Ścieżka.
Skoro nauczyłeś się odpowiednio oceniać różnice miedzy jogą staroindyjską a nowoczesną, zdołasz pogodzić się także z tem, że szczeble tej jogi odpowiadać będą naszemu obecnemu poziomów’! rozwojowemu mimo zachowania ich nazw pradawnych.
Zatrzymaj tedy nazwy sanskryckje choćby z tego powodu, że w języku polskim ani w żadnym europejskim niema słów, które by równie krótko a ściśle charakteryzowały to, co mieszczą w sobie wyrazy sanskryckie. Nazwy te napotkasz w przeróżnych kompilacjach i plagjatach europejskich, tem bardziej zwykle bezkrytycznych, że i hathajoga posługuje się temi samemi co radżajoga, nazwami, chociaż oznaczają w niej całkiem coś innego. Są one następujące: jama, ni jama, azana, pranajana, praijąhara, dharana, dhjana i zamadhi. Wiesz zapewne, że szczebli tych nie należy mieniać z ośmiu stopniami „świętej ścieżki poósemnej„, zawartej w każdym katechizmie buddyjskim. Zobaczysz później, że cała ta ścieżka poósemna, to tylko jeden ze szczebli jogi.
Zaraz przy pierwszym ze szczebli spostrzeżesz, jak dalece różni się on dziś od szczebla radżajogi praindyjskiej. Jama oznacza dosłownie „wstrzymywanie się”, jest to zatem oczyszczanie się bierne . Nie masz tu wbudowywać w swe ciała jakichkolwiek własności nowych, tylko powstrzymywać się od wpadania w błędy dotychczasowe. U Indów obejmowała ja ma, „pięć przykazań”: nie zabijać, nie kłamać, nie kraść, żyć linii umiarkowanie, i. nie brać podarków! Już z tego widzisz, jak: dalece postąpiliśmy w rozwoju od czasów radża jogi. Dla nas dziś każde z tymi przykazań, z wyjątkiem może piątego, jest czemś tak rozumiejącem się samo przez się, że właściwie wyliczać je byłoby zbytecznem. Zobaczysz jednak później, że i dziś mają te przykazania swe uzasadnienie, jeżeli rozumie się je odpowiednio do naszego obecnego poziomu rozwojowego.
Drugim szczeblem jest nijama. Na nim uwydatnia się wyraźnie rozbieżność między hathajbgą a radżajogą. Pierwsza obejmuje praktyki przeważnie fizyczne w sześciu swych przepisach: basti, neti, baukiki, dhauti, tratakami i kapaliabhati, których znaczenie jest dla ciebie obojętne. Druga zawiera również sześć reguł”, czyli ,,śatzampatti“ , ale zupełnie innych co do treści. Sankaraczarja zamknął to „sześciorakie uzdrowienie” w nazwach następujących:
1. sama, kontrola myśli,
2. dama, kontrola postępków,
3. uparama, przyjmowanie żyć takiem, jakiem jest,
4. titiksza, cierpliwość w znoszeniu przykrości,
5. śraddha, wiara w Guru i w siebie,
6. zamadhana równowaga wewnętrzna, jednolitość dążenia.
Jak widzisz, jest to już praca czynna, bo nie ogranicza się do wstrzymywania się od grzechów, lecz zmierza do wbudowania własności całkiem nowych w twe ciało eteryczne, astralne i myślowe.
Szczebel trzeci, azana, oznacza dosłownie układ ciała. W hathajodze, odpowiednio do jej kierunku materialnego, jest to szczebel pierwszy z niezbędnych i niesłychanie ważny. Obejmował ogromną ilość przepisów szczegółowych dla przeróżnych pozycyji ciała przy ćwiczeniach oddechowych i innych.
Niektóre z tych azan są bardzo uciążliwe: (mudry), lub po prostu perwersyjne (wadżroli). W radżajodze azana przepisywała swobodny układ ciała, z warunkiem jedynym, aby go można było zachować bez. zmęczenia, podczas ćwiczeń długotrwałych w pratjaharze i dharanie. Dla Indów dogodną tu była n. p. „pozycja lotosowa” (padmazana: dla Europejczyków jednak, nie nawykłych siedzieć na ziemi z nogami skrzyżowanemi, byłaby nużącą.
Pranajama oznacza dosłownie: tłumienie oddychania, jest to szczebel czwarty z rzędu, w hathajodze jeden z najważniejszych, gdyż – różno rakiemi ćwiczeniami oddechowem zmierzał do rozniecenia ognia Kundalini i podniecenia go do oddziaływania na „kwiaty lotosu” w ciele eterycznem. Radża joga natomiast uzyskiwała rozwój tych ,,kwiatów” na drodze całkiem innej, a to ćwiczeniami ciała eterycznego i astralnego. Ogień Kundalini budził się: z uśpienia sam przez się, gdy kwiaty lotosu były już czynne prawidłowo. Po tej samej linii idzie joga nowoczesna, zastępując rytmem ćwiczenia oddechowe, jako wprost niebezpieczne dla organizmów europejskich. Bacz zatem i ty, aby nie skusiła cię niecierpliwość i podszepty mistrzów fałszywych do próbowania jakichkolwiek ćwiczeń oddechowych. Wskazówki, do ćwiczeń nie szkodliwych dla zdrowia, znajdziesz na miejscu odpowiedniem tej książki; a o zaczerpniętych z hathajogi pamiętaj, że wszystkie wymagają doprowadzenia ich do końca, jeżeli nie mają być groźne dla płuc i kila mózgu.
Nie dorósłbyś jednak do „ścieżki”, gdybyś się nie ostał przeciw pokusom do prób w hathajodze; wiedź tedy, że pokusy takie,, właśnie ze strony hathajog na równi astralnej, nachodzić cię będą często i ze, siłą coraz to większą. A pokarmem najlepszym dla takich pokus będzie zawsze twoja niecierpliwość i zarozumiałość. Wydawać będzie ci się nieraz w przyszłości, że „właściwie jesteś już dość daleko” na ścieżce, że więc powinieneś już dostrzedz jakieś objawy działalności twych lotosów, a że ich nie widzisz, to, widocznie droga przez ciebie obrana jest zbyt dowolna, lub nawet wcale nie wiedzie do celu”. Tak wyglądać będą pokusy do spróbowania dróg innych.
Szczebel piąty, pratjahara, jest ostatnim z niezbędnych w hathajodze, bo już obejmuje ćwiczenia umysłowe, a tych hatha jogiń nie lubi. W radżajodze natomiast jest to szczebel jeden z najniezbędniejszych i równie niezbędnym pozostał do dzisiaj. Pratjahara jest po prostu ćwiczeniem uwagi; zmierza do tego aby uwaga nie zwracała się tam, gdzie nawoływąją wrażenie najsilniejsze, lecz aby zależała zupełnie od woli człowieka, od jego wyboru swobodnego, na co on ją chce zwrócić. Oto np. czytasz tę książkę i przytwierdziłeś całą swoją uwagę do zdania, które właśnie czytasz. Nagle rozlega się hałas w sąsiedztwie, lub nawet tylko szmer deszczu.
Uwaga twoja odrywa się od razu od książki i zwraca się na ów szmer lub turkot. Uwaga twa nie zależy od ciebie, lecz od wrażeń zewnętrznych, które przez zmysły dochodzą do twej świadomości. Zadaniem twem w pratjaharze jest właśnie opanować zupełnie uwagę i władać nią jak narzędziem posłusznie. Masz nauczyć się tego, aby uwagę przytwierdzać tam, gdzie ty chcesz, a nie tam, gdzie ona sama biegnie za wrażeniem.
Ody czytasz, uwaga ta nie śmie odrywać się od książki, nie śmie odwracać się od niej, do wyrażeń słuchowych lub dotykowych. Jeżeli uwagę skierujesz na jeden zmysł, n.p. na zmysł wzroku, inne zmysły muszą milczeć; nie wolno im uwagi ściągać na siebie, a tem mniej rozdwajać ją, lub dzielić na kilka kierunków. Gdy odbędziesz takie ćwiczenia z każdym z twych zmysłów kolejno, nauczysz się władać twoją uwagą tak samo, jak w centrali telefonicznej włada się połączeniami z każdą ze stacji. Można każdej chwili przerwać połączenie z jedną ze stacyj, a nawiązać je z inną. Ale błędnie urządzona byłaby taka centrala, w której podczas rozmowny z jedną ze stacyj włączałaby się wbrew woli druga i przerywała rozmowę zaczętą. Doszedłszy do wprawy, nauczysz się także wyłączać wszystkie, stacje zupełnie; nie przytwierdzać uwagi do niczego, nie odbierać żadnych wrażeń, gdy nie zechcesz.
Na tych pięciu szczeblach kończy się to, co nazwałem poprzednio przygotowaniem. Już z tego zestawienia pobieżnego widzisz, ile to pracy nad sobą, i jak poważnej, wymaga sarno przysposobienie .się do wstępu n a -ścieżkę oświecenia. Wszystkie ćwiczenia, objęte tymi pięciu szczeblami, są tylko ćwiczeniami przygotowawczemi do właściwych ćwiczeń tajemnych.
Wszystkie zmierzają do opanowania twą wola twych ciał, zarówno ciała fizycznego, jak ciał niewidzialnych, aby ciała te przetworzyć na narzędzia sprawne i niechybne do ćwiczeń właściwych. Doszedłbyś do wyników całkiem mylnych i karykaturalnych, gdybyś ćwiczenia wyższe odbywał narzędziami nieodpowiedniemi, nie posłusznemi twej woli, lecz działającemi na własną rękę. Dopiero ćwiczenia .wyższe dadzą ci oświecenie; podczas niższych byłoby ono przedwczesne.
Byłoby nawet czemś anonmalnem, czernś podobnem do tego, jak gdyby ktoś dzieci nieletnie zmuszał do pracy, dostępnej tylko dorosłym. Nie sądź jednak, że podczas długich lat siedmiu, poświęconych uprawie owych pięciu szczebli niższych jogi, będziesz ciągle pracował w ciemności, że nie dostrzeżesz nigdy ani jednego błysku, który by cię upewnił, że jesteś na dobrej drodze, że ćwiczenia twoje prowadzą do wyników zamierzonych. Nieraz, najczęściej w chwilach, gdy zaczniesz tracić ufność i nadzieję, przeżyjesz coś, co nową otuchę wieje ci w duszę. O tych przeżyciach powiem ci później jeszcze tu tylko wspomniałem o nich dlatego, abyś wiedział, że chociaż droga twoja trudna będzie i znojną, bo ścieżka jest bardzo stroma, to jednak właśnie z powodu jej stromości za każdym szczeblem otwierać ci się będą widoki coraz nowe i coraz wspanialsze.
Szczeble wyższe radżajogi rozchodzą się już zupełnie na inne kierunki od szczebli hathajogi, chociaż nazwy pozostają wspólne. O hathajodze zatem nie będę już nadal wspominał bo sam spostrzeżesz bez trudności, o ile puste s ą w nie j takie, nazwy, jak dharana, dhjana i zamadhi. W radżajodze natomiast zachowują pełnię swej treści, a w jodze nowoczesnej treść ta jest oczywiście tem bogatsza, Szczeblach szóstego rzędu, a pierwszym w ćwiczeniach wyższych, jest dharana, odpowiadająca wyrażeniu europejskiemu koncentracji. Skupianie uwagi przez Czas dłuższy na. pewnym przedmiocie należało już do zadań pratjahary, bo wszakże szło w niej o to aby uwaga nie błąkała się samopas od wrażenia do wrażenia, lecz utrzymywała się na jednem, przez ciebie wybranem i nie dawała odciągnąć się odeń wrażeniami postronnemu .
Pratjahara jednak jest ćwiczeniem raczej biernem, ogranicza się bowiem w pierwszej linji do tego, aby uwaga nie wymykała się z pod twej władzy. Mówiąc językiem potocznym, zmierza do tego, abyś ty nie był „roztrzepany”.
Dharana natomiast wymaga, aby wystąpił czynnie, abyś mając w swej władzy uwagę, utrzymywał ją dowolnie długo na tym przedmiocie, na którym zechcesz. To skupienie uwagi, ta jej koncentracja, odbywa się tu na obranym przedmiocie zewnętrznym. Może nim być także pewien punkt twego ciała, punkt w przestrzeni a nawet obraz pamięciowy. Jest to stopień przygotowawczy do następnego szczebla twej ścieżki.
Dhjana odpowiada terminologji europejskiej medytacji czyli rozmyślaniu . Nie ma to być jednak rozmyślanie w znaczeniu potocznem, a więc błąkanie się myślami tu i ówdzie, wahanie się między różnemi przypuszczeniami i możebnościami. Nie ma być również wnioskowaniem, syllogistycznem.
Przedmiotem ćwiczeń w dhjanie nie są już rzeczy materjalne, zmysłowe, lecz abstrakcje. Wszelkie rozmyślanie o przedmiotach fizycznych, o ich własnościach, nawet rozmyślanie o rzeczach tak niefizycznych na pozór, jak n.p. plan jakiegoś nowego przyrządu, opracowanie pomysłu do poematu lub do obrazu, należą jeszcze do. dharany.
Dhjana porusza się tylko w abstrakcjach, w pojęciach „oderwanych”, przedmiotem jej zatem może być tylko coś, co istnieje dopiero na równiach arupa. Jeżeli rozmyślasz o psie, którego, widziałeś, o jego wyglądzie,, maści, rasie, przymiotach, to uprawiasz dharanę. Gdy natomiast za przedmiot twych rozmyślań weźmiesz nie tego psa, znanego ci zmysłami, lecz psa w ogóle jako gatunek, jaka typ, dopiero to będzie dhjaną. Medytujesz wtedy o cechach psa wogóle o jego własnościach, o jego roli w przyrodzie, o jego stosunku do człowieka, jednem słowem o rzeczach, które nie istnieją na równi fizycznej, jakkolwiek wyrażają się na tej równi ich działania. Rozmyślanie o niedawnym uczynku dobrym twego przyjaciela będzie dharaną jeszcze, ale medytacja o dobroć – w ogóle, jako o cesze człowieka, to już dhjana. Gdy dojdziesz już szeregiem ćwiczeń do sprawnego wykonywania . zarówno dharany jak i dhjany, spostrzeżesz różnicę zasadniczą w objawach, towarzyszących obu tym stanom. Po dharanie, trwającej czas dłuższy, będziesz czuł znużenie umysłu, podobnie, jak po rozwiązaniu nie trudnego, ale licznych obliczeń wymagającego zadania rachunkowego, lub po przeczytaniu z uwagą jakiegoś opisu maszyny czy urządzenia gospodarskiego. Po dhjanie natomiast, choćby najdłużej uprawianej, nie odczujesz żadnego znużenia, owszem zwiększenie sprawności umysłu i jego świeżości. A wiesz, dlaczego? Oto w dhjanie po raz pierwszy napotykasz ćwiczenia, do których nie używasz mózgu fizycznego.
Po prostu nie myślisz mózgiem, zatem ten twój narząd fizyczny nie nuży się, tylko .wypoczywa przez cały czas medytacji. Oczywista, że nie znużysz się tylko pod warunkiem, jeżeli poprzednio uzyskałeś już biegłość w pratjaharze i w dharsnie, innemi słowy, jeżeli uwaga twoja umie już utrzymać się tam, gdzie ją utwierdzisz. Gdy wrażenia zewnętrzne odciągają ją ustawicznie na boki, musisz wytężać umysł na zwrócenie jej z powrotem w kierunek pierwotny, a wtedy znużą cię te wysiłki. Usłyszysz nieraz, a zdarzy się to i tobie, że medytacja wywołuje senność, a nawet’uśniecie rzeczywiste.
Powodem tego może być albo wspomniane właśnie znużenie . umysłu wskutek niedostatecznej biegłości w pratjaharze, albo też senność następuje po prostu dlatego, że umysł jest podczas dhjany zupełnie bezczynny, a więc zasypia. Jeżeli zatem wyćwiczysz się sumiennie w pratjaharze i dharanie, a mimo to wśród uprawiania dhjany ogarnia cię senność lub sen nawet, to powodu do zaniepokojenia nie masz; dhjanie nic myślisz mózgiem, tytko twem ciałem myślowem; choć byś zatem zasnął nawet, to we śnie prowadzisz dalej twą medytację i taka będzie równie owocna, jak prowadzona na jawie. Nic umniejsza jej wartości to, że; po obudzeniu się nic z niej nie pamiętasz; bo nadejdzie czas, w którym zdołasz pamiętać wszystko, co we śnie. przeżyłeś, a zatem przypomnisz sobie także treść medytacji O innym powodzie usypiania przy medytowaniu nie wspominam, bo zdarza się on tylko u ludzi, którzy do medytacji, w ogóle jeszcze nie dorośli. Zrozumiesz sam łatwo, że człowiek, 'który jeszcze wcale nie umie myśleć abstrakcyjnie, uśnie z nudów – nie ze znużenia, gdy jest zmuszony zajmować myśl przedmiotem zgoła mu niedostępnym, umie bowiem używać tylko mózgu fizycznego, a mózg zadaniu nie sprosta.
Ostatnim ze szczebli, do których możesz mieć jeszcze jakiekolwiek wiadomości z książek, jest zamadhi, W radżajodze zowie on się, także, „snem joginów„. Wiesz- już, że ludzie ci zdolni byli dochodzić do równi arupa tylko w transie, będącym dla nich jedynym sposobem, dojścia do stanu turija. Nawet do dhjany zdolni byli u Praindów tylko najwybitniejsi uczniowie tajemni, bo zdolność myślenia abstrakcyjnego, nie była jeszcze w owych czasach rozwinięta. To, co znajdziesz w starych księgach indyjskich, i co budzi twój słuszny podziw dla ich tematów, nadzwyczaj wzniosłych ideowo, to wszystko „pochodzi nie z umysłów ludzi ówczesnych, tylko z. objawień bezpośrednich, uzyskiwanych właśnie w stanach zamadhi”.
To, co jogin mówił w tym „śnie natchnionym” notowali otaczający, nie rozumiejąc tego, ale wiedząc, że jest nieomylnie prawdziwe. Sam jogin po obudzeniu nie rozumiał tego, co w swem zatraceniu powiedział, bo umysłem objąć tego nie mógł. Dostępnem mu to było tylko „w stanie turiii„.
Masz tu nową sposobność do; zmierzenia odległości, o jaką od tych czasów postąpiliśmy naprzód w rozwoju. W dhjanie wynikiem twego rozmyślania jest rozszerzenie zakresu twej wiedzy o tym przedmiocie, który obrałeś. Medytacją wznosisz się do równi arupa, na której niema form, niema odrębności. Tam myśli twoje są myślami innych istot tej równi, ich myśli są zarazem twoimi. Z równi tej przynosisz sobie myśli obce, czyli inne mi słowy, przynosisz sobie inspiracje. Dlatego to medytacja wzbogaca zakres twych wiadomości o danym przedmiocie, bo obok tego, co ty sam -zdołasz wiedzieć o nim, dowiesz się i tego, co o nim wiedzą inni. Postaraj się przeżyć w myślach to, co teraz, tu przeczytałeś, a pocznie ci świtać pojęcie o tem, czem jest „natchnienie”. Nie umniejsza to w niczem wartości natchnień, że człowiek otrzymuje je z „zewnątrz” niejako, nie ze swego wnętrza. Nie możesz zresztą twierdzić, że inspiracje te nic pochodzą, od twej jaźni wyższej, a więc od ciebie samego; a nie możesz tego twierdzić bo jaźń ta przebywa właśnie na równiach arupa, na których niema oddzielności ani odrębności.
Taki jest stan rzeczy w dhianie; a jeżeli ją dobrze pojąłeś, zdołasz się także wznieść do pojęcia, czem jest szczebel tuż ponad nią leżący, zamadhi. Mówię tu o zamadhi w jodze
nowoczesnej, dowiesz się że w dawnej był to stan transu. Otóż w dhjanie – jednoczysz się z myślami obcemi o danym przedmiocie, a w zamadhi jednoczysz siebie ze samym, przedmiotem. Po prostu stajesz się nim. Spróbui uprzytomnić sobie jak najjaśniej te słowa: ty sam stajesz się przedmiotem. Zatapiasz się w nim i pogrążasz, stapiasz się z nim w jedność. Dlatego to przez zamadhi uzyskujesz o danym przedmiocie Wiedzę najdoskonalsza, jaką o nim w ogóle mieć można, bo sam nim jesteś. W dhjanie otrzymywałeś wiedzę o nim przez to, że poznawałeś myśli, obce o nim, nie tylko swoje. tu zaś, zatapiając się w samadhi. poznajesz przedmiot sam bezpośrednio, nie przez myśli. Czujesz się sam tym przedmiotem,, żyjesz jego życiem, odbierasz jego wrażenia, przechodzisz jego koleje. To pogrążanie się, czyli ,,kontemplacja” według terminologj szkół tajemnych europejskich, prowadzi wprost do intuicji. Zważ jednak, że wyraz „intuicja” bywa zwykle stosowany bardzo błędnie, bo mało kto rozumie, co on oznacza właściwie.
Bardzo często utożsamiają’ intuicję z „instynktem”; ale wiesz zapewne, że pierwsza jest stanem nadświadomym, a drugi podświadomym. Intuicja zatem jest biegunem przeciwnym instynktu, ale nie tern samem. Instynkt mają zwierzęta, mają go jako własność przyrodzoną; intuicję natomiast mogą mieć tylko ludzie i to pod warunkiem dopiero, że ją rozwiną wysiłkami świadomymi, a raczej, że się do niej wzniosą tymi wysiłkami. Bywają ludzie, którzy mają zdolność intuicyjną niejako wrodzoną, ale ty wiesz, jak to tłumaczyć. Ludzie ci rozwinęli ją w sobie w żywotach poprzednich i dlatego we wcieleniu obecnem mają ją już jako coś gotowego.
Kontemplacja tedy prowadzi do uzyskania intuicji. Pierwsza jest czynnością, druga jej wynikiem. W radża jodze staroindyjskiej trzy szczeble, najwyższe, to jest dharanę, dhjanę i zamadhi, obejmowano wspólnem mianem „zamjama”. Kontemplacją w znaczeniu właściwem jest zatem dopiero zamjanna, bo zamadhi to tylko stan, w którym jogin mógł uprawiać kontemplację. Rzecz prosta, że do powodzenia w kontemplacji potrzebna jest i dharana i dhajana, bo bez: skupienia się i bez medytacji niemożebnem jest uzyskanie kontemplacji a więc dojście do takich wyników jakie daje intuicja.
Nie sądź, jakoby dbarami, dhjana i amadhi były ćwiczeniami, wyłącżnie myślowemu Tak samo dobrze jak skupiać myśli i w nich się pogrążać, można skupiać się na uczuć i w nich się zanurzać. Takie ćwiczenia medytacyjni i koncentracyjne będziesz uprawiał nie tylko ciałem myślowem, lecz także eterycznem i astralnem. Są one równie ważne i równie niezbędne bo same ćwiczenia myślowe prowadziłyby – tylko do rozwoju jednostronnego. Wykształciłbyś tylko niektóre, narządy nadzmysłowe, a inne pozostawiłbyś w uśpieniu, zbudowałbyś tedy organizm niekompletny, okaleczały. Zależnie od sposobu, w jaki daną medytację uprawiasz, otrzymujesz różne Wyniki, kształcisz różne narządy nadzmysłowe.
Medytacje tedy nie są jakiemiś ćwiczeniami wyłącznie teoretycznemi. Wyniki ich są od razu widome w ciałach nadzmysłowych, powodują bowiem rozbłyśnięcie i ruch padm, czyli kwiatów lotosu w tych ciałach. Twój Guru spostrzeże je i oceni czy dobrze działają, a ty sam zobaczysz je także na stopniu odpowiednim: Nim je zobaczysz, będziesz już. miał dowody ich działania, bo właśnie zdołasz uzyskiwać wiedzę o twych żywotach poprzedniech, a nawet o wcieleniach naszej ziemi.
W dharanie, dhjanie i ziamadhi pracujesz twemi Ciałami niewidzialnemi, rzecz prosta zatem, że wyniki tej pracy ujawnią się właśnie w tych ciałach. Zrozumiesz teraz, o ile błędną jest droga hathajogi, która ćwiczeniami mechanicznemi usiłuje wywołać rozwój narządów nadzmysłowych a zatem niemechanicznych. Uruchomienie do pewnego stopnia tych narządów da się oczywiście uzyskać i ćwiczeniami mechanicznemi, podobnie, jak nie posiadając słuchu ani znajomości nut, można mechanicznie wyuczyć się odegrania kilku utworów na instrumencie muzycznym. Że to nie jest. drogą, właściwą, zrozumiesz bez trudności.
źródło: “Wstęp w światy nadzmysłowe” Radża-Joga nowoczesna, wydawca Józef Chobot Katowice Polska – Rok 1923, Drukiem „Gazety Robot.”, w Katowicach, rozdział IV Zasady strony od 36 do 43.