Taki tytuł nosi artykuł zawarty w 413. numerze Journal du Magnétisme, o którym wspomnieliśmy kilka słów w naszym ostatnim numerze. Czujemy potrzebę, by ponownie podjąć ten temat, ponieważ nie jest on pozbawiony znaczenia dla naszych badań.
To, co najbardziej wzbudzało śmiech w objawieniach dotyczących życia przyszłego, i co wielcy mistrzowie magii próbowali szczególnie chętnie ośmieszyć, to właśnie ta prosta teza: Życie przyszłe jest kontynuacją życia obecnego, z tym że następują w nim oczyszczenia prowadzące do harmonii całości; dlatego myśli się i działa w tym nowym stanie podobnie jak myślało się i działało na ziemi. Tam również darzy się uczuciem swoich bliskich i tych wszystkich, którzy byli nam drodzy; spotyka się ich ponownie – każdy we właściwym czasie.
To objawienie na pierwszy rzut oka nie wydaje się wcale śmieszne; nie sposób podejrzewać, że jest wynikiem błędu umysłu jasnowidza, który je wypowiada, ani magnetyzera, który je zapisuje. Dla ludzi rozsądnych jest to raczej impuls do dalszych badań niż powód do ironii.
W tym duchu zaproponowaliśmy wszystkim magnetyzerom, bez wyjątku, by zadawali swoim jasnowidzom pytania dotyczące tej kwestii, aby zebrać możliwie jak najwięcej świadectw, które mogłyby – jeśli nie zbudować wiarę – to przynajmniej zwrócić uwagę na ten temat.
Nie sądzę, byśmy uczynili lub powiedzieli coś więcej. Pozostaje dla nas dowiedzione, że dusza zmarłych żyje dalej, prowadząc życie jednostkowe w jakimś miejscu, i że może ukazać się jasnowidzom, którzy chcą ją zobaczyć. Mamy w rękach setki protokołów z seansów, które potwierdzają ten fakt i dają nam prawo sądzić, że nie popełniliśmy błędu w naszych doświadczeniach.
Zarzuca się nam mniej samą nieśmiertelność duszy, a bardziej miejsce i sposób, w jaki się ona tam przejawia. Dlaczego? Ponieważ mówimy, że to kontynuacja życia ziemskiego, że dusza myśli i działa w sposób w pewnym sensie podobny.
To wydaje się niektórym śmieszne – ale czyż to, co myślimy i robimy na ziemi, również jest śmieszne?
Taki raj nie odpowiada tym, którzy nie chcą już więcej myśleć ani robić tego, co robili wcześniej, co świadczy tylko o tym, że wcześniej nie myśleli i nie działali dobrze.
Ale zapytajmy naszych krytyków: Jaki jest wasz raj? Co chcielibyście tam myśleć i robić?
Jeden odpowie: Chcę być piękny i młody.
Drugi: Chcę nic nie robić, nie cierpieć i być szczęśliwym.
Trzeci zapragnie: Studiować stworzenie, by poznać jego prawa.
Czwarty będzie religijny i będzie śpiewać pieśni ku chwale Boga.
Piąty zapragnie podróżować.
Szósty pozostać w miejscu, zanurzony w błogości.
Nie widzę w tym niczego poza sprawami materialnymi.
Jaki więc inny obraz życia przyszłego możemy sobie wyobrazić?
RAJ LUCYDÓW
To są albo ziemskie pragnienia spełnione, albo zupełnie nowy sposób myślenia, niemający żadnego związku z tym ziemskim. W pierwszym przypadku jest to coś, co cieszy oko i raduje duszę – coś, co było widziane wzrokiem lub myślą; to jakieś zwyczaje. A skoro istnieją jakieś zwyczaje, można przypuszczać istnienie innych. Nie macie więc większego prawa, by lekceważyć moje wizje, niż by wychwalać własne. To, co Bóg wam daje, może również dać mnie. Nie powinniście więc drwić z jasnowidzów, którzy mówią wam, że życie przyszłe jest kontynuacją życia ziemskiego – skoro sami pragniecie spełnienia swoich pragnień, które przecież są pragnieniami ziemskimi.
W drugim przypadku, przy założeniu, że raj to miejsce, w którym nie myśli się ani nie działa tak jak na ziemi, dusza musiałaby utracić wszelką pamięć o swoim ziemskim istnieniu. Bo żeby myśleć inaczej, musiałaby być pozbawiona dawnych myśli, które w przeciwnym razie mogłyby ją znów uwięzić w tym samym porządku doznań, gdyby do nich sięgnęła.
A więc, jeśli nie pamięta już życia ziemskiego, nie mogłaby się wam ukazać ani posiadać świadomości własnej indywidualności. To bowiem pamięć działania, które je poprzedzało, ustanawia indywidualność tego, które następuje. Jak zatem wiecie, że dusza istnieje i myśli, jeśli nie możecie jej zobaczyć ani przypuszczać, co robi i myśli? Jeśli to wiecie – kto wam to powiedział? A jeśli nikt wam tego nie powiedział – skąd to wiecie? Jak to tłumaczycie?
Czyż nie mam takiego samego prawa śmiać się z tego, czego nie potraficie udowodnić, jak wy śmiejecie się z tego, co, moim zdaniem, sam potrafię wykazać? Jeśli to, co mówię o niebie jasnowidzów nie wydaje wam się wiarygodne – czy to powód, by się z tego śmiać, zamiast się nad tym zastanowić? Czy narzucam wam swoje objawienia? Nie. Zapraszam was do ich weryfikacji, abyście mogli mnie sprostować – jeśli trzeba – albo je potwierdzić, jeśli na to zasługują.
To wszystko można i należy robić uczciwie, bez jadu i namiętności. Jeśli stworzyłem powieść, to jest ona godna litości (ze względu na moją szczerość, której nie możecie podważyć); jeśli natomiast napisałem książkę pożyteczną – powinniście ją przestudiować, poprawić, ale nie ośmieszać.
Bądźcie bardziej życzliwi, by zasłużyć na życzliwość; mniej skłonni do śmiechu, by bardziej skłaniać się ku myśleniu. Powiedzcie nam zatem i wy coś o waszym raju – może nie przeczuwamy nawet jego piękna. Porzucimy swój, by zamieszkać w waszym, jeśli okaże się lepszy i jeśli będzie to możliwe. Ale żeby mieć raj, najpierw trzeba mieć duszę – a przecież według was nie można jej zobaczyć, a tym bardziej udowodnić jej istnienia, prawda?
Przed chwilą mówiliśmy o naszej szczerości – wierzymy, że codziennie dajemy na to dowody. Gdybyśmy brali sobie do serca drwiny, którymi się nas obrzuca, powinniśmy byli już dawno przestać publikować tego rodzaju rzeczy lub przynajmniej unikać wszystkiego, co mogłoby wzbudzać śmiech. Ale tego nie robimy (co zresztą widać choćby po naszym ostatnim numerze). Dlaczego?
Bo nie mamy własnego systemu – badamy wszystkie. Gromadzimy materiały, materiały i jeszcze raz materiały – na potrzeby wielkiej budowli, która, jak przeczuwamy, kiedyś zostanie wzniesiona przez rękę sprawniejszą od naszej, i w której – miejmy nadzieję – każdy będzie mógł studiować i odnaleźć prawdę.
Publikujemy wszystko, co nam przysyłają. Nasze przedsięwzięcie to encyklopedia, do której każdy wnosi swoją cegiełkę. Zamiast chować ją gdzieś w kącie, wystawiamy ją na światło dzienne, nie dbając o to, że nasi towarzysze badań będą się z niej śmiać. To, że czasem popełniamy błędy w naszych próbach, nie jest powodem, by ich nie podejmować – ani by sądzić, że inni mylą się mniej niż my. To przywiązywanie wagi do śmieszności zabija, nie śmieszność sama.
Nie zdobywa się światła przez fałszowanie prawdy. Nie uczyni nas śmiesznymi to, że przypisuje się nam rzeczy, których nigdy nie powiedzieliśmy. Nasi czytelnicy mają więcej rozsądku, niż się im przypisuje.
Nigdy nie mieszaliśmy ze sobą różnych stanów, przez które – jak nam mówiono – przechodzimy po śmierci, jak to się celowo robi. Nigdy nie mieliśmy tak złego gustu, by przebierać duchy wyższe za gwardzistów narodowych, ani by malować wąsy pod nosami tych istot doskonałych.
Uznajemy, że w stanach, przez które przechodzą, mogą przyjmować wszystkie formy; mogą spełniać wszelkie funkcje, jakich zapragną; że mogą i powinny ukazywać się nam w swojej formie i w swoim ziemskim stanie – abyśmy ich mogli rozpoznać. Ale zawsze rozróżnialiśmy te półmaterialne, półduchowe percepcje od stanów czysto niebiańskich. Nikt, kto czytał uważnie, nie mógł się pomylić.
Dlatego prosimy tych, którzy chcą studiować poważnie, by powstrzymali się od ironii; tych, którzy chcą coś rozwiązać, by byli poważniejsi i bardziej prawdomówni. Byłoby więcej niż śmiesznością, gdyby sądzili, że tylko oni i ich przyjaciele mają dostęp do światła. Jeśli tak, to niech raczą oświecić nas czymś więcej niż tylko maksymami, które są raczej wyrazem pasji niż mądrości.
– Alp. Cahagnet
źródło: Paradis des extra-voyants by Alp. Cahagnet; Magnetiseur Spiritualiste, Le. Journal Redige par les Membres de la Societe des Magnetiseurs Spiritualistes de Paris. 1849-1851.