Wołanie z głębi

„Kto ma uszy ku słuchaniu, niechaj słucha”.
Niekażdy posiadający słuch, ma uszy ku słuchaniu, a który je ma ogłuchnąć musi, aby przez gościniec głuchoty doszło go wołanie najcichsze.

Słowa nieco niezrozumiałe, przecież nie dla tych, którzy mają uszy ku słuchaniu. W pozornym bezładzie wydarzeń, w pozornej przypadkowości, wszystko jest ciągiem jednego nieprzerwanego łańcucha z różnorakich ogniw złożonego. Ogniwa diamentowe, ogniw’a złote i rubinowe, ogniw’a żelazne, rdzą krwi pokryte, ogniwa kryształowe, przeplatają się misternie i trwają w nieprzerwanym dalszym ciągu wielkiego romansu między Bogiem i człowiekiem, między duchem i materją, między jaźnią i niezliczonych jaźni zbiorowiskiem.

Mocarne tytaniczne gwiazdy i ziarnka piasku na dnie oceanu jednako są kolejnościami łańcucha.

I staje się wszystkość  tak, jako się ukształtowała z woli wszechtwórczej.

Kataklizmy mrówczych kopców, zwanych miastami, trzęsienia ziemi i pożary miast, wojny i częściowe rewolucje, przewroty społeczne, ojczyzny zatracone i odzyskane są wybuchami lawy, wrzącej we wnętrznościach Materji, dążącej ku przebóstwieniu, są manifestacjami wielkich epizodów Karmy.

Chaos jest pojęciem wykluczającym samo siebie. Nie ma chaosu, tak jak nie ma bezcelowości.

Waga i miara nie są zdobyczami ludzkiego mózgu, są raczej projekcjami tych pojęć, rzuconemi z wyższych planów na plan fizyczny. Jądro wszechświatów musiało zawierać w sobie doskonałe wymiary przyszłej budowy. Świadczą o tym jednako prawa logiki, jak i prawa fizyki, badanie ścisłej wiedzy i natchnione rewelacje jasnowidzów mistycznych, nauki społeczne i filozofja. Wszystko cokolwiek się staje – – wynikiem jest poprzednich wydarzeń; nieraz owoc dojrzewa tysiąclecia za nim z drzewa konieczności upadnie.

Obecne, współczesne wydarzenia z głównym okresem wojny europejskiej i z następującemi za nią wybuchami rewolucji są dla świadków tych wydarzeń zjawiskiem tak niepomiernie tytanicznem w przewartościowywaniu wartości dotychczas znanych, że stajemy jakoby nad przepaścią bezdenną i bezradnie w nią spoglądamy.

Nic się przecie nie stało, coby się stać nie miało; nic nie przyszło nadprogramowo i żadne wysiłki nie zatrzymają już lawiny rewolucji w duchu i ciele, pełniącej się naocznie na planie fizycznym. Lawina, pędząca z gór nie jest zjawiskiem oderwanem od łańcucha zjawisk górskiej przyrody, jednak mieszkańcy lepianek kleconych z kamienia i chróstu nie wiedzą dnia ani godziny i często śnieżne tam zastają pola, gdzie przed niewieloma godzinami cisi mieszkali pasterze.

Iluż nie przewidziało i nie czuło zbliżającej się wojny europejskiej?
Iluż nie przewidziało i nie czuło rewolucji w Rosji?
Iluż nie przewiduje i nie czuje tego, co się krokami olbrzyma ku nam zbliża?
Iluż nie przewiduje i nie czuje potężnej godziny odnowienia upadającego świata piątej rasy?

Przez pustynię wiekowego milczenia powiał tchem gorącym głos najcichszy.
Tu i ówdzie garstka pielgrzymów przystanie i słucha.
Od Azji ku Europie, od Wschodu ku Zachodowi.
Od starożytnych pomników mądrości ku słupom telegraficznym i telefonom bez drutu.
Od tajemnych ksiąg bramińskich do ostatnich wydawnictw Esperanto.
Od kontemplacji hinduskiego joga do ostatnich zdobyczy Einsteina.
Przez krwawe pola walk, ponad krwawe pola walk kroczy synteza wiedzy i religji.

Być może jedyny to głos ostrzegawczej intuicji przed lawiną wiszącą u szczytów śnieżnych niebosiężnych gór Karmy.

Teozofja, ściślej doktryna teozoficzna, jest jedną z kapłanek- głosicielek tej syntezy.
Sok wieków napełnił mlekiem jej piersi, a ręce ma przyjazne i słodkie. Jej uśmiech zogniskował w sobie jasność wszystkich systemów religijnych, a intuicją sięga w daleką, daleką przyszłość.

Kto ma uszy ku słuchaniu, niechaj słucha“.
Dla tych płyną słowa najcichsze.

Tylko dla tych?
I owszem, dla wszystkich… którzy usłyszeć je zdolni.

Wiedza teozoficzna nie uzurpuje sobie prawa wyłączności wiedzy, ale usiłuje kondensować ją w ekstrakty najposilniejsze.

I ci, którzy szukają, trafią.

Przez orkany walk, przez huki padających w ruiny miast, przez rozpacz i jęki wszystkich, co sądzą, iż umierają, doleci do nich głos, dalszy od szlaków mlecznej drogi i bliższy od tchnienia ust własnych.

I to, co dotąd było tajemnicą – jawą się stanie i światłem dnia i radością serca.
A ci, którzy są posłani, iść muszą.

Pokój niecił będzie wszelkiemu stworzeniu.

źródło: “Przegląd Teozoficzny” nr 2, lipiec, sierpień, wrzesień, Warszawa 1921