WCIELANIA SIĘ DUCHA i LOS

WCIELANIA SIĘ DUCHA i LOS.
(Reinkarnacya i Karma).

Między ciałem a duchem żyje dusza. W rażenia, które osiąga przez ciało, są znikome. One trwają dotąd, dopokąd ciało otwiera swe organy rzeczom świata zewnętrznego. Oko moje chwyta dotąd barwy róży, dopóki różę m a przed sobą i jest otwarte. Współczesność rzeczy świata zewnętrznego i działania organów ciała jest rzeczą niezbędną, żeby mogły powstawać w rażenia i odczucia.

Poznane zaś w duchu, jako prawda o róży, nie przemijają z teraźniejszością. Praw da ta jest zupełnie odemnie niezależną. Istniałaby, gdybym nigdy nie spotkał róży. Co poznam przez ducha leży po za czasem, jest wieczne.  Między teraźniejszością a wiecznością żyje dusza, trzymając środek pomiędzy ciałem a duchem. Ale ona łączy również współczesność i wieczność. Ona zachowuje teraźniejszość dla pamięci. Przeto wydziera ją znikomości i przybliża do wieczności ducha. Również wtłacza ona wieczne w czasowo przemijające, kiedy się nie tylko oddaje tym przemijającym podnietom, ale rzeczy wyznacza ze siebie, istotę ich w postępkach ucieleśnia. Przez pamięć ocala dusza swoje wczoraj; przez czyny gotuje jutro.

Dusza musiałaby spostrzegać wciąż od nowa czerwień róży, gdyby jej nie mogła utrzymać w pamięci. To co się zostaje z wrażeń zewnętrznych, co dusza zachowuje, jest wyobrażeniem. Przez dar wyobraźni przyswaja sobie dusza świat zewnętrzny, czyni go swym własnym światem wewnętrznym, zachowuje go w pamięci jako wspomnienie, które czyni nąstępnie zdolnem do prowadzenia własnego życia, niezależnego od napływu nowych wrażeń. Życie duszy staje się zatem działalnością utrwalającą przemijających wrażeń zewnętrznych.

Ale również utrwala się czyn, raz przejawion w świecie zewnętrznym. Kiedy odetnę gałąź od drzewa, to dzięki mej duszy staje się coś, co bieg zdarzeń w świecie zewnętrznym zmienia. Gdybym nie wdał się w to, gdybym nic nie uczynił, z gałęzią stałoby się co innego. Wywołałem szereg działań w życiu, które nie zaszłyby wcale bez mego bytu. Co uczyniłem dziś, zachowa się dla jutra. Utrwala się przez czyn, jak wrażenia wczorajsze przez pamięć.

Rozważmy najpierw pamięć. Jak ona się pojawia? Pojawia się zupełnie inaczej niż odczucie lub spostrzeżenie, ponieważ te przesyła cielesność. Bez oczu nie mogę posiadać odczucia „błękitu “. Ale przez oko nie osiągam jeszcze wspomnienia „błękitu”. Wtedy oko daje mi to odczucie, kiedy ogląda rzecz błękitną. Cielesność traciłaby zawsze wszystkie wrażenia w nicości, gdyby ona tylko istniała. Wspominam, to znaczy: przeżywam coś, czego już więcej niema. Wiążę przeżycie, które minęło z mojem życiem obecnem. Tak bywa w każdem wspomnieniu. Przypuśćmy, że spotykam człowieka, to poznaję go, ponieważ spotkałem go już wczoraj. Pozostałby dla mnie zupełnie nieznajomym, gdybym nie porównał obrazu, który mi się wczoraj przez obserwacyę utworzył z mojem dzisiejszem wrażeniem.

Dzisiejszy obraz dała mi spostrzegawczość, to jest moja cielesność. Ale kto wyczarował w mej duszy to wczorajsze? To ta sama istota we mnie, która była we wczorajszem przeżyciu i dzisiaj mu równie towarzyszy. W poprzednich wnioskowaniach nazwano ją duszą. Bez tej wiernej wartowniczki znikomego, człowiek musiałby ciągle wrażenia na nowo przeżywać.

Jako strażnik tego, co przemija, dusza zbiera ciągle skarby dla ducha. Odróżnianie słusznego od niesłusznego pochodzi stąd, że jako człowiek jestem istotą myślącą, która może prawdę w duchu ogarniać. Praw da jest wieczną; ona mogłaby mi się wciąż od nowa w rzeczach objawiać, choćbym przeszłość tracił ciągle z oczu i każde w rażenie miało mi się od nowa przejawiać. Ale ducha mego nie ograniczają tylko w rażenia teraźniejszości; dusza rozszerza jego widnokrąg i na przeszłość. Im więcej z przeszłości może z nim połączyć, tern go czyni bogatszym. W ten sposób oddaje dusza duchowi, co od ciała otrzymała,  Duch ludzki zatem w każdym momencie życia dwoiście się przejawia. Raz jako wiekuiste praw o dobra i prawdy; a powtóre jako wspomnienie przeszłości. Cokolwiek czyni, to wypełnia pod wpływem tych dwu czynników. Jeśli chcemy ducha ludzkiego zrozumieć, to musimy o nim te dwie rzeczy wiedzieć: po pierwsze, wiele mu się z wieczności objawiło, i po wtóre, wiele skarbów przeszłości w nim leży.

Te skarby wcale nie utrzymują w duchu niezmiennej postaci. Wyobrażenia, które człowiek osiąga z przeżyć, pomału zacierają się w pamięci. Ale nie ich owoce. Nie wspomina się wszystkich przeżyć, które się w dzieciństwie miało, podczas przyswajania sobie sztuki czytania i pisania, Ale nie można czytać ani pisać bez tych uprzednich przeżyć i bez zachowania owocu ich w formie umiejętności. A to jest przemiana, którą duch sprawia w skarbach pamięci. Zostawia on obrazy poszczególnych przeżyć ich losowi, a czerpie z nich tylko siłę do podniesienia swoich zdolności. W ten sposób nie marnieje żadne przeżycie; dusza strzeże je, a duch wysysa zeń to, co może zbogacić jego zdolności, zawartość jego życia. Duch człowieczy rośnie przez przepracowywanie przeżyć. Można więc znaleść minione przeżycia w duchu, ale nie jak schowane w lamusie; znajdujemy tylko skutki ich w uzdolnieniach, które człowiek sobie zdobył.

Dotąd rozważaliśmy ducha i duszę wewnątrz tych granic, które leżą między narodzinami a śmiercią, Na tern nie można poprzestać. Kto by tak uczynił, podobny byłby temu, co ciało ludzkie chciałby tylko wewnątrz tych granic rozważać. Zapewne, można wiele znaleźć między temi granicami. Ale nie można na zasadzie tego, co się między narodzinami a śmiercią zamyka, wyjaśnić postaci ludzkiej. Nie może się ona bezpośrednio budować z substancyi i sił fizycznych. Wyrasta z podobnej jej postaci, przez rozradzanie się jej przekazanej. Fizyczne substancye i siły budują ciało podczas życia; siły rozrodcze pozwalają zeń wynijść innemu, które jego kształt dziedziczy; a więc takiemu, którego czynnikiem może być ciało życiotwórcze. Każde ciało życiotwórcze jest powtórzeniem swego przodka. Ponieważ tak jest, pojawia się nie w dowolnym kształcie, tylko w tym, jaki mu jest przekazany. Siły, które nadały mi kształt ludzki, tkwiły w moim przodku.  Ale i duch człowieczy zjawia się w pewnej określonej formie. A kształty ducha są najróżnorodniejsze u poszczególnych ludzi. Niema dwu ludzi o podobnej duchowej postaci. Trzeba tylko w tej dziedzinie spokojnie i rzeczowo obserwować, jak w fizycznej. Nie można twierdzić, jakoby różnice pomiędzy ludźmi (pod względem ducha) wypływały tylko z różnic środowiska, wychowania i t.d. Gdyż widzimy, że dwoje ludzi rozwija się pod jednakowymi wpływami środowiska, wychowania i t. d. w zupełnie różny sposób. Dlatego trzeba zgodzić się, że z zupełnie różnemi skłonnościami spotkali drogę życia.  Tu stajemy przed ważkim faktem, który rzuca światło na jestestwo człowieka, kiedy pozna się je w całej doniosłości. Fizyczną swoją postacią różnią się ludzie od współistot zwierzęcych na ziemi. Postać ta jednak jest dla wszystkich ludzi pod pewnym względem taka sama. Jest tylko jeden ludzki rodzaj. Choć wielkie mogą być różnice pomiędzy rasami, szczepami, narodami i osobnikami to przecież pod względem fizycznym istnieje większe podobieństwo pomiędzy człowiekiem a człowiekiem innym, niźli pomiędzy człowiekiem a jakimkolwiek rodzajem zwierzęcym. Wszystko, co cechuje rodzaj ludzki, przekazuje się z przodków na potomków. A kształt ludzki jest z tem dziedzictwem związany. Jak lew tylko od lwa swą postać dziedziczyć może, tak człowiek tylko od człowieka.

Łatwo spostrzegamy fizyczne podobieństwo ludzi do siebie, tak samo przed pozbawionem przesądów duchowem spojrzeniem odsłania się różnorodność ich duchowych postaci.  Istnieje codziennie stwierdzający się fakt, który jest tego wyrazem. Polega on na istnieniu bijografji człowieka. Gdyby człowiek był tylko gatunkową istotą, nie mógłby mieć bijografji. Lew, gołąb wywierają zaciekawienie o ile do lwiego czy gołębiego należą rodzaju. Można poszczególne stworzenie pojąć we wszystkiem co istotne, kiedy się poznało jego rodzaj. Nie zależy na tern, czy mamy do czynienia z ojcem, synem czy z wnukiem. Co w nich ciekawego, to wspólnie posiadają ojciec, syn i wnuk. Co zaś określa człowieka, poczyna się nie jedynie od tego co cechuje gatunek, ale poszczególną istotę ludzką. Nie pojmę przez to istoty pana „Szulcego z Krahwinkel“, kiedy opiszę jego ojca lub syna. Muszę poznać jego własną bijografję. Kto istotę bijografji prawidłowo rozważy, ten przekona się, że pod względem duchowym każdy człowiek jest gatunkiem dla siebie. Zapewne, że kto pojmuje bijografję tylko jako zewnętrzne przedstawienie wypadków życiowych, ten może utrzymywać, że w ten sam sposób można by napisać psią i ludzką bijografję. Kto jednak przez nią uprzytomni

Ot sobie rzeczywiste własności człowieka, ten pojmie, że jest coś w bijografji jednego człowieka, co odpowiada opisowi całego gatunku zwierząt, ponieważ posiada ten sam kształt, co i pozostały rodzaj ludzki. Właściwości gatunku mogą być mi zatem przekazane w obrębie tego gatunku. Jako duchowy człowiek posiadam własny kształt, posiadam też i własny życiorys. Nie mogłem zatem otrzymać tego kształtu od kogoś innego tylko od siebie. Ponieważ nie z nieokreślonemi ale z wyraźnemi skłonnościami na świat przyszedłem i one wykreślają drogę mego życia w bijografii wyrażoną, przeto nie mogła się moja praca nad sobą samym rozpocząć od mego urodzenia. Musiałem zatem istnieć już przed urodzeniem, jako człowiek duchowy. Nie istniałem w przodkach moich, ponieważ ci, jako ludzie duchowi różnią się ode mnie. Ich życiorysy nie tłómaczą mojego.

Muszę raczej jako istota duchowa być powtórzeniem takiej, która uzupełniająco wyjaśnia mój życiorys. Kształt fizyczny, który Szyller nosił, otrzymał od swoich przodków. A jak nie mógł ten kształt fizyczny z ziemi wyrosnąć, tak i duchowa istota Szyllera powstać z niego samego. Powtórzeniem on być musi innej duchowej istoty, przez którą tak się tłómaczy jego życiorys, jak tłómaczy się fizyczna postać Szyllera przez dziedziczne rozradzanie się. Podobnie jak fizyczna postać człowieka jest wciąż nowem i nowem powtarzaniem, wcielaniem się istoty gatunku ludzkiego, tak samo duchowy człowiek musi być reinkarnacją tego samego duchowego człowieka, Ponieważ, jako człowiek duchowy, jest każdy swoim własnym gatunkiem.

Można temu zarzucić, że to są czysto myślowe spekulacye i można by zewnętrznego dowodu zażądać, jak się to zwykło czynić w naukach przyrodniczych. Na to musimy odpowiedzieć, że reinkarnacja człowieka duchowego nie należy do zjawisk planu fizycznego, ale dokonywa się na planie duchowym. A do tego planu żadna z naszych zwykłych władz duchowych nie ma dostępu, oprócz jednego tylko myślenia . Kto więc nie chce zaufać władzy myślenia, nie może znaleźć wyjaśnienia na wyższe przejawy ducha.  Dla tych, którzy mają oczy ducha otwarte, powyższe biegi myślowe działają z taką samą mocą jak zdarzenie, które odgrywa się przed wzrokiem fizycznym. Kto polega więcej  na tak zwanym „ dowodzie“, zbudowanym według metody przyrodniczej, niż na powyższem wnioskowaniu o znaczeniu życiorysu, ten może w pospolitem rozumieniu stać się wielkim uczonym, ale od drogi prawdziwie duchowego badania jest bardzo dalekim. Należy do najniebezpieczniejszych przesądów tłómaczenie własności duchowych człowieka dziedzicznością po ojcu czy po matce, albo innych przodkach. Kto trzyma się takiego przesądu, że np. to, co stanowiło istotę Goethego, dziedziczył po ojcu czy matce, tego nigdy przekonać nie można, bo posiada głęboką antypatyę do nieuprzedzonej obserwacyi.

Materyalistyczna sugestya przeszkadza mu widzieć we właściwem świetle powiązanie zjawisk. Powyższe wywody dają podstawy do badania istoty ludzkiej przed narodzeniem i po śmierci. Wewnątrz granic, określonych przez narodziny i śmierć, należy człowiek do trzech światów: ciała, duszy i ducha. Dusza tworzy pośrednie ogniwo między ciałem a duchem, kiedy przenika zdolnością czuciową trzecie ogniwo ciała, ciało duszy (astralne) i kiedy jako dusza świadoma przenika pierwsze ogniwo ducha, „ducha-sobistość“. Bierze ona przeto podczas życia udział równie w ciele jak w duchu. Ten udział wypowiada się w całym jej bycie. Od ukształtowania ciała astralnego zależy, jak dusza czuciowa rozwija swe zdolności. A od życia duszy świadomej zależy, jak dalece może się w niej rozwijać duch-sobistość. Dusza czuciowa tern lepiej przeprowadza swoje obcowanie ze światem zewnętrznym, im prawidło wiej jest ukształtowane ciało astralne. A duch-sobistość staje się tem bogatszym, potężniejszym, im więcej pokarmu dostarcza mu dusza świadoma. Oczywista, że podczas życia doprowadza się pokarm dla ducha-sobistości przez opracowanie przeżyć oraz ich owoców”. Omawiana czynność zamienna pomiędzy duszą a duchem może odbywać się naturalnie tylko tam, gdzie dusza i duch wzajem się w sobie ujawniają, przenikają, a więc wewnątrz złączenia „ducha-sobistości z duszą świadomą Rozważmy najpierw czynność zamienną ciała astralnego i duszy czuciowej. Ciało astralne jest wprawdzie, jak się okazało najsubtelniejszem ukształtowaniem cielesności, ale należy ono do niej i jest od niej zależne. Organizm fizyczny, ciało eteryczne i astralne stanowią pod pewnym względem całość. Stąd podlega ciało astralne prawom dziedziczności fizycznej, przez którą ciało otrzymuje swój kształt.

A ponieważ ono jest najruchliwszą, jakby najlotniejszą częścią cielesności, przeto musi ujawniać najruchliwsze i najlotniejsze objawy dziedzicznością przekazane. Ciało fizyczne okazuje najmniejsze różnice w ludziach jednej rasy, szczepu i narodu, a ciało eteryczne okazuje wprawdzie większe odchylenie dla poszczególnych ludzi, jednak zachowuje jeszcze przeważające podobieństwo; różnice te w ciele astralnem są już bardzo znaczne. W niem się wyraża to, co stanowi osobiste, zewnętrzne właściwości ludzi. Nosi ono cechę tego, co z osobistych właściwości ojców, dziadów i t. d. zostało przekazanem na potomków.  Wprawdzie prowadzi dusza jako taka, zgodnie z wyżej wymienionem, doskonałe własne życie; zamyka się ona w sobie samej ze swemi skłonnościami i odrazami, z uczuciami i namiętnościami. Ale że czynną jest jako całość, to występują rysy tej całości również w duszy czuciowej. I ponieważ dusza czuciowa przenika ciało astralne, jakoby je wypełnia, to ostatnie kształtuje się według natury tej duszy i może jako czynnik dziedziczności przenosić skłonności i namiętności z przodków na potomków. Tego faktu dotknął Goethe, kiedy powiedział: „Po ojcu mam postawę, stateczny bieg życia; po mateczce wesołe usposobienie i ochotę do układania opowieści”. Geniuszu naturalnie nie miał po żadnym z nich. W ten sposób okazuje się, jaką część człowiek zwraca linii swego fizycznego dziedzictwa ze swych dusznych właściwości. Materye i siły dla fizycznego organizmu znajdują się w całym okręgu przyrody fizycznej. Stąd bywają ciągle brane i tam oddawane.

Po kilku latach odnawiają się zupełnie substancye, z których się składa nasz organizm fizyczny. Że ten materyał kształt ludzki przyjmuje i że się wewnątrz organizmu ciągle odnawia, pochodzi to stąd, że utrzymywanym jest w spójności przez ciało eteryczne. A formy tegoż wykreślają nie tylko zdarzenia,  które leżą między narodzeniem czy poczęciem a śmiercią, ale prawa dziedziczności, które panują po za narodzinami i śmiercią. Cechy duszne również mogą być przekazywane, a dalszy ciąg dziedzictwa fizycznego otrzymuje wątek duszy, z tego powodu, że ciało astralne może podlegać wpływowi duszy czuciowej. Jak kształtuje się tedy czynność zamienna między duszą a duchem’? Podczas życia duch jest w wyżej  podany sposób z duszą połączony. Ta otrzymuje od niego jako dar  życie prawdą i dobrem, i przez to wyraża samego ducha przez skłonności, popędy i namiętności własnego życia. Duch-sobistość przynosi jaźni ze świata ducha wiekuiste praw a prawdy i dobra, Te wiążą się przez duszę świadomą z przeżyciami własnego życia duszy. Przeżycia te same przemijają, ale owoce ich zostają, Połączenie ducha-sobistości z nimi wywarło na nią wpływ trwały. O ile duch ludzki natrafi na przeżycie, podobne do zdarzonego już, to spotka je, jako coś znanego, ale znajdzie się j u ż w stosunku doń inaczej niż za pierwszem zetknięciem. Na tem polega każda nauka, Owocem nauki są przyswojone uzdolnienia.  Na wiecznym duchu odbijają się rezultaty przemijającego życia.  Czyż ich nie spostrzegamy?

Na czem więc polegałyby skłonności, które wymienione są wyżej jako cechy duchowego człowieka? Odbijają się one na uzdolnieniach do tego lub owego, a które człowiek przynosi ze sobą, kiedy rozpoczyna swą ziemską drogę życia, Pod pewnym względem upodobniają się te uzdolnienia do innych, które możemy sobie podczas życia przyswoić. Weźmy pod uwagę geniusz jakiegoś człowieka, O Mozarcie wiadomo, że mógł jako chłopię jeszcze, napisać z pamięci utwór muzyczny raz posłyszany.

Był do tego zdolnym, ponieważ umiał naraz całość ogarniać. W pewnych granicach rozszerza człowiek podczas swego życia zdolności do ogarnięcia, przenikania całości skojarzeń tak, że potem nowe uzdolnienia otrzymuje. Lessing miał o sobie powiedzieć,
że przez dar krytycznej obserwacyi przyswoił sobie to, co było bliskie geniuszowi. Nie chcąc takich uzdolnień, które się na skłonnościach opierają, jako cuda podziwiać, trzeba je uważać jako owoce tych przeżyć, które duch-sobistość posiadł za pośrednictwem duszy.

One są wyryte w duchu.

A ponieważ nie zostały w tern życiu wszczepione, więc we wcześniejszem. Duch człowieka jest dla siebie samego gatunkiem. I jak człowiek, jako istota w gatunku fizycznym, własności swe dziedziczy, tak samo duch wewnątrz swego gatunku, t.zn. wewnątrz siebie samego. W jednem życiu przejawia się duch człowieka, jako powtórzenie samego siebie wraz z owocami swych poprzednich przeżyć w żywotach minionych. To życie jest zatem powtórzeniem innego i przynosi ze sobą to, co duch-sobistość w poprzedniem życiu sobie wypracował. Kiedy duch-sobistość w siebie weźmie to, co może stać się owocem, wtedy zostaje przeniknięty duchem-życia. Jak ciało życiotwórcze powtarza kształt z rodzaju na rodzaj, tak samo duch-życia powtarza duszę od bytu osobowego do bytu osobowego.

Tedy więc przeżycia duszne trwają nie tylko od narodzin do śmierci, ale jeszcze po za śmiercią nie giną. Ale nie tylko w duchu, który ją rozświetla znaczy dusza swoje przeżycia, owszem, jak to już było przewidziane (str. 59), wyraża się w zewnętrznym święcie czynem. Co człowiek wczoraj wykonał, dziś jeszcze zawiera się w następstwach. Obraz połączenia przyczyny i skutku pod tym względem daje nam porównanie snu ze śmiercią. Często nazywano sen młodszym bratem śmierci. Budzę się rano. Noc przerwała ciągłość moich czynności. Niemożliwem jest w zwykłych warunkach, abym co rano działalność moją na nowo podejmował w dowolny sposób.

Muszę nawiązać stosunek z pracą wczorajszą, jeżeli chodzi mi o porządek i ciągłość w mojem życiu. Czyny moje wczorajsze były uwarunkowaniem tych, które mnie dziś obowiązują. To mi stworzyło los dzisiejszy, co wczoraj wykonałem. Na chwilę oddzieliłem się od mojej działalności; ale oto działalność ta należy do mnie i ciągnie mnie znowu do siebie, kiedy na chwilę od niej oderwany zostanę. Przeszłość moja ze mną się wiąże; żyje dalej w mojej teraźniejszości i podąża za mną w przyszłość. Nie obudzić się, ale musiałbym z niczego powstać, gdyby skutki moich czynów wczorajszych nie miały być dzisiejszym moim losem. Byłoby to przecie bez sensu, gdybym w normalnych warunkach nie zamieszkał domu, który sam sobie zbudowałem.

Podobnie jak człowiek nie jest co rano stworzony na nowo, nie poczyna się również duch człowieka dopiero wtedy, kiedy zaczyna swą ziemską drogę życia. Starajmy się wyjaśnić, co dzieje się przy wstąpieniu na ową drogę życia, Zjawia się ciało fizyczne, które otrzymuje swój kształt prawem dziedziczności. Ciało to staje się narzędziem ducha, powtarzającego dawniejsze życie w nowym kształcie. Pomiędzy ciałem a duchem stoi dusza, która prowadzi zamknięte w sobie życie własne, Skłonności i odrazy, pożądania i pragnienia służą jej; ona również posługuje się myśleniem. Jako dusza czuciowa odbiera wrażenia świata zewnętrznego i przynosi je duchowi, żeby ten zachował ich owoce dla wieczności. Jest pośredniczką i zadania swe spełnia, kiedy tej roli zadosyć uczyni. Ciało kształtuje jej wrażenia, dusza przetwarza je na odczuwania, przechowuje w pamięci jako wyobrażenia i oddaje je duchowi, żeby je niósł przez wieczność. Dusza wprowadza człowieka w bieg ziemskiego żywota. Przez ciało swoje należy on do rodzaju ludzkiego. Przez nie jest członkiem tego rodzaju. Duchem żyje on w wyższym świecie. Dusza wiąże czasowo oba światy ze sobą. Ale świat fizyczny, na który duch ludzki zstępuje, nie jest mu obcą areną działania. Na nim wyryte są ślady jego czynów. Coś z tej areny należy do niego. Nosi piętno jego istoty. Ona jest z nim związana. Jak dusza udzielała mu kiedyś wrażeń świata zewnętrznego, żeby je w nim utrwalić, tak samo, jako jego narząd, przemienia użyczone jej przezeń zdolności w czyny, trwałe w swych skutkach. Przeto dusza wsiąkła faktycznie w te czyny. W skutkach tych czynów żyje dusza człowieka dalej drugiem samodzielnem życiem. A to jest niechybne, że duch człowieka spotyka znowu skutki tych czynów, ponieważ tylko jedna część mego czynu jest w świecie zewnętrznym; druga we mnie samym. Tłómaczy to prosty przykład z nauk przyrodniczych. Zwierzęta, które przywędrowały jako widzące do jaskiń w Kentucky, straciły zdolność wzroku skutkiem życia w ciemnościach. Pobyt w ciemnościach pozbawił oczy zewnętrznej działalności ; przeto ustały w tych oczach procesy fizyczne i chemiczne, jakie podczas widzenia mają miejsce. Prąd pokarmu, zużytkowywanego dla tej czynności, dopływa teraz do innych organów. Mogą tedy te zwierzęta żyć tylko w pieczarach. Przez swój czyn, przez to przyjście wytworzyły sobie warunki późniejszego życia. Przywędrowanie to stało się niejako częścią ich losu. Jestestwo, które było raz czynne, wiąże się z wynikami czynu. Podobnie dzieje się z duchem człowieka, Dusza może go zaopatrzyć tylko wtedy w pewne zdolności, kiedy była czynną i odpowiednie do czynów są te zdolności.

Przeto czynami swymi duch człowieka rzeczywiście urabia swój los. Z tern. co w poprzedniem życiu czynił, widzi się w nowem związany.  Można jednak postawić pytanie: jak się to dzieje, że duch człowieka przenosi się przez reinkarnacyę w zupełnie inny świat, niż ten, który niegdyś opuścił? Na dnie tego pytania leży jak najpowierzchowniej skojarzone wyobrażenie o powiązaniu losów. Kiedy przeniosę arenę mojej działalności z Europy do Ameryki, to znajdę się w zupełnie nowem otoczeniu. A przecież życie moje w Ameryce zależy zupełnie od uprzedniego życia w Europie. Jeżeli byłem w Europie mechanikiem, to życie moje w Ameryce ułoży się zupełnie inaczej, niż gdybym był urzędnikiem w banku. W pierwszym razie znalazłbym się w Ameryce prawdopodobnie w otoczeniu maszyn, a w drugim wśród bankowych urządzeń, w każdym razie życie moje uprzednie określa moje obecne otoczenie; ono jakby przyciąga z otaczającego całego świata właśnie te rzeczy, które są mu pokrewne. Tak dzieje się z duchem-sobistością. Otacza się on w nowem życiu bezwarunkowo tem, z czem się zpokrewnił w życiu przeszłem. I dlatego sen jest dobrym obrazem śmierci, ponieważ człowiek schodzi podczas snu z widowni, na której czeka nań jego los. Podczas snu toczą się dalej wypadki na tej widowni, człowiek zaś przez czas jakiś nie ma wpływu na ich bieg. Jednak nasze jutro zależy od czynów dnia poprzedniego. Istotnie wciela się nasza osobowość każdego ranka na nowo w świat czynu.

Co podczas nocy jest od nas odłączone, za dnia jakoby nas otacza.  Podobnie dzieje się z czynami dawniejszych wcieleń człowieka. Są one z nim związane jako los, jak to życie w ciemnych pieczarach związane jest ze zwierzętami, które przywędrowały do tych pieczar i utraciły zdolność widzenia. A jak one żyć mogły tylko w otoczeniu, gdzie się same przeniosły, tak samo duch ludzki może żyć tylko w otoczeniu, które wytworzył sobie przez czyny. Zupełnie trafnem jest porównanie pomiędzy snem a śmiercią.

Troszczy się bezpośredni bieg zdarzeń o to, żebym się odnalazł w tern położeniu, jakie wczoraj sam stworzyłem. W następnem wcieleniu odnajduję środowisko, które odpowiada skutkom moich czynów z poprzedniego żywota; a wypływa to z powinowactwa mego znów wcielonego ducha z otaczającym światem. Stąd widać, jak dusza włączona jest w istotę ludzką. Ciało fizyczne podlega prawom dziedziczności. Duch zaś ludzki musi się wciąż na nowo wcielać; a prawo jego polega na tern, że w obecnym dziedziczy owoce poprzednich żywotów. Dusza żyje w teraźniejszości. Ale to życie obecne nie jest niezależnem od poprzedniego. Duch wcielający się przynosi tedy z poprzednich wcieleń swój los. A ten los określa życie. Jakie wrażenia dusza będzie mogła mieć, jakie życzenia zaspokoi, jakie radości i cierpienia dla niej urosną; zależy to od czynów, ubiegłych ducha wcieleń. Życie duszy jest zatem wynikiem losu ducha człowieka przezeń samego wytworzonego. W trojaki sposób jest więc uwarunkowany bieg życia ludzkiego pomiędzy narodzeniem a śmiercią. Trojako jest zależny od czynników, które leżą z tamtej strony narodzin i śmierci. Ciało podlega prawom dziedziczności, dusza  przez się wytworzonemu losowi.

Ten los, przez człowieka wytworzony nazywa się jego Karmą. A duch podlega prawom wtórnych wcieleń czyli reinkarnacyi.  Stosunek ducha, duszy i ciała można również tak wyrazić: wiecznym jest duch; narodziny i śmierć rządzą się prawami świata fizycznego w cielesności; życie duszy, losowi podległe, tworzy łączność obojga podczas ziemskiego żywota. Wszystkie dalsze wiadomości o jestestwie człowieka wymagają znajomości tych „trzech światów d o których człowiek należy. O nich w dalszym ciągu się będzie mówić.

Myślenie, które spotyka bez przesądów zjawiska życia, i które się nie wzdraga podane sobie myśli do ostatniego ogniwa zbadać, może przez samą logikę dojść do przeświadczenia o prawach karmy i reinkarnacyi. „Widzącemu” otwartemi „oczyma ducha” przedstawia się minione życie jako otwarta księga, jako przeżycie, równie jednak prawdziwem jest, że prawda tego wszystkiego wyjaśni się nieuprzedzonemu umysłowi.

Powrót do Spisu Treści

źródło: dr Rudolf Steiner  „Przygotowanie do nadzmysłowego poznania świata i przeznaczeń” rozdział pt. WCIELANIA SIĘ DUCHA i LOS