Świątynia Delfijska

Delfy były świętem świętych Grecji. Tutaj to Pitja wyroki swe głosiła, tutaj zbierał się trybunał amfiktjoński, a różnorodne drobne ludy Grecji naokół świątyni wynosiły swe kaplice, zawierające skarby świętych darów. Tutaj orszaki mężczyzn, niewiast i dzieci przybywały z dala, aby uczcić Władcę świata.

Ludy aryjskie już na pierwszym nieledwie szczeblu swej cywilizacji poczęły czcić słońce, jako źródło światła, ciepła i życia. A kiedy myśl mędrców wzniosła się od zjawiska do jego przyczyny, poza ogniem, wyczuć się dającym i poza tern światłem widzialnem odnalazła płomień niematerjalny i światło duchowe. Pierwszy z nich utożsamia ona z zasadą męską, drugi – z zasadą żeńską, substancją plastyczną.

Jest to ogólna zasada wszystkich inicjacji. Zoroaster, Hermes, Mojżesz głosili ją zarówno. Wiedza współczesna zbliża się niepostrzeżenie do tejże konkluzji drogą całkiem różną, to je st poszukując istoty materji i nie mogąc jej wytłomaczyć samej przez się. Już Paracelsus w XVI wieku badając połączenia chemiczne i przemiany ciał dochodzi do pojęcia o istnieniu czynnika powszechnego i tajemnego, za pośrednictwem którego przemiany te następują. A kiedy przekonano się, iż światło jest wibracją elementu nieważkiego, przypuszczono istnienie w przestworach fluidu nieskończenie subtelnego, przenikającego wszystkie ciała, za pośrednictwem którego fale ciepła i światła się rozchodzą. Jest to powrót do fizyki, teozofji greckiej. Newton, który życie straw ił na badaniu ruchu ciał niebieskich, w twierdzeniach swych idzie dalej. Zwie on ten eter „Sensorium Dei”, mózgiem Boskim, to jest organem, za pomocą którego Myśl Boża działa tak w nieskończenie wielkiem, jak w nieskończenie małem.

Istnienie tego fluidu nieważkiego, lecz wszędzie obecnego, tego czynnika subtelnego lecz niezbędnego, światła dla dusz naszych niewidzialnego, lecz stanowiącego podstawę każdego światła i fosforescencji, fizyk niemiecki Reichenbach udowodnił doświadczeniami, umiejętnie zastosowanemi. Zauważył PITAGORAS  on mianowicie, iż osoby o nerwach niezmiernie wyczulonych, znajdując się w pokoju kompletnie ciemnym, spostrzegają na końcach magnesu silne promienie czerwone, żółte, niebieskie, wibrujące nieraz ruchem falującym. Ponawiał on wielokrotnie te doświadczenia, magnes innemi ciałami, mianowicie kryształami zastępując, i znów te same wyniki otrzymał. Osobniki ustroju nerwowego, wysoce przeczulonego, spostrzegały również białe promienie około postaci ludzkich.

Czyste światło astralne zjawia się jedynie w najwyższej ekstazie ducha, lecz bierze ono udział we wszystkich fluidach ziemskich i odgrywa rozmaitą rolę w elektryczności i magnetyzmie zarówno ziemskim jak i zwierzęcym.

Filozofja okultyzmu jest na tym punkcie u wszystkich narodów zgodna. Zoroaster i Hieraklit, Pitagoras i św. Paweł, kabbaliści i Paracelses dłoń tu sobie podają. Włada ona wszędzie, ta Cybella – Maja, wielka dusza świata, substancja wibrująca i plastyczna, którą tchnienie Stwórcy kieruje, a jej eteryczne oceany służą za łącznik wszystkich światów.

Światło astralne jest więc pośrednikiem między widzialnem, a niewidzialnem, między duchem a materją, między wewnętrzną a zewnętrzną stroną wszechświata.

W olbrzymich masach w atmosferze skoncentrowane, pod wpływem działania słonecznego wybucha pociskami piorunów, a przez ziemię pochłonięte, przebiega w magnetycznych prądach. Wysubtelnione w systemie nerwowym zwierząt, wolą ich członkom, a wrażenia mózgowi przenosi. Formuje ono żywe organizmy do ciał materjalnych podobne, służące za substancję astralnem u ciału duszy, szacie promiennej, którą duch ustawicznie tka sam sobie. A wedle dusz, jakie przyodziewa, wedle światów, które otacza, fluid ten podlega nieskończonym zmianom, wysubtelniając się, lub gęstniejąc.
Nietylko materjalizuje on ducha, a uduchowia materję, lecz w swem żywem łonie odzwierciadla fakty życiowe i myśli ludzkie, niby w wiekuistem zwierciadle. Siła i trwanie tych obrazów jest proporcjonalne do napięcia woli, jakie wywołuje. W rzeczy samej nie można inaczej wytłomaczyć suggestji i poddawania myśli na odległość – tej zasady magji, dziś ogólnie uznanej przez wiedzę eksperymentalną.

I tak przeszłość światów drży w świetle astralnem w obrazach niejasnych, a przyszłość zamieszkuje ją wraz z istotam i żywemi, które nieubłagane prawo zniewoliło wstąpić w ciało. Oto istotny sens zasłony Izydy i płaszcza Cybelli, w tkaninę których wszystkie istoty są wplątane.

To też, znalazłszy się raz w tym żywiole subtelnym, umysł jasnowidzący zrzuca z siebie zwykłe ograniczenia czasu i przestrzeni, nieprzezroczysta m aterja przezroczystą dla niego się staje i dusza z więzów ciała zwolniona, w krainę rodzimego sobie światła wkraczając, na mocy ekstazy przenika do świata duchowego. I tak Eschylos kładzie w usta cieniom Klitemnestry: „Spójrz na te rany: umysł twój widzieć je może; we śnie umysł posiada wzrok bystrzejszy, za dnia bowiem śmiertelnicy niewiele wzrokiem swym dostrzegają”.

Jak się to daje na wielu faktach zaobserwować, stan jasnowidzenia różni się zarówno od snu, jak i od zwykłej jawy. Umysłowe zdolności jasnow idzących: pamięć, imaginacja i inteligiencja na potędze swej zyskują. Rozwijają się przytem nowe duchowe zmysły. Nietylko bowiem myśli magnetyzera udzielają się medjum, lecz czyta on w myślach obecnych, widzi poprzez mury, przenika poprzez setki mil we wnętrza, w których nigdy noga jego nie postała i obserwuje ukryte życie ludzi, których nie zna. Oczy jego ciała zamknięte nic nie dostrzegają, lecz umysł jego widzi dalej i zdaje się unosić swobodnie w przestrzeni. Jednem słowrem, jeżeli jasnowidzenie jest zjawiskiem anormalnem z punktu widzenia ciała, jest ono stanem normalnym i wyższym z punktu widzenia ducha.

Osobowość pozostaje przytem taż sama, lecz przechodzi na plan wyższy niejako. To też filozof niemiecki Schelling zdaje sobie sprawę z podstawowej wagi zjawisk jasnowidzenia, co się tyczy kwestji nieśmiertelności duszy.

Konstatując, iż we śnie jasnowidzącym ma miejsce względne zwolnienie duszy z więzów ciała i stan podniosłości, jakiej nam rzeczywistość nigdy nie przedstawia, ja k gdyby cała istota duchowa skoncentrowaną była w jednem ognisku, łączącem przeszłość, teraźniejszość i przyszłość w jedną promienną wizję, twierdzi, iż, jeżeli objawy takie możebnemi są już w tem życiu ziemskiem, jest to dowodem, iż osobistość nasza duchowa już tu istnieje  w ciełesnem naszem więzieniu, a po jego rozkładzie z więzów materji zwolniona, powraca do stanu, jak i jest bardziej rzeczywistym dla niej, niż żywot nasz ziemski. To też Schelling ten przyszły stan duszy zwie poprostu: „stanem jasnowidzenia.”

Charles du Prel tąż samą tezę podtrzymuje: „Świadomość mego ja” – powiada on w „Philosophie der Mystik” nie wyczerpuje pojęcia duszy. Sfera duszy o wiele sferę świadomości przerasta. Jest we mnie „ja” utajone, które we śnie i marzeniu się przejawia, moje „ja” rzeczywiste, nadziemskie, wyższe, którego istnienie poprzedzało moje istnienie ziemskie z ciałem związane. Moje „ja” ziemskie jest śmiertelne, moje „ja” wyższe nieśmiertelnością obdarzone. Oto dlaczego św. Paweł powiada: „Już w tem życiu w niebie kroczymy”.

Niektóre medja pod wpływem magnetyzera czują się pogrążonemi w falach światła o napięciu ustawicznie wzrastającem, a przebudzenie wydaje im się upadkiem w głąb ciemnicy.

Suggestja odczytywania myśli i spostrzeganie na odległość dowodzą zarówno niezależnego istnienia duszy i wznoszą nas ponad zmysłowe pojęcie wszechświata. Zadaniem przyszłości będzie oddać wyższym zdolnościom duszy ludzkiej przynależny im hołd i uznać ich znaczenie społeczne, organizując je pod kontrolą wiedzy i na podstawach religii rzeczywiście powszechnej, dla wszelkiej prawdy żywej otwartej. W każdym razie zjawiska jasnowidzenia, obserwowane w różnych jego fazach przez uczonych naszych, rzucają nowe światło na rolę wieszczek starożytności i na zjawiska tak zwane nadprzyrodzone, kroniki wszystkich ludów przepełniające.

Współczesna psychologja eksperymentalna nauczyła nas nie przeczyć żadnym możliwościom natury ludzkiej i badać je z punktu widzenia praw ustalonych. Jeżeli więc jasnowidzenie jest dowiedzioną właściwością niektórych dusz wyjątkowych, nie wolno nam już, jak dotąd, odrzucać opowieści o prorokach, wyroczni i sybillach i przenosić je w dziedzinę zabobonów.

Pitagoras do Delf przybywszy, znalazł wśród kapłanek Apollina dziewicę, imieniem Theoklea, która ustrojem swym nerwowym i wysokiem uduchowieniem nadawała się doskonale do zamiarów mistrza podniesienia powagi i wpływu wyroczni przez wyjątkowo uzdolnioną w kierunku jasnowidzenia Pytję.

Theoklea zaś w Pitagorasie odczuła swego pana i mistrza. Zrozumiawszy, iż dziewica stanie się subtelnem narzędziem dla jego podniosłych planów, Pitagoras dopuścił ją do nauk, jakich codziennie o wschodzie słońca udzielał kapłanom i do rozmów swych z nimi. A chodziło tu o kwestje najwyższej wagi – o przyszłość Grecji, a wraz z nią o losy świata całego.

Huragan, jaki runął na Egipt, zagroził i Europie. Czyż Grecja, na wrogie sobie państewka podzielona, będzie w stanie oprzeć mu się? Chyba wówczas jedynie, jeżeli boski ogień Apollina żywym i promiennym blaskiem w sercu jej obywateli zapłonie. Należy więc odrodzić Grecję, a odeprze ona barbarzyńców i nieśmiertelnem światłem zajaśnieje.

Podnieść znaczenie wyroczni delfijskiej, znaczyło to podnieść poczucie religijne całej Grecji, to też Pitagoras rok cały pozostaje w Delfach, wtajemniczająca  w tajniki swej wiedzy kapłanów i Theokleę, budząc ich entuzjazm i wiarę umacniając. A kiedy po roku opuszcza Delfy, aby do Wielkiej Grecji się udać, prastara świątynia Apollina ma już Pytonissę rzeczywiście natchnioną i kapłanów wtajemniczonych, może więc stać się dla całej Grecji ogniskiem życia i płodnego czynu.

źródło: EDWARD SCHURE “WIELCY Wtajemniczeni” ZARYS TAJEMNICZYCH DZIEJÓW RELIGJI, Warszawa 1911