SNY: AMORALNE I ETYCZNE
Paul Bloomfield wierzy w skuteczność snów jako narzędzia do poprawy życia na jawie.
Czasami spotyka się ludzi, którzy mówią: „Och, nigdy nie śnię. Albo prawie nigdy, poza czasami, kiedy mam koszmar po zjedzeniu zbyt dużej ilości jedzenia.” Może mają rację, a może teoria, że spędzamy noce śniąc, nawet jeśli nie pamiętamy nic po przebudzeniu, jest słuszna. Ale jeśli chodzi o mnie, śnię regularnie od najwcześniejszego dzieciństwa.
Tylko raz, przez kilka tygodni, przestałem śnić. Samo to stwierdzenie, przekazane psychologowi, który cokolwiek o mnie wiedział, zdradziłoby mnie tak samo, jak opowiedzenie snów, które miałbym, gdyby się pojawiły. Po pewnym czasie sam zdałem sobie sprawę, bez pomocy analityka, co było nie tak. Moja natura pragnień była zbyt przygnębiona, by pielęgnować jakiekolwiek pragnienia: stan gorzki i straszliwy. To pragnienie napędza wszelką miłość, zarówno świętą, jak i profaną, i inspiruje wszelkie działanie, dobre i złe, więc niech nikt zbyt pochopnie nie potępia mechanizmu, dzięki któremu żyjemy. W każdym razie moim pierwszym pragnieniem było odzyskanie snów. Niech to będą koszmary, myślałem: cokolwiek, byle źródło nie wyschło. Gdybym kiedykolwiek miał jakiekolwiek wątpliwości co do związku między snami a tym, co podręczniki nazywają „libido”, zrozumiałbym to doskonale po tym okresie suszy.
Gdyby nie to, że mam własną bogatą historię snów, prawdopodobnie dzisiaj uczestniczyłbym w ogólnej rozmowie o snach w taki sposób: „Z pewnością wszystkie szkoły myśli mają coś do powiedzenia na ten temat. Dla tych, którzy uważają, że sny to nic innego jak koszmary po przejedzeniu się. Dla tych, którzy mówią, że jeśli śnisz o zmarłych, spotkasz kogoś niespodziewanie, albo jeśli śnisz o ogniu lub gnijących rzeczach, oznacza to pieniądze. Dla ludzi nauki, którzy podążają za Freudem. Dla tych, którzy podążają za psychologami, którzy twierdzą, że udoskonalili Freuda. I dla wszystkich innych szkół.”
To nie byłoby nierozsądne stanowisko. Z pewnością, jak ty i inni, miałem burzliwe noce po uroczystościach. A kilka dni temu, po tym, jak śniłem, że mój tutor z Oksfordu, nieżyjący już F.F. Urquhart, przyszedł mnie zobaczyć, faktycznie odwiedził mnie ktoś, kogo się nie spodziewałem, ale z kim szczególnie chciałem się wtedy spotkać. Miałem sny freudowskie, jeśli mogę tak luźno użyć tego przymiotnika (ale nie tak nadużywanego, jak to jest nadal modne) – sny, w których moje seksualne pragnienia były widoczne, ale zamaskowane i odgrywane w dziwnych scenach. Moi przyjaciele od czasu do czasu opowiadali mi dobre przykłady snów będących grą na idiomatycznych wyrażeniach. Byli w łodzi z kimś, a gdy obudzili się i zastanowili nad tym, zobaczyli, że odnosiło się to do faktu, że oni, podobnie jak tamta osoba, mieli debet na koncie bankowym. Byli „w tej samej łodzi”.
Następnie mamy oszczędzanie twarzy za pomocą symboli, niekoniecznie fallicznych. Mój przyjaciel opowiedział mi, że śniło mu się, iż zabrał swoją żonę i dzieci, aby zamieszkać w Kornwalii, w uroczej wiosce, gdzie świeciło słońce, a wszystko było czarujące i spokojne. Wszystko oprócz obecności na wiosennej łące zwłok klaczy. Teraz wiedziałem, że mój przyjaciel chciał zamieszkać na wsi, i wiedziałem też, że nigdy nie dogadywał się ze swoją matką, która mieszkała w Thanet, na przeciwnym krańcu Anglii od Kornwalii. Wyglądało więc, i nadal wydaje mi się, że ta odrażająca klacz, ze swoją koszmarną jakością, reprezentowała jego matkę; a powodem jej obecności, zakłócającym przyjemność z realizacji pragnienia, było to, że nieświadomie wstrząsnęła nim niechęć do zamieszkania blisko swojej matki. Wierzę, że to głęboki i trwały powód do smutku dla człowieka, jeśli nie może być oddany swojej matce.
Zanim jednak przejdę do bardziej wzniosłego aspektu tego tematu, odnotuję cechę moich snów, która, obawiam się, nie stawia mojego śpiącego umysłu w najlepszym świetle. Zasada, o której mowa, może być znana każdemu, kto czytał podręczniki; sam tylko przelotnie spojrzałem na jeden czy dwa z nich. Otóż, jakiś czas temu przeczytałem w jakimś podręczniku do interpretacji snów (podejrzany, tani francuski romans), że śnienie o wzburzonym morzu zapowiada chorobę. Niedługo potem miałem przerażający koszmar, w którym groziło mi zalanie przez wielkie fale, podobne do tych z obrazu Hokusaia lub filmu Disneya „Ojciec Noe”. Kilka dni później rzeczywiście zachorowałem. To musiało wywrzeć na mnie wrażenie i, że tak powiem, dotrzeć do mojej „podświadomości”, ponieważ ciekawym wynikiem było to, że teraz, jeśli mam przeziębienie lub grypę, prawie zawsze śnię o sztormach na morzu – po fakcie. To tak, jakby mój śniący umysł próbował odrobić porażkę w przewidywaniu. „Lepiej późno niż wcale”, wydaje się mówić. Ale choć doświadczenie wydało mi się warte zauważenia, nie mogę udawać, że wyciągam z tego jakieś pewne wnioski.
Muszę przeprosić za bardzo osobisty ton tego artykułu. Lepiej jestem przygotowany do opowiadania o moich osobistych doświadczeniach i próbowania wyciągania z nich wniosków, niż do przyjmowania bezosobowej roli eksperta. Nie każdy pełnoetatowy, jednostronny ekspert jest zawsze tak bardzo oświecający. Wierzymy w różne rzeczy, ponieważ wierzymy, że kolegium mędrców, ekspertów, opracowało naukowe powody, by sami w te rzeczy wierzyć. Nie chodzi tylko o przekonania. Robimy wiele rzeczy za pośrednictwem innych. Oczywiście, większość ekspertów jest w tym samym położeniu, co my: muszą kontynuować grę w krykieta, podpisywanie paktów, grę romantycznych ról przed kamerą, lub błądzenie w nieświadomych umysłach serii być może bardzo uciążliwych pacjentów.
Teraz ostatni akapit może wydawać się dygresją, ale ma on związek z moim tematem: techniczne lub eksperckie podejście do snów, jak do wszystkich tematów psychologicznych, staje się dziś tak przesycone „techniką”, że niektóre z najbardziej oczywistych faktów na ich temat wydają się zbyt proste, by były szanowane lub wiarygodne. Weźmy pod uwagę kwestię hałasu. Gdzieś Norman Douglas zauważył, że ludzkość zawsze lubiła pewną ilość hałasu – innymi słowy, lubiła hałasować. To prawda, ale zwróćmy uwagę, że do niedawna nie było zbyt wielu hałasów mechanicznych. Nikt, jak sądzę, nie przepada za automatycznym wiertłem drogowym. Ale dopóki Komisja nie zebrała się i nie ogłosiła, że takie hałasy są szkodliwe dla zdrowia, niewiele osób miało odwagę głośno oświadczyć (co jest oczywiste), że mechaniczny hałas wiertła, działającego za oknem, jest nie do zniesienia.
Nie oddawajmy wszystkich naszych snów ekspertom. Sny mają wiele znaczeń i, między innymi, stanowią rozkwit wyobraźni. Gdyby tak nie było, trudno byłoby wyjaśnić przyjazne skojarzenia związane ze słowem „sny”, które poeci i zwykli ludzie przez całe wieki brali za pewnik. Dla złych snów używa się słowa „koszmary”.
Sny to rozkwit wyobraźni. I sumienia.
Kiedy miałem około trzynastu lat, jako uczeń szkoły, śniło mi się pewnej nocy, że jeden z moich głównych „wrogów” wyzwał mnie na pojedynek. Był to chłopak z mojego domu szkolnego, nieco starszy ode mnie, i go nienawidziłem. We śnie stoczyliśmy pojedynek, a ja zadałem mu śmiertelny cios. Upadł u moich stóp, już blady jak śmierć. Wtedy natychmiast ogarnęła mnie skrucha o intensywności, którą można odczuć tylko we śnie, lub na jawie, gdyby można sobie wyobrazić celowe zranienie kogoś, kogo się bardzo kocha. Obudziłem się we łzach. Przez pewien czas sen pozostawał w mojej pamięci żywo, i czułem, że nigdy, tak długo, jak będę żył, nie będę chciał skrzywdzić człowieka (nie mówiąc już o zabiciu go), bez względu na to, jak bardzo bym go nienawidził. Wierzę, że nadal tak czuję, choć może nie zostałem jeszcze wystarczająco poddany próbie. Niemniej jednak, w tym śnie doznałem iluminacji. Emocjonalnie zrozumiałem sankcję dla artykułu wiary religijnej, że powinniśmy kochać naszych wrogów.
Jestem pewien, że nie był to sen o charakterze seksualnym. Ani też nie uważam, że było to spełnienie życzeń. Może przy odrobinie rozciągnięcia definicji, tak; ale jasne pragnienie zastąpienia nienawiści miłością nigdy nie było w mojej świadomej myśli, a gdyby było, nie stłumiłbym go. Na ogół wydaje mi się, że interpretacja musi być w takich właśnie kategoriach.
Nasze ciała rozwijają się, dojrzewają, potrzebując bodźców fizycznych: jedzenia, picia, snu, ruchu, oraz przestrzeni, światła i powietrza potrzebnych do korzystania z tych rzeczy. Ale duch potrzebuje bardziej szczególnych okazji: kombinacji okoliczności, które nie zawsze się zdarzają. Dlatego czasem tworzy własne.
Wyobraźnia może zastąpić doświadczenie, a sny wyprzedzają badania. Gdyby tak nie było, młody Dickens nie mógłby stworzyć znaczącej postaci swojego pana Pickwicka, a my wszyscy musielibyśmy zostać unieszczęśliwieni, zanim moglibyśmy odczuwać współczucie dla innych ludzi, chorych lub mających pecha.
Sny wyznaczają scenę dla tej niezwykle ważnej gry wyobraźni, i same są tą grą. Wiele rzeczy ma ten dziwny podwójny aspekt. Z jednej strony jesteśmy mikroskopijną erupcją życia „na jednej z najskromniejszych planet”; z drugiej strony wszystkie galaktyki niebios istnieją wewnątrz ludzkiego mózgu, który je kontempluje. Wydajemy się oddzielnymi jednostkami, ale jak oddzielne są odłamy tej samej skały, rasy Adama? Nie jestem absolutnie pewien, że moja osobowość jest ograniczona moją skórą, ani że jestem niedostępny dla tajemniczych wpływów z zewnątrz.
Pamiętam sny, które miałem, o transcendentnym pięknie, i nie wykluczam możliwości, że mogłem zostać odwiedzony przez boga. Żadna muzyka ani poezja, choć bardzo mi na nich zależy, nie oddziaływały na mnie tak potężnie jak niektóre sny, które śniłem. Znów jednak to jednostronne stwierdzenie wymaga uzupełnienia. W pewnym sensie emocje były snem, a sen był emocjami, tak jak w dziele sztuki forma może być nie wyrazem treści, ale samą rzeczą. Ale z temperamentu jestem jednym z tych ludzi – platonistów raczej niż arystotelików – którzy czują, że istnieje idea, tajemnica, pod wszystkimi zewnętrznymi formami i obejmująca nas zewsząd. Niektóre z moich snów wydawały mi się oferować bardziej przekonujący wgląd w ukryte motywy i aspiracje naszej ludzkiej natury niż codzienne przebudzone rozmyślania i introspekcja.
PAUL BLOOMFIELD
[Dziennikarz w ostatnim akapicie swojego artykułu opisuje doświadczenia snu o stanie snu bez marzeń (śnienie senne), temat kolejnego artykułu. Sen bez marzeń to stan ciała, nie świadomości ludzkiej, która śni lub medytuje za pomocą swojej głównej zdolności, jaką jest wyobraźnia. – Redakcja.]
źródło: DREAMS, AMORAL AND ETHICAL by PAUL BLOOMFIELD; THE ARYAN PATH VOL. IX AUGUST 1938.