Przygotowanie do nadzmysłowego poznania świata i przeznaczeń

OD TŁÓMACZA.

Słowacki w „Genezis z ducha“ dziele swojem, które świętością zgonu potwierdził, tak mówi: „Spraw aby te słowa westchnieniem pisane, przeszły jak wiatr i szum morski, a przechodząc i mijając, niektóre wielkie duchowe moce, w ojczyźnie mojej uśpione, z nieświadomości własnej, na światło wiedzy własnej wywiodły… Aby z tej Alfy i z Chrystusa i ze Słowa Bożego wyprowadzon był świat cały.  Aby Mądrość jasna miłością Bożą w duchach tworzona rozwidnieniem dla każdej nauki stanęła… O to proszę… Boże i Panie mój! o widzącą wiarę a zarazem uczucie nieśmiertelności z wiary widzącej w duchach zrodzone. O słońce mądrości Bożej proszę, w którem widzę już mieczowego Anioła przyszłej ofiary. Albowiem na tych słowach, iż wszystko przez Ducha i dla Ducha stworzone jest a nic dla cielesnego celu nie istnieje   zostanie ugruntowana przyszła wiedza święta Narodu mojego”… A gdzieindziej tak mówi, myśląc o księgach Genezyjskich przyrody: „abyś je odczytał, zgłębił i z drugą tajemniczą księgą na dnie ducha twojego złożoną  porównał.

Słowa te i wiele, wiele innych stały się dla mnie świadectwem że najwyższe jednostki wszystkich ludów twórczych przechowywały w sobie (czasem nawet bezwiednie) wiekuisty testament Króla-Ducha. Wszyscy oni, przewodnicy ludzkości mówili, jak Słowacki: „Nie odłączaj się więc od początku Twego Uwidzialniony Aniele; miej wiarę w sumienie prawdy przeciwko nałogowo z nauki*. To zaczynanie od siebie, oderwanie się od początku jest cechą znamienną naszej epoki. Powiedzieć można, że duch rozpada się na kawałki i zaczyna się panowanie chwili. Chwila zaś ustalić może, zdąży – tylko, co najgubsze. Przeto człowiek piękna – artysta, człowiek uczciwy – bohater i człowiek prawdy – filozof posiadają dzisiaj złe sumienie. Złe sumienie pochodzi stąd, że się nie jest rzeczywistym w danej epoce. Otóż rzeczywistość epoki jest dziełem ducha ludzkiego. Prawdziwe posłannictwo wieszcze Słowackiego, Mickiewicza i t. p. doprowadziło ich do pożądania „kraju na wolności Ducha opartego*, a który jest twórczością ludzką. Dla dostatecznej przy czyny do powstania takiego świata nie wystarczy nigdy genealogja człowieka, który wywodzi się od wczoraj; twórcy wszystkich czasów” wiedzieli o braterstwie pracującej ludzkości, która się nazywa Nieśmiertelnem, Wiekuistem Człowieczeństwem. Tedy więc bardzo uczciwa, bezstronna praca ducha doprowadzić musi do onej „Wiedzy tajemnej nie opartej na nieporozumieniach i przesądach, ale na „myśli kryształowej“ i wierze w wewnętrzną świętość każdego człowieka. Wszechświat pobieżnej nauki opiera się na prawach przemocy i liczby, a żadna kombinacja tych pierwiastków nie da trzeciej wielkości, którą jest miłość. Ta trzecia zasada budującego się dopiero wszechświata jest, powiedzmy substancyą, której prawa określa Teozofia. Albowiem miłość, którą myśl czysta kryształowa ledwie że pojąć może, musi być jednocześnie miejscem i dźwignią przyszłej Ziemi. Potężne ujęcie kształtu, zdecydowanie się wewnętrzne co do barwy, „zebranie myśli w jedno ognisko“ i t. d., wszystko to jest drogą do poznawania rzeczywistości ukrytej po za zasłoną ciągle zmiennej szaty wrażeń. Narzędziem tej „jakościowej “ wiedzy życia jest sam człowiek, odkąd opanuje siebie.

Empiryczna metoda myśli i życia jest anarchizmem duchowym współczesnej epoki. Rodzi to tragikomedyę nieporozumień, wśród której giną wszystkie dobre poczynania. „Wrażeniowość“, „żywiołowość“ i t. d. niszczy wszelką spójność, istność człowieka. Jak pisałem już gdzieindziej dyalog nie może istnieć bez uspołecznienia duchowego, bez tej syntezy obcowania, która nie zatracając żadnej indywidualności łączy je w sobie harmonijnie.

Daremnie dziś cofać się ku formom pierwotnym uspołecznienia. Przechodzimy okres rozpadnięcia gromady na jednostki. Przetrzymać godnie tę epokę, znaczy zrozumieć związek jaki zachodzi między mikrokosmem – człowiekiem –  jednostką a makrokosmem – wszechświatem. Tutaj nabiera nieobliczalnej wagi samowychowanie. Nie przypadkowe, dorywcze, ale w kierunku wielkich i głębokich linij Wiekuistego Człowieczeństwa. A to jest zadaniem Teozofii. Kto pójdzie w kierunku odwrotnym, ten odda się rosnącemu nieustannie Głodowi Zmysłów i niepotrzebnych wrażeń, ten zatraci swą indywidualność w oceanie przypadkowych zmian i rozmieni się na chwile i nastroje.

Jan Rundbaken.


PRZEDMOWA DO TRZECIEGO WYDANIA.

W przedmowie do trzeciego wydania autor powtarza słowa, przytoczone w przedmowach do wydań poprzednich:

W tej książce ma być podany wizerunek pewnej części nadzmysłowego świata. Kto jednak tylko co zmysłowe chciałby cenić, uzna ten wizerunek za twórczczej fantazyi. Kto by zaś tej drogi szukać chciał, która ze świata zmysłów wyprowadza, nauczy się prędko rozumieć, że życie ludzkie osiąga znaczenie swe i wartość tylko przez wgląd w świat inny. Próżno wielu się obawia, że przez taki wgląd stanie się człowiek obcym „rzeczywistemu“ życiu.

Ponieważ dopiero dzięki temu uczy się stać w życiu pewniej a mocniej. Uczy się poznawać przyczyny życia, a bez tegoż poznania omackiem jeno jak ślepy idzie w śród jego objawów. Dopiero poznanie nadzmysłowe nadaje sens zmysłowej „rzeczywistości“. Dlatego staje się przez tę wiedzę zdatniejszym, a nie niezdolnym do życia. Istotnie praktycznym człowiekiem może być tylko ten, kto życie rozumie. Autor tej książki nie maluje niczego, czego by nie mógł poprzeć’ doświadczeniem, tego rodzaju doświadczeniem, jakie w tych sferach może mieć miejsce. Tylko co przeżyte osobiście w tym sensie – będzie tu wykładane.

Nie można tej książki czytać, jak się w naszych czasach książki czytać zwykło. W pewnej mierze czytelnik musi każdą stronicę, nawet każde zdanie opracować. Do tego świadomie prowadzono.

Ponieważ tylko w tedy książka może być dla czytelnika tem, czem być dla niego powinna. Kto ją przeczytał tylko, ten jej zgoła nie czytał. Jej prawdy muszą być przeżyte.  Teozofia ma tylko w tern rozumieniu wartość. Ze stanowiska pobieżnej wiedzy nie można książki oceniać, gdyż punkt widzenia dla takiej oceny wziętym być musi z książki samej. Kiedy krytyk przyjmie taki punkt widzenia, dojrzy zapewne, że w tych wnioskowaniach nic prawdziwej wiedzy nie przeczy. Autor wie, że nie chciał żadnem słowem stawać w sprzeczności ze swą sumiennością naukową, Kto by zaś chciał jeszcze na innej drodze poszukiwać  prawd tu wyłożonych, znajdzie takie w mojej „filozofii wolności“ (Berlin 1892). W różny sposób dążą obie te książki do jednego celu. Do zrozumienia jednej nie potrzeba drugiej, choć dla niektórych pewnie będzie pomocną.

Kto by znowu w tej książce doszukiwał się prawd „ najostatniejszych “, wypuści ją z rąk być może niezaspokojony. Właśnie z początku dane być mogą tylko prawdy zasadnicze z dziedziny ogólnej teozofii.

Leży zapewne w naturze ludzkiej skłonność do pytań natychmiastowych o początek i koniec świata, o cel bytu i jestestwo Boga? Komu nie chodzi o słowa i pojęcia ale o prawdziwe poznanie w zastosowaniu do życia, ten wie, że w dziele, które o początku mądrości uczy. nie powinien przytaczać rzeczy należących do wyższych stopni mądrości. Dopiero wyjaśnia się przez zrozumienie tego początku, jak te wyższe pytania stawiane być powinny. W dziele innem, a niniejsze uzupełniającem, mianowicie w publikowanej (w tymże wydawnictwie) przez autora „Wiedzy tajemnej“ znajdą się dalsze sprawozdania z dziedzin tu rozważanych. Przedmowę do drugiego wydania uzupełniono, jak następuje: Ko obecnie przystępuje do przedstawiania faktów nadzmysłowych, winien jasno sobie zdać sprawę z dwóch rzeczy. Po pierwsze, że nasze czasy wymagają pięlęgnowania nadzmysłowego poznania; a powtóre, że dzisiaj życie duchowe zawiera mnóstwo wyobrażeń i odczuć, które taki wykład czynią dla wielu wprost czczą fantazyą albo marzeniem. Nadzmysłowe poznanie jest wymogiem współczesnego życia, ponieważ wszystko, czego człowiek zwykle w świecie i życiu doświadcza, pobudza go do bezliku pytań, na które tylko prawdy nadzmysłowe odpowiedzieć mogą. Jednak tem łudzić się nie trzeba: wiedza jaką można udzielić o podstawach bytu wśród prądów dzisiejszych, jest dla głębiej odczuwającej duszy nie odpowiedzią, ale pytaniem wobec wielkich zagadek świata i życia.

Przez pewien przeciąg czasu każdy może podlegać  mniemaniom, że „w wynikach ściśle naukowych doświadczeń “ lub we wnioskach któregoś współczesnego myśliciela otrzyma rozwiązanie zagadki bytu.

Kiedy dojdzie jednak dusza do tej głębi, w którą znijść musi, kiedy siebie rzeczywiście pojmie, ukaże jej się to, co z początku za rozwiązanie miała, jako podnieta dopiero do prawdziwego pytania, a odpowiedź na to pytanie nie tylko wygadza ludzkiej ciekawości, ale od niego zależy spokój wewnętrzny i zawartość życia duszy. Osiągnięcie takiej odpowiedzi nie tylko zadawala popęd wiedzy ale czyni człowieka zdolniejszym do pracy i dorosłym do zadań życia, gdy brak rozwiązania odpowiednich pytań dusznie *) a w końcu fizycznie go łamie. Poznanie nadzmysłowe jest nie tylko potrzebą teoretycznego myślenia, lecz przedewszystkiem praktycznego, prawdziwego życia. Wprost ze względu na rodzaj współczesnego życia duchownego stała się teozofia sferą niezbędnego poznania w naszych czasach.

* duszny, jako przymiotnik od „dusza“.

Nie wyklucza to z drugiej strony tego faktu,  że dziś najsilniej się to odpycha, co jest najbardziej niezbędnem. Tak zniewalającą jest dla wielu potęga niektórych mniemań, ugruntowanych na podstawie „pewnych, naukowych badań“ że inaczej zgoła sądzić nie mogą takiej jak ta książki, jak uważając  ją za bezpodstawny absurd. Wykładający poznanie nadzmysłowe spodziewa się podobnych rzeczy bez żadnych co do tego złudzeń.  Łatwo jest żądać od takiego wykładającego, aby dal „wolne od zarzutów “ dowody. Ale nie bierze się pod uwagę, że się właściwie ulega w tedy złudzeniu, żąda się bowiem choć się tego nie jest świadomym dowodów nie leżących w rzeczy samej, ale tylko takich, które leżą w możności, lub chęci naszego uznania, Autor tej rzeczy wie, że w niej nic takiego niema, czego by nie mógł uznać ten, kto myśli na podłożu współczesnej wiedzy przyrodniczej. Wie, że można uważać za słuszne wszelkie wymagania nauk przyrodniczych, i właśnie dlatego podany tu rodzaj opisu można w sobie umotywować. A prawdziwie przyrodoznawczy sposób przedstawiania rzeczy nie będzie w niezgodzie z tym wykładem. Kto tak myśli, ten odczuje tu wiele dyskusyj zatrąconych, co głębokie prawdziwe słowa Goethe’go tak wyrażają: „Fałszywa nauka nie pozwala sobie przeczyć, ponieważ ona polega na przekonaniu, jakoby fałsz, jakiś był prawdą“. Dyskusye są bezowocne wobec togo, kto ceni tylko swój sposób myślenia. Kto zaś poznał istotę „dowodu“, wyjaśni sobie zapewne, że dusza ludzka na innych drogach, niż za pomocą dyskusyi, znajdzie prawdę.  Tym samym sposobem myślenia kierowano się, kiedy tę książkę w drugiem wydaniu oddano publiczności.


Wstęp

Jan Bogumił Fichte (1813) rozpoczyna wykład swej „ Nauki dojrzałego owocu całego swego życia następująco: „Nauka ta przypuszcza zupełnie nowy wewnętrzny narząd umysłowy, przez który nieznane światy się otwierają, a które dla ludzi zwykłych zgoła nie istnieją”. Dalej za pomocą pewnego porównania wykazuje, jak nieuchwytną musi wydać się jego nauka tym, którzy chcą zgłębić ją przez wyobrażenia zwykłego rozsądku: „Pomyśleć trzeba świat ślepych od urodzenia, dla których o tyle jedynie rzeczy i ich własności są wiadome, o ile istnieją dla dotyku. Gdy im mówicie o kolorach i innych własnościach, które ze światła się rodzą oraz istnieją przez zmysł widzenia  tedy mówicie im o niczem i to będzie jeszcze najszczęśliwszem, jeśli wam to odpowiedzą: błąd łatwo bowiem zauważycie i, nie mogąc im oczu otworzyć, zaniechacie daremnych słów”:  Ten tedy, który o takich rzeczach jak Fichte ludziom mówi, często podobny będzie do owego widzącego między ślepymi.  Aleć są to rzeczy, które się odnoszą do wyższych celów i treść istotną człowieka wyznaczają. A musiałby zwątpić o człowieczeństwie, kto rad wierzy, jakoby niezbędnem było: „daremnych słów zaniechać “. Nie trzeba nawet na chwilę wątpić, żeby to niemożliwem było, komuś „oczy otworzyć“, jeśli kto do tego wniesie swą dobrą wolę. Wychodząc z tego założenia pisali i mówili wszyscy ci, którzy poczuli, że im obudzenie zmysłu wewnętrznego dało poznać utajoną dla zmysłów zewnętrznych istotę człowieczą, Od najstarszych czasów wciąż mówiono o takiej „wiedzy tajemnej – Którzy cośkolwiek z niej pojęli, czują, że jej panowanie jest tak pewne, jak ci, którzy mają normalne oczy czują pewność istnienia barwnych wyobrażeń. Dla tych „wiedza tajemna“ nie potrzebuje „dowodzeń”.

Oni wiedzą również, że żadne „ dowodzenie“ nie potrzebne dla tych, którzy mają w sobie zmysł wyższy otwarty. Takim można opowiadać, jak podróżny opowiada o Ameryce tym, którzy wyrobili sobie o niej pewne pojęcie, Gdyby pojechali, mogliby sami sprawdzić. Ale nie tylko do takich powinien mówić badacz wyższej prawdy. Powinien on zwracać się do wszystkich. Bo mówi o rzeczach, które obchodzą wszystkich ludzi; i wie, że nikt bez wiedzy o tych rzeczach nie może w prawdziwym sensie tego słowa – zostać człowiekiem. Do różnych ludzi mówi, ponieważ wie, że istnieją najróżniejsze stopnie poznawania tego, o czem wykłada. Wie, że nawet bardzo oddaleni od tego przejrzenia, zanim to w nich własne spostrzeganie duchowe się utworzy, mogą go jednak pojmować. Dlatego że poczucie i pojmowanie prawdy leży w każdym człowieku. A do tego pojmowania, które prześwituje w każdej zdrowej duszy, zwraca się przedewszystkiem.

Wie również, że w tem pojmowaniu tkwi siła, która musi pomału doprowadzić do wyższych stopni poznania, To poczucie, które z początku zupełnie nie spostrzega, o czem doń mówią, to poczucie jest właśnie tym czarodziejem, który otwiera „oczy ducha W ciemnościach budzi się ono. Dusza nie widzi , ale przez nie zostaje ogarnięta potęgą prawdy: zwolna wpływa  prawda na duszę i jej „wyższy zmysł“ otwiera.

Dla jednego to może trwać dłużej, dla innego krócej: kto cierpliwość i wytrwałość posiada, ten osiągnie cel.  A choć nie każdy ślepy od urodzenia operowanym być może: każde duchowe oko można otworzyć; i to jest jedynie kwestyą czasu, kiedy zostanie otwartem.

Uczoność i wykształcenie nie są wcale warunkiem do otworzenia tego „wyższego zmysłu”.

Prostemu człowiekowi równie może on się otworzyć jak stojącemu wysoko pod względem wykształcenia. Co zaś obecnie „jedyną” wiedzą się nazywa, może raczej tamująco, niż dodatnio oddziałać, ponieważ taka wiedza często tylko to uważa za rzeczywiste, co zwykłym zmysłom jest dostępne. A choć wielkie są jej zasługi w poznawaniu t e j rzeczywistości tworzy przy tern wiele przesądów zamykających dostęp do wyższych rzeczywistości.

Temu, co tu powiedziane, często zarzucają, że ludzkiemu poznaniu raz na zawsze wyznaczono „nieprzekraczalne granice – Granic tych przestąpić nie można, przeto muszą być odrzucone wszystkie te umiejętności, które się w tych granicach zamknąć nie dadzą. A stąd wnioskują, jak niedorzecznem było by utrzymywać coś o takich rzeczach, o których ogólnie mniemają, że leżą po za ludzkiem poznaniem. W takim zarzucie tkwi nierozważone to, że wyższe poznanie warunkuje rozwój ludzkich sił poznawczych. Co po za granicami poznania leży przed takim rozwojem, to po zbudzeniu się zdolności, które w każdym człowieku drzemią, znajdzie się wewnątrz tych granic. Jedno tylko przytem nie powinno ujść naszej baczności. Mogą rzec: na co tedy ludziom o rzeczach mówić, kiedy nie zbudziły się jeszcze potrzebne do tego siły poznawcze, a przeto tern samem zamknięte są dla nich?

Fałszywie to jednak rozważono.

Potrzeba szczególnych zdolności, aby rzeczy, o które tu chodzi wykryć; udzielane zaś, kiedy już je wykryto, może pojąć każdy człowiek, który zechce zastosować bezstronną logikę i zdrowe poczucie prawdy. W książce tej nie udzielono innych wiadomości prócz takich, które oddziałać mogą na każdego, kto żywi w sobie nieuprzedzone, żadnymi przesądam i niezmącone myślenie i niezależne poczucie prawdy,  tak, aby znalazł zadawalniające wyjaśnienia zagadki ludzkiego życia i zjawisk świata. Obiera się tylko takie stanowisko: czy zadawalniającem jest to wyjaśnienie życia, jeżeli te rzeczy są prawdziwe, które tu będziemy rozważać? A okaże się, że życie każdego człowieka dostarczy potwierdzenia.

Żeby zostać „nauczycielem “ w tak wysokich sferach bytu, nie wystarczy, że się komuś zmysł do tego otworzył. Do tego, aby spełniać powołanie nauczyciela, w każdej dziedzinie potrzebna jest wiedza.

„Wyższe widzenie“ nie tworzy samo przez się   „wiedzących“ z ducha, jak zdrowe zmysły uczonych w zmysłowej rzeczywistości. I ponieważ każda rzeczywistość, niższa czy wyższa duchowa, są tylko dwoma stanami zasadniczej istności, więc kto  jest nieświadomym w niższem poznaniu, przeważnie tym samym pozostaje i w wyższym. Ten fakt rodzi poczucie w bezmiar idącej odpowiedzialności, w tym, kto – przez powołanie z ducha – przeznaczony na nauczyciela duchowych dziedzin bytu.

Musi on być skromnym i powściągliwym.  Nikogo to jednak nie powinno powstrzymywać, od oddawania  się wyższym prawdom. Nawet tego, komu życie nie daje możności, zajmowania się zwykłą wiedzą. Gdyż można dobrze wypełnić zadanie człowieka, nie rozumiejąc nic z botaniki, zoologji, matematyki i innych nauk, ale nie można w zupełnem znaczeniu tego słowa być „człowiekiem”, nie zbliżając się w pewnej mierze przez „wiedzę wyższą“ do odsłoniętej istności i przeznaczenia ludzkiego. Najwyższe, co człowiek spostrzedz może, nazywa „boskim”. A musi w pewnej mierze zetknąć swoje najwyższe przeznaczenie z tern bóstwem. Dlatego właśnie mądrość wyższa, która mu jego istotę i przeznaczenie odsłania, nazywa się „mądrością boską“, albo teozofią.

Zgodnie z myślami tu zaznaczonemi da się narzucić szkic do teozoficznego światopoglądu. Autor nie zamierza podawać żadnych faktów, które by nie były jego przeżyciem wewnętrznem, jak przeżycia zewnętrzne świata są faktami dla oczu. uszu i w ogóle zwykłego postrzegania. Znajdą tu miejsce przeżycia, ogólnie dostępne dla każdego, kto by zechciał  pójść „drogą poznania”, wskazaną w specjalnym rozdziale tego dzieła. Staje się na właściwym stanowisku wobec nadzmysłowego świata, kiedy się zakłada, że zdrowa myśl i odczuciu mogą wszystko pojąć, co płynie z prawdziwej wiedzy wyższych światów i, że, kiedy się wychodzi z tego pojmowania a mocną podstawę zeń czyni, robi się ważki krok do własnego widzenia, żeby zaś je osiągnąć, coś inne przyjść musi. Zamyka się sobie jednak wrota do prawdziwego poznania, gardząc tą drogą, a chcąc inaczej wyższe światy przeniknąć.

Zasada: dopiero wtedy wyższe światy uznać, kiedy się je widziało, jest przeszkodą do tego widzenia. Wola do zrozumienia przez zdrową myśl  tego, co później może być oglądane, prowadzi do tego widzenia. Wyczarowuje ważką moc duszy, która do „wglądu jasnowidzącego“ prowadzi.

 

TREŚĆ
Strona
Od Tłómacza
Przedmowa do trzeciego wydania

I. Wstęp

II. Istota człowieka
1. Cielesne jestestwo człowieka
2. Duszne jestestwo człowieka
3. Duchowe jestestwo człowieka
4. Ciało, dusza i duch

III. Wcielania się ducha i los
(Reinkarnacya i Karma)

IV Trzy światy
1. Świat duszy
2. Dusza w świecie dusznym po śmierci
3. Świat ducha
4. Duch w krainie ducha po śmierci
5. Świat fizyczny i jego związek z krainą dusz i ducha
6. O formach myśnych i ludzkiej aurze

V. Droga poznania

VI. Uwagi i dopełnienia

 

źródło: dr Rudolf Steiner  “Przygotowanie do nadzmysłowego poznania świata i przeznaczeń”