Przykłady leczenia magnetyzmem

Z mnóstwa faktów, przytaczanych przez różnych autorów, wybieram kilkanaście ciekawszych, a to bez względu na to, czy uleczenie było zupełne, czy też nastąpiło tylko polepszenie.

Deleuze (B. 194) opowiada: „Pani około 50-letnia cierpiała od przeszło miesiąca na nieżyt żołądka i stan jej zdrowia pogarszał się z dniem każdym. Syn jej, student medycyny, zapytywał mnie o widoki stosowania magnetyzmu; poradziłem mu zatem, aby przez krótki czas kładł rękę na żołądku matki, a potem prowadził głaski w dół do kolan i stóp. Po dwóch dniach student oświadczył mi, że bóle z żołądka przeniosły się do brzucha, czem lekarz mocno się niepokoi. Zapewniłem go, że już ma władzę nad chorobą i może ją przeprowadzić ku nogom. Rzeczywiście też chora czuła w następnych dniach kłucie w udach, potem w nogach, a jama żołądkowa była już uwolniona od cierpień. Rekonwalescencja trwała długo, ale była zupełna.* Inny wypadek (B. 196): „Pan Boismars, stary oficer, zapad! na silną cholerę z gwałtownymi bólami, wymiotami i konwulsjami; stosowano na próżno wszelkie środki i była już mała tylko nadzieja utrzymania go przy życiu. Jeden z lekarzy, dr. Despres, zaproponował spróbowanie magnetyzmu, a inni lekarze zgodzili się na to, mimo że na wynik nie liczyli. Przywołano mnie i spostrzegłem zaraz, że chory jest wrażliwy na magnetyzm, a ponieważ żona jego przyglądała się moim zabiegom, powiedziałem jej, że może męża uratować i wskazałem, jak wykonywać zabiegi. Już po krótkiem przyłożeniu ręki wymioty i konwulsje osłabły, a chory zapadł w sen uspokajający. Zaprzestano podawać mu leki, a w 14 dniach był uzdrowiony.”

„Kobieta (B. 204) lat 58 miała ropień na nodze. Po uleczeniu powierzchownem środkami miejscowymi utworzył się po dwóch miesiącach na głowie guz, powiększył się do rozmiarów jaja, pękł i ropiał coraz silniej, aż wreszcie w czaszce utworzyła się dziura. Lekarze uznali to za nieuleczalne; chora cierpiała przez pięć lat i pragnęła już tylko śmierci. Wtedy podjął się leczenia magnetyzer Chevalier z Brice; uspokoił naprzód bóle i przywrócił jej sen, poczem wywołał przesilenia i prowadził przez cztery miesiące zabiegi wytężające, które wreszcie spowodowały uleczenie.”

„Żołnierz, który w kampanji 1830 r. stracił rękę, cierpiał silnie z powodu ponownego otwarcia się rany po amputowaniu. Magnetyzm pomógł mu tak szybko, że żołnierz nie mógł wyjść z podziwu.” „Znam (B. 211) pannę dwudziestoletnią, która od lat dziewięciu cierpiała na częste ataki epilepsji, powracające w stałych odstępach czasu i bez wyniku leczone. Przed trzema miesiącami uciekła się do pomocy magnetyzmu. Już w pierwszym ataki osłabły i stały się rzadsze, a z końcem drugiego miesiąca ustały zupełnie i zdrowie jej jest tak dobre, jak tylko można sobie życzyć. Wystrzegała się wszelkich środków lekarskich; pozostawało ją tylko jeszcze przez dwa miesiące magnetyzować co dwa dni, aby choroba nie wróciła.

„Młodzieniec dwudziestoletni (B. 215) doznał takiego przyćmienia umysłu, że musiano go oddać do zakładu dla obłąkanych. Rodzina jego w swym smutku zwróciła się do magnetyzera z prośbą o pomoc. Ten odwiedził chorego i po trzydniowych próbach powiodło mu się nawiązać z nim łączność (raport). Chory zaczął za nim tęsknić, a napady uspokajały się stopniowo. W czternastu dniach uleczenie było zupełne i nie pozostał ani jeden symptom egzaltacji.

„Widziałem (B. 222) somnambuliczkę, która swego lekarza w czternastu dniach uwolniła od podagry w kolanach i stopach, dokuczającej mu boleśnie. Nie czyniła nic prócz głasków wzdłuż nóg codziennie przez kwadrans. Ponieważ od tego czasu upłynęło dopiero sześć miesięcy, nie wiem, czy sprawdzi się jej przepowiednia, że choroba już się nie powtórzy.

„W czarnej katarakcie (B. 224), gdzie ślepota była od siedmiu lat zupełna, przywróciłem chorej w 14 dniach zdolność widzenia światła i odróżniania niektórych przedmiotów. Źrenica odzyskała wrażliwość ściągania się, ale dalej nie zdołałem nic zrobić, i gdy przestałem magnetyzować, ślepota po dziesięciu miesiącach powróciła stopniowo.

„Przez dwa miesiące (B. 226) magnetyzowalem codziennie pannę siedmnastoletnią, która na prawem oku miała błonkę, a lewe było tak słabe, że przy świecy ledwie potrafiła czytać. Błonka zmniejszyła się znacznie i sądzę, że zniknęłaby całkiem, gdybym nie musiał zaprzestać zabiegów. Lewe oko odzyskało zupełną bystrość widzenia i zachowuje ją od lat dziesięciu.

„Wytworna dama (B. 236), urodzona w Paryżu, a zamężna na prowincji, cierpiała od trzech lat na „tic douloureux”. Radziła się wielu lekarzy i zażywała różne środki, po których żołądek jej był w stanie opłakanym. Wykonywałem przez dwa miesiące zabiegi, usypiałem ją nieraz bez wprawiania w somnambulizm, usuwałem bóle, gdy pojawiał się atak, ale nie powiodło mi się zapobiec występowaniu nowych ataków. Gdy odjechała do domu, podjął magnetyzowanie jej mąż, stosując przez dwa lata zabiegi niemal codzienne, ale bez pełnego skutku; ataki bywały rzadsze i słabsze, a woda magnetyzowana poprawiła jej funkcje trawienia. Wreszcie po czterech latach żona odzyskała zupełne zdrowie, dzięki niezwykłej wytrwałości małżonka.

„Pewna dama (B. 262) od dwunastu lat cierpiała co miesiąca na gwałtowną migrenę. Pewnego dnia, będąc u niej przypadkowo, usunąłem bóle za pół godziny. Gdy w następnym miesiącu znów miała atak migreny, zawołała mnie i znów jej pomogłem. Nazajutrz czuła się doskonale, po dwu dniach jednak miała nieznośne bóle w calem ciele; pojawiła się febra, trwająca przez sześć tygodni, z której uleczyły ją zwyczajne środki medycyny. Od tego czasu migreny już nie miała. Nie wątpię, że ta gorączka nie wystąpiłaby, gdybym po pierwszem usunięciu migreny stosował przez miesiąc codzienne magnetyzowanie.

„Drugi fakt jest jeszcze ciekawszy, dowodzi bowiem, że nie powinno się zaczynać magnetyzowania, nie będąc całkiem pewnym, czy zdoła się je prowadzić tak długo, jak się okaże potrzeba. Panienka ośmnastoletnia cierpiała wskutek nagłego upadku od kilku miesięcy na bóle głowy i pojawiła się katarakta, od której całkiem ociemniała. Zaprowadzono ją raz do znajomej, u której pewien magnetyzer zajął się chorą i przez godzinę magnetyzował ją, trzymając rękę na jej głowie. Uczuła niezwykle wstrząśnienie, które nie było bolesne, ale następnej nocy wystąpiły gwałtowne bóle głowy. Przyprowadzono ją znów do owej znajomej, jednak magnetyzera już u niej nie było, gdyż musiał na dłuższy czas wyjechać. Tymczasem bóle wzrastały z dnia na dzień, stały się wreszcie nieznośne, a do nich dołączyła się febra, występująca co wieczora i trwająca przez część nocy. Żadne środki lekarskie nie pomagały; wreszcie po 11 miesiącach wezwano mnie do magnetyzowania. Stosowałem co dnia długie głaski, wiodące aż do nóg, które początkowo tak sztywniały, że nie mogła ani kroku zrobić. Po dziesięciu dniach wszystkie objawy ustąpiły i do dziś chora – pomijając ślepotę – jest zdrowa zupełnie.

„Od kilka lat (B. 355) cierpi młoda kobieta na amenoreę; środki, zapisywane przez lekarzy i przez somnambulików, nic nie pomagają, podobnież magnetyzm. Proponują jej, aby jeszcze hrabia G., obdarzony nadzwyczajną siłą magnetyczną, spróbował zabiegów. Jakoż po godzinie wytężających zabiegów wywołał przesilenie, po którem okresy miesięczne powtarzały się już regularnie.

„W małem miasteczku (B. 357) mieszka pan N., mający syna od czterech lat chorego. Chociaż nic bliższego nie wiedział o magnetyzmie, a tylko czytał o nim, próbuje zabiegów i wkrótce udaje mu się syna uleczyć. Potem usuwa bóle reumatyczne u kucharki. Dowiadują się o tern znajomi i coraz więcej chorych zgłasza się do pana N., aż wreszcie przychodzi mu na myśl skonstruować bakiet, wokoło którego po dwa razy dziennie skupia 12-15 chorych. Każdemu z nich poświęca pan N. po kilka minut zabiegami własnoręcznymi, a tych, u których zaczynają się przesilenia, bierze na bok i uspokaja.

Nigdy jednak nie zdołał osiągnąć somnambulizmu i zapytał mnie, co powinien zrobić. Poradziłem mu zamiast bakietu napełnionego wodą włożyć doń tylko wodę we flaszkach zamkniętych, i przepędziłem u niego dwa dni, rozmawiając z chorymi i wyleczonymi. Wszyscy czują dobroczynny wpływ moralny pana N. poza działaniem fizjologicznem zabiegów, nawet widzą jego promieniowania. Jednak pan N. nie ma wielkich sił fizycznych, a ciągle wysiłki podczas zabiegów nadszarpały groźnie jego zdrowie. Oczerniono go pozatem, że leczy silą djabelską, okrzyczano jako szarlatana i wreszcie musiał zaprzestać magnetyzowania, aby spokój uzyskać.“

(B. 362.) Panna S., we wieku 38 lat, doznała 17 października gwałtownego przestrachu, wskutek czego straciła menses. Po 24 godzinach wystąpiła ociężałość w członkach i w podbrzuszu, a ponadto nieregularne drgania w rękach i prawej nodze, bardzo podobne do tańca św. Wita. Środki, stosowane przez lekarza, wywołały może pewną poprawę stanu wnętrzności, ale nie usunęły migreny, lekarz radził zatem spróbować magnetyzmu. W połowie stycznia zaczęły się zabiegi, tylko trzy razy tygodniowo po 12-15 minut; chora piła . wtedy tylko wodę magnetyzowaną, nic więcej. Z początkiem lutego ustąpiły zwolna przypadłości nerwowe, a w połowie miesiąca już ich nie było. Stan chorej polepszał się szybko, menses wróciły, a w marcu była uleczona zupełnie.

źródło: “Magnetyzm Żywotny (Mesmeryzm) i jego własności lecznicze” JÓZEF ŚWITKOWSKI, BIBLJOTEKA-LOTOSU Nr 5 rok 1936, naucz. Uniw. J.K. we Lwowie, prezes Tow. Parapsychicznego im. J. Ochorowicza