Racjonalne wprowadzenie do magii

RACJONALNE WPROWADZENIE DO MAGII

PIERWSZY ARTYKUŁ

Ponieważ do tej pory nie sformułowano żadnej teorii ani nie napisano żadnej elementarnej książki poświęconej magnetyzmowi, nie tylko kwestionuje się jego niezwykłe zjawiska, ale niektórzy – w tym czołowi uczeni naszej epoki – wręcz zaprzeczają jego istnieniu. To tak, jakby ktoś twierdził, że gramatyka poprzedziła języki i że ludzie nigdy nie nauczyli się mówić, gdyby Bóg w swojej nieskończonej hojności nie zesłał im profesora retoryki.

Dlaczego więc ci, którzy badają zjawiska magnetyczne, mieliby przejmować się takimi zaprzeczeniami? Niech każdy bez wstydu wnosi swój wkład w budowę świątyni przyszłości na gruncie prawdy, tak jak ja dzisiaj dokładam do niej ten skromny kamień. Zawsze znajdzie się ktoś, kto – pod pretekstem wprowadzania porządku – zbierze dorobek wybitnych umysłów, skataloguje go i usystematyzuje, by następnie ogłosić się wynalazcą nowej nauki, a Akademia wyniesie go na piedestał i obdarzy laurami.

Ale czy prawdziwy geniusz, ten, który dokonał odkrycia, coś na tym zyskuje? Wręcz przeciwnie – napotyka tylko kolejne przeszkody! Blokuje mu się drogę materiałami, które sam, z wysiłkiem i trudem, zgromadził.

Nie jest to skarga, a jedynie stwierdzenie faktu.

Nauka, która przemija, sprzeciwia się tej, która nadchodzi

Wyobraźnia, będąca siłą napędową postępu ludzkości, musi napotkać opór, potrzebuje punktu oparcia w przeciwnej sile. Ciała naukowe są depozytariuszami tej przeciwnej siły – uznaję więc ich udział w tej nieuniknionej walce, jaką natura toczy w imię konieczności kontrastu.

Każda siła wymaga oporu, by mogła zaistnieć równowaga lub oscylacja.

Promieniowanie i pochłanianie to nic innego jak wibracja i działanie.
Wydychanie i wdychanie to oddychanie.
Popychanie i zatrzymywanie to walka – a walka oznacza życie.

Tymczasem uczeni nie dostrzegają, że wykluczając wyobraźnię ze swoich ściśle materialistycznych nauk, opartych jedynie na obserwacji zjawisk fizycznych, oraz negując intelektualną moc jako realną siłę, pozbawiają własne badania punktu oparcia i przeciwwagi. Gdyby ich własna duma była powszechnie podzielana, doprowadziłoby to do zachwiania równowagi odwiecznych zasad i w konsekwencji do katastrofy, która mogłaby pochłonąć całą ludzkość!

Pycha była zgubą dla wcześniejszych, świetniejszych cywilizacji

Przeanalizujcie upadek aniołów, przeanalizujcie potop – jeśli nie dostrzeżecie w nich wszystkich cech prawdy naukowej i jeśli drwicie ze Świętej Księgi, to przynajmniej skorzystajcie z boskiej przestrogi ukrytej w tych przypowieściach.

Pomiędzy pychą a zwątpieniem w siebie należy zachować równowagę – trzeba trzymać się środka, jak zalecali Pitagoras i Lysis.

Uznanie własnej wartości oznacza jednoczesne przyjęcie wartości innych. Zaprzeczanie wartości innych oznacza natomiast, że samemu można jej nie posiadać.

Magnetyzm świadczy o naukowcach, a oni świadczą przeciwko niemu – komu szkodzą?

Skoro w całym stworzeniu nie ma nic zbędnego, nawet w tym, co wydaje się sprzeczne z widzialnym porządkiem świata, a wszystko ma swoje miejsce i swoje przeznaczenie, będę kontynuował walkę magnetyzmu przeciwko zarozumiałości fałszywych uczonych. Przed trybunałem sumienia i zdrowego rozsądku będę bronił jego miejsca i postaram się wyjaśnić jego naturę.

Ale ponieważ ci, którzy zasiadają na akademickich tronach, udają, że nas nie słyszą, odważę się ich bezpośrednio zaatakować i ścigać aż do samych fundamentów ich nauk.

„Biada wam!” – powiem im – „bo nie tylko zatrzymaliście klucz do wiedzy i sami do niej nie weszliście, ale także uniemożliwiliście wejście tym, którzy chcieli to uczynić!”

Te słowa są prawdziwe dzisiaj tak samo, jak były prawdziwe za czasów Odkupiciela ludzkości.

Pukam – niech mi otworzą

Uczeni, doktorzy i faryzeusze, którzy niegdyś ukrzyżowali Chrystusa, zmienili jedynie swoje imiona. Wciąż są tacy sami – w Paryżu, jak i w Jerozolimie – próżni i niewiedzący.

Próżni w swoim domniemanym wiedzeniu, a niewiedzący w swojej próżności.

Tak oślepieni tym, co posiadają, że nie dostrzegają tego, czego im brakuje. Klęcząc przed spuścizną przeszłości, odwracają się plecami do nieskończonych skarbów przyszłości.

Ich jedynym bogactwem jest własna próżność.

Och, jakże miał rację Chrystus, mówiąc: „Błogosławieni ubodzy duchem, albowiem ich jest królestwo niebieskie!”

Bo królestwo niebieskie to ta przyszłość, której nie chcecie dostrzec w swojej pysze – a przecież On zniżył się, by wskazać wam do niej drogę, podążając przez całe swoje sub­lime życie ścieżką pokory!

Nasiona nie grzebią się w ziemi inaczej niż po to, by zakiełkować.

Wschodzą we właściwym czasie.

I z wysokości krzyża, na którym cierpiał męczeństwo przez was i dla was, mówił jeszcze:
„Ojcze, przebacz im, bo nie wiedzą, co czynią!”

Wiedza i pokora odpokutowały przez niezwykłą tajemnicę ignorancję i próżność.

Ale tak jak ziarno, które wypadło z owocu, musi zostać pogrzebane w ziemi, aby wykiełkować, tak i ziarno boskiego słowa zostało ukryte w misteriach, aby tam mogło się rozwijać.

Ta mistyczna gleba, użyźniona resztkami przesądów z różnych epok, które – nieświadomie – przyczyniły się do rozwoju ukrytego w niej intelektualnego zarodka, dzisiaj się otwiera i pozwala przebić się pierwszemu pędowi drzewa, które w przyszłości wyda swoje owoce.

Nadszedł dzień prawdziwego zmartwychwstania – nie w ciele i kościach, lecz w duchu, ponieważ nauka nauk, magiczna siła mędrców, głos ducha magnetycznego, tłumiony przez osiemnaście wieków, nagle rozbrzmi w tym stuleciu – jak echo ostatniego tchnienia Jezusa!

Zasłony Świątyni znów się rozerwą, a ciemności spowiją wszystko, co świeci poza Sanktuarium.


O cudach

Magiczne zwierciadła

To właśnie w chwili, gdy się zaprzecza cudom, one przychodzą i zasiadają w waszych domach.

Położycie rękę na czole własnych dzieci, a one was będą nauczać.

Zdmuchniecie oddech na powierzchnię lustra, a zjawy waszej wyobraźni ukształtują się na nim w ruchome obrazy.

Materia zostanie pokonana, zmysły rozciągną się aż po granice duszy, która rozpoznaje tylko Boga.

Będziecie pragnąć, a wasze myśli – żywe kreacje – jak ptaki uwolnione na wolność, przemkną przez przestrzeń, by połączyć się z innymi umysłami.

Wreszcie, poprzez emanację waszego własnego istnienia, zobaczycie, jak drży ciało waszego bliźniego, a wasze własne pragnienia przełożą się na czyny u innych.

Czy to wystarczy? Otóż nie! To wciąż nic – nawet nie cuda!
Bo jeśli podejmuję się przekonać niedowiarków o istnieniu cudów, to tylko poprzez udowodnienie wierzącym, że cuda nie istnieją poza prawami Stworzenia.

Nie ma nic nadnaturalnego ani podnaturalnegonatura jest po prostu naturalnaoto największy cud!


Cuda są w porządku natury – a to, co jest w porządku, nie jest cudem.

Indywidualne doskonałości w naturze są niepodważalne – przypuszczenie, że można w nich coś zmienić, oznaczałoby uznanie, że Bóg się pomylił lub czegoś nie przewidział.

Cud, w znaczeniu, w jakim się go zazwyczaj rozumie – czyli jako odwrócenie ustalonego porządku – oznaczałby więc poprawkę błędu lub pominięcia.

Nie umniejszajmy Boskości takimi niedorzecznymi wierzeniami!
Przeciwnie – uznajmy, że w swoim dziele Bóg zawarł źródło wszelkiej sprawiedliwości i że każdy człowiek nosi w sobie moc, by zaspokoić wszystkie swoje materialne i duchowe potrzeby.

Bez tego pojęcia wolność człowieka nie miałaby sensu.

To, co nazywamy cudem, to jedynie coś, czego jeszcze nie rozumiemy – czego mechanizmu działania jeszcze nie znamy.

Za cuda uważano niegdyś zaćmienia i komety.

Znieczulenie – a nawet, powiem więcej, przyjemność odczuwana w środku cierpienia – byłyby nadal cudami, gdyby nie odkryto eteru i chloroformu.

A przecież magnetyzm unicestwił cud, wytwarzając to samo zjawisko na długo przed wynalezieniem tych substancji.

źródło: INITIATION RATIONNELLE A LA MAGIE. PREMIER ARTICLE; Magie au Dix-neuvieme Siecle, 1854 Monthly at the new moon.