siedm sfer życia – Tarot Marsylski https://tarot-marsylski.pl tarot oraz darmowe wróżby na łamach zaprzyjaźnionego forum TAJNE, pozdrawiam i zapraszamy do zabawy z Tarotem. Thu, 26 May 2022 10:48:24 +0000 pl-PL hourly 1 https://tarot-marsylski.pl/wp-content/uploads/2020/07/tarot-150x150.png siedm sfer życia – Tarot Marsylski https://tarot-marsylski.pl 32 32 Widzenie Hermesa https://tarot-marsylski.pl/widzenie-hermesa/ Thu, 26 May 2022 10:27:25 +0000 https://tarot-marsylski.pl/?p=7132 Czytaj dalej ]]> Pewnego dnia Hermes zasnął, rozmyślając o Źródle wszechrzeczy. Odrętwienie ciałem jego owładnęło, lecz w miarę tego duch wznosić się począł ku wyżynom. I zdało mu się, iż Istota olbrzymia bez kształtów określonych wzywa go po imieniu.

Kto ty? – zapytał Hermes, grozy pełen.

– Jestem Ozyrys, Inteligiencja Boska i mogę wszystkie tajemnice odsłonić przed tobą. Czego żądasz?
– Źródło wszechrzeczy podziwiać, Boga poznać.
– Stanie się.

Przecudna światłość otoczyła Hermesa, a w jej  przezroczych falach przesuwały się zachwycające formy wszystkich istot.

*) Widzenie Hermesa doszło do nas przez greckie księgi aleksandryjskie.

Nagle okropne ciemności zstąpiły nań, a w nich roiły się wężowe ohydne kształty. Hermes pogrążonym został w wilgotny chaos, pełen oparów i ryków ponurych. Nagle głos dobył się z otchłani. Był to „krzyk światłości”. Subtelny ogień wytrysnął z wilgotnych
głębin i wzbił się w eteryczne przestwory. Hermes wzniósł się wraz z nim, chaos przepaści pozostał w dole, mirjady gwiazd nad jego głową świeciły, a „głos światłości” zapełnił bezmiary.

– Czyś pojął to, coś widział? – zadał Ozyrys pytanie Hermesowi, wciąż w widzeniu pogrążonemu i między niebem a ziemią zawieszonemu.
– Nie – odparł Hermes.
– Widziałeś wiekuiste przed sobą Światło, któreś dostrzegł z początku, Światło, któreś widział z początku, to Inteligiencja Boska w potędze swej wszechświat i jego niezliczone kształty zawierająca.
Ciemności, w jakie następnie pogrążonym zostałeś, to świat materji, w którym żyją ludzie ziemscy. Ogień, co z przepaści wytrysnął, to Słowo Boże. Bóg jest Ojcem, Słowo Synem, ich połączenie Życie stanowi.
– Jakiż zmysł cudowny otworzył się we mnie.
Nie widzę już oczyma ciała, lecz ducha jedynie.
W jaki sposób stać się to mogło?
– Dziecię prochu – odparł Ozyrys – stało się to dlatego, iż Słowo jest w tobie. To bowiem, co w tobie słyszy, widzi i czyni, to Słowo samo – to ogień święty, moc twórcza.

– Jeżeli tak jest – rzekł Hermes – pozwól mi ujrzeć życie światów i drogę dusz, skąd  człowiek przybywa i dokąd podąża.
– Niech się tak stanie.

I oto Hermes spada poprzez przestwory. Znajduje się na wierzchołku góry. Jest noc. Ziemia ponura i naga. Członki niby ołów mu ciężą. Podnieś się i patrz! – słyszy głos Ozyrysa. I dostrzega przecudne widziadło. Przestrzeń bezgraniczna gwiaździstego nieba otacza go siedmiu promiennemi sferami. Niby globy przezroczyste, siedm niebios wznosi się ponad jego głową, a on je jednem spojrzeniem ogarnia. A za siódmem w dali roga mleczna. W każdej sferze inna planeta bieg swój toczy, a obok planet unoszą się ich gienjusze, tak różniące się od siebie wzajem.

Patrz! Słuchaj i zrozum! – mówi głos Oto siedm sfer życia. Poprzez te sfery dokonywa się upadek i dźwiganie się dusz. Siedm gienjuszów, to sieam promieni Słowa Światła. Każdy z nich kieruje pewną fazą życia dusz. Najbliższy nas gienjusz księżyc – Gienjusz narodzin i śmierci. Ponad nim Merkury wskazuje wstępującym lub zstępującym duszom drogę swą laską Wiedzy; Wenus trzyma zwierciadło Miłości, w którem dusze zatracają się i odnajdują kolejno. Ponad nią Gienjusz Słońca wznosi tryumfalnie pochodnię Wiekuistego Piękna.

Wyżej jeszcze Mars mieczem Sprawiedliwości wstrząsa; Jupiter berło potęgi najwyższej, którą jest Inteligiencja Boska, dzierży; na krańcach świata Saturn glob Wszechmądrości podtrzymuje.*)

– Widzę – rzekł Hermes – siedm sfer świata widzialnego i niewidzialnego, siedm promieni Słowa Światła jedynego Boga, który je przenika i przez nie rządzi niemi. Lecz jak się odbywa wędrówka ludzi poprzez te światy?

– Czy widzisz ten punkcik świetlany, spadający z drogi mlecznej w obręb siódmej sfery? To nasienie duszy. W sferze Saturna przebywają one niby para przezrocza, szczęsne i bez troski, lecz szczęścia swego nie pojmujące. Spadając ze sfery na sferę, coraz cięższą powłokę przybierają. W każdem wcieleniu nowe zmysły zyskując i energję swą życiową potęgując, zatracają przecież zarazem pamięć o swem Boskiem pochodzeniu. Tak się dokonywa upadek dusz, z Boskiego eteru przybywających. Coraz bardziej pochłaniane przez materję, coraz więcej życiem oszołomione, rzucają się one niby deszcz ognisty z rozkoszy dreszczem poprzez państwo Cierpienia, Miłości i Śmierci, aż do ziemskiego więzienia, w którem sam jęczysz, przeż płomienny ośrodek ziemi przyciągany i w którem życie niebieskie złudną marą być ci się zdaje.

– Czy dusze mogą umierać? – zadaje pytanie Hermes.

*) Zastosowałem tu nazwy rzymskie, jako ogólnie znane, a to dla łatwiejszego tych pojęć zrozumienia.

 

– Tak – odpowiada Ozyrys.-Wiele z nich ginie w tym straszliwym upadku. Dusza jest córą Niebios, a jej podróż przez sfery – próbą. Jeżeli w oszalałem umiłowaniu zmysłów zatraci wspomnienie o swem boskiem pochodzeniu, iskra Boża, co w niej przebywała i mogła świetniej od gwiazdy rozbłysnąć, powraca na łono eteru – atom bez życia – a dusza ulega rozkładowi w ślepych żywiołach.

W tej chwili Hermes zadrżał, gdyż burza otoczyła go ciemną chmurą. Znikło siedm sfer, a w gęstych oparach dojrzał widma ludzkie, wydające okropne krzyki, prześladowane i rozszarpywane przez widma potworów i zwierząt, w pośród jęków i bluźnierstw niewysłowionych.

– Oto los dusz niepoprawnie złych – rzekł Ozyrys.
– Męka ich skończy się dopiero z ich unicestwieniem.

Lecz spójrz! Znikają opary, znów widzisz siedm sfer promiennych. Spójrz w tę stronę. Czy dostrzegasz to mnóstwo dusz, pragnących się wznieść do sfery księżyca. Jedne z nich bywają strącone przez podmuchy wichru. Inne silnym rozpędem wznoszą się w sferę wyższą, która ich w swój obieg porywa. Tam odnajdują zmysł rzeczy Boskich. Lecz nie zadawalniają się już tym razem odzwierciedleniem ich w niedołężnym śnie szczęścia. Z przenikliwością sumienia cierpieniem oświeconego, z energją woli w walce zdobytej, całą swą istotą Prawdę Bożą sobą wyobrażają. Stają się świetlanemi, posiadają bowiem Boskość w swej istocie i jej promieniowanie w swym czynie. Uzbrój więc twą duszę, Hermesie, i rozjaśnij umysł, zaćmiony spozieraniem na to, coś oglądał przed chwilą. I ty jesteś w stanie wznieść się jak one. Wystarczy chcieć tego. Spójrz, jak
każda z tych dusz pod skrzydła pokrewnego sobie gienjuszu śpieszy. Najpiękniejsze przebywają w sferze słonecznej, najpotężniejsze w sferę Saturna się wznoszą. Niektóre aż do Ojca dążą, do Potęg, stając się Potęgami same. Gdyż tam, gdzie wszystko się kończy, wszystko się zaczyna zarazem i siedm sfer głosi równocześnie:

„Mądrość! Miłość! Sprawiedliwość! Piękno! Wspaniałość! Wiedza!”

Oto, kończył Hierofanta, co widział Hermes starożytny, a jego następcy w tradycji świętej przechowali. Widzenie Hermesa to niby firmament gwiazdami usiany. Dla dziecięcia to sklepienie ze złotemi punkcikami; dla mędrca – to przestrzeń bezgraniczna, w której krążą światy niezliczone. Widzenie to zawiera liczby wiekuiste, znaki tajemnicze i klucz magiczny. Pierwsza część jego przedstawia Bóstwo w stanie statycznym, czyli zupełnej równowagi, jego potrójną naturę: intelektu, siły i materji -ducha, duszy i ciała – światła, słowa i życia – istoty, przejawu i substancji – których połączenie stanowi właśnie zasadę Boską, prawo jedności w trójcy, wszechświat cały przenikające.

Wwiódłszy w ten sposób ucznia swego w idealne centrum wszechświata, w zasadę twórczą bytu, hierofanta rozwijał ją następnie w czasie i przestrzeni, gdyż druga część widzenia Hermesa przedstawia Bóstwo w stanie dynamicznym, to jest w jego rozwoju czynnym, wszechświat widzialny i niewidzialny- żywe Niebo. Siedm sfer, z ich planetami, to siedm zasad twórczych, siedm różnych stanów materji i ducha, siedm światów, które każdy człowiek i społeczeństwo każde zniewolone jest przebyć w swej ewolucji, poprzez system słoneczny. Siedm zaś Gienjuszów, czyli bóstw kosmogonicznych, to Duchy kierownicze każdej sfery, jakie również z niezmiennej zasady ewolucji początek swój wzięły. Siedm Gienjuszów widzenia Hermesa, to siedm Dewas Hindów, siedm Amszapond Persów, siedmiu wielkich Aniołów Chaldei, siedmiu Sefirot Kabbały, siedmiu Archaniołów Apokalipsy chrześcijańskiej.

Wszedłeś do przedsionka wielkiej tajemnicy – kończył Hierofanta. – Jeżeli pragniesz wznieść się do Ducha czystego, umiej wybrać dobrą drogę i postępować nią wytrwale. Należysz do „Wskrzeszonych żywcem”. Pomnij, iż dwa są główne klucze wiedzy.

Oto pierwszy: Zewnętrzne jest równe wewnętrznemu; małe jest takiem jak i wielkie; jedna tyiko zasada istnieje, gdyż ten co działa jest Jeden. Niema nic małego, lub wielkiego w Bożej gospodarce.

Oto druga: Ludzie – to Bogowie śmiertelni, a Bogowie – to ludzie nieśmiertelni. Szczęsny, kto pojmie te słowa, posiada on bowiem klucz do wszechrzeczy.

*) W Kabalach mówi się o dziesięciu Sefirot. Trzy pierwsze wyobrażają jednak Trójcę Boską, siedm następnych ewolucję wszechświata.

Pomnij, iż prawo milczenia pokrywa wielką tajemnicę. Wiedza kompletna dostępną być może jedynie braciom naszym, jacy, podobne jak i my, próby przeszli. Należy prawdę wedle umysłu miarkować, otaczać ją zasłoną dla słabych, doprowadziłoby ich bowiem do szaleństwa, ukrywać ją przed złymi, gdyż uczyniliby z niej narzędzie zniszczenia.

W sercu twem ją ukryj i niechaj przez twe czyny przemawia. Wiedza niech ci będzie mocą, wiara mieczem płomiennym, milczenie – nieprzeniknioną zbroją.

Jakże potężnie przenikać musiały słowa Hierofanty spragnioną prawdy duszę adepta. Jasna noc egipska otaczała ich. Białe dachy, tarasy świątyni, olbrzymie monolity, kolosalne statuy Bóstw, piramidy ze swymi świętymi trójkątami cicho uśpionemi być się zdały. Niezgłębiony firmament mirjadami gwiazd błyszczał. Jakże inaczej spoglądał na nie teraz ten, kto je za przyszłą swą siedzibę uważał!

Inicjacja była skończoną. Adept odtąd kapłanem Ozyrysa się stawał. I albo pozostawał przy świątyni, lub za pozwoleniem kapłanów, jeżeli był cudzoziemcem, do swej ojczyzny powracał.

Lecz wpierw straszliwą przysięgę milczenia składał i jeżeli ją złamał, gdziekolwiekby się ukrywał, przedwczesna okrutna śmierć udziałem jego się stawała.

źródło: EDWARD SCHURE „Wielcy Wtajemniczeni” ZARYS TAJEMNICZYCH DZIEJÓW RELIGJI, Warszawa 1911

]]>