Seanse Materializacji z Udziałem Medium Eglintona W Londynie

List napisany do redaktora „Light” przez panią Florence Marryat, przetłumaczony z angielskiego przez pana Gledstanesa.

Chciałabym zwrócić uwagę czytelników „Light” na dwa seanse, w których miałam przyjemność uczestniczyć ostatnio z panem Eglintonem jako medium. Widziałam już wcześniej niezwykłe manifestacje z jego udziałem, ale nigdy nic tak cudownego, jak to, co zaraz opiszę.

Siedzieliśmy w salonie, a medium znajdowało się w małej przyległej garderobie, oddzielonej od nas zasłoną. Minęły zaledwie dwie minuty, gdy z za zasłony wyszedł mężczyzna i podszedł do nas. Był wysoki, dobrze zbudowany i miał ciemne włosy. Większość obecnych zauważyła, że towarzyszył mu bardzo specyficzny zapach. Nikt go nie znał. Po kilkukrotnym zniknięciu za zasłoną i ponownym pojawieniu się, ukazała się kobieta, która miała z nim pewne podobieństwo. Ona również nie była znana żadnemu z nas. Zanim ostatecznie odeszli, oboje duchy, które pojawiły się razem, sprawiały wrażenie, jakby uważnie przyglądały się zgromadzonym.

Po krótkiej przerwie pojawił się dużo niższy mężczyzna, poruszający się w zabawnie przygarbiony sposób, okrążając krąg. On także miał ciemną twarz, ale jego rysy były eleganckie i piękne. Pułkownik Lean poprosił go o uściśnięcie dłoni. W odpowiedzi duch chwycił go za rękę i pociągnął tak mocno, że pułkownik niemal stracił równowagę. Następnie przebiegł przez pokój i wykonał podobny pokaz siły wobec pani Stewart. Kiedy poprosiłam go, aby się mną zajął, ujął moją dłoń i mocno ścisnął ją w swoich rękach.

Pułkownik zapytał go, czy potrafi przeniknąć przez podłogę. W odpowiedzi duch uniósł się i przeszedł przez sufit. Jego postać wydłużyła się tak, że głowa sięgnęła sufitu, podczas gdy szata, którą był okryty, wciąż dotykała podłogi. Następnie stopniowo unosił się, aż pozostał po nim tylko skrawek materiału, niewiększy od chusteczki do nosa, który przez chwilę potrząsał, zanim pociągnął go za sobą i zniknął.

W tym momencie pojawił się Abdulah, jednoręki mężczyzna mierzący sześć stóp wzrostu, który ukłonił się wszystkim obecnym. Następnie ukazała się moja córka Florence, dziewiętnastoletnia, bardzo szczupła i kobieca w wyglądzie. Kilkakrotnie podeszła na tyle blisko, że mogłam dotknąć jej ręki, ale, jakby obawiając się zbytniego zbliżenia, natychmiast się cofała. Minutę później ponownie wyszła zza zasłony, prowadząc pana Eglintona. Był w głębokim transie, oddychał z trudem. Trzymając go za rękę, Florence podprowadziła go do mnie, po czym rozłączył moje dłonie z dłońmi osób siedzących po mojej prawej i lewej stronie, podniósł mnie, chwycił moją córkę i wepchnął ją w moje ramiona.

Gdy stałam, otulona jej objęciem, szepnęła mi kilka słów na temat, który był znany tylko mnie. Położyła moje ręce na swoim sercu i piersi, abym mogła poczuć, że jest żywą kobietą. Pułkownik poprosił ją, by podeszła do niego; próbowała, ale nie była w stanie tego zrobić. Po krótkim odpoczynku za zasłoną wróciła, prowadząc pana Eglintona, i objęła pułkownika.

Jest to jeden z najlepiej udokumentowanych przypadków, w których medium było wyraźnie widziane wraz z duchem przez dziesięciu świadków, przy świetle gazowym.

Następna materializacja była dla pana Stuarta. Przybył on niedawno z Australii i nie znał wcześniej pana Eglintona. Gdy tylko zobaczył kobietę, która zawołała go do zasłony, aby z nim porozmawiać, jego reakcja – wyraz prawdziwego zdumienia i głębokiego przekonania, zmieszanego z uroczystą trwogą – nie pozostawiała wątpliwości. Wykrzyknął: „Boże Wszechmogący! Pauline!!” Duch przemówił do niego półgłosem, po czym objął go czule ramionami i pocałował.

Po chwili pan Stuart zwrócił się do swojej żony, mówiąc, że duch ma dokładnie te same rysy i wyraz twarzy co ich zmarła w zeszłym roku bratanica, Pauline. Pani Stuart poprosiła o pozwolenie na podejście bliżej, aby przyjrzeć się duchowi, ale powiedziano jej, że musi poczekać na kolejną okazję, gdyż cała energia została wykorzystana na tak dokładne odwzorowanie postaci, aby mogła być bezbłędnie rozpoznana. Pani Stuart oświadczyła, że jest całkowicie przekonana o tożsamości ducha, dodając, że wyglądała dokładnie tak, jak przed swoją chorobą.

Nie mogę zapomnieć dodać, że medium również ukazało się wraz z tym duchem, co oznaczało, że tego wieczoru był to już trzeci przypadek, gdy widziano go jednocześnie z materializacją.

Następnym pojawieniem się była materializacja małego dziecka, które wyglądało na około dwuletnie. Podtrzymywało się na nogach, opierając się o krzesło.

Uwagę zgromadzonych odwróciło jednak nagłe pojawienie się Abdullaha, wysokiego na sześć stóp, który wyskoczył zza zasłony i stanął przed nami, obok dziecka, podczas gdy między nimi pojawił się pan Eglinton. Tak zakończył się pierwszy z dwóch seansów.

Podczas drugiego seansu pan Eglinton wydawał się mieć trudności z wejściem w trans. Wychodził wielokrotnie do nas, aby zebrać energię magnetyczną, co sprawiło, że zaczęłam podejrzewać, iż tego wieczoru nastąpią wyjątkowe manifestacje. Głos Joey’a również poprosił nas, abyśmy pod żadnym pozorem nie puszczali swoich rąk, ponieważ planowano próbę bardzo trudnego eksperymentu – a brak koncentracji mógłby w decydującym momencie zniweczyć ich wysiłki.

Gdy medium w końcu znalazło się pod wpływem w przyległym pomieszczeniu, pojawił się wysoki mężczyzna o czarnych włosach i długiej brodzie. Podszedł do pani P… i wzbudził w niej wielkie wzruszenie, gdy rozpoznała w nim swojego brata. Nazwała go po imieniu, objęła i powiedziała nam, że jego twarz wyglądała dokładnie tak, jak za życia. Była tak poruszona, że obawialiśmy się, iż może zemdleć, jednak stopniowo się uspokoiła.

Następnie pojawiła się kobieta – matka pana S… Przekazała mu rady dotyczące jego spraw osobistych.

Po chwili usłyszeliśmy dźwięki klarnetu. Wiedziałam, że pan Woods stracił brata w tajemniczych okolicznościach i że wszystkie szczegóły tej tragedii zostały mu przekazane w sposób satysfakcjonujący przez pisma automatyczne. Obiecano mu także, że tego wieczoru jego brat się zmaterializuje.

Choć widziałam pana Woodsa po raz pierwszy, to gdy tylko zobaczyłam pojawienie się ducha trzymającego klarnet, podobieństwo do niego było tak uderzające, że natychmiast pomyślałam: „To jego brat.” Duch podszedł do pana Woodsa i uścisnął mu dłoń. Gdy stanęli twarzą w twarz, mogliśmy zobaczyć ich profile – byli do siebie uderzająco podobni, zarówno w rysach, jak i w wyrazie twarzy. Duch miał odsłoniętą głowę (co zdarza się rzadko), pokrytą czarnymi włosami. Pojawił się dwukrotnie i za każdym razem wyraźnie powiedział: „Niech Bóg cię błogosławi.”

Następnie ukazała się moja córka Florence, ale tylko na chwilę i nie na tyle, abyśmy mogli ją dotknąć. Jej niepewność mnie zmartwiła. Joey jednak wyjaśnił, że tej nocy była słabsza, ponieważ cała energia była zachowywana na inną manifestację.

Wtedy Joey ogłosił: „Oto przybywa przyjaciel masonów dla pana S…” i w tej samej chwili pojawił się mężczyzna noszący symbole i szarfę masona. Przeszedł wokół zgromadzonych, wymieniając uścisk dłoni rozpoznawczy dla masonów obecnych w pokoju. Był to bardzo przystojny młody mężczyzna, który powiedział, że spotkał niektórych z nas w Australii – ale nikt go nie rozpoznał.

Za nim pojawił się ten sam męski duch, który 5 września zniknął przez sufit. Gdy stanął w zasłonie, obok niego pojawiła się postać kobieca trzymająca jasne światło, jakby wskazując mu drogę. Nie wyszła poza próg, ale wszyscy w pomieszczeniu mogli ją wyraźnie zobaczyć.

Duch ten był Hindusem i odpowiadał cichym głosem w hindi panu Frankowi Marryatowi, który zwracał się do niego w tym języku. Ktoś z obecnych poprosił go, by usiadł. W odpowiedzi podniósł jedną ręką ciężkie krzesło i uniósł je nad głową, po czym usiadł na podłodze w pozycji charakterystycznej dla swojego narodu. Następnie opuścił pomieszczenie, tak jak poprzednim razem – przez sufit.

Joey zapowiedział wtedy, że teraz podejmą próbę ukazania nam, w jaki sposób duchy powstają z medium. Była to kulminacyjna i najważniejsza część wieczoru.

POJAWIENIE SIĘ DUCHÓW PODCZAS SEANSÓW Z MEDIUM EGLINTONEM ORAZ SEANS U PANI BABLIN

Pan Eglinton pojawił się wśród nas w stanie transu. Wszedł do pokoju tyłem, jakby walcząc z wpływem, ciężko oddychając i mając zamknięte oczy. Trzymając się nieruchomo krzesła, można było zauważyć lekką, białą mgłę unoszącą się wokół jego biodra, podczas gdy świetliste punkty poruszały się w górę i w dół wzdłuż jego nóg. W tym samym czasie biała chmura spoczęła na jego głowie i ramionach.

Wówczas mgła zaczęła się zagęszczać, jego oddech stawał się coraz cięższy, a niewidzialne ręce zaczęły wyciągać delikatne pasma materiału z jego biodra, które natychmiast się łączyły, tworząc coraz gęstszy obłok.

Nagle, w jednej chwili, gdy wszyscy uważnie obserwowaliśmy ten proces, obok medium pojawił się w pełni uformowany duch. Nikt nie widział, w jaki sposób został stworzony – ale był tam, wśród nas.

Pan Eglinton wraz z nowo narodzonym duchem wycofał się za zasłonę, jednak chwilę później został gwałtownie wyrzucony na zewnątrz i upadł na ziemię. W tym momencie zasłony się rozsunęły i ukazała się postać Ernesta, który podniósł medium, chwytając go za rękę. Na ten widok pan Eglinton padł na kolana, po czym Ernest odciągnął go poza nasze pole widzenia.

Tak zakończył się ten seans – który, jestem pewna, czytelnicy uznają za niezwykły. Opisałam wydarzenia dokładnie tak, jak miały miejsce, powstrzymując się od komentarzy – choć po piętnastu latach aktywnego badania różnych aspektów spirytualizmu, ten wieczór napełnił mnie najwyższym zdumieniem.


SEANS U PANI BABLIN

24 sierpnia po raz pierwszy uczestniczyliśmy w seansie prowadzonym przez panią Bablin. Podróżowaliśmy tym samym pociągiem do miejsca, w którym miało się odbyć spotkanie – w domu mojego brata. Tam sami przygotowaliśmy zaciemnione pomieszczenie.

Stół oraz różne przedmioty – takie jak kartki papieru, ołówki, wachlarze, pozytywka i inne – zostały ustawione przez nas. Pan i pani Bablin weszli do pokoju dopiero w chwili rozpoczęcia seansu. Zalecono nam, abyśmy skupili nasze myśli, trzymali się za ręce i śpiewali półgłosem dowolne pieśni.

Byliśmy w gronie rodzinnym – mój brat zaprosił kilku miejscowych gości, w tym doktora X… i jego brata. Obaj panowie zostali posadzeni obok pana Bablin, który znajdował się naprzeciwko medium. Przez cały czas trwania seansu ich ręce nie opuściły rąk pana Bablin.

Było nas piętnaście lub szesnaście osób. Medium zostało związane na swoim fotelu przez wspomnianych panów, a węzły zostały zaplombowane. Fotel pani Bablin znajdował się w centrum kręgu utworzonego przez uczestników.

Następnie odmówiono tradycyjną modlitwę. Minęło zaledwie piętnaście minut, gdy duch, przemawiając przez medium pogrążone w transie, powiedział: „Dobry wieczór wszystkim!” i poprosił nas, abyśmy starali się wspierać manifestacje.

Wkrótce usłyszeliśmy różne dźwięki dobiegające ze stołu – jakby ktoś dotykał i manipulował ołówkami. Po chwili zobaczyliśmy unoszące się drobne, fosforyzujące światła, które zaczęły poruszać się po całym kręgu.

Mała ręka położyła się na naszej dłoni i delikatnie nas pogłaskała. Zamknięty wachlarz uderzał nas lekko po kolanach, ramionach i głowie.

Na nasze życzenie pozytywka została nakręcona i mogliśmy usłyszeć muzykę, która zdawała się oddalać i przybliżać – jakby instrument poruszał się z niezwykłą szybkością w przestrzeni. Czasami ledwo muskał nasze kolana, ślizgając się od jednej osoby do drugiej, by nagle unieść się ponad głowy uczestników.

Na naszą prośbę pozytywka została umieszczona na głowie jednego z uczestników, znanego ze swojego sceptycyzmu wobec zjawisk spirytystycznych. Niemal natychmiast usłyszeliśmy dwa lub trzy wyraźne uderzenia – jakby pudełko mocno stuknęło o jego głowę.

Poruszające się wachlarze dostarczały nam obfitego powiewu powietrza. Po chwili przerwy poczuliśmy, jak rozpylany jest na nas pachnący i odświeżający płyn.

Niektórzy z nas doświadczyli także fizycznych dotknięć – na przykład mojej bratowej wydawało się, że ktoś nasuwa jej na głowę czepek, a gdy próbowała go zdjąć, jej grzebień został usunięty i odrzucony na bok.

Wszyscy czuliśmy różne dłonie chwytające nasze ręce – niektóre były bardzo duże, inne normalne, a niekiedy dotykała nas bardzo mała rączka.

Podczas tego seansu świeca została zapalana co najmniej pięć razy – i za każdym razem widzieliśmy, że pani Bablin pozostawała związana, a plomby na jej więzach były nienaruszone.

Słyszeliśmy także dźwięk ołówka sunącego po papierze. Pod koniec seansu zauważyliśmy na kartce leżącej na stole napisane słowa: „Dobranoc, moje dzieci. (podpisano) Pauline.”

Pauline to imię naszej matki.

Podkreślam raz jeszcze – wszystko to miało miejsce w zupełnie prywatnym kręgu, wśród osób zupełnie nieznanych panu i pani Bablin, w domu, w którym nigdy wcześniej nie byli.

Następnego ranka – nowe dowody zdolności mediumicznych pani Bablin

Następnego ranka, w pełnym świetle dnia, siedząc w ogrodzie, pani Bablin dała nam niezwykłe dowody swoich zdolności jasnowidzenia. Opisała nam pięć duchów, które wszyscy rozpoznaliśmy.

Wszystkie te szczegóły byłyby zbyt długie i zbyt osobiste, by je publikować, ale jeden przykład pozwoli ocenić, jak wiele udało nam się uzyskać.

Po opisaniu duchowej obecności mojej bratowej, którą rozpoznała jako swojego zmarłego męża, panna Bablin powiedziała: „On nieustannie porusza rękami i próbuje zatrzymać ślinę, która ciągle chce mu wypłynąć z ust.”

Był to dowód wręcz oszałamiający – ponieważ podczas swojej długiej choroby jego ręce nigdy nie mogły na chwilę pozostać w spoczynku, a on nieustannie starał się kontrolować ślinę, której nie mógł powstrzymać przed wypływaniem.

Pani Bablin dodała następnie: „Zmarł na chorobę pęcherza.”

Była to absolutna prawda, a wszyscy obecni byli zdumieni tym, jak dokładne były dowody na indywidualność ducha.


Seans w ciemności – kontakt z duchem matki

Po tych doświadczeniach na świeżym powietrzu ponownie przeprowadziliśmy seans w zaciemnionym pomieszczeniu. Wydarzyły się te same rzeczy co poprzedniego wieczoru, lecz tym razem z jeszcze większą siłą.

Usłyszałem odgłos pocałunku, a chwilę później dwie dłonie ujęły moją głowę i również zostałem pocałowany.

Moja siostra, domyślając się, że był to nasz zmarła matka, zwróciła się do niej w myślach, z ciężkim sercem pytając: „Mamo, dlaczego ja również nie zasłużyłam na twój pocałunek?”

Gdy seans miał się już kończyć, duch mojej matki opanował ciało medium i, przyciągając moją siostrę do siebie, powiedział głosem pani Bablin:

„O, moja córko, to nie brak serca powstrzymał mnie od przyjścia do ciebie, lecz brak siły.”

Jej gesty i słowa wyraźnie pokazywały, że starała się wynagrodzić córce mimowolne sprawienie jej smutku.

Mój brat i ja siedzieliśmy bliżej medium. Czy to mogło być przyczyną silniejszego kontaktu? Myślę, że to możliwe. Kwestia ta jednak pozostaje otwarta dla bardziej doświadczonych badaczy spirytualizmu.


Dotyk materializowanej ręki – rozstrzygnięcie wątpliwości

Po pierwszym seansie mój brat zapewnił nas, że w momencie, gdy w jego dłoni spoczęła duża, bardzo dobrze uformowana ręka, myśl przeszła mu przez głowę: „A jeśli to ręka pani Bablin?”

W tej samej chwili duża ręka chwyciła jego dłoń i położyła ją na rękach pani Bablin, rozwiewając wszelkie wątpliwości.


Zarzuty wobec medium i wątpliwości dotyczące autentyczności zjawisk

Nie będę mówić o niezwykłych rzeczach, które widziałem w Roux. Dowiedziałem się jednak, że 25 września pani Bablin została odkryta uwolniona z więzów i otoczona kompromitującymi przedmiotami.

Nie jest moją rolą wydawanie sądów na temat seansu, w którym nie uczestniczyłem, ani tym bardziej podejrzewanie o złe intencje kogokolwiek.

Moja wiara w autentyczność tych zjawisk została początkowo zachwiana, lecz wkrótce umocniła się jeszcze bardziej, gdyż argumenty przeciwników mediumizmu pani Bablin jedynie wzmocniły moją pewność.

Nawet jeśli przyjmę, że pani Bablin mogła się uwolnić z więzów i że miała dostęp do welonów, mankietów, turbanów, sztucznych bród i fosforu – czy to wyjaśni, dlaczego widzieliśmy dziecko nie wyższe niż stół? Dlaczego wiele osób zaobserwowało jednocześnie obecność dwóch duchów? I wiele innych zjawisk, których nie da się wytłumaczyć?

ŚWIADECTWO SEANSÓW Z UDZIAŁEM PANI BABLIN

Fakty te zostały potwierdzone przez pewnego pana z mojego otoczenia, który – zapewniam was – nie był osobą wierzącą.

Chciałbym ponownie zaznaczyć, że opisuję jedynie to, czego byłem świadkiem, nie wyciągając przy tym żadnych wniosków dotyczących wydarzeń, które miały miejsce gdzie indziej. Nie zamierzam także roztrząsać kwestii, czy płacenie mediom jest dobre czy złe.

Argumenty przeciwników wynagradzania mediów są niezwykle szlachetne, wzniosłe i zyskałyby moją pełną sympatię, gdyby ich realizacja była możliwa. Jednak czy możemy wymagać takiej doskonałości od mediów, jeśli sami nie jesteśmy doskonali? Czy nie powinniśmy również zapewnić im podstawowego utrzymania?

Zarówno jedna, jak i druga strona mają swoje racje, a ja sam nie potrafię jednoznacznie rozstrzygnąć tego dylematu. Nie powinno to jednak powstrzymywać nas od uznania za prawdziwe tego, w co wierzymy.

Dopóki nie uzyskamy pełnej jasności w tych trudnych i delikatnych kwestiach, wymiana opinii na ten temat jest bez wątpienia wartościowa.


Seans z 30 września w Brukseli

30 września ponownie byłem świadkiem seansu pani Bablin, który odbył się w domu naszej cenionej siostry w wierze, panny Lefèvre, w Brukseli.

Tym razem pani Bablin została dokładnie przeszukana przez kobiety, które poddały ją szczegółowej inspekcji, sprawdzając każdy element jej garderoby. Następnie, w ich obecności, została ponownie ubrana i wprowadzona do metalowej klatki, która została starannie zamknięta na kłódkę.

Klatka ta była wykonana z metalowych krat ze wszystkich czterech stron, a także od góry i od dołu.

Pan Bablin nalegał, aby jedna z osób z naszego grona zamknęła razem z nim drzwi do salonu sąsiadującego z pokojem seansowym. Drzwi te prowadziły na korytarz, co miało wyeliminować wszelkie podejrzenia o oszustwo.


Manifestacje duchowe – dowody niezwykłych zjawisk

Manifestacje pojawiały się powoli i były mniej liczne niż te, których doświadczyłem wcześniej. Jednak, co warto zauważyć, nie wszyscy śpiewali – a śpiew odgrywał ważną rolę w wzmocnieniu energii seansu.

Ponadto w pomieszczeniu znajdowało się wiele osób, co spowodowało, że drzwi łączące salon z pokojem seansowym pozostawiono otwarte.

Mimo to pojawiły się światła, a kilka osób poczuło dotyk niewidzialnych rąk. Jeden z gości zaproszonych przez mojego brata poczuł mocny uścisk na kolanie.

Leżący na stole ołówek uniósł się i zaczął wybijać rytm pieśni, gdy zaśpiewaliśmy: „Gdzież może być lepiej niż w łonie własnej rodziny?”

Kilka uderzeń było słyszalnych na metalowych prętach klatki – przynajmniej tak mi się wydawało.

W pewnym momencie na moje kolana opadła duża ilość kwiatów rezedy, część z nich spadła na podłogę, a niektóre znalazły się również na stole.


Pojawienie się postaci duchowej

Manifestacje były powolne, dlatego zapytano ducha, czy drzwi nie powinny zostać zamknięte. Duch potwierdził, że należy je zamknąć.

Chwilę później ponownie pojawiły się światła, wśród nich jedno bardzo duże i szerokie, przypominające świecący kwadrat.

Wkrótce potem wyraźnie zobaczyłem zarys postaci.

Początkowo sądziłem, że znajdowała się poza klatką, jednak mój sąsiad twierdził, że była w jej wnętrzu.

Zwróciłem jednak uwagę, że postać trzymała głowę prosto, podczas gdy pamiętałem, że pani Bablin, wchodząc do klatki, musiała schylić głowę, aby usiąść.

Nagle jedna z pań, siedząca na drugim końcu salonu, powiedziała: „Zobaczyliśmy zakonnicę.”


Wiarygodność relacji

Ten szczegółowy opis seansów pani Bablin został spisany przez osobę o niezwykłej uczciwości i wiarygodności, którą znamy od lat.

Jest to wierne przedstawienie prawdy i kolejny dowód na autentyczność zjawisk związanych z panią Bablin – dowód lojalny, pochodzący od rodziny, która nie tylko wierzy, ale została przekonana przez same fakty.

źródło:

  1. SÉANCES DE MATÉRIALISATIONS DU MÉDIUM EGLINTON, À LONDRES;  10 décembre 1884
  2. SEANCES DE MADAME BABLIN DANS UNE FAMILLE BELGE; 10 décembre 1884.