Sen magnetyczny jako czynnik  jasnowidzenia.

JASNOWIDZENIE
WYKŁAD O OBUDZENIU DRZEMIĄCYCH SIŁ DUSZY LUDZKIEJ Z LICZNEMI DOŚWIADCZENIAMI I WIARYGODNYMI PRZYKŁADAMI
NAPISAŁ Dr RAJNHARD KARMA
RZEŁOŻYŁ M.BORUŃ

II. ROZDZIAŁ.
Sen magnetyczny jako czynnik  jasnowidzenia.

Treść:

Współczesne Pytye. – 'Wyrocznia delficka.  Tajemnice ziemi. – Wizye. – Męczennicy i czarownice. – Wzburzenia nerwowe i tym podobne  stany. – Suggestya z zewnątrz. – Sprawozdania lekarzy o wypadkach jasnowidzenia. – Ich  wyjaśnienie. – Przewodnik do wywoływania tych zjawisk. – Zasadnicze podstawy hypnotyzmu. – Zjawiska szkodliwe.  Wytłumaczenie dziwnych objawów. – Dwa wiarygodne wypadki materyalizacyi duchów. Zapatrywania lekarzy. – Mistyfikacye. – Nawa teorya. Współczesne pytye i współcześni wróżbici nie posługują się owymi odurzającymi środkami dełfickiej wyroczni. Przenoszą nad nie sen magnetyczny.

Nie jest to ich wynalazek. Sen magnetyczny znany był bowiem i starożytnym, jeno że towarzyszące mu objawy, jak wizyeek.”  uchodziły podówczas jako stan główny, sam zaś sen był zjawiskiem ubocznem. Nie zdawano sobie bowiem sprawy ni z przyczyn, ni ze skutków, owszem, dla doniosłości skutków  zapoznawano przyczynę zupełnie. Iluż bohaterów, filozofów, myślicieli czy okrzyczanych  fanatyków starożytnych, iluż męczenników  chrześcijaństwa, czy średniowiecznych czarownic uznanoby dzisiaj za osobniki o zdolnościach medyalnych i pozostawionoby w spokoju, a nie prześladowano  nawet pozbawiono życia!

Przez nadzwyczajne napięcie właściwych  nerwów można się wprawić w sen magnetyczny. Może go wywołać ktoś drugi lub my  sami. Mówimy wówczas o suggestyi z zewnątrz, czy też o autohypnozie.


Patrz „Potęga suggestyi”, opracował Dr.  J. D. Nakładem wydawnictwa „Kultura i Sztuka”, Kor. 2’40.  „Potęga hypnotyzmu”, opracował Dr. J. D. Nakładem wydawnictwa „Kultura i Sztuka”, Kor. 2’40.  „Hypnotyzm i spirytyzm”, napisał Dr. Lapponi {przyboczny lekarz papieży: Leona XIII i Piusa XJ, Nakładem wydawnictwa „Kultura i Sztuka”, Kor. 2.00.  Książki te są bardzo pożyteczne celem dokładnego  zrozumienia naszego tematu.

 

Bardzo charakterystyczny wypadek jasnowidzenia, wywołany suggestyą, podaje lekarz Justyn Kerner w swoim głównem dziele,  wieńczącem jego badania pełne znaczenia i zasług dla wiedzy. W wypadku tym rozchodzi się o podniecenie zmysłów, wywołane przez  sen magnetyczny w kombinacyi z innymi ubocznego znaczenia objawami, które też z tego  powodu pomijamy. Wyjaśnienie tego ciekawego wydarzenia, które się czyta jako coś arcytajemniczego, a jednak łatwo da się wytłumaczyć w sposób  wręcz prosty i naturalny, odkładamy do końca  opowiadania.  Brzmi ono:  Sprawozdanie lekarza praktycznego Justyna Kernera o dwóch telepatycznych zjawiskach, które wydarzyły się w obecności licznych świadków w Oberstenfeld. (Wróżka w Prevosf, pag. 415) Ojciec pani H. w Obe’rstenfeId zamieszkiwał część domu, w którym mieściła się katolicka bursa. Od dłuższego czasu (świadkami są najrozmaitsi mieszkańcy tego domu)  słyszano w domu tym po nocy ustawiczne  stukania do murów, tłuczenie się po beczkach w piwnicy i huk, spowodowany niby rzucaniem kamieni lub toczeniem kul. Często też można było słyszeć jakieś melodyjne dźwięki metaliczne, wśród których  objawiała się pani H. i innym członkom jej rodziny kobieca postać upiorna. Zwłaszcza w leżącym w suterynach pokoju, którego ojciec pani H. używał jako sypialni, działy się po nocy nadzwyczajne rzeczy, tak, że pan H. nie chciał w nim nadal  przebywać, zwłaszcza, że i w dzień podczas pracy siadywało mu to na plecach, to na nodze jakieś nieznane zwierzątko. W tym też pokoju dawały się często słyszeć odgłosy potrącanych niby przy biesiadzie kieliszków. Najdokładniejsze badania i podpatrywania chybiały celu i spełzały na niczem.  W noc sylwestrową r. 1825., gdy pani H. wśród grona swej rodziny śpiewała pieśń nabożną, usłyszano nagle w sieni huk spadającego ciężkiego ciała.  Nie troszczono się jednak dalej o to i pani  H. udała się jak zwykle ze swą siostrą i służącą do wspomnianej sypialni w suterynach na wypoczynek.

W jaki kwadrans później, gdy wszystkie  jeszcze czuwały, począł stojący w środku izby lichtarz wraz z palącą się w nim świecę wirować, tak, że ruchy jego widoczne były wszystkim w izbie. Wszystko inne w pokoju,  nawet stół, na którym lichtarz się znajdował,  stało w zupełnym spokoju.

W tej samej chwili ujrzała pani H. obok  łóżka jakąś czarną postać, otoczoną mgłą przeźroczystą. Tajemnicza postać przemówiła jakimś głuchym, przyćmionym szeptem:
»Pójdź za mną, w twojej mocy leży uwolnić mię z więzów, które mnie krępują«. Tym dziwnym głosem, brzmiącym niby wiewny szept, przemawiał ów duch za każdem zjawiłem Się.

(Pani H. była – co należy tu zaznaczyć przez dłuższy czas w leczeniu i pod obserwacyą dra Kernera, który uważał ją jako chorą, aż uległ sile swoich spostrzeżeń. Pani H. przerażona do żywego odpowiedziała: »nie pójdę za tobą« i czemprędzej schroniła się do łóżka swej siostry, wołając: »czy nie widzicie nic?«

Gdy te zaprzeczyły, zamilkła, by nie spotęgować ogólnego przerażenia. Poleciła jeno służącej położyć się do jej łóżka, które stało przed jej własnem, w przekonaniu, że będzie teraz bezpieczniejszą. Służąca chciała 'IN tym celu zabrać ze sobą poduszkę, jednak jakaś niewidzialna siła przeszkodziła jej w tern i wyrwawszy z rąk poduszkę, rzuciła ją o ziemię. Poczem nastąpił zupełny spokój  po pewnym czasie dziewczęta zasnęły.

By się przekonać o prawdziwości opowiadania pani H., udał się w następną noc ze siostrami ich dorosły brat i usłał sobie łoże na kilku zestawionych krzesłach. Z uderzeniem godziny dwunastej spostrzegli wszyscy, jak lichtarz począł się na wsze strony obracać, a pani H. zawołała przerażona: »oto jest«  Dziwne ruchy lichtarza obserwowali wszyscy obecni, ale postać, o której pani H. mówiła, pozostała dla reszty towarzystwa niewidoczną. (Suggestya ł!) Nie pomogły i wołania odważnego brata – postać stała niewzruszona i widoczna tylko dla pani H. Twarz miała rozgniewaną, a wygląd mężczyzny około pięćdziesięciu lat. Wtem poczęły chwiać się łóżka obu sióstr, co zauważył i brat, a postać przemówiła właściwym jej wiewnym szeptem: »jeśIi nie pójdziesz ze mną, zrzucę cię z okna < Pani H. odpowiedziała: »W Imię Jezusa Chrystusa – uczyń to«. Postać zniknęła na chwilę, wróciła jednak i powtórzyła groźnie: »W ciemną piwnicę pod nami Clę rzucę«. Odpowiedziała: » W Imię Jezusa — spróbuj«. Postać’ znów zniknęła, wróciła jednak w kilka chwil później, grożąc pani H. uduszemem.

Pani H. nie dała się jednał  zbić z tropu i odrzekła dobitnie: »nie masz po temu mocy«. Na to postać zniknęła i przez trzy noce nie pojawiła się. W czwartą stanęła znowu przed jej łóżkiem i rzekła: » Musisz pójść za mną. Ukryłam przybory do pisania, a w piasku umieściłam ważne pismo i trochę monety«. Pomijamy szczegóły, o których szeroko się rozwodzi dr. Kerner i ograniczamy się w opowiadaniu naszem do przedstawienia ważnych rezultatów naszego fenomenu: Dokładne badania wydały nadzwyczajne wyniki. oto wszystkie przez postać wymienione przedmioty znaleziono w ściśle przez nią oznaczonem miejscu i odpowiadały tak wyglądem jak i treścią dokładnie jej zapodaniom. Powyższe opowiadanie stwierdzają ludzie nawskróś wiarygodni i bez zarzutu. Czyżby wszyscy byli ofiarami mistyfikacyi? Trudno w to wierzyć. Wszak w końcu udałoby się przecie komu z nich zdemaskować panią H., tembardziej, że objawienia jej powtarzały się bardzo często przez cały szereg lat. Można raz, dwa razy uledz mrzonkom, ale trudno przypuścić, by one przez lata całe mogły zaćmić zdrowy rozsądek Właściwego wyjaśnienia tej całej historyi należy szukać zupełnie gdzieindziej. Doświadczony psycholog pojmie ją z taką łatwością, że doprawdy dziwić się raczej należy, że szukano rozwiązania tej sprawy gdzieindziej. Rozważmy bowiem spokojnie szczegóły: Pani H. była stale cierpiącą. Jej nieskwalifikowana choroba nie była wedle zapoda nych objawów niczem innem, jeno paranoia. Miała ustawiczne objawienia upiorów, mówiła błędnie przez sen; w małostkowych rzeczach była dziwnie upartą, ulegała nierzadko wizyom, które ją prześladowały, traciła często przytomność i popadała w sen magnetyczny. Kto wie, czy snu tego nie powodowały eksperymenty dra Kernera, który ją pragnął uleczyć zapomocą hypnozy. Czyż te wszystkie objawy nie stwierdzaj okładnie naszego podejrzenia co do paranoi? Wyłączyć należy jeno sen magnetyczny, chociaż i on jest w danym wypadku bardzo znamienny.

W czasach dra Kernera obchodzono się z chorymi umysłowo nie tak czule i oględnie jak dzisiaj, gdzie w takim biednym człowieku widzi się tylko pacyenta. a nie opętanego przez dyabła. czy złe duchy. Należy podziwiać raczej dra Kernera. że chciał uleczyć chorą ulegającą obłędowi środkiem tak ludzkim i tak zresztą w każdym innym wypadku wskazanym, jak suggestya. Jednakowoż  a potwierdzi to każdy choćby jakie takie pojęcie o hypnozie mający, – jest to kardynalnym błędem, ba, przewinieniem przeciw zasadniczej istocie hypnozy, zastosowywać ją w praktyce u osobników, nie ciesząeych się pełnem zdrowiem. Chorych nie wolno bezwarunkowo hypnotyzować w czasie ich fizycznych czy umysłowych cierpień, tosamo odnosi się do tych kobiet, u których stan hypnotyczny powoduje zamięszania w miesiączkowaniu. Środek, który w ręku doświadczonego jest lekarstwem, użyty nienależycie będzie trucizną zabójczą. Pod tym względem dopuścił się dr. Kerner grubego zaniedbania. Słuszność naszego zapatrywania stwierdza zresztą zaobserwowany przez niego samego fakt, że cierpienia fizyczne pani H. potęgowały się zwyczajnie po zastosowaniu hypnozy, a sen magnetyczny powodował długotrwałe omdlenia.

A teraz – wyjaśnienie tego fenomenalnego opowiadania  Pani H. cierpiała na obłęd. Miewała wizye. Stąd owe zjawiska duchów. jeśli dodamy do tego sen magnetyczny, który – jak poniżej zobaczymy -wywołuje stan jasnowidzący, podniecając w nadzwyczajny sposób nerwy, nie trudno będzie nam sobie przedstawić, jakie pomieszanie faktów i bajek, prawdy i urojenia urobiło się w głowie tej biednej kobiety. I oto dlaczego prawdziwe bezsprzeeznie jasnowidzenia kojarzą się u pani H. z upiorami i tym podobnemi tajemniczemi zjawiskami, które dr. Kerner – człowiek zresztą wiarygodny i bezstronny – wytłumaczyć się stara w myśl swoich poglądów. Tańczący lichtarz nie jest niczem innem, jak silną, a w takich chwilach wręcz nie odporną, suggestyą. Trudno przecie przy podawaniu takich ciekawych, a nawskróś nowych i nieznanych spraw pisać.

Dlatego nie bierzmy tego zbyt poważnie, choćby autorem była osobistość jak dr. Kerner, jak również nie gniewajmy się zbytnio na niego z powodu stosowanej niewłaściwie
hypnozy. Każda sprawa wymaga bowiem czasu, a z nim postęp i rozwój.
Słuszności naszych zapatrywań co do stanu pani H. dowodzi dosadnie następujące rów
nież opowiadanie, wybrane na chybił trafił ze wspomnianego dzieła dra Kernera (pag. 427).

Dnia 25. października 1826 roku przybyła pani H. do W e i n s b e r g, gdzie była po raz pierwszy w życiu i nie miała żadnych znajomych. Zamieszkała w parterze małego domku, przylegającego do dużej kamienicy pana F. Pod obu domami znajdowała się duża, sklepiona piwnica winna, o czem pani H. stanowczo nie wiedziała. Nad nią właściwie mieściła się sypialnia pani H. Właściciel owej piwnicy, wspomniany pan f. był jej również zupełnie nieznany, zamieszkała bowiem w małym domku bez jego wiedzy i dopiero o wiele później na moją prośbę udał się pan F. do jej mieszkania. Możliwe, że pani H. słyszała skądś o tern, że niejaki K. – od szeregu lat już nieżyjący prowadził interesa pana F. z wielką dla niego szkodą, nie umiała jednak tego sobie przypomnieć. Nie ulega jednak żadnej wątpliwości, że osobiście owego K. nie mała, że go nigdy w życiu nie widziała, że nie była też w styczności z nikim, kto bliżej obcował z panem K. lub mał jego interesa. I oto zanim jeszcze wprawiłem ją w sen magnetyczny, majaczyła pani H. już w pierwszych dniach po przyjeździe o jakimś człowieku, który zbiedzony i pożałowania godny znajduje się gdzieś w pobliżu. Pragnie czegoś od niej, czegoś jeszcze dla niej niejasnego. Dopiero 24. grudnia tłumaczyła się jaśniej w śnie magnetycznym:;.pogrążona. »oto mężczyzna ów stoi przedemną. W czasie snu mego wychodzi stale z tej oto piwnicy. Niech się nie trudzi na próżno, męczy mię bowiem, a ja mu pomódz nie mogę. Zwyczajnie siedzi ukryty pod czwartą beczką w tej piwnicy. Patrzy zezem, oto zbliża się do mnie. Bezsilną jestem. Żadnei nie mogę mu użyczyć pomocy. Widzicie go? Woła mnie, chce mi coś w zaufaniu powiedzieć«. Następnego 'dnia (pan F. był poraz pierwszy obecny) mówiła: »Oto znów jest przy mnie i przeszkadza mi w śnie. Pokazuje jakąś kartkę papieru zapisanego cyframi. Prawy jej koniec jest zagięty, w lewym jest jakaś liczba. W pierwszych cyfrach widzę 8 i 0 – nie mogę dokładniej przeczytać… dalej znajduje się litera J…., dalsze niewyraźne… Papier ten znajduje się między licznymi aktami, mało kto zwraca nań uwagę… Pragnie, bym opowiedziała to memu lekarzowi, by ktoś tą sprawą się zajął- Dlaczegoż mię jednak tak męczy, katuje? Niech powie to swej żonie… chciał to uczynić, śmierć go zaskoczyła (w rzeczywistości p. K. zmarł nagłą śmiercią) i wziął tę tajemnicę ze sobą, niby część ciała«… W dalszym ciągu opisała bliżej wygląd owego zezującego mężczyzny z taką dokładnością, żeśmy bez trudności odgadli, że rozchodzi się o zmarłego K.

Poczem dodała: »nie mogę dłużej z mm pozostawać – precz«… Dnia 26. grudnia była pogrężona w głębokim śnie magnetycznym i w wewnętrznem jasnowidzeniu. Usiłowała przenieść się myślę w owo miejsce, gdzie kartka, na którę wiecznie wskazywał K. się znajdować miała. Po krótkiej chwili przemówiła: »Papier ten znajduje się w dużym budynku, odległym o 60 kroków od mego łoża. . (Zaznaczyć należy, że pani H. mieszkania swego ani na chwilę nie opuszczała. W budynku tym widzę duży, za nim mały pokój. W nim siedzi przy stole duży pan i . pilnie pracuje. W tej chwili wychodzi już wraca. Za tym pokojem znajduje się duża izba pełna szaf, jedna z nich podłużna, nadto duży, długi stół. Szafa znajduje się u wejścia, jest otwarta. Wszystkie one sę jednak bez znaczenia dla człowieka, który mię odwiedza. Lecz na stole znajduje się jakiś przedmiot z drzewa – nie umiem go nazwać – a na nim pełno papierów w trzech grupach. Prawa nic go nie obchodzi, ale w dwóch innych czuję coś, co jest jego, zwłaszcza w  środkowej, prawie w połowie – widzę owę kartkę papieru, która go tak dręczy«.

Z tego jasnowidzącego snu obudziła się bardzo znużona i cierpiąca. Wspomniany przez panią H. budynek był sąd, znajdujący się ściśle w podanej przez nią odległości. Mimo, że wszelkie jej objawienia uważałem dotąd za mary senne, udałem się nazajutrz do sędziego B., opowiedziałem mu słowa pani H. i wyjednałem u niego zezwolenie na przeglądnięcie wskazanego przez H. fascykułu z aktami, by módz ją następnie przekonać o bezsensowności jej upiornego zjawiska. Sędzia, który zresztą był zgodny ze mną co do bezwartóści snu mojej pacyentki, stwierdził jednak, że pani H. miała racyę, twierdząc, że właśnie w czasie jej opowiadania wyszedł na chwilę do drugiego pokoju, gdzie w rzeczywistości zauważył, iż szafa, znajdująca się u wejścia była rozwartą. Zaciekawienie nasze zostało jednak w krótkim czasie zaspokojone. Przeszukawszy bowiem wskazany przez H. fascykuł (co prawda pobieżnie) nie znaleźliśmy kartki, o którą się rozchodziło.

Uprosiłem jednak mimo to sędziego B., by się zechciał osobiście przekonać o osobliwych zeznaniach pani H. i pofatygować się do jej mieszkania o godzinie 7-mej wieczorem. Chętnie się na to zgodził.

Pani H. majaczyła znowu o zmarłym, który jst obok niej i nadokucza się jej. Nazwała go mężczyzną z pod czwartej beczki, gdyż twierdziła, iż owa stanowi jego zwyczajną kryjówkę. Żaliła się, że nie szukam owej karty dość uważnie i zaklinała na wszystko, bym powtórzył poszukiwania. Opisała też ponownie miejsce, w którem znajduje się fascykuł z aktami, dodając tym razem, że rzeczona karta owinięta jest w szarą okładkę z silnego papieru – o czem poprzednio nie wspominała Gdym jej przerwał, że szukałem owej karty bardzo dokładnie, i że wszystkie jej zapodania są wynikiem snu złudnego, zapewniła mię z całym spokojem, że karta znajduje się na opisanem przez nią miejscu, i że tam ją znaleźć musimy.

Dnia następnego, gdy ponownie męczyła się opisem położenia tajemniczego papieru, wręczyłem jej jakąś starą ćwiartkę papieru,  zapisaną cyframi, między niemi i Boską. W dniu tym był pan F. obecny, do niego też zwróciłem się ze słowami: nieprawdaż – kartkę tę pan odszukałeś, o nią bowiem się rozchodzi! Zaprzeczyła jednak stanowczo identyczności, twierdząc niezachwianie, że kartka, o którą się rozchodzi jest jeszcze na wskazanem w poprzednich wieczorach miejscu i cyfry wypisane są na niej o wiele regularniej. (Opowiadania z dwu następnych dni nie różnią się w niczem od poprzednich i dlatego pomijamy jej. Dnia 31. grudnia rozpoczęła znów swoje objawienia, tyczące się męża z pod czwartej beczki. »Grozi mi – mówiła – że nie będę uleczona, póki karta owa się nie znajdzie. Zmarł z myślą o niej. Tę ziemską myśl uniósł ze sobą, ona go przykuwa do ziemi i nie daje mu spokoju… Błagam was w Imię Boga Ojca i Syna, uczyńcie, co w waszej mocy, by się odnalazła karta, którą opisałam przecie tak dokładnie. O, gdybym sama tam się udać mogła – już dawno byłaby odszukaną«. Po obudzeniu się była bardzo wyczerpaną i widocznem było, że sen  od czasu jak się zajęła nieznanym nieboszczykiem – raczej szkodził jej, niźli krzepił. To było mi bodźcem, by Się ponownie  skomunikować ze sędzią B. Przedstawiłem mu, że H. z  stanowczością i przeświadczeniem wewnętrznem, które się nie da opisać, upiera się przy prawdziwości swoich twierdzeń co do miejsca i wyglądu owej karty i uzyskałem zezwolenie na powtórne pueszukanie fascykułu. I rzeczywiście odszukaliśmy oprawę dokładnie, jak ją H. opisała, a w niej kartkę zapisaną ręką owego K Pierwsza na niej cyfra 80, pierwsza litera J., górny koniec zgięty (przyczem doznałem dziwnego dreszczu) – widocznie od dłuższego czasu. Karta owa była dowodem – i to jedynym, że K prowadził w tajemnicy książkę, której po śmierci jego nie zdołano odszukać, a która zawierała wiele ciekawych dla interesów pana F. szczegółów. Żona zmarłego K stwierdziła pod przysięgę, że jej o jakiejś tajemnej książce nic nie wiadomo. Karta zaś teraz odnaleziona nie była dotąd rozważaną przez sąd. Postanowiliśmy zgodnie o znalezieniu kartki milczeć, a sędzia przyrzekł wieczór spędzić u pani H. Nie żądałem też, by sędzia przyniósł ze sobą kartkę znalezioną, byłem bo wiem pewny, że to uczyni. Zjawił się też wieczorem, gdy pani H. jak zwykle popadła w sen magnetyczny i majaczyła o zmarłym.

»Oto stoi przede mną – o wiele spokojnieiszą jest twarz jego. Odnalazła się na pewne
karta! Muszę jej szukać«. Byłem przekonany, że sędzia ma ją przy sobie – zapewne w kieszeni). Zapytałem więc:» Jesteś pewną, że się karta odnalazła 7 Gdzież ona 7« Popadła w zupełne odrętwienie, przyczem robiła wrażenie nieżywej, a twarz przybrała wyraz wniebowzięty: » Papiery nie znajdują się już w pełnej ilości na dawnem miejsu. Pierwszej grupy brak już zupełnie, a i pozostałe są porozrzucane. Lecz cóż to? Oto leży kartka przedemną – otwarta – mogę dokładnie czytać: Mowa w niej o tajemniczej książce. Ha! Dlaczego nie ostrzeżono tej biednej kobiety, by wypełniła jego prośbę. Musi się ją jednak spełnić, by odzyskał spokój«… Zdumienie sędziego nie miało granic. przyznał mi następnie, że w rzeczywistości zmienił położenie aktów w sposób, jaki pani H. w ten własnie wieczór odgadła, a kartę zostawil otwartą na stole. W ten sposób rozwiał moje przypuszczenie co do tego, iż ma kartkę przy sobie i że pani H. w wieczór dzisiejszy się omyIiła«.

Świadkowie osobiście asystujący opowiedzianym powyżej zdarzeniom potwierdzają je w całej rozciągłości  aż do drobnych, nieznacznych zmian. W tych zdarzeniach spotykamy się z tymi samymi charakterystycznymi objawami, co w poprzedniem. Obłąkana kobieta, która cierpi na halucynacye i przenosi je drogą suggestyi na innych, sen magnetyczny, w który dr. Kerner nie wprawia jej już, gdyż wskutek częstości eksperymentu popada pacyentka weń sama z zewnętrznych usiłowań o stałej porze codziennie, i nabożni słuchacze. Dr. Kernerowi musi być uczyniony słuszny ze wszech miar zarzut, że nie poprzestał na obserwacyi nadzwyczajnie ciekawych i niezwykłych objawów telepatycznych. ale zajął się zbytnio majaczeniem wizyonerki, do których nie przyłożył wagi godnej lekarza, mającego chorą kobietę w leczeniu. Gdyby jego uwaga była skupiona jedynie w powyższym kierunku – opowiadanie jego nam przekazane miałoby dla wiedzy bez porównania wyższą wartość.

Celem uzupełniania: Ćwiczenia celem osiągnięcia snu magnetycznego.

źródło:

JASNOWIDZENIE
WYKŁAD O OBUDZENIU DRZEMIĄCYCH SIŁ DUSZY LUDZKIEJ Z LICZNEMI DOŚWIADCZENIAMI I WIARYGODNYMI PRZYKŁADAMI
NAPISAŁ Dr RAJNHARD KARMA
RZEŁOŻYŁ M.BORUŃ

LWÓW – WYDAWNICTWO KULTURA I SZTUKA
SKŁADY GŁÓWNE: LWÓW KSIĘGARNIA AKADEMICKA
WARSZAWA – E. WENDE I SP.
NEW YORK – POLISH BOOK IMPORTING CO. INC

Rozdział II