Nie tylko obowiązkiem prawdziwych magnetyzerów jest szerzenie światła i prawdy, jakie niesie ze sobą mesmeryzm, ale również mają oni powinność wskazywania błędów i herezji, demaskowania nielegalnych praktyk i podstępów, obnażania oszustwa i szarlatanerii, piętnowania fałszywych braci.
Chodzi tu o przyszłość mesmerzymu i godność szczerych magnetyzerów – po to, aby sumienni i oddani ludzie, którzy praktykują wzniosłą naukę Mesmera, nie byli utożsamiani ze wszystkimi kuglarskimi sztuczkami, nikczemnościami i głupotami, jakie codziennie przedstawia się lub rozpowszechnia pod szyldem magnetyzmu zwierzęcego.
Wychodząc z tego założenia, pozwolę sobie na kilka uwag dotyczących eksperymentów pana Squire’a, słynnego amerykańskiego medium, albo – mówiąc trafniej – zręcznego iluzjonisty, sprytnego cudotwórcy, który obecnie wykonuje swoje sztuczki, triki i pokazy wysokiej magii w stolicy cywilizowanego świata. Ku wielkiej uciesze gapiów i wyznawców spirytualizmu – ludzi skłonnych do cudowności i z natury bardzo łatwowiernych – którzy z chęcią dają się nabierać.
Jeśli wierzyć relacjom prasowym, pan Squire do swoich pokazów używa masywnego stołu ważącego 35 kilogramów. Mój szanowny kolega, pan doktor Charpignon, wyraża się o tym meblu w następujący sposób:
„Z pewnością było to niemożliwe nawet dla najpotężniejszego atlety – unieść ten ciężki stół wyciągniętymi ramionami i obrócić go nad głową. Potwierdzam to z całym przekonaniem.”
Nie podzielam tej opinii i jestem całkowicie pewien, że to, co wydaje się niemożliwe doktorowi Charpignonowi, jest w rzeczywistości całkiem wykonalne dla człowieka o umiarkowanej sile i pewnej wprawie.
Z chwilą pojawienia się amerykańskiego cudotwórcy, postanowiłem samodzielnie sprawdzić jego eksperymenty. Zwróciłem się do zawodowego gimnastyka i zapaśnika, który specjalizuje się w pokazach równowagi. Obaj wykonali doświadczenie z tzw. stołem kuchennym, ważącym 41 kilogramów. Po kilku nieudanych próbach, obaj wykonali je bez zarzutu. Oto, jak postąpiliśmy:
Posadziłem jednego z tych ludzi naprzeciwko stołu, przywiązałem go do krzesła za nogi i w pasie. W tej pozycji eksperymentator zaczął od znalezienia środka ciężkości mebla, unosząc go kolanem. Gdy już go znalazł, położył palce na krawędzi stołu; następnie, w odpowiednim momencie, niepostrzeżenie wsunął rękę pod mebel i – wykonując silny ruch, wspomagając się łokciem i kolanami – przeturlał stół nad głową.
Pomijając wszelkie spirytystyczne „manifestacje”, można by mi zarzucić, że pan Squire nie postępuje w ten sposób i że ogranicza się jedynie do złapania stołu od dołu samymi palcami, unosząc go wyciągniętymi ramionami, jakby to był floret czy szpada.
Na ten zarzut odpowiem po prostu tymi słowami:
Skąd pan to wie?…
Dopóki rzekome medium będzie otaczało się aurą tajemnicy, dopóki będzie działało w ciemnościach – jego doświadczenia nie będą miały absolutnie żadnej wartości w oczach ludzi rozsądnych.
– Ale – powiedzą zapewne wyznawcy spirytualizmu – manifestacje tego rodzaju mogą się pojawiać wyłącznie w ciemności.
Przyjąłbym ten zarzut, gdyby chodziło o zjawiska świetlne, jak te, które przypisywano panu Home’owi; ale tutaj nie mamy z czymś takim do czynienia.
Co więcej, pan Squire znajduje się w sprzeczności z samymi Duchami, o ile oczywiście można wierzyć wielkiemu mistrzowi spirytualizmu – panu Allanowi Kardecowi.
Czytam następujący fragment w Księdze mediów, strona 204:
„Dlaczego objawienia mają miejsce raczej w nocy? Czy to nie efekt działania ciszy i ciemności na wyobraźnię?”
Odpowiedź Ducha:
„Z tego samego powodu, dla którego widzicie w nocy gwiazdy, których nie widać w biały dzień. Jasne światło może zatrzeć delikatne objawienie; ale to błąd sądzić, że noc ma tu jakiekolwiek znaczenie. Zapytajcie wszystkich, którzy ich doświadczyli, a zobaczycie, że większość miała je za dnia.”
Czytam dalej – na stronach 203 i 241:
„Czy duch jako taki może stać się widzialny, czy też może to uczynić wyłącznie za pomocą peryspirytu?”
Odpowiedź Ducha:
„W naszym materialnym stanie Duchy mogą się objawiać jedynie za pośrednictwem swojej półmaterialnej powłoki – to ona jest pośrednikiem, dzięki któremu oddziałują na nasze zmysły. To właśnie pod tą postacią ukazują się czasem w ludzkiej lub innej formie – zarówno we śnie, jak i na jawie, tak przy świetle, jak i w ciemności.”
„Skąd wzięło się przekonanie, że Duchy przychodzą najczęściej w nocy?”
Odpowiedź Ducha:
„Wrażenie wywierane na wyobraźnię przez ciszę i ciemność – wszystkie te przekonania to przesądy, które racjonalna wiedza o spirytyzmie powinna zniszczyć.”
Teraz więc postawię pytanie:
Który z dwóch panów wprowadza w błąd – pan Squire czy pan Allan Kardec? Który z nich pełni tutaj rolę mistyfikatora?…
Z mojej strony uważam, że bez szkody dla logiki można ich obu postawić naprzeciw siebie.
Amerykański cudotwórca znajduje się w bezpośredniej sprzeczności z Duchami, gdy twierdzi, że może dowolnie wywoływać spirytystyczne manifestacje – to znaczy, w ustalonym dniu i o określonej godzinie.
W istocie, czytam jeszcze w Księdze mediów, na stronach 252, 253 i 254:
„Czy można prosić Duchy o materialne znaki jako dowód ich istnienia i mocy?”
Odpowiedź:
„Oczywiście można próbować wywołać pewne manifestacje, ale nie każdy ma do tego zdolność, i bardzo często nie otrzymujecie tego, o co prosicie, ponieważ Duchy – kimkolwiek by nie były – mają własną wolę i nie podlegają waszym kaprysom.”
„Kiedy ktoś prosi o materialne znaki, by się przekonać, czy nie warto byłoby go zadowolić, skoro mógłby stać się kolejnym wyznawcą?”
Odpowiedź:
„Duchy czynią tylko to, co chcą i co im jest dozwolone. Czy sądzisz, że Duchom naprawdę zależy, by przekonać jakąś konkretną osobę? One wiedzą, że prędzej czy później wszyscy zostaną przekonani; nie ma więc dla nich większego znaczenia, czy stanie się to wcześniej, czy później – chyba że dostrzegą w tym jakiś szczególny pożytek, który potrafią ocenić lepiej niż my… Jeśli uznają za użyteczne objawić się poprzez szczególne znaki, uczynią to – ale nigdy na nasze życzenie ani w celu zaspokojenia próżnej ciekawości.”
To stwierdzenie jest jednoznaczne. Co więc sądzić o doświadczeniach pana Squire’a?
Postaram się odpowiedzieć na to pytanie.
Dla wszystkich ludzi rozsądnych rzekome amerykańskie medium to nic innego jak spryciarz, iluzjonista, akrobata, kuglarz, pospolity błazen, który nie dorasta do pięt takim mistrzom prestidigitacji jak Bosco, Robert-Houdin czy Hamilton. Ci wielcy mistrzowie sztuki iluzji wykonują swoje triki fizyczne na oczach publiczności – w pełnym świetle dziennym lub scenicznym – podczas gdy amerykański cudotwórca działa wyłącznie w ciemnościach, aby tym lepiej ukryć swoje sztuczki, podstępy i mechanizmy – jednym słowem: oszustwa.
To właśnie ten przypadek idealnie pasuje do znanego dwuwiersza Woltera, lekko zmodyfikowanego:
Medium nie jest tym, za kogo bierze je tłum;
To nasza łatwowierność jest całą ich wiedzą.
Niech te słowa będą przestrogą dla poczciwych ludzi, którzy mogliby ulec sztuczkom pana Squire’a.
Eksperymenty pana Squire’a mogą być z łatwością odtworzone za pomocą elektromagnetyzmu.
Jeśli naprawdę posiada on jakieś niezwykłe zdolności, niech przestanie ukrywać światło pod korcem; niech postępuje zgodnie z naukami Duchów; niech udowodni swoje zdolności; niech działa w pełnym świetle dziennym; niech wykorzysta dar, jaki rzekomo otrzymał od natury, by uciszyć swoich przeciwników i zapewnić efektowne zwycięstwo spirytyzmowi. Oto wspaniała okazja, by otworzyć oczy ślepym i przekonać sceptyków.
Dopóki pan Squire nie będzie postępował w tych warunkach – to znaczy w blasku dnia – wszyscy poważni ludzie mają pełne prawo uważać go za oszusta, mistyfikatora i nic więcej…
Zakończę tę wypowiedź małą anegdotą związaną ze spirytyzmem.
W domu pana doktora B., gorliwego zwolennika magnetyzmu, rozmawiano o doświadczeniach pana Squire’a.
Pan X, zapalony spirytysta, bardzo chciał poznać opinię doktora na temat manifestacji Duchów.
– Naprawdę chce pan, bym wyraził swoją opinię w tej sprawie?
– Tak, zależy mi na tym bardzo.
– Nie oburzy się pan, jeśli szczerze powiem, co myślę?
– Wręcz przeciwnie, będę wdzięczny za pańską szczerość.
– A więc proszę: Skoro zapewnia mnie pan, że powietrze pełne jest Duchów, nie dziwi mnie już, że – dla zachowania równowagi – tylu głupców chodzi po ziemi. Mówię to całkowicie szczerze, bez cienia złośliwości.
L. d’Arbald
Cahors, 13 lipca 1861
źródło: LES PRÉTENDUES MANIFESTATIONS SPIRITES; LE MAGNÉTISEUR 13 Août 1861.