TOAST ZA CHORYCH
JULES LOVY
(Śpiewany na bankiecie ku czci Mesmera, 23 maja 1864 r.)
Na melodię: Wodewil o sześciu frankach srebrnych.
To zwyczaj zupełnie niezrozumiały,
A jednak od wieków praktykowany:
Wznosić toasty przy stole
Na cześć tych, co zdrowiem się cieszą.
Ten obowiązkowy obyczaj
Jest w gruncie rzeczy nielogiczny;
Proponuję więc inną zdrowotność:
Za chorych pić trzeba kielichy!
Na próżno fala magnetycznej mocy
Zalewa właśnie całe miasto,
Niestety – świat uczonych
Uparcie trwa w niewierze.
Między nami mówiąc – zaczynam wierzyć,
Że ci, co nas mają za wariatów,
Sami są bardziej chorzy od nas:
To za ich zdrowie trzeba pić!
Ci, których widzę z sercem szczerym
Bić brawo – z bliska czy z daleka,
Którzy cieszą się z sukcesu kolegi –
Nie potrzebują mojego toastu.
Ale tym, których drażni wszelka chwała,
Którym szczęście innych szkodzi –
Ślę najserdeczniejszy toast:
Za chorych trzeba pić kielichy!
Wszystkie promienie magnetyzmu
Połączą się odtąd w jeden blask:
Koniec z podziałami, koniec ze schizmem!
Bo jedność to przecież pokój.
A jeśli są tacy w czarnym humorze,
Którym to wielkie zjednoczenie
Przynosi tylko rozczarowanie
Za ich zdrowie trzeba pić!
Piję za tych, co zrywają gwiazdy,
Szukając cudów wszędzie,
I co chętnie rozdzierają zasłony
Zaciągnięte ręką Boga;
Tym, co w stole czy szafie
Kryją diabła lub ducha pukającego,
Ślę toast z głębi serca:
Za chorych trzeba pić!
Mówią mi, że we Francji istnieje
Grupa ludzi pozbawionych rozumu,
Apostołowie nietolerancji,
Gorliwi głosiciele dawnych czasów;
Sekta spóźniona, której historia
Od stu lat niczego nie nauczyła:
Mój toast za te stare szczątki!
Za chorych trzeba pić kielichy!
Chcę – wierny mojej zasadzie –
By ten dzień był godnie uczczony,
Zaproponować toast najwyższy:
Za doktorów z Wydziału Lekarskiego…
Co mówię? O, niedorzeczny pomysł!
Pić za doktorów? E, nie, na Boga!
To raczej, wierzcie mi,
Za ich pacjentów trzeba pić!
Moja pieśń to tylko paradoks,
Dowcip, co każdy zrozumie:
Bądźmy nieco bardziej ortodoksyjni
Na tym bankiecie mesmerycznym;
Niech serce i pamięć
Podyktują toast łagodniejszy:
Moi drodzy goście – to dla was,
To za nieobecnych chcę dziś wznieść kielich!
Wersja oryginalna:
UN TOAST AUX MALADES
PAR JULES LOVY
(Chanté au banquet de Mesmer, le 23 mai 1864.)
Air : Vaudeville de l’Écu de six francs.
C’est un usage inexplicable,
Mais pratiqué dans tous les temps,
Que celui des toasts à table
En l’honneur des gens bien portants.
Cette coutume obligatoire
Est peu logique en vérité ;
Je propose une autre santé :
C’est aux malades qu’il faut boire !
En vain de l’agent magnétique
Le flot monte dans la cité,
Hélas ! le corps académique
S’obstine à l’incrédulité.
Entre nous, je commence à croire
Que ceux qui nous traitent de fous
Sont bien plus malades que nous :
C’est à leur santé qu’il faut boire.
Ceux que je vois d’un cœur sincère
Applaudir de près ou de loin,
Sourire au succès d’un confrère,
De mon toast ils n’ont pas besoin ;
À ceux qu’offusque toute gloire,
À qui bonheur d’autrui fait mal,
Mon toast le plus cordial !
C’est aux malades qu’il faut boire.
Tous les faisceaux du magnétisme
N’en feront plus qu’un désormais :
Plus de discorde, plus de schisme !
Car la fusion, c’est la paix.
Et s’il est des gens d’humeur noire
À qui ce grand événement
Cause du désappointement,
C’est à leur santé qu’il faut boire.
Je bois aux décrocheurs d’étoiles
Cherchant le miracle en tous lieux,
Et prompts à déchirer les voiles
Épaissis par la main de Dieu ;
À ceux dont la table ou l’armoire
Cache un diable, un esprit frappeur,
Je porte un toast de tout cœur !
C’est aux malades qu’il faut boire.
On me dit qu’il existe en France
Un groupe d’hommes insensés,
Apôtres de l’intolérance,
Prôneurs zélés des temps passés ;
Secte attardée à qui l’histoire
Depuis cent ans n’a rien appris :
Mon toast à tous ces vieux débris !
C’est aux malades qu’il faut boire.
Je veux, fidèle à mon système,
Pour que ce jour soit mieux fêté,
Proposer un toast suprême
Aux docteurs de la Faculté…
Que dis-je ?… ô projet dérisoire !
Boire aux docteurs ?… eh ! non, ma foi…
Ce serait plutôt, croyez-moi,
À leurs malades qu’il faut boire.
Mon refrain n’est qu’un paradoxe,
Une boutade, on le sait bien :
Soyons un peu plus orthodoxes
Dans un banquet mesmérien ;
Laissons le cœur et la mémoire
Nous dicter un toast plus doux :
Mes chers convives, c’est à vous,
C’est aux absents que je veux boire !
źrodło: LE MAGNÉTISEUR 15 Mai 1861.