Racjonalne wprowadzenie do magii

Racjonalne wprowadzenie do magii

Drugi artykuł

Religia, ucząc nas, abyśmy ostateczną satysfakcję znajdowali jedynie w Bogu, uznaje w naszej duszy nieograniczone pragnienia, a tym samym nieograniczone zdolności do ich zaspokojenia. Wieczna Mądrość równie sprawiedliwie dopasowała potrzeby do zdolności w ruchu moralnym, jak siły do prędkości w ruchu fizycznym. Wielkość dzieła tkwi w prostocie zasady.

Teraz można zrozumieć, dlaczego ci, którzy ograniczają swoje pragnienia do zaspokojenia materialnego, otrzymują od Natury jedynie względne zdolności i zaprzeczają istnieniu tych, które inni czerpią z wyższych potrzeb duchowych.

Oto przysłowie: „Potrzeba jest matką wynalazków.” Jest to mądrość narodów.

Oto prawo: „Potrzeba rodzi zdolność, która prowadziłaby do unicestwienia potrzeby lub negacji życia, gdyby życie nie było nieustannie odradzającą się potrzebą, podtrzymującą nieskończone zdolności.” Jest to mądrość mędrców.

Zjawiska zwane cudownymi, które tłum odrzuca na podstawie autorytetu swoich uczonych, utytułowanych i bogato opłacanych doktorów, wynikają po prostu z używania pewnej zdolności, która-wskutek braku wiary, czyli moralnej potrzeby-pozostaje w nich martwa, niczym puste litery na papierze.

Zdolności są proporcjonalne do potrzeb

Próżność nadyma jednych, ignorancja tworzy pustkę w innych, i wszyscy razem brzmią pusto, niczym wydrążone dzwony.

Współczesne, niezaprzeczalne dążenia ludzkości są jednocześnie znakiem istnienia tej pustki oraz wysiłków, jakie podejmuje, by ją wypełnić. Bądźcie pokorni, wy, których natura powołuje do swojego dzieła postępu. Myśli, które się wam objawiają, są owocami dojrzewającymi w swoim czasie-należy je zbierać dla dobra wszystkich, nie zatrzymując nic dla siebie. Życie człowieka jest jedynie pulsacją ludzkości, a to, co postrzega on jako ruch pochodzący z jego wnętrza, jest w rzeczywistości siłą, która go unosi.

Gdy mam położyć rękę na tych zasłonach, szanowanych od starożytności, czuję w sobie przyciąganie otchłani i daję się porwać. Każda linia, którą piszę, wydaje się być wysysana z mojego pióra przez siłę pustki, której nie próbuję zatrzymać-jedna po drugiej moje myśli wirują, wciągane przez tę bezlitosną przepaść, która pochłonęła już tak wiele innych.

Ale cierpliwości! Jeśli potrzeba tysięcy wiązek chrustu, by wypełnić rów, to zawsze jest ta ostatnia, która go ostatecznie zapełni. Jeśli zanim ignorancja i próżność wykopały tę przepaść, krew Chrystusa zabarwiła jej dno, a ciała sześćdziesięciu pokoleń męczenników zostały w niej pogrzebane; jeśli wchłonęła ich łzy, cierpienia i agonię-cierpliwości! Może już tylko kilka westchnień pozostało nam, by tam upadły.

Czas dobiega końca dla tych, którzy przystroili prawdę w swoje łachmany i strzępy, nazywając je tajemnicami lub rozumowaniem. Świat będzie musiał uznać, że Bóg ukrywa się jedynie przed tymi, którzy nie chcą Go widzieć, lecz Jego radością jest objawiać się tym, którzy Go wzywają z głębi swojego sumienia.

Koniec tajemnic

Pierwsza z siedmiu pieczęci Księgi Życia została złamana i nikt nie ma mocy, by ją ponownie zamknąć. Ludzkość przestała sylabizować-chce czytać.

Strzeżcie się również, panowie uczeni, trzymacie księgę do góry nogami, lecz my ją odwrócimy, z pomocą Boga. Walka toczy się między nami-wy walczycie w pysze, my będziemy walczyć w pokorze.

To magnetyzm

To magnetyzm – ze swoimi gestami, które nic nie znaczą, ze swoimi ignorantami w roli adeptów, którzy wzbudzają śmiech, ze swoim otoczeniem pełnym wróżbitów i czarodziejów na godziny lub na seanse, z pokazami cudów zapowiadanymi na plakatach lub listami przesyłanymi na prawo i lewo. Magnetyzm – zmieciony z progu waszych nauk jak nieczystość, pokryty nędzą i błotem, zmuszony do przylgnięcia do kuglarzy i sztukmistrzów. Magnetyzm – który rekrutuje swoich kapłanów ze światka ludzi bez reputacji, szuka swoich sybilli w spelunkach, a swoje druidki znajduje w stróżówkach portierów.

To magnetyzm – tak słaby, tak ubłocony, tak nędzny i poniżony – to właśnie on stanie przeciw wam i to on was powali.

„Ci, którzy się wynoszą, zostaną poniżeni, a ci, którzy się uniżają, będą wywyższeni.”

Ewangelia mówi to już od osiemnastu wieków. Mieliście więc wystarczająco dużo czasu, aby się uspokoić, prawda? Ale wy przecież nie wierzycie w proroctwa. Ja natomiast, który w nie wierzę, ponownie przeczytałem lamentacje Hioba, leżącego na swoim gnoju, i odpowiedzi Wiecznej Mądrości. I nie potrafiłbym powiedzieć, co w stworzeniu stoi wyżej: czy pokorny gnój, który sprawia, że wyrastają plony, czy dumny grzmot, który je powala? Chyba że Bóg dał obu tym siłom równą moc – jednej do tworzenia, drugiej do niszczenia.

Walczcie więc piorunem – nie gardzę waszą bronią, ale wolę moją.

Prawda jest jedyną drogą

Naszym celem jest znalezienie najlepszego sposobu inicjacji w sekrety natury. Czy nie powinniśmy więc naśladować jej drogi?

Pomiędzy dwoma nieskończonymi skrajnościami – niczym i wszystkim – ścieżka postępu musi prowadzić od niczego do wszystkiego, od niemożliwego do możliwego, od przypuszczenia do rzeczywistości, od nieznanego do znanego.

Jak więc chcecie odkryć cokolwiek z prawdy, skoro podążaliście w odwrotnym kierunku? Skoro zaczęliście od wszystkiego, musieliście dojść do niczego. Pierwsza możliwość, pierwszy element chemiczny, jawi wam się jako niemożliwość. Rzeczywistość prowadzi was ku zwątpieniu lub domniemaniu, a to, co znane, pogrąża was w nieznanym.

Nauka na krawędzi upadku

Naukowe analizy doszły do swojego kresu i muszą zawrócić.

Bardzo niewielu ludzi ma na tyle pewny krok, aby utrzymać równowagę na tym śliskim i stromym zboczu. Jeszcze mniej jest takich, którzy – widząc, że zostali porwani – mają siłę, aby w porę się zatrzymać nad krawędzią przepaści. Jak ten wielki chemik, który – po rozpuszczeniu wszystkiego w swoich tygielkach i reagentach – zasłania sobie oczy, aby nie ulec iluzji własnych dzieł, i woła:

„Czyż wszystko, co żyje – zwierzęta i rośliny – nie jest jedynie skondensowanym powietrzem?”

To dla takich ludzi zapisano słowa: „Większa będzie radość w niebie z jednego grzesznika, który pokutuje, niż z dziewięćdziesięciu dziewięciu sprawiedliwych.”

Tak bardzo jest dzisiaj prawdą, że nasze nauki, podążając błędną ścieżką, rozbijają się o mur, iż – jak widać – zaczynają już zawracać pod wpływem własnego zgubnego pędu.

Dziś to pan Dumas, który został tak mocno potrącony, że stracił cały swój chemiczny bagaż. Czyż nie było wielką ironią kpić z alchemików?

Jutro przyjdzie kolej na innego

Jutro będzie to ktoś inny, a każdy krok, który odtąd zechcecie postawić na tej zamkniętej drodze, będzie krokiem wstecz. Im dalej na niej podążaliście, tym bardziej odkrywaliście, ile jeszcze pozostaje do poznania. A to oznacza, że gdyby przezorna natura nie wzniosła tej bariery, która broni wam dalszej drogi, i gdyby prawda nie odbijała się od nadmiaru błędu, to w dniu, w którym nauczylibyście się absolutnie wszystkiego, odkrylibyście, że nie wiecie absolutnie nic.

Skąd to wynika? Stąd, że zastąpiliście cierpliwą pracę syntezy, która tworzy w pokorze, wyłączną analizą, która niszczy w pysze.

Pod pretekstem specjalizacji każdy z was zabiera do swojego gabinetu strzęp stworzenia, podzielonego w sposób uwłaczający jego godności. Tam poddaje go sekcji skalpelem rozumu, rozpuszcza w kwasie lub w błędach własnych doznań, zamyka w słoiku lub w książce, nakleja na nim etykietę lub nadaje tytuł. Gdy stu innych zrobi to samo, wszystko trafia do tych wielkich nekropolii, które nazywacie muzeami historii naturalnej lub bibliotekami.

Potem przychodzi gorliwy kustosz, aby z dumą prezentować te skarby uroczyście nagromadzone, a człowiek spragniony wiedzy przychodzi tu, by pić pełnymi haustami. Wszystkie sekrety natury są tutaj! O tak – i nie uciekną, ponieważ wszystko tu jest martwe, całkowicie martwe.

Aby więc całkowicie ugasić pragnienie, wystarczy udać się na koniec galerii, gdzie znajdują się dwie wspaniałe, lakierowane i bogato ilustrowane kule – oto Niebo i Ziemia! A obok nich dwa idealnie wybielone szkielety z ponumerowanymi kośćmi – oto człowiek i kobieta!

Wszystko tu jest, nie brak niczego – oprócz życia.

Życia? – zapytacie. Ale czyż nie żyjemy wszyscy?
Od człowieka po polipa, od polipa po mech, od mchu po kamień – wszystko się zmienia, wszystko ma swój sposób rozmnażania, wszystko żyje.
Życie to tajemnica tak oczywista, że zna ją każdy – nie ma nawet ziarenka pyłu, które by jej nie zawierało.

Zamiast analizy niszczącej – system, który tworzy

To właśnie dlatego, że sekret życia jest wszędzie, nigdzie nie da się go odkryć.

Wszędzie i nigdzie to dwa skrajności złączone jak początek i koniec koła. Ponieważ nie można mieć żadnej idei bez porównania, a życie jest punktem, w którym wszystko staje się podobne, czyli prawem uniwersalnego ruchu, jego tajemnica wymyka się nam przez swoją wieczną obecność. Jest wszędzie, lecz nigdzie nie można go pochwycić.

Czy więc posiadam ten wielki sekret?
Czy mam w rękach uniwersalny rozpuszczalnik i odnowiciel, eliksir życia, kamień filozoficzny?
Być może.

Ale gdybym wam go dał dzisiaj, jutro – wyzwoleni od wszelkich potrzeb mocą ich natychmiastowego zaspokajaniazobaczylibyście, jak wasze zdolności zanikają.

Wielki sekret nieśmiertelności prowadzi zatem bezpośrednio do konieczności śmierci. Szukać go – to szczyt szaleństwa. Ale szczyt szaleństwa zawiera w sobie prawdziwą mądrość, ponieważ to właśnie ten bezkresny cel wymusza wieczną pracę, a wieczna praca to życie, a życie to jedynie rzeczownik od czasownika „BYĆ”.

Nauka i balans świata

Jednak ponieważ stały ruch uzyskuje swą regularność poprzez oscylację, wy przechylacie się w lewo, ja w prawo; wy idziecie naprzód, ja stawiam opór; ja idę naprzód, wy stawiacie opór. Razem tworzymy mechanizm wahadła, a nauka to wskazówka, która – obracając się na osi – wskazuje kolejne minuty postępu na zegarze czasu.

Czego nauczyła nas nauka szkolna?

Nie sprzeciwiam się nauce szkolnej dla samej przyjemności – znam jej siłę i mierzę się z jej ciężarem. Nie czynię tego z pogardy – zawdzięczam jej swoją przeszłość. Ale szukając przyszłości, odkryłem, że nie tylko nauczyła mnie wielu rzeczy, ale też sprawiła, że zapomniałem o innych.

Wtedy poczułem się jak tresowany pies na polu, który szczeka na zwierzynę, ponieważ utracił zdolność podążania za jej śladem, ale za to potrafi doskonale grać w domino.

Nauka pokonała instynkt, ale gdy instynkt zaczął odzyskiwać swoje prawa i groził pokonaniem nauki, zacząłem zastanawiać się, która z tych sił ostatecznie zwycięży.

Najpierw podziwiałem pisklęta ptaków, budujące swoje gniazda, i pszczoły, konstruujące swoje komórki z taką precyzją, że nawet wszyscy doktorzy Sorbony nie mogliby ich tego lepiej nauczyć.

Pomyślałem o gołębiach, które wypuszczone dwieście mil od swojego gniazda, w miejscach, gdzie nigdy wcześniej nie machały skrzydłami, odnajdują drogę do domu. O mrówkach, które – zagubione wśród traw – wracają do swojego mrowiska.

A potem wyobraziłem sobie Leverriera, tego nieustraszonego Krzysztofa Kolumba niewidzialnych światów, zagubionego nie w niebie – bo to niemożliwe – ale w dziewiczym lesie Australii, bez przewodnika i kompasu. I zapytałem siebie: czy znalazłby drogę do Akademii tak pewnie, jak gołębie wracają do swojego gołębnika, a mrówki do swojego mrowiska?

Odwiedziłem Giełdę i kościół św. Magdaleny, wzniesione przez naszych architektów, wykształconych we wszystkich tajnikach matematyki. A potem zapytałem siebie: jakiej nauce zawdzięczamy Alhambrę w Grenadzie i katedrę Notre-Dame w Paryżu?

Czy nasza rzekoma wyższość rzeczywiście istnieje od momentu wprowadzenia obowiązkowej matury i utworzenia szkoły rzymskiej?

Widziałem wybitnych algebraistów spędzających osiem dni w trzech nad jednym problemem, podczas gdy prostego pastucha rozwiązał go w pięć minut.

Widziałem choroby, które pokonywały lekarzy, a potem znikały same z siebie.

Kontrast, który mówi wszystko

Widziałem w końcu ludzi, cieszących się wszystkimi swoimi zdolnościami, którzy porzucali pracę, aby dokończyć ją we śnie, kiedy – wydawałoby się – nie mają już żadnych zdolności.

Nie wspominam tutaj o jeszcze bardziej niezwykłych kontrastach, które odkryłem w badaniu magnetyzmu – ich wyjaśnienie zostawiam na później.

Ale już teraz widać, że natura skrywa swoją siłę w głębi swoich aktów, lecz ujawnia je z obu stron – przodem i rewersem.

To właśnie w tej publikacji pragnę stopniowo rozwijać tę myśl.

A. Mouin
(ciąg dalszy w następnym numerze)

źródło: INITIATION RATIONNELLE A LA MAGIE. DEUXIÈME ARTICLE; Magie au Dix-neuvieme Siecle, 1854 Monthly at the new moon.