Siedem mistycznych kluczy Kabały

pełny tytuł: Siedem mistycznych kluczy Kabały Jednocześnie przyjacielski list do prof. dr. Oskara Fischera od -i-.

Pańska praca „Pochodzenie judaizmu w świetle starotestamentowej symboliki liczbowej” wywołała już uzasadnione poruszenie, także w kręgach laików.

Pełne korzyści mogli jednak czerpać tylko dokładni znawcy języka hebrajskiego. Pańska najnowsza książka „Orientalna i grecka symbolika liczbowa” (Lipsk, M. Altmann) oznacza pod wieloma względami postęp na szczęśliwie obranej drodze, ponieważ teraz włącza Pan również tak blisko spokrewnione greckie misteria w zakres swoich badań i zastępuje hebrajskie oraz greckie znaki pisma niemiecką transkrypcją, co sprawia, że Pańskie odkrycia stają się łatwo dostępne dla szerokiej rzeszy wykształconych. Mogę tutaj tylko gorąco polecić obie książki wszystkim okultystom, zwłaszcza tę najnowszą, ponieważ idzie ona znacznie dalej niż pierwsza. Zalecając każdemu badaczowi zajmującemu się tajemnymi naukami zajęcie się tymi pracami, chciałbym zwrócić Pańską uwagę na pewien aspekt, który w pierwszej radości z odkrycia mógł umknąć Pańskiej uwadze:

„Czy Pan tego chce, czy nie, już żegluje Pan pełnymi żaglami w królestwo tajemnych nauk!”

Pańskie niezmordowane badania doprowadziły do jasnego dowodu, że starotestamentowe imiona są osłonami dla znaczących wartości liczbowych, których „tajemnice były jeszcze zamknięte dla średniowiecznej Kabały”. Nie chciałbym tego przedstawiać jako całkowicie pewne, raczej chciałbym powiedzieć: średniowieczni kabaliści starali się raczej jak najwięcej tych i innych tajemnic Kabały ukryć przed niepowołanymi i niewtajemniczonymi. Oczywiście nie umniejsza to wartości Pańskiego odkrycia, ale powiedział Pan dopiero „A” i wkrótce, czy Pan tego chce, czy nie, będzie musiał powiedzieć „B”.

„Jest to znane okultystom stwierdzenie, że magiczne wartości kryją swoje tajemnice za siedmioma zamkami. Do każdego z tych zamków potrzebny jest oddzielny klucz, który trzeba siedmiokrotnie obrócić w zamku, zanim się otworzy. Użył Pan klucza historycznego, mitycznego oraz astralnomitycznego do różnych zamków, ale jeszcze nie obrócił Pan go siedem razy. Być może mogę dać Panu wskazówkę, odwołując się do różnych rzeczy, które prawdopodobnie nie zostały jeszcze przez Pana uwzględnione w badaniach.

Czy użył Pan już klucza naukowego? Indyjska praca może być naszym przewodnikiem. Czy zna Pan gramatykę Paniniego? Jako hebraista prawdopodobnie nie miał Pan z nią dużo do czynienia. Odsyłam Pana tutaj do pracy X. w czasopiśmie okultystycznym „Gnosis”, numer 19 z 24 listopada 1903 roku, „O gramatyce Paniniego”. Niestety, ukazał się tylko ten jeden artykuł, ponieważ wraz z tym numerem czasopismo przestało istnieć. Wyciągnąłem z niego to, co może nam być przydatne. Na początku X. wspomina pochwałę Maxa Müllera, że „nie istnieje żadna gramatyka w jakimkolwiek języku, która mogłaby rywalizować z 'zdumiewającym mechanizmem 8 ksiąg gramatycznych zasad Paniniego”, i kontynuuje: „Ale dla uczonego z Oksfordu dostępny był tylko zewnętrzny szkielet tej wzniosłej gramatyki. Nie znał jej tajnego znaczenia i jej oparcia na systemie liczbowym, podobnym do hebrajskiej Kabały. Czyste sanskryckie Wedy i Upaniszady, sanskryt Paniniego, podobnie jak hebrajski i grecki, są molekularnym systemem liczbowym.

Na przykład Grecy wiedzieli, że, jak się dziś przypuszcza, cząsteczka wodoru zawiera 18, a cząsteczka tlenu 290 atomów. Wskazuje na to już samo słowo Hydor, które według wartości liczbowej alfabetu – tutaj uwzględniono starszy alfabet z H i Digamma – wynosi 1304 (y=400, d=4, o=800, r=100), co daje łącznie 1304:4=326=18+18+290=H2O, znana formuła. Chodzi o to, by przy pomocy ksiąg Paniniego znaleźć wartości liczbowe liter i interpretować je przy pomocy wyników nowoczesnych nauk, zwłaszcza chemii, co prowadzi do zrozumienia najstarszego sanskrytu.” X. stwierdza również, że pierwsze dwa rozdziały pierwszej księgi odpowiadają promieniowi pomarańczowemu, słońcu i fluorowi, kolejne dwa rozdziały promieniowi ultraczerwonemu (powinno być: podczerwonemu!), rtęci, chlorowi itd. Pierwsze cztery księgi odpowiadają gnostycznemu „Dobremu Wężowi”, kwasowi, pozostałe cztery „Złemu Wężowi”, zasadzie; pierwsze tworzą tę część widma, która przekazuje obraz fotograficzny, a pozostałe tę, która go niszczy.

Druga księga zawiera 283 symbole podziału sutr. Jak wiadomo, liczby drgań oktawy wynoszą odpowiednio 24, 27, 30, 32, 36, 40, 45, 48, co razem daje 282. Aby chemicznie zinterpretować liczbę 282, trzeba by ją zwiększyć do 283, a nawet do 284, podobnie jak 48 na 50 w „progach światła” Kabały.

Tyle z tej pracy w najbardziej skondensowanej formie. Nie chcę Pana dłużej tym zatrzymywać, zwłaszcza że brakuje kontynuacji, która z pewnością dostarczyłaby więcej szczegółów na ten temat. Chciałem jedynie zwrócić uwagę, czy w Kabałe oraz w różnych greckich pismach nie kryją się podobne naukowe tajemnice, które można by wydobyć przy pomocy Pańskiego klucza.**

Odi profanum volgus et arceo.
Odi = Ja (wtajemniczony starożytności) obdarzam całą nienawiścią mojego pogardzenia,
volgus = nieodróżnialna masa niewtajemniczonych,
pro fano = przed sanktuarium, na dziedzińcu świątyni wiedzy i mądrości,
et arceo = i odpieram ich bezczelną żądzę wiedzy, która dla nich jest tylko środkiem do zaspokojenia ich najniższych egoistycznych pragnień.

Najlepszym sposobem na odpieranie tej masy zawsze było podawanie im świętych ksiąg mądrości w najniewinniejszej formie jako bajek, opowieści i historii, za którymi nie spodziewali się niczego więcej. To, co zostało tam dodatkowo ukryte, ile i jak, nie było tajemnicą tylko dla wtajemniczonych. Nawet wtedy jednak dokonywano ścisłego rozróżnienia i uczniowi oraz adeptowi ujawniano stopniowo część po części, nigdy całości. Każda tajemnica jest przykryta wieloma zasłonami. Gdy pierwsza zostaje uniesiona, druga nie może być odkryta w ten sam sposób. Już znaleziony sposób, jeśli zostanie podjęty, prowadzi na manowce.

Czy zna Pan pisma Ernsta von Bunsena? Pochodzą z lat 70. XIX wieku i mogą być już nieco przestarzałe. Niemniej jednak, niektóre z nich mogą być jeszcze użyteczne. Na przykład jego wywody na temat alfabetu zodiakalnego w jego książce „Plejady”. Stucken łączył powstanie alfabetu z fazami księżyca. Jednak pytanie brzmi, czy niektóre części Starego Testamentu lub Kabały nie zawierają tajemnic zapisanych w alfabecie zodiakalnym. Bunsen zaczyna od imienia Iao, które utożsamia z Jahwe. I jest dla niego słońcem, A znakiem zodiaku Byka (Aleph, Alap, Apis), O znakiem zodiaku Barana (oin, ois, ovis). Zatem mielibyśmy przed sobą deifikację słońca z epoki Byka, gdzie Byk był pierwszym, a Baran ostatnim znakiem. Iao oznaczałoby słowo dla wszechobecności Boga, którego symbolem jest słońce we wszystkich znakach zodiaku od pierwszego do ostatniego.

W Bhagavad Gicie Kryszna mówi: „Spośród liter jestem A. A 1. Jak każda liczba jest wielokrotnością jedności, tak również oznacza to, że pierwotna podstawa, początek każdego bytu jest boską jednością. Ja jestem A = Ja jestem jednością we wszystkim. Ja jestem A i O = Ja jestem zarówno jednością, jak i wielością, krótko mówiąc: Ja jestem wszystkim we wszystkim. A = 1, jedność, O jako najwyższa wartość liczby jest symbolem wielu, wielości.

Jak Pan odkrył, wartość liczby liter Jahwe to 26. Co mogłoby oznaczać 26? 26 52: 2 . 52 liczba tygodni w roku = rok. Czy 26 może wskazywać, że Jahwe jest myślany jako Bóg jasnej lub ciemnej połowy roku? Kiedy jest jednym lub drugim, wynikałoby z okazjonalnych atrybutów lub z treści opowieści. 13 jako podstawowa liczba Jahwe mogłaby być zinterpretowana w innych miejscach jako słońce i 12 znaków zodiaku. Podobnie jak Ostatnia Wieczerza: słońce Chrystus z 12 apostołami. Może niechęć do liczby 13 wynika z tego, że Żydom zabroniono używać imienia Jahwe, a tym samym jego podstawowa liczba była dla nich niejako „tabu”.

Czy przypadkiem nie zauważył Pan również, że najważniejsze liczby literowe, które Pan odkrył, są liczbami pierwszymi? 7, 11, 13, 17, 19, 23, 31, 37, 41, 43, 47, 53, 59, 61, 67, 71, 73, 79, 83, 89, 97, 101, 103, 107, 109, 113, 127 itd. Może istnieje tajemny związek między liczbami pierwszymi, które nie są podzielne przez żadną liczbę, a ich wykorzystaniem w literach i słowach. W okultystycznych sprawach musimy być przygotowani na największe niespodzianki w każdej chwili.

26 mogłoby jednak oznaczać jeszcze coś innego: słońce w „wielkim roku”, roku gwiazd stałych. To tak zwane platońskie roku wynosi 25 868 lat ziemskich, czyli około 26 000 lat. Z drugiej strony można by przywołać tzw. okres Plejad, który Ernst v. Bunsen szczegółowo omawia w swojej pracy „Plejady i Zodiak”. Okres ten wynosi 72 lata 26 298 dni, czyli około 26 000. W obu przypadkach wiedzący pomijali zera. Wiedzieli, o co chodzi, dla niewtajemniczonych oznaczało to dodatkową zasłonę. Tego rodzaju „zmyłki” bardzo lubili wtajemniczeni; chętnie używała ich także Blavatsky i inni. Ile z tego rodzaju rzeczy zawiera Kabała? Ile fałszywego jest zmieszane z prawdziwym?

**Proszę wybaczyć tę dygresję. Chciałem jedynie pokazać, jak trudno jest tutaj osiągnąć jasność. Po takich doświadczeniach całkiem możliwe jest, że dla pewnych tajemnic zwykły alfabet z jego wartościami liczbowymi nie ma zastosowania, lecz jakiś zupełnie inny. Który? Może alfabet zodiakalny, o którym E. von Bunsen miał wiele mądrego do powiedzenia. Ten alfabet miałby obejmować tylko 12 lub dwa razy po 12 liter. Jakie? To jest wielkie pytanie. Według Bunsena można by z pewnością ustalić: A jako pierwszą literę i cztery ostatnie: L, M, N, O. Niepewne, ale prawdopodobne byłyby: Zajn (kolec skorpiona), Beth (znak Panny), Tau (Lew). Ten alfabet zodiakalny mógłby wyglądać następująco: Aleph (Byk), Heth, Vau (Rak), Tau (Lew), Beth (Panna), Kaph (Waga), Zajn (Skorpion), Gimel (Strzelec), Lamed (Koziorożec), Mem (Wodnik), Nun (Ryby), Oin (Baran).

Ponieważ gnostycki Iao był uważany za symbol Chrystusa, człowieka namaszczonego przez Boga Duchem Świętym, a lśniące słońce było symbolem oświecającego Mesjasza, jest całkiem możliwe, że kapłani dla pewnych wielkich tajemnic wybrali drogę słońca, czyli zodiak, jako podstawę dla szczególnie tajemniczego alfabetu. Skąd i jak możemy przeniknąć te tajemnice?

Aby jeszcze bardziej skomplikować sprawę, pojawia się pytanie: Czy obecna wersja świętych pism jest jedynie nieszkodliwym wyciągiem z ustnej tradycji przeznaczonym dla ludu, czy zawiera więcej? Czy często powtarzane stwierdzenie, że ostatnie tajemnice były przekazywane tylko ustnie, od ucha do ucha, nigdy nie zapisywane, jest prawdziwe? Tropikalna dżungla nie oferuje wędrowcowi bez kompasu większych trudności niż tego typu badania. Być może święte pisma Indii, Babilonii, Egiptu itd. pomogą nam znaleźć właściwy trop.

W swojej pracy kładzie Pan również duży nacisk na związek między słowem a liczbą w odniesieniu do ich siły twórczej w języku, i odkrył Pan znaczenie odwracania grup cyfr lub liter. Pańskie odkrycia są bardzo bliskie tym prof. dra Ernsta Meyera, który śledził znaczenie odwracania rdzeni językowych w wielu językach. Być może zajęcie się jego pracami byłoby również korzystne dla Pańskich badań. Odsyłam Pana m.in. do jednej z jego najnowszych prac „Nazwy rzek europejskich” w dodatku 17, 18 i nr 432 „Kölnische Zeitung” z kwietnia i maja 1917 roku.

Powyższe linie są małą próbą tego, jakie pułapki i zasadzki czekają na tego, kto odważy się wejść w gąszcz magicznych sztuk i tajemnic. Na dotychczasowej drodze nie znaleźliśmy słynnych 7 kluczy. Może istnieje inna. Podzielmy raz świat zgodnie z J.G. Fitchem na Ja i Nie-Ja. Ile kluczy jest do jednego, ile do drugiego?

Jedno przypisywane Pitagorasowi powiedzenie mówi: „Cztery jest liczbą materialnego, trzy niematerialnego, duchowego, czyli wyrażone płaszczyznowo: kwadrat jest znakiem materii, trójkąt – ducha, lub przestrzennie: sześcian jest symbolem materialnego, tetraedr lub trójstronna piramida (może także czworostronna piramida, która opiera się na sześcianie) jest obrazem niematerialnego.” Czy można stąd wnioskować, że cztery klucze otwierają nam Nie-Ja, a trzy Ja?

Czy możemy sobie wyobrazić te siedem kluczy? Cztery oznaczają nasz stosunek do Nie-Ja, trzy do świata wewnętrznego. Podział tych relacji można by stworzyć następująco: A. Nasz stosunek do Nie-Ja: a) do natury na tej ziemi (forma poznania: wszystkie nauki przyrodnicze w najszerszym sensie), b) do człowieka (historia, sztuka itd.), c) do planet naszego układu słonecznego (astrologia, mit), d) do gwiazd stałych, do całego wszechświata, na ile są one dostępne naszym zmysłom. Nasz stosunek do własnego Ja: a) do cielesnego Ja (relacje między częściami

**Człowiek nauki używa pierwszych czterech kluczy do odkrywania natury, historii człowieka i dość nieśmiało piątego klucza (doświadczeniowej nauki o duszy). Uczeń tajemnej wiedzy prawie całkowicie pomija Nie-Ja i zaczyna od przeciwnej strony, od własnego Ja. Często przytaczane i nadużywane greckie powiedzenie „Poznaj samego siebie” wydaje się być tylko połową wyższej wartości mistycznej, która mogłaby brzmieć: „Poznaj samego siebie, a poznasz cały świat!” Zatem poprzez Ja do Nie-Ja jest droga wtajemniczonego, która jest dokładnym przeciwieństwem naszej metody badawczej.

Podobne znaczenie można znaleźć w znanym wersecie z Nowego Testamentu: „Szukajcie najpierw Królestwa Bożego i Jego sprawiedliwości, a wszystko inne będzie wam dodane!” Czy to nie oznacza: „Szukajcie najpierw tego, co jest poza królestwem człowieka, poza pięcioma zmysłami, tego, co jest nadziemskie, podziemskie, nieziemskie, i jego sprawiedliwości, czyli jego praw.” Świat ziemski jest, w odniesieniu do naszego Ja, światem zewnętrznych zmysłów, naszych wyobrażeń, pojęć, instynktów, naszego pragnienia, chcenia i zewnętrznego działania; świat Boży w nas jest tym, co jest poza zmysłami, wyobrażeniami, własną wolą, lub, mówiąc słowami Kanta, światem transcendentalnym lub transcendentnym. Ostatnie trzy lub dwa klucze leżą więc całkowicie w nas samych i są nam dane dopiero wtedy, gdy droga od świata zewnętrznego do naszego najgłębszego, najwłaściwszego wnętrza jest przebyta. Są one nagrodą za największe wnętrzanie się.

Świat badacza nie pokrywa się zupełnie ze światem wtajemniczonego. Świat badacza można porównać do kawałka ziemi, który odsłania się przed piechurem. Powoli posuwa się naprzód, poznaje kawałek po kawałku i z tych fragmentów składa całościowy obraz. Świat wtajemniczonego przypomina krajobraz widziany z wysokiej góry lub samolotu. Dla obu jest to ten sam świat, ale zupełnie różny w pojedynczym jak i ogólnym wrażeniu. Wiedza wtajemniczonego nie jest ostatecznie nauką w zwykłym sensie, lecz mądrością, nie zewnętrznym poznaniem, lecz doświadczeniem. Inny aspekt tego związku ilustruje kolejne porównanie: Badacz świata zewnętrznego przypomina niewidomego, który musi omacać wszystkie drogi do celu, podczas gdy wtajemniczony najpierw uczy się widzieć, aby jako widzący prosto dążyć do celu.

Za ostatni, najwewnętrzniejszy, tzw. magiczny lub mistyczny klucz uważa się często „Słowo”, wewnętrzne słowo, wewnętrzny język, Logos. Dla tego języka musi istnieć także alfabet, w którym prawdopodobnie litera i wartość liczbowa są jednością, ale najprawdopodobniej w sposób zupełnie inny, niż przypuszcza nasza nauka. W swojej książce podał Pan bardzo inteligentną interpretację mozaiki alfabetu hebrajskiego, która powinna w pełni zadowolić każdego człowieka nauki. Porównaj to teraz z interpretacją tego alfabetu w odniesieniu do ludzkiego ciała, którą przedstawił z pewnością wtajemniczony J. B. Kerning, a zobaczysz, jak nauka jako obiektywne, powszechne poznanie różni się od subiektywnej mądrości.

Kto posiada to twórcze słowo, powinien móc panować nad trzema światami: światem zmysłów, światem duszy (astralnym) i światem ducha. Dla niego przeszłość, teraźniejszość i przyszłość nie będą miały tajemnic. Posiadacz tego ostatniego klucza powinien przezwyciężyć trzy formy oglądu Kanta: czas, przestrzeń i warunkowość, czyli całe życie wyobrażeniowe w naszym rozumieniu. Znajduje się on w nieskończoności przestrzeni, gdzie każda przestrzenna warunkowość, każda przestrzenna wyobraźnia, każde sąsiedztwo wydają się zniesione; jest w nieskończoności czasu, w wieczności, gdzie trzykrotna rozciągłość czasu, przeszłość, przyszłość mogą być jednym ruchem postrzegane jako wieczna teraźniejszość; dla niego nie istnieje już pojęcie następstwa, a tym samym warunkowość między przyczyną a skutkiem, powodem a konsekwencją. Na te stany nawiązuje Goethe, kiedy pozwala Faustowi spotkać się z Matkami. Czy Goethe wiedział więcej o tych stanach?

Do tego należą także najwyższe stany jogi, a także Nibbanam (Nirwana) Buddy Gotamy, mianowicie Kilesa Nibbanam lub Sa-upadisesa-Nibbanam, które Arhat może osiągnąć jeszcze za życia.

„Czym jest człowiek w tym stanie, jak odczuwa, myśli i działa? Obiektywne zbadanie tego nigdy nie będzie możliwe. Dla człowieka nauki, człowieka obiektywnego doświadczenia i poznania, takie stany muszą wydawać się jedynie bezmyślnym, pojęciowym marzeniem na jawie, i z jego punktu widzenia ma on absolutnie rację. W tym miejscu z pełnym uzasadnieniem wkracza badacz wszystkich dziedzin tzw. tajemnej wiedzy wszystkich czasów i stara się, na ile obiektywne wnioski są tu jeszcze możliwe, wykazać, że poza naszym światem zmysłów i doświadczenia istnieją jeszcze światy, które nie są zamknięte dla człowieka, pod warunkiem, że kroczy właściwą drogą. Tak jak żaden pojazd dzisiejszej techniki nie może nas zabrać poza Ziemię na inne planety, a mimo to dzięki spektroskopowi i innym narzędziom otrzymujemy informacje o składzie chemicznym najdalszych gwiazd stałych, tak pewni badacze wszystkich czasów i narodów znaleźli środki i sposoby, aby otworzyć przed nami niewidzialne wewnętrzne światy.

Człowiek, który odkrył te światy dla siebie, nie może tego ogłosić w sensie obiektywnej nauki, ponieważ od początku szedł zupełnie inną drogą niż ta, którą podąża się przez zewnętrzne doświadczenie i poznanie zmysłowe. Taki człowiek w pewnym sensie przestaje być całkowicie ziemski, staje się kosmiczny, obejmuje wszystko „sub specie aeternitatis”. Pewne części indyjskiej filozofii, częściowo również „Głos Ciszy”, niektóre pisma Kerninga, pozwalają nam domyślać się, co to oznacza. Nie jesteśmy już w stanie wyobrazić sobie tego jasno. Plotyn, Mistrz Eckhart, Jakob Böhme, sufizm itd. należą tutaj. Magia i mistyka wydają się ostatecznie dwiema stronami tego samego niezgłębionego czegoś. Magia po stronie działania, mistyka po stronie myślenia, odczuwania, chcenia. Słowa (biały) mag, Mahatma itd. są dla nas jedynie pustym dźwiękiem, z którym wiążemy różne romantyczne wyobrażenia, ale które na pewno nie oddają istoty rzeczy.

Czy gdzieś istnieją strażnicy najstarszej mądrości? Bulwerowska postać Mejnour wydaje się takim strażnikiem. Czy jest tylko postacią fikcyjną? Czy kiedykolwiek był kimś więcej? Pytamy na próżno. Czy Mahatma, Ryszi są jedynie wytworami rozpalonej wyobraźni Blavatsky, czy są czymś więcej? Na to również nie doczekamy się odpowiedzi.

Wiedza o magii i mistyce jawi się jako okultyzm, czyli wiedza tajemna, nauka, która jest ukrywana przed tłumem; ale także wiedza i mądrość, które dotyczą najgłębszych zakamarków naszego wnętrza, o których człowiek zmysłowy, skierowany na zewnątrz, zwykle nie ma najmniejszego pojęcia. Nasz „Centralny Dziennik Okultyzmu” obejmuje więc pole działalności o wręcz niewiarygodnym zakresie i niepokojącej głębi.

Kto rzeczywiście posiada siódmy klucz, ten odczytuje z Kabały i innych pism tej tradycji to, co Pan odkrył czysto naukową drogą z niezwykłym szczęściem, ale na pewno nie bez wysiłku i pracy. Ale on może odczytać jeszcze siedem lub siedem razy siedem innych rzeczy, ponieważ dla niego nic już nie pozostaje ukryte, co w przeszłości zostało tam złożone jako tajemnica w taki czy inny sposób (często wspominane „czytanie z Kroniki Akaszy”). Wielu doszło tylko do posiadania szóstego, „astralnego klucza”. Ten umożliwia nam spojrzenia w tzw. świat astralny, świat przeczucia, snów, pozwala nam na (zazwyczaj dość ograniczoną) wizję telewizyjną w czasie i przestrzeni. Wielu posiadaczy tego klucza uchodziło za oszustów, zwodzonych oszustów itp., ale zazwyczaj byli tylko ofiarami swojej własnej niewiedzy, ponieważ już wierzyli, że posiadają ostatni klucz do ostatnich tajemnic. Do takich należał Swedenborg. W pewnych granicach potrafił widzieć przyszłość i niewiarygodne odległości (pożar Göteborga!). To, co było poza tym, prowadziło go do poważnych pomyłek.

To, co możemy obiektywnie powiedzieć na ten temat, zawsze będzie negatywne. Podczas gdy rzeczy takie jak atomy, elektrony, lata świetlne, jednym słowem nieskończenie małe i nieskończenie duże, nie możemy już sobie wyobrazić, ale jednak możemy o nich myśleć, tutaj stoimy przed królestwem, przed którego granicami nasze myśli z drżeniem zawracają. Twierdzenie, że tego rodzaju rzeczy po prostu nie istnieją, jest łatwe do postawienia, ale niemożliwe do udowodnienia, niestety również trudne do obalenia, ponieważ chodzi tutaj o czysto wewnętrzne doświadczenia. Czy tajemna nauka Żydów, Kabała, może prowadzić aż do tego punktu? Kto wie? Hindusi twierdzą, że Radscha-Joga może to uczynić, a dążenie Buddy Gotamy, by uczynić nas uczestnikami Nibbanamu już za życia, prowadzi bezpośrednio do tego ostatecznego celu, gdzie świat i człowiek, gdzie odczuwanie i wyobrażenie w powszechnie zrozumiałym sensie przestają istnieć.

Kiedy rozwijał Pan swoje odkrycie, myślał Pan prawdopodobnie tylko o tym, jak zareagują na nie Pańscy najbliżsi koledzy, hebraiści, semitolodzy itd., na pewno nie spodziewając się, że spotka się ono z przychylną reakcją w tak często niezrozumianym i napiętnowanym obszarze, gdzie nadzmysłowe i ponad zmysłowe, gdzie niematerialne i niestety także wiele nonsensu, spokojnie i harmonijnie współistnieją. Jeśli mogłem Panu i moim czytelnikom otworzyć nowe perspektywy tymi rozważaniami, być może nawet punkty wyjścia do dalszych dróg, to moje starania nie były daremne.

źródło: Die sieben Sf‚lilussel der Kabbalah. Zugleich ein freundschaftlicher Brief an Herrn Prof. Dr. Oskar Fischer Von -i-; „Zentralblatt für Okkultismus” Miesięcznik do badania całokształtu nauk tajemnych, Juli 1918.
nazwa niemiecka: „Zentralblatt für Okkultismus” Monatsschrift zur Erforschung der gesamten Geheimwissenschaften, Juli 1918.


znaczenie sentncji w artykule:

Odi profanum volgus et arceo –  gardzę pospólstwem i unikam go.