0142owa: „Po\u017cytek wszelkiej teorii polega jedynie na tym, \u017ce ona pozwala nam wierzy\u0107 w pewien zwi\u0105zek pomi\u0119dzy zjawiskami”. Nauka stale wprowadza rozstrzelone fakty naszego do\u015bwiadczenia w pewien zwi\u0105zek. W przyrodzie nieorganicznej widzimy oddzielnie przyczyny i skutki i w odpowiednich ga\u0142\u0119ziach nauki poszukujemy ich zwi\u0105zku. W przyrodzie o\u017cywionej postrzegamy r\u00f3\u017cne rodzaje oraz gatunki organizmy usi\u0142ujemy stwierdzi\u0107 ich wzajemne stosunki. W historii pojawiaj\u0105 si\u0119 przed nami poszczeg\u00f3lne epoki rozwoju ludzko\u015bci; usi\u0142ujemy pozna\u0107 wewn\u0119trzn\u0105 zale\u017cno\u015b\u0107 jednego stopnia rozwoju od drugiego. W sensie powy\u017cszego powiedzenia Goethego ka\u017cda ga\u0142\u0105\u017a nauki ma pracowa\u0107 w pewnej okre\u015blonej dziedzinie zjawisk.<\/p>\n

Ka\u017cda nauka ma przeto swoj\u0105 dziedzin\u0119, w kt\u00f3rej poszukuje zwi\u0105zku pomi\u0119dzy zjawiskami. Ale zawsze pozostaje w naszych naukowych usi\u0142owaniach jeszcze jedno wielkie przeciwie\u0144stwo: z jednej strony zdobyty przez poszczeg\u00f3lne ga\u0142\u0119zie nauki \u015bwiat idealny, a z drugiej odpowiadaj\u0105ce mu przedmioty poznania. Musi przeto istnie\u0107 taka nauka, kt\u00f3ra by i tu wyja\u015bnia\u0142a wzajemne stosunki. \u015awiat idealny i realny, przeciwie\u0144stwo pomi\u0119dzy ide\u0105 a rzeczywisto\u015bci\u0105 zmys\u0142\u00f3w – oto przedmiot i zadanie tej nauki. Bo tak\u017ce i te dwa przeciwie\u0144stwa musimy pozna\u0107 w ich wzajemnym stosunku.<\/p>\n

Poszukiwanie tego stosunku jest celem nast\u0119pnych rozwa\u017ca\u0144. Fakt istnienia nauki z jednej strony, a przyroda i rozw\u00f3j ludzko\u015bci z drugiej – musz\u0105 znale\u017a\u0107 wzajemne ustosunkowanie. Jakie znaczenie ma odzwierciedlenie si\u0119 \u015bwiata zewn\u0119trznego w ludzkiej \u015bwiadomo\u015bci? Jaki zachodzi stosunek po mi\u0119dzy naszym my\u015bleniem o\u00a0przedmiotach rzeczywisto\u015bci, a mi\u0119dzy nimi samymi?.<\/p>\n

B. DO\u015aWIADCZENIE<\/strong><\/em><\/p>\n

4. Okre\u015blenie poj\u0119cia do\u015bwiadczenia.<\/em><\/strong><\/p>\n

Stawiamy wi\u0119c na przeciw siebie dwie dziedziny: nasze my\u015blenie i przedmioty, kt\u00f3rymi si\u0119 ono zajmuje. O ile te przedmioty s\u0105 dost\u0119pne naszej obserwacji – okre\u015blamy je jako tre\u015b\u0107 do\u015bwiadczenia. Na razie nie bierzemy pod uwag\u0119 pytania, czy przedmioty my\u015blenia istniej\u0105 tak\u017ce poza polem naszej obserwacji i jakiego s\u0105 one rodzaju. Naszym najbli\u017cszym zadaniem b\u0119dzie \u015bcis\u0142e wyodr\u0119bnienie obu wymienionych dziedzin: do\u015bwiadczenia i my\u015blenia. Najpierw musimy w zdecydowanych zarysach u\u015bwiadomi\u0107 sobie nasze do\u015bwiadczenie, aby p\u00f3\u017aniej zbada\u0107 istot\u0119 my\u015blenia.<\/p>\n

Przyst\u0119pujemy do pierwszego zadania.<\/p>\n

C\u00f3\u017c to jest do\u015bwiadczenie? Ka\u017cdy ma t\u0119 \u015bwiadomo\u015b\u0107, \u017ce jego my\u015blenie budzi si\u0119 pod wp\u0142ywem pewnego konfliktu z rzeczywisto\u015bci\u0105. Przed nami w przestrzeni i czasie pojawiaj\u0105 si\u0119 pewne przedmioty; postrzegamy bardzo z\u0142o\u017cony i wysoce r\u00f3\u017cnorodny \u015bwiat zewn\u0119trzny oraz prze\u017cywamy mniej lub wi\u0119cej bogato rozwini\u0119ty \u015bwiat wewn\u0119trzny. Ta pierwsza posta\u0107, w jakiej przejawia si\u0119 to wszystko, stoi przed nami gotowa. W jej powstawaniu nie bierzemy \u017cadnego udzia\u0142u. Rzeczywisto\u015b\u0107 przedstawia si\u0119 pocz\u0105tkowo naszemu tak zmys\u0142owemu jak i duchowemu uj\u0119ciu jakby co\u015b wy\u0142aniaj\u0105cego si\u0119 z nieznanego bytu. Pocz\u0105tkowo mo\u017cemy tylko \u015blizga\u0107 si\u0119 naszym spojrzeniem po tej ukazuj\u0105cej si\u0119 przed nami r\u00f3\u017cnorodnej wielo\u015bci.<\/p>\n

Ta pierwsza nasza czynno\u015b\u0107 – to ujmowanie rzeczywisto\u015bci zmys\u0142ami. To co podlega tej czynno\u015bci – musimy pochwyci\u0107 i zatrzyma\u0107, bo tylko to mo\u017cemy nazwa\u0107 czystym do\u015bwiadczeniem.<\/p>\n

Zaraz jednak odczuwamy potrzeb\u0119, by t\u0119 niesko\u0144czon\u0105 r\u00f3\u017cnorodno\u015b\u0107 kszta\u0142t\u00f3w, si\u0142, barw, d\u017awi\u0119k\u00f3w itd. przenikn\u0105\u0107 porz\u0105dkuj\u0105c\u0105 czynno\u015bci\u0105 naszego rozs\u0105dku. Usi\u0142ujemy zda\u0107 sobie spraw\u0119 z wzajemnej zale\u017cno\u015bci tych wszystkich pojawiaj\u0105cych si\u0119 przed nami szczeg\u00f3\u0142\u00f3w. Je\u015bli w pewnej okolicy widzimy zwierz\u0119, to pytamy o wp\u0142ywy \u015brodowiska na jego \u017cycie. Je\u015bli widzimy poruszaj\u0105cy si\u0119 kamie\u0144, to poszukujemy innych fakt\u00f3w, kt\u00f3re pozostaj\u0105 w zwi\u0105zku z tym ruchem. Ale to co powstaje w ten spos\u00f3b, to ju\u017c nie jest czyste do\u015bwiadczenie. Tu ju\u017c mamy do czynienia i z do\u015bwiadczeniem i my\u015bleniem.<\/p>\n

Czyste do\u015bwiadczenie jest to ta forma rzeczywisto\u015bci, w kt\u00f3rej ona przejawia si\u0119 przed nami wtedy , gdy stajemy przed ni\u0105 z zupe\u0142nym wyzbyciem si\u0119 nas samych. Do tej formy rzeczywisto\u015bci odnosz\u0105 si\u0119 s\u0142owa, kt\u00f3re wypowiedzia\u0142 Goethe w swojej „Die Natur”: „Ona otacza nas i obejmuje. Nie pyta nas i nie ostrzega, lecz zagarnia w sw\u00f3j taneczny kr\u0105g”. W stosunku do przedmiot\u00f3w zmys\u0142owego postrzegania jest to rzecz tak oczywista, \u017ce chyba nikt temu nie zaprzeczy. Ka\u017cde cia\u0142o wyst\u0119puje przed nami pocz\u0105tkowo jako wielo\u015b\u0107 kszta\u0142t\u00f3w, barw, wra\u017ce\u0144 \u015bwietlnych i cieplnych, kt\u00f3re pojawiaj\u0105 si\u0119 przed nami nagle, jakby wynurzaj\u0105ce si\u0119 z jakiego\u015b nieznanego nam pra\u017ar\u00f3d\u0142a.<\/p>\n

Twierdzenie to nie przeciwstawia si\u0119 bynajmniej psychologicznemu przekonaniu, \u017ce ta forma – nie jest niczym sama w sobie, bo jest ju\u017c produktem wzajemnego oddzia\u0142ywania nieznanego nam zewn\u0119trznego \u015bwiata atom\u00f3w z jednej, a naszego organizmu z drugiej strony. Bo gdyby nawet by\u0142o prawd\u0105, \u017ce barwy, ciep\u0142o itp. nie s\u0105 niczym innym, jak tylko pewnym sposobem reagowania naszego organizmu na bod\u017ace \u015bwiata zewn\u0119trznego, to jednak proces, kt\u00f3ry przemienia sprawy \u015bwiata na barw\u0119, ciep\u0142o itp. le\u017cy w zupe\u0142no\u015bci poza nasz\u0105 \u015bwiadomo\u015bci\u0105. I jak\u0105kolwiek rol\u0119 gra przy tym nasz organizm, to jednak naszemu my\u015bleniu naszemu dana jest owa gotowa, narzucona nam forma rzeczywisto\u015bci (do\u015bwiadczenia), a wi\u0119c nie procesy molekularne, tylko w\u0142a\u015bnie owe d\u017awi\u0119ki, barwy itp.<\/p>\n

Nie tak jasna jest natomiast sprawa naszego \u017cycia wewn\u0119trznego. A jednak dok\u0142adniejsze rozwa\u017canie rozprasza i tu wszelkie w\u0105tpliwo\u015bci co do tego, \u017ce nasze wewn\u0119trzne stany pojawiaj\u0105 si\u0119 na widnokr\u0119gu naszej \u015bwiadomo\u015bci w ten sam spos\u00f3b co i przedmioty, wzgl\u0119dnie zjawiska \u015bwiata zewn\u0119trznego. Uczucie narzuca mi si\u0119 r\u00f3wnie dobrze, jak wra\u017cenie \u015bwietlne. \u015aci\u015blejszy zwi\u0105zek z moj\u0105 osobowo\u015bci\u0105 jest tu bez znaczenia. Musimy p\u00f3j\u015b\u0107 jeszcze dalej. Nawet samo my\u015blenie pojawia si\u0119 przed nami pocz\u0105tkowo r\u00f3wnie\u017c jako przedmiot do\u015bwiadczenia. Przyst\u0119puj\u0105c do my\u015blenia z zamiarem zbadania go – ju\u017c przez to samo stawiamy je nijako przed sob\u0105 i wyobra\u017camy sobie w\u0142a\u015bnie t\u0119 pierwsz\u0105 jego posta\u0107, pochodz\u0105c\u0105 z niejasnego \u017ar\u00f3d\u0142a. Nie mo\u017ce jednak by\u0107 inaczej. Nasze my\u015blenie – je\u015bli zw\u0142aszcza we\u017amiemy pod uwag\u0119 t\u0119 form\u0119, w kt\u00f3rej wyst\u0119puje w obr\u0119bie naszej \u015bwiadomo\u015bci jako nasza indywidualna czynno\u015b\u0107 – jest w\u0142a\u015bciwie przypatrywaniem si\u0119 czemu\u015b, to znaczy kieruje ono „sw\u00f3j wzrok” na zewn\u0105trz, na co\u015b co ma przed sob\u0105. Pocz\u0105tkowo ogranicza ono swoj\u0105 czynno\u015b\u0107 tylko do tego zwracania si\u0119 na zewn\u0105trz. Gdy si\u0119 nic nie pojawi\u0142o przed nim, wtedy patrzy\u0142o by ono w pr\u00f3\u017cni\u0119, w nico\u015b\u0107.<\/p>\n

Tej „formie pojawiania si\u0119 przed nami” musi si\u0119 podda\u0107 wszystko, cokolwiek ma by\u0107 przedmiotem naszej wiedzy. Nie mo\u017cemy si\u0119 wznie\u015b\u0107 ponad t\u0119 form\u0119. I je\u015bli chcemy pozyska\u0107 w my\u015bleniu \u015brodek do g\u0142\u0119bszego wnikni\u0119cia w istot\u0119 \u015bwiata, to i owo musi si\u0119 sta\u0107 przedmiotem naszego do\u015bwiadczenia. Musimy je odnale\u017a\u0107 jako takie w\u015br\u00f3d innych przedmiot\u00f3w do\u015bwiadczenia.<\/p>\n

Nasz pogl\u0105d na \u015bwiat uzyska tylko w ten spos\u00f3b wewn\u0119trzn\u0105 jednolito\u015b\u0107. Brak tej jednolito\u015bci da\u0142 by si\u0119 odczu\u0107 natychmiast, gdyby\u015bmy chcieli wprowadzi\u0107 w ten pogl\u0105d jaki\u015b obcy element. Stajemy przed czystym do\u015bwiadczeniem i tylko w jego obr\u0119bie szukamy elementu, kt\u00f3ry by rzuci\u0142 \u015bwiat\u0142o na siebie samego i na ca\u0142\u0105 pozosta\u0142\u0105 rzeczywisto\u015b\u0107.<\/p>\n

5. Zwr\u00f3cenie uwagi na tre\u015b\u0107 do\u015bwiadczenia.<\/strong><\/em><\/p>\n

Przypatrzmy si\u0119 teraz czystemu do\u015bwiadczeniu. C\u00f3\u017c ono zawiera w sobie, gdy przeci\u0105ga przez nasz\u0105 \u015bwiadomo\u015b\u0107 – zanim jeszcze zdo\u0142ali\u015bmy opracowa\u0107 je my\u015blowo?
\nJest to tylko „co\u015b obok czego\u015b”, „jedno ko\u0142o drugiego” w przestrzeni i „co\u015b po czym\u015b”, „jedno po drugim” w czasie. Jest to tylko agregat szczeg\u00f3\u0142\u00f3w bez \u017cadnego zwi\u0105zku. \u017baden z tych pojawiaj\u0105cych si\u0119 i znikaj\u0105cych przedmiot\u00f3w nie ma nic wsp\u00f3lnego a \u017cadnym innym. Fakty, kt\u00f3re postrzegamy lub prze\u017cywamy s\u0105 sobie absolutnie oboj\u0119tne na stopniu czystego do\u015bwiadczenia.<\/p>\n

\u015awiat jest r\u00f3\u017cnorodn\u0105 wielo\u015bci\u0105 rzeczy o zupe\u0142nie tej samej warto\u015bci. \u017baden przedmiot i \u017cadne zdarzenie nie mo\u017ce mie\u0107 pretensji do odgrywania jakiej\u015b wa\u017cniejszej roli w \u015bwiecie ni\u017c jakikolwiek inny element tego \u015bwiata do\u015bwiadczenia.<\/p>\n

Je\u015bli mamy sobie u\u015bwiadomi\u0107, \u017ce ten lub inny fakt ma wi\u0119ksze znaczenie ni\u017c inny, to nie mo\u017cemy poprzesta\u0107 tylko na ich obserwowaniu, ale musimy je wprowadzi\u0107 w zwi\u0105zek my\u015blowy. Szcz\u0105tkowy organ zwierz\u0119cia, nie maj\u0105cy by\u0107 mo\u017ce najmniejszego znaczenia dla jego organicznej czynno\u015bci, posiada dla czystego do\u015bwiadczenia zupe\u0142nie t\u0119 sam\u0105 warto\u015b\u0107, co najwa\u017cniejszy narz\u0105d organizmy zwierz\u0119cego. Owo mniejsze lub wi\u0119ksze znaczenie u\u015bwiadamiamy sobie dopiero wtedy, gdy zaczynamy my\u015ble\u0107 o wzajemnych stosunkach poszczeg\u00f3lnych sk\u0142adnik\u00f3w naszej obserwacji, to znaczy gdy do\u015bwiadczenie opracowujemy naszym my\u015bleniem.<\/p>\n

\u015alimak znajduj\u0105cy si\u0119 na ni\u017cszym stopniu organizacji posiada dla czystego do\u015bwiadczenia t\u0119 sam\u0105 warto\u015b\u0107, co najwy\u017cej rozwini\u0119te zwierz\u0119. R\u00f3\u017cnica doskona\u0142o\u015bci organizacji przejawia si\u0119 nam dopiero wtedy, gdy dan\u0105 nam w do\u015bwiadczeniu rozmaito\u015b\u0107 fakt\u00f3w ujmujemy i opracowujemy poj\u0119ciowo. Kultura Eskimosa i wykszta\u0142conego Europejczyka ma w powy\u017cszym znaczeniu zupe\u0142nie t\u0119 sam\u0105 warto\u015b\u0107.<\/p>\n

Znaczenie Juliusza Cezara dla dziejowego rozwoju \u015bwiata nie jest dla czystego do\u015bwiadczenia wi\u0119ksze, ni\u017c znaczenie kt\u00f3regokolwiek jego \u017co\u0142nierzy. Tak samo, je\u015bli idzie wy\u0142\u0105cznie o faktyczno\u015b\u0107 do\u015bwiadczenia, Goethe nie zajmuje w dziejach literatury bynajmniej pocze\u015bniejszego miejsca, ni\u017c np. Gottsched. \u015awiat na tym stopniu obserwacji jest dla naszego my\u015blenia zupe\u0142nie r\u00f3wn\u0105 p\u0142aszczyzn\u0105. \u017badna cz\u0119\u015b\u0107 tej powierzchni nie wyrasta ponad inn\u0105; \u017cadna nie wykazuje w stosunku innych jakiejkolwiek my\u015blowej r\u00f3\u017cnicy. Dopiero gdy w t\u0119 p\u0142aszczyzn\u0119 uderzy iskra my\u015bli – wtedy dopiero pojawiaj\u0105 si\u0119 na niej wynios\u0142o\u015bci i zag\u0142\u0119bienia, pewne jej cz\u0119\u015bci wybijaj\u0105 si\u0119 mniej lub wi\u0119cej ponad inne, wszystko kszta\u0142tuje si\u0119 w pewien spos\u00f3b, od jednego do drugiego poczynaj\u0105 si\u0119 nawi\u0105zywa\u0107 nici pewnych stosunk\u00f3w i wszystko nabiera cech pe\u0142nej harmonii.<\/p>\n

Powy\u017csze przyk\u0142ady wskazuj\u0105, zdaje si\u0119, dostatecznie co nale\u017cy rozumie\u0107 pod owym mniejszym lub wi\u0119kszym znaczeniem przedmiot\u00f3w postrzegania (r\u00f3wnoznacznych tu z przedmiotami do\u015bwiadczenia) oraz co mamy na my\u015bli m\u00f3wi\u0105c o tej wiedzy, kt\u00f3ra powstaje dopiero wtedy, gdy rozwa\u017camy te przedmioty w ich wzajemnym zwi\u0105zku. Tym samym uwa\u017cam si\u0119 za zabezpieczonego przed zarzutem, jakoby przedmioty \u015bwiata do\u015bwiadczenia wykazywa\u0142y niesko\u0144czon\u0105 ilo\u015b\u0107 r\u00f3\u017cnic ju\u017c wtedy, zanim jeszcze przyst\u0105pi\u0142o do\u0144 nasze my\u015blenie. Czerwona p\u0142aszczyzna r\u00f3\u017cni si\u0119 oczywi\u015bcie od zielonej ju\u017c i bez czynno\u015bci naszego my\u015blenia. Zupe\u0142nie s\u0142usznie. Kto by zechcia\u0142 zbija\u0107 tym argumentem moje powy\u017csze wywody, ten ich zupe\u0142nie nie zrozumia\u0142. W\u0142a\u015bnie ja twierdz\u0119, \u017ce w \u015bwiecie istnieje niesko\u0144czona mnogo\u015b\u0107 danych nam w do\u015bwiadczeniu szczeg\u00f3\u0142\u00f3w. Szczeg\u00f3\u0142y te oczywi\u015bcie musz\u0105 r\u00f3\u017cni\u0107 si\u0119 mi\u0119dzy sob\u0105, bo w przeciwnym razie nie mog\u0142y by pojawi\u0107 si\u0119 przed nami pod postaci\u0105 r\u00f3\u017cnorodnej niesko\u0144czenie i nie zwi\u0105zanej z sob\u0105 wielo\u015bci. Nie m\u00f3wi\u0119 tu wcale o braku r\u00f3\u017cnic mi\u0119dzy postrzeganymi przedmiotami, tylko o zupe\u0142nym braku wzajemnego zwi\u0105zku pomi\u0119dzy nimi oraz o tym, \u017ce poszczeg\u00f3lne, podpadaj\u0105ce pod zmys\u0142y fakty nie maj\u0105 na tym stopniu bezwarunkowo \u017cadnego znaczenia dla ca\u0142o\u015bci naszego obrazu rzeczywisto\u015bci. W\u0142a\u015bnie konieczno\u015b\u0107 uznania niesko\u0144czenie r\u00f3\u017cnorodnej pod wzgl\u0119dem jako\u015bciowym rzeczywisto\u015bci – jest poparciem mojego twierdzenia.<\/p>\n

Gdyby \u015bwiat powsta\u0142 przed nami pod postaci\u0105 zamkni\u0119tej w sobie i harmonijnie skonstruowanej jedno\u015bci, wtedy istotnie nie mogli by\u015bmy m\u00f3wi\u0107 o oboj\u0119tno\u015bci poszczeg\u00f3lnych jej element\u00f3w w stosunku do siebie.<\/p>\n

Kto z tego powodu uwa\u017ca moje por\u00f3wnanie z p\u0142aszczyzn\u0105 za nie odpowiednie, ten nie uchwyci\u0142 problemy we w\u0142a\u015bciwym punkcie. By\u0142o by oczywi\u015bcie b\u0142\u0119dem, gdyby\u015bmy chcieli por\u00f3wna\u0107 niesko\u0144czenie rozmaicie ukszta\u0142towany \u015bwiat postrze\u017ce\u0144 z jednostajn\u0105 r\u00f3wnomierno\u015bci\u0105 p\u0142aszczyzny. Jednak\u017ce nasza p\u0142aszczyzna wcale nie ma by\u0107 uzmys\u0142owieniem r\u00f3\u017cnorodnego \u015bwiata zjawisk, tylko owego jednolitego og\u00f3lnego obrazu, kt\u00f3ry – odno\u015bnie do tego \u015bwiata – tak d\u0142ugo mamy przed oczami p\u00f3ki nie zaczniemy o nim my\u015ble\u0107. Po zastosowaniu my\u015blenia ka\u017cdy szczeg\u00f3\u0142 tego obrazu ukazuje si\u0119 nie tylko takim, jakim go nam maluj\u0105 nasze zmys\u0142y, ale zaczyna ju\u017c nabiera\u0107 znaczenia dla ca\u0142o\u015bci rzeczywisto\u015bci. Pojawia si\u0119 on teraz uposa\u017cony w pewne w\u0142a\u015bciwo\u015bci, kt\u00f3rych mu brakowa\u0142o zupe\u0142nie w formie czystego do\u015bwiadczenia.<\/p>\n

Moim zdaniem J. Volkeltowi \u015bwietnie si\u0119 uda\u0142o precyzyjne okre\u015blenie tego, co nam wolno nazwa\u0107 czystym do\u015bwiadczeniem. Ju\u017c przed pi\u0119ciu laty scharakteryzowa\u0142 on to doskonale w swojej ksi\u0105\u017cce o teorii poznania Kanta, a rozwin\u0105\u0142 to dalej w swojej najnowszej publikacji pt. \u201eErfaheung und Denken\u201d. Uczyni\u0142 on to swoj\u0105 drog\u0105 w celu poparcia pogl\u0105du, kt\u00f3ry to zasadniczo r\u00f3\u017cni od mojego oraz pewny zamiarem, kt\u00f3ry bardzo daleko odbiega od moich obecnych zamierze\u0144. Nie powinno to jednak stanowi\u0107 przeszkody w przytoczeniu tej doskona\u0142ej charakterystyki czystego do\u015bwiadczenia.<\/p>\n

Opisuje on po prostu obrazy, kt\u00f3re w pewnym ograniczonym przeci\u0105gu czasu przesuwaj\u0105 si\u0119 bez najmniejszego zwi\u0105zku przed nasz\u0105 \u015bwiadomo\u015bci\u0105. Pisze on tak: „Tre\u015bci\u0105 mojej \u015bwiadomo\u015bci jest teraz np. wyobra\u017cenie tego, \u017ce dzisiaj pilnie pracowa\u0142em.<\/p>\n

Bezpo\u015brednio do\u0142\u0105cza si\u0119 do tego wyobra\u017cenie, \u017ce mog\u0119 p\u00f3j\u015b\u0107 z czystym sumieniem\u00a0 na przechadzk\u0119. Nagle pojawia si\u0119 postrze\u017cenie obrazu otwieraj\u0105cych si\u0119 drzwi i wchodz\u0105cego listonosza. Obraz listonosza ukazuje mi si\u0119 z wyci\u0105gni\u0119t\u0105 r\u0119k\u0105 i raz zotwartymi, to zn\u00f3w zamkni\u0119tymi ustami. Z tre\u015bci\u0105 postrze\u017cenia otwieraj\u0105cych si\u0119 ust \u0142\u0105cz\u0105 si\u0119 r\u00f3wnocze\u015bnie r\u00f3\u017cne wra\u017cenia s\u0142uchowe, a mi\u0119dzy nimi tak\u017ce i to, \u017ce na dworze zaczyna pada\u0107 deszcz. Potem obraz listonosza znika z mojej \u015bwiadomo\u015bci, a pojawiaj\u0105ce si\u0119 teraz wyobra\u017cenia maj\u0105 po kolei nast\u0119puj\u0105c\u0105 tre\u015b\u0107: wzi\u0119cie no\u017cyczek, otwarcie listu, wyrzut z powodu nieczytelnego pisma, wzrokowe obrazy najrozmaitszych znak\u00f3w pisarskich oraz r\u00f3\u017cne \u0142\u0105cz\u0105ce si\u0119 z nimi my\u015bli i obrazy fantazji. Zaledwie uko\u0144czy\u0142 si\u0119 ten szereg, gdy zn\u00f3w pojawia si\u0119 wyobra\u017cenie tego, \u017ce dzi\u015b d\u0142ugo pracowa\u0142em oraz postrze\u017cenie padaj\u0105cego deszczu, czemu towarzyszy uczucie niezadowolenia. Wkr\u00f3tce jednak znika to wszystko z mojej \u015bwiadomo\u015bci, a pojawia si\u0119 wyobra\u017cenie tej tre\u015bci, \u017ce w ci\u0105gu dzisiejszej pracy nie rozwi\u0105za\u0142em jednak pewnego zagadnienia, kt\u00f3re uwa\u017ca\u0142em za rozwi\u0105zane; jednocze\u015bnie za\u015b pojawiaj\u0105 si\u0119 wyobra\u017cenia wolno\u015bci woli, empirycznej konieczno\u015bci, odpowiedzialno\u015bci, warto\u015bci cnoty, niepoj\u0119tno\u015bci itp. \u0141\u0105cz\u0105 si\u0119 one z sob\u0105 w najrozmaiciej skomplikowany spos\u00f3b i tak idzie dalej.”<\/p>\n

Mamy tu opisane to, czego rzeczywi\u015bcie do\u015bwiadczamy w ci\u0105gu pewnego okre\u015blonego odcinka czasu. jest to ta forma rzeczywisto\u015bci, w kt\u00f3rej my\u015blenie nie bierze jeszcze udzia\u0142u. Nie spodziewajmy si\u0119 bynajmniej, \u017ce doszli by\u015bmy do innego rezultatu gdyby\u015bmy, zamiast opisywa\u0107 nasze codzienne do\u015bwiadczenia, wzi\u0119li pod uwag\u0119 to, czego\u015bmy do\u015bwiadczyli w eksperymencie naukowym albo wobec jakiego\u015b osobliwego zjawiska w przyrodzie. Jak tam, tak samo i tu mamy do czynienia z poszczeg\u00f3lnymi nie powi\u0105zanymi z sob\u0105 obrazami, kt\u00f3re przeci\u0105gaj\u0105 przez nasz\u0105 \u015bwiadomo\u015b\u0107. Dopiero my\u015blenie wprowadza w nie pewien zwi\u0105zek.<\/p>\n

Podobn\u0105 zas\u0142ug\u0119 (wy\u015bwietlenie w wyrazistych zarysach tego, co nam w\u0142a\u015bciwie daje czyste do\u015bwiadczenie, pozbawione wszelkich pierwiastk\u00f3w my\u015blowych musz\u0119 te\u017c przyzna\u0107 ksi\u0105\u017cce dr Ryszarda Wahlego pt. \u201eGehrin und Bewustsein\u201d, Wiede\u0144 1884). Czyni\u0119 to jednak z tym zastrze\u017ceniem, \u017ce to co Wahle uwa\u017ca za bezwarunkow\u0105 w\u0142a\u015bciwo\u015b\u0107 wszelkich zjawisk \u015bwiata zewn\u0119trznego i wewn\u0119trznego – to dotyczy moim zdaniem tylko tego pierwszego, powy\u017cej wspomnianego stopnia obserwacji \u015bwiata. Zdaniem Wahlego nasza wiedza mo\u017ce si\u0119 ogranicza\u0107 jedynie do owego „czego\u015b obok czego\u015b” w przestrzeni i „czego\u015b, co nast\u0119puje po czym\u015b” w czasie. Wedle niego nie mo\u017ce by\u0107 mowy o \u017cadnym stosunku tych istniej\u0105cych obok siebie lub nast\u0119puj\u0105cych po
\nsobie fakt\u00f3w. Mo\u017ce by\u0107, \u017ce gdzie\u015b nawet istnieje jaki\u015b wewn\u0119trzny zwi\u0105zek pomi\u0119dzy gor\u0105cym promieniem s\u0142o\u0144ca a ogrzewaj\u0105cym si\u0119 kamieniem; my jednak nic tu nie wiemy o zwi\u0105zku przyczynowym, bo dla nas jasne jest tylko to, \u017ce po pierwszym fakcie nast\u0119puje drugi. Mo\u017ce by\u0107, \u017ce gdzie\u015b w jakim\u015b niedost\u0119pnym nam \u015bwiecie istnieje wewn\u0119trzny zwi\u0105zek pomi\u0119dzy mechanizmem naszego m\u00f3zgu a naszymi duchowymi czynno\u015bciami. My jednak wiemy tylko to, \u017ce oba te procesy biegn\u0105 r\u00f3wnolegle i nic nie upowa\u017cnia nas do tego, aby przyjmowa\u0107 przyczynowy zwi\u0105zek pomi\u0119dzy tymi obydwoma zjawiskami.<\/p>\n

Chocia\u017c Wahle uwa\u017ca to twierdzenie za ostateczn\u0105 prawd\u0119 nauki, to jednak ja przeciwstawiam si\u0119 temu uog\u00f3lnieniu. Uwa\u017cam natomiast, \u017ce twierdzenie to ma zupe\u0142n\u0105 s\u0142uszno\u015b\u0107 w odniesieniu do tej pierwszej formy, w kt\u00f3rej postrzegamy rzeczywisto\u015b\u0107 w czystym do\u015bwiadczeniu.<\/p>\n

Ale nie tylko przedmioty \u015bwiata zewn\u0119trznego i nasze prze\u017cycia wewn\u0119trzne nie wi\u0105\u017c\u0105 si\u0119 z sob\u0105 na tym stopniu naszego poznania. R\u00f3wnie\u017c i nasza w\u0142asna osobowo\u015b\u0107 jest tylko jednostkowo wyodr\u0119bnionym szczeg\u00f3\u0142em odno\u015bnie do reszty \u015bwiata. Ka\u017cdy odnajduje samego siebie jako jedno z niesko\u0144czony w przestrzeni – bez \u017cadnego zwi\u0105zku z innymi przedmiotami, kt\u00f3re nas otaczaj\u0105.<\/p>\n

6. Sprostowanie b\u0142\u0119dnego uj\u0119cia ca\u0142o\u015bci do\u015bwiadczenia.<\/strong><\/em><\/p>\n

Musimy teraz zwr\u00f3ci\u0107 uwag\u0119 na pewien ju\u017c od czas\u00f3w Kanta istniej\u0105cy przes\u0105d, kt\u00f3ry w pewnych ko\u0142ach tak si\u0119 dzi\u015b zakorzeni\u0142, \u017ce uchodzi za pewnik. Ka\u017cdego kto by pr\u00f3bowa\u0142 w\u0105tpi\u0107 w ten przes\u0105d, okrzyczano by za dyletanta, kt\u00f3ry si\u0119 jeszcze nie upora\u0142 z najelementarniejszymi zasadami wsp\u00f3\u0142czesnej nauki. Mam tu na my\u015bli pogl\u0105d wedle kt\u00f3rego ma by\u0107 rzecz\u0105 z g\u00f3ry pewn\u0105, \u017ce ca\u0142y \u015bwiat naszych postrze\u017ce\u0144, owa niesko\u0144czenie r\u00f3\u017cnorodna wielo\u015b\u0107 barw, kszta\u0142t\u00f3w, d\u017awi\u0119k\u00f3w, wyra\u017ce\u0144 cieplnych itd. nie jest niczym innym jak tylko \u015bwiatem naszych podmiotowych wyobra\u017ce\u0144. Wyobra\u017cenia te istniej\u0105 tylko o tyle, o ile otwieramy nasze zmys\u0142y na oddzia\u0142ywanie jakiego\u015b nieznanego nam \u015bwiata. Ca\u0142y \u015bwiat zjawisk ma by\u0107 naszym wyobra\u017ceniem, powstaj\u0105cym tylko w obr\u0119bie naszej indywidualnej \u015bwiadomo\u015bci. Na tym za\u0142o\u017ceniu opiera wsp\u00f3\u0142czesna filozofia wszelkie dalsze twierdzenia o istocie poznania. Do tego pogl\u0105du przyczyni\u0142 si\u0119 r\u00f3wnie\u017c Volkelt i zbudowa\u0142 na nim swoj\u0105 mistrzowsk\u0105 pod wzgl\u0119dem naukowego przepracowania teori\u0119 poznania. A jednak pogl\u0105d ten nie jest rzedn\u0105 zasadnicz\u0105 prawd\u0105, a ju\u017c najmniej nadaje si\u0119 do wysuwania na czo\u0142o nauki o poznaniu.<\/p>\n

Nie chcia\u0142bym, \u017ceby mnie \u017ale zrozumiano. Nie zamierzam oczywi\u015bcie podnosi\u0107 bezsilnego protestu przeciwko zdobycz\u0105 wsp\u00f3\u0142czesnej fizjologii. Ale pewne fizjologiczne uzasadnienie jakiego\u015b twierdzenia nie wystarcza jeszcze do tego, aby\u015bmy je mieli umieszcza\u0107 na czele teorii poznania. Fakt, \u017ce dopiero przy wsp\u00f3\u0142dzia\u0142aniu naszego organizmu powstaj\u0105 kompleksy wyobra\u017ce\u0144 i postrze\u017ce\u0144, kt\u00f3re nazywamy do\u015bwiadczeniem – mo\u017ce by\u0107 uwa\u017cany za nie wzruszon\u0105 fizjologiczn\u0105 prawd\u0119.<\/p>\n

Nie ulega jednak w\u0105tpliwo\u015bci, \u017ce tego rodzaju pewnik mo\u017ce by\u0107 wynikiem wielu bada\u0144 i rozwa\u017ca\u0144. Twierdzenie, \u017ce nasz \u015bwiat zjawisk jest w sensie fizjologicznym subiektywny – jest ju\u017c my\u015blowym okre\u015bleniem tego \u015bwiata, nie ma wi\u0119c nic wsp\u00f3lnego z pierwszym jego pojawieniem si\u0119 w naszej \u015bwiadomo\u015bci. Twierdzenie to wymaga ju\u017c zastosowania my\u015blenia do do\u015bwiadczenia. Musimy je przeto poprzedzi\u0107 badaniem zwi\u0105zku pomi\u0119dzy tymi dwoma czynnikami poznania.<\/p>\n

My\u015bliciel wyznaj\u0105cy ten pogl\u0105d uwa\u017caj\u0105 si\u0119 za wyzwolonych z przed kantowskiej „naiwno\u015bci”, uwa\u017ca\u0142a przedmioty w przestrzeni i w czasie za rzeczywisto\u015b\u0107, jak to jeszcze dzisiaj czyni cz\u0142owiek naiwny, nie posiadaj\u0105cy \u017cadnego naukowego do\u015bwiadczenia.<\/p>\n

Volkelt twierdzi, \u017ce: ” wszystkie akty poznawcze, kt\u00f3re pretenduj\u0105 do obiektywnego poznania – s\u0105 nieroz\u0142\u0105cznie zwi\u0105zane z nasz\u0105 indywidualn\u0105 poznaj\u0105c\u0105 \u015bwiadomo\u015bci\u0105, \u017ce nie dokonuj\u0105 si\u0119 bezpo\u015brednio nigdzie indziej jak tylko w tej indywidualnej \u015bwiadomo\u015bci oraz, \u017ce zupe\u0142nie nie mog\u0105 z niej wyj\u015b\u0107 i pochwyci\u0107 czy wnikn\u0105\u0107 w dziedzin\u0119 istniej\u0105cej poza nami rzeczywisto\u015bci”. A jednak dla my\u015blenia wolnego od uprzedze\u0144 jest rzecz\u0105 niepoj\u0119t\u0105: co takiego w\u0142a\u015bciwie zawiera ta pojawiaj\u0105ca si\u0119 bezpo\u015brednio przed nami forma rzeczywisto\u015bci (do\u015bwiadczenie), co by nas mia\u0142o upowa\u017cnia\u0107 w pewien spos\u00f3b do uwa\u017cania jej wy\u0142\u0105cznie za wyobra\u017cenie.<\/p>\n

Ju\u017c proste zastanowienie si\u0119 nad tym, \u017ce cz\u0142owiek naiwny nie postrzega w przedmiotach \u015bwiata niczego, co by go mog\u0142o przywie\u015b\u0107 do tego wniosku – uczy nas, \u017ce same przedmioty do\u015bwiadczenia, nie zmuszaj\u0105 nas do przyj\u0119cia tego pogl\u0105du. C\u00f3\u017c bowiem zawiera w sobie drzewo czy st\u00f3\u0142, co by mnie mog\u0142o nak\u0142oni\u0107 do uwa\u017cania go za wytw\u00f3r mojej wyobra\u017ani? Przynajmniej wi\u0119c nie powinno by si\u0119 tego formu\u0142owa\u0107 pod postaci\u0105 prawdy, kt\u00f3ra sama przez si\u0119 ma by\u0107 zrozumia\u0142a.<\/p>\n

Volkelt czyni\u0105c to popada w sprzeczno\u015b\u0107 ze swoimi w\u0142asnymi, zasadniczymi za\u0142o\u017ceniami. Wysnuwaj\u0105c za\u0142o\u017cenie o subiektywnym charakterze do\u015bwiadczenia, sprzeniewierza si\u0119 on uznanej przez siebie samego prawdzie, \u017ce do\u015bwiadczenie nie zawiera w sobie niczego wi\u0119cej ponad chaos obraz\u00f3w bez \u017cadnego zwi\u0105zku i \u017cadnych my\u015blowych okre\u015ble\u0144. W przeciwnym bowiem razie musia\u0142 by on zgodzi\u0107 si\u0119 na to, \u017ce poznaj\u0105cy podmiot czyli obserwator istnieje w \u015bwiecie do\u015bwiadczenia tak samo bez zwi\u0105zku z niczym innym, jak ka\u017cdy inny przedmiot tego \u015bwiata. Kto jednak z g\u00f3ry przypisuje postrzeganemu przez si\u0119 \u015bwiatu orzeczenie podmiotowo\u015bci, ten ju\u017c okre\u015bla go my\u015blowo tak samo jak ten, kto uwa\u017ca np. spadaj\u0105cy kamie\u0144 za przyczyn\u0119 wg\u0142\u0119bienia w ziemi. A przecie\u017c Volkelt sam nie chce dopu\u015bci\u0107 do uznania \u017cadnego zwi\u0105zku miedzy przedmiotami do\u015bwiadczenia! I tu tkwi sprzeczno\u015b\u0107 jego pogl\u0105d\u00f3w. Tu on sprzeniewierza si\u0119 wypowiedzianej przez siebie zasadzie czystego do\u015bwiadczenia.<\/p>\n

Wskutek tego zamyka si\u0119 on w swojej indywidualno\u015bci i ju\u017c nie mo\u017ce z niej wyj\u015b\u0107. Co wi\u0119cej – i to bezwzgl\u0119dnie przyznaje. Wszystko co istnieje poza tymi oderwanymi obrazami postrze\u017ce\u0144 – jest dla niego w\u0105tpliwe. Wprawdzie jego zdaniem my\u015blenie usi\u0142uje, wychodz\u0105c z tego \u015bwiata wyobra\u017ce\u0144, wnioskowa\u0107 o pewnej obiektywnej rzeczywisto\u015bci, ale wszelkie wychodzenie poza \u015bwiat wyobra\u017ce\u0144 nie mo\u017ce nas prowadzi\u0107 do \u017cadnej obiektywnej prawdy. Wszelka wiedza, kt\u00f3r\u0105 osi\u0105gamy my\u015bleniem –
\njest zdaniem Volkelta nieuchronnie nara\u017cona na w\u0105tpliwo\u015bci, a w \u017cadnym wypadku nie dor\u00f3wnuj\u0105 sw\u0105 pewno\u015bci\u0105 bezpo\u015bredniemu do\u015bwiadczeniu. Tylko i jedynie ono mo\u017ce dostarcza\u0107 wiedzy, w kt\u00f3r\u0105 nie mo\u017cna w\u0105tpi\u0107. Widzieli\u015bmy tymczasem, jak bardzo nie dostateczn\u0105 jest ta wiedza.<\/p>\n

Wszystko to pochodzi st\u0105d, \u017ce Volkelt przypisuje zmys\u0142owej rzeczywisto\u015bci (do\u015bwiadczeniu) pewn\u0105 w\u0142a\u015bciwo\u015b\u0107, kt\u00f3rej nie mo\u017cna jej przypisa\u0107 \u017cadn\u0105 miar\u0105, a potem na takim za\u0142o\u017ceniu rozwija dalsze swoje pogl\u0105dy. Pogl\u0105dy Volkelta zas\u0142uguj\u0105 tu na szczeg\u00f3lne uwzgl\u0119dnienie, bo one stanowi\u0105 najistotniejszy dorobek obecnej doby w tej dziedzinie, a tak\u017ce dlatego, \u017ce mog\u0105 uchodzi\u0107 za typ wszystkich teoretyczno – poznawczych usi\u0142owa\u0144, kt\u00f3re s\u0105 zasadniczo przeciwne pogl\u0105dom wyznawanym przeze mnie na pod\u0142o\u017cu \u015bwiatopogl\u0105du Goethego.<\/p>\n

7. O odwo\u0142anie si\u0119 do do\u015bwiadczenia ka\u017cdego czytelnika<\/strong><\/em>.<\/p>\n

Spr\u00f3bujmy wi\u0119c unikn\u0105\u0107 b\u0142\u0119du, polegaj\u0105cego na tym, \u017ce pierwszej danej nam w bezpo\u015brednim do\u015bwiadczeniu formie zewn\u0119trznego i wewn\u0119trznego \u015bwiata przypisuje si\u0119 z g\u00f3ry pewn\u0105 w\u0142a\u015bciwo\u015b\u0107 oraz \u017ce dalsze wywody rozwija si\u0119 tym sposobem na takim dowolnym za\u0142o\u017ceniu. Do\u015bwiadczenie okre\u015blili\u015bmy w\u0142a\u015bnie jako co\u015b takiego, w czym my\u015blenie nasze nie bierze absolutnie \u017cadnego udzia\u0142u. Przeto nie mo\u017ce by\u0107 mowy o \u017cadnym my\u015blowym b\u0142\u0119dzie na pocz\u0105tku naszego my\u015blowego wywodu. Zasadniczy b\u0142\u0105d w wielu, zw\u0142aszcza wsp\u00f3\u0142czesnych naukowych poczyna\u0144 polega na przekonaniu, \u017ce one odtwarzaj\u0105 czyste do\u015bwiadczenie; tymczasem odczytuj\u0105 one tylko w\u0142asne poj\u0119cia, kt\u00f3re samo w te do\u015bwiadczenie w\u0142o\u017cy\u0142y. Mo\u017cna by i mnie zarzuci\u0107, \u017ce ja r\u00f3wnie\u017c przypisuj\u0119 czystemu do\u015bwiadczeniu ca\u0142e mn\u00f3stwo w\u0142a\u015bciwo\u015bci.<\/p>\n

Okre\u015bli\u0142em je przecie\u017c jako niesko\u0144czenie r\u00f3\u017cnorodn\u0105 wielko\u015bci\u0105, jako agregat szczeg\u00f3\u0142\u00f3w nie maj\u0105cych \u017cadnego zwi\u0105zku z sob\u0105 itp. Czy\u017c nie s\u0105 to r\u00f3wnie\u017c my\u015blowe okre\u015blenia. Ot\u00f3\u017c stanowczo nie, przynajmniej w tym znaczeniu, w jakim u\u017cy\u0142em ich tutaj. Bo poj\u0119ciami tymi pos\u0142ugiwa\u0142em si\u0119 tylko w tym celu, aby zwr\u00f3ci\u0107 uwag\u0119 czytelnika na woln\u0105 od my\u015blenia rzeczywisto\u015b\u0107. Poj\u0119\u0107 tych nie chc\u0119 przypisywa\u0107 do\u015bwiadczeniu; pos\u0142uguj\u0119 si\u0119 nimi tylko po to, aby zwr\u00f3ci\u0107 uwag\u0119 na t\u0119 form\u0119 rzeczywisto\u015bci, kt\u00f3rej brak jeszcze wszelkich poj\u0119\u0107.<\/p>\n

Wszelkich naukowych bada\u0144 musimy przecie\u017c dokonywa\u0107 za po\u015brednictwem mowy, kt\u00f3ra mo\u017ce tylko wyra\u017ca\u0107 poj\u0119cia. ale to nie jest wcale wszystko jedno, czy pewnych s\u0142\u00f3w u\u017cywa si\u0119 w tym celu, aby danej rzeczy od razu przypisa\u0107 t\u0119 czy inn\u0105 w\u0142a\u015bciwo\u015b\u0107, czy te\u017c- je\u015bli kto\u015b pos\u0142uguje si\u0119 pewnymi s\u0142owami tylko po to, aby danej rzeczy zwr\u00f3ci\u0107 czyj\u0105\u015b uwag\u0119 na pewien przedmiot. Je\u015bli wolno u\u017cy\u0107 por\u00f3wnania, to mo\u017cna by tak powiedzie\u0107. Co innego jest, je\u017celi powiada do B: „Obserwuj tego cz\u0142owieka w kole jego rodziny, a nabierzesz o nim zupe\u0142nie innego wyobra\u017cenia, ni\u017c gdyby\u015b go zna\u0142 tylko z jego urz\u0119dowania.”, a zupe\u0142nie co innego, je\u017celi A powie tak: „Ten cz\u0142owiek jest dobrym ojcem rodziny”. W pierwszym wypadku A zwraca tylko uwag\u0119 B w pewnym kierunku; B zostaje wezwany do samodzielnego os\u0105dzenia danej osobisto\u015bci w pewnych szczeg\u00f3lnych warunkach. W drugim wypadku A przypisuje tej osobowo\u015bci pewn\u0105 w\u0142a\u015bciwo\u015b\u0107, wypowiada wi\u0119c o nie pewne twierdzenie. I podobnie jak pierwszy przypadek ma si\u0119 do drugiego, tak pocz\u0105tek mojej teorii poznania ma si\u0119 do innych podobnych zjawisk w literaturze. Je\u015bli gdziekolwiek z powodu konieczno\u015bci stylistycznych wzgl\u0119dnie celem wyra\u017cenia si\u0119 – rzecz wygl\u0105da pozornie inaczej, to jednak podkre\u015blam wyra\u017anie, \u017ce moje wywody maj\u0105 tylko powy\u017csze znaczenie i dalekie s\u0105 od wypowiadania jakichkolwiek twierdze\u0144 o przedmiotach \u015bwiata.<\/p>\n

Je\u015bli teraz chcemy mie\u0107 nazw\u0119 dla tej pierwszej formy, w jakiej obserwujemy rzeczywisto\u015b\u0107, to znajdziemy – zdaje si\u0119 najodpowiedniejsz\u0105 w wyra\u017ceniu „zjawisko dla zmys\u0142\u00f3w”. Pod s\u0142owem zmys\u0142\u00f3w rozumiemy nie tylko zmys\u0142y zewn\u0119trzne kt\u00f3re po\u015brednicz\u0105 w naszej obserwacji \u015bwiata zewn\u0119trznego, ale w og\u00f3le wszystkie cielesne i duchowe narz\u0105dy, kt\u00f3re s\u0142u\u017c\u0105 do postrzegania danych nam bezpo\u015brednio fakt\u00f3w. W psychologii u\u017cywa si\u0119 cz\u0119sto wyra\u017cenia wewn\u0119trzny zmys\u0142 na okre\u015blenie mo\u017cliwo\u015bci postrzegania wewn\u0119trznych prze\u017cy\u0107. Przez s\u0142owo zjawisko chcemy po prostu okre\u015bli\u0107 postrzegalny dla nas przedmiot lub wydarzenie (proces), pojawiaj\u0105ce si\u0119 przed nami w przestrzeni lub w czasie.<\/p>\n

Musimy tu poruszy\u0107 jeszcze jedno pytanie. Powinno ono prowadzi\u0107 nas do drugiego czynnika, kt\u00f3ry mamy rozwa\u017cy\u0107 celem osi\u0105gni\u0119cia wiedzy o poznaniu – to znaczy do my\u015blenia.<\/p>\n

Czy spos\u00f3b, w jaki dotychczas poznali\u015bmy do\u015bwiadczenie mo\u017cna uwa\u017ca\u0107 za co\u015b uzasadnionego w istocie przedmiot\u00f3w? Czy jest to istotna w\u0142a\u015bciwo\u015b\u0107 rzeczywisto\u015bci?<\/p>\n

Od odpowiedzi na to pytanie zale\u017cy bardzo wiele. Je\u015bli ten spos\u00f3b zawiera w sobie ju\u017c istotne w\u0142a\u015bciwo\u015bci przedmiot\u00f3w do\u015bwiadczenia, je\u015bli on jest czym\u015b co w najprawdziwszym tego s\u0142owa znaczeniu tkwi z natury rzeczy w nich samych – wtedy nie ma powodu, dla kt\u00f3rego mieliby\u015bmy w og\u00f3le kiedykolwiek przekracza\u0107 ten stopie\u0144 poznania. Nale\u017ca\u0142oby raczej ograniczy\u0107 si\u0119 po prostu do tego, aby wszystko co postrzegamy spisa\u0107 w nie powi\u0105zanych z sob\u0105 notatkach, przy czym taki zbi\u00f3r zanotowanych spostrze\u017ce\u0144 stanowi\u0142by nasz\u0105 nauk\u0119. C\u00f3\u017c by bowiem pomog\u0142y wszelkie dociekania w zwi\u0105zki pomi\u0119dzy rzeczami, gdyby owa zupe\u0142na, wzajemna ich niezale\u017cno\u015b\u0107, w\u0142a\u015bciwa im w tej formie, kt\u00f3ra jest nam dana w czystym do\u015bwiadczeniu – by\u0142a ich prawdziw\u0105 w\u0142a\u015bciwo\u015bci\u0105?<\/p>\n

Sprawa ma si\u0119 ca\u0142kiem inaczej, je\u015bli w tej formie rzeczywisto\u015bci nie mamy do czynienia z jej istot\u0105, tylko z jej zupe\u0142nie nieistotnym zewn\u0119trznym aspektem, je\u015bli mamy przed sob\u0105 tylko jakby os\u0142on\u0119 prawdziwej istoty \u015bwiata, kt\u00f3ra ukrywa prawd\u0119 i wzywa do dalszego jej dociekania. Wtedy musieliby\u015bmy d\u0105\u017cy\u0107 do tego, aby t\u0119 os\u0142on\u0119 przenikn\u0105\u0107, musieliby\u015bmy niejako wyj\u015b\u0107 z tej pierwszej formy \u015bwiata, by pozna\u0107 jego prawdziwe (istotne) w\u0142a\u015bciwo\u015bci. Musieliby\u015bmy przezwyci\u0119\u017cy\u0107 zjawisko dla zmys\u0142\u00f3w by rozwin\u0105\u0107 z niego wy\u017csz\u0105 form\u0119 zjawisk. Odpowiedz na to pytanie jest zawarta w nast\u0119pnych rozwa\u017caniach.<\/p>\n

C. MY\u015aLENIE<\/strong><\/em><\/p>\n

8. My\u015blenie jako wy\u017csze do\u015bwiadczenie w do\u015bwiadczeniu.<\/strong><\/p>\n

W obr\u0119bie tego chaosu bez zwi\u0105zku, jakim jest do\u015bwiadczenie, znajdujemy pewien element i to pocz\u0105tkowo r\u00f3wnie\u017c jako fakt do\u015bwiadczalny, kt\u00f3ry nas wyprowadza z tej bezwi\u0105zkowo\u015bci. Jest to my\u015blenie. Ju\u017c jako przedmiot do\u015bwiadczenia zajmuje ono w obr\u0119bie do\u015bwiadczenia wyj\u0105tkowe stanowisko.<\/p>\n

Je\u015bli odno\u015bnie do reszty \u015bwiata do\u015bwiadczenia poprzestan\u0119 na tym co si\u0119 przejawia bezpo\u015brednio moim zmys\u0142om, to nie zdo\u0142am wyj\u015b\u0107 poza szczeg\u00f3\u0142y bez zwi\u0105zku. Przypu\u015b\u0107my, \u017ce mam przed sob\u0105 ciecz, kt\u00f3r\u0105 doprowadzam do wrzenia. Najpierw jest ona nieruchoma, potem widz\u0119 w niej wst\u0119puj\u0105ce w g\u00f3r\u0119 p\u0119cherzyki pary, ciecz popada w ruch i w ko\u0144cu przechodzi w stan lotny. S\u0105 to poszczeg\u00f3lne, nast\u0119puj\u0105ce po sobie postrze\u017cenia. Mog\u0119 teraz dowolnie wykr\u0119ca\u0107 i obraca\u0107 to wszystko: je\u015bli poprzestaje na tym czego mi dostarczy\u0142y moje zmys\u0142y, nie znajd\u0119 \u017cadnego zwi\u0105zku pomi\u0119dzy tymi faktami. Inaczej jest z my\u015bleniem. Je\u015bli wezm\u0119 pod uwag\u0119 np. poj\u0119ci przyczyny, to ono ju\u017c w\u0142asn\u0105 swoj\u0105 tre\u015bci\u0105 poprowadzi mnie do poj\u0119cia skutku. Wystarczy je\u015bli tylko pochwyc\u0119 i zatrzymam my\u015bl w takiej formie, w jakiej ona wyst\u0119puje w bezpo\u015brednim do\u015bwiadczeniu, bo ona ju\u017c jako taka pojawia si\u0119 pod postaci\u0105 pewnego prawid\u0142owego okre\u015blenia.<\/p>\n

Ten prawdziwy zwi\u0105zek, kt\u00f3ry dla ca\u0142ej reszty do\u015bwiadczenia musz\u0119 czerpa\u0107 dopiero sk\u0105din\u0105d (i to pocz\u0105tkowo nie wiadomo, czy si\u0119 go w og\u00f3le da zastosowa\u0107 w danym wypadku) zwi\u0105zek ten istnieje w my\u015bleniu ju\u017c w najpierwszej jego formie pojawiania si\u0119 przed nami. W ka\u017cdym innym do\u015bwiadczeniu nie przejawia si\u0119 ca\u0142a rzecz w tym, co wyst\u0119puje przed moj\u0105 \u015bwiadomo\u015bci\u0105 jako zjawisko; w my\u015bleniu ca\u0142a rzecz wyczerpuje si\u0119 bez reszty w tym, co jest dane mej \u015bwiadomo\u015bci. Tam musia\u0142em dopiero przenika\u0107 os\u0142on\u0119 by dotrze\u0107 do rdzenia rzeczy; tu os\u0142ona i rdze\u0144 stanowi\u0105 nie rozerwaln\u0105 jedno\u015b\u0107. To, \u017ce my\u015blenie wydaje si\u0119 nam z pocz\u0105tku czym\u015b zupe\u0142nie analogicznym do pozosta\u0142ego do\u015bwiadczenia – jest tylko og\u00f3lnoludzkim uprzedzeniem. W stosunku do my\u015blenia trzeba tylko przezwyci\u0119\u017cy\u0107 to uprzedzenie. Natomiast odno\u015bnie do ca\u0142ej reszty do\u015bwiadczenia musimy istotnie rozwi\u0105za\u0107 trudno\u015b\u0107, tkwi\u0105c\u0105 w samej rzeczy.<\/p>\n

W my\u015bleniu staje si\u0119 bezpo\u015brednim do\u015bwiadczeniem w\u0142a\u015bnie to, czego szukamy dla ca\u0142ej reszty do\u015bwiadczenia. Mamy tu rozwi\u0105zanie trudno\u015bci, kt\u00f3rej zdaje si\u0119 nie b\u0119dzie mo\u017cna rozwi\u0105za\u0107 w inny spos\u00f3b. Opieranie si\u0119 na do\u015bwiadczeniu jest s\u0142usznym postulatem nauki. Ale niemniej s\u0142uszne jest odnajdywanie wewn\u0119trznej prawid\u0142owo\u015bci do\u015bwiadczenia. Ta wewn\u0119trzna zasada musi przeto sama przejawi\u0107 si\u0119 jako taka – gdzie\u015b w pewnym punkcie do\u015bwiadczenia. W ten spos\u00f3b zg\u0142\u0119biamy do\u015bwiadczenie przy jego w\u0142asnej pomocy. Moja teoria poznania wysuwa postulat do\u015bwiadczenia w jego najczystszej formie. Odrzuca ona ka\u017cd\u0105 pr\u00f3b\u0119 wprowadzenia w do\u015bwiadczenie czegokolwiek z poza jego dziedziny. Nawet samo my\u015blenie odnajduje ona te\u017c w obr\u0119bie do\u015bwiadczenia. Bo w spos\u00f3b w jaki przejawia si\u0119 my\u015blenie jest ten sam, z jakim spotykamy si\u0119 odno\u015bnie do ca\u0142ej reszty do\u015bwiadczenia.<\/p>\n

Zasada do\u015bwiadczenia bywa najcz\u0119\u015bciej zapoznawana tak co do swojej donios\u0142o\u015bci jak i co do swojego w\u0142a\u015bciwego znaczenia. Najskrajniejsz\u0105 jej form\u0105 jest \u017c\u0105danie, aby przedmioty do\u015bwiadczenia pozostawi\u0107 w pierwotnej formie pojawiania si\u0119 i tylko w tej formie uczyni\u0107 je przedmiotami nauki. Jest to zasada czysto metodyczna. Nie m\u00f3wi on nic o tre\u015bci tego, czego do\u015bwiadczamy. Twierdzenie materializmu, jakoby przedmiotem nauki mog\u0142y by\u0107 tylko postrze\u017cenia zmys\u0142\u00f3w – nie mo\u017ce si\u0119 opiera\u0107 na tej zasadzie. Ona jednak nie przes\u0105dza tego, czy dana nam tre\u015b\u0107 jest natury materialnej, czy te\u017c idealnej. Je\u015bli jednak w pewnym okre\u015blonym przypadku chcemy j\u0105 zastosowa\u0107 w jej najczystszej formie, to musimy pami\u0119ta\u0107 o jednym jej za\u0142o\u017ceniu, a mianowicie, \u017ce przedmioty uj\u0119te tak, jak ich do\u015bwiadczamy – musz\u0105 ju\u017c posiada\u0107 tak\u0105 form\u0119, kt\u00f3ra czyni zado\u015b\u0107 potrzebom d\u0105\u017ce\u0144 naukowych. Widzieli\u015bmy jednak, \u017ce tego nie ma w do\u015bwiadczeniu zewn\u0119trznych zmys\u0142\u00f3w. Mo\u017cemy to znale\u017a\u0107 tylko w my\u015bleniu.<\/p>\n

Tylko do my\u015blenia mo\u017cna zastosowa\u0107 zasad\u0119 do\u015bwiadczenia w najskrajniejszym jej znaczeniu. Nie wyklucza to rozszerzenia tej zasady tak\u017ce i na reszt\u0119 \u015bwiata. Bo ta zasada posiada jeszcze i inne formy opr\u00f3cz tej najskrajniejszej. Je\u015bli dla cel\u00f3w naukowego obja\u015bniania nie wystarczy pozostawienie przedmiot\u00f3w w tej formie, w jakiej postrzegamy je bezpo\u015brednio – to zawsze jeszcze mo\u017cemy dokona\u0107 tego obja\u015bnienia w ten spos\u00f3b, \u017ce \u015brodki kt\u00f3rych ono wymaga czerpiemy z innych dziedzin do\u015bwiadczenia.<\/p>\n

Tym sposobem nie wychodzimy poza dziedzin\u0119 „do\u015bwiadczenia w og\u00f3le”.<\/p>\n

Teoria poznania rozwini\u0119ta w sensie \u015bwiatopogl\u0105du Goethego k\u0142adzie g\u0142\u00f3wny nacisk na bezwzgl\u0119dn\u0105 wierno\u015b\u0107 zasadzie do\u015bwiadczenia. Nikt nie uznawa\u0142 tak stanowczo tej zasady, jak Goethe. Wyznawa\u0142 on j\u0105 tak bezwzgl\u0119dnie, jak \u017c\u0105dali\u015bmy tego powy\u017cej. Wszelkie powy\u017csze pogl\u0105dy na przyrod\u0119 by\u0142y dla niego tylko do\u015bwiadczeniem. Mia\u0142y one by\u0107 „wy\u017csz\u0105 przyrod\u0105 w obr\u0119bie przyrody<\/strong><\/em>.”<\/p>\n

W swojej „Die Natur” powiada on, \u017ce nie jeste\u015bmy w mo\u017cno\u015bci wyj\u015b\u0107 poza przyrod\u0119. Je\u015bli wi\u0119c chcemy wyja\u015bni\u0107 j\u0105 sobie w jego znaczeniu, to musimy szuka\u0107 \u015brodk\u00f3w do tego w jej obr\u0119bie.<\/p>\n

Jednak\u017ce oparcie teorii poznania na zasadzie do\u015bwiadczenia nie by\u0142oby w og\u00f3le mo\u017cliwym, gdyby\u015bmy w pewnym punkcie swego do\u015bwiadczenia nie znale\u017ali idealnej prawid\u0142owo\u015bci, tego zasadniczego elementu wszelkiej nauki. Element ten trzeba tylko wzi\u0105\u0107 pod uwag\u0119 i wg\u0142\u0119bi\u0107 si\u0119 w niego, bo on istotnie znajduje si\u0119 w dziedzinie do\u015bwiadczenia.<\/p>\n

Ale czy my\u015blenie przejawia si\u0119 nam rzeczywi\u015bcie i czy istotnie u\u015bwiadamia si\u0119 naszej indywidualno\u015bci w ten spos\u00f3b, \u017ce pe\u0142nym prawem mo\u017cemy mu przypisywa\u0107 wy\u017cej przytoczone cechy? Ktokolwiek zwr\u00f3ci na to uwag\u0119, ten przekona si\u0119, \u017ce znaczna zachodzi r\u00f3\u017cnica pomi\u0119dzy sposobem w jakim sobie u\u015bwiadamiamy zjawiska zewn\u0119trznej, podpadaj\u0105cej pod zmys\u0142y rzeczywisto\u015bci, oraz nawet wszelkie inne procesy naszego wewn\u0119trznego \u017cycia – a tym sposobem, w jaki postrzegamy nasze w\u0142asne my\u015blenie. W pierwszym przypadku nie mamy \u017cadnej w\u0105tpliwo\u015bci, \u017ce przed nami
\npojawia si\u0119 gotowa rzecz, mianowicie o tyle gotowa, \u017ce sta\u0142a si\u0119 zjawiskiem bez wywierania na jej stawanie si\u0119 \u017cadnego okre\u015blonego wp\u0142ywu z naszej strony. Inaczej jest z my\u015bleniem, kt\u00f3re tylko w pierwszej chwili okazuje si\u0119 analogicznym do reszty do\u015bwiadczenia. Je\u015bli powezm\u0119 tak\u0105 my\u015bl, to przy ca\u0142ej bezpo\u015brednio\u015bci, z jak\u0105 ona wyst\u0119puje w mojej \u015bwiadomo\u015bci – wiem, \u017ce jestem \u015bci\u015ble zwi\u0105zany ze sposobem jej powstawania. Je\u015bli mam jaki\u015b pomys\u0142, kt\u00f3ry przychodzi ca\u0142kiem nagle, kt\u00f3rego pojawienie si\u0119 jest przeto w pewnym wzgl\u0119dzie zupe\u0142nie podobne do jakiego\u015b wydarzenia zewn\u0119trznego, kt\u00f3re musz\u0105 mi dopiero zakomunikowa\u0107 moje oczy lub uszy to jednak wiem na pewno, \u017ce terenem na kt\u00f3rym ta my\u015bl dochodzi do przejawu – jest moja \u015bwiadomo\u015b\u0107. Wiem, \u017ce aby jaka\u015b my\u015bl mog\u0142a powsta\u0107, to najpierw potrzeba do tego mojej czynno\u015bci. Przy ka\u017cdym zewn\u0119trznym przedmiocie jestem pewien, \u017ce on zwraca si\u0119 do moich zmys\u0142\u00f3w pocz\u0105tkowo tylko swoj\u0105 zewn\u0119trzn\u0105 stron\u0105, przy my\u015bli za\u015b wiem dok\u0142adnie, \u017ce to co ona mi przejawia jest zarazem jej wszystkim i \u017ce ona wst\u0119puje w moj\u0105 \u015bwiadomo\u015b\u0107 jako zako\u0144czenie w sobie ca\u0142o\u015bci. Si\u0142 wewn\u0119trznych, jakie zawsze musimy przypuszcza\u0107 w przedmiotach zmys\u0142owego postrzegania, nie ma w my\u015bleniu zupe\u0142nie. Si\u0142om tym musimy przypisa\u0107 w\u0142a\u015bnie to, \u017ce zjawisko zmys\u0142owe wyst\u0119puje przed nami jako co\u015b gotowego; musimy im przypisa\u0107 powstanie zjawiska.<\/p>\n

Natomiast co do my\u015bli jest dla mnie zupe\u0142nie jasne, \u017ce jej powstanie jest niemo\u017cliwe bez mojej czynno\u015bci. Musz\u0119 j\u0105 opracowa\u0107, musz\u0119 odtworzy\u0107 jej tre\u015b\u0107, musz\u0119 j\u0105 prze\u017cy\u0107 wewn\u0119trznie a\u017c do jej najdrobniejszych szczeg\u00f3\u0142\u00f3w, je\u015bli ona w og\u00f3le ma mie\u0107 dla mnie jakiekolwiek znaczenie.<\/p>\n

Dotychczas doszli\u015bmy do nast\u0119puj\u0105cych wniosk\u00f3w. Na pierwszym stopniu obserwacji \u015bwiata ca\u0142a rzeczywisto\u015b\u0107 wyst\u0119puje przed nami jako bez\u0142adny agregat niepowi\u0105zanych z sob\u0105 postrze\u017ce\u0144; chaos ten zawiera w sobie tak\u017ce i my\u015blenie. W\u0119druj\u0105c przez t\u0119 chaotyczn\u0105 rozmaito\u015b\u0107 znajdujemy w niej jeden element, kt\u00f3ry ju\u017c w tej pierwszej formie swojego pojawienia si\u0119 posiada ten charakter, kt\u00f3ry inne elementy maj\u0105 dopiero uzyska\u0107. Elementem tym jest my\u015blenie. To co trzeba przezwyci\u0119\u017ca\u0107 w ca\u0142ym pozosta\u0142ym do\u015bwiadczeniu, to jest ow\u0105 form\u0105 pierwszego pojawienia si\u0119 – to w my\u015bleniu trzeba w\u0142a\u015bnie pozostawi\u0107.<\/p>\n

W naszej \u015bwiadomo\u015bci znajdujemy przeto pewien element rzeczywisto\u015bci, kt\u00f3ry musi by\u0107 pozostawiony w swej pierwotnej postaci i z kt\u00f3rym jeste\u015bmy zwi\u0105zani w ten spos\u00f3b, \u017ce czynno\u015b\u0107 naszego ducha jest zarazem pojawieniem si\u0119 tego elementu. Jest to jakby jedna i ta sama rzecz ogl\u0105dana z dw\u00f3ch stron. Rzecz ta – to my\u015blowa tre\u015b\u0107 \u015bwiata wyst\u0119puje ona jako: 1\/ czynno\u015b\u0107 naszej \u015bwiadomo\u015bci, innym zn\u00f3w razem jako, 2\/ bezpo\u015brednie pojawienie si\u0119 sko\u0144czonej w sobie prawid\u0142owo\u015bci, jako pewna w sobie samej okre\u015blona idealna tre\u015b\u0107.<\/p>\n

Przekonamy si\u0119 wkr\u00f3tce, kt\u00f3ra z tych dw\u00f3ch stron jest wa\u017cniejsza. Poniewa\u017c znajdujemy si\u0119 w obr\u0119bie tre\u015bci my\u015bli, poniewa\u017c mo\u017cemy j\u0105 przenikn\u0105\u0107 we wszystkich jej szczeg\u00f3\u0142ach, przeto jeste\u015bmy w mo\u017cno\u015bci rzeczywistego poznania jej najrdzenniejszej istoty. Spos\u00f3b, w jaki przejawia si\u0119 my\u015bl – jest r\u0119kojmi\u0105 tego, \u017ce te w\u0142a\u015bciwo\u015bci, kt\u00f3re jej przypisa\u0142em powy\u017cej – s\u0105 naprawd\u0119 jej udzia\u0142em. My\u015bl mo\u017ce przeto stanowi\u0107 punkt wyj\u015bcia dla wszystkich innych sposob\u00f3w rozwa\u017cania \u015bwiata. Istotny jej charakter mo\u017cemy wyj\u0105\u0107 z niej samej. chc\u0105c si\u0119 dowiedzie\u0107 czego\u015b o charakterze innych przedmiot\u00f3w, musimy rozpocz\u0105\u0107 nasze badania od zbadania my\u015blenia. Czyli wyra\u017caj\u0105c si\u0119 ja\u015bniej: poniewa\u017c tylko w my\u015bleniu znajdujemy rzeczywist\u0105 prawid\u0142owo\u015b\u0107 i idealn\u0105 \u015bcis\u0142o\u015b\u0107, przeto prawid\u0142owo\u015b\u0107 reszty \u015bwiata \/kt\u00f3rej nie do\u015bwiadczamy w nim samym\/ musi by\u0107 tak\u017ce zawarta w my\u015bleniu.<\/p>\n

Innymi s\u0142owami: z jednej strony zjawisko dla zmys\u0142\u00f3w, z drugiej za\u015b my\u015blenie – stoj\u0105 w do\u015bwiadczeniu naprzeciw siebie. Zjawisko dla zmys\u0142\u00f3w nie daje nam \u017cadnych wyja\u015bnie\u0144 o swojej w\u0142asnej istocie. Natomiast my\u015blenie wyja\u015bnia nam i samo siebie i istot\u0119 tego zjawiska.<\/p>\n

9. My\u015blenie i \u015bwiadomo\u015b\u0107.<\/strong><\/em><\/p>\n

Mog\u0142oby si\u0119 jednak wydawa\u0107, \u017ce wprowadzi\u0142em tu w gr\u0119 element subiektywistyczny, kt\u00f3ry przecie\u017c chcia\u0142em te\u017c stanowczo wy\u0142\u0105czy\u0107 z naszej teorii poznania. M\u00f3g\u0142by kto\u015b wyczyta\u0107 z moich wywod\u00f3w, \u017ce je\u015bli ju\u017c nie reszta \u015bwiata postrze\u017ce\u0144, to przecie\u017c my\u015bl posiada jednak charakter subiektywny – i \u017ce to wynika w\u0142a\u015bnie z moich pogl\u0105d\u00f3w.<\/p>\n

Zarzut ten polega na pomieszaniu terenu naszych my\u015bli z tym elementem, od kt\u00f3rego otrzymuj\u0105 one okre\u015blenie swej tre\u015bci i swoj\u0105 wewn\u0119trzn\u0105 prawid\u0142owo\u015b\u0107. My\u015blow\u0105 tre\u015b\u0107 wytwarzamy stanowczo nie w ten spos\u00f3b, aby\u015bmy w tej produkcji mieli cokolwiek stanowi\u0107 o zwi\u0105zkach, w jakie maj\u0105 wchodzi\u0107 nasze my\u015bli. My dajemy tylko sposobno\u015b\u0107 do tego, aby tre\u015b\u0107 my\u015bli mog\u0142a si\u0119 rozwija\u0107 do swojej w\u0142asnej istoty. Powzi\u0105wszy my\u015bl A i my\u015bl B dajemy im sposobno\u015b\u0107 do wej\u015bcia w pewien prawid\u0142owy zwi\u0105zek, wprowadzaj\u0105c je tylko w stan wzajemnego oddzia\u0142ywania. Nasza subiektywna organizacja nie jest bynajmniej tym czynnikiem, kt\u00f3ry by w pewien spos\u00f3b m\u00f3g\u0142 stanowi\u0107 o tym zwi\u0105zku A z B. C zwi\u0105zku tym decyduje jedynie tre\u015b\u0107 A i tre\u015b\u0107 A. \u017be A pozostaje do B w\u0142a\u015bnie w takim a nie w innym stosunku, na to nie mamy najmniejszego wp\u0142ywu. Duch nasz dokonuje syntezy pewnych mas my\u015blowych wy\u0142\u0105cznie na zasadzie ich tre\u015bci. W my\u015bleniu urzeczywistniamy przeto zasady do\u015bwiadczenia w jej najskrajniejszej formie.<\/p>\n

Wykazali\u015bmy tym samym nies\u0142uszno\u015b\u0107 pogl\u0105du Kanta i Schopenhauera, a w dalszym ci\u0105gu tak\u017ce i Fichtego, jakoby prawo, kt\u00f3re przyjmujemy dla cel\u00f3w obja\u015bnienia \u015bwiata – by\u0142y tylko wytworem naszej w\u0142asnej duchowej organizacji i \u017ce my tylko wk\u0142adamy je w \u015bwiat moc\u0105 naszej duchowej indywidualno\u015bci.<\/p>\n

Z punktu widzenia subiektywizmu mo\u017cna by by\u0142o wysun\u0105\u0107 jeszcze jeden zarzut. Je\u015bliby nawet by\u0142o prawd\u0105, \u017ce to nie my dokonujemy prawid\u0142owego powi\u0105zania mas my\u015blowych na zasadzie naszej organizacji tylko \u017ce zwi\u0105zek ten zale\u017cy wy\u0142\u0105cznie od ich tre\u015bci, to jednak ta tre\u015b\u0107 mog\u0142aby by\u0107 czysto subiektywnym wytworem i w\u0142a\u015bciwo\u015bci\u0105 tylko naszego ducha. Tym sposobem \u0142\u0105czyliby\u015bmy tylko wytworzone przez nas samych elementy. A wtedy \u015bwiat naszych my\u015bli by\u0142by w niemniejszym stopniu tylko subiektywnym z\u0142udzeniem. Jednak\u017ce odpowied\u017a na ten zarzut jest ca\u0142kiem \u0142atwa. Gdyby on by\u0142 uzasadniony, wtedy \u0142\u0105czyliby\u015bmy tre\u015b\u0107 naszego my\u015blenia wedle jaki\u015b praw, zaiste niewiadomego pochodzenia. Je\u015bli nie wyp\u0142ywaj\u0105 one z naszego podmiotu \/udowodni\u0142em to ju\u017c przedtem i mog\u0119 to uwa\u017ca\u0107 teraz za za\u0142atwione\/, to kt\u00f3\u017c ma nam dostarczy\u0107 prawide\u0142 kojarzenia dla tre\u015bci, kt\u00f3r\u0105 my sami wytworzymy?<\/p>\n

\u015awiat naszych my\u015bli polega zupe\u0142nie sam na sobie. Stanowi on dok\u0142adn\u0105, sko\u0144czon\u0105 i zamkni\u0119t\u0105 w sobie ca\u0142o\u015b\u0107. Widzimy teraz, kt\u00f3ra z owych stron \u015bwiata my\u015bli jest istotna: obiektywna strona jego tre\u015bci, a nie subiektywna jego pojawienia si\u0119 w nas.<\/p>\n

To przekonanie o wewn\u0119trznej warto\u015bci i doskona\u0142o\u015bci my\u015blenia wyst\u0119puje najja\u015bniej w naukowym systemie Hegla. Nikt w tym stopniu co on przypisywa\u0142 my\u015bleniu tak pe\u0142nej mocy do samoistnego uzasadnienia pogl\u0105du na \u015bwiat. Hegel ma absolutne zaufanie do my\u015blenia, co wi\u0119cej, my\u015blenie jest jedynym elementem rzeczywisto\u015bci, kt\u00f3remu on ufa w prawdziwym tego s\u0142owa znaczeniu. I chocia\u017c, og\u00f3lnie rzecz bior\u0105c, pogl\u0105d jego jest s\u0142uszny, to jednak w\u0142a\u015bnie on zupe\u0142nie dyskredytowa\u0142 my\u015blenie skutkiem zbyt jaskrawej formy, w jakiej go broni\u0142. Spos\u00f3b, w jaki wypowiada\u0142 swoje pogl\u0105dy, jest przyczyn\u0105 tego zgubnego zamieszania, kt\u00f3re si\u0119 wkrad\u0142o w nasze „my\u015blenie o my\u015bleniu”. Chcia\u0142 on w ten spos\u00f3b uprzyst\u0119pni\u0107 pogl\u0105dowe znaczenie my\u015bli \/idei\/, \u017ce ow\u0105 pojawiaj\u0105c\u0105 si\u0119 w my\u015bleniu konieczno\u015b\u0107 okre\u015bli\u0142 zarazem jako konieczno\u015b\u0107 fakt\u00f3w, przez co wywo\u0142a\u0142 nieporozumienie jakoby okre\u015blenia my\u015blowe nie by\u0142y czym\u015b czysto idealnym, tylko czym\u015b zewn\u0119trznie faktycznym. Niebawem te\u017c poj\u0119 to jego pogl\u0105dy w ten spos\u00f3b, jakoby on doszukiwa\u0142 si\u0119 my\u015bli tak samo w \u015bwiecie zmys\u0142owej rzeczywisto\u015bci, jak przedmiot\u00f3w fizycznych.<\/p>\n

I w samej rzeczy nigdy on tego nie wyja\u015bni\u0142 bez reszty. Trzeba tu przeto zaznaczy\u0107, \u017ce terenem pojawienia si\u0119 my\u015bli jest wy\u0142\u0105cznie ludzka \u015bwiadomo\u015b\u0107. Nast\u0119pnie musimy wykaza\u0107, \u017ce \u015bwiat my\u015bli nie traci mimo to ani troch\u0119 ze swojej obiektywno\u015bci.<\/p>\n

Hegel k\u0142ad\u0142 nacisk tylko na obiektywn\u0105 stron\u0119 my\u015bli: wi\u0119kszo\u015b\u0107 – poniewa\u017c to \u0142atwiej – widzi tylko subiektywn\u0105, wydaje si\u0119 jej zatem, \u017ce Hegel mistyfikowa\u0142, traktuj\u0105c co\u015b czysto idealnego jako przedmiot. Nawet wielu wsp\u00f3\u0142czesnych uczonych pope\u0142nia ten b\u0142\u0105d. Pot\u0119piaj\u0105 oni Hegla z powodu niedoci\u0105gni\u0119cia, kt\u00f3rego w\u0142a\u015bciwie w nim nie ma, kt\u00f3re jednak mo\u017cna przypisywa\u0107, co przedstawi\u0105 odno\u015bn\u0105 spraw\u0119 niedostatecznie jasno.<\/p>\n

Przyznaj\u0119, \u017ce tu tkwi pewna trudno\u015b\u0107 dla naszej zdolno\u015bci s\u0105dzenia. Jestem jednak g\u0142\u0119boko przekonany, \u017ce trudno\u015b\u0107 t\u0119 mo\u017ce przezwyci\u0119\u017cy\u0107 ka\u017cde energiczne my\u015blenie. Musimy sobie uprzytomni\u0107 dwie rzeczy: raz, \u017ce my nasz\u0105 czynno\u015bci\u0105 powodujemy przejawianie si\u0119 \u015bwiata idei, a nast\u0119pnie \u017ce to, co my czynnie powo\u0142ujemy do istnienia – rz\u0105dzi si\u0119 swoimi w\u0142asnymi prawami. Przyzwyczaili\u015bmy si\u0119 wprawdzie wyobra\u017ca\u0107 sobie jakie\u015b zjawisko w ten spos\u00f3b, \u017ce wystarczy biernie sta\u0107 przed nim i obserwowa\u0107 je. Ale to nie jest wcale bezwarunkowym postulatem tej sprawy. Chocia\u017c bowiem niezwyk\u0142ym jest wyobra\u017cenie, \u017ce my sami czynnie powodujemy przejawianie si\u0119 czego\u015b obiektywnego, \u017ce – innymi s\u0142owami – nie tylko postrzegamy zjawisko, ale je zarazem produkujemy, to jednak wyobra\u017cenie takie nie jest niedopuszczalne.<\/p>\n

Wystarczy po prostu wyrzec si\u0119 pospolitego mniemania, jakoby istnia\u0142o tyle \u015bwiat\u00f3w my\u015blowych, ile ludzkich jednostek. Mniemanie to nie jest zreszt\u0105 niczym wi\u0119cej, jak tylko starym przes\u0105dem. Wsz\u0119dzie uznaje si\u0119 je milczkiem, nie zastanawiaj\u0105c si\u0119 nad tym, \u017ce inny pogl\u0105d mo\u017ce by\u0107 co najmniej r\u00f3wnie dobrze mo\u017cliwy i \u017ce trzeba dopiero rozwa\u017cy\u0107 dowody wa\u017cno\u015bci takiego czy innego przekonania. Ot\u00f3\u017c zamiast tamtego przypuszczenia wyobra\u017amy to sobie raz w spos\u00f3b nast\u0119puj\u0105cy: istnieje w og\u00f3le tylko jedna jedyna tre\u015b\u0107 my\u015blowa, a nasze indywidualne my\u015blenie nie jest niczym wi\u0119cej, jak wpracowaniem si\u0119 naszej osobisto\u015bci, naszej indywidualnej osobowo\u015bci w to my\u015blowe centrum \u015bwiata. Nie b\u0119dziemy si\u0119 teraz zastanawiali nad s\u0142uszno\u015bci\u0105 lub nies\u0142uszno\u015bci\u0105 tego pogl\u0105du. Jest on jednak mo\u017cliwy, tym samym wi\u0119c osi\u0105gn\u0119li\u015bmy to, do czego zmierza\u0142em: obiektywno\u015b\u0107 my\u015blenia uznana przez nas za co\u015b koniecznego – da si\u0119 bez sprzeczno\u015bci wykaza\u0107 r\u00f3wnie dobrze tak\u017ce i t\u0105 drog\u0119. Praca my\u015bliciela da si\u0119 pod wzgl\u0119dem obiektywno\u015bci zupe\u0142nie dobrze por\u00f3wna\u0107 z praca mechanika. Podobnie jak ten wprowadza si\u0142y przyrody w stan wzajemnego oddzia\u0142ywania i powoduje przez to pewne celowe dzia\u0142anie i uzewn\u0119trznienie tych si\u0142, tak my\u015bliciel wprowadza masy my\u015blowe w stan wzajemnego \u017cywego oddzia\u0142ywania, a te rozwijaj\u0105 si\u0119 w pewne my\u015blowe systemy, z kt\u00f3rych wynika nasza nauka.<\/p>\n

Nic nie o\u015bwietla lepiej \u017cadnego pogl\u0105du, jak wykrycie przeciwstawiaj\u0105ce si\u0119 jemu b\u0142\u0119d\u00f3w. Spr\u00f3bujmy u\u017cy\u0107 tu znowu tej, ju\u017c wielokrotnie i z korzy\u015bci\u0105 stosowanej tutaj metody.<\/p>\n

M\u00f3wi si\u0119 zwykle, \u017ce my dlatego \u0142\u0105czymy pewne poj\u0119cia w wi\u0119ksze kompleksy, albo \u017ce w og\u00f3le my\u015blimy w pewien spos\u00f3b dlatego, poniewa\u017c odczuwamy pewien wewn\u0119trzny \/logiczny\/ przymus. Volkelt przy\u0142\u0105czy\u0142 si\u0119 r\u00f3wnie\u017c do tego zdania. Ale jak\u017ce\u017c je pogodzi\u0107 z t\u0105 przejrzyst\u0105 jasno\u015bci\u0105, z jak\u0105 ca\u0142y \u015bwiat naszych my\u015bli przejawia si\u0119 w naszej \u015bwiadomo\u015bci? W og\u00f3le niczego w \u015bwiecie nie znamy lepiej od naszych my\u015bli, czy\u017c tu, gdzie wszystko jest tak jasne, trzeba ustanawia\u0107 pewien zwi\u0105zek na zasadzie jakiego\u015b wewn\u0119trznego przymusu? Po c\u00f3\u017c mam przyjmowa\u0107 przymus, je\u015bli znam – i to na wylot – natur\u0119 kojarz\u0105cych si\u0119 element\u00f3w i mog\u0119 si\u0119 ni\u0105 kierowa\u0107?<\/p>\n

Wszystkie nasze czynno\u015bci my\u015blowe s\u0105 procesami, kt\u00f3re dokonuj\u0105 si\u0119 na zasadzie wgl\u0105du w istot\u0119 my\u015bli, a nie na skutek przymusu. Przymus taki sprzeciwia si\u0119 naturze my\u015blenia.<\/p>\n

Mog\u0142oby jeszcze by\u0107 w ten spos\u00f3b, \u017ce wprawdzie w istocie my\u015blenia tkwi w\u0142a\u015bciwo\u015b\u0107 wk\u0142adania w swoje przejawy zarazem i swej tre\u015bci, ale \u017ce my mimo to nie mo\u017cemy bezpo\u015brednio postrzega\u0107 tej tre\u015bci – a to na skutek organizacji naszego ducha. Jednak\u017ce wcale tak nie jest. Spos\u00f3b w jaki przejawia si\u0119 nam tre\u015b\u0107 my\u015bli – jest nam zarazem r\u0119kojmi\u0105 tego, \u017ce mamy w niej przed sob\u0105 istot\u0119 rzeczy. Mamy przecie\u017c t\u0119 \u015bwiadomo\u015b\u0107, \u017ce duchem naszym towarzyszy ka\u017cdemu procesowi w obr\u0119bie \u015bwiata my\u015bli. Mo\u017cna to sobie wyobrazi\u0107 tylko w ten spos\u00f3b, \u017ce forma przejawu jest uwarunkowana istot\u0105 rzeczy. Jak\u017ce\u017c wi\u0119c mieliby\u015bmy odtwarza\u0107 form\u0119 przejawu, gdyby\u015bmy nie znali istoty rzeczy! Mo\u017cna sobie wyobra\u017ca\u0107, \u017ce forma przejawu staje przed nami jako gotowa ca\u0142o\u015b\u0107 i \u017ce my potem szukamy jej rdzenia. Stanowczo jednak nie mo\u017cna by\u0107 tego zdania, \u017ce cz\u0142owiek wprawdzie wsp\u00f3\u0142dzia\u0142a w wywo\u0142ywaniu zjawiska, ale \u017ce ta jego czynno\u015b\u0107 nie wychodzi z rdzenia, z istoty rzeczy.<\/p>\n

10. Wewn\u0119trzna natura my\u015blenia.<\/strong><\/em><\/p>\n

Rozwa\u017cmy teraz my\u015blenie jeszcze g\u0142\u0119biej. Dot\u0105d rozpatrywali\u015bmy tylko jego stosunek do reszty przedmiot\u00f3w do\u015bwiadczenia. Doszli\u015bmy do przekonania, \u017ce my\u015blenie zajmuje w obr\u0119bie \u015bwiata do\u015bwiadczenia specjalne uprzywilejowane stanowisko, bo gra w nim g\u0142\u00f3wn\u0105 rol\u0119. Pomijaj\u0105c to teraz, ograniczymy si\u0119 tylko do wewn\u0119trznej natury my\u015blenia. Spr\u00f3bujmy zbada\u0107 w\u0142a\u015bciwy charakter samego \u015bwiata my\u015bli, aby si\u0119 dowiedzie\u0107 w jaki spos\u00f3b jedna my\u015bl zale\u017cy od drugiej i w jakim w og\u00f3le stosunku pozostaj\u0105 my\u015bli do siebie. Z tego dopiero uzyskamy \u015brodki, przy pomocy kt\u00f3rych b\u0119dziemy mogli odpowiedzie\u0107 na pytanie: co to jest poznanie? Albo innymi s\u0142owami: co to znaczy wytwarza\u0107 sobie my\u015bli o rzeczywisto\u015bci? co to znaczy – chcie\u0107 rozprawi\u0107 si\u0119 ze \u015bwiatem za pomoc\u0105 my\u015blenia? Musimy tu trzyma\u0107 si\u0119 z dala od wszelkich z g\u00f3ry powzi\u0119tych mniema\u0144. Jednak\u017ce w\u0142a\u015bnie takim mniemaniem by\u0142oby za\u0142o\u017cenie, \u017ce poj\u0119cie \/my\u015bl\/ jest istniej\u0105cym w obr\u0119bie naszej \u015bwiadomo\u015bci obrazem, przez kt\u00f3ry otrzymujemy wiadomo\u015b\u0107 o pewnym przedmiocie istniej\u0105cym poza nasz\u0105 \u015bwiadomo\u015bci\u0105. Tu nie mo\u017ce by\u0107 mowy ani o takim, ani o innych podobnych za\u0142o\u017ceniach. Bierzemy pod uwag\u0119 my\u015bl w ten spos\u00f3b, jak j\u0105 znajdujemy. A czy i w jakim stosunku pozostaje ona do czegokolwiek innego w \u015bwiecie – to dopiero chcemy w\u0142a\u015bnie zbada\u0107. Stosunku tego nie mo\u017cemy przeto uwa\u017ca\u0107 za nasz punkt wyj\u015bcia. Tymczasem w\u0142a\u015bnie ten przytoczony pogl\u0105d na stosunek poj\u0119cia do przedmiotu jest nies\u0142ychanie rozpowszechniony. Poj\u0119cia okre\u015bla si\u0119 przecie\u017c nieraz jako duchowy odpowiednik przedmiotu, kt\u00f3ry ma istnie\u0107 poza duchem. Poj\u0119cia maj\u0105 odzwierciedla\u0107 rzeczy, dostarczaj\u0105c nam mniej lub wi\u0119cej wiernej ich fotografii. M\u00f3wi\u0105c o my\u015bleniu ma si\u0119 cz\u0119sto na my\u015bli w og\u00f3le tylko ten z g\u00f3ry za\u0142o\u017cony stosunek. Prawie nikt nie stara si\u0119 zag\u0142\u0119bia\u0107 kr\u00f3lestwa my\u015bli w obr\u0119bie ich w\u0142asnej dziedziny, aby po prostu zobaczy\u0107 co te\u017c si\u0119 tam oka\u017ce.<\/p>\n

Spr\u00f3bujmy zbada\u0107 to kr\u00f3lestwo w ten spos\u00f3b, jak gdyby poza jego granicami nie istnia\u0142o w og\u00f3le nic wi\u0119cej, jak gdyby my\u015blenie by\u0142o ca\u0142\u0105 i jedyn\u0105 rzeczywisto\u015bci\u0105.<\/p>\n

Pomi\u0144my na pewien czas ca\u0142\u0105 reszt\u0119 \u015bwiata.<\/p>\n

Zaniedbano uczyni\u0107 tego w teoretyczno – poznawczych pr\u00f3bach opieraj\u0105cych si\u0119 na Kancie i to zaci\u0105\u017cy\u0142o fatalnie na ca\u0142ej dzisiejszej nauce. Zaniedbanie to popchn\u0119\u0142o nauk\u0119 w pewnym kierunku, kt\u00f3ry jest zupe\u0142nie przeciwie\u0144stwem moich d\u0105\u017ce\u0144 poznawczych. Natura tego kierunku nigdy nie pozwoli na zrozumie Goethego.<\/p>\n

Wychodzi\u0107 z twierdzenia, kt\u00f3rego si\u0119 w obserwacji nie znalaz\u0142o, tylko si\u0119 je w\u0142o\u017cy\u0142o w obserwowany przedmiot – jest to post\u0119powanie w najprawdziwszym tego s\u0142owa znaczeniu – nie w duchu Goethego. Ale dzieje si\u0119 to wsz\u0119dzie tam, gdzie na czo\u0142o nauki wysuwamy pogl\u0105d, \u017ce pomi\u0119dzy my\u015bleniem a rzeczywisto\u015bci\u0105, pomi\u0119dzy ide\u0105 a \u015bwiatem zewn\u0119trznym – zachodzi taki, czy inny stosunek. Natomiast tylko wtedy post\u0119pujemy po my\u015bli Goethego, gdy zag\u0142\u0119biwszy si\u0119 najpierw w istot\u0119 my\u015blenia – obserwujemy nast\u0119pnie zwi\u0105zek zachodz\u0105cy pomi\u0119dzy poznanym w swej istocie my\u015bleniem a do\u015bwiadczeniem.<\/p>\n

Goethe pod\u0105\u017ca wsz\u0119dzie drogami do\u015bwiadczenia w naj\u015bci\u015blejszym tego s\u0142owa znaczeniu. Najpierw bierze on przedmioty tak jak istniej\u0105 i usi\u0142uje przenikn\u0105\u0107 ich tre\u015b\u0107, powstrzymuj\u0105c si\u0119 zupe\u0142nie od wszelkich subiektywnych s\u0105d\u00f3w; nast\u0119pnie wytwarza warunki, w kt\u00f3rych te przedmioty mog\u0105 wchodzi\u0107 w stan wzajemnego oddzia\u0142ywania i oczekuje co z tego wyniknie. Goethe stara si\u0119 da\u0107 przyrodzie sposobno\u015b\u0107 do przejawiania jej prawid\u0142owo\u015bci w szczeg\u00f3lnie charakterystycznych warunkach, kt\u00f3re sama stwarza, sposobno\u015b\u0107, w kt\u00f3rej ona sama mo\u017ce niejako wypowiedzie\u0107 swoje prawa.<\/p>\n

Jak\u017ce si\u0119 nam przejawia nasze my\u015blenie, obserwowane samo dla siebie? Jest ono wielo\u015bci\u0105 my\u015bli, kt\u00f3re \u0142\u0105cz\u0105 si\u0119 organicznie i w najrozmaitszy spos\u00f3b s\u0105 z sob\u0105 splecione. Jednak\u017ce ta wielo\u015b\u0107, je\u015bli j\u0105 ze wszech stron i do\u015b\u0107 g\u0142\u0119boko przenikniemy, okazuje si\u0119 zn\u00f3w tylko jedno\u015bci\u0105 i harmoni\u0105. Wszystkie jej elementy pozostaj\u0105 w pewnym stosunku do siebie. Wszystkie wzajemnie dla siebie istniej\u0105: jeden wp\u0142ywa modyfikuj\u0105co na drugi, ogranicza go w pewien spos\u00f3b itd. Skoro tylko wyobrazimy sobie dwie odpowiadaj\u0105ce sobie my\u015bli, to natychmiast zauwa\u017cymy, \u017ce one w\u0142a\u015bciwie \u0142\u0105cz\u0105 si\u0119 z sob\u0105 w jedno\u015b\u0107. Cz\u0142owiek w dziedzinie swych my\u015bli znajduje wsz\u0119dzie pierwiastki, kt\u00f3re wzajemnie do siebie nale\u017c\u0105; jedno poj\u0119cie przy\u0142\u0105cza si\u0119 do drugiego, trzecie wyja\u015bnia lub uzasadnia czwarte. Na przyk\u0142ad znajdujemy w naszej \u015bwiadomo\u015bci tre\u015b\u0107 my\u015blow\u0105 „organizm”. Przegl\u0105dnijmy \u015bwiat naszych wyobra\u017ce\u0144, a napotkamy na inn\u0105 tre\u015b\u0107: prawid\u0142owy rozw\u00f3j i wzrost. Natychmiast staje si\u0119 nam jasnym, \u017ce obie te tre\u015bci my\u015blowe nale\u017c\u0105 do siebie, przedstawiaj\u0105c tylko dwie strony jednej i tej samej rzeczy. I tak jest w og\u00f3le z ca\u0142ym systemem naszych my\u015bli. Wszystkie poszczeg\u00f3lne s\u0105 cz\u0119\u015bciami jednej wielkiej ca\u0142o\u015bci, kt\u00f3r\u0105 zwiemy \u015bwiatem naszych poj\u0119\u0107.<\/p>\n

Je\u015bli jaka\u015b jedna my\u015bl pojawi si\u0119 w mojej \u015bwiadomo\u015bci, to nie spoczn\u0119 tak d\u0142ugo, dop\u00f3ki nie w\u0142\u0105cz\u0119 jej w zgodny zwi\u0105zek z reszt\u0105 mojego my\u015blenia. Poszczeg\u00f3lne poj\u0119cia, odosobnione od reszty \u015bwiata mojego duch jest dla mnie czym\u015b nie do zniesienia. Mam w\u0142a\u015bnie t\u0119 \u015bwiadomo\u015b\u0107, \u017ce istnieje pewna wewn\u0119trznie uzasadniona harmonia wszystkich my\u015bli oraz \u017ce \u015bwiat my\u015bli jest jednolity. Dlatego wszelkie takie odosobnienie jest dla nas czym\u015b nienaturalnym i nieprawdziwym. Gdy doszli\u015bmy ju\u017c do tego przekonania, \u017ce ca\u0142y \u015bwiat naszych my\u015bli posiada charakter doskona\u0142ej, wewn\u0119trznej zgodno\u015bci, wtedy daje on nam owe zaspokojenie, kt\u00f3rego domaga si\u0119 nasz duch.<\/p>\n

Czujemy si\u0119 wtedy w posiadaniu prawdy.<\/p>\n

Gdy znale\u017ali\u015bmy prawd\u0119 w przejrzystej zgodno\u015bci wszystkich poj\u0119\u0107 jakimi rozporz\u0105dzamy, wtedy nasuwa si\u0119 nam pytanie, czy my\u015blenie zachowuje swoj\u0105 tre\u015b\u0107 tak\u017ce i wtedy, gdy pominiemy wszelako dostrzegaln\u0105 rzeczywisto\u015b\u0107, ca\u0142y \u015bwiat zmys\u0142owo dostrzegalnych zjawisk. Czy\u017c nie pozostanie zupe\u0142na pustka i czysty fantazmat, je\u015bli ca\u0142\u0105 tre\u015b\u0107 zmys\u0142\u00f3w pozostawimy na uboczu.<\/p>\n

Szeroko jest rozpowszechnione mniemanie, \u017ce tak jest w istocie: musimy przeto przyjrze\u0107 si\u0119 temu nieco bli\u017cej. Jak ju\u017c wy\u017cej zauwa\u017cy\u0142em, ludzie bardzo cz\u0119sto wyobra\u017caj\u0105 sobie ca\u0142y \u015bwiat poj\u0119\u0107 tylko jako fotografi\u0119 \u015bwiata zewn\u0119trznego. Trzymaj\u0105 si\u0119 wprawdzie tego, \u017ce ca\u0142a nasza wiedza rozwija si\u0119 w formie my\u015blenia, niemniej jednak wymagaj\u0105 od „\u015bci\u015ble obiektywnej nauki”, aby czerpa\u0142a sw\u0105 tre\u015b\u0107 tylko z zewn\u0105trz. \u015awiat zewn\u0119trzny ma nam rzekomo dostarczy\u0107 materia\u0142u, kt\u00f3ry w nasze poj\u0119cia. Poj\u0119cia by\u0142yby bez \u015bwiata zewn\u0119trznego pustymi schematami bez \u017cadnej tre\u015bci. Gdyby nie istnia\u0142 \u015bwiat zewn\u0119trzny, wtedy poj\u0119cia i idee nie mia\u0142yby \u017cadnego sensu, bo tylko on warunkuje ich istnienie, a one istniej\u0105 tylko z jego powodu. Pogl\u0105d ten mo\u017cna by nazwa\u0107 zaprzeczeniem poj\u0119\u0107, bo one wtedy przestaj\u0105 mie\u0107 jakiekolwiek obiektywne znaczenie. S\u0105 one tylko dodatkiem do \u015bwiata, ale \u015bwiat istnia\u0142 by w ca\u0142ej swej doskona\u0142o\u015bci tak\u017ce i wtedy, gdyby w og\u00f3le nie by\u0142o \u017cadnych poj\u0119\u0107. Nie wnosz\u0105 one w \u015bwiat nic nowego. Nie zawieraj\u0105 one niczego takiego, czego nie by\u0142oby ju\u017c i bez nich . Istniej\u0105 one tylko dlatego, \u017ce poznaj\u0105cy podmiot chce pos\u0142ugiwa\u0107 si\u0119 nimi w tym celu, aby sobie przyswoi\u0107 w pewnej stosownej formie co\u015b, co ju\u017c i tak sk\u0105din\u0105d istnieje.<\/p>\n

Poj\u0119cia te s\u0105 dla podmiotu tylko po\u015brednikami pewnej tre\u015bci, kt\u00f3ra ma charakter nie poj\u0119ciowy. Tak wygl\u0105da ten og\u00f3lnie rozpowszechniony pogl\u0105d. Gdyby on by\u0142 uzasadniony, wtedy musia\u0142by mie\u0107 s\u0142uszno\u015b\u0107 jedno z trzech nast\u0119puj\u0105cych za\u0142o\u017ce\u0144.<\/p>\n

1. \u015awiat poj\u0119\u0107 ma pozostawa\u0107 w takim stosunku do \u015bwiata zewn\u0119trznego, \u017ce tylko odtwarza jego tre\u015b\u0107, ale w innej formie. Przez \u015bwiat zewn\u0119trzny nale\u017cy tu rozumie\u0107 \u015bwiat zmys\u0142\u00f3w. Gdyby to by\u0142o prawd\u0105, wtedy zaiste nie mo\u017cna by zrozumie\u0107, dlaczego mia\u0142aby istnie\u0107 konieczno\u015b\u0107 podnoszenia si\u0119 ponad poziom zmys\u0142\u00f3w. Bo wtedy mieliby\u015bmy ju\u017c w nim dan\u0105 ca\u0142\u0105 tre\u015b\u0107 naszego poznania.<\/p>\n

2. \u015awiat poj\u0119\u0107 ma podejmowa\u0107 tylko pewn\u0105 cz\u0119\u015b\u0107 „zjawiska dla zmys\u0142\u00f3w” i czyni\u0107 j\u0105 swoj\u0105 tre\u015bci\u0105. Wyobra\u017amy to sobie w ten spos\u00f3b. Dokonujemy ca\u0142ego szeregu obserwacji, przy czym napotykamy na najrozmaitsze przedmioty. Zauwa\u017camy przy tym, \u017ce pewne cechy, kt\u00f3re odkrywamy w jakim\u015b przedmiocie, obserwowali\u015bmy ju\u017c gdzie indziej. Nasze oczy rozpatruj\u0105 szereg przedmiot\u00f3w A, B, C, D, itd. A posiada cechy p, z, a, r; B – 1, m, b, n ; C – k, h, e, g ; D – p, u, a, v.<\/p>\n

Przy B napotykamy wi\u0119c zn\u00f3w na cechy a, p, kt\u00f3re obserwowali\u015bmy ju\u017c przy A. Cechy takie okre\u015blamy jako istotne. Poniewa\u017c za\u015b zar\u00f3wno A i B posiadaj\u0105 te istotne cechy, nazywamy je przedmiotami tego samego rodzaju. W ten spos\u00f3b ujmujemy potem A i D razem, zatrzymuj\u0105c w my\u015bleniu ich istotne cechy. Oto mamy my\u015blenie, kt\u00f3re nie ca\u0142kowicie pokrywa si\u0119 ze \u015bwiatem zmys\u0142\u00f3w, o kt\u00f3rym wi\u0119c nie mo\u017cna powiedzie\u0107, \u017ce jest zbyteczne, aczkolwiek jest jeszcze ci\u0105gle tak samo dalekie od wprowadzania czegokolwiek nowego w \u015bwiat zmys\u0142\u00f3w.<\/p>\n

Wbrew temu mo\u017cna powiedzie\u0107 przede wszystkim to, \u017ce aby pozna\u0107 kt\u00f3re w\u0142a\u015bciwo\u015bci danego przedmiotu s\u0105 istotne, do tego trzeba posiada\u0107 pewn\u0105 norm\u0119, kt\u00f3ra nam umo\u017cliwia odr\u00f3\u017cnienie istotno\u015bci od nieistotno\u015bci. Norma ta nie mo\u017ce istnie\u0107 w przedmiocie, on bowiem zawiera cechy istotne oraz nieistotne po\u0142\u0105czone w nierozdzieln\u0105 jedno\u015b\u0107. Norma ta musia\u0142aby wi\u0119c by\u0107 w\u0142asn\u0105 tre\u015bci\u0105 naszego my\u015blenia.<\/p>\n

Jednak\u017ce ten argument nie obala jeszcze powy\u017cszego pogl\u0105du bez reszty. Mo\u017cna bowiem tak powiedzie\u0107: twierdzenie, jakoby ta czy inna cecha mia\u0142a by\u0107 istotniejsza czy te\u017c mniej istotna dla danej rzeczy – jest w\u0142a\u015bnie nieuzasadnione. Zreszt\u0105 nas to wcale nie obchodzi. Tu idzie tylko o to, \u017ce w rozmaitych przedmiotach spotykamy pewne identyczne w\u0142a\u015bciwo\u015bci i takie przedmioty nazywamy potem jedno rodzajowymi. Nie ma tu mowy o tym, \u017ce te identyczne w\u0142a\u015bciwo\u015bci maj\u0105 by\u0107 istotne. Ale ten pogl\u0105d zak\u0142ada co\u015b zgo\u0142a nie odpowiadaj\u0105cego rzeczywisto\u015bci.<\/p>\n

Bo w dw\u00f3ch przedmiotach tego samego gatunku nie istnieje rzeczywi\u015bcie nic wsp\u00f3lnego, je\u015bli ograniczymy si\u0119 do do\u015bwiadczenia zmys\u0142\u00f3w. Wyja\u015bni nam to przyk\u0142ad. Najlepiej nadaj\u0105 si\u0119 do tego rzeczy najprostsze, bo mo\u017cna je najlepiej zbada\u0107.<\/p>\n

Zwr\u00f3\u0107my uwag\u0119 na te dwa tr\u00f3jk\u0105ty.<\/p>\n

C\u00f3\u017c one maj\u0105 rzeczywi\u015bcie wsp\u00f3lnego, je\u015bli poprzestajemy na do\u015bwiadczeniu zmys\u0142\u00f3w? nic. Ich wsp\u00f3ln\u0105 cech\u0105, to znaczy prawo, wedle kt\u00f3rego powsta\u0142y i kt\u00f3re powoduj\u0105 pod poj\u0119cie tr\u00f3jk\u0105ta, u\u015bwiadamiamy sobie dopiero wtedy gdy przekroczymy zakres zmys\u0142owego my\u015blenia. Poj\u0119cie tr\u00f3jk\u0105ta obejmuje wszystkie tr\u00f3jk\u0105ty. Nie dojdziemy do niego nigdy drog\u0105 wy\u0142\u0105cznego obserwowania wszystkich poszczeg\u00f3lnych tr\u00f3jk\u0105t\u00f3w. Cho\u0107bym sobie wyobra\u017ca\u0142 to poj\u0119cie nie wiem jak cz\u0119sto, to ono zawsze pozostanie takie samo, podczas gdy prawdopodobnie nie uda mi si\u0119 dwukrotna obserwacja tego samego „tr\u00f3jk\u0105ta”. To, dzi\u0119ki czemu poszczeg\u00f3lny tr\u00f3jk\u0105t jest \u015bci\u015ble okre\u015blonym tym, a nie innym tr\u00f3jk\u0105tem, to nie ma nic wsp\u00f3lnego z poj\u0119ciem. Pewien okre\u015blony tr\u00f3jk\u0105t jest tym okre\u015blonym nie dlatego, \u017ce odpowiada owemu poj\u0119ciu, tylko dzi\u0119ki pewnym elementom, kt\u00f3re istniej\u0105 zupe\u0142nie poza zakresem poj\u0119cia, a wi\u0119c d\u0142ugo\u015bci bok\u00f3w, wielko\u015bci k\u0105t\u00f3w, po\u0142o\u017ceniu itd. Zupe\u0142nie niedopuszczaln\u0105 rzecz\u0105 jest wi\u0119c twierdzenie, \u017ce tre\u015b\u0107 poj\u0119cia tr\u00f3jk\u0105ta zaczerpni\u0119ta zosta\u0142a z obiektywnego \u015bwiata zmys\u0142\u00f3w, skoro widzimy, \u017ce tre\u015bci tej nie ma w og\u00f3le w \u017cadnym zmys\u0142owo postrzegalnym zjawisku.<\/p>\n

3. Mo\u017cliwy jest jeszcze trzeci pogl\u0105d. Poj\u0119cie mog\u0142oby nam by\u0107 po\u015brednikiem w pojmowaniu pewnych jestestw, kt\u00f3re nie s\u0105 zmys\u0142owo dostrzegalne, a jednak odznaczaj\u0105 si\u0119 tym, \u017ce polegaj\u0105 na sobie samych. By\u0142yby one wtedy nie poj\u0119ciow\u0105 tre\u015bci\u0105 poj\u0119ciowej formy naszego my\u015blenia. Kto przyjmuje istnienie takich jestestw poza sfer\u0105 do\u015bwiadczenia, a r\u00f3wnocze\u015bnie przypisuje cz\u0142owiekowi mo\u017cliwo\u015b\u0107 pewnej w\u0142adzy o nich, ten musi tym samym widzie\u0107 w poj\u0119ciu t\u0142umacza tej w\u0142adzy. P\u00f3\u017aniej zajmiemy si\u0119 jeszcze szczeg\u00f3\u0142owo brakami tego pogl\u0105du. Tu chcia\u0142bym tylko na to zwr\u00f3ci\u0107 uwag\u0119, \u017ce pogl\u0105d ten w \u017cadnym razie nie sprzeciwia si\u0119 tre\u015bciwo\u015bci \u015bwiata poj\u0119\u0107. Gdyby bowiem przedmioty naszego my\u015blenia istnia\u0142y i poza wszelkim do\u015bwiadczeniem i poza my\u015bleniem, to wtedy my\u015blenie musia\u0142oby przecie\u017c tym bardziej zawiera\u0107 w sobie t\u0119 tre\u015b\u0107, na kt\u00f3rej si\u0119 opiera. Bo przecie\u017c nie mog\u0142oby ono my\u015ble\u0107 o przedmiotach, z kt\u00f3rych ani \u015bladu nie mo\u017cna by\u0142oby odnale\u017a\u0107 w \u015bwiecie my\u015bli.<\/p>\n

W ka\u017cdym wi\u0119c razie jest rzecz\u0105 jasn\u0105, \u017ce my\u015blenie nie jest pustym naczyniem bez tre\u015bci. Uj\u0119te w swej czysto\u015bci samo dla siebie, okazuje si\u0119 ono czym\u015b pe\u0142nym tre\u015bci, przy czym tre\u015b\u0107 ta nie pokrywa si\u0119 z tre\u015bci\u0105 \u017cadnej innej formy zjawisk.<\/p>\n

D. NAUKA<\/strong><\/em><\/p>\n

11. My\u015blenie i postrzeganie.<\/strong><\/em>
\nNauka przesyca postrzegaln\u0105 rzeczywisto\u015b\u0107 pochwyconymi i opracowanymi przez nasze my\u015blenie poj\u0119ciami. Biernie przyj\u0119ty materia\u0142 uzupe\u0142nia ona i pog\u0142\u0119bia tym, co duch nasz wywi\u00f3d\u0142 swoj\u0105 ch\u0142onno\u015bci\u0105 z mroku samej mo\u017cliwo\u015bci na \u015bwiat\u0142o rzeczywisto\u015bci. Wynika to st\u0105d, \u017ce postrze\u017cenie musi by\u0107 uzupe\u0142nione przez ducha, bo ono samo nie jest w og\u00f3le niczym sko\u0144czonym, ostatecznym ani zamkni\u0119tym w sobie.<\/p>\n

Zasadniczym b\u0142\u0119dem nowo\u017cytnej nauki jest jej przekonanie, jakoby postrze\u017cenie zmys\u0142owe by\u0142o ju\u017c czym\u015b zako\u0144czonym i gotowym. Dlatego nauka uwa\u017ca za swe zadanie po prostu fotografowa\u0107 ten rzekomo sko\u0144czony w sobie byt. Konsekwentny w tym wzgl\u0119dzie jest tylko pozytywizm, kt\u00f3ry wr\u0119cz nie uznaje \u017cadnych krok\u00f3w wiod\u0105cych poza postrze\u017cenia. Ale dzi\u015b prawie wszystkie ga\u0142\u0119zie nauki usi\u0142uj\u0105 uzna\u0107 to stanowisko za s\u0142uszne. \u017b\u0105daniu temu mog\u0142aby jednak, \u015bci\u015ble rzecz bior\u0105c, odpowiedzie\u0107 ta nauka, kt\u00f3ra po prostu wylicza przedmioty i wydarzenia oraz opisuje je tak, jak one istniej\u0105 obok siebie w przestrzeni, wzgl\u0119dnie jak nast\u0119puj\u0105 po sobie w czasie. Historia naturalna starego typu odpowiada\u0142a jeszcze najlepiej temu \u017c\u0105daniu. Nowsze przyrodoznawstwo domaga si\u0119 w prawdzie tego samego, a nawet ustanowi\u0142o teori\u0119 do\u015bwiadczenia, ale tylko po to, aby j\u0105 natychmiast przekroczy\u0107 przy postawieniu pierwszego kroku w dziedzinie rzeczywistej nauki.<\/p>\n

Musieliby\u015bmy w og\u00f3le wyzby\u0107 si\u0119 naszego my\u015blenia, gdyby\u015bmy chcieli trzyma\u0107 si\u0119 tylko czystego do\u015bwiadczenia. Kto odmawia my\u015bleniu mo\u017cno\u015bci postrzegania w sobie samym pewnych niedost\u0119pnych dla zmys\u0142\u00f3w jestestw, ten nie docenia jego warto\u015bci. Opr\u00f3cz w\u0142a\u015bciwo\u015bci podpadaj\u0105cych pod zmys\u0142y, musi jeszcze istnie\u0107 pewien czynnik rzeczywisto\u015bci, kt\u00f3ry ujmuje my\u015blenie. My\u015blenie jest narz\u0105dem cz\u0142owieka, przeznaczonym do postrzegania czego\u015b wy\u017cszego ani\u017celi to, co nam podaj\u0105 zmys\u0142y.<\/p>\n

Dla my\u015blenia jest dost\u0119pna ta strona rzeczywisto\u015bci, o kt\u00f3rej nigdy nie mog\u0142aby si\u0119 niczego dowiedzie\u0107 istota, obdarzona tylko zmys\u0142ami. My\u015blenie istnieje nie tylko po to, aby przenikn\u0105\u0107 to co jest ukryte przed nami. Postrze\u017cenie dodaje tylko jedn\u0105 stron\u0119 rzeczywisto\u015bci. Druga strona – to \/my\u015blenie\/ my\u015bl\u0105ce ujmowanie \u015bwiata. Ale w pierwszej chwili my\u015blenie wyst\u0119puje przed nami jako co\u015b ca\u0142kiem obcego w stosunku do postrze\u017cenia. Postrze\u017cenie narzuca si\u0119 nam z zewn\u0105trz; my\u015blenie wypracowuje si\u0119 z naszego wn\u0119trza. Tre\u015b\u0107 my\u015blenia pojawia si\u0119 przed nami jako wewn\u0119trznie doskona\u0142y organizm. Wszystko w nim pozostaje w naj\u015bci\u015blejszym zwi\u0105zku. Poszczeg\u00f3lne sk\u0142adniki systemu my\u015blowego okre\u015blaj\u0105 si\u0119 wzajemnie. Ka\u017cde poszczeg\u00f3lne poj\u0119cie tkwi ostatecznie w ca\u0142o\u015bci gmachu naszych my\u015bli.<\/p>\n

Na pierwszy rzut oka wydaje si\u0119, \u017ce wewn\u0119trzny brak sprzeczno\u015bci oraz samowystarczalno\u015bci my\u015blenia, uniemo\u017cliwiaj\u0105 wszelkie przej\u015bcie do postrze\u017cenia. Gdyby okre\u015blenia my\u015blowe by\u0142y tego rodzaju, \u017ce ich spe\u0142nienie by\u0142oby mo\u017cliwe tylko w jeden spos\u00f3b, wtedy my\u015blenie by\u0142oby rzeczywi\u015bcie czym\u015b zamkni\u0119tym w sobie; nie mogliby\u015bmy wyj\u015b\u0107 a niego. Ale tak nie jest. My\u015blowe okre\u015blenia s\u0105 tego rodzaju, \u017ce mo\u017cna je wype\u0142ni\u0107 w rozmaity spos\u00f3b. Jednak\u017ce tego elementu, kt\u00f3ry powoduje t\u0119 rozmaito\u015b\u0107 nie mo\u017cna szuka\u0107 znowu w obr\u0119bie my\u015blenia. We\u017amy pod uwag\u0119 okre\u015blenie poj\u0119ciowe „ziemia przyci\u0105ga ka\u017cde cia\u0142o”, a natychmiast zauwa\u017cymy, \u017ce my\u015bl otwiera tu mo\u017cliwo\u015b\u0107 najrozmaitszych sposob\u00f3w swego urzeczywistnienia. Tu jest miejsce dla elementu. Elementem tym jest postrze\u017cenie. Daje nam ono taki rodzaj wyszczeg\u00f3lnienia okre\u015ble\u0144 my\u015blowych, kt\u00f3rego mo\u017cliwo\u015b\u0107 jest w my\u015bleniu zupe\u0142nie otwarta.<\/p>\n

Wyszczeg\u00f3lnienie to jest form\u0105, w kt\u00f3rej pojawia si\u0119 przed nami \u015bwiat – gdy pos\u0142ugujemy si\u0119 wy\u0142\u0105cznie do\u015bwiadczeniem. Psychologicznie jest ono rzecz\u0105 pierwotn\u0105; bior\u0105c jednak rzeczowo\u00a0 jest ono czym\u015b pochodnym.<\/p>\n

Wszelkie naukowe opracowanie rzeczywisto\u015bci odbywa si\u0119 w spos\u00f3b nast\u0119puj\u0105cy: napotykamy na pewne konkretne postrze\u017cenie, kt\u00f3re staje przed nami jako zagadka. Wtedy budzi si\u0119 w nas pop\u0119d do dowiedzenia si\u0119 co to w\u0142a\u015bciwie jest, do zbadania istoty tego postrze\u017cenia, kt\u00f3rej ono samo nie wyjawia. Pop\u0119d ten nie jest niczym innym, jak wydobywaniem si\u0119 poj\u0119cia z mrok\u00f3w naszej \u015bwiadomo\u015bci. Poj\u0119cie to chwytamy i zatrzymujemy, podczas gdy postrze\u017cenie zmys\u0142owe pozostaje r\u00f3wnolegle z tym my\u015blowym procesem. Nieme postrze\u017cenie poczyna nagle przemawia\u0107 zrozumia\u0142\u0105 dla nas mow\u0105 i poznajemy, \u017ce uchwycone przez nas poj\u0119cie jest w\u0142a\u015bnie t\u0105, poszukiwan\u0105 istot\u0105 postrze\u017cenia.<\/p>\n

To co si\u0119 tu dokona\u0142o – jest s\u0105dem. R\u00f3\u017cni si\u0119 on od tej postaci s\u0105du, kt\u00f3ra kojarzy nam poj\u0119cia, nie zwracaj\u0105c uwagi na postrze\u017cenia. Je\u015bli m\u00f3wi\u0105: wolno\u015b\u0107 jest samostanowieniem pewnej istoty, wyp\u0142ywaj\u0105cej z niej samej, to r\u00f3wnie\u017c wypowiedzia\u0142em s\u0105d. Sk\u0142adnikami tego s\u0105du s\u0105 jednak poj\u0119cia, kt\u00f3rych nie pokaza\u0142em w postrze\u017ceniu. Na takich s\u0105dach polega wewn\u0119trzna jednolito\u015b\u0107 naszego my\u015blenia, kt\u00f3r\u0105 om\u00f3wili\u015bmy w poprzednim rozdziale.<\/p>\n

Natomiast podmiotem s\u0105du, o kt\u00f3ry nam teraz idzie – jest postrze\u017cenie, a jego orzeczeniem jest poj\u0119cie. To okre\u015blone zwierz\u0119, kt\u00f3re mam przed sob\u0105 – jest psem. W takim s\u0105dzie umie\u015bci\u0142em pewne postrze\u017cenie w pewnym okre\u015blonym punkcie systemu moich my\u015bli.<\/p>\n

S\u0105d taki nazwijmy s\u0105dem postrze\u017ceniowym.<\/p>\n

Za pomoc\u0105 s\u0105du postrze\u017ceniowego poznajemy, \u017ce pewien okre\u015blony, podpadaj\u0105cy pod zmys\u0142y przedmiot zbiega si\u0119 w swej istocie z pewnym okre\u015blony poj\u0119ciem. Je\u015bli wi\u0119c chcemy poj\u0105\u0107 co\u015b postrze\u017conego przez nas, to dane postrze\u017cenie musi istnie\u0107 w nas przedtem pod postaci\u0105 okre\u015blonego poj\u0119cia. Obok przedmiotu, z kt\u00f3rym by\u0142oby inaczej – przeszli by\u015bmy mimo jak ko\u0142o czego\u015b dla nas niezrozumia\u0142ego. Najlepszym dowodem tego jest fakt, \u017ce osoby posiadaj\u0105ce bogatsze \u017cycie wewn\u0119trzne o wiele g\u0142\u0119biej wnikaj\u0105 w \u015bwiat do\u015bwiadczenia, ani\u017celi te, kt\u00f3rych wn\u0119trze jest ubo\u017csze. Wiele rzeczy nie pozostawiaj\u0105cych \u017cadnego \u015bladu u tych drugich, wywiera na tamtych g\u0142\u0119bokie wra\u017cenie.<\/p>\n

„Gdyby oko nie mia\u0142o s\u0142onecznych cech, to nigdy nie mog\u0142oby ujrze\u0107 s\u0142o\u0144ca”.<\/p>\n

Na to powie kto\u015b tak: zapewne, ale czy\u017c nie spotykamy w \u017cyciu niesko\u0144czenie wiele rzeczy, o kt\u00f3rych nie mieli\u015bmy dot\u0105d najl\u017cejszego poj\u0119cia i czy\u017c natychmiast nie wytwarzamy sobie odno\u015bnych poj\u0119\u0107? Niew\u0105tpliwie. Ale czy suma wszystkich mo\u017cliwych poj\u0119\u0107 jest identyczna z ilo\u015bci\u0105 tych, kt\u00f3re sobie wytworzy\u0142em w moim dotychczasowym \u017cyciu? Czy\u017c system moich poj\u0119\u0107 nie jest zdolny do rozwoju? Czy\u017c wobec pewnej niezrozumia\u0142e rzeczywisto\u015bci nie potrafi\u0119 wprawi\u0107 mojego my\u015blenia w stan czynno\u015bci, aby ono w\u0142a\u015bnie z miejsca rozwin\u0119\u0142o to poj\u0119cie, kt\u00f3re mam przeciwstawi\u0107 danemu przedmiotowi? Do tego potrzebuj\u0119 tylko zdolno\u015bci wydobywania pewnego okre\u015blonego poj\u0119cia z g\u0142\u0119bi \u015bwiata my\u015bli. Tu nie idzie o to, czy dan\u0105 my\u015bl u\u015bwiadomi\u0142em sobie kiedy\u015b w ci\u0105gu \u017cycia, tylko o to, \u017ce ona daje si\u0119 wyj\u0105\u0107 ze \u015bwiata osi\u0105galnych dla mnie my\u015bli. Pytanie: gdzie i kiedy pochwyc\u0119 t\u0119 my\u015bl – jest przecie\u017c nieistotne dla jej tre\u015bci. Wszystkie okre\u015blenia my\u015blowe wyjmuj\u0119 przecie\u017c ze \u015bwiata my\u015bli. W tre\u015b\u0107 tych okre\u015ble\u0144 nie wp\u0142ywa nic z przedmiotu zmys\u0142owego. W przedmiocie zmys\u0142owym poznaj\u0119 zn\u00f3w tylko my\u015bl, kt\u00f3r\u0105 wyj\u0105\u0142em z mego wn\u0119trza. Przedmiot jest wprawdzie powodem tego, \u017ce w pewnej chwili wyci\u0105gam z jedno\u015bci wszystkich mo\u017cliwych my\u015bli w\u0142a\u015bnie tak\u0105 a nie inn\u0105 tre\u015b\u0107; \u017cadn\u0105 miar\u0105 jednak nie dostarcza mi on materia\u0142u do budowy tej tre\u015bci.<\/p>\n

Materia\u0142 ten musz\u0119 wydoby\u0107 z siebie samego.<\/strong><\/em><\/p>\n

Dopiero wtedy zaczynamy prawdziwie okre\u015bla\u0107 rzeczywisto\u015b\u0107, gdy pozwolimy dzia\u0142a\u0107 naszemu my\u015bleniu. Ona, kt\u00f3ra by\u0142a przedtem niem\u0105 – przemawia teraz zrozumia\u0142\u0105 mow\u0105.<\/p>\n

Nasze my\u015blenie jest t\u0142umaczem, kt\u00f3ry nam wyja\u015bnia nieme gesty do\u015bwiadczenia. Do tego stopnia przyzwyczaili\u015bmy si\u0119 uwa\u017ca\u0107 \u015bwiat poj\u0119\u0107 za co\u015b pustego bez tre\u015bciwego oraz przeciwstawia\u0107 mu postrze\u017cenie, jako co\u015b pe\u0142nego tre\u015bci i na wskro\u015b okre\u015blonego, \u017ce trudno b\u0119dzie wywalczy\u0107 dla odno\u015bnej prawdy nale\u017cne jej miejsce. Zwykle przeocza si\u0119 zupe\u0142nie fakt, \u017ce samo postrze\u017cenie jest czym\u015b najbardziej pustym, jak sobie to tylko mo\u017cna wyobrazi\u0107, oraz \u017ce wszelk\u0105 sw\u0105 tre\u015b\u0107 otrzymuje ono dopiero od my\u015blenia.<\/p>\n

Jedyn\u0105 prawd\u0105 w tej sprawie jest to, \u017ce postrze\u017cenie chwyta wieku i\u015bcie p\u0142ynn\u0105 my\u015bl i przytrzymuje j\u0105 w pewnej okre\u015blonej formie, my za\u015b nie potrzebujemy czynnie wsp\u00f3\u0142dzia\u0142a\u0107 w tym przytrzymywaniu. Je\u015bli kto\u015b, posiadaj\u0105cy bogate \u017cycie wewn\u0119trzne, widzi tysi\u0105ce rzeczy, kt\u00f3re nic nie daj\u0105 ubo\u017cszemu w ducha, to fakt ten dowodzi z ca\u0142\u0105 jasno\u015bci\u0105, \u017ce tre\u015b\u0107 rzeczywisto\u015bci jest tylko odzwierciedleniem tre\u015bci naszego ducha, oraz \u017ce z zewn\u0105trz otrzymujemy tylko pust\u0105 form\u0119. Oczywi\u015bcie musimy w sobie znale\u017a\u0107 si\u0142y do tego, by w nas samych rozpozna\u0107 tw\u00f3rc\u00f3w tej tre\u015bci, bo inaczej b\u0119dziemy wiecznie widzieli tylko zwierciadlane odbicie, a nie naszego ducha, kt\u00f3ry si\u0119 w tym zwierciadle odbija. Kto widzi w lustrze swoje w\u0142asne odbicie, ten przecie\u017c musi zna\u0107 sw\u00f3j wygl\u0105d, je\u015bli chce rozpozna\u0107 w tym obrazie siebie samego.<\/p>\n

Wszelkie zmys\u0142owe postrze\u017cenie rozwi\u0105zuje si\u0119 ostatecznie – je\u015bli o jego istot\u0119 idzie – w jakiej\u015b idealnej tre\u015bci. Wtedy dopiero staje si\u0119 ono dla nas jasne i przejrzyste. Nauki nowoczesne mijaj\u0105 si\u0119 w zupe\u0142no\u015bci z u\u015bwiadomieniem sobie tej prawdy. Uwa\u017caj\u0105 one, \u017ce my\u015blowe okre\u015blenie jest tak samo cech\u0105 przedmiotu, jak barwa, wo\u0144 itd. Na przyk\u0142ad s\u0105dzi si\u0119 zwykle, \u017ce w\u0142a\u015bciwo\u015bci\u0105 wszystkich cia\u0142 jest okre\u015blenie: Cia\u0142o trwa w stanie ruchu lub spoczynku tak d\u0142ugo, dop\u00f3ki tego nie zmieni jaki\u015b zewn\u0119trzny wp\u0142yw. Pod t\u0105 postaci\u0105 figuruje w przyrodoznawstwie prawo bezw\u0142adno\u015bci. Sprawa ma si\u0119 jednak ca\u0142kiem inaczej. W systemie moich poj\u0119\u0107 istnieje poj\u0119cie cia\u0142a w wielu modyfikacjach. Jedn\u0105 z nich b\u0119dzie poj\u0119cie przedmiotu, kt\u00f3ry sam z siebie mo\u017ce si\u0119 wprawi\u0107 w ruch, lub te\u017c wprowadzi\u0107 w stan spoczynku. Inne zn\u00f3w b\u0119dzie poj\u0119cie takiego cia\u0142a, kt\u00f3re zmienia sw\u00f3j stan tylko w nast\u0119pstwie zadzia\u0142ania zewn\u0119trznego wp\u0142ywu. Cia\u0142a takie nazywam cia\u0142ami nieorganicznymi. Je\u015bli wi\u0119c widz\u0119 pewne cia\u0142o, kt\u00f3re w postrze\u017ceniu odzwierciedla mi moje powy\u017csze poj\u0119ciowe okre\u015blenie, to uwa\u017cam je za nieorganiczne i wi\u0105\u017ce z nim wszelkie okre\u015blenia, kt\u00f3re wp\u0142ywaj\u0105 z poj\u0119cia cia\u0142a nieorganicznego.<\/p>\n

Wszelkie nauki powinny by przej\u0105\u0107 si\u0119 tym przekonaniem, \u017ce tre\u015b\u0107 jest jedynie tre\u015bci\u0105 my\u015blow\u0105. Z postrze\u017ceniem nie pozostaj\u0105 one w \u017cadnym innym zwi\u0105zku jak tylko z tym, \u017ce w przedmiocie postrzegania widz\u0105 pewn\u0105 szczeg\u00f3ln\u0105 form\u0119 poj\u0119cia.<\/strong><\/em><\/p>\n

12. Rozs\u0105dek i rozum.<\/strong><\/em><\/p>\n

Nasze my\u015blenie ma przed sob\u0105 dwojakie zadanie: pierwsze – utworzy\u0107 poj\u0119cia o \u015bci\u015ble okre\u015blonych zarysach, a drugie – stworzone w ten spos\u00f3b poszczeg\u00f3lne poj\u0119cia uj\u0105\u0107 razem w jednolit\u0105 ca\u0142o\u015b\u0107. W pierwszym przypadku idzie o czynno\u015b\u0107 rozr\u00f3\u017cniaj\u0105c\u0105, w drugim za\u015b o kojarz\u0105c\u0105. Obie te duchowe d\u0105\u017cno\u015bci nie ciesz\u0105 si\u0119 bynajmniej jednakow\u0105 opiek\u0105 w naukach. Bystro\u015b\u0107, kt\u00f3ra w czynno\u015bci rozr\u00f3\u017cniania dochodzi do najdrobniejszych szczeg\u00f3lik\u00f3w jest znacznie pospolitsza, ni\u017c owa kojarz\u0105ca, wszech obejmuj\u0105ca moc my\u015blenia, kt\u00f3ra wnika w g\u0142\u0119bie istoty rzeczy.<\/p>\n

Przez d\u0142ugi czas s\u0105dzono, \u017ce jedynym zadaniem nauki jest w og\u00f3le tylko dok\u0142adne odr\u00f3\u017cnianie rzeczy. Wystarczy uprzytomni\u0107 sobie poziom nauk przyrodniczych za czas\u00f3w Goethego. Idea\u0142em Linnego by\u0142o dok\u0142adne wyszukiwanie r\u00f3\u017cnic pomi\u0119dzy poszczeg\u00f3lnymi ro\u015blinami, aby w ten spos\u00f3b wykorzysta\u0107 najnieznaczniejsze ich cechy dla ustanowienia nowych gatunk\u00f3w i odmian. Dwa gatunki zwierz\u0105t lub ro\u015blin, kt\u00f3re cho\u0107by troch\u0119 r\u00f3\u017cni\u0142y si\u0119 mi\u0119dzy sob\u0105 w najbardziej najistotniejszych szczeg\u00f3\u0142ach – zaliczano natychmiast do rozmaitych rodzaj\u00f3w. Je\u015bli u jakiej\u015b \u017cywej istoty, kt\u00f3r\u0105 dotychczas zaliczano do pewnego gatunku – znaleziono jakie\u015b nieoczekiwane odchylenie od dowolnie ustanowionego charakteru tego gatunku, to nie pomy\u015blano nad tym, czy i w jako spos\u00f3b da si\u0119 to odchylenie uzgodni\u0107 z tym charakterem, tylko natychmiast ustanowiono nowy gatunek.<\/p>\n

Takie rozwa\u017canie jest rzecz\u0105 rozs\u0105dku. Zadaniem jego jest tylko zareagowanie oraz utrwalenie poj\u0119\u0107 w tym stanie roz\u0142\u0105czenia. Czynno\u015b\u0107 ta jest koniecznym wst\u0119pnym stopniem do wy\u017cszego naukowego post\u0119powania. Przede wszystkim potrzebujemy \u015bci\u015ble okre\u015blonych i jasno zarysowanych poj\u0119\u0107, zanim zaczniemy poszukiwa\u0107 harmonii pomi\u0119dzy nimi. Ale nie mo\u017cna poprzesta\u0107 na tym segregowaniu poj\u0119\u0107. Przedmioty \u015bwiata s\u0105 dla naszego rozs\u0105dku rozstrzelone, najistotniejsz\u0105 jednak potrzeb\u0105 cz\u0142owieka jest widzie\u0107 je zespolone w harmonijnej jedno\u015bci.<\/p>\n

Rozs\u0105dek oddziela przyczyn\u0119 od skutku, mechanizm od organizmu, wolno\u015b\u0107 od konieczno\u015bci, ide\u0119 od rzeczywisto\u015bci, duch od przyrody itd. Wszystkie te rozr\u00f3\u017cnienia s\u0105 dzie\u0142em rozs\u0105dku. Musia\u0142y one zosta\u0107 dokonane, inaczej bowiem \u015bwiat wyda\u0142by si\u0119 nam mglistym i ciemnym chaosem, a jedno\u015b\u0107 tworzy\u0142aby tylko dlatego, \u017ce by\u0142by dla nas czym\u015b zupe\u0142nie nieokre\u015blonym. Rozs\u0105dek sam nie mo\u017ce wyj\u015b\u0107 poza to rozstrzelenie. Zatrzymuje si\u0119 on na tych wyosobnionych przez siebie elementach. Wyj\u015b\u0107 poza to – jest zadaniem rozumu. Ma on zespoli\u0107 poj\u0119cia utworzone przez rozs\u0105dek. Ma on wykaza\u0107, \u017ce to co rozs\u0105dek utrzymuje w \u015bcis\u0142ym oddzieleniu – jest w\u0142a\u015bciwie wewn\u0119trzn\u0105 jedno\u015bci\u0105. Rozdzia\u0142 jest czym\u015b sztucznym. Jest on tylko koniecznym eterem drogi naszego poznania, a nie ostatecznym jej celem. Kto ujmuje rzeczywisto\u015b\u0107 tylko rozs\u0105dkiem, ten oddala si\u0119 od niej. Poniewa\u017c ona jest w rzeczywisto\u015bci jedno\u015bci\u0105, przeto rozs\u0105dek ustanawia w jej miejsce sztuczn\u0105 wielko\u015b\u0107 i rozmaito\u015b\u0107, kt\u00f3ra nie ma nic wsp\u00f3lnego z jej istot\u0105.<\/p>\n

St\u0105d pochodzi rozd\u017awi\u0119k, w jakim nauka uprawiana tylko rozs\u0105dkiem – pozostaje w stosunku do serca cz\u0142owieka. Istnieje wiele ludzi, kt\u00f3rzy nie wykszta\u0142cili swojego my\u015blenia do tego stopnia, by je w pe\u0142nej poj\u0119ciowej jedno\u015bci poprowadzi do jednolitego pogl\u0105du na \u015bwiat. Niemniej jednak s\u0105 oni zdolni do tego, by przenikn\u0105\u0107 uczuciem wewn\u0119trzn\u0105 harmoni\u0119 ca\u0142ego \u015bwiata. Serce daje im to, co cz\u0142owiekowi wykszta\u0142conemu daje rozum.<\/p>\n

Je\u015bli takim ludziom pokaza\u0107 pogl\u0105d na \u015bwiat wytworzony si\u0142ami rozs\u0105dku, to oni z pogard\u0105 odtr\u0105c\u0105 niesko\u0144czon\u0105 wielo\u015b\u0107 i trzymaj\u0105 si\u0119 tej jedno\u015bci, kt\u00f3rej wprawdzie nie s\u0105 w stanie pozna\u0107, kt\u00f3r\u0105 wszak\u017ce mniej lub wi\u0119cej \u017cywo odczuwaj\u0105. Czuj\u0105 oni doskonale, \u017ce rozs\u0105dek oddala si\u0119 od przyrody, trac\u0105c z oczu duchowe w\u0119z\u0142y, kojarz\u0105ce poszczeg\u00f3lne cz\u0119\u015bci rzeczywisto\u015bci w jedno\u015b\u0107. Rozum prowadzi ponownie do rzeczywisto\u015bci. Jednolito\u015b\u0107 wszelkiego bytu, kt\u00f3r\u0105 dawniej tylko czuli\u015bmy albo nawet niejasno przeczuwali\u015bmy staje si\u0119 obecnie czym\u015b, co rozum przegl\u0105da w ca\u0142ej pe\u0142ni. Pogl\u0105dy rozs\u0105dku musz\u0105 zosta\u0107 pog\u0142\u0119bione przez pogl\u0105dy rozumu. Je\u015bli pogl\u0105d rozs\u0105dku uwa\u017camy nie za konieczny etap, tylko za cel sam dla siebie – wtedy pogl\u0105d ten nie dostarcza obrazu rzeczywisto\u015bci, tylko jej karykatur\u0119.<\/p>\n

Czasem trudno powi\u0105za\u0107 stworzone przez rozs\u0105dek my\u015bli. Dzieje rozwoju nauk dostarczaj\u0105 licznych dowod\u00f3w na to. Cz\u0119sto spotykamy si\u0119 z walk\u0105 ludzkiego ducha, podj\u0119t\u0105 celem wyr\u00f3wnania stworzonych przez rozs\u0105dek r\u00f3\u017cnic. \u015awiatopogl\u0105d rozumu \u0142\u0105czy cz\u0142owieka ze \u015bwiatem w nierozerwaln\u0105 jedno\u015b\u0107. Ju\u017c Kant wskaza\u0142 na r\u00f3\u017cnic\u0119, jaka zachodzi mi\u0119dzy rozs\u0105dkiem a rozumem. Rozum okre\u015bla on jako mo\u017cno\u015b\u0107 postrzegania idei, podczas gdy rozs\u0105dek jest ograniczony do ogl\u0105dania \u015bwiata w jego rozdrobnieniu na poszczeg\u00f3lne elementy. Ot\u00f3\u017c rozum jest naprawd\u0119 mo\u017cno\u015bci\u0105 postrzegania idei. Musimy tu ustali\u0107 r\u00f3\u017cnic\u0119, jaka zachodzi mi\u0119dzy poj\u0119ciem a ide\u0105. R\u00f3\u017cnicy tej nie brali\u015bmy dot\u0105d pod uwag\u0119. Dotychczas sz\u0142o nam tylko o znalezienie tych w\u0142a\u015bciwo\u015bci my\u015bli, kt\u00f3re znajduj\u0105 sw\u00f3j wyraz zar\u00f3wno w poj\u0119ciu, jak w idei. Poj\u0119cie jest poszczeg\u00f3ln\u0105 my\u015bl\u0105, pochwycon\u0105 i przytrzyman\u0105 przez rozs\u0105dek. Ale je\u015bli po\u0142\u0105cz\u0119 wi\u0119ksz\u0105 ilo\u015b\u0107 takich poszczeg\u00f3lnych my\u015bli w \u017cywy strumie\u0144, tak \u017ce one przechodz\u0105 wzajemnie w siebie i \u0142\u0105cz\u0105 si\u0119 z sob\u0105, wtedy powstaj\u0105 twory my\u015blowe, kt\u00f3re istniej\u0105 tylko dla rozumu, bo rozs\u0105dek nie mo\u017ce ich pochwyci\u0107. Dzie\u0142a rozs\u0105dku rezygnuj\u0105 w \u015bwietle rozumu ze swej odosobnionej egzystencji i \u017cyj\u0105 dalej ju\u017c tylko jako cz\u0119\u015bci ca\u0142o\u015bci.<\/p>\n

Te stworzone przez rozum kompleksy nazwijmy ideami.<\/p>\n

Ju\u017c Kant wypowiedzia\u0142 my\u015bl, \u017ce idea sprowadza wielo\u015b\u0107 wytworzonych przez rozs\u0105dek poj\u0119\u0107 – do jedno\u015bci. Jednak\u017ce te twory, kt\u00f3re przejawiaj\u0105 si\u0119 rozumowi, uwa\u017ca\u0142 on wy\u0142\u0105cznie za z\u0142udne obrazy, kt\u00f3re wieczy\u015bcie wytwarza sobie duch ludzki w swym nieustannym d\u0105\u017ceniu do jedno\u015bci do\u015bwiadczenia, kt\u00f3ra nigdzie nie jest dana. Jedno\u015b\u0107, kt\u00f3r\u0105 stwarzaj\u0105 idee, nie polega wedle Kanta na stosunkach obiektywnych. Nie wyp\u0142ywa ona z samych przedmiot\u00f3w, tylko jest czysto podmiotow\u0105 norm\u0105, wedle kt\u00f3rej wprowadzamy porz\u0105dek w nasz\u0105 wiedz\u0119. Przeto Kant nie uwa\u017ca idei za zasad\u0119 konstytutywn\u0105, kt\u00f3ra mog\u0142aby by\u0107 miarodajn\u0105 dla przedmiot\u00f3w, tylko za zasad\u0119 regulatywn\u0105, maj\u0105c\u0105 same i znaczenie wy\u0142\u0105cznie dla systematyki naszej wiedzy.<\/p>\n

Je\u015bli jednak uprzytomnimy sobie spos\u00f3b jaki powstaj\u0105 idee, to pogl\u0105d ten natychmiast oka\u017ce si\u0119 b\u0142\u0119dny. Jest wprawdzie faktem, \u017ce rozum podmiotowy odczuwa potrzeb\u0119 jedno\u015bci; ale ta potrzeba nie ma \u017cadnej tre\u015bci i jest tylko pustym, nieokre\u015blonym d\u0105\u017ceniem do jedno\u015bci. Je\u015bli rozum napotyka na co\u015b, co nie posiada absolutnie \u017cadnego jednolitego charakteru, to nie mo\u017ce on wytworzy\u0107 tej jedno\u015bci z siebie samego. Je\u015bli natomiast pojawi si\u0119 przed nim pewna wielo\u015b\u0107, kt\u00f3ra daje si\u0119 sprowadzi\u0107 do wewn\u0119trznej harmonii, wtedy rozum dokonuje tego sprowadzenia, Tak\u0105 wielo\u015bci\u0105 jest w\u0142a\u015bnie \u015bwiat poj\u0119\u0107, utworzonych przez rozs\u0105dek. Rozum nie zak\u0142ada z g\u00f3ry \u017cadnej okre\u015blonej jedno\u015bci, tylko raczej pust\u0105 form\u0119 jednolito\u015bci. Jest on jakby mo\u017cno\u015bci\u0105 wydobycia na jaw harmonii, ale tylko wtedy je\u015bli ona tkwi w samym przedmiocie. Poj\u0119cia w \u015bwietle rozumu same si\u0119 wi\u0105\u017c\u0105 w idee. Rozum wyjawia wy\u017csz\u0105 jedno\u015b\u0107 poj\u0119\u0107, kt\u00f3r\u0105 wprawdzie rozs\u0105dek posiada w swych tworach, ale nie mo\u017ce jej dojrze\u0107. Fakt ten przytacza si\u0119 zwykle i to w\u0142a\u015bnie jest powodem wielu nieporozumie\u0144 w kwestii stosowania rozumu w nauce. Ka\u017cda nauka ju\u017c w swych pocz\u0105tkach, a nawet zwyk\u0142e, codzienne my\u015blenie – wymagaj\u0105 w niewielkim stopniu rozumu. Je\u015bli w s\u0105dzie – ka\u017cde cia\u0142o jest ci\u0119\u017ckie – \u0142\u0105cz\u0119 poj\u0119cie podmiot z poj\u0119ciem orzeczenie, to w tym ju\u017c tkwi skojarzenie dw\u00f3ch poj\u0119\u0107, a zatem najprostsza czynno\u015b\u0107 rozumu.<\/p>\n

Jedno\u015b\u0107, kt\u00f3r\u0105 rozum czyni swoim przedmiotem jest dla nas rzecz\u0105 pewn\u0105 jeszcze przed wszelkim my\u015bleniem oraz przed wszelkim u\u017cywaniem rozumu. Jest ona tylko jako
\nmo\u017cliwo\u015b\u0107, a nie jako zjawisko faktyczne. W takim razie duch ludzki dokonuje jej rozstrzelenia w tym celu, aby w pewnym rozumowym po\u0142\u0105czeniu wyosobnionych element\u00f3w przejrze\u0107 rzeczywisto\u015b\u0107 w ca\u0142ej jej pe\u0142ni. Kto si\u0119 na to nie zgodzi, ten musi albo uwa\u017ca\u0107 wszelkie skojarzenia my\u015blowe za dowolno\u015b\u0107 podmiotu, albo te\u017c przypu\u015bci\u0107, \u017ce jedno\u015b\u0107 istnieje gdzie\u015b poza prze\u017cywanym przez nas \u015bwiatem i w jaki\u015b nieznany nam spos\u00f3b zmusza nas do tego, aby\u015bmy wielo\u015b\u0107 sprowadzali do\u00a0 jedno\u015bci. Wtedy jednak kojarzyliby\u015bmy nasze my\u015bli bez zrozumienia prawdziwych powod\u00f3w do ich \u0142\u0105czenia, kt\u00f3rego sami dokonujemy. Prawda nie by\u0142aby wtedy czym\u015b poznawczym przez nas, tylko czym\u015b narzuconym nam z zewn\u0105trz. Dlatego wszelk\u0105 wiedz\u0119, wychodz\u0105c\u0105 z tego za\u0142o\u017cenia, mo\u017cna by nazwa\u0107 dogmatyczn\u0105. Do tego jeszcze wr\u00f3cimy.<\/p>\n

Ka\u017cdy taki pogl\u0105d natrafi jednak na powa\u017cne trudno\u015bci, skoro mu przyjdzie wyja\u015bni\u0107 powody, dla kt\u00f3rych dokonujemy takiego czy innego my\u015blowego skojarzenia. Musi on mianowicie zacz\u0105\u0107 szuka\u0107 subiektywnych powod\u00f3w do kojarzenia przedmiot\u00f3w, je\u015bli – jego zdaniem – ich obiektywny zwi\u0105zek jest dla nas ukryty. Bo jakim prawem wypowiadam taki czy inny s\u0105d, je\u015bli rzecz wymagaj\u0105ca przynale\u017cno\u015bci pewnego podmiotu do pewnego orzeczenia nie ma nic wsp\u00f3lnego z wypowiadaniem tego s\u0105du?<\/p>\n

Pytanie to uczyni\u0142 Kant punktem wyj\u015bcia dla swych krytycznych prac. U wst\u0119pu jego krytyki czystego rozumu znajdujemy pytanie: W jaki spos\u00f3b s\u0105 mo\u017cliwe s\u0105dy syntetyczne a priori? to znaczy jak to jest mo\u017cliwe, \u017ce ja \u0142\u0105cz\u0119 dwa poj\u0119cia \/podmiot i orzeczenie\/ , je\u015bli tre\u015b\u0107 jednego nie jest ju\u017c zawarta w drugim i je\u015bli s\u0105d taki nie jest s\u0105dem wy\u0142\u0105cznie do\u015bwiadczalnym, czyli stwierdzeniem pewnego faktu? Ot\u00f3\u017c Kant s\u0105dzi, \u017ce takie s\u0105dy maj\u0105 by\u0107 mo\u017cliwe tylko wtedy, gdy do\u015bwiadczenie mo\u017ce nast\u0105pi\u0107 tylko pod warunkiem ich s\u0142uszno\u015bci. A wi\u0119c mo\u017cliwo\u015b\u0107 do\u015bwiadczenia ma by\u0107 dla nas miarodajna do wypowiedzenia takiego s\u0105du. Je\u015bli mog\u0119 sobie powiedzie\u0107, \u017ce do\u015bwiadczenie jest tylko wtedy mo\u017cliwe, gdy ten czy \u00f3w s\u0105d syntetyczny a priori jest prawdziwy, wtedy s\u0105d ten jest s\u0142uszny. Ale nie da si\u0119 to zastosowa\u0107 do idei. Zdaniem Kanta nie maj\u0105 one nawet tego stopnia obiektywno\u015bci.<\/p>\n

Kant jest zdania, \u017ce twierdzenia matematyki i \u015bcis\u0142ych nauk przyrodniczych s\u0105 w\u0142a\u015bnie takimi s\u0142usznymi syntetycznymi s\u0105dami a priori. Jako przyk\u0142ad bierze on s\u0105d: 7+5=12 i twierdzenie, \u017ce w 7 i 5 nie jest bynajmniej zawarta suma 12. Masz bowiem wyj\u015b\u0107 poza 7 i poza 5, musz\u0119 zaapelowa\u0107 do mego postrzegania i wtedy dopiero odnajd\u0119 poj\u0119cie 12. A wi\u0119c dopiero za spraw\u0105 mojego postrzegania wyobra\u017cam sobie, \u017ce 7 + 5 r\u00f3wna si\u0119 koniecznie 12. Przy tym jednak obiekty do\u015bwiadczenia znajduj\u0105 dos\u0142ownie drog\u0119 przez medium mojego postrzegania, musz\u0119 si\u0119 wi\u0119c stosowa\u0107 do jego praw. Je\u015bli do\u015bwiadczenie ma by\u0107 mo\u017cliwe, s\u0105dy takie musz\u0105 by\u0107 s\u0142uszne.<\/p>\n

Ca\u0142y ten sztuczny gmach my\u015bli Kanta nie wytrzymuje krytyki obiektywnego rozwa\u017cania. Jest rzecz\u0105 niemo\u017cliw\u0105, abym w poj\u0119ciu podmiotu nie mia\u0142 \u017cadnego punktu zaczepienia prowadz\u0105cego mnie do poj\u0119cia orzeczenia. Bo oba poj\u0119cia s\u0105 zdobycz\u0105 mojego rozs\u0105dku i dotycz\u0105 jednej rzeczy, kt\u00f3ra jest jednolita sama w sobie. Nie \u0142ud\u017amy si\u0119. Jednostka matematyczna, kt\u00f3ra tkwi u pod\u0142o\u017ca ka\u017cdej liczby, nie jest bynajmniej rzecz\u0105 pierwotn\u0105. Pierwotn\u0105 rzecz\u0105 jest zawsze pewna wielko\u015b\u0107, wzgl\u0119dnie ilo\u015b\u0107, kt\u00f3ra jest tylko – wielokrotnym powt\u00f3rzeniem jednostki. Je\u015bli m\u00f3wi\u0119 o jednostce, to musz\u0119 najpierw z g\u00f3ry za\u0142o\u017cy\u0107 pewn\u0105 wielko\u015b\u0107. Jednostka jest dopiero wytworem mojego rozs\u0105dku. Odcina on j\u0105 od pewnej ca\u0142o\u015bci, tak jak oddziela skutek od przyczyny, substancj\u0119 od jej cech itd. My\u015bl\u0105c przeto 7 + 5, mam na my\u015bli w rzeczywisto\u015bci dwana\u015bcie matematycznych jednostek z t\u0105 tylko r\u00f3\u017cnic\u0105, \u017ce nie naraz tylko w dw\u00f3ch cz\u0119\u015bciach. Dzieje si\u0119 zupe\u0142nie to samo gdy my\u015bl\u0119 naraz o og\u00f3le matematycznych jednostek. T\u0119 identyczno\u015b\u0107 wyra\u017cam w s\u0105dzie 7 + 5 = 12. Tak samo jest z przyk\u0142adem geometrycznym, kt\u00f3ry przytacza Kant. Prosta ograniczona dwoma punktami A i B stanowi nierozdzieln\u0105 jedno\u015b\u0107. Ale m\u00f3j rozs\u0105dek mo\u017ce sobie o tym wytworzy\u0107 dwa poj\u0119cia. Najpierw mo\u017ce on przyj\u0105\u0107 prost\u0105 jako kierunek, a potem jako drog\u0119, pomi\u0119dzy dwoma punktami A i B. Wynika z tego s\u0105d: prosta jest najkr\u00f3tsz\u0105 drog\u0105 pomi\u0119dzy dwoma punktami.<\/p>\n

Wszelkie wypowiadanie s\u0105d\u00f3w, o ile jego sk\u0142adniki s\u0105 poj\u0119ciami, nie jest niczym wi\u0119cej, jak tylko ponownym \u0142\u0105czeniem tego, co rozdzieli\u0142 przedtem rozs\u0105dek. Zwi\u0105zek oka\u017ce si\u0119 rzeczywistym natychmiast, skoro tylko wnikniemy w tre\u015b\u0107 wytworzonych przez rozs\u0105dek poj\u0119\u0107.<\/p>\n

13. Poznanie.<\/strong><\/em><\/p>\n

Rzeczywisto\u015b\u0107 rozdzieli\u0142a si\u0119 nam na dwie dziedziny: do\u015bwiadczenie i my\u015blenie. Do\u015bwiadczenie wchodzi w gr\u0119 pod dwojakim wzgl\u0119dem. Po pierwsze o tyle, \u017ce ca\u0142a rzeczywisto\u015b\u0107 opr\u00f3cz my\u015blenia ma tak\u0105 form\u0119 przejawiania si\u0119, kt\u00f3ra musi wyst\u0119powa\u0107 pod postaci\u0105 do\u015bwiadczenia. Po drugie o tyle, \u017ce ju\u017c w naturze naszego ducha le\u017cy w\u0142a\u015bciwo\u015b\u0107, \u017ce przedmioty, kt\u00f3re on ma obserwowa\u0107 musz\u0105 wyst\u0119powa\u0107 w polu jego widzenia, to znaczy musz\u0105 mu by\u0107 dane w do\u015bwiadczeniu. Mamy teraz dwie mo\u017cliwo\u015bci. Przede wszystkim forma danej nam w do\u015bwiadczeniu rzeczy mo\u017ce nie zawiera\u0107 jej istoty. Wtedy sama rzecz wymaga najpierw przejawienia si\u0119 w postrze\u017ceniu \/do\u015bwiadczeniu\/, aby p\u00f3\u017aniej ods\u0142oni\u0107 sw\u0105 istot\u0119 tej czynno\u015bci naszego ducha, kt\u00f3ra wybiega w\u0142a\u015bnie ponad postrze\u017cenie. Druga mo\u017cliwo\u015b\u0107 b\u0119dzie taka, \u017ce my nie postrzegamy jej obrazu, to trzeba przypisa\u0107 tylko tej okoliczno\u015bci, \u017ce oczom naszego ducha musi si\u0119 wszystko przejawia\u0107 pocz\u0105tkowo pod postaci\u0105 do\u015bwiadczenia. Ta druga mo\u017cliwo\u015b\u0107 dotyczy my\u015blenia, pierwsza za\u015b odnosi si\u0119 do reszty rzeczywisto\u015bci. My\u015blenie wymaga od nas tylko przezwyci\u0119\u017cenia naszych subiektywnych uprzedze\u0144, je\u015bli je chcemy poj\u0105\u0107 w jego rdzennej istocie. To, co odno\u015bnie do ca\u0142ej reszty rzeczywisto\u015bci jest rzeczowo uzasadnione w obiektywnym postrze\u017ceniu, a mianowicie \u017ce musimy przezwyci\u0119\u017cy\u0107 bezpo\u015bredni\u0105 form\u0119 przejawu, aby j\u0105 w\u0142a\u015bnie – to w odniesieniu do my\u015blenia polega na pewnej w\u0142a\u015bciwo\u015bci naszego ducha. Ta sama rzecz nadaje sobie form\u0119 do\u015bwiadczenia; tu czyni to organizacja naszego ducha. Tak ujmuj\u0105c do\u015bwiadczenie nie mamy do czynienia z ca\u0142o\u015bci\u0105 rzeczy, tu za\u015b mamy t\u0105 ca\u0142o\u015b\u0107 od razu.<\/p>\n

Na tym polega przyczyna dualizmu, kt\u00f3ry ma przezwyci\u0119\u017cy\u0107 nauka w my\u015bl\u0105cym poznaniu. Cz\u0142owiek znajduje si\u0119 w obliczu dw\u00f3ch \u015bwiat\u00f3w i ma ustanowi\u0107 zwi\u0105zek pomi\u0119dzy nimi. Jeden z nich – to do\u015bwiadczenie, o kt\u00f3rym cz\u0142owiek dobrze wie, \u017ce ono zawiera tylko po\u0142ow\u0119 rzeczywisto\u015bci. Drugi z nich to my\u015blenie, \u015bwiat sko\u0144czony w sobie, w kt\u00f3ry jednak musi wp\u0142ywa\u0107 ta zewn\u0119trzna do\u015bwiadczalna rzeczywisto\u015b\u0107, je\u015bli w og\u00f3le ma doj\u015b\u0107 do skutku zadawalaj\u0105cy pogl\u0105d na \u015bwiat. Je\u015bli \u015bwiat by\u0142by zamieszka\u0142y przez istoty obdarzone tylko zmys\u0142ami, wtedy jego istota \/idealna jego tre\u015b\u0107\/ pozosta\u0142aby na zawsze ukryta. Prawa rz\u0105dzi\u0142yby wprawdzie przebiegiem proces\u00f3w \u015bwiata, ale nie dosz\u0142yby nigdy do przejawienia siebie samych. Je\u015bli to ma nast\u0105pi\u0107, to pomi\u0119dzy form\u0105 przejawu a prawem musi stan\u0105\u0107 taka istota, kt\u00f3ra posiada zar\u00f3wno narz\u0105dy s\u0142u\u017c\u0105ce do postrzegania uzale\u017cnionej od form rzeczywisto\u015bci, jak te\u017c i mo\u017cno\u015b\u0107 postrzegania samych praw. Takiej istocie musi si\u0119 przejawi\u0107 z jednej strony \u015bwiat zmys\u0142\u00f3w, z drugiej za\u015b idealna jego tre\u015b\u0107, a ona musi we w\u0142asnej swej czynno\u015bci po\u0142\u0105czy\u0107 te dwa czynniki rzeczywisto\u015bci.<\/p>\n

Widzimy tu zapewne ca\u0142kiem jasno, \u017ce naszego duch nie mo\u017cna uwa\u017ca\u0107 za rezerwuar \u015bwiata idei zawieraj\u0105cy my\u015bli, tylko za narz\u0105d, kt\u00f3ry je postrzega. Duch jest tak samo narz\u0105dem postrzegania, jak oko lub ucho. My\u015bl zachowuje si\u0119 w stosunku do naszego ducha nie inaczej jak \u015bwiat\u0142o w stosunku do okna, lub d\u017awi\u0119k w stosunku do ucha. Nikomu zapewne nie przyjdzie na my\u015bl uwa\u017ca\u0107 barwy za co\u015b takiego, co wyciska w oku jakie\u015b trwa\u0142e pi\u0119tno, kt\u00f3re potem zostaje niejako stale zwi\u0105zane z ga\u0142k\u0105 oczn\u0105. Tymczasem pogl\u0105d ten jest niemal powszechny, o ile idzie o ducha i my\u015bl. W naszej \u015bwiadomo\u015bci ma si\u0119 wytwarza\u0107 o ka\u017cdej rzeczy jaka\u015b my\u015bl, kt\u00f3ra tam potem zostaje i w miar\u0119 potrzeby bywa stamt\u0105d wydobywana. Oparto na tym osobliw\u0105 teori\u0119, jakoby my\u015bli, kt\u00f3rych sobie nie u\u015bwiadamiamy w danej chwili, istnia\u0142y wprawdzie w naszym duchu, ale przechowywane gdzie\u015b pod progiem \u015bwiadomo\u015bci.<\/p>\n

Te awanturnicze pogl\u0105dy rozwiewaj\u0105 si\u0119 natychmiast w nico\u015b\u0107, skoro sobie uprzytomnimy, \u017ce \u015bwiat idei sam siebie okre\u015bla i sam o sobie stanowi. C\u00f3\u017c ta tre\u015b\u0107, kt\u00f3ra sam\u0105 siebie okre\u015bla, ma do czynienia z wielko\u015bci\u0105 poszczeg\u00f3lnych \u015bwiadomo\u015bci? Przecie\u017c nie da si\u0119 przyj\u0105\u0107, jakoby ona w milionach \u015bwiadomo\u015bci okre\u015bla\u0142a si\u0119 w ten spos\u00f3b, \u017ce pewna jej cz\u0119\u015b\u0107 jest zawsze uzale\u017cniona od innych!<\/p>\n

Sprawa jest zupe\u0142nie jasna. Tre\u015b\u0107 my\u015bli tego rozwoju, \u017ce do jej przejawienia si\u0119 potrzeba w og\u00f3le tylko duchowego narz\u0105du, ale ilo\u015b\u0107 istot obdarzonych takim narz\u0105dem jest oboj\u0119tna, W obliczu jednej tre\u015bci my\u015blowej mo\u017ce stan\u0105\u0107 nieokre\u015blona ilo\u015b\u0107 osobnik\u00f3w obdarzonych duchem. Duch postrzega wi\u0119c – jako narz\u0105d pojmowania – my\u015blow\u0105 tre\u015b\u0107 \u015bwiata. Istnieje tylko jedna my\u015blowa tre\u015b\u0107 \u015bwiata. Nasza \u015bwiadomo\u015b\u0107 nie jest zdolno\u015bci\u0105 wytwarzania i przechowywania my\u015bli \/jak si\u0119 to cz\u0119sto przyjmuje\/, tylko zdolno\u015bci\u0105 postrzegania my\u015bli, wzgl\u0119dnie idei. Goethe wyrazi\u0142 to znakomicie w nast\u0119puj\u0105cych s\u0142owach: „Idea jest wiekuista i jedna. Niedobrze czynimy u\u017cywaj\u0105c w odniesieniu do niej liczby mnogiej. Cokolwiek postrzegamy i o czymkolwiek mo\u017cemy m\u00f3wi\u0107 – wszystko to s\u0105 tylko manifestacje idei. Wypowiadamy poj\u0119cia i o tyle sama idea jest poj\u0119ciem”.<\/p>\n

Cz\u0142owiek jest obywatelem dw\u00f3ch \u015bwiat\u00f3w. \u015awiata zmys\u0142\u00f3w i \u015bwiata my\u015bli. Jeden dochodzi go z do\u0142u, drugi w\u015bwietla si\u0119 wi\u0119c z g\u00f3ry, a cz\u0142owiek zdobywa sobie nauk\u0119, w kt\u00f3rej \u0142\u0105czy si\u0119 te dwa \u015bwiaty w nierozdzieln\u0105 jedno\u015b\u0107. Z jednej strony przejawia si\u0119 nam zewn\u0119trzna forma, z drugiej wewn\u0119trzna jej istota; obie musimy po\u0142\u0105czy\u0107. Moja teoria poznania wznosi si\u0119 tym sposobem ponad stanowisko zajmowane zwykle przez inne podobne rozwa\u017cania, kt\u00f3re ograniczaj\u0105 si\u0119 tylko do formalno\u015bci. M\u00f3wi si\u0119 zwykle, \u017ce „poznanie jest opracowaniem do\u015bwiadczenia” – nie okre\u015blaj\u0105c wcale, co w\u0142a\u015bciwie mamy wpracowa\u0107 w to do\u015bwiadczenie. Inni zn\u00f3w wyrokuj\u0105, \u017ce „w czynno\u015bci poznawczej postrze\u017cenie wp\u0142ywa w my\u015blenie”; jeszcze inni, \u017ce my\u015blenie wychodz\u0105c z do\u015bwiadczenia dociera skutkiem wewn\u0119trznego przymusu do istniej\u0105cej gdzie\u015b poza do\u015bwiadczeniem istoty rzeczy. Ale to s\u0105 tylko czyste formalno\u015bci. Teoria poznania dla \u015bwiata, musi prze przede wszystkim poda\u0107 jego idealny cel. Polega on na tym, aby niedoko\u0144czony \u015bwiat do\u015bwiadczenia uzupe\u0142nia\u0107 przez ods\u0142anianie jego rdzennej istoty. Po drugie taka teoria poznania musi okre\u015bli\u0107 czym jest ten rdze\u0144 w swej tre\u015bci. Jest to my\u015bl, idea. Wreszcie po trzecie musi ona pokaza\u0107 jak si\u0119 to ods\u0142anianie odbywa. M\u00f3wi o tym jedenasty rozdzia\u0142 tej ksi\u0105\u017cki pt. „My\u015blenie i postrzeganie”. Niniejsza teoria poznania do takiego pozytywnego wyniku, \u017ce my\u015blenie okazuje si\u0119 istot\u0105 \u015bwiata, a ludzkie my\u015blenie indywidualne jest poszczeg\u00f3ln\u0105 form\u0105 przejawu tej istoty. \u017badna wy\u0142\u0105cznie formalna teoria poznania nie mo\u017ce tego wykaza\u0107 i zawsze zostanie bezp\u0142odna, bo nie mo\u017ce mie\u0107 \u017cadnego pogl\u0105du na stosunek w jakim pozostaj\u0105 wyniki nauki do istoty i rozwoju \u015bwiata. A wszak\u017ce w\u0142a\u015bnie teoria poznania powinna by wyja\u015bni\u0107 ten stosunek.<\/p>\n

Nauka o poznaniu musi nam przecie\u017c pokaza\u0107 dok\u0105d d\u0105\u017cymy w naszym poznaniu i dok\u0105d prowadzi ka\u017cda inna nauka.<\/p>\n

Tylko dzi\u0119ki teorii poznania, a nie na \u017cadnej innej drodze, dochodzimy do pogl\u0105du, \u017ce istot\u0105 \u015bwiata jest my\u015blenia. Bo ono pokazuje nam zwi\u0105zek my\u015blenia z reszt\u0105 rzeczywisto\u015bci. Sk\u0105d bowiem mieliby\u015bmy si\u0119 dowiedzie\u0107 czegokolwiek o stosunku my\u015blenia do do\u015bwiadczenia, je\u015bli nie z nauki, kt\u00f3ra zbadania tego stosunku uwa\u017ca za sw\u00f3j cel? A nast\u0119pnie sk\u0105d mieliby\u015bmy wiedzie\u0107 czy pra\u017ar\u00f3d\u0142em bytu jest \u015bwiat zmys\u0142\u00f3w, czy te\u017c duch, je\u015bliby\u015bmy nie zbadali ich stosunku do rzeczywisto\u015bci? Gdziekolwiek wi\u0119c idzie o odnalezienie istoty rzeczy, to szukanie b\u0119dzie polega\u0142o zawsze na apelowaniu do idealnej tre\u015bci \u015bwiata. Nie mo\u017cna wi\u0119c przekracza\u0107 dziedziny tej tre\u015bci, je\u015bli chcemy pozosta\u0107 w obr\u0119bie jasnych okre\u015ble\u0144, a nie obraca\u0107 si\u0119 po omacku w\u015br\u00f3d ciemnych i nieokre\u015blonych zagadek. My\u015blenie jest to ca\u0142o\u015b\u0107 sama dla siebie, kt\u00f3ra sobie samej wystarcza i kt\u00f3ra nie mo\u017ce wyj\u015b\u0107 poza siebie sam\u0105, je\u015bli nie chce wpa\u015b\u0107 w pr\u00f3\u017cni\u0119. Innymi s\u0142owami: je\u015bli my\u015blenie chce cokolwiek wyja\u015bni\u0107, to nie mo\u017ce ucieka\u0107 si\u0119 do rzeczy, kt\u00f3rej nie mo\u017cna by by\u0142o ogarn\u0105\u0107 my\u015bleniem – by\u0142aby nie rzecz\u0105. Wszystko mie\u015bci si\u0119 ostatecznie w my\u015bleniu, wszystko w jego obr\u0119bie znajduje swoje miejsce.<\/p>\n

W odniesieniu do naszej indywidualnej \u015bwiadomo\u015bci mo\u017cna to samo wyrazi\u0107 w spos\u00f3b nast\u0119puj\u0105cy: w wypowiadaniu naukowych twierdze\u0144 musimy pozosta\u0107 \u015bci\u015ble w obr\u0119bie tego, co mamy dane w \u015bwiadomo\u015bci i nie mo\u017cemy tego przekracza\u0107. Je\u015bli wi\u0119c kto\u015b zrozumia\u0142, \u017ce przeskakuj\u0105c w\u0142asn\u0105 \u015bwiadomo\u015b\u0107 wpada w nieistotn\u0105 pr\u00f3\u017cni\u0119 – ale r\u00f3wnocze\u015bnie nie uznaje tego, \u017ce istot\u0119 rzeczy mo\u017cna odnale\u017a\u0107 w obr\u0119bie naszej \u015bwiadomo\u015bci w postrzeganiu idei – wtedy musi on popa\u015b\u0107 w b\u0142\u0105d polegaj\u0105cy na ustanawianiu granic poznania. Je\u015bli nie mo\u017cemy wyj\u015b\u0107 poza nasz\u0105 \u015bwiadomo\u015b\u0107, a w jej obr\u0119bie nie ma istoty rzeczywisto\u015bci – wtedy w og\u00f3le nigdy do niej nie dojdziemy.<\/p>\n

Nasze my\u015blenie zwi\u0105zane jest z t\u0105 stron\u0105 istnienia i nie wie nic o \u017cadnej tamtej.<\/p>\n

W \u015bwietle mojej teorii poznania pogl\u0105d ten nie jest niczym innym, jak tylko my\u015bleniem, kt\u00f3re nie rozumie samego siebie. Granice poznania by\u0142yby mo\u017cliwe tylko wtedy, gdyby zewn\u0119trzne do\u015bwiadczenie samo narzuca\u0142o nam zbadanie swej istoty i gdyby ono okre\u015bla\u0142o jakie nale\u017cy stawia\u0107 pytania w stosunku do niego. Jednak\u017ce wcale tak nie jest. W my\u015bleniu, kt\u00f3re postrzega fakty do\u015bwiadczenia, rodzi si\u0119 potrzeba przeciwstawienia im w\u0142asnej swej istoty. My\u015blenie mo\u017ce mie\u0107 tylko ca\u0142kiem okre\u015blon\u0105 d\u0105\u017cno\u015b\u0107 do szukania tak\u017ce i w reszcie \u015bwiata tej sobie samemu w\u0142a\u015bciwej prawid\u0142owo\u015bci, nie mo\u017ce ono jednak szuka\u0107, o czym samo najzupe\u0142niej nic nie wie.<\/p>\n

Jeszcze jeden b\u0142\u0105d musi tu znale\u017a\u0107 swoje sprostowanie. Niekt\u00f3rzy s\u0105dz\u0105 jakoby my\u015blenie by\u0142o czym\u015b niewystarczaj\u0105cym do konstytuowania \u015bwiata, jakoby do tre\u015bci my\u015blenia trzeba by\u0142o do\u0142\u0105cza\u0107 jeszcze co\u015b innego \/si\u0142a, wola itd.\/ je\u017celi \u015bwiat ma by\u0107 w og\u00f3le mo\u017cliwy.<\/p>\n

Rozwa\u017cywszy to dok\u0142adnie widzimy od razu, \u017ce owe inne czynniki nie s\u0105 niczym wi\u0119cej jak tylko wykrojonymi ze \u015bwiata postrze\u017ce\u0144 abstrakcjami, kt\u00f3re same dopiero czekaj\u0105 na to, a\u017c je my\u015blenie wyja\u015bni, Wszelkie inne ogniwo istoty \u015bwiata, ni\u017c my\u015blenie – wymaga\u0142oby natychmiast innego ujmowania i poznawania, ni\u017c my\u015blowego.<\/p>\n

Owe inne ogniwa musieliby\u015bmy osi\u0105gn\u0105\u0107 inaczej, ni\u017c my\u015bleniem. Bo jednak my\u015blenie dostarcza tylko my\u015bli. Ale kto chce wyja\u015bni\u0107 udzia\u0142 jakiegokolwiek innego sk\u0142adnika w strukturze \u015bwiata i pos\u0142uguje si\u0119 w tym celu poj\u0119ciami – ten ju\u017c przez to samo przeczy samemu sobie. A zreszt\u0105 opr\u00f3cz postrze\u017cenia i my\u015blenia nie mamy nic wi\u0119cej danego. Nic trzeciego nie istnieje. Nie m\u00f3g\u0142bym przeto uzna\u0107 za istot\u0119 \u015bwiata \u017cadnego elementu postrze\u017ceniowego, bo wszelkie postrze\u017cenia wykazuj\u0105 przy bli\u017cszej obserwacji, \u017ce jako taki nie zawieraj\u0105 tej istoty. Mo\u017cna jej przeto szuka\u0107 jedynie i wy\u0142\u0105cznie w my\u015bleniu.<\/p>\n

14.Istota rzeczy a poznanie.<\/strong><\/em><\/p>\n

Kant o tyle posun\u0105\u0142 filozofi\u0119 naprz\u00f3d, \u017ce dzi\u0119ki niemu cz\u0142owiek stan\u0105\u0142 w \u015bwiecie o w\u0142asnych si\u0142ach. Dowod\u00f3w s\u0142uszno\u015bci swych twierdze\u0144 powinien cz\u0142owiek szuka\u0107 w tym, co mu dane w swych duchowych mo\u017cliwo\u015bciach, a nie w narzucanych mu z zewn\u0105trz prawdach. Przekonania naukowe czerpane tylko z nas samych – oto dewiza filozofii Kanta. Dlatego kre\u015bli\u0142 on j\u0105 doskonale jako krytyczn\u0105, w przeciwie\u0144stwie do filozofii dogmatycznej, kt\u00f3ra przyjmuje gotowe, ju\u017c sformu\u0142owane twierdzenia i dopiero potem szuka na nie dowod\u00f3w. Mamy tu do czynienia z przeciwie\u0144stwem dw\u00f3ch naukowych kierunk\u00f3w. Kant nie przemy\u015bla\u0142 tego jednak z ca\u0142\u0105 sw\u0105 bystro\u015bci\u0105 do jakiej by\u0142 zdolny.<\/p>\n

Rozwa\u017cmy raz \u015bci\u015ble, w jaki spos\u00f3b dochodzi do skutku naukowe twierdzenie. Mo\u017ce ono \u0142\u0105czy\u0107 dwie rzeczy; albo poj\u0119cie z postrze\u017ceniem, albo dwa poj\u0119cia. Np. zdanie: nie ma skutku bez przyczyny – jest twierdzeniem drugiego rodzaju. Ot\u00f3\u017c rzeczowe powody, dla kt\u00f3rych \u0142\u0105cz\u0119 te dwa poj\u0119cia, mog\u0105 le\u017ce\u0107 poza ich w\u0142asn\u0105 tre\u015bci\u0105, a wi\u0119c poza tym co jedynie nam dane. Wtedy mog\u0119 mie\u0107 ewentualnie jeszcze jakie\u015b normalne powody \/brak sprzeczno\u015bci, jakie\u015b pewniki\/, kt\u00f3re naprowadzaj\u0105 mnie na pewne okre\u015blone po\u0142\u0105czenie tych poj\u0119\u0107. Jednak\u017ce te powody nie maj\u0105 \u017cadnego wp\u0142ywu na sam\u0105 rzecz. Moje twierdzenie opiera si\u0119 wtedy na czym\u015b, czego nie mog\u0119 dosi\u0119gn\u0105\u0107 rzeczowo. Wtedy wi\u0119c rzeczywisty wgl\u0105d w istot\u0119 rzeczy jest dla mnie zupe\u0142nie niemo\u017cliwy; mog\u0119 o niej co\u015b wiedzie\u0107 tylko jako istota znajduj\u0105ca si\u0119 poza ni\u0105. To co wyra\u017cam w mym twierdzeniu – istnieje w nieznanym mi \u015bwiecie; tylko samo twierdzenie znajduje si\u0119 w moim \u015bwiecie. Jest to charakterystyczne dla dogmatu. Istnieje dwojaki rodzaj dogmat\u00f3w: dogmaty objawienia i do\u015bwiadczenia.<\/p>\n

Pierwsze narzucaj\u0105 cz\u0142owiekowi w rozmaity spos\u00f3b pewne prawdy, kt\u00f3re uchylaj\u0105 si\u0119 z pola obserwacji. Cz\u0142owiek nie ma \u017cadnego wgl\u0105du w \u015bwiat, z kt\u00f3rego pochodz\u0105 te podsumowane tu twierdzenia. Nie mog\u0105c dochodzi\u0107 ich podstaw, musi on wierzy\u0107 w ich prawdziwo\u015b\u0107. Tak samo ma si\u0119 sprawa z dogmatami do\u015bwiadczenia. Je\u015bli kto\u015b jest zdania, \u017ce powinno si\u0119 poprzesta\u0107 wy\u0142\u0105cznie na czystym do\u015bwiadczeniu oraz \u017ce mo\u017cna obserwowa\u0107 tylko jego modyfikacj\u0119 bez mo\u017cno\u015bci dotarcia do dzia\u0142aj\u0105cych w nim si\u0142, to tak samo wypowiada o \u015bwiecie pewne twierdzenia, do uzasadnienia kt\u00f3rych nie ma \u017cadnego dost\u0119pu. Tak\u017ce i tu prawda nie zostaje osi\u0105gni\u0119ta drog\u0105 wgl\u0105du w wewn\u0119trzn\u0105 dzia\u0142alno\u015b\u0107 rzeczy, tylko zostaje narzucona z zewn\u0105trz przez czynnik w stosunku do rzeczy zewn\u0119trznych. Je\u015bli dawniejsz\u0105 nauk\u0119 opanowa\u0142y dogmaty objawienia, to dzisiejsza cierpi pod hegemoni\u0105 dogmat\u00f3w do\u015bwiadczenia.<\/p>\n

M\u00f3j pogl\u0105d wykaza\u0142, \u017ce wszelkie przyjmowanie istoty bytu, le\u017c\u0105cej poza obr\u0119bem idei – jest non sensem. Istota bytu wnikn\u0119\u0142a w ca\u0142o\u015bci w \u015bwiat, wp\u0142yn\u0119\u0142a we\u0144 bez reszty. W my\u015bleniu okazuje si\u0119 ona w swej najdoskonalszej formie, jak\u0105 jest sama w sobie. Gdy przeto my\u015blenie dokonuje skojarzenia pewnych element\u00f3w, gdy wypowiada s\u0105d, wtedy \u0142\u0105czy ono nie co innego, jak w\u0142a\u015bnie ow\u0105 tre\u015b\u0107 istoty \u015bwiata kt\u00f3ra w nie wnikn\u0119\u0142a. W my\u015bleniu nie mamy do czynienia z twierdzeniami o jakiej\u015b niedost\u0119pnej nam istocie \u015bwiata, bo ona ws\u0105czy\u0142a si\u0119 w nie substancjonalnie. Mamy bezpo\u015bredni wgl\u0105d nie tylko w formalne, ale i tak\u017ce i w rzeczowe powody, dla kt\u00f3rych wypowiadamy pewien s\u0105d. S\u0105d nie okre\u015bla niczego obcego sobie, tylko swoj\u0105 w\u0142asn\u0105 tre\u015b\u0107. Dlatego m\u00f3j pogl\u0105d ustanawia prawdziw\u0105 wiedz\u0119. Niniejsza teoria poznania jest rzeczywi\u015bcie krytyczn\u0105. Wedle jej pogl\u0105du nie powinno si\u0119 przejmowa\u0107 \u017cadnych objawie\u0144, dla kt\u00f3rych w obr\u0119bie my\u015blenia nie ma rzeczowych powod\u00f3w.<\/p>\n

Jednak\u017ce i do\u015bwiadczenie musi zosta\u0107 r\u00f3wnie\u017c poznane w obr\u0119bie my\u015blenia – nie tylko ze strony swych zewn\u0119trznych przejaw\u00f3w, lecz jako czynnik dzia\u0142aj\u0105cy. Dzi\u0119ki my\u015bleniu wznosimy si\u0119 od ogl\u0105dania rzeczywisto\u015bci jako produktu do ogl\u0105dania jej jako producenta \/tw\u00f3rcy\/.<\/p>\n

Istota rzeczy ods\u0142ania si\u0119 tylko wtedy, gdy nawi\u0105zuje sw\u00f3j stosunek do cz\u0142owieka. Bo tylko w cz\u0142owieku mo\u017ce si\u0119 objawi\u0107 istota rzeczy. Na tym opiera si\u0119 tak\u017ce relatywizm w swoim pogl\u0105dzie na \u015bwiat. Jest to kierunek my\u015blowy, kt\u00f3ry przyjmuje, \u017ce cz\u0142owiek widzi ka\u017cd\u0105 rzecz w takim \u015bwietle, jakiego jej nam udziela.<\/p>\n

Pogl\u0105d ten nazywa si\u0119 tak\u017ce antropomorfizmem<\/strong><\/em>. Ma on wielu zwolennik\u00f3w. Wi\u0119kszo\u015b\u0107 ich s\u0105dzi jednak, \u017ce cz\u0142owiek z powodu tej w\u0142a\u015bciwo\u015bci swego poznania oddala si\u0119 od obiektywnej rzeczywisto\u015bci samej w sobie. S\u0105dz\u0105 oni, \u017ce cz\u0142owiek musi patrze\u0107 na wszystko przez szk\u0142a swojego podmiotu. Jednak\u017ce m\u00f3j pogl\u0105d wykazuje, \u017ce jest wprost odwrotnie. Cz\u0142owiek musi patrze\u0107 na \u015bwiat przez te szk\u0142a je\u015bli chce doj\u015b\u0107 do jego istoty. \u015awiat znamy nie tylko taki, jaki si\u0119 nam przejawia – tylko \u015bwiat przejawia si\u0119 \/oczywi\u015bcie wy\u0142\u0105cznie my\u015bl\u0105cemu rozwa\u017caniu\/ takim, jakim jest w swej istocie. Ta posta\u0107 rzeczywisto\u015bci, kt\u00f3r\u0105 cz\u0142owiek kszta\u0142tuje w nauce – jest stateczn\u0105 i prawdziw\u0105 jej postaci\u0105.<\/p>\n

Pozostaje mi jeszcze rozszerzy\u0107 na poszczeg\u00f3lne dziedziny rzeczywisto\u015bci ten rodzaj poznania, kt\u00f3ry uwa\u017cam za prawdziwy, to znaczy wiod\u0105cy do istoty rzeczywisto\u015bci. Postaram si\u0119 wykaza\u0107, jak nale\u017cy szuka\u0107 istoty do\u015bwiadczenia w poszczeg\u00f3lnych jego formach.<\/p>\n

E. POZNANIE PRZYRODY<\/strong><\/em><\/p>\n

15. Przyroda nieorganiczna.<\/p>\n

Najprostszym rodzajem dzia\u0142alno\u015bci przyrody jest dla nas taki proces, kt\u00f3ry jest w ca\u0142o\u015bci wynikiem czynnik\u00f3w oddzia\u0142ywuj\u0105cych na siebie zewn\u0119trznie. Taki proces czy w og\u00f3le stosunek mi\u0119dzy dwoma przedmiotami nie jest uwarunkowany ani przez istot\u0119, kt\u00f3ra si\u0119 wyra\u017ca w zewn\u0119trznych formach swego przejawu, ani te\u017c przez indywidualno\u015b\u0107, kt\u00f3ra w pewnym dzia\u0142aniu uzewn\u0119trznia swe uzdolnienia i sw\u00f3j charakter. Proces taki jest wywo\u0142any jedynie tym, \u017ce pewna rzecz wywiera swym istnieniem jaki\u015b okre\u015blony wp\u0142yw na inn\u0105, przenosz\u0105c na ni\u0105 w\u0142asne swoje stany. Stany jednej rzeczy okazuj\u0105 si\u0119 wi\u0119c nast\u0119pstwem stan\u00f3w innej rzeczy. Taki system dzia\u0142a\u0144 nast\u0119puj\u0105cych w ten spos\u00f3b, \u017ce pewien fakt jest zawsze nast\u0119pstwem innych fakt\u00f3w tego samego rodzaju – nazywamy przyrod\u0105 nieorganiczn\u0105.<\/p>\n

Przebieg procesu lub charakterystyczna strona wzajemnego stosunku przedmiot\u00f3w zale\u017cy od warunk\u00f3w zewn\u0119trznych. Wszelkie fakty posiadaj\u0105 tu pewne w\u0142a\u015bciwo\u015bci, kt\u00f3re wynikaj\u0105 z tych warunk\u00f3w,. Je\u015bli zmienia si\u0119 spos\u00f3b w jaki wsp\u00f3\u0142dzia\u0142aj\u0105 te zewn\u0119trzne czynniki, to naturalnie zmienia si\u0119 tak\u017ce i nast\u0119pstwo ich wsp\u00f3\u0142dzia\u0142ania, a zatem zmienia si\u0119 wynikaj\u0105ce z tego zjawisko. Jak\u017ce si\u0119 wi\u0119c przedstawia ten spos\u00f3b wsp\u00f3\u0142dzia\u0142ania tych czynnik\u00f3w w przyrodzie nieorganicznej, uj\u0119tej tak jak ona pojawia si\u0119 bezpo\u015brednio w polu naszej obserwacji? Posiada ona w zupe\u0142no\u015bci ten charakter, kt\u00f3ry okre\u015bli\u0142em wy\u017cej jako bezpo\u015brednie do\u015bwiadczenie. Mamy tu do czynienia tylko z pewn\u0105 szczeg\u00f3ln\u0105 form\u0105 tego do\u015bwiadczenia. Idzie nam tu o zwi\u0105zki zachodz\u0105ce pomi\u0119dzy postrze\u017conymi zmys\u0142owo faktami. Ale w\u0142a\u015bnie, \u017ce zwi\u0105zki wydaj\u0105 si\u0119 nam niejasne i nie przejrzyste w naszym do\u015bwiadczeniu. Mamy przed sob\u0105 np. fakt, a, ale jednocze\u015bnie wiele innych. Gdy patrzymy na t\u0119 dan\u0105 nam r\u00f3\u017cnorodn\u0105 wielo\u015b\u0107, to zupe\u0142nie nie zdajemy sobie sprawy z tego, kt\u00f3ry z tych fakt\u00f3w pozostaje w bli\u017cszym, a kt\u00f3ry w dalszym stosunku do wymienionego zjawiska a. Mog\u0105 by\u0107 pomi\u0119dzy nimi takie, bez kt\u00f3rych zjawisko to nie mog\u0142oby w og\u00f3le nast\u0105pi\u0107; ale s\u0105 tak\u017ce i takie, kt\u00f3re je tylko modyfikuj\u0105, bez kt\u00f3rych zatem mog\u0142yby one zaj\u015b\u0107 zupe\u0142nie dobrze, a tylko przybra\u0142y inn\u0105 posta\u0107 wobec nieco odmiennych okoliczno\u015bci.<\/p>\n

To wskazuje nam drog\u0119, kt\u00f3r\u0105 ma p\u00f3j\u015b\u0107 poznanie w tej dziedzinie. Je\u015bli nam nie wystarcza konstelacja fakt\u00f3w istniej\u0105ca w bezpo\u015brednim do\u015bwiadczeniu, to musimy szuka\u0107 takiej, kt\u00f3ra by potrafi\u0142a zaspokoi\u0107 nasze poznawcze potrzeby. Musimy wi\u0119c stworzy\u0107 takie warunki, w kt\u00f3rych dany proces m\u00f3g\u0142by si\u0119 pojawi\u0107 z ca\u0142\u0105 oczywisto\u015bci\u0105 jako ich konieczne nast\u0119pstwo.<\/p>\n

Przypomnijmy sobie dlaczego w\u0142a\u015bciwie my\u015blenie okazuje sw\u0105 istot\u0119 ju\u017c w bezpo\u015brednim do\u015bwiadczeniu. Oto dlatego, \u017ce znajdujemy si\u0119 w obr\u0119bie tego procesu, kt\u00f3ry z poszczeg\u00f3lnych element\u00f3w my\u015blowych wytwarza my\u015blowe skojarzenia. Skutkiem tego mamy przed sob\u0105 nie tylko dokonany proces, a zatem nie tylko rzecz zdzia\u0142an\u0105, ale tak\u017ce czynnik dzia\u0142aj\u0105cy. W poznaniu przyrody idzie tak samo o to, aby\u015bmy w ka\u017cdym pojawiaj\u0105cym si\u0119 przed nami procesie \u015bwiata zewn\u0119trznego mogli widzie\u0107 od razu si\u0142\u0119 dzia\u0142aj\u0105c\u0105, kt\u00f3ra go wywodzi z centrum z ca\u0142o\u015bci \u015bwiata ku obwodowi. Nie przejrzysto\u015b\u0107 i niejasno\u015b\u0107 danego zjawiska czy zwi\u0105zku, zachodz\u0105cego w \u015bwiecie zmys\u0142\u00f3w mo\u017ce zosta\u0107 przezwyci\u0119\u017cona tylko wtedy, gdy z ca\u0142\u0105 dok\u0142adno\u015bci\u0105 widzimy, \u017ce dane zjawisko jest wynikiem pewnej okre\u015blonej konstelacji fakt\u00f3w. Musimy wiedzie\u0107, \u017ce proces, kt\u00f3ry widzimy w danej chwili, powstaje przez wsp\u00f3\u0142dzia\u0142anie takich a takich element\u00f3w w \u015bwiecie zmys\u0142\u00f3w. Bo w\u0142a\u015bnie wtedy spos\u00f3b owego wsp\u00f3\u0142dzia\u0142ania musi si\u0119 sta\u0107 zupe\u0142nie jasny dla naszego rozs\u0105dku. Zwi\u0105zek, w kt\u00f3ry wprowadzamy fakty, musi posiada\u0107 charakter idealny, dostosowany do istoty naszego ducha. Ale rzecz jasna, \u017ce w zwi\u0105zkach w kt\u00f3re wprowadzamy fakty prac\u0105 naszego rozumu, fakty te b\u0119d\u0105 si\u0119 zachowywa\u0142y stosownie do swojej w\u0142asnej natury.<\/p>\n

Wida\u0107 tu od razu, co osi\u0105gamy w ten spos\u00f3b. Je\u015bli spojrzymy w \u015bwiat zmys\u0142\u00f3w „na chybi\u0142 trafi\u0142”, to zobacz\u0119 procesy, wywo\u0142ane przez wsp\u00f3\u0142dzia\u0142anie tak wielkiej ilo\u015bci czynnik\u00f3w, \u017ce nie b\u0119d\u0119 m\u00f3g\u0142 bezpo\u015brednio widzie\u0107 tego, co poza tymi dzia\u0142aniami tkwi jako w\u0142a\u015bciwa przyczyna dzia\u0142aj\u0105ca. Widz\u0119 jaki\u015b proces, a zarazem fakty a, b, c i d. Sk\u0105d\u017ce mam wiedzie\u0107 od razu, kt\u00f3ry fakt wsp\u00f3\u0142dzia\u0142a w powstaniu zjawiska w wi\u0119kszym, a kt\u00f3ry w mniejszym stopniu? Rzecz staje si\u0119 jasn\u0105 dopiero wtedy, gdy si\u0119 najpierw przekonam, kt\u00f3ry z tych czterech fakt\u00f3w jest bezwarunkowo konieczny do tego aby w og\u00f3le nast\u0105pi\u0142o dane zjawisko.<\/p>\n

Znajd\u0119 np. \u017ce a i c s\u0105 bezwarunkowo konieczne. Nast\u0119pnie stwierdz\u0119, \u017ce wprawdzie bez d zjawisko takie zachodzi, ale ze znaczn\u0105 zmian\u0105, podczas gdy b nie ma \u017cadnego istotnego znaczenia i mo\u017cna je r\u00f3wnie\u017c dobrze zast\u0105pi\u0107 czym\u015b innym. Rysunek I przedstawia symboliczne ugrupowanie tych element\u00f3w z punktu widzenia postrzegania wy\u0142\u0105cznie zmys\u0142owego. Rysunek II przedstawia ich ugrupowanie dla ducha. Duch grupuje wi\u0119c fakty \u015bwiata nieorganicznego w ten spos\u00f3b, \u017ce w pewnym wydarzeniu lub zwi\u0105zku widzi nast\u0119pstwo stosunku pewnych fakt\u00f3w. W przypadkowo\u015b\u0107 wnosi wi\u0119c duch tym sposobem konieczno\u015b\u0107. Wyja\u015bni\u0119 to na kilku przyk\u0142adach.<\/p>\n

Je\u015bli mamy przed sob\u0105 tr\u00f3jk\u0105t A B C, to na pierwszy rzut oka wcale tego nie widz\u0119, \u017ce suma jego trzech k\u0105t\u00f3w r\u00f3wna si\u0119 zawsze dw\u00f3m k\u0105tom prostym. Staje si\u0119 to jasnym od razu, gdy ugrupuj\u0119 fakty w spos\u00f3b nast\u0119puj\u0105cy. Z uwidocznionych obok figur wynika natychmiast, \u017ce k\u0105t a = a, oraz b=b \/AB i CD, wzgl\u0119dnie A B i C D s\u0105 r\u00f3wnoleg\u0142e\/<\/p>\n

Je\u015bli teraz mam przed sob\u0105 tr\u00f3jk\u0105t, a przez jego wierzcho\u0142ek C przeprowadz\u0119 lini\u0119 prost\u0105 i r\u00f3wnoleg\u0142\u0105 do podstawy AB, to w stosunku do powsta\u0142ych st\u0105d k\u0105t\u00f3w stwierdz\u0119, zastosowawszy wy\u017cej wymienione fakty, \u017ce k\u0105t a’ = a, oraz b’ = b.<\/p>\n

Poniewa\u017c c jest r\u00f3wny samemu sobie, przeto wszystkie trzy k\u0105ty tr\u00f3jk\u0105ta razem wzi\u0119te r\u00f3wnaj\u0105 si\u0119 koniecznie k\u0105towi p\u00f3\u0142 pe\u0142nemu.<\/p>\n

Skomplikowany zwi\u0105zek fakt\u00f3w wyja\u015bni\u0142em tu w ten spos\u00f3b, \u017ce sprowadzi\u0142em go do fakt\u00f3w prostych. Z ich stosunku danego memu duchowi wynika odpowiedni zwi\u0105zek z ca\u0142\u0105 konieczno\u015bci\u0105 z natury danych rzeczy.<\/p>\n

We\u017amy jeszcze pod uwag\u0119 nast\u0119puj\u0105cy przyk\u0142ad. Wyrzucam w poziomym kierunku kamie\u0144. Zakre\u015bla on drog\u0119, kt\u00f3r\u0105 mamy wyobra\u017con\u0105 w linii ll’. Je\u015bli rozwa\u017c\u0119 si\u0142y dzia\u0142aj\u0105ce, kt\u00f3re tu wchodz\u0105 w gr\u0119, to stwierdz\u0119: 1\/ nadan\u0105 przeze mnie si\u0142\u0119 rzutu 2\/ si\u0142\u0119 z jak\u0105 ziemia przyci\u0105ga ten kamie\u0144 i 3\/ si\u0142\u0119 oporu powietrza.<\/p>\n

Przy bli\u017cszym rozwa\u017caniu stwierdz\u0119, \u017ce obie pierwsze si\u0142y s\u0105 czym\u015b istotnym, \u017ce decyduj\u0105 o w\u0142a\u015bciwo\u015bciach drogi odbytej przez kamie\u0144, podczas gdy trzecia si\u0142a ma znaczenie uboczne. Gdyby dzia\u0142a\u0142y tylko dwie pierwsze si\u0142y, wtedy kamie\u0144 odby\u0142by drog\u0119 LL’. Drog\u0119 t\u0119 odnajd\u0119 wtedy, gdy zupe\u0142nie pomin\u0119 trzeci\u0105 si\u0142\u0119 a wprowadz\u0119 w zwi\u0105zek dwie tylko pierwsze. Faktyczne wykonanie tego nie jest ani mo\u017cliwe ani potrzebne. Nie mog\u0119 usun\u0105\u0107 zupe\u0142nie wszelkiego oporu powietrza. Wystarczy jednak, je\u015bli ujm\u0119 w my\u015bli istot\u0119 dw\u00f3ch pierwszych si\u0142 i nast\u0119pnie wprowadz\u0119 je r\u00f3wnie\u017c tylko my\u015blowo – w ich wzajemny konieczny stosunek. Wtedy wyniknie z tego droga LL, kt\u00f3ra by koniecznie musia\u0142a nast\u0105pi\u0107, gdyby wsp\u00f3\u0142dzia\u0142a\u0142y tylko dwie pierwsze si\u0142y. Tym sposobem duch nasz rozwi\u0105zuje wszelkie zjawiska nieorganicznej przyrody, rozk\u0142adaj\u0105c je na taki, gdzie z dzia\u0142ania pewnych si\u0142 wynika pewien skutek z bezpo\u015bredni\u0105 konieczno\u015bci\u0105.<\/p>\n

Je\u015bli do prawa ruchu kamienia, wynikaj\u0105cego z dzia\u0142ania dw\u00f3ch pierwszych si\u0142 do\u0142\u0105czymy jeszcze trzeci\u0105 si\u0142\u0119, wtedy wyniknie droga 11. Ca\u0142\u0105 t\u0119 rzecz mog\u0142yby oczywi\u015bcie komplikowa\u0107 jeszcze warunki. Ka\u017cdy z\u0142o\u017cony proces \u015bwiata zmys\u0142\u00f3w okazuje si\u0119 prz\u0119dziwem owych prostych, przeniknionych fakt\u00f3w i daje si\u0119 na ni\u0105 roz\u0142o\u017cy\u0107.<\/p>\n

Ka\u017cdy taki fenomen, w kt\u00f3rym charakter procesu wyp\u0142ywa bezpo\u015brednia i z ca\u0142\u0105 jasno\u015bci\u0105 z natury wchodz\u0105cych w gr\u0119 czynnik\u00f3w – nazywamy prafenomenem albo faktem zasadniczym.<\/p>\n

Prafenomen jest identyczny z obiektywnym prawem przyrody. Wypowiada on bowiem nie tylko to, \u017ce w pewnych okre\u015blonych warunkach nast\u0119puje pewien proces, ale tak\u017ce i to, \u017ce proces ten musi nast\u0105pi\u0107. Kto pozna prafenomen, ten zrozumie tym samym, \u017ce dany proces musia\u0142 nast\u0105pi\u0107 ze wzgl\u0119du na natur\u0119 wchodz\u0105cych w gr\u0119 czynnik\u00f3w. Nauka domaga si\u0119 dzi\u015b og\u00f3lnie zewn\u0119trznego empiryzmu, poniewa\u017c s\u0105dzi, \u017ce przyjmuj\u0105c co\u015b, co przekracza fakty empiryczne, b\u0119dzie si\u0119 obraca\u0142o po omacku w niepewno\u015bci. Tymczasem widzimy, \u017ce mo\u017cemy pozosta\u0107 ca\u0142kowicie w obr\u0119bie fenomen\u00f3w, a jednak znajdziemy w nich konieczno\u015b\u0107. Nigdy tego nie potrafi metoda indukcyjna, kt\u00f3r\u0105 si\u0119 dzi\u015b powszechnie w nauce stosuje. Na og\u00f3\u0142 post\u0119puje ona w spos\u00f3b nast\u0119puj\u0105cy: widzi jakie\u015b zjawisko, kt\u00f3re zachodzi w danych warunkach w pewien okre\u015blony spos\u00f3b; innym razem w podobnych warunkach zn\u00f3w to samo zjawisko.<\/p>\n

Z tego wyci\u0105gam wniosek, \u017ce gdzie\u015b musi istnie\u0107 jakie\u015b og\u00f3lne prawo, wedle kt\u00f3rego zjawisko to musi nast\u0119powa\u0107 i wreszcie formu\u0142uje to prawo. Metoda taka jest czym\u015b zupe\u0142nie zewn\u0119trznym w stosunku do zjawiska. Nie wnika ona w ich g\u0142\u0119bie. Jej prawa – to uog\u00f3lnienia poszczeg\u00f3lnych fakt\u00f3w. Musi ona zawsze czeka\u0107 na to czy poszczeg\u00f3lne fakty potwierdz\u0105 jej regu\u0142y. Natomiast moja metoda wie dobrze, \u017ce jej prawa to w\u0142a\u015bnie fakty, kt\u00f3re ona wyj\u0119\u0142a z chaosu przypadkowo\u015bci i uczyni\u0142a czym\u015b koniecznym. Wiemy, \u017ce gdy istniej\u0105 czynniki a i b, to koniecznie musi nast\u0105pi\u0107 pewne okre\u015blone dzia\u0142anie. My nie wychodzimy poza \u015bwiat zjawisk. Tre\u015b\u0107 wiedzy, kt\u00f3r\u0105 wytwarzamy w my\u015bleniu nie jest niczym innym, jak tylko tym, co si\u0119 obiektywnie dzieje. Zmienia si\u0119 tylko forma zestawienia fakt\u00f3w. Ale przez to wnikamy w obiektywno\u015b\u0107 w\u0142a\u015bnie o krok g\u0142\u0119biej, ni\u017c to jest mo\u017cliwe w samym do\u015bwiadczeniu. Zestawiamy fakty w ten spos\u00f3b, \u017ce one dzia\u0142aj\u0105 wedle swej natury i tylko wedle niej, \u017ce tego dzia\u0142ania nie m\u0105c\u0105 \u017cadne inne stosunki.<\/p>\n

Za najwa\u017cniejsz\u0105 rzecz uwa\u017cam, to, aby powy\u017csze wywody mog\u0142y zosta\u0107 uzasadnione wsz\u0119dzie tam, gdzie si\u0119 rzeczywi\u015bcie naukowo pracuje. Zaprzecza\u0107 im mog\u0105 tylko pewne b\u0142\u0119dne pogl\u0105dy na donios\u0142o\u015b\u0107 i charakter twierdze\u0144 naukowych. Podczas gdy wielu wsp\u00f3\u0142czesnych uczonych popada w sprzeczno\u015bci z w\u0142asnymi teoriami z chwil\u0105 wkroczenia w dziedzin\u0119 bada\u0144 praktycznych, to w ka\u017cdym poszczeg\u00f3lnym przypadku da\u0142oby si\u0119 z \u0142atwo\u015bci\u0105 wykaza\u0107 harmonia mi\u0119dzy wszelkim prawdziwym badaniem a
\nmoimi wywodami. Niniejsza teoria wymaga dla ka\u017cdego prawa przyrody pewnej okre\u015blonej formy. Zak\u0142ada ona zwi\u0105zek pomi\u0119dzy faktami i stwierdza, \u017ce wsz\u0119dzie tam gdzie on pojawia si\u0119 w rzeczywisto\u015bci, musi nast\u0105pi\u0107 pewne okre\u015blone zjawisko. Wszelkie prawo przyrody ma przeto tak\u0105 form\u0119: je\u015bli pewien fakt wsp\u00f3\u0142dzia\u0142a z innym, wtedy nast\u0119puje takie a takie zjawisko… Mo\u017cna by \u0142atwo wykaza\u0107, \u017ce wszelkie prawa przyrody maj\u0105 rzeczywi\u015bcie tylko tak\u0105 form\u0119. Je\u015bli dwa cia\u0142a o nier\u00f3wnej temperaturze stykaj\u0105 si\u0119 z sob\u0105, to ciep\u0142o cia\u0142a cieplejszego przep\u0142ywa tak d\u0142ugo z zimniejszego, a\u017c temperatura obu ulegnie wyr\u00f3wnaniu. Je\u015bli ciecz znajduje si\u0119 w dw\u00f3ch naczyniach po\u0142\u0105czonych z sob\u0105, wtedy jej poziom przybierze w obu naczyniach r\u00f3wn\u0105 wysoko\u015b\u0107. Je\u015bli pomi\u0119dzy \u017ar\u00f3d\u0142em \u015bwiat\u0142a, a jakimkolwiek cia\u0142em umie\u015bcimy jakie\u015b cia\u0142o nieprzezroczyste, to ono rzuci na tamto sw\u00f3j cie\u0144 itp. Wszystko co w matematyce, fizyce czy mechanice nie jest tylko czystym opisem – to musi by\u0107 prafenomenem.<\/p>\n

Wszelki post\u0119p nauki polega na postrzeganiu prafenomenu. Je\u015bli si\u0119 nam uda wyosobni\u0107 jaki\u015b proces w zwi\u0105zku z innymi procesami i wyja\u015bni\u0107 go wy\u0142\u0105cznie jako\u00a0 wynik wsp\u00f3\u0142dzia\u0142ania pewnych okre\u015blonych element\u00f3w do\u015bwiadczenia, wtedy wnikn\u0119liby\u015bmy tym samym o krok g\u0142\u0119biej w zagadk\u0119 \u015bwiata.<\/p>\n

Widzieli\u015bmy jak prafenomen pojawia si\u0119 ju\u017c w samej my\u015bli, gdy wchodz\u0105ce w gr\u0119 czynniki wprowadzimy w naszym my\u015bleniu w stosowny do ich istoty zwi\u0105zek. Ale mo\u017cna tak\u017ce i sztucznie ustanawia\u0107 konieczne warunki. Dzieje si\u0119 to w ka\u017cdym naukowym eksperymencie. Pojawianie si\u0119 zjawisk jest wtedy zupe\u0142nie w naszej mocy.<\/p>\n

Oczywi\u015bcie nie mo\u017cemy pomija\u0107 wszystkich okoliczno\u015bci ubocznych. Ale istnieje pewien \u015brodek, kt\u00f3ry nam jednak umo\u017cliwia uniezale\u017cnienia si\u0119 od nich. Oto wywo\u0142ujemy dane zjawisko w rozmaitych modyfikacjach. Stwierdzamy wtedy, \u017ce wszystkie poszczeg\u00f3lne eksperymenty jeden i ten sam sk\u0142adnik faktyczny. Sk\u0142adnik ten – to wy\u017csze do\u015bwiadczenie w do\u015bwiadczeniu<\/strong><\/em>.<\/p>\n

Jest to w\u0142a\u015bnie fakt podstawowy, wzgl\u0119dnie prafenomen.<\/strong><\/em><\/p>\n

Eksperyment ma upewni\u0107 nas o tym, \u017ce na przebieg danego procesu nie wp\u0142ywa nic innego jak tylko to, czego w\u0142a\u015bnie szukamy. Stwierdzamy pewne warunki, kt\u00f3rych natur\u0119 znamy i oczekujemy co z tego wyniknie. Uzyskujemy wtedy obiektywny fenomen, wynikaj\u0105cy z tej stworzonej przez subiekty podstawowy. Mamy wi\u0119c do czynienia z czym\u015b obiektywnym, co jednocze\u015bnie jest na wskro\u015b subiektywnym.<\/p>\n

Eksperyment w dziedzinie przyrodoznawstwa nieorganicznego jest przeto prawdziwym po\u015brednikiem pomi\u0119dzy podmiotem a przedmiotem. Pocz\u0105tki tego rozwini\u0119tego tu przeze mnie pogl\u0105du znajdujemy w korespondencji Goethego i Schillera. Zagadnieniem tym zajmuj\u0105c si\u0119 oni w swych listach z pocz\u0105tku roku 1798. Okre\u015blaj\u0105 oni t\u0119 metod\u0119 jako empiryzm racjonalny, poniewa\u017c ona czyni tre\u015bci\u0105 nauki tylko obiektywne procesy, przy czym jednak procesy te s\u0105 powi\u0105zane prz\u0119dziwem poj\u0119\u0107 \/praw\/, kt\u00f3re odkrywa w nich nasz duch. Zatem empiryzm racjonalny – to zmys\u0142owe postrzegalne procesy, ale pozostaj\u0105ce w takim zwi\u0105zku, kt\u00f3ry mo\u017cna uj\u0105\u0107 tylko w my\u015bleniu. Je\u015bli zestawimy te listy z rozpraw\u0105 Goethego pt. „Der Versuch als Vermittler von Subjekt und Objekt”, to w powy\u017cszej teorii odnajdziemy konsekwentnie dalszy ich ci\u0105g.<\/p>\n

W przyrodzie nieorganicznej widzimy wi\u0119c w ca\u0142ej pe\u0142ni ten og\u00f3lny stosunek, kt\u00f3ry ustalili\u015bmy pomi\u0119dzy do\u015bwiadczeniem a nauk\u0105. Zwyk\u0142e do\u015bwiadczenie jest tylko po\u0142ow\u0105 rzeczywisto\u015bci. Naszym zmys\u0142om przejawia si\u0119 w\u0142a\u015bnie tylko ta po\u0142owa. Do\u015bwiadczenie, kt\u00f3re jest tylko „zjawiskiem dla zmys\u0142\u00f3w\/ podnosi duch do roli swojego w\u0142asnego zjawiska. Widzimy jak w tej dziedzinie mo\u017cna si\u0119 wznie\u015b do rzeczy zdzia\u0142anych do dzia\u0142aj\u0105cych. Duch nasz przyst\u0119puj\u0105c do rzeczy zdzia\u0142anych odnajduje w nich czynnik dzia\u0142aj\u0105cy.<\/p>\n

Ka\u017cdy pogl\u0105d mo\u017ce nam dopiero wtedy przynie\u015b\u0107 naukowe zadowolenie, je\u015bli nas prowadzi w pewn\u0105 zamkni\u0119t\u0105 ca\u0142o\u015b\u0107. Tymczasem przyroda nieorganiczna nigdzie nie okazuje si\u0119 zamkni\u0119ta i nigdzie nie wyst\u0119puje jako indywidualna ca\u0142o\u015b\u0107. Ka\u017cdy proces wskazuje nam zawsze na jaki\u015b inny, od kt\u00f3rego jest uzale\u017cniony; ten zn\u00f3w wskazuje na jaki\u015b trzeci itd. Gdzie\u017c jest kres tego? Przyroda nieorganiczna nigdzie nie dochodzi do indywidualno\u015bci. Czym\u015b zamkni\u0119tym w sobie staje si\u0119 ona dopiero w swej powszechnej ca\u0142o\u015bci. Aby wi\u0119c doj\u015b\u0107 do tej ca\u0142o\u015bci, musimy d\u0105\u017cy\u0107 do poj\u0119cia wszechog\u00f3\u0142u przyrody nieorganicznej jako jednego systemu. Systemem takim jest kosmos.<\/p>\n

G\u0142\u0119bokie zrozumienie kosmosu jest calem i idea\u0142em nieorganicznych nauk przyrodniczych. Wszelkie d\u0105\u017cenia naukowe, kt\u00f3re nie zmierzaj\u0105 do tego celu, mog\u0105 by\u0107 tylko przygotowaniem, tylko cz\u0105stk\u0105, ale nie ca\u0142o\u015bci\u0105 sam\u0105.<\/p>\n

 <\/p>\n

16. Przyroda organiczna.<\/strong><\/em><\/p>\n

Nauka przez d\u0142ugi czas nie zajmowa\u0142a si\u0119 w og\u00f3le przyrod\u0105 organiczn\u0105. Uwa\u017ca\u0142a ona, \u017ce jej metody nie wystarczaj\u0105 do tego, aby poj\u0105\u0107 \u017cycie i jego przejawy. S\u0105dzi\u0142a nawet, \u017ce tu ko\u0144czy si\u0119 wszelka prawid\u0142owo\u015b\u0107, jak\u0105 jeszcze mo\u017cna zaobserwowa\u0107 w przyrodzie nieorganicznej. Odno\u015bnie do \u015bwiata nieorganicznego godzono si\u0119 na to, \u017ce pewne zjawisko staje si\u0119 dla nas zrozumia\u0142e dopiero wtedy, gdy poznamy naturalne warunki jego powstawania; tu za\u015b po prostu zaprzeczono temu. Wyobra\u017cono sobie, \u017ce organizm jest urz\u0105dzony celowo wedle pewnego planu stw\u00f3rcy. Ka\u017cdy narz\u0105d mia\u0142 mie\u0107 swoje przeznaczenie; wszelkie pytania mog\u0142yby tu dotyczy\u0107 jednej rzeczy: jaki cel ma ten czy \u00f3w narz\u0105d, po co jest to, a po co tamto? Je\u015bli w \u015bwiecie przyrody nieorganicznej poszukiwano warunk\u00f3w powstawania ka\u017cdej rzeczy, to w stosunku do przejaw\u00f3w \u017cycia uwa\u017cano to za rzecz zupe\u0142nie oboj\u0119tn\u0105 i przyk\u0142adano g\u0142\u00f3wn\u0105 wag\u0119 do przeznaczenia danej rzeczy. W stosunku do proces\u00f3w \u017cyciowych nie pytano o ich naturalne przyczyny \/jak si\u0119 to czyni przy zjawiskach fizykalnych\/, tylko uwa\u017cano, \u017ce trzeba je przypisywa\u0107 jakiej\u015b osobliwej sile \u017cyciowej. Wszystko co si\u0119 dzieje w organizmie wyobra\u017cano sobie jako produkt tej si\u0142y, kt\u00f3ra po prostu nie liczy si\u0119 z innymi prawami przyrody. A\u017c do pocz\u0105tk\u00f3w dziewi\u0119tnastego stulecia nauka w og\u00f3le nie wiedzia\u0142a co pocz\u0105\u0107 z organizmami. Dzia\u0142alno\u015b\u0107 sw\u0105 ogranicza\u0142a ona jedynie do \u015bwiata przyrody nieorganicznej. Tym sposobem – nie szukaj\u0105c prawid\u0142owo\u015bci przyrody organicznej w naturze jej przedmiot\u00f3w, tylko w my\u015blach, kt\u00f3rymi kierowa\u0142 si\u0119 stw\u00f3rca przy jej stwarzaniu – odcinano sobie w og\u00f3le drog\u0119 do wszelkiej mo\u017cliwo\u015bci jakiegokolwiek zrozumienia tej przyrody. Bo jakim sposobem ma mnie si\u0119 objawi\u0107 ta my\u015bl? Jestem przecie\u017c ograniczony do tego co mam przed sob\u0105. Je\u015bli ono samo nie ods\u0142oni mi swych praw w granicach mojego my\u015blenia, to na tym ko\u0144czy si\u0119 wszelka moja nauka. O odgadywaniu plan\u00f3w, kt\u00f3re \u017cywi\u0142a jaka\u015b istota istniej\u0105ca poza mn\u0105 – nie mo\u017ce by\u0107 w naukowym znaczeniu \u017cadnej mowy.<\/p>\n

Jeszcze u schy\u0142ku osiemnastego stulecia panowa\u0142 og\u00f3lnie taki pogl\u0105d, \u017ce naukowe wyja\u015bnienie zjawisk \u017cyciowych jest w og\u00f3le niemo\u017cliwe w tym znaczeniu, w jakim np. fizyka jest nauk\u0105 t\u0142umacz\u0105c\u0105 zjawiska przyrody. Kant pr\u00f3bowa\u0142 nawet stworzy\u0107 filozoficzne uzasadnienie dla tego pogl\u0105du. Rozs\u0105dek nasz uwa\u017ca\u0142 on mianowicie za tak\u0105 czynno\u015b\u0107, kt\u00f3ra mo\u017ce zmierza\u0107 tylko od szczeg\u00f3\u0142\u00f3w do rzeczy og\u00f3lnych.<\/p>\n

Rozs\u0105dek ma przed sob\u0105 szereg szczeg\u00f3\u0142\u00f3w, r\u00f3\u017cne „poszczeg\u00f3lne rzeczy” i z nich wyci\u0105ga swoje og\u00f3lne prawa. Ten rodzaj my\u015blenia nazywa Kant dyskursywnym i uwa\u017ca go jedynie w\u0142a\u015bciwy cz\u0142owiekowi. Wedle jego pogl\u0105du mo\u017cemy co\u015b wiedzie\u0107 tylko o takich rzeczach, gdzie szczeg\u00f3\u0142 sam w sobie jest zupe\u0142nie bez poj\u0119ciowy, a my tylko podci\u0105gamy go pod pewne abstrakcyjne poj\u0119cia. Ot\u00f3\u017c w \u015bwiecie organizm\u00f3w nie stwierdzi\u0142 Kant tego warunku. Tu poszczeg\u00f3lne zjawisko zdradza celowe, a potem poj\u0119ciowe urz\u0105dzenie. Szczeg\u00f3\u0142 zawiera tu w sobie wyra\u017ane \u015blady poj\u0119cia, a zdaniem Kanta cz\u0142owiek w\u0142a\u015bnie nie posiada \u017cadnych mo\u017cliwo\u015bci pojmowania takich rzeczy.<\/p>\n

Zrozumie\u0107 co\u015b mo\u017cemy jego zdaniem tylko tam, gdzie poj\u0119cie i poszczeg\u00f3lna rzecz s\u0105 roz\u0142\u0105czne; poj\u0119cie jest czym\u015b og\u00f3lnym, a rzecz przedstawia si\u0119 jako szczeg\u00f3\u0142. Nie pozostaje nam zatem nic innego, jak tylko u pod\u0142o\u017ca naszej obserwacji organizm\u00f3w umie\u015bci\u0107 ide\u0119 celowo\u015bci, to znaczy traktowa\u0107 \u017cywe istoty tak, jak gdyby podstaw\u0105 ich istnienia by\u0142 czyich\u015b zamiar\u00f3w. Tu Kant uzasadni\u0142 wi\u0119c nie naukowo\u015b\u0107 w spos\u00f3b niejako naukowy.<\/p>\n

Natomiast Goethe podni\u00f3s\u0142 stanowczy protest przeciwko tak nie naukowemu post\u0119powaniu. Nigdy nie m\u00f3g\u0142 on zgodzi\u0107 si\u0119 na to, dlaczego nasze my\u015blenie ma nie wystarcza\u0107 do tego, aby odno\u015bnie do jakiego\u015b narz\u0105du \u017cywej istoty pyta\u0107 o jego pochodzenie zamiast tylko o jego cel. Le\u017ca\u0142o to ju\u017c w jego naturze wiod\u0105cej go stale do postrzegania ka\u017cdej istoty w jej wewn\u0119trznej doskona\u0142o\u015bci. Wy\u0142\u0105czne interesowanie si\u0119 zewn\u0119trzn\u0105 celowo\u015bci\u0105 danego narz\u0105du, to znaczy jego po\u017cytkiem dla jakich\u015b innych cel\u00f3w wydawa\u0142o mu si\u0119 nie naukowym punktem widzenia. Bo co to ma wsp\u00f3lnego z wewn\u0119trzn\u0105 istot\u0105 danej rzeczy? Goethe nigdy nie pyta, do czego s\u0142u\u017cy dana rzecz; pyta on zawsze o jej rozw\u00f3j. Przedmiot nie jest dla niego czym\u015b zako\u0144czonym w sobie. Chce on rozwa\u017ca\u0107 jego stawanie si\u0119, aby st\u0105d pozna\u0107 jego pochodzenie. Spinoza poci\u0105gn\u0105\u0142 go szczeg\u00f3lnie tym, \u017ce nie uznawa\u0142 zewn\u0119trznej celowo\u015bci organizm\u00f3w i ich narz\u0105d\u00f3w. Dla poznania przyrody organicznej wymaga\u0142 Goethe takiej metody, kt\u00f3ra by\u0142aby naukow\u0105 dok\u0142adnie w tym samym znaczeniu, co metoda przyrodoznawstwa nieorganicznego.<\/p>\n

Zrozumienie potrzeby takiej metody zawsze si\u0119 pojawi\u0142o w naukach przyrodniczych, wprawdzie nie w tak genialny spos\u00f3b jak u Goethego, jednak\u017ce z niemniejsz\u0105 stanowczo\u015bci\u0105. W mo\u017cliwo\u015b\u0107 jej w\u0105tki dzi\u015b ju\u017c chyba tylko bardzo nieznaczne ilo\u015b\u0107 uczonych. Czy jednak powiod\u0142y si\u0119 pr\u00f3by jej wprowadzenia, kt\u00f3re poczyniono tu i \u00f3wdzie – to inne pytanie.<\/p>\n

Przede wszystkim pope\u0142niono tu jeden wielki b\u0142\u0105d. S\u0105dzono, \u017ce metoda nauk nieorganicznych da si\u0119 wprost przeszczepi\u0107 w \u015bwiat organizm\u00f3w. Metod\u0119 stosowan\u0105 przez nauki nieorganiczne uznane za jedynie naukow\u0105 i s\u0105dzono, \u017ce je\u015bli organika ma by\u0107 w og\u00f3le naukowo mo\u017cliwa, to musi ni\u0105 by\u0107 \u015bci\u015ble w ten sam spos\u00f3b, co np. fizyka. Natomiast zapomniano o tym, \u017ce poj\u0119cie naukowo\u015bci jest – by\u0107 mo\u017ce – znacznie szersze ni\u017c „wyja\u015bnienie \u015bwiata wedle praw zjawisk fizykalnych”. Nawet dzi\u015b jeszcze nie dotar\u0142o do tego podstawowego poznania. Zamiast zbada\u0107 na czym w\u0142a\u015bciwie polega naukowo\u015b\u0107 nauk nieorganicznych, a potem poszuka\u0107 takiej metody, kt\u00f3ra da\u0142aby si\u0119 zastosowa\u0107 do \u015bwiata zjawisk \u017cyciowych z uwzgl\u0119dnieniem ich wymaga\u0144 – og\u0142asza si\u0119 po prostu, \u017ce prawa do kt\u00f3rych doszli\u015bmy w owej ni\u017cszej dziedzinie bytu – s\u0105 uniwersalne. Przede wszystkim jednak nale\u017ca\u0142oby zbada\u0107 na czym w og\u00f3le polega naukowe my\u015blenie. Uczyni\u0142em to w tej ksi\u0105\u017cce.<\/p>\n

Przekonali\u015bmy si\u0119 w poprzednim rozdziale, \u017ce prawid\u0142owo\u015b\u0107 przyrody nieorganicznej nie jest czym\u015b jedynym na \u015bwiecie, tylko pewn\u0105 specjaln\u0105 form\u0105 wszelkiej mo\u017cliwej prawid\u0142owo\u015bci w og\u00f3le. Metoda fizyki jest przeto tylko jedn\u0105 z wielu form naukowych metod badania w og\u00f3le. Uwzgl\u0119dnia ona charakter wchodz\u0105cych w gr\u0119 przedmiot\u00f3w oraz w\u0142a\u015bciwo\u015bci tej dziedziny, w obr\u0119bie kt\u00f3rej obraca si\u0119 fizyka. Je\u015bli t\u0119 sam\u0105 metod\u0119 pr\u00f3bujemy stosowa\u0107 w organice, wtedy gwa\u0142cimy swoisty jej charakter. Zamiast bada\u0107 \u015bwiat organizm\u00f3w sposobami odpowiednimi do ich natury – narzucamy im pewn\u0105 obc\u0105 prawid\u0142owo\u015b\u0107.<\/p>\n

Jednak\u017ce, zaprzeczaj\u0105c tym sposobem przyrodzie organicznej, nigdy jej nie poznamy. Takie post\u0119powanie powtarza na wy\u017cszym stopniu tylko to samo, co zdo\u0142a\u0142o zdoby\u0107 na ni\u017cszym. Uczony za\u015b s\u0105dz\u0105c, \u017ce potrafi wt\u0142oczy\u0107 wy\u017csz\u0105 form\u0119 bytu w stwierdzone gdzie\u015b indziej prawa, nie widzi jak ta forma wy\u015blizguje mu si\u0119 z r\u0105k w ci\u0105gu jego usi\u0142owa\u0144, bo nie umia\u0142 pochwyci\u0107 jej w\u0142a\u015bciwo\u015bci i obej\u015b\u0107 si\u0119 z ni\u0105 jak nale\u017cy.<\/p>\n

Wszystko to wyp\u0142ywa z b\u0142\u0119dnego pogl\u0105du, jakoby metoda naukowa by\u0142a czym\u015b zewn\u0119trznym w stosunku do swych przedmiot\u00f3w, czym\u015b uwarunkowanym nie przez nie,
\ntylko przez nasz\u0105 ludzk\u0105 natur\u0119. Pogl\u0105d ten s\u0105dzi, \u017ce cz\u0142owiek musi my\u015ble\u0107 o przedmiotach \u015bwiata w pewien okre\u015blony spos\u00f3b i to o wszystkich przedmiotach, o ca\u0142ym uniwersum, w spos\u00f3b jednakowy. Inauguruje si\u0119 zadania, kt\u00f3re maj\u0105 wykaza\u0107, \u017ce my z powodu w\u0142a\u015bciwo\u015bci naszego ducha mo\u017cemy my\u015ble\u0107 tylko indukcyjnie, albo zn\u00f3w tylko dedukcyjnie itp.<\/p>\n

Przy tym jednak przeocza si\u0119 zupe\u0142nie to, \u017ce przedmioty – by\u0107 mo\u017ce – zupe\u0142nie nie znosz\u0105 tych metod badania, kt\u00f3re kto\u015b chce im narzuci\u0107.<\/p>\n

Zarzut kt\u00f3ry czyni\u0119 wsp\u00f3\u0142czesnemu przyrodoznawstwu organicznemu, a mianowicie, \u017ce ono nie wnosi w przyrod\u0119 organiczn\u0105 zasady naukowego sposobu badania w og\u00f3le, tylko zasad\u0119 badania przyrody nieorganicznej, jest zupe\u0142nie s\u0142uszny. Na dow\u00f3d tego popatrzmy na pogl\u0105d Haeckla, tego niew\u0105tpliwie najwybitniejszego przyrodnika wsp\u00f3\u0142czesnej doby.<\/p>\n

Wymaga on od wszelkich naukowych usi\u0142owa\u0144, aby one wsz\u0119dzie wyra\u017ca\u0142y\u00a0 przyczynowy zwi\u0105zek pomi\u0119dzy zjawiskami. M\u00f3wi on nast\u0119pnie, \u017ce „gdyby mechanika psychiczna nie by\u0142a tak niesko\u0144czenie z\u0142o\u017cona i gdyby\u015bmy mogli przejrze\u0107 ca\u0142kiem dok\u0142adnie tak\u017ce i historyczny rozw\u00f3j czynno\u015bci psychicznych, to mogliby\u015bmy zamkn\u0105\u0107 je wszystkie w jedn\u0105 matematyczn\u0105 form\u0119”. Wida\u0107 z tego wyra\u017anie, czego Haeckel chce: ujmowa\u0107 ca\u0142o\u015b\u0107 \u015bwiata wedle szablonu metod fizykalnych. \u017b\u0105danie to nie jest bynajmniej podstaw\u0105 darwinizmu w jego pierwotnej postaci, tylko w jego dzisiejszej interpretacji. Widzieli\u015bmy, \u017ce wyja\u015bnienie procesu przyrody nieorganicznej nie jest niczym innym, jak tylko wykazaniem jego prawid\u0142owego wyj\u015bcia z innych element\u00f3w zmys\u0142owej rzeczywisto\u015bci to znaczy wyprowadzeniem go z przedmiot\u00f3w, kt\u00f3re jak i on nale\u017c\u0105 do \u015bwiata zmys\u0142\u00f3w. Ale w jaki spos\u00f3b stosuje dzisiejsza organika zasad\u0119 doboru naturalnego i walki o byt?<\/p>\n

Obie te zasady nie ulegaj\u0105 dzi\u015b \u017cadnej w\u0105tpliwo\u015bci, bo rzeczywi\u015bcie wyra\u017caj\u0105 pewien stan faktyczny. Dzi\u015b jednak s\u0105dzi si\u0119 og\u00f3lnie, \u017ce charakter pewnego okre\u015blonego gatunku da si\u0119 tak samo wywie\u015b\u0107 z zewn\u0119trznych stosunk\u00f3w jego \u015brodowiska, jak np. podwy\u017cszenie ciep\u0142oty jakiego\u015b cia\u0142a z padaj\u0105cych na nie promieni s\u0142o\u0144ca. Zupe\u0142nie zapomina si\u0119 o tym, \u017ce charakter gatunku w swych pe\u0142nych tre\u015bci okre\u015bleniach nigdy si\u0119 nie da wykaza\u0107 jako nast\u0119pstwo stosunk\u00f3w zewn\u0119trznych. Mog\u0105 one mie\u0107 do pewnego stopnia okre\u015blaj\u0105cy wp\u0142yw na dany gatunek, stanowczo jednak nie s\u0105 przyczyn\u0105 wytwarzaj\u0105c\u0105.<\/p>\n

Mamy prawo tylko tak powiedzie\u0107: pod wp\u0142ywem takiego czy innego zespo\u0142u fakt\u00f3w dany gatunek musia\u0142 rozwija\u0107 si\u0119 w ten spos\u00f3b, \u017ce w jego organizmach wytworzy\u0142 si\u0119 w szczeg\u00f3lno\u015bci taki a nie inny narz\u0105d; jednak\u017ce tre\u015b\u0107 gatunku i jego swoista organiczno\u015b\u0107 nie da si\u0119 wyprowadzi\u0107 ze stosunk\u00f3w zewn\u0119trznych. Przypu\u015b\u0107my, \u017ce jaka\u015b istota organiczna posiadaj\u0105ca pewne istotne cechy a+, b+, c+ – rozwija\u0142a si\u0119 pod wp\u0142ywem pewnych okre\u015blonych warunk\u00f3w zewn\u0119trznych. W\u0142a\u015bciwo\u015bci jej przybra\u0142y skutkiem tego okre\u015blone kszta\u0142ty a+, z a, z b b+, za\u015b z c c+. Ale swoista natura a b c – nie mo\u017ce by\u0107 nigdy wynikiem zewn\u0119trznych warunk\u00f3w.<\/p>\n

Trzeba przede wszystkim zwr\u00f3ci\u0107 uwag\u0119 na pytanie – sk\u0105d w\u0142a\u015bciwie czerpiemy tre\u015b\u0107 tego og\u00f3lnego czynnika, kt\u00f3rego tylko specjaln\u0105 form\u0105 jest ka\u017cda poszczeg\u00f3lna istota organiczna. Wiemy dobrze, \u017ce wyszczeg\u00f3lnianie form pochodzi z oddzia\u0142ywania wp\u0142yw\u00f3w zewn\u0119trznych. Jednak\u017ce sam\u0105 wyszczeg\u00f3lnion\u0105 posta\u0107 musimy wyprowadzi\u0107 z jakiej\u015b zasady wewn\u0119trznej. O tym, dlaczego rozwin\u0119\u0142a si\u0119 w\u0142a\u015bnie ta a nie inna forma – dowiadujemy si\u0119 wtedy, gdy poznamy jej \u015brodowisko. Jednak\u017ce ta szczeg\u00f3lna forma jest poza tym czym\u015b samym w sobie i dla siebie. Widzimy j\u0105 uposa\u017con\u0105 w pewne w\u0142a\u015bciwo\u015bci. Opr\u00f3cz zjawiska zewn\u0119trznego mamy tu do czynienia z pewn\u0105 ukszta\u0142towan\u0105 w sobie tre\u015bci\u0105, kt\u00f3ra jest w\u0142a\u015bnie tym, czego potrzebujemy do zrozumienia tych w\u0142a\u015bciwo\u015bci. W przyrodzie nieorganicznej postrzegamy pewien fakt i celem jego wyja\u015bnienia szukamy drugiego faktu, trzeciego itd. z czego dla nas wynika, \u017ce ten fakt okazuje si\u0119 koniecznym nast\u0119pstwem innych. Inaczej jest w\u00a0 przyrodzie organicznej. Tu opr\u00f3cz fakt\u00f3w zewn\u0119trznych potrzeba nam jeszcze pewnego czynnika wewn\u0119trznego. Opr\u00f3cz oddzia\u0142ywania okoliczno\u015bci zewn\u0119trznych musi tu jeszcze istnie\u0107 co\u015b takiego, co si\u0119 im nie pozwala biernie okre\u015bla\u0107, tylko pod ich wp\u0142ywem okre\u015bla\u0107 aktywnie samo siebie.<\/p>\n

C\u00f3\u017c to jest? Nie mo\u017ce to by\u0107 nic innego, tylko to co w szczeg\u00f3\u0142ach wyst\u0119puje jako co\u015b okre\u015blonego. Ale w szczeg\u00f3le pojawia si\u0119 zawsze pewien okre\u015blony organizm. To „co\u015b” jest przeto organizmem w formie og\u00f3lno\u015bci, czy te\u017c og\u00f3lnym obrazem organizmu, zawieraj\u0105cym w sobie wszystkie jego poszczeg\u00f3lne formy.<\/p>\n

Id\u0105c za przyk\u0142adem Goethego nazwijmy ten og\u00f3lny organizm typem. S\u0142owo typ mo\u017ce posiada\u0107 najrozmaitsze znaczenie – zale\u017cnie od swego rozwoju w mowie. Tu b\u0119d\u0119 go uwa\u017ca\u0142 w tym znaczeniu, jakie mu nada\u0142 Goethe – nie my\u015bl\u0105c przy tym nigdy o niczym innym, jak tylko o tym, co przed chwil\u0105 zaznaczy\u0142em. W \u017cadnym poszczeg\u00f3lnym organizmie nie kszta\u0142tuje si\u0119 ten typ w ca\u0142ej swej pe\u0142ni. Mo\u017cna go uchwyci\u0107 tylko rozumnym my\u015bleniem, wyci\u0105gaj\u0105c go ze zjawisk pod postaci\u0105 og\u00f3lnego obrazu. Typ jest wi\u0119c ide\u0105 organizmu. Jest to zwierz\u0119co\u015b\u0107 w zwierz\u0119ciu, wzgl\u0119dnie ro\u015blina w ka\u017cdej poszczeg\u00f3lnej ro\u015blinie.<\/p>\n

Typu nie mo\u017cna sobie wyobra\u017ca\u0107 jako co\u015b niezmiennego. Nie ma on absolutnie ni\u0107 wsp\u00f3lnego z tym, co najwybitniejszy przeciwnik Darwina Agassiz nazywa\u0142 „wcieleniem my\u015bli tw\u00f3rczej Boga”. Typ jest na wskro\u015b czym\u015b p\u0142ynnym. Z niego daj\u0105 si\u0119 wywie\u015b\u0107 wszelkie poszczeg\u00f3lne rodzaje i gatunki, kt\u00f3re mo\u017cna uwa\u017ca\u0107 za podtypy, wzgl\u0119dnie za typy wyszczeg\u00f3lnione. Typ nie wyklucza teorii descendencji. Nie przeczy on faktowi, \u017ce formy organiczne wzajemnie rozwijaj\u0105 si\u0119 z siebie. Jest on tylko protestem rozumu przeciwko temu, jakoby rozw\u00f3j organiczny polega\u0142 jedynie na przejawianiu si\u0119 nast\u0119puj\u0105cych po sobie faktycznych \/zmys\u0142owo poszczeg\u00f3lnych form\/. Typ jest tym, co tkwi u podstawy ca\u0142ego tego rozwoju. Stanowi on o zwi\u0105zku tej niesko\u0144czenie r\u00f3\u017cnorodnej wielo\u015bci. Jest on niejako wn\u0119trzem tego, co postrzegamy jako zewn\u0119trzne formy \u017cywych istot. W\u0142a\u015bnie teoria Darwina zak\u0142ada istnienie typu.<\/p>\n

Typ jest prawdziwym praorganizmem. Zale\u017cnie od tego jak si\u0119 wyszczeg\u00f3lnia w idei – jest on praro\u015blin\u0105 lub prazwierz\u0119ciem. Nie mo\u017ce to by\u0107 \u017cadna poszczeg\u00f3lna, zmys\u0142owo rzeczywista, \u017cywa istota. To co Haeckel, lub inni przyrodnicy uwa\u017cali za praform\u0119 – jest ju\u017c jedn\u0105 ze szczeg\u00f3lnych jej postaci. Jest to w\u0142a\u015bnie najprostsze ukszta\u0142towanie typu. W czasie pojawia si\u0119 typ najpierw w pewnej najprostszej formie; z tego jednak wcale nie wynika, aby formy nast\u0119pne mia\u0142y by\u0107 tylko nast\u0119pstwem tej poprzedzaj\u0105cej je formy najprostszej. Wszystkie formy s\u0105 nast\u0119pstwem typu. Zar\u00f3wno pierwsza jak i ostatnia s\u0105 tylko jego przejawami.<\/p>\n

Zamiast wyprowadza\u0107 poszczeg\u00f3lne rodzaje zwierz\u0105t czy ro\u015blin wzajemnie z nich samych – musimy u podstawy prawdziwej organiki umie\u015bci\u0107 typ. Jak z\u0142ota ni\u0107 ci\u0105gnie si\u0119 on poprzez wszystkie stopnie rozwoju \u015bwiata organicznego. Musimy go uchwyci\u0107 i nast\u0119pnie razem z nim pow\u0119drowa\u0107 przez to wielkie i r\u00f3\u017cnorodne kr\u00f3lestwo. Wtedy ono stanie si\u0119 dla nas zrozumia\u0142e. W przeciwnym za\u015b razie rozpada si\u0119 – jak i ca\u0142a reszta \u015bwiata do\u015bwiadczenia – na wielo\u015b\u0107 szczeg\u00f3\u0142\u00f3w bez zwi\u0105zku. Bo je\u015bli nawet s\u0105dzimy \u017ce uda si\u0119 nam wszystko, co p\u00f3\u017aniejsze, bardziej skomplikowane i z\u0142o\u017cone – sprowadzi\u0107 do jednej wcze\u015bniejszej i prostszej formy, kt\u00f3ra w stosunku do tamtych ma by\u0107 czym\u015b pierwotnym, to po prostu ulegamy z\u0142udzeniu, bo w gruncie rzeczy wyprowadzili\u015bmy tylko pewne szczeg\u00f3lne formy z innej, r\u00f3wnie\u017c tylko szczeg\u00f3lnej formy.<\/p>\n

Friedrich Theodor Vischer powiedzia\u0142 raz o teorii Darwina, \u017ce ona wymaga rewizji naszego poj\u0119cia czasu. Tu doszli\u015bmy w\u0142a\u015bnie do punktu, kt\u00f3ry nam wyja\u015bnia znaczenie, w jakim powinna by\u0107 dokonana taka rewizja. Ma ona mianowicie wykaza\u0107, \u017ce wyprowadzenie rzeczy p\u00f3\u017aniejszych z wcze\u015bniejszych, nie jest \u017cadnym wyja\u015bnieniem, bo rzecz najpierwsza w czasie nie musi by\u0107 czym\u015b zasadniczo pierwszym. Cokolwiek wi\u0119c wyprowadzamy – powinni\u015bmy si\u0119ga\u0107 a\u017c do prawdziwej zasady, a przynajmniej nale\u017ca\u0142oby wykaza\u0107 jakie to czynniki dzia\u0142a\u0142y w ten spos\u00f3b, \u017ce dany rodzaj istot rozwin\u0105\u0142 si\u0119 w czasie wcze\u015bniej od innych.<\/p>\n

Typ odgrywa w \u015bwiecie organicznym t\u0119 sam\u0105 rol\u0119, co prawo przyrody w \u015bwiecie nieorganicznym. Prawo daje nam mo\u017cliwo\u015b\u0107 poznania ka\u017cdego poszczeg\u00f3lnego zjawiska jako cz\u0142ony jednej wielkiej ca\u0142o\u015bci. Typ pozwala nam patrze\u0107 na ka\u017cdy poszczeg\u00f3lny organizm jak na pewn\u0105 szczeg\u00f3ln\u0105 swoj\u0105 form\u0119.<\/p>\n

Zaznaczy\u0142em ju\u017c, \u017ce typ nie jest bynajmniej jak\u0105\u015b zamkni\u0119t\u0105, zakrzep\u0142\u0105 form\u0105 poj\u0119ciow\u0105, tylko \u017ce jest czym\u015b p\u0142ynnym, co mo\u017ce przybiera\u0107 najrozmaitsze ukszta\u0142towania. Ilo\u015b\u0107 tych ukszta\u0142towa\u0144 jest niesko\u0144czenie wielka, albowiem to, dzi\u0119ki czemu ka\u017cda forma jest odr\u0119bnym szczeg\u00f3\u0142em, nie ma dla samej praformy \u017cadnego znaczenia. Zupe\u0142nie tak samo dzieje si\u0119 z prawem przyrody, kt\u00f3ra reguluje niesko\u0144czon\u0105 ilo\u015b\u0107 poszczeg\u00f3lnych zjawisk. A te specjalne okre\u015blenia, kt\u00f3re wyst\u0119puj\u0105 w ka\u017cdym poszczeg\u00f3lnym przypadku, nie maj\u0105 nic do czynienia z samy prawem.<\/p>\n

A jednak idzie tu o co\u015b zupe\u0142nie innego ni\u017c w przyrodzie nieorganicznej. Tam sz\u0142o o to, aby wykaza\u0107, \u017ce pewien okre\u015blony, zmys\u0142owo postrzegalny fakt mo\u017ce nast\u0105pi\u0107 tylko w ten, a nie inny spos\u00f3b, bo istnieje w\u0142a\u015bnie pewne prawo przyrody. Taki fakt i odno\u015bne prawo stosuj\u0105 niejako naprzeciw siebie jako dwa odr\u0119bne czynniki i nie potrzeba \u017cadnej innej duchowej pracy, jak tylko – widz\u0105c pewien fakt – przypomnie\u0107 sobie odno\u015bne prawo, kt\u00f3re jest dla niego miarodajne. Inaczej ma si\u0119 sprawa z \u017cyw\u0105 istot\u0105 i jej przejawami. Tu idzie o to, aby poszczeg\u00f3ln\u0105 form\u0119 przejawiaj\u0105c\u0105 si\u0119 w naszym do\u015bwiadczeniu wyprowadzi\u0107 z typu, kt\u00f3ry przedtem musimy uchwyci\u0107. Musimy tu dokona\u0107 ca\u0142kiem innej duchowej pracy. Typu nie mo\u017cemy po prostu przeciwstawia\u0107, jako co\u015b gotowego, pojedynczemu zjawisku, jak to czynimy z prawem przyrody.<\/p>\n

Ka\u017cde cia\u0142o, je\u015bli nie doznaje \u017cadnych przeszk\u00f3d ze strony ubocznych okoliczno\u015bci, spada na ziemi\u0119 w ten spos\u00f3b, \u017ce drogi przemierzone przeze\u0144 w nast\u0119puj\u0105cych po sobie czasach maj\u0105 si\u0119 do siebie jak 1 : 3 : 5 : 7 itd. Jest to gotowe okre\u015blone prawo. Jest to prafenomen, kt\u00f3ry wyst\u0119puje wtedy – gdy dwie masy, a wi\u0119c ziemia i pewne cia\u0142o na jej powierzchni, wst\u0119puj\u0105 w stan wzajemnego oddzia\u0142ywania. Je\u015bli wi\u0119c w polu naszej obserwacji pojawi si\u0119 pewne specjalne postrze\u017cenie, do kt\u00f3rego mo\u017cna zastosowa\u0107 powy\u017csze prawo, wtedy potrzeba tylko rozwa\u017ca\u0107 zmys\u0142owo postrzegalne fakty w takim stosunku, jaki nam daje to prawo, a znajdziemy jego potwierdzenie. Tu zatem sprowadzamy poszczeg\u00f3lny fakt do prawa. Prawo przyrody stanowi o zwi\u0105zku fakt\u00f3w pojawiaj\u0105cych si\u0119 w \u015bwiecie zmys\u0142\u00f3w oddzielnie; ono samo jednak pozostaje zawsze tym samym w stosunku do ka\u017cdego poszczeg\u00f3lnego zjawiska. Natomiast je\u015bli idzie o typ, to ka\u017cdy poszczeg\u00f3lny dany nam przypadek musimy wyprowadzi\u0107 z praformy. Nie powinni\u015bmy typu przeciwstawia\u0107 poszczeg\u00f3lnej postaci, aby widzie\u0107 jak on j\u0105 okre\u015bla. Musimy j\u0105 rozwin\u0105\u0107, wyprowadzi\u0107 z niego. Prawo rz\u0105dzi zjawiskiem, istniej\u0105c niejako ponad nim. Typ wnika w poszczeg\u00f3ln\u0105 \u017cyw\u0105 istot\u0119 i identyfikuje si\u0119 z ni\u0105 stopniowo. Dlatego organika, je\u015bli chce by\u0107 nauk\u0105 w tym samym znaczeniu co mechanika i fizyka, musi wykaza\u0107 typ najpierw jako form\u0119 najog\u00f3lniejsz\u0105, a potem w r\u00f3\u017cnych poszczeg\u00f3lnych postaciach idei. Mechanika jest przecie\u017c tak\u017ce zestawieniem r\u00f3\u017cnych praw przyrody, przy czym warunki realne przyjmujemy na wskro\u015b hipotetycznie.<\/p>\n

Nie inaczej musi post\u0119powa\u0107 organika. Je\u015bli by\u015bmy chcieli z niej racjonaln\u0105 nauk\u0119, to musieliby\u015bmy tak\u017ce przyj\u0105\u0107 hipotetycznie pewne okre\u015blone formy, w kt\u00f3rych wyra\u017ca si\u0119 typ, a potem wykaza\u0107, jak te hipotetyczne ukszta\u0142towania dadz\u0105 si\u0119 zawsze sprowadzi\u0107 do pewnej okre\u015blonej formy danej nam w do\u015bwiadczeniu. Je\u017celi w przyrodzie nieorganicznej sprowadzamy dane zjawisko do pewnego prawa, to tu rozwijamy pewn\u0105 szczeg\u00f3ln\u0105 form\u0119, wyprowadzaj\u0105c j\u0105 z praformy. Przyrodoznawstwo organiczne powinno post\u0119powa\u0107 nie drog\u0105 zewn\u0119trznego przeciwstawiania og\u00f3lnej zasady jakiemu\u015b szczeg\u00f3\u0142owi, tylko drog\u0105 rozwijania jednej formy z drugiej.<\/p>\n

Podobnie jak mechanika jest systemem praw przyrody, tak organika powinna by\u0107 \u0142a\u0144cuchem rozwojowych form typu. Tam zestawiamy poszczeg\u00f3lne prawa i porz\u0105dkujemy je w jedn\u0105 ca\u0142o\u015b\u0107. Tu za\u015b musimy \u017cywo wyprowadza\u0107 poszczeg\u00f3lne formy, jedn\u0105 z drugiej.<\/p>\n

Mo\u017cna tu uczyni\u0107 jeden zarzut. Je\u015bli forma typowa jest czym\u015b na wskro\u015b p\u0142ynnym, to w jaki spos\u00f3b mo\u017cna w og\u00f3le nawi\u0105za\u0107 \u0142a\u0144cuch poszczeg\u00f3lnych skojarzonych z sob\u0105 typ\u00f3w i uczyni\u0107 to tre\u015bci\u0105 organiki? Mo\u017cna sobie wprawdzie wyobrazi\u0107, \u017ce w ka\u017cdym poszczeg\u00f3lnie zaobserwowanym przypadku rozpoznajemy specjaln\u0105 form\u0119 typu, ale przecie\u017c nie mo\u017cna stwarza\u0107 nauki z zestawienia tylko takich rzeczywi\u015bcie zaobserwowanych przypadk\u00f3w.<\/p>\n

S\u0142usznie. Mo\u017cna jednak zrobi\u0107 co\u015b innego. Mo\u017cna \u015bledzi\u0107 typ przebiegaj\u0105c wraz z nim ca\u0142y szereg jego mo\u017cliwo\u015bci, a potem chwyta\u0107 \/hipotetycznie\/ r\u00f3\u017cne jego formy. Tym sposobem uzyskamy szereg form wywiedzionych w my\u015bli z typu, jako tre\u015b\u0107 racjonalnej organiki.<\/p>\n

Taka organika, kt\u00f3ra w naj\u015bci\u015blejszym tego s\u0142owa znaczeniu tak samo jest nauk\u0105 jak mechanika, jest zupe\u0142nie mo\u017cliwa, tylko \u017ce jej metoda musi by\u0107 inna. Metoda mechaniki jest udowadniaj\u0105ca. Ka\u017cdy dow\u00f3d opiera si\u0119 na pewnej regule. Mamy tu zawsze pewne okre\u015blone za\u0142o\u017cenie, to znaczy mamy podane mo\u017cliwe w do\u015bwiadczeniu warunki, a potem okre\u015blamy co nast\u0105pi, je\u015bli to za\u0142o\u017cenie stanie si\u0119 faktem.<\/p>\n

Poszczeg\u00f3lne zjawisko pojmujemy wtedy na zasadzie pewnego prawa. My\u015blimy wi\u0119c w
\nspos\u00f3b nast\u0119puj\u0105cy: w takich a takich warunkach nast\u0119puje pewne zjawisko; w pewnym przypadku mamy te warunki przed sob\u0105, powiadamy wi\u0119c, \u017ce dlatego zjawisko to musi nast\u0105pi\u0107. Taki jest proces naszego my\u015blenia, gdy zamierzamy wyja\u015bni\u0107 pewne wydarzenie w przyrodzie nieorganicznej. Na tym polega metoda udowadniaj\u0105ca. Jest ona metod\u0105 naukow\u0105, poniewa\u017c przesyca dane zjawisko bez reszty poj\u0119cia, dzi\u0119ki czemu postrze\u017cenie pokrywa si\u0119 w zupe\u0142no\u015bci z my\u015bleniem.<\/p>\n

Jednak\u017ce t\u0105 udowadniaj\u0105c\u0105 metod\u0105 nie mo\u017cna niczego dokona\u0107 w organice. Typ nie decyduje o tym, \u017ce w pewnych warunkach nast\u0119puje pewne okre\u015blone zjawisko. Nie decyduje on o niczym w stosunku do poszczeg\u00f3lnych element\u00f3w zjawiska, istniej\u0105cych zewn\u0119trznie obok siebie i obcych sobie wzajemnie. Okre\u015bla on tylko prawid\u0142owo\u015b\u0107 swoich w\u0142asnych element\u00f3w. Nie wskazuje on na nie poza sob\u0105, jak to czyni prawo przyrody. Poszczeg\u00f3lne formy organiczne mo\u017cemy wi\u0119c tylko wyprowadza\u0107 z og\u00f3lnej postaci typu, a pojawiaj\u0105ce si\u0119 w do\u015bwiadczeniu istoty organiczne musimy podporz\u0105dkowa\u0107 pod kt\u00f3r\u0105kolwiek z tych wywiedzionych z typu form. Miejsce metody udowadniaj\u0105cej musi tu zaj\u0105\u0107 metoda rozwijaj\u0105ca. Nie zajmuje si\u0119 ona stwierdzaniem tego, \u017ce warunki zewn\u0119trzne dzia\u0142aj\u0105 na siebie w pewien spos\u00f3b i \u017ce dlatego osi\u0105gaj\u0105 pewien okre\u015blony wynik. Stwierdza ona fakt, \u017ce w pewnych okre\u015blonych zewn\u0119trznych warunkach rozwin\u0119\u0142a si\u0119 z typu pewna szczeg\u00f3lna posta\u0107. Na tym polega zasadnicza r\u00f3\u017cnica pomi\u0119dzy przyrodoznawstwem nieorganicznym a organik\u0105. \u017baden badacz nie uwydatni\u0142 tej r\u00f3\u017cnicy w spos\u00f3b tak konsekwentny jak Goethe. Nikt pr\u00f3cz Goethego nie u\u015bwiadomi\u0142 sobie z tak\u0105 jasno\u015bci\u0105, \u017ce nauka o \u015bwiecie organizm\u00f3w musi by\u0107 mo\u017cliwa bez wszelkiego mistycyzmu, bez teologii i bez przyjmowania osobliwych wyobra\u017ce\u0144 o stworzeniu. Ponadto nikt inny nie odrzuca\u0142 bardziej stanowczo przypuszcze\u0144, \u017ce tu si\u0119 da co\u015b osi\u0105gn\u0105\u0107 metodami nieorganicznych nauk przyrodniczych.<\/p>\n

Typ jest pe\u0142niejsz\u0105 form\u0105 naukow\u0105 ni\u017c prafenomen.<\/strong><\/em><\/p>\n

Wymaga on te\u017c znacznie intensywniejszej czynno\u015bci naszego ducha. Gdy my\u015blimy o przedmiotach przyrody nieorganicznej, postrze\u017cenia zmys\u0142owe daj\u0105 nam w r\u0119k\u0119 pewn\u0105
\ntre\u015b\u0107. Ju\u017c nasza zmys\u0142owa organizacja dostarcza nam wi\u0119c tego, co w dziedzinie organiki mo\u017cemy osi\u0105gn\u0105\u0107 tylko za po\u015brednictwem ducha. Do postrzegania s\u0142odyczy, ciep\u0142a, zimna, \u015bwiat\u0142a, barw itd. potrzeba tylko zdrowych zmys\u0142\u00f3w. W my\u015bleniu mamy tu znale\u017a\u0107 tylko form\u0119 dla danego nam ju\u017c materia\u0142u. Natomiast w typie tre\u015b\u0107 i forma ma \u015bci\u015ble z sob\u0105 powi\u0105zane. Dlatego typ nie okre\u015bla tre\u015bci czysto formalnie, jak to czyni prawo przyrody, tylko j\u0105 \u017cywo od wn\u0119trza przenika, jak gdyby swoj\u0105 w\u0142asno\u015b\u0107. Przed naszym duchem pojawia si\u0119 zadanie: jednocze\u015bnie to z tworzeniem formy uczestniczy\u0107 produktywnie w tworzeniu tre\u015bci.<\/p>\n

Ten rodzaj my\u015blenia, kt\u00f3remu objawia si\u0119 tre\u015b\u0107 w bezpo\u015brednim zwi\u0105zku z form\u0105, nazywano od dawna intuitywnym.<\/p>\n

Wielokrotnie ju\u017c pojawia\u0142a si\u0119 intuicja w dziejach naszej nauki jako naukowa zasada. Angielski my\u015bliciel Reidt nazywa intuicj\u0105 to, \u017ce my z procesu postrzegania zjawisk zewn\u0119trznych ,z wra\u017ce\u0144 zmys\u0142owych, czerpiemy jednocze\u015bnie prze\u015bwiadczenie o ich istnieniu. Jakoby by\u0142 zdania, \u017ce w naszym poczuciu Boga mamy dane nie tylko samo to uczucie, ale r\u00f3wnocze\u015bnie i r\u0119kojmi\u0119, \u017ce B\u00f3g istnieje. S\u0105d taki nazywamy s\u0105dem intuicyjnym. Jak widzimy, charakterystyczn\u0105 cech\u0105 intuicji jest zawsze to, \u017ce w ka\u017cdej tre\u015bci jest nam dane co\u015b wi\u0119cej ni\u017c ona sama oraz \u017ce w stosunku do pewnego okre\u015blenia my\u015blowego mo\u017cemy co\u015b wiedzie\u0107 bez dowodu, po prostu moc\u0105 bezpo\u015bredniego prze\u015bwiadczenia. Czujemy wyra\u017anie, \u017ce w materiale postrze\u017ceniowym nie musimy szuka\u0107 dowod\u00f3w na my\u015blowe okre\u015blenie np. istnienia, bo posiadamy je w nierozdzielnej jedno\u015bci z ka\u017cd\u0105 dan\u0105 nam tre\u015bci\u0105.<\/p>\n

Ot\u00f3\u017c w\u0142a\u015bnie w ten spos\u00f3b ma si\u0119 sprawa odno\u015bnie do typu. Nie mo\u017ce on dostarcza\u0107 \u017cadnych \u015brodk\u00f3w dowodu, daj\u0105c wy\u0142\u0105cznie mo\u017cliwo\u015b\u0107 rozwini\u0119cia z niego ka\u017cdej poszczeg\u00f3lnej formy. Nasz duch musi przeto o wiele intensywniej pracowa\u0107 przy ujmowaniu typu, ani\u017celi przy ujmowaniu prawa przyrody. Musi on bowiem wytworzy\u0107 r\u00f3wnocze\u015bnie i form\u0119 i tre\u015b\u0107. Musi on wzi\u0105\u0107 na siebie t\u0119 czynno\u015b\u0107, kt\u00f3r\u0105 w przyrodoznawstwie nieorganicznym spe\u0142niaj\u0105 zmys\u0142y, a kt\u00f3r\u0105 zwiemy ogl\u0105daniem. Duch
\nna tym wy\u017cszym stopniu musi sam ogl\u0105da\u0107. Nasza zdolno\u015b\u0107 s\u0105dzenia musi ogl\u0105da\u0107 my\u015bl\u0105c, a my\u015ble\u0107 ogl\u0105daj\u0105c. Mamy tu do czynienia z ogl\u0105daj\u0105c\u0105 si\u0142\u0105 s\u0105dzenia, jak to po raz pierwszy okre\u015bli\u0142 Goethe. Uwa\u017ca\u0142 on j\u0105 przeto za taka form\u0119 ujmowania rzeczywisto\u015bci, kt\u00f3ra jest konieczna dla ludzkiego ducha. Kant chcia\u0142 natomiast udowodni\u0107, \u017ce forma ta jest dla cz\u0142owieka, zgodnie z wszelkimi jego za\u0142o\u017ceniami, zgo\u0142a niedost\u0119pnymi.<\/p>\n

Je\u015bli typ zast\u0119puje w przyrodzie nieorganicznej prawo przyrody nieorganicznej \/prafenomen\/, to intuicja \/ogl\u0105daj\u0105ca si\u0142a s\u0105dzenia\/ zast\u0119puje tu udowadniaj\u0105c\u0105 \/reflektierende\/ si\u0142\u0119 s\u0105dzenia. Natomiast dzisiejsza nauka s\u0105dzi, \u017ce prawo miarodajne dla ni\u017cszego stopnia poznania dadz\u0105 si\u0119 zastosowa\u0107 w przyrodzie organicznej, \u017ce przeto i tu i tam da si\u0119 zastosowa\u0107 jedna i ta sama metoda. Oba te pogl\u0105dy s\u0105 b\u0142\u0119dne. Intuicj\u0119 cz\u0119sto lekcewa\u017cono w nauce. Goethe chcia\u0142 osi\u0105gn\u0105\u0107 prawdy naukowe na drodze intuicji; poczytywano mu to za ujemn\u0105 cech\u0119 jego ducha. Wielu przyk\u0142ada wprawdzie wielk\u0105 wag\u0119 do tego co si\u0119 da osi\u0105gn\u0105\u0107 na drodze intuicji, ale tylko w odniesieniu do odkry\u0107 naukowych. Szcz\u0119\u015bliwy pomys\u0142, jak si\u0119 to m\u00f3wi, prowadzi tu cz\u0119sto dalej, ni\u017c metodycznie szkolone my\u015blenie. Cz\u0119sto bowiem m\u00f3wi si\u0119 o intuicji tam, gdzie kto\u015b przypadkowo mia\u0142 s\u0142uszno\u015b\u0107, a nauka dopiero p\u00f3\u017aniej przekona\u0142a si\u0119 o odno\u015bnej prawdzie na drodze \u017cmudnych, szczeg\u00f3\u0142owych bada\u0144. Niemal powszechnie zaprzecza si\u0119 temu, jakoby intuicja mog\u0142a by\u0107 podstaw\u0105 nauki. Ludzie my\u015bl\u0105, \u017ce to co si\u0119 komu\u015b nasun\u0119\u0142o drog\u0105 intuicji, musi jeszcze p\u00f3\u017aniej zosta\u0107 udowodnione, je\u015bli ma w og\u00f3le mie\u0107 warto\u015b\u0107 naukow\u0105.<\/p>\n

Naukowe zdobycze Goethego uznano tym sposobem tylko za wspania\u0142e pomys\u0142y, kt\u00f3re dopiero p\u00f3\u017aniej znalaz\u0142y swoje potwierdzenie i uwierzytelnienie w \u015bcis\u0142ej nauce. A jednak intuicja jest jedynie w\u0142a\u015bciw\u0105 metod\u0105 organiki. Z dotychczasowych wywod\u00f3w wynika, jak s\u0105dz\u0119 zupe\u0142nie jasno, \u017ce Goethe tylko dlatego znalaz\u0142 w\u0142a\u015bciw\u0105 drog\u0119 dla organiki, bo posiada\u0142 za\u0142o\u017cenia intuitywnego my\u015blenia. W\u0142a\u015bciwa dla organiki metoda pokry\u0142a si\u0119 tu z konstytucjonalno\u015bci\u0105 jego ducha. Dzi\u0119ki temu m\u00f3g\u0142 on zrozumie\u0107 o tyle lepiej od innych na czym polega r\u00f3\u017cnica przyrodoznawstwa nieorganicznego i organiki. Jednak rozumia\u0142 on niejako drugiego. Dlatego potrafi\u0142 te\u017c uwydatni\u0107 istot\u0119 organiki w tak jasno widocznych zarysach.<\/p>\n

Do lekcewa\u017cenia intuicji przyczyni\u0142 si\u0119 niema\u0142o fakt, \u017ce ludzie s\u0105dz\u0105 jakoby zdobycz\u0105 intuitywnym nie mo\u017cna by\u0142o przypisywa\u0107 nawet tego stopnia wiarogodno\u015bci, co nauk\u0105 udowadniaj\u0105cym.<\/p>\n

Tylko to, co zosta\u0142o udowodnione nazywa si\u0119 wiedz\u0105; wszystko inne okre\u015bla si\u0119 cz\u0119sto jako wiar\u0119.<\/strong><\/em><\/p>\n

Musimy pami\u0119ta\u0107, \u017ce intuicja jest zupe\u0142nie czym\u015b innym dla naszego kierunku poznawczego, kt\u00f3ry jest przekonany, \u017ce cz\u0142owiek w my\u015bleniu ujmuje jestestwo rdze\u0144 \u015bwiata, a zupe\u0142nie czym\u015b innym dla takich kierunk\u00f3w, kt\u00f3re przemieszczaj\u0105 istot\u0119 \u015bwiata w jak\u0105\u015b niedost\u0119pn\u0105 i niepoznawaln\u0105 dziedzin\u0119 bytu. Kto w danym nam \u015bwiecie, tak jak go do\u015bwiadczamy lub przenikamy naszym my\u015bleniem, nie widzi nic wi\u0119cej ponad odbicie, ponad obraz czego\u015b nieznanego, co dzia\u0142a „z tamtej strony”, ale pozostaje ukryte za t\u0105 zas\u0142on\u0105 nie tylko dla naszego pierwszego spojrzenia, ale i dla wszelkich bada\u0144 poznawczych, ten oczywi\u015bcie w metodzie udowadniaj\u0105cej mo\u017ce widzie\u0107 tylko namiastk\u0119 brakuj\u0105cego mu wgl\u0105du w istot\u0119 rzeczy. Taki pogl\u0105d nie dochodzi do przekonania, \u017ce zwi\u0105zki my\u015blowe powstaj\u0105 bezpo\u015brednio dzi\u0119ki danej nam w my\u015blach jestestwowej tre\u015bci, a wi\u0119c dzi\u0119ki samej rzeczy. Spodziewa si\u0119 przeto tylko w ten spos\u00f3b stworzy\u0107 podstaw\u0119 dla tych zwi\u0105zk\u00f3w, \u017ce uzgadnia je z kilkoma zasadniczymi pewnikami, kt\u00f3re s\u0105 tak proste, \u017ce mi si\u0119 nie dadz\u0105 udowodni\u0107, ani w og\u00f3le nie potrzebuj\u0105 dowod\u00f3w. Je\u015bli tak my\u015bl\u0105cemu cz\u0142owiekowi przed\u0142o\u017cymy bez dowod\u00f3w jakie\u015b naukowe twierdzenia, a zw\u0142aszcza takie, kt\u00f3re ca\u0142\u0105 sw\u0105 istot\u0105 wyklucza metod\u0119 udowadniaj\u0105c\u0105, wtedy ono wyda mu si\u0119 czym\u015b narzuconym z zewn\u0105trz. Prawda przyst\u0119puje do niego, a on nie widzi podstaw jej s\u0142uszno\u015bci.<\/p>\n

S\u0105dzi, \u017ce nie posiada wiedzy, wgl\u0105du w istot\u0119 rzeczy, tylko mo\u017ce co najwy\u017cej wierzy\u0107, \u017ce podstawy s\u0142uszno\u015bci danej prawdy istniej\u0105 gdzie\u015b, ale poza mo\u017cliwo\u015bciami jego my\u015blenia.<\/p>\n

Nasz \u015bwiatopogl\u0105d nie jest nara\u017cony na to niebezpiecze\u0144stwo, \u017ce granice metody udowadniaj\u0105cej b\u0119dzie musia\u0142 uzna\u0107 r\u00f3wnocze\u015bnie za granic\u0119 wszelkiego naukowego prze\u015bwiadczenia. Prowadzi on bowiem do pogl\u0105du, \u017ce istota \u015bwiata wnika w nasze my\u015blenie i \u017ce my nie tylko my\u015blimy o tej istocie, ale \u017ce my\u015blenie jest realnym \u0142\u0105czeniem si\u0119 z istot\u0105 rzeczywisto\u015bci. Intuicja nie narzuca nam prawdy z zewn\u0105trz, bo z punktu widzenia niniejszej teorii poznania nie istnieje „zewn\u0105trz” i „wewn\u0105trz” w tym znaczeniu, jak to przyjmuje wy\u017cej wspomniany, przeciwny Goethemu kierunek naukowy. Intuicja jest dla nas bezpo\u015brednio wewn\u0119trznym bytem. Jest ona wnikaniem w prawd\u0119, kt\u00f3ra daje nam wszystko, co w og\u00f3le w stosunku do niej wchodzi w gr\u0119. Prawda mie\u015bci si\u0119 ca\u0142a w tym, co mamy dane w naszym intuicyjnym s\u0105dzie.<\/p>\n

Charakterystyczn\u0105 cecha wiary jest to ,\u017ce mamy dana gotow\u0105 prawd\u0119 bez jej uzasadnienia oraz \u017ce brak nam zupe\u0142nie wgl\u0105du w istot\u0119 rzeczy o kt\u00f3r\u0105 idzie. Inaczej jest z intuicj\u0105. Pogl\u0105d uzyskany droga intuicji jest tak samo naukowy jak pogl\u0105d daj\u0105cy si\u0119 udowodni\u0107. Ka\u017cdy poszczeg\u00f3lny organizm jest ukszta\u0142towaniem typu w pewnej szczeg\u00f3lnej formie. Jest to indywidualno\u015b\u0107, kt\u00f3ra wychodz\u0105c z pewnego centrum, reguluje i okre\u015bla sam\u0105 siebie. Organizm jest zamkni\u0119t\u0105 w sobie ca\u0142o\u015bci\u0105, to znaczy tym czym w przyrodzie nieorganicznej jest dopiero kosmos.<\/p>\n

Idea\u0142em przyrodoznawstwa nieorganicznego jest uj\u0119cie ca\u0142o\u015bci wszystkich zjawisk w jednolity system tak, ka\u017cdemu poszczeg\u00f3lnemu zjawisku mo\u017cna by\u0142o przeciwstawi\u0107 nasza \u015bwiadomo\u015b\u0107, \u017ce rozpoznajemy w nim integralne ogniwo kosmosu. Natomiast idea\u0142em organiki musi by\u0107 to, aby w typie i w formach jego przejaw\u00f3w widzie\u0107 w mo\u017cliwie najwi\u0119kszej pe\u0142ni to, co si\u0119 rozwija w szeregu poszczeg\u00f3lnych istot. Rzecz\u0105 miarodajna b\u0119dzie tu przeprowadzenie typu poprzez wszystkie jego przejawy. Istot\u0105 przyrodoznawstwa nieorganicznego jest system, istot\u0105 za\u015b organiki jest por\u00f3wnywanie ka\u017cdej poszczeg\u00f3lnej formy w typie.<\/p>\n

Analiza spektralna i post\u0119py astronomii d\u0105\u017c\u0105 do rozszerzania prawd uzyskanych w organicznej dziedzinie ziemsko\u015bci – na ca\u0142o\u015b\u0107 wszech\u015bwiata. Przez to zbli\u017caj\u0105 si\u0119 one do pierwszego idea\u0142u. Drugi idea\u0142 urzeczywistni si\u0119 wtedy, gdy w ca\u0142ej donios\u0142o\u015bci poznamy zastosowan\u0105 po raz pierwszy przez Goethego metod\u0119 por\u00f3wnawcz\u0105.<\/p>\n


\n

F. NAUKI DUCHOWE<\/strong><\/em><\/p>\n

17. Wst\u0119p: Duch i przyroda.<\/p>\n

Wyczerpali\u015bmy wi\u0119c dziedzin\u0119 poznania przyrody. Organika jest najwy\u017csz\u0105 form\u0105 nauk przyrodniczych. Ale jeszcze ponad ni\u0105 istniej\u0105 nauki duchowe. Wymagaj\u0105 one zupe\u0142nie innego post\u0119powania w stosunku do swego przedmiotu ni\u017c nauki przyrodnicze. Widzieli\u015bmy, \u017ce duch odgrywa w naukach przyrodniczych uniwersaln\u0105, kosmiczn\u0105 rol\u0119. Przypad\u0142o mu zadanie poprowadzi\u0107 proces \u015bwiata do uwie\u0144czenia, do zako\u0144czenia. Przedmioty przyrody nie uj\u0119te przez duch okaza\u0142y si\u0119 tylko po\u0142ow\u0105 rzeczywisto\u015bci, tylko czym\u015b niedoko\u0144czonym, czym\u015b tylko cz\u0119\u015bciowym w ka\u017cdym elemencie. Najwn\u0119trzniejsze motory rzeczywisto\u015bci, kt\u00f3re wprawdzie posiada\u0142y swoje znaczenie tak\u017ce i bez podmiotowej ingerencji ducha – mia\u0142 on powo\u0142a\u0107 pojawienia si\u0119, do jawnego istnienia. Gdyby cz\u0142owiek by\u0142 istot\u0105 obdarzonym tylko zmys\u0142ami i pozbawion\u0105 mo\u017cno\u015bci duchowego ujmowania \u015bwiata, wtedy przyroda nieorganiczna zale\u017ca\u0142aby w niemniejszym stopniu od owych praw, ale one nie mog\u0142yby nigdy przejawia\u0107 si\u0119 jako takie w swym istnieniu. Ludzie byliby wtedy istotami mog\u0105cymi wprawdzie postrzega\u0107 rzeczy zdzia\u0142ane, stworzone \/\u015bwiat zmys\u0142\u00f3w\/, nie postrzegaliby jednak rzeczy dzia\u0142aj\u0105cych, stwarzaj\u0105cych \/wewn\u0119trznej prawid\u0142owo\u015bci\/. Ta posta\u0107 przyrody, kt\u00f3ra si\u0119 nam przejawia w duchu – jest rzeczywi\u015bcie czyst\u0105 i najprawdziwsz\u0105 jej postaci\u0105, podczas gdy dla istoty posiadaj\u0105cej tylko zmys\u0142y – istnieje tylko zewn\u0119trzna strona przyrody. Nauka odgrywa tu rol\u0119 czynnika o wszech\u015bwiatowej donios\u0142o\u015bci. Ma ona by\u0107 doko\u0144czeniem dzie\u0142a stworzenia. To co si\u0119 rozgrywa w \u015bwiadomo\u015bci cz\u0142owieka, jest po prostu rozprawianiem si\u0119 przyrody z sob\u0105 sam\u0105 \/przyroda u\u015bwiadamia sobie siebie sam\u0105 w \u015bwiadomo\u015bci cz\u0142owieka\/. My\u015blenie jest ostatnim ogniwem w \u0142a\u0144cuchu proces\u00f3w, kt\u00f3re przyrod\u0119 stwarzaj\u0105.<\/p>\n

Inaczej ma si\u0119 sprawa z naukami duchowymi. Tu nasza \u015bwiadomo\u015b\u0107 ma ju\u017c do czynienia z czysto duchow\u0105 tre\u015bci\u0105, z poszczeg\u00f3lnym duchem ludzkim, z dzie\u0142ami kultury, literatury, z r\u00f3\u017cnymi nast\u0119puj\u0105cymi po sobie przekonaniami naukowymi z dzie\u0142ami nauki. Duch ujmuje tu czyst\u0105 duchowo\u015b\u0107. Tu rzeczywisto\u015b\u0107 od razu zawiera w sobie ide\u0119, to znaczy prawid\u0142owo\u015b\u0107, kt\u00f3ra gdzie indziej pojawia si\u0119 dopiero dla duchowego jej uj\u0119cia. Co w naukach przyrodniczych jest dopiero produktem my\u015blenia o przedmiotach, to tu jest ju\u017c od razu wszystkim przedmiotom wrodzone. Nauka odgrywa tu zupe\u0142nie inn\u0105 rol\u0119. Przedmiot jej zawiera tu i okazuje obrazu istot\u0119 rzeczy, nawet bez jej naukowego opracowania. Mamy tu do czynienia z ludzkimi czynami, dzie\u0142ami i ideami. Jest to rozprawienie si\u0119 cz\u0142owieka z samym sob\u0105 i z ca\u0142ym swoim rodzajem. Nauka mo\u017ce tu wype\u0142ni\u0107 zupe\u0142nie inne pos\u0142annictwo ni\u017c w stosunku do przyrody.<\/p>\n

Pos\u0142annictwo to zn\u00f3w pojawia si\u0119 pocz\u0105tkowo jako potrzeba cz\u0142owieka. Podobnie jak owa konieczno\u015b\u0107 odnajdywania odno\u015bnych idei w stosunku do rzeczywisto\u015bci przyrody wyst\u0119puje pocz\u0105tkowo jako potrzeba naszego ducha, tak samo zadania nauk duchowych s\u0105 pocz\u0105tkowo tylko pop\u0119dem cz\u0142owieka. Jest to zn\u00f3w fakt obiektywny, kt\u00f3ry zrazu przejawia si\u0119 pod postaci\u0105 subiektywnej potrzeby. Cz\u0142owiek nie powinien dzia\u0142a\u0107 jak istota przyrody nieorganicznej tzn., wedle pewnych zewn\u0119trznych norm, wedle pewnej opanowuj\u0105cej go z zewn\u0105trz prawid\u0142owo\u015bci; nie powinien on te\u017c by\u0107 tylko pewn\u0105 poszczeg\u00f3ln\u0105 form\u0105 jakiego\u015b og\u00f3lnego typu.<\/p>\n

Powinien sam sobie zakre\u015bla\u0107 motywy i cele swojego istnienia i dzia\u0142ania. Je\u015bli czyny cz\u0142owieka wynikaj\u0105 w og\u00f3le z pewnych praw, to prawa te musz\u0105 by\u0107 jego w\u0142asnymi prawami, to znaczy takimi, kt\u00f3re on sam sobie nadaje. To czym on jest sam dla siebie, czym jest w stosunku do innych ludzi w spo\u0142ecze\u0144stwie czy historii, tym on nie mo\u017ce by\u0107 na skutek \u017cadnego zewn\u0119trznego przeznaczenia. Musi on tym by\u0107 przez samego siebie. Od niego zale\u017cy w jaki spos\u00f3b w\u0142\u0105czy si\u0119 on w ca\u0142o\u015b\u0107 \u015bwiata. Musi on odnale\u017a\u0107 ten punkt, w kt\u00f3rym mo\u017ce wzi\u0105\u0107 udzia\u0142 w rozwoju \u015bwiata. Nauki duchowe otrzymuj\u0105 tu swoje zadanie. Cz\u0142owiek musi pozna\u0107 \u015bwiat ducha, aby wedle tego poznania okre\u015bli\u0107 sw\u00f3j w nim wsp\u00f3\u0142udzia\u0142. St\u0105d te\u017c wyp\u0142ywa pos\u0142annictwo psychologii, socjologii i nauk historycznych.<\/p>\n

Istot\u0119 przyrody stanowi to, \u017ce prawo i dzia\u0142alno\u015b\u0107 s\u0105 w niej rozstrzelone, przy czym ta ostatnia okazuje si\u0119 uzale\u017cnion\u0105 od prawa. Natomiast istot\u0105 wolno\u015bci jest to, \u017ce oba te czynniki zbiegaj\u0105 si\u0119 z sob\u0105, \u017ce czynnik dzia\u0142aj\u0105cy wy\u017cywa si\u0119 bezpo\u015brednio w swej w\u0142asnej dzia\u0142alno\u015bci oraz \u017ce rzecz zdzia\u0142ana stanowi wobec tego sama o sobie.<\/p>\n

Nauki duchowe s\u0105 przeto w ewidentnym tego s\u0142owa znaczeniu naukami o wolno\u015bci. Idea o wolno\u015bci musi by\u0107 ich centralnym punktem i naczeln\u0105, przewodni\u0105 ich zasad\u0105. „Aeathetische Briefe” Schillera ceni\u0119 dlatego tak wysoko, gdy\u017c one chc\u0105 odnale\u017a\u0107 istot\u0119 pi\u0119kna w idei wolno\u015bci, a wolno\u015b\u0107 jest zasad\u0105, kt\u00f3ra je przenika od g\u0142\u0119bi. Duch zajmuje w og\u00f3le ca\u0142o\u015bci \u015bwiata tylko takie stanowisko, jakie sam sobie indywidualnie nadaje. W organice musimy mie\u0107 stale na uwadze rzecz og\u00f3ln\u0105, to znaczy ide\u0119 typu. W naukach duchowych musimy pochwyci\u0107 ide\u0119 indywidualno\u015bci. Idzie tu nie o tak\u0105 ide\u0119, kt\u00f3ra wy\u017cywa si\u0119 w og\u00f3lno\u015bci \/typie\/ tylko o tak\u0105, kt\u00f3ra pojawi si\u0119 pod postaci\u0105 poszczeg\u00f3lnej istoty \/indywidualno\u015bci\/. Oczywi\u015bcie miarodajn\u0105 tu b\u0119dzie nie przypadkowa, poszczeg\u00f3lna, ta czy inna osobisto\u015b\u0107, tylko osobisto\u015b\u0107 w og\u00f3le, ale nie taka kt\u00f3ra rozwija si\u0119 w poszczeg\u00f3lnych postaciach i dopiero tym sposobem dochodzi do zmys\u0142owo postrzegalnego istnienia – tylko ta sko\u0144czona w sobie, sobie samej wystarczaj\u0105ca i odnajduj\u0105ca w sobie samej w\u0142asne swoje okre\u015blenie.<\/p>\n

Przeznaczeniem typu jest realizowa\u0107 si\u0119 dopiero w osobniku. Przeznaczeniem indywidualno\u015bci, kt\u00f3ra sama jest ide\u0105 – jest osi\u0105gn\u0105\u0107 byt polegaj\u0105cy rzeczywi\u015bcie na sobie samym. Zupe\u0142nie co innego jest m\u00f3wi\u0107 o og\u00f3lnej ludzko\u015bci, a co innego o og\u00f3lnej prawid\u0142owo\u015bci przyrody. Szczeg\u00f3\u0142y przyrody s\u0105 uwarunkowane przez czynniki og\u00f3lne. W idei ludzko\u015bci rzecz og\u00f3lna jest uwarunkowana przez szczeg\u00f3\u0142. Je\u015bli si\u0119 nam uda odczyta\u0107 og\u00f3lne prawa historii, to istniej\u0105 one tylko o tyle, \u017ce poszczeg\u00f3lne historyczne osobisto\u015bci zechcia\u0142y postawi\u0107 je przed sob\u0105, jako owe cele i idea\u0142y. Na tym polega wewn\u0119trzne przeciwie\u0144stwo przyrody i ducha. Przyroda wymaga takiej nauki, kt\u00f3ra od rzeczy danych bezpo\u015brednio – jako od uwarunkowanych post\u0119puje do rzeczy daj\u0105cych si\u0119 uj\u0105\u0107 w duchu jako warunkuj\u0105cych. Duch za\u015b wymaga takiej nauki, kt\u00f3ra od danych jej czynnik\u00f3w warunkuj\u0105cych post\u0119puje do rzeczy uwarunkowanych. Charakterystyczn\u0105 cecha nauk duchowych jest to, \u017ce ich szczeg\u00f3\u0142 jest zarazem czynnikiem warunkuj\u0105cym; natomiast nauki przyrodnicze znamionuje to, \u017ce rola ta przypada rzeczom og\u00f3lnym.<\/p>\n

Szczeg\u00f3\u0142, kt\u00f3ry w naukach przyrodniczych ma dla nas warto\u015b\u0107 tylko przej\u015bciow\u0105, interesuje nas wy\u0142\u0105cznie w naukach duchowych. Przeciwnie za\u015b rzecz og\u00f3lna, kt\u00f3rej szukamy w naukach przyrodniczych – ma znaczenie dla nauk duchowych tylko o tyle, \u017ce t\u0142umaczy nam szczeg\u00f3\u0142. Gdyby\u015bmy w stosunku do przyrody poprzestawali tylko na danych nam bezpo\u015brednio szczeg\u00f3\u0142ach, by\u0142oby to grzechem przeciwko duchowi nauki. Tak samo jednak by\u0142oby wr\u0119cz \u015bmierci\u0105 dla duch, gdyby\u015bmy chcieli np. grecka histori\u0119 uj\u0105\u0107 w og\u00f3lny schemat poj\u0119ciowy. Zmys\u0142y czepiaj\u0105ce si\u0119 poszczeg\u00f3lnych zjawisk przyrody nigdy by nie zdo\u0142a\u0142y stworzy\u0107 prawdziwej nauki. Tu za\u015b duch kieruj\u0105cy si\u0119 tylko og\u00f3lnym szablonem, straci\u0142by wszelki zmys\u0142 dla poczucia indywidualno\u015bci.<\/p>\n

18. Poznanie psychologiczne.<\/strong><\/p>\n

Pierwsz\u0105 nauk\u0105 w kt\u00f3rej duch ma do czynienia sam ze sob\u0105 – jest psychologia. Duch obserwuj\u0105c si\u0119 – staje tu po raz pierwszy przed samym sob\u0105. Fichte przyznawa\u0142 cz\u0142owiekowi egzystencj\u0119 tylko o tyle, o ile on j\u0105 sam sobie nadaje. Innymi s\u0142owami: indywidualno\u015b\u0107 ludzka posiada tylko te cechy, w\u0142a\u015bciwo\u015bci, uzdolnienia itd., kt\u00f3re sama sobie przypisuje na mocy wgl\u0105du we w\u0142asn\u0105 istot\u0119. \u017badnej ludzkiej zdolno\u015bci, o kt\u00f3rej by cz\u0142owiek nic nie wiedzia\u0142, nie m\u00f3g\u0142by uzna\u0107 za swoj\u0105, bo musia\u0142by j\u0105 przypisa\u0107 jakim\u015b obcym czynnikom. Fichte by\u0142 jednak w b\u0142\u0119dzie s\u0105dz\u0105c, \u017ce na tej prawdzie mo\u017cna zbudowa\u0107 nauk\u0119 o ca\u0142ym wszech\u015bwiecie. Wy\u0142\u0105cznym jej przeznaczeniem jest by\u0107 naczeln\u0105 zasad\u0105 psychologii. Okre\u015bla ona metod\u0119 tej nauki. Je\u015bli duch posiada pewn\u0105 w\u0142a\u015bciwo\u015b\u0107 tylko o tyle, o ile j\u0105 sam sobie przypisuje, ta metoda psychologii musi polega\u0107 na wg\u0142\u0119bianiu si\u0119 duch w sw\u0105 w\u0142asn\u0105 czynno\u015b\u0107. Metoda tu b\u0119dzie wi\u0119c samopoznania. Nie chc\u0119 oczywi\u015bcie ogranicza\u0107 z tego powodu psychologii do nauki o przypadkowych w\u0142a\u015bciwo\u015bciach tego czy innego osobnika ludzkiego. Poszczeg\u00f3lnego ducha oddzielam od jego przypadkowych ogranicze\u0144 i ubocznych cech, po czym usi\u0142uj\u0119
\nwznie\u015b\u0107 si\u0119 do rozwa\u017cania ludzkiej indywidualno\u015bci w og\u00f3le. Nie idzie o to, aby rozwa\u017ca\u0107 ca\u0142kiem przypadkow\u0105, poszczeg\u00f3ln\u0105 indywidualno\u015b\u0107, tylko o to, aby sobie w og\u00f3le u\u015bwiadomi\u0107 tak\u0105 indywidualno\u015b\u0107, kt\u00f3ra z siebie samej czerpie swoje okre\u015blenie i sama o sobie stanowi.<\/p>\n

Kto uwa\u017ca, \u017ce wtedy nie mamy do czynienia z niczym wi\u0119cej, jak tylko z typem cz\u0142owiecze\u0144stwa, ten miesza typ z uog\u00f3lnionym poj\u0119ciem. Istot\u0105 typu jest to, \u017ce on zawsze pozostaje czym\u015b og\u00f3lnym w stosunku do swych poszczeg\u00f3lnych form. Inaczej jest z poj\u0119ciem ludzkiej indywidualno\u015bci. Tu czynnik og\u00f3lny jest ca\u0142y bezpo\u015brednio czynny w ka\u017cdej poszczeg\u00f3lnej istocie, tylko \u017ce ta dzia\u0142alno\u015b\u0107 uzewn\u0119trznia si\u0119 w rozmaity spos\u00f3b – zale\u017cnie od przedmiot\u00f3w, do kt\u00f3rych si\u0119 zwraca. Typ wy\u017cywa si\u0119 w poszczeg\u00f3lnych formach i dopiero w nich wst\u0119puje w stan wzajemnego oddzia\u0142ywania ze \u015bwiatem zewn\u0119trznym. Natomiast duch ludzki ma tylko jedn\u0105 form\u0119. Raz pewne przedmioty poruszaj\u0105 jego uczucia, innym zn\u00f3w razem pewien idea\u0142 pobudza go do czynu itd. Nie s\u0105 to jednak \u017cadne osobliwe formy ludzkiego ducha. Zawsze mamy do czynienia z ca\u0142ym, pe\u0142nym cz\u0142owiekiem. Je\u015bli go jednak chcemy uj\u0105\u0107, trzeba go wyodr\u0119bni\u0107 z jego otoczenia. Chc\u0105c doj\u015b\u0107 do typu, trzeba zmierza\u0107 od poszczeg\u00f3lnej formy do praformy. Chc\u0105c doj\u015b\u0107 do ducha, trzeba pomin\u0105\u0107 jego uzewn\u0119trznienia, kt\u00f3rymi si\u0119 wyra\u017ca oraz poszczeg\u00f3lne czyny, kt\u00f3rych dokonuje, a natomiast rozwa\u017ca\u0107 go jako takiego w nim samym. Trzeba go podpatrze\u0107 w tym, jak on w og\u00f3le dzia\u0142a, a nie jak post\u0105pi\u0142 w tym czym innym przypadku. D\u0105\u017c\u0105c do typu, drog\u0105 por\u00f3wnania wyci\u0105gn\u0105\u0107 form\u0119 og\u00f3ln\u0105 z poszczeg\u00f3lnych. W psychologii za\u015b musimy tylko wyr\u00f3\u017cni\u0107 poszczeg\u00f3ln\u0105 form\u0119 z jej \u015brodowiska.<\/p>\n

Tu ju\u017c nie jest jak w organice, \u017ce w ka\u017cdej poszczeg\u00f3lnej istocie rozpoznajemy pewne ukszta\u0142towanie czynnika og\u00f3lnego, to znaczy praformy. Tu ka\u017cdy postrze\u017cony szczeg\u00f3\u0142 rozpoznajemy w\u0142a\u015bnie jako praform\u0119 sam\u0105. Istota ludzkiej indywidualno\u015bci nie jest ukszta\u0142towaniem swojej idei, tylko ukszta\u0142towaniem samej siebie. Je\u015bli Jacobi s\u0105dzi, \u017ce my r\u00f3wnocze\u015bnie z postrze\u017ceniem naszego wn\u0119trza dochodzimy do przekonania, \u017ce u jego pod\u0142o\u017ca tkwi jaka\u015b jednolita istota \/ „intuitywne” samo uj\u0119cie\/ – to jest w b\u0142\u0119dzie, a to dlatego, bo my postrzegaj\u0105c nasze wn\u0119trze, postrzegamy ju\u017c w\u0142a\u015bnie t\u0119 jednolit\u0105 istot\u0119. Co gdzie indziej jest intuicj\u0105, to tu jest samo obserwacj\u0105. Dla najwy\u017cszej formy bytu, jak\u0105 jest cz\u0142owiek – jest to wprost rzeczowa konieczno\u015bci\u0105. To co duch mo\u017ce wyczyta\u0107 ze zjawisk – jest najwy\u017csz\u0105 form\u0105 tre\u015bci, jak\u0105 on w og\u00f3le mo\u017ce osi\u0105gn\u0105\u0107. Je\u015bli jednak zwr\u00f3ci si\u0119 potem ku sobie samemu, to musi uzna\u0107 siebie samego za bezpo\u015bredni\u0105 manifestacj\u0119 tej najwy\u017cszej tre\u015bci, a raczej za jej bezpo\u015bredniego no\u015bnika. W wielokszta\u0142tnej rzeczywisto\u015bci odnajduje duch jedno\u015b\u0107. Ale t\u0119 sam\u0105 jedno\u015b\u0107 musi on odnale\u017a\u0107 w swej odr\u0119bno\u015bci pod postaci\u0105 bezpo\u015bredniego istnienia. Cokolwiek duch przeciwstawia wielo\u015bci szczeg\u00f3\u0142\u00f3w jako czynnik og\u00f3lny, to musi odnale\u017a\u0107 w swej w\u0142asnej indywidualno\u015bci jako jej istot\u0119.<\/p>\n

Z tego wszystkiego wynika, \u017ce prawdziw\u0105 psychologi\u0119 mo\u017cna stworzy\u0107 tylko wtedy, gdy uwzgl\u0119dnimy t\u0119 w\u0142a\u015bciwo\u015b\u0107 naszego ducha, \u017ce on sam jest w nas czynny. Przedmiotem psychologii czyni ona tylko pewne przejawy ducha, zamiast zwr\u00f3ci\u0107 uwag\u0119 na niego samego. Metoda ta s\u0105dzi, \u017ce poszczeg\u00f3lne uzewn\u0119trznienia ducha mo\u017cna tak samo zebra\u0107 w pewien zewn\u0119trzny zwi\u0105zek, jak si\u0119 to czyni z faktami przyrody nieorganicznej. Tym sposobem zamiast stworzy\u0107 „nauk\u0119 o duszy bez duszy”.<\/p>\n

Z powy\u017cszych rozwa\u017ca\u0144 wynika z ca\u0142\u0105 oczywisto\u015bci\u0105, \u017ce ta metoda pomija w\u0142a\u015bnie to, o co tu g\u0142\u00f3wnie idzie. Nale\u017ca\u0142oby wyr\u00f3\u017cni\u0107 samego ducha spo\u015br\u00f3d jego uzewn\u0119trznie\u0144 i zwr\u00f3ci\u0107 na\u0144 uwag\u0119 jako na ich producenta.<\/p>\n

Tymczasem psychologia ogranicza si\u0119 do tych uzewn\u0119trznie\u0144, a zapomina o duchu. Tu tak\u017ce dano si\u0119 uwie\u015b\u0107 owemu fa\u0142szywemu punktowi widzenia, kt\u00f3ry chce stosowa\u0107 metody mechaniki i fizyki we wszystkich naukach w og\u00f3le. Jednolit\u0105 dusz\u0119 mamy tak samo dan\u0105 w do\u015bwiadczeniu, jak i jej poszczeg\u00f3lne przejawy. Ka\u017cdy ma przecie\u017c \u015bwiadomo\u015b\u0107, \u017ce jego my\u015blenie, czucie i wola wychodz\u0105 z jego „ja”. Ka\u017cda czynno\u015b\u0107 naszej osobowo\u015bci jest zwi\u0105zana z tym centrum naszej istoty. Je\u015bli w czyim\u015b dzia\u0142aniu pomijamy \u0142\u0105czno\u015b\u0107 z osobowo\u015bci\u0105, wtedy dzia\u0142anie to przestaje by\u0107 w og\u00f3le przejawem duszy. Podpada ono wtedy pod poj\u0119cia przyrody nieorganicznej albo organicznej. Le\u017c\u0105 na stole dwie kule, a ja np. uderz\u0119 jedn\u0105 o drug\u0105. Je\u015bli pomin\u0119 m\u00f3j zamiar i moj\u0105 wol\u0119 – wtedy wszystko da si\u0119 sprowadzi\u0107 do proces\u00f3w fizykalnych, wzgl\u0119dnie fizjologicznych. We wszystkich przejawach ducha, w my\u015bleniu, czuciu, woli – idzie zawsze o to, aby je pozna\u0107 w ich istocie jako uzewn\u0119trznienia indywidualno\u015bci. Na tym polega psychologia.<\/p>\n

Jednak\u017ce cz\u0142owiek nie nale\u017cy tylko do siebie, ale tak\u017ce i do spo\u0142ecze\u0144stwa. \u017byje w nim nie tylko jego indywidualno\u015b\u0107, ale tak\u017ce indywidualno\u015b\u0107 narodu, do kt\u00f3rego on nale\u017cy. Czegokolwiek dokonuje – wyp\u0142ywa to nie ty\u0142o z jego si\u0142, ale i z pe\u0142ni si\u0142 jego narodu. Swoimi indywidualnymi zadaniami wype\u0142nia on cz\u0119\u015b\u0107 pos\u0142annictwa swego narodu. Idzie wi\u0119c o to, by jego miejsce w obr\u0119bie jego narodu by\u0142o takie, aby on m\u00f3g\u0142 w ca\u0142ej pe\u0142ni rozwin\u0105\u0107 si\u0142\u0119 swej indywidualno\u015bci. Jest to mo\u017cliwe tylko wtedy, gdy ustr\u00f3j spo\u0142eczny jest tego rodzaju, \u017ce ka\u017cdy poszczeg\u00f3lny cz\u0142owiek mo\u017ce w nim znale\u017a\u0107 takie miejsce, w kt\u00f3rym „potrafi przy\u0142o\u017cy\u0107 swoj\u0105 d\u017awigni\u0119”. Mo\u017cliwo\u015bci odnalezienia takiego miejsca nie nale\u017cy jednak pozostawia\u0107 przypadkowi.<\/p>\n

Zbadanie zagadnienia w jaki spos\u00f3b wy\u017cywa si\u0119 indywidualno\u015b\u0107 w obr\u0119bie spo\u0142ecze\u0144stwa, jest rzecz\u0105 socjologii i nauki o pa\u0144stwowo\u015bci. Przedmiotem tych nauk jest indywidualno\u015b\u0107 narodu. Maj\u0105 one okre\u015bli\u0107 – jak\u0105 form\u0119 ma przyj\u0105\u0107 organizm spo\u0142eczny, je\u015bli w nim ma si\u0119 wyrazi\u0107 indywidualno\u015b\u0107 narodu. Ustr\u00f3j, kt\u00f3ry sobie nadaje pewien nar\u00f3d – musi si\u0119 rozwija\u0107 wychodz\u0105c z najwewn\u0119trzniejszej jego istoty.<\/p>\n

Tak\u017ce i tu panuj\u0105 liczne b\u0142\u0119dne pogl\u0105dy. Nauki o pa\u0144stwie nie uwa\u017ca si\u0119 za nauk\u0119 do\u015bwiadczaln\u0105 s\u0105dz\u0105c, \u017ce ustr\u00f3j wszystkich narod\u00f3w da si\u0119 skonstruowa\u0107 wedle pewnego szablonu.<\/p>\n

Ustr\u00f3j narodu nie jest jednak niczym innym, jak jego indywidualnym charakterem, uj\u0119tym w \u015bci\u015ble okre\u015blone formy prawne. Kto chce wytyczy\u0107 kierunek, w kt\u00f3rym ma p\u00f3j\u015b\u0107 pewna okre\u015blona czynno\u015b\u0107 danego narodu – tego mu nie mo\u017ce narzuca\u0107 nic zewn\u0119trznego. Musi on wypowiedzie\u0107 tylko to, co le\u017cy nie\u015bwiadomie w charakterze narodu. „Nie jednostka rozs\u0105dna rz\u0105dzi, tylko rozs\u0105dek; nie cz\u0142owiek rozumny, tylko rozum” powiada Goethe.<\/p>\n

Poj\u0105\u0107 rozum indywidualno\u015bci danego narodu – oto zadanie ale i metoda socjologii. Cz\u0142owiek nale\u017cy do pewnej ca\u0142o\u015bci, kt\u00f3rej istot\u0105 jest rozumna organizacja. Tu znowu mog\u0119 przytoczy\u0107 pe\u0142n\u0105 znaczenia my\u015bl Goethego: „Rozumny \u015bwiat trzeba uwa\u017ca\u0107 za pot\u0119\u017cn\u0105, nie\u015bmierteln\u0105 indywidualno\u015b\u0107, kt\u00f3ra w swej nie powstrzymanej dzia\u0142alno\u015bci stwarza konieczno\u015b\u0107, a przez to staje si\u0119 nawet panem przypadkowo\u015bci”. Podobnie jak psychologia ma zbada\u0107 istot\u0119 poszczeg\u00f3lnego osobnika, tak socjologia \/psychologia narod\u00f3w\/ musi doj\u015b\u0107 do owej nie\u015bmiertelnej indywidualno\u015bci.<\/p>\n

19. Wolno\u015b\u0107 ludzka.<\/strong><\/em><\/p>\n

Masz pogl\u0105d na \u017ar\u00f3d\u0142a naszego poznania nie mo\u017ce pozostawa\u0107 bez wp\u0142ywu na nasz\u0105 praktyczn\u0105 dzia\u0142alno\u015b\u0107. Cz\u0142owiek dzia\u0142a zgodnie ze swymi my\u015blowymi okre\u015bleniami. Jego czyny stosuj\u0105 si\u0119 do rozmiar\u00f3w i cel\u00f3w, kt\u00f3re stawia przed sob\u0105. To cele, zamiary i idea\u0142y musz\u0105 mie\u0107 oczywi\u015bcie ten sam charakter, co i wszystkie inne ludzkie my\u015bli. Istnieje tu pewna praktyczna prawda nauki dogmatycznej, zupe\u0142nie odmienna od tej prawdy, kt\u00f3ra konsekwentnie wynika z niniejszej teorii poznania. Je\u015bli prawdy, kt\u00f3re cz\u0142owiek osi\u0105ga w nauce s\u0105 uwarunkowane przez pewn\u0105 rzeczow\u0105 konieczno\u015b\u0107, maj\u0105c\u0105 swoj\u0105 siedzib\u0119 gdzie\u015b poza my\u015bleniem, w takim razie tak samo musi by\u0107 i z idea\u0142ami, kt\u00f3re cz\u0142owiek umieszcza u pod\u0142o\u017ca swojej dzia\u0142alno\u015bci. Dzia\u0142a on wtedy wed\u0142ug praw, kt\u00f3rych nie mo\u017ce rzeczowo uzasadni\u0107. Wyobra\u017ca on sobie form\u0119, kt\u00f3ra z zewn\u0105trz dyktuje mu jego post\u0119powanie. Norma ta ma wtedy charakter przykazania, kt\u00f3remu cz\u0142owiek ma by\u0107 pos\u0142uszny. Dogmat, jako prawda praktyczna, jest w\u0142a\u015bnie takim moralnym przykazaniem. Sprawa wygl\u0105da zupe\u0142nie inaczej z punktu widzenia naszej teorii poznania. Nie uznaje ona \u017cadnej innej podstawy, \u017cadnego innego uzasadnienia jakichkolwiek prawd, jak tylko tkwi\u0105c\u0105 w nich my\u015blow\u0105 tre\u015b\u0107. Gdziekolwiek przeto pojawia si\u0119 idea\u0142 moralny, tam czynnikiem kieruj\u0105cym naszym dzia\u0142aniem jest wewn\u0119trzna si\u0142a, kt\u00f3ra \u017cyje w tre\u015bci idea\u0142u. Dzia\u0142amy zgodnie z idea\u0142em nie dlatego, \u017ce on jest nam dany jako prawo, tylko dlatego, \u017ce on jest w nas czynny i prowadzi nas moc\u0105 swej tre\u015bci. Pow\u00f3d do dzia\u0142ania nie le\u017cy poza nami, tylko w nas samych. W stosunku do nakazu obowi\u0105zku czuli\u015bmy si\u0119 poddanymi. Musieli\u015bmy dzia\u0142a\u0107 w pewien okre\u015blony spos\u00f3b dlatego, bo on tak ka\u017ce. Tu idzie najpierw powinno\u015b\u0107, a potem dopiero wola, kt\u00f3ra ma podporz\u0105dkowa\u0107 si\u0119 tej powinno\u015bci. Inaczej jest z punktu widzenia naszego \u015bwiatopogl\u0105du. Wola jest suwerenna. Dokonuje ona tylko tego, co pod postaci\u0105 my\u015blowej tre\u015bci \u017cyje w ludzkiej indywidualno\u015bci. Cz\u0142owiek nie pozwala \u017cadnej zewn\u0119trznej mocy dyktowa\u0107 sobie praw swej dzia\u0142alno\u015bci. On sam jest w\u0142asnym pracodawc\u0105.<\/p>\n

Bo zreszt\u0105 kt\u00f3\u017cby m\u00f3g\u0142, wedle naszego \u015bwiatopogl\u0105du, nadawa\u0107 cz\u0142owiekowi jakiekolwiek prawa? Istota \u015bwiata wnikn\u0119\u0142a w ten \u015bwiat w zupe\u0142no\u015bci. Nie wycofa\u0142a si\u0119 ona poza \u015bwiat, aby nie kierowa\u0107 z zewn\u0105trz, tylko pobudza go od wn\u0119trza nie wyodr\u0119bniaj\u0105c si\u0119 od niego. Najwy\u017csz\u0105 form\u0105, w jakiej owa istota pojawia si\u0119 w rzeczywisto\u015bci zwyk\u0142ego \u017cycia jest my\u015blenie, a wraz z nim ludzka osobowo\u015b\u0107. Je\u015bli wi\u0119c istota \u015bwiata ma jakie\u015b cele, to one musz\u0105 by\u0107 identyczne z tymi, jakie cz\u0142owiek stawia przed sob\u0105 wtedy, gdy wy\u017cywa siebie samego. Przeto cz\u0142owiek dzia\u0142a zgodnie z zamierzeniami kierownictwa \u015bwiata nie wtedy gdy usi\u0142uje odgadn\u0105\u0107 jego przykazania, tylko wtedy gdy dzia\u0142a wedle w\u0142asnego uznania. Albowiem w\u0142a\u015bnie w tym uznaniu wy\u017cywa si\u0119 kierownictwo \u015bwiata. Nie \u017cyje ono gdzie\u015b poza cz\u0142owiekiem, jako oderwana wola. Zrzek\u0142o si\u0119 ono cz\u0142owieka. Musimy zaniecha\u0107 wszelkich my\u015bli o poza ludzkich przeznaczeniach \u015bwiata, je\u015bli chcemy aby cz\u0142owiek m\u00f3g\u0142 by\u0107 w\u0142asnym prawodawc\u0105.<\/p>\n

Chcia\u0142bym przy tej sposobno\u015bci zwr\u00f3ci\u0107 uwag\u0119 \u015bwietn\u0105 rozpraw\u0119 Kreyenbuhla w trzecim zeszycie 18 tomu „Philosophische Menstshefte”. Wykazuje ona trafnie, jak maksymy naszego dzia\u0142ania wynikaj\u0105 w ca\u0142o\u015bci z bezpo\u015brednich okre\u015ble\u0144 naszej indywidualno\u015bci oraz jak wszelki etycznie wielki czyn nie jest inspirowany pot\u0119g\u0105 prawa moralnego, tylko cz\u0142owiek dokonuje go bezpo\u015bredni\u0105 si\u0142\u0105 poszczeg\u00f3lnej indywidualnej idei.<\/p>\n

Prawdziwa wolno\u015b\u0107 cz\u0142owieka jest mo\u017cliwa tylko z takiego punktu widzenia. Je\u015bli cz\u0142owiek nie nosi w sobie motyw\u00f3w swego dzia\u0142ania, tylko musi si\u0119 kierowa\u0107 przykazaniami – to dzia\u0142a pod przymusem i jest prawie tak samo poddany konieczno\u015bci jak ka\u017cde stworzenie w przyrodzie.<\/p>\n

Nasza filozofia jest przeto w ewidentnym tego s\u0142owa znaczeniu filozofi\u0105 wolno\u015bci. Wykazuje ona najpierw teoretycznie, \u017ce wszelkie si\u0142y kieruj\u0105ce z zewn\u0105trz \u015bwiatem musz\u0105 odpa\u015b\u0107, aby uczyni\u0107 cz\u0142owieka panem samego siebie w najlepszym znaczeniu tego s\u0142owa. Moralny czyn cz\u0142owieka nie jest spe\u0142nieniem obowi\u0105zku, tylko uzewn\u0119trznieniem jego zupe\u0142nie wolnej natury. Cz\u0142owiek dzia\u0142a nie dlatego, \u017ce powinien tylko dlatego \u017ce chce. Pogl\u0105d ten mia\u0142 na my\u015bli tak\u017ce i Goethe, gdy powiedzia\u0142 tak: „Lessing, kt\u00f3ry niech\u0119tnie odczuwa\u0142 niekt\u00f3re ograniczenia – ka\u017ce jednemu ze swych bohater\u00f3w o\u015bwiadczy\u0107: nikt nie musi musie\u0107.<\/p>\n

Pewien cz\u0142owiek o bystrym i pogodnym umy\u015ble powiedzia\u0142: kto chce, ten musi. A trzeci cz\u0142owiek, widocznie g\u0142\u0119boko wykszta\u0142cony, doda\u0142: kto rozumie, ten tym samym tak\u017ce i chce”. Nie ma wi\u0119c \u017cadnych innych pobudek naszego dzia\u0142ania, jak tylko nasze zrozumienie i uznanie. Cz\u0142owiek wolny nie dzia\u0142a pod \u017cadnym przymusem, tylko na zasadzie swojego uznania, to znaczy wedle przykaza\u0144, kt\u00f3re sam sobie nadaje.<\/p>\n

Doko\u0142a tych prawd obraca\u0142a si\u0119 znana kontrowersja Kanta z Schillerem. Kant sta\u0142 na stanowisku nakazu obowi\u0105zku. S\u0105dzi\u0142 on, \u017ce prawo moralne dozna\u0142oby poni\u017cenia, gdyby je uczyni\u0107 zale\u017cnym od cz\u0142owieka. Jego zdaniem cz\u0142owiek dzia\u0142a moralnie tylko wtedy, gdy wyzbywa si\u0119 wszelkich podmiotowych pobudek dzia\u0142ania i korzy si\u0119 przed majestatem obowi\u0105zku. Schiller widzia\u0142 w pogl\u0105dzie Kanta poni\u017cenie ludzkiej natury.<\/p>\n

Czy\u017cby cz\u0142owiek mia\u0142 by\u0107 rzeczywi\u015bcie tak z\u0142y, \u017ce – je\u015bli chce by\u0107 moralny – to musi koniecznie pomin\u0105\u0107 swoje w\u0142asne pobudki? \u015awiatopogl\u0105d Schillera i Goethego pokrywa si\u0119 z moim. Trzeba w samym cz\u0142owieku szuka\u0107 punktu wyj\u015bcia dla jego dzia\u0142alno\u015bci.<\/p>\n

Dlatego te\u017c w historii, kt\u00f3rej przedmiotem jest w\u0142a\u015bnie cz\u0142owiek, nie powinno by\u0107 mowy o zewn\u0119trznych wp\u0142ywach na jego dzia\u0142alno\u015b\u0107, o ideach dzia\u0142aj\u0105cych jakoby w danej epoce, a ju\u017c najmniej o jakim\u015b planie, kt\u00f3ry ma tkwi\u0107 u pod\u0142o\u017ca dziej\u00f3w. Historia nie jest niczym innym jak tylko ewolucj\u0105 ludzkich czyn\u00f3w, pogl\u0105d\u00f3w itp. Goethe powiada tak: „Nie epoki dziejowe, tylko ludzkie jednostki by\u0142y po wsze czasy tym czynnikiem, kt\u00f3ry posuwa\u0142 naprz\u00f3d rozw\u00f3j. Epoka stru\u0142a Sokratesa; epoka spali\u0142a Husse; epoki zosta\u0142y zawsze takie same”. Wszelkie aprioryczne konstruowanie plan\u00f3w, kt\u00f3re maj\u0105 by\u0107 zasad\u0105 historycznego rozwoju, jest grzechem przeciw tej metodzie historii, kt\u00f3ra wynika z jej istoty. Metoda ta zmierza do tego, aby si\u0119 dowiedzie\u0107, czym ludzie zdo\u0142ali przyczyni\u0107 si\u0119 do post\u0119pu rozwoju, jakie cele postawi\u0142a przed sob\u0105 ta czy inna osobisto\u015b\u0107 oraz jaki kierunek nada\u0142a przez to swojej epoce. Histori\u0119 trzeba budowa\u0107 wy\u0142\u0105cznie na ludzkiej naturze.<\/p>\n

Trzeba poj\u0105\u0107 wol\u0119 i tendencj\u0119 tej natury. Nasza teoria poznania zupe\u0142nie wyklucza podsumowanie historii jakichkolwiek cel\u00f3w, jak np. \u017ce ludzie s\u0105 wychowani po to, aby z ni\u017cszych stopni doskona\u0142o\u015bci wst\u0119powali na wy\u017csze itp. Tak samo jest b\u0142\u0119dem z punktu niniejszej teorii poznania, je\u015bli kto\u015b – jak to czyni Herder – chce tak ujmowa\u0107 wydarzenia historyczne, jak fakty przyrody, to znaczy wedle nast\u0119pstwa przyczyny i skutku. Prawa historii posiadaj\u0105 w\u0142a\u015bnie o wiele wy\u017cszy charakter. Fakt fizykalny okre\u015bla inny fakt w ten spos\u00f3b, \u017ce prawo istnieje ponad zjawiskiem. Fakt historyczny jest ju\u017c sam\u0105 ide\u0105 i jako taki mo\u017ce by\u0107 okre\u015blony r\u00f3wnie\u017c tylko przez ide\u0119. W zwi\u0105zku przyczyny i skutku mo\u017ce tu by\u0107 mowa tylko wtedy, je\u015bli ograniczamy si\u0119 tylko do czysto zewn\u0119trznej strony zjawiska. Kt\u00f3\u017cby chcia\u0142 twierdzi\u0107, \u017ce uwa\u017caj\u0105c Lutra za przyczyn\u0119 reformacji, jest w zgodzie z istot\u0105 rzeczy? Historia jest istotnie nauk\u0105 o ideach, bo idee s\u0105 jej rzeczywisto\u015bci\u0105. Dlatego jedynie w\u0142a\u015bciw\u0105 metod\u0105 b\u0119dzie tu bezwzgl\u0119dne oddanie si\u0119 przedmiotowi. Wszelkie wychodzenie poza przedmiot jest czym\u015b anty historycznym.<\/p>\n

Psychologie, socjologia i historia – oto najg\u0142\u00f3wniejsze formy nauk duchowych. Metody ich polegaj\u0105 na bezpo\u015brednim uj\u0119ciu idei w jej rzeczywisto\u015b\u0107. Przedmiotem ich jest idea, a wi\u0119c czysta duchowo\u015b\u0107, podobnie jak przedmiotem nauk przyrodniczych by\u0142o prawo przyrody, a przedmiotem organiki – typ.<\/strong><\/em><\/p>\n

20. Optymizm i pesymizm.<\/strong><\/p>\n

Cz\u0142owiek okaza\u0142 si\u0119 centralnym punktem porz\u0105dku \u015bwiata. Jako duch osi\u0105ga on najwy\u017csz\u0105 form\u0119 bytu i w swym my\u015bleniu dokonuje najdoskonalszego procesu \u015bwiata. Rzeczywisto\u015b\u0107 przedstawia si\u0119 tylko w ten spos\u00f3b, w jaki on j\u0105 o\u015bwietli. Jest to pogl\u0105d, wedle kt\u00f3rego cz\u0142owiek nosi sam w sobie podstaw\u0119, cel i istot\u0119 swojego bytu. Pogl\u0105d ten czyni cz\u0142owieka istot\u0105 samowystarczaln\u0105. Cz\u0142owiek musi w sobie samym znale\u017a\u0107 punkt oparcia dla wszystkiego co posiada, a wi\u0119c tak\u017ce i dla swojego szcz\u0119\u015bcia. Je\u015bli ono ma by\u0107 naprawd\u0119 jego udzia\u0142em, musi on je zawdzi\u0119cza\u0107 tylko sobie samemu. Wszelka moc, kt\u00f3ra by go z zewn\u0105trz darzy\u0142a szcz\u0119\u015bciem, skaza\u0142a by go tym samym na niewol\u0119. Je\u015bli jaka\u015b rzecz ma sprawi\u0107 cz\u0142owiekowi zadowolenie, to najpierw on sam musi jej u\u017cyczy\u0107 tej zdolno\u015bci. Je\u015bli pewna rzecz ma by\u0107 dla nas rado\u015bci\u0105, to najpierw sami musimy udzieli\u0107 jej tej si\u0142y, dzi\u0119ki kt\u00f3rej b\u0119dzie nas mog\u0142a radowa\u0107. Rado\u015b\u0107 i cierpienie istniej\u0105 dla cz\u0142owieka w wy\u017cszym znaczeniu tylko o tyle, o ile on je odczuwa jako takie. Tym samym jednak upadek wszelki optymizm i wszelki pesymizm. Optymizm przyjmuje, jakby \u015bwiat by\u0142 urz\u0105dzony w ten spos\u00f3b, \u017ce wszystko w nim jest dobre i \u017ce on prowadzi cz\u0142owieka do najwy\u017cszego zadowolenia. Ale je\u015bli to ma nast\u0105pi\u0107, to cz\u0142owiek sam musi dopiero wyci\u0105gn\u0105\u0107 z przedmiot\u00f3w \u015bwiata tego, czego pragnie, to znaczy nie mo\u017ce by\u0107 szcz\u0119\u015bliwym przez \u015bwiat tylko przez siebie samego.<\/p>\n

Pesymizm uwa\u017ca znowu, jakoby \u015bwiat by\u0142 urz\u0105dzony w ten spos\u00f3b, \u017ce cz\u0142owiek musi by\u0107 wiecznie niezadowolony i \u017ce nigdy nie b\u0119dzie m\u00f3g\u0142 by\u0107 szcz\u0119\u015bliwy. Tak\u017ce i tu mo\u017cna zastosowa\u0107 powy\u017cszy zarzut. \u015awiat zewn\u0119trzny sam w sobie nie jest ani dobry, ani z\u0142y. Mo\u017ce on si\u0119 sta\u0107 takim dopiero przez cz\u0142owieka. Cz\u0142owiek musia\u0142by si\u0119 sam uczyni\u0107 nieszcz\u0119\u015bliwym, gdyby pesymizm mia\u0142 by\u0107 uzasadniony. Cz\u0142owiek musia\u0142by nosi\u0107 w sobie pragnienie nieszcz\u0119\u015bcia. Jednak\u017ce w\u0142a\u015bnie zadowolenie jego pragnie\u0144 stanowi istot\u0119 jego szcz\u0119\u015bcia. Ale tym samym jego pogl\u0105d rozwia\u0142by si\u0119 w nico\u015b\u0107. Ju\u017c to jedno wykazuje dostatecznie wyra\u017anie zasadniczy b\u0142\u0105d pesymizmu.<\/p>\n

 <\/p>\n

G. ZAKO\u0143CZENIE<\/em><\/strong><\/p>\n

21. Poznanie i tw\u00f3rczo\u015b\u0107 artystyczna.<\/p>\n

Powy\u017csza teoria poznania odj\u0119\u0142a poznaniu ten czysto bierny charakter, jaki mu cz\u0119sto przypisuj\u0105 i uj\u0119\u0142a je jako czynno\u015b\u0107 ludzkiego ducha. M\u00f3wi si\u0119 zwykle, \u017ce tre\u015b\u0107 nauki jest czym\u015b przyj\u0119tym z zewn\u0105trz. Istnieje nawet pogl\u0105d, wedle kt\u00f3rego mo\u017cna nauce zapewni\u0107 tym wi\u0119cej obiektywno\u015bci, im bardziej duch nasz powstrzyma si\u0119 od naszych w\u0142asnych przyczynk\u00f3w do podejmowania z zewn\u0105trz materia\u0142u. Wykaza\u0142em powy\u017cej, \u017ce prawdziw\u0105 tre\u015bci\u0105 nauki nie jest zewn\u0119trznie postrzegany materia\u0142, tylko ujmowana w duchu idea, kt\u00f3ra wprowadza nas g\u0142\u0119biej w stawanie si\u0119 \u015bwiata, ni\u017c wszelka analiza i obserwacja \u015bwiata zewn\u0119trznego w czystym do\u015bwiadczeniu. Tre\u015bci\u0105 nauki jest idea. Nauka jest zatem, w przeciwie\u0144stwie do biernie przyjmowanych postrze\u017ce\u0144, produktem czynno\u015bci ludzkiego ducha. Poznanie zbli\u017ca si\u0119 przez to do tw\u00f3rczo\u015bci artystycznej, kt\u00f3ra jest tak\u017ce czynno\u015bci\u0105 i dzie\u0142em cz\u0142owieka. Trzeba jednak koniecznie wyja\u015bni\u0107 ich wzajemny stosunek.<\/p>\n

Zar\u00f3wno tw\u00f3rczo\u015b\u0107 poznawcza jak i artystyczna polegaj\u0105 na tym, \u017ce cz\u0142owiek podnosi si\u0119 do rzeczywisto\u015bci poj\u0119tej jako produkt, do rzeczywisto\u015bci jako producenta. Od rzeczy stworzonych przechodzi on do tworzenia, od przypadkowo\u015bci do konieczno\u015bci. Je\u015bli zewn\u0119trzna rzeczywisto\u015b\u0107 zawsze pokazuje nam tylko dzie\u0142a tw\u00f3rczej przyrody, to w duchu wznosimy si\u0119 do tej jedno\u015bci przyrody, kt\u00f3ra pojawia si\u0119 przed nami jako stw\u00f3rca. Ka\u017cdy przedmiot przyrody przedstawia nam jedn\u0105 z niesko\u0144czenie licznych mo\u017cliwo\u015bci, kt\u00f3re le\u017c\u0105 w tw\u00f3rczym jej \u0142onie. Duch nasz wznosi si\u0119 do ogl\u0105du tego \u017ar\u00f3d\u0142a, kt\u00f3re zawiera w sobie wszystkie te mo\u017cliwo\u015bci. Nauka i sztuka s\u0105 to wi\u0119c przedmioty, kt\u00f3rym cz\u0142owiek wszczepia to, czego mu dostarcza powy\u017cszy pogl\u0105d. W nauce dzieje si\u0119 to w formie idei, to znaczy w bezpo\u015brednio duchowym medium. W sztuce za\u015b dzieje si\u0119 to w przedmiocie postrzegalnym zmys\u0142ami lub duchem. W nauce pojawia si\u0119 przyroda czysto idealnie jako czynnik „wszechobejmuj\u0105cy wszystkie szczeg\u00f3\u0142y”. W sztuce pojawia si\u0119 przedmiot \u015bwiata zewn\u0119trznego, kt\u00f3ry ma wyra\u017ca\u0107 ten wszechobejmuj\u0105cy czynnik. T\u0119 sam\u0105 niesko\u0144czono\u015b\u0107, kt\u00f3rej nauka poszukuje w sko\u0144czono\u015bci i usi\u0142uje j\u0105 wyrazi\u0107 w idei – sztuka wciela w materia\u0142 wzi\u0119ty ze \u015bwiata zmys\u0142\u00f3w. Czym dla nauki jest idea – tym dla sztuki jest obraz. Jednak i ta sama niesko\u0144czono\u015b\u0107, kt\u00f3ra jest przedmiotem zar\u00f3wno nauki jak i sztuki, przejawia si\u0119 w nich zupe\u0142nie inaczej. Sposoby jej wyra\u017cania s\u0105 r\u00f3\u017cne w nauce i w sztuce. Dlatego Goethe gani\u0142 pogl\u0105d, kt\u00f3ry m\u00f3wi o idei pi\u0119kna, jak gdyby pi\u0119kno nie by\u0142o po prostu zmys\u0142owym odblaskiem idei.<\/p>\n

Tu si\u0119 okazuje jak prawdziwy artysta musi czerpa\u0107 natchnienie bezpo\u015brednio z pra\u017ar\u00f3d\u0142a wszelkiego bytu oraz jak musi wszczepi\u0107 swym dzie\u0142om t\u0119 sam\u0105 konieczno\u015b\u0107, kt\u00f3rej poszukujemy pod postaci\u0105 idei – w przyrodzie i w duchu na drogach nauki. Nauka \u015bledzi prawid\u0142owo\u015b\u0107 przyrody. Ale to samo czyni i sztuka, tylko \u017ce ona opr\u00f3cz tego wszczepia t\u0119 prawid\u0142owo\u015b\u0107 w surowe materia\u0142y \u015bwiata zmys\u0142\u00f3w. Dzie\u0142o sztuki nale\u017cy do przyrody w niemniejszym stopniu jak ka\u017cdy jej tw\u00f3r, tylko, \u017ce dzie\u0142u sztuki wszczepiamy tak\u0105 prawid\u0142owo\u015b\u0107 przyrody, kt\u00f3ra si\u0119 ju\u017c przejawi\u0142a w duchu cz\u0142owieka. Wielkie dzie\u0142a sztuki, kt\u00f3re Goethe widzia\u0142 w Italii, wyda\u0142y mu si\u0119 bezpo\u015brednim pi\u0119tnem tej konieczno\u015bci, kt\u00f3r\u0105 cz\u0142owiek postrzega w przyrodzie. Przeto sztuka jest dla niego manifestacj\u0105 ukrytych prawd przyrody.<\/p>\n

W dziele sztuki idzie w og\u00f3le tylko o to, czy i o ile artysta wszczepi\u0142 materii ide\u0119. Nie idzie o to, co artysta potraktowa\u0142 w swym dziele, tylko jak to uczyni\u0142, Naukowe opracowanie poch\u0142ania zewn\u0119trznie postrzegalny materia\u0142 w zupe\u0142no\u015bci, tak, \u017ce pozostaje tylko jego istota, tj. idea. W dziele sztuki materia\u0142 ten pozostaje i trwa nadal, ale opracowanie artystyczne musi przezwyci\u0119\u017cy\u0107 jego w\u0142a\u015bciwo\u015bci i jego przypadkowo\u015b\u0107. Przedmiot musi tu zosta\u0107 zupe\u0142nie wyj\u0119ty ze sfery przypadkowo\u015bci i przeniesiony w sfer\u0119 konieczno\u015bci. W pi\u0119knie sztuki nie mo\u017ce istnie\u0107 nic, w czym by artysta nie odcisn\u0105\u0142 pi\u0119tna swojego ducha. Tre\u015b\u0107 \/”co”\/ musi tu zosta\u0107 przezwyci\u0119\u017cona przez form\u0119 \/”jak”\/.<\/p>\n

Przezwyci\u0119\u017cenie \u015bwiata zmys\u0142\u00f3w przez ducha – to cel zar\u00f3wno nauki jak i sztuki. Nauka przezwyci\u0119\u017ca go przez zupe\u0142ne rozwi\u0105zanie go w duchu. Nauka patrzy poprzez \u015bwiat zmys\u0142\u00f3w na ide\u0119; sztuka postrzega ide\u0119 w \u015bwiecie zmys\u0142\u00f3w. Zako\u0144czymy te rozwa\u017canie my\u015bl\u0105 Goethego, kt\u00f3ra wyra\u017ca te prawdy w tak rozleg\u0142ym uj\u0119ciu; „My\u015bl\u0119, \u017ce nauk\u0119 mo\u017cna by nazwa\u0107 wiedz\u0105 o rzeczach og\u00f3lnych, wiedz\u0105 oderwan\u0105; natomiast sztuka jest nauk\u0105 stosowan\u0105 w czynie. Nauka jest rozumem, sztuka za\u015b jest mechanizmem. Dlatego mo\u017cna by j\u0105 te\u017c nazwa\u0107 praktyczn\u0105 nauk\u0105. Nauka jest wi\u0119c dostatecznie teorematem, a sztuka problematem.<\/p>\n

UWAGI DO NOWEGO WYDANIA 1924<\/strong><\/em><\/p>\n

Do str.
\nNastr\u00f3j mojego s\u0105du o charakterze literatury filozoficznej oraz o s\u0142abym zainteresowaniu, kt\u00f3re ona dzi\u015b budzi, powsta\u0142 z ducha naukowych osi\u0105gni\u0119\u0107 w 80-tych latach ubieg\u0142ego stulecia. Od tego czasu zasz\u0142y r\u00f3\u017cne naukowe wydarzenia, wobec kt\u00f3rych dzi\u015b s\u0105d ten wydaje si\u0119 ju\u017c nies\u0142usznym. Wystarczy pomy\u015ble\u0107 tylko o owych ol\u015bniewaj\u0105cych \u015bwiat\u0142ach, jakie rzuci\u0142a cho\u0107by my\u015bl Nietzschego na liczne dziedziny \u017cycia. W walkach, kt\u00f3re si\u0119 rozgrywa\u0142y \/i rozgrywaj\u0105 po dzi\u015b dzie\u0144\/ pomi\u0119dzy materialistycznie my\u015bl\u0105cymi monistami a obro\u0144cami duchowego pogl\u0105du na \u015bwiat, \u017cyj\u0105 zar\u00f3wno d\u0105\u017cenia filozoficznego my\u015blenia do osi\u0105gni\u0119cia jakiej\u015b \u017cywej tre\u015bci, jako te\u017c daleko id\u0105ce, og\u00f3lne zainteresowanie dla zagadnie\u0144 bytu. Drogi my\u015blowe Einsteina, wyp\u0142ywaj\u0105ce z fizykalnego pogl\u0105du na \u015bwiat sta\u0142y si\u0119 przedmiotem niemal powszechnego zainteresowania i licznych literackich wynurze\u0144. Jednak motywy, z kt\u00f3rych wyp\u0142yn\u0105\u0142 wtedy m\u00f3j s\u0105d, maj\u0105 jeszcze i dzi\u015b nies\u0142abn\u0105ce znaczenie. Gdybym dzi\u015b o tym pisa\u0142, musia\u0142bym to inaczej sformu\u0142owa\u0107. Poniewa\u017c jednak publikuje to dzi\u015b w tej samej, bez ma\u0142a ju\u017c starej formie, przeto uwa\u017cam za wskazane wyja\u015bni\u0107 o ile s\u0105d ten ma jeszcze dzi\u015b s\u0142uszno\u015b\u0107.<\/p>\n

\u015awiatopogl\u0105d Goethego, kt\u00f3rego teori\u0119 poznania nakre\u015bli\u0142em w tej ksi\u0105\u017cce, wychodzi z prze\u017cycia ca\u0142ego cz\u0142owieka. My\u015bl\u0105ce rozpatrywanie \u015bwiata jest tylko jedn\u0105 stron\u0105 tego prze\u017cycia. My\u015bli wy\u0142aniaj\u0105 si\u0119 niejako z g\u0142\u0119bi ludzkiego istnienia na powierzchni\u0119 \u017cycia duszy. Cz\u0119\u015b\u0107 tych obraz\u00f3w my\u015blowych obejmuje odpowiedz na pytanie: czym jest ludzkie poznanie? Odpowied\u017a ta wypada w ten spos\u00f3b, \u017ce widzimy jak istotnie cz\u0142owieka wtedy dopiero staje si\u0119 tym, do czego ja powo\u0142uj\u0119 jego za\u0142o\u017cenia, gdy cz\u0142owiek zaczyna by\u0107 poznawczo czynny. \u017bycie duszy bez czynno\u015bci poznawczej by\u0142oby jak organizm cz\u0142owieka bez g\u0142owy, to znaczy nie by\u0142oby go wcale. W wewn\u0119trznym \u017cyciu duszy wyrasta pewna tre\u015b\u0107, kt\u00f3ra \u0142aknie postrze\u017cenia zewn\u0119trznego, jak g\u0142odny organizm po\u017cywienia. A w \u015bwiecie zewn\u0119trznym mamy zn\u00f3w tre\u015b\u0107 postrze\u017cenia, kt\u00f3ra nie zawiera swej istoty w sobie, lecz przejawia j\u0105 dopiero wtedy, gdy w procesie poznawczym zostaje po\u0142\u0105czona z tre\u015bci\u0105 duszy. Tym sposobem proces poznawczy staje si\u0119 ogniwem w kszta\u0142towaniu rzeczywisto\u015bci \u015bwiata. Cz\u0142owiek wsp\u00f3\u0142tworzy t\u0119 rzeczywisto\u015b\u0107, gdy poznaje \u015bwiat. Podobnie jak korze\u0144 ro\u015bliny jest nie do pomy\u015blenia bez urzeczywistnienia jej za\u0142o\u017ce\u0144 w owocu, tak samo nie tylko cz\u0142owiek, ale i \u015bwiat pozostaje tak d\u0142ugo czym\u015b niedoko\u0144czonym, dop\u00f3ki nie zostanie poznany. W akcie poznawczym cz\u0142owiek co\u015b stwarza nie tylko dla siebie samego, ale wsp\u00f3\u0142pracuje ze \u015bwiatem nad przejawieniem rzeczywistego bytu. \u017bycie wewn\u0119trzne cz\u0142owieka jest z\u0142ud\u0105 o charakterze idealnym; to co istnieje w \u015bwiecie zewn\u0119trznym jest z\u0142ud\u0105 zmys\u0142\u00f3w; poznawcze opracowanie i po\u0142\u0105czenie obu tych czynnik\u00f3w – jest dopiero rzeczywisto\u015bci\u0105. Teoria poznania staje si\u0119 z tego punktu widzenia integraln\u0105 cz\u0119\u015bci\u0105 \u017cycia. Musi ona by\u0107 oceniana z tego punktu, je\u015bli j\u0105 chcemy nawi\u0105za\u0107 do rozleg\u0142ych widnokr\u0119g\u00f3w prze\u017cy\u0107 Goethego. Bo nawet my\u015blenie i odczuwanie Nietzschego nie nawi\u0105zuje do tych widnokr\u0119g\u00f3w, a w jeszcze w mniejszym stopniu czyni\u0105 to wszystkie inne filozoficznie zorientowane pogl\u0105dy na \u015bwiat i \u017cycie, kt\u00f3re powsta\u0142y od chwili napisania pierwszego rozdzia\u0142u tej ksi\u0105\u017cki. Wszystkie te pogl\u0105dy zak\u0142adaj\u0105 z g\u00f3ry, \u017ce rzeczywisto\u015b\u0107 istnieje gdzie\u015b poza poznaniem, a w poznaniu mo\u017ce doj\u015b\u0107 \/ lub i nie doj\u015b\u0107\/ do skutku tylko ludzkie, obrazowe odbicie tej rzeczywisto\u015bci. Natomiast nikt nie czuje tego, \u017ce poznanie nie mo\u017ce znale\u017a\u0107 tej rzeczywisto\u015bci, bo j\u0105 samo dopiero stwarza. Wsp\u00f3\u0142cze\u015bni my\u015bliciele poszukuj\u0105 \u017cycia i bytu poza granicami poznania: Goethe b\u0119d\u0105c poznawczo czynnym, ju\u017c tym samym tkwi w tw\u00f3rczym \u017cycie i bycie. Dlatego nawet i najnowsze pr\u00f3by pogl\u0105d\u00f3w na \u015bwiat stoj\u0105 poza tymi granicami, w kt\u00f3rych obracaj\u0105 si\u0119 my\u015bli Goethego. Niniejsza Teoria poznania rada by stan\u0105\u0107 w ich obr\u0119bie, bo filozofia otrzymuje przez to \u017cyw\u0105 tre\u015b\u0107, przeto wi\u0119c zainteresowanie dla niej zaczyna si\u0119 stawa\u0107 \u017cyciow\u0105 konieczno\u015bci\u0105.<\/p>\n

Do str.
\nZadaniem nauki nie jest narzucanie pyta\u0144…” Pytania poznawcze wynikaj\u0105 z tego, \u017ce dusza ludzka ogl\u0105da \u015bwiat zewn\u0119trzny. Ale w psychicznym impulsie ka\u017cdego pytania tkwi pewna si\u0142a, z kt\u00f3r\u0105 podchodzimy do postrze\u017cenia w ten spos\u00f3b, \u017ce ono dopiero razem z czynno\u015bci\u0105 naszej duszy przejawia rzeczywisto\u015b\u0107 tego, co postrzegamy.<\/p>\n

Do str.
\n„ta pierwsza nasza czynno\u015b\u0107… czystym do\u015bwiadczeniem”. Z ca\u0142ej postawy tej teorii poznania widzimy, \u017ce tu idzie o odpowied\u017a na pytanie: co to jest poznanie? Aby osi\u0105gn\u0105\u0107 ten cel, bierze ona pod uwag\u0105 pocz\u0105tkowo z jednej strony \u015bwiat zmys\u0142\u00f3w, a z drugiej nasze usi\u0142owania przenikni\u0119cia go my\u015bleniem. Nast\u0119pnie wykazuje, \u017ce we wzajemnym przenikaniu si\u0119 obu tych czynnik\u00f3w przejawia si\u0119 prawdziwa rzeczywisto\u015b\u0107 \u015bwiata zmys\u0142\u00f3w. Tym samym mamy ju\u017c zasadnicz\u0105 odpowied\u017a na pytanie: co to jest poznanie? Jednak\u017ce odpowied\u017a ta nie zmieni si\u0119 przez to, \u017ce pytanie rozszerzymy na dziedzin\u0119 ogl\u0105du duchowego. Co powiedzia\u0142em w tej ksi\u0105\u017cce o istocie poznania, to dotyczy r\u00f3wnie\u017c i poznania wy\u017cszych \u015bwiat\u00f3w, kt\u00f3rymi zajmuj\u0105 si\u0119 moje p\u00f3\u017aniejsze ksi\u0105\u017cki. \u015bwiat zmys\u0142\u00f3w przejawiaj\u0105cy si\u0119 ludzkiemu postrzeganiu – nie jest rzeczywisto\u015bci\u0105. Znajduj\u0105 on j\u0105 dopiero w zwi\u0105zku z tym, co si\u0119 z niego przejawia ludzkiej my\u015bli. My\u015bli s\u0105 cz\u0119\u015bci\u0105 tej rzeczywisto\u015bci, kt\u00f3r\u0105 ogl\u0105damy zmys\u0142ami, tylko \u017ce to, co jest my\u015bl\u0105 w \u015bwiecie zmys\u0142\u00f3w, nie przejawia si\u0119 zewn\u0119trznie w tym \u015bwiecie, tylko wewn\u0105trz – w cz\u0142owieku. Ale my\u015bl i postrze\u017cenie zmys\u0142owe s\u0105 jednym bytem. Cz\u0142owiek postrzegaj\u0105c \u015bwiat zmys\u0142\u00f3w oddziela my\u015bl od rzeczywisto\u015bci fizycznej, przez co my\u015bl przejawia si\u0119 tylko niejako na innym miejscu, to znaczy wewn\u0105trz naszej duszy. Ten rozdzia\u0142 obiektywnego \u015bwiata pomi\u0119dzy my\u015bl\u0105 a postrze\u017ceniem nie ma jednak \u017cadnego znaczenia dla obiektywnego \u015bwiata. Wyst\u0119puje on tylko dlatego, \u017ce w\u015br\u00f3d istniej\u0105cego \u015bwiata pojawia si\u0119 cz\u0142owiek. Przez to powstaje dla niego z\u0142udzenie, jakoby my\u015bl i postrze\u017cenie zmys\u0142owe by\u0142y dwoisto\u015bci\u0105. Nie inaczej jest jednak z ogl\u0105dem duchowym.<\/p>\n

Ogl\u0105d ten umo\u017cliwiony prze pewne procesy duszne, kt\u00f3re opisa\u0142em w p\u00f3\u017aniejszej mojej ksi\u0105\u017cce: „Wie erlangt man Erkenntnisse der h\u00f6heren Welten?” – stanowi znowu tylko jedn\u0105 stron\u0119 duchowego bytu; drug\u0105 jego stron\u0119 stanowi\u0105 my\u015bli cz\u0142owieka o duchowo\u015bci. R\u00f3\u017cnica polega tylko na tym, \u017ce my\u015bl uzupe\u0142nia postrze\u017cenie zmys\u0142owe i przemienia je w rzeczywisto\u015b\u0107, podnosz\u0105c je niejako w g\u00f3r\u0119 a\u017c ku granicom duchowo\u015bci, podczas gdy ogl\u0105d duchowy prze\u017cywamy w jego prawdziwej istocie w odwrotnym kierunku: od tych granic w d\u00f3\u0142 – a\u017c do postrze\u017cenia zmys\u0142owego. Wprawdzie prze\u017cywanie postrze\u017cenia zmys\u0142owego odbywa si\u0119 za pomoc\u0105 zmys\u0142\u00f3w ukszta\u0142towanych przez przyrod\u0119, a ogl\u0105d duchowy jest mo\u017cliwy dzi\u0119ki duchowym narz\u0105dom postrzegania, kt\u00f3re trzeba dopiero wytworzy\u0107 w duszy: nie stanowi to jednak \u017cadnej zasadniczej r\u00f3\u017cnicy. Je\u015bli idzie o prawd\u0119, to moje p\u00f3\u017aniejsze ksi\u0105\u017cki nie s\u0105 bynajmniej sprzeniewierzeniem si\u0119 tej idei poznania, kt\u00f3r\u0105 rozwin\u0105\u0142em w tej ksi\u0105\u017cce, tylko poprostu jej zastosowaniem w dziedzinie duchowego do\u015bwiadczenia.<\/p>\n

Do str.
\nodno\u015bnie do utworu pt. „Die Natur”. W publikacjach „Goethe – Geselschaft” stara\u0142em si\u0119 wykaza\u0107 powstanie tego utworu w ten spos\u00f3b, \u017ce Tobler, kt\u00f3ry wtedy obcowa\u0142 z Goethem w Wajmarze, spisywa\u0142 r\u00f3\u017cne jego my\u015bli wedle prowadzonych z nim rozm\u00f3w, po czym zapiski te pojawia\u0142y si\u0119 Tiefurter Jurnal”, wychodz\u0105cym wtedy tylko w r\u0119kopisie. W p\u00f3\u017aniejszych pismach Goethego znajdujemy wzmiank\u0119 o ukazaniu si\u0119 tego utworu. Pisze on tam wyra\u017anie, \u017ce nie przypomina sobie czy jest jego autorem, ale \u017ce „Die Natur” zawiera niew\u0105tpliwie jego my\u015bli, kt\u00f3re go zaprz\u0105ta\u0142y w\u0142a\u015bnie w chwili ukazania si\u0119 tego utworu w „Tiefurter Journal”. W mojej rozprawce w pismach „Goethe – Gesellecheft” stara\u0142em si\u0119 wykaza\u0107, \u017ce te my\u015bli wnikn\u0119\u0142y w swym dalszym rozwoju w ca\u0142y pogl\u0105d Goethego na przyrod\u0119. Niedawno ukaza\u0142y si\u0119 traktaty przypisuj\u0105ce Toblerowi pe\u0142ne autorstwo „Die Natur”. Nie chcia\u0142bym miesza\u0107 si\u0119 w sp\u00f3r o to zagadnienie. Je\u015bli nawet przyjmiemy, \u017ce „Die Natur” jest zupe\u0142nie oryginalnym utworem Toblera, to jednak zawsze pozostaje fakt, \u017ce owe my\u015bli \u017cy\u0142y w duszy Goethego na pocz\u0105tku 80- tych lat 18- go stulecia i to w ten spos\u00f3b, \u017ce wedle jego w\u0142asnego wyznania stanowi\u0142y zacz\u0105tek jego rozleg\u0142ych pogl\u0105d\u00f3w na przyrod\u0119. Nie mam osobi\u015bcie \u017cadnego powodu do zmiany mojego pierwotnego przekonania, \u017ce te my\u015bli s\u0105 oryginaln\u0105 w\u0142asno\u015bci\u0105 Goethego. Ale gdyby nawet tak nie by\u0142o, to w ka\u017cdym razie prze\u017cy\u0142y one swoje istnienie w jego duchu i to dopiero okaza\u0142o si\u0119 czym\u015b niezmiernie p\u0142odnym. Dla kogo\u015b, kto si\u0119 zajmuje \u015bwiatopogl\u0105dem Goethego, maj\u0105 one znaczenie nie same dla siebie, tylko w stosunku do tego, co zrodzi\u0142o si\u0119 z nich p\u00f3\u017aniej.<\/p>\n

Do str.
\n„Zjawisko dla zmys\u0142\u00f3w”…Wywody te zawieraj\u0105 ju\u017c aluzj\u0119 do postrzegania duchowego, o kt\u00f3rym m\u00f3wi\u0105 moje p\u00f3\u017aniejsze pisma. ?Patrz uwaga na str. ?.<\/p>\n

Do str.
\n„Sprawa ma si\u0119 zupe\u0142nie inaczej”….Powy\u017csza my\u015bl nie przeczy postrzeganiu duchowemu, tylko odnosi si\u0119 do tego, \u017ce aby doj\u015b\u0107 do istoty postrze\u017cenia zmys\u0142owego, nie mo\u017cna przebija\u0107 si\u0119 przez nie do jakiego\u015b ukrywaj\u0105cego si\u0119 poznania bytu, tylko trzeba si\u0119 zwr\u00f3ci\u0107 do my\u015blenia, kt\u00f3re si\u0119 przejawia w cz\u0142owieku.<\/p>\n

Do str.
\n„\u017baden badacz nie uwydatni\u0142 tej r\u00f3\u017cnicy…da si\u0119 co\u015b zrobi\u0107 metodami nauk przyrodniczych”. W moich pismach mo\u017cna znale\u017a\u0107 r\u00f3\u017cne sposoby ujmowania „mistycyzmu i mistyki”. Jednak\u017ce ze zwi\u0105zku w tek\u015bcie zawsze si\u0119 mo\u017cna przekona\u0107, \u017ce pomi\u0119dzy tymi sposobami nie ma wcale sprzeczno\u015bci. Mimo to moi przeciwnicy wielokrotnie ponawiali fantastyczne przypuszczenia na ten temat. Mo\u017cna utworzy\u0107 og\u00f3lne poj\u0119cie „mistyki”. Obejmuje ono wszystko to, czego mo\u017cna do\u015bwiadczy\u0107 w \u015bwiecie drog\u0105 wewn\u0119trznych dusznych prze\u017cy\u0107. Poj\u0119cia tego nie powinno by si\u0119 od razu atakowa\u0107, bo jednak takie do\u015bwiadczenie istnieje. Objawia nam ono nie tylko co\u015b z naszego wn\u0119trza, ale co\u015b ze \u015bwiata. Aby m\u00f3c doznawa\u0107 wra\u017ce\u0144 barwnych – trzeba posiada\u0107 oko, w kt\u00f3rym rozgrywaj\u0105 si\u0119 pewne procesy. Przez to dowiadujemy si\u0119 czego\u015b nie tylko o oku, ale w\u0142a\u015bnie i o \u015bwiecie. Tak samo kto si\u0119 chce czego\u015b dowiedzie\u0107 o pewnych innych rzeczach \u015bwiata, ten musi posiada\u0107 wewn\u0119trzne duszne narz\u0105dy. Trzeba jednak wnie\u015b\u0107 pe\u0142n\u0105 poj\u0119ciow\u0105 jasno\u015b\u0107 w do\u015bwiadczenia tych mistycznych narz\u0105d\u00f3w, je\u017celi z tego ma powsta\u0107 poznanie. Niestety istniej\u0105 ludzie, kt\u00f3rzy chc\u0105 po to chroni\u0107 si\u0119 do swego wn\u0119trza, aby uciec przed jasno\u015bci\u0105 poj\u0119\u0107. Przez
\n„mistyk\u0119 rozumiej\u0105 oni co\u015b, co \u015bci\u0105ga poznanie z jasnego \u015bwiat\u0142a idei w ciemno\u015b\u0107 \u015bwiata uczu\u0107, nie rozja\u015bnionego blaskiem idei. Moje prawa wsz\u0119dzie przeciwstawiaj\u0105 si\u0119 takiej mistyce; natomiast ka\u017cda ich stronnica przemawia za tak\u0105 mistyk\u0119, kt\u00f3ra w my\u015bli chwyta \u015bwiat\u0142o idei, a ten mistyczny zmys\u0142, czynny w tej samej sferze ludzkiej istoty, w kt\u00f3rej poza tym w\u0142adaj\u0105 ciemne uczucia – podnosi do roli dusznego narz\u0105du postrzegania. Zmys\u0142 ten odgrywa wtedy zupe\u0142nie t\u0119 sam\u0105 rol\u0119 w duchowo\u015bci co oko lub ucho w \u015bwiecie fizycznym.<\/p>\n

Do str.
\n„Filozofia wolno\u015bci”…Idee tej filozofii rozwin\u0105\u0142em p\u00f3\u017aniej w mojej
\n„Philosophie der Freiheit”.<\/p>\n

Do str.
\n„Psychologia, socjologia i historia – to najwa\u017cniejsze formy nauk duchowych”. Gdybym dzi\u015b pisa\u0142 t\u0119 ksi\u0105\u017ck\u0119, musia\u0142bym tu zaliczy\u0107 to, co nazywam „Antropozofi\u0105”. W p\u00f3\u017aniejszych latach opracowa\u0142em najrozmaitsze jej dziedziny. Przed laty 40-tu marzy\u0142a mi si\u0119 pod nasz\u0105 „psychologia” nauka, kt\u00f3ra by zawiera\u0142a w sobie ca\u0142o\u015b\u0107 ogl\u0105du \u015bwiata ducha \/pneumatologia\/. Z tego jednak nie powinno si\u0119 wyci\u0105ga\u0107 wniosk\u00f3w, \u017ce wtedy chcia\u0142em wy\u0142\u0105czy\u0107 ten „\u015bwiat ducha” z ludzkiego poznania.<\/p>\n

Do str.
\n„Trzeba tu doda\u0107, \u017ce hipotetyczny utw\u00f3r \/przypuszcza\u0142em go tylko\/ odnalaz\u0142 si\u0119 p\u00f3\u017aniej rzeczywi\u015bcie w archiwum Goethego i zosta\u0142 w\u0142\u0105czony do zbiorowego weimarskiego wydania jego dzie\u0142.<\/p>\n


\n

\u017ar\u00f3d\u0142o: Dr Rudolf Steiner – „Zarys teorii poznania w \u015bwiatopogl\u0105dzie Goethego.”<\/p>\n

pracowicie przepisa\u0142: Karol Kusmirek (kusmir@kki.net.pl) wersja tekstu: 1.00<\/p>\n

—————————————————————————-<\/p>\n

Do\u0142o\u017cono wszelkich stara\u0107 co do zgodno\u015bci tego produktu z orygina\u0142em, jednak\u017ce zatrzegamy sobie prawo do pope\u0142nienia pomy\u0142ki i nikt za to odpowiedzialno\u015bci bra\u0107 nie zamierza. W szczeg\u00f3lno\u015bci, ale nie wy\u0142\u0105cznie, nie ponosimy odpowiedzialno\u015bci za utrat\u0119 wzroku spowodowan\u0105 czytaniem tego tekstu, stratami materialnymi spowodowanymi wykorzystaniem w jakikolwiek spos\u00f3b tego tekstu etc.<\/p>\n

Produkt niniejszy mo\u017cna kopiowa\u0107 w milionach egzemplarzy pod warunkiem jednak, \u017ce nie b\u0119dzie za to pobierana jakakolwiek op\u0142ata i tylko je\u015bli nie zostan\u0105 dokonane jakiekolwiek przer\u00f3bki.<\/p>\n","protected":false},"excerpt":{"rendered":"

Dr Rudolf Steiner Zarys teorii poznania w \u015bwiatopogl\u0105dzie Goethego.<\/p>\n","protected":false},"author":1,"featured_media":0,"comment_status":"closed","ping_status":"closed","sticky":false,"template":"","format":"standard","meta":{"footnotes":""},"categories":[1],"tags":[1250,729,1249,650,1243,1242],"_links":{"self":[{"href":"https:\/\/tarot-marsylski.pl\/wp-json\/wp\/v2\/posts\/5927"}],"collection":[{"href":"https:\/\/tarot-marsylski.pl\/wp-json\/wp\/v2\/posts"}],"about":[{"href":"https:\/\/tarot-marsylski.pl\/wp-json\/wp\/v2\/types\/post"}],"author":[{"embeddable":true,"href":"https:\/\/tarot-marsylski.pl\/wp-json\/wp\/v2\/users\/1"}],"replies":[{"embeddable":true,"href":"https:\/\/tarot-marsylski.pl\/wp-json\/wp\/v2\/comments?post=5927"}],"version-history":[{"count":13,"href":"https:\/\/tarot-marsylski.pl\/wp-json\/wp\/v2\/posts\/5927\/revisions"}],"predecessor-version":[{"id":5940,"href":"https:\/\/tarot-marsylski.pl\/wp-json\/wp\/v2\/posts\/5927\/revisions\/5940"}],"wp:attachment":[{"href":"https:\/\/tarot-marsylski.pl\/wp-json\/wp\/v2\/media?parent=5927"}],"wp:term":[{"taxonomy":"category","embeddable":true,"href":"https:\/\/tarot-marsylski.pl\/wp-json\/wp\/v2\/categories?post=5927"},{"taxonomy":"post_tag","embeddable":true,"href":"https:\/\/tarot-marsylski.pl\/wp-json\/wp\/v2\/tags?post=5927"}],"curies":[{"name":"wp","href":"https:\/\/api.w.org\/{rel}","templated":true}]}}