Światła i cienie astrologji.
Jan Starża Dzierżbicki, Prezes Polskiego Towarzystwa Astrologicznego w Warszawie.
Astrologja współczesna różni się ogromnie od astrologji starożytnej i średniowiecznej. Opieramy się bowiem obecnie przedewszystkiem na doświadczeniu, nie ulegając żadnym autorytetom, a każde twierdzenie teoretyczne musi zostać poparte odpowiedniemi eksperymentami. Wiele z dawnych teoryj zostało zarzuconych całkowicie. Zwłaszcza zostały odrzucone pomysły astrologów arabskich, którzy, czując niekompletność astrologji ówczesnej – starali się ją uzupełnić produktami swej wschodniej wyobraźni.
Mówiąc o astrologji współczesnej – nie mam na myśli bynajmniej astrologji niemieckiej, która jest raczej przykładem odstraszającym. W dążeniu do rozproszkowania na niezliczoną ilość drobnych teoryjek – astrologja w Niemczech odeszła bardzo daleko od głównego celu nauki: dążenia do syntezy i ujęcia zasadniczego. Nazwiska takie jak Tiede, Grimm, Glahn, Wolff, Vehlow, Brandler Pracht – mogą służyć jako typowe przykłady. Brandler Pracht zresztą nie jest całkowicie pozbawiony wartości — a mianowicie wszędzie tam, gdzie popełnia plagiat z książek angielskich: Guide of Astrology Raphaela, Natal Astrology by G. Wilde and J. Dodson, Simmonite: Complete Arcana of Astral Philosophy lub Broughton: The Elements of Astrology. Natomiast to, co podaje sam od siebie — naprzykład próba analizy horoskopu – prowadzi tylko czytelnika na manowce. Glahn znowu, nie znając języka angielskiego, nie wiedział, że jego „wiekopomne odkrycia’ dawno już były znane w Anglji a sam on odkrywał w wieku dwudziestym Amerykę. Konia z rzędem można obiecać temu, kto przestudiowawszy olbrzymią ilość tomów „Astrologische Bibliothek” – nie zgubi się w szczegółach i będzie umiał dać syntezę horoskopu. Jedynie trzy nazwiska pośród mnóstwa autorów niemieckich: O. Schmitz, W. Becker i Schwickert zasługują na wyróżnienie z powodzi wydawnictw, kalendarzy, miesięczników, podręczników i t. p. publikacyj.
To też mówiąc o astrologji współczesnej, mam na myśli naturalnie astrologję angielską i jej wspaniałe wydawnictwa, a przedewszystkiem dzieła niezapomnianego Alana Leo (Leo Allen). Dzięki bowiem jego pracom – raz na zawsze zostało wyjaśnionem, że astrologja prawdziwa nie zna fatalizmu i w niczem nie może ograniczać wolnej woli ludzkiej. Słusznie powiedział inny znakomity astrolog angielski – zmarły niedawno Sepharial (Old Gorn), że gdyby nawet istniała astrologja fatalistyczna – należałoby ją zniszczyć czemprędzej, jako ubliżającą godności ludzkiej. Nie możemy zatem w niczem zakreślać granic wzlotom ducha ludzkiego, a horoskopy ludzi współczesnych dają nam piękne przykłady, w jaki sposób można przezwyciężać skutecznie ujemne działanie planet.
Weźmy np. horoskop obecnego premjera Anglji – Jamesa Ramsay Mac Donalda, opublikowany w roczniku efemeryd z r. 1925 (Raphael s Astro-Picture Gallery No. 13). Słońce, które w tym horoskopie jest również metrem wschodzącego znaku Lwa – jest pomieszczone w znaku swego upadku – Wadze i wykazuje zadziwiające uszkodzenia. Zajmuje ono bowiem miejsce w jednem z ramion krzyża, tworząc kwadratury z Marsem, Uranem, Jowiszem i opozycję z Neptunem, a nadto semikwadratury z Wenerą i Księżycem. Wprawdzie ascendent horoskopu wykazuje szereg dobrych aspektów, większość planet jest w znakach kardynalnych a Księżyc w konjunkcji z Wenerą — ale gdzież znajdzie się astrolog, jaki obiecywałby powodzenie w karjerze publicznej człowiekowi, którego Słońce i metr horoskopu nie tylko nie wykazują aspektów dodatnich, ale liczą nie mniej jak sześć kwadratur!?
To też nic dziwnego, że stary Raphael, podając ten horoskop, dodał, że Mac Donald nie może liczyć na to, aby długo utrzymał się na swoim urzędzie. A tym czasem sam Raphael zdążył już umrzeć – a Mac Donald jest ciągle jeszcze premjerem! Najwidoczniej jego idealizm i umiłowanie ludzkości są tak wysokiego gatunku. że rozcinają aurę emanacyj planetarnych horoskopu i wznoszą go do sfer wysokich ideałów i nie znającego ograniczeń ducha. A warto tu dodać, że horoskop ten publikował jeszcze stary W. Cross – znakomity astrolog, a nie obecny Raphael – płytki i próżny Alec Stuart.
Jeżeli zatem my, astrologowie współcześni możemy aż tak mylić się w swych sądach – mimo odkrycia trzech nowych planet Urana, Neptuna i Plutona, które działają wszak, jak wykazuje doświadczenie – z wielką siłą – to cóż dopiero mówić o astrologach dawniejszych, którzy nie znali jeszcze tych trzech ważnych planet i nie mieli do swego rozporządzenia ścisłych efemeryd?!
Wolterowi w jego młodości jakiś przygodny astrolog przepowiedział śmierć rychłą. Było to później źródłem nieustannych dowcipów dla starego filozofa. Opowiadając o tern pod koniec życia, dodawał zawsze — „i pomyśl pan tylko, jaką okazałem przewrotność! Udało mi się już oszukać tego astrologa o czterdzieści przeszło lat!” Ale przygodny astrolog Woltera mógł nie znać się na astrologji. Natomiast świetny autor „Astrologia Gallica” – Morin de Villefranche znał ją chyba dość dobrze. Kłócił się on zaciekle z uczonym matematykiem Gassendim i wreszcie przepowiedział mu, że umrze w pewnym okresie. Alle Gassendi pojechał sobie najspokojniej na willegiaturę i cieszył się jak najlepszem zdrowiem, wyśmiewając się z Morina. Szeroko to wyjaśniał nasz astrolog, wykładając, że Gassendi przez swój wyjazd uniknął ostrej opozycji ascendentu. Możemy dodać, że Morin mógł nie znać właściwej godziny urodzenia znanego matematyka, w którego horoskopie, w dodatku, wszystkie trzynieznane wówczas planety odgrywały napewno rolę wybitną – ale w każdym razie fakt pozostanie faktem, że urhi et orhi ogłoszona prognoza – zawiodła na całej linji! Nic dziwnego też, że wobec takiego dyskredytowania astrologji – Colbert swym sławnym edyktem z r. 1666 zabronił wykładania jej w Sorbonie.
Znanem jest ogólnie, jak pomylił się Kepler, obliczając horoskop swej matki, urodzonej pod silnemi wpływami nieznanego wówczas całkowicie Urana. Słońce w jej horoskopie doszło do kwadratury z Uranem r. i wobec tego burmistrz miasteczka, w jakiem mieszkała – zamierzał spalić ją na stosie, jako podejrzaną o czary. Biedny Kepler, mówiąc nawiasem, znakomity astrolog, któremu ledwie udało się ją wyratować – dziwił się bardzo, że w jej horoskopie nie znajduje uzasadnienia takich ciężkich przeżyć!
My zaś, współcześni, tem bardziej nie powinniśmy zapominać, że astrologja nie jest niczem więcej, jak tylko uzupełnieniem nauk przyrodniczych i teoryj dziedziczności. Może ona nam wprawdzie oddać potężne, niczem niezastąpione usługi w zakresie poznania samego siebie, swych zdolności, możliwości życiowych, w określeniu swych pas życiowych oraz stosunków naszych z innymi ludźmi – ale nie może zamykać naszego losu w pewnych granicach w sposób fatalistyczny. Obecnie wiemy to już doskonale, na zasadzie doświadczenia, że kwadratury w horoskopie nie oznaczają bynajmniej nieuniknionej klęski, lecz tylko wskazują na to, iż właściciel tego horoskopu musi z istniejących kontrastów i dysharmonij odziedziczonych – stworzyć nową harmonję i syntezę – i w ten sposób wznieść się na wyższy stopień rozwoju. Stwierdzono to już ponad wszelką wątpliwość w Anglji – klasycznym kraju astrologji, że politycy, których horoskopy wykazywały silne kwadratury i uszkodzenia – kierowali politykę tego kraju na nowe tory i stwarzali dla ojczyzny swej nowe możliwości rozwojowe.
Pośród setek horoskopów, jakie zdarzało mi się obliczać – dwaj najbogatsi ludzie mieli w domu drugim – rządzącym finansami – Saturna w kwadraturze do księżyca. Rzecz prosta, że bogactwo ich zostało odziedziczone. Jeden z nich – syn wielkiego przemysłowca – odziedziczył wielką fortunę, którą – prawdę powiedziawszy – trwoni nieustannie, ale ciągle jeszcze jest człowiekiem zamożnym, chociaż pozostały mu już tylko resztki z dawnych miljonów. Drugi zaś jest synem wielkiego obszarnika i nie mógł nie odziedziczyć swoich kilkunastu majątków. Wprawdzie, gdy obejmował je po ojcu – sytuacja była ciężką nad wyraz, ale wkrótce okazało się, że żona i jej rodzina rozwinęli taką zapobiegliwość w celu utrzymania majątku – iż przyniosło to jak najlepsze rezultaty. Astrologicznie tłumaczyło się to trygonem Wenery z domu siódmego do Saturna – ale każdy tuzinkowy astrolog, sądzący człowieka wedle szablonowych podręczników niemieckich – zawyrokowałby w obu tych wypadkach tylko jedno: „nędza beznadziejna”.
A znam też kogoś, kto ma w szczycie domu drugiego Słońce w trygonie do Księżyca na środku nieba, przyczem Słońce jest w konjunkcji z Jowiszem w Raku – t.j. w egzaltacji – a mimo to człowiek ten żyje w warunkach materjalnych bardzo skrom nych, gdyż jest on człowiekiem abstrakcji i uczonym, kontentującym się niewielkiemi zarobkami.
To też nie możemy dość podkreślać konieczności zachowania największej ostrożności W wydawaniu ujemnego sądu o horoskopach! Zwłaszcza u nas jest to wskazanem. Jak wiemy – nad krajem naszym rozpościera się gęsta aura znaku Byka, który wyobrażanym jest symbolicznie jako półkole nad kołem – t.j. Księżyc wznoszący się nad Słońcem. Oznacza to – jak wiemy – osobowość triumfującą nad indywidualnością duchową, formę – górującą nad treścią, kobiecość panującą nad męskością… Trudno nam bardzo zatem wznieść się po przez sferę prywaty, zawziętości, sentymentów, odruchów uczuciowych, namiętności, instynktów – do światów czystego, beznamiętnego intellektu. To też w życiu swem spotykałem „profesorów astrologji”, nie umiejących rektyfikować swego własnego horoskopu lub fałszywie obliczających pozycję swego Księżyca – np. w znaku Raka zamiast w znaku Bliźniąt – jak to wykazał rachunek. Widziałem też „wielkich magów astrologicznych” i „wielkich wtajemniczonych astrologicznych” – ale bardzo mało spotykałem osób, które by orjentowały się w astrologji a jeszcze mniej takich ludzi, którzy by posiadali odpowiedni poziom umysłowy, znali konieczne obce języki (angielski, francuski) i wykazywaliby chęć istotną studjowania astrologji na poziomie nauki uniwersyteckiej.
Prawdę powiedziawszy – biedna astrologją jest wogóle w sytuacji bardzo smutnej. Kto chce rwać zęby – musi wykazać się ukończeniem szkoły dentystycznej – ale na astrologa każdy pasuje sam siebie. To też roi się u nas od symulantów i nieuków. Dość wspomnieć nestora wydrwigroszów – popularnego Szwindlera Szkodnika, którego ogłoszenia zaśmiecają całą naszą prasę. Na jednej z ulic stolicy widnieje szyld dość duży z napisem: ASTROLOG. To pewien ślusarz z zawodu – zresztą ciemny ignorant i analfabeta moralny – popisuje się ze swoją „astrologją”. I trzeba dodać, że znajdowały się pisma, stojące na poziomie dość niskim, które drukowały jego bzdury, urągające nietylko prawom astrologji ale poprostu zdrowemu rozsądkowi … Ostatnio zajęła się tym „wtajemniczonym astrologicznym” policja – z powodu wykroczeń erotycznych. Pisały o tern wszystkie dzienniki.
Przejeżdżając przez jedno z miast pomorskich zobaczyłem szyld wielkiemi literami wypisany: ASTROLOG. Zaciekawiony – wstąpiłem odwiedzić tego nieznanego „kolegę”.
Ujrzałem człowieka mówiącego słabo po polsku a jeszcze słabiej orientującego się w astrologji… Spytałem go, czy ma Księżyc w horoskopie w znaku Bliźniąt, jak mi się to na pierwszy rzut oka wydawało. „O tak, naturalnie” odparł – „zresztą” – dodał po chwili „pójdę zobaczyć”.
I powrócił, przynosząc swój horoskop, przyczem okazało się, że jego Księżyc znajduje się w końcu znaku… Virgo. A wszak pozycja Księżyca jest poniekąd osią całego horoskopu, a każdy, ktokolwiek orientuje się w swym horoskopie – musi ją znać na pamięć – nie tylko stopień ale i minutę! Było to tak, jak gdybyśmy w towarzystwie poznali kogoś, kto nam się przedstawia: „XY., pułkownik sztabu generalnego”.
Zwracamy się więc do niego z zapytaniem: „panie pułkowniku – a z którego końca strzela karabin? Czy z tego, gdzie drewniana kolba, czy też z tego, gdzie jest rura żelazna?” A nasz pułkownik sztabu generalnego na to zapytanie odpowiada: „Wie pan, zapomniałem właściwie z którego końca strzela karabin. Pójdę zobaczyć i powiem panu zaraz.”
Jest to w danym wypadku jak najzupełniejsza analogja. Cobyśmy sobie pomyśleli o takim pułkowniku! ? A jednak nasz astrolog znalazł sobie wielbiciela, który w różnych wydawnictwach wypisuje strony całe najdzikszej reklamy dla tego „wielkiego wtajemniczonego astrologicznego!”
Dawno to już zostało stwierdzonem, że astrologii popularyzować nie należy. Przedewszystkiem dlatego, że nauka jej jest w swej istocie bardzo trudna, wymaga nie tylko znajomości teoretycznej ale również i wielkiego doświadczenia, zarówno jak i skrupulatnych, męczących obliczeń. Człowiek przeciętny bez wykształcenia – mało ma szans na to, aby mógł się jej dobrze nauczyć.
Jak wykazuje doświadczenie, horoskopy członków rodziny działają na siebie wzajemnie w stopniu niezwykle silnym. Mąż zależnym jest od horoskopu żony i dziecka. A więc dopiero wówczas, gdy będziemy mieli w ręku horoskopy ściśle sprawdzone: żony, męża i dzieci – możemy wysnuć wnioski ostateczne. I nic tu nie pomoże wykręcanie się „intuicją” lub „wyczuciem”.
Astrologja nie ma nic wspólnego z medjumizmem, spirytyzmem, rewelacjami medjów – podobnie, jak matematyka współczesna nie ma nic wspólnego z zaklęciami syberyjskiego szamana. Trzeba koniecznie nauczyć się logarytmować formuły trygonometryczne, trzeba koniecznie nauczyć się obliczać tak skomplikowane dyrekcje systemu „primaria”, których takie mnóstwo wykazuje każdy horoskop – inaczej nigdy nie będziemy w stanie określić ściśle minuty urodzenia i stopnia wschodzącego ascendentu – t.j . nie będziemy mogli rektyfikować horoskopu. A wszakże ktoś już dawno powiedział, że horoskop nierektyfikowany posiada wartość tylko pięciu procent horoskopu rektyfikowanego!
Poza tem astrologja trudno popularyzować z powodu niskiego stanu rozwojowego ludzkości, dla której ciągle jeszcze bieda, choroba i śmierć są postrachem! Słusznie też powiedział wzmiankowany stary W. Cross w swym Guide of Astrology na stronie 129, że wielka trudność w rektyfikowaniu horoskopu i w obliczeniu wszystkich dyrekcyj – to mądra interwencja Opatrzności. Gdyby bowiem każdy człowiek wiedział na pewno, co go spotka – to co najmniej połowa ludzkości na ziemi popadłaby w obłąkanie lub popełniłaby samobójstwo.
To też reasumując nasz artykuł, pozwalamy sobie stwierdzić, że im więcej poważny astrolog posiada wiedzy i doświadczenia – tem większą ostrożność okazuje W swych sądach. Zbytnia pewność siebie w takich wypadkach – to tylko oznaka ignorancji.
źródło: Polski Kalendarz Astrologiczny, Fr.A. Prengel, rocznik 7 1934, Polskie Towarzystwo Astrologiczne Bydgoszcz