Któż nie zna tego, co nazywamy przeczuciami? Któż z nas nie mawiał przy sposobności, że to a to się stanie? I któż nie mylił się często w takich razach przeczuć, czy przedczuć? Pojęcia przeczucia nie powinniśmy mieszać z pojęciem przewidywania, opartego na wmioskach z pewnych przesłanek, to jest z oczekiwaniem, że coś stanie się dlatego, iż stało się to, lub owo.
Jeśli mąż stanu wypowiada się trafnie o przyszłem ustosunkowaniu się spraw światowych, to nie jest to przeczuciem, ale prostem przewidywaniem następstw pewnych wypadków.
Do przeczuć trzeba odnosić się możliwie krytycznie. Bardzo często chodzi tu jedynie o stany przygnębienia i o następstwa psychiczne pewnych niedomagań ciała. Przygnębieniom towarzyszą uczucia ponure i budzi się żywa świadomość, że łatwiej doczekać się na świecie rzeczy przykrych i bolesnych, niż miłych i radosnych.
Naprzykład matka wie, że jej córka mieszkająca w dalekiem mieście jest chora. Wiadomości nadchodzą wprawdzie zgoła pomyślne, ale matka ma swoje przeczucia, że jest niedobrze, osobliwie jeśli wypadnie czekać na listy. Takie przywidzenia nie są przeczuciami. Pomimo takich nadużyć pewnego słowa, racyę miał Lavater, gdy pisał:
“W duszy ludzkiej znajduje się ośrodek wyczuwania rzeczy niewidzialnych, nieobecnych, dalekich i przyszłych”.
Przeczucia należą do zjawisk powszechnoludzkich.
Aby zrozumieć dokładnie, o co tu chodzi, trzeba zastanowić się nad tą sprawą nieco szczegółowiej. Poeci przypisują przeczucie, a raczej przedczucie, nawet roślinom, a niektórzy znakomici badacze przyrody podzielają ten pogląd w znacznej mierze. Nestor przyrodoznawstwa francuskiego, Fabre, wyraża się całkiem poważnie o życiu nerwowem roślin i o tem, że rośliny miewają pewne przeczucia i to nietylko wówczas, gdy chodzi o pogodę. Inni uczeni wypowiadają sią w sposób podobny, uważając, że rośliny posiadają odpowiednik do naszego układu nerwowego. Bardzo pouczającą pod tym względem jest lektura książki znakomitego filozofa Fechnera “O psychicznem życiu roślin”. Fechner ulegał znacznemu wpływowi Swedenborga.
Naturalnie, że w życiu roślin spotykamy się zaledwie z jakiemiś mglistemi napomknieniami przeczuć, ale już u zwierząt jest pod tym względem zgoła inaczej: mamy tu pod nogami grunt stalszy i mnóstwo świadectw zasługujących na baczną uwagę. Pasterze, myśliwi i wogóle wszyscy przyjaciele przyrody mogą nam o tem bardzo wiele powiedzieć. Filozof niemiecki, Fichte, uzasadnia te sprawy bardzo trafnie, wykazując, że żadna istota obdarzona świadomością nie jest wolna od przeczuć.
Zwierzętom przypisuje on świadomość, ale nie samowiedzę, i zaznacza, że z każdą świadomością łączy się pewien stan marzenny, który życie psychiczne zwierząt charakteryzuje najtrafniej. Zwierzęta mają niewątpliwie przeczucia. Według spostrzeżeń Darwina i całego szeregu innych badaczy, robaki zagrzebują się w ziemię głębiej, gdy zanosi się na zimę twardą, płyciej natomiast, jeśli zima ma być lekka. Jedno z pism hanowerskich donosiło w listopadzie roku 1913: “Mrówki, zwierzęta znane ze swej wybitnej inteligencyi, podokonywały prac iście herkulesowych, budując swoje kopce dwa razy wyższe, niż zazwyczaj i to w postaci prostych stożków. Zdarza się to dość rzadko i zdaniem leśników, rolników i innych obserwatorów przyrody jest to niezawodną oznaką zbliżającej się ciężkiej zimy”. Przeczucie mrówek spełniło się istotnie. Ten dar przeczuwania został zaobserwowany u mrówek niejednokrotnie, osobliwie u termitów podzwrotnikowych.
W połowie sierpnia r. 1912 zauważono w Anglii, że jaskółki zgromadziły się przy najpiękniejszej pogodzie i odleciały (według wiadomości podanej przez Times z 30 sierpnia t. r.) z całej Wielkiej Brytanii o dwa tygodnie wcześniej, piż zwykle. W dniach zwykłego odlotu jaskółek powstały straszne wichury północno-zachodnie.
Zostało stwierdzone zgoła nienagannie, że przed nagłem trzęsieniem ziemi na Martynice w roku 1902 wszystkie psy wyły, ptaki polatywały niespokojnie tam i sam, krowy ryczały, a żmije wypełzły ze swoich kryjówek. Wiadomo też, że przed strasznem trzęsieniem ziemi w Mesynie w roku 1908 wróble pouciekały na jakie dwanaście godzin przed katastrofą, porzucając gniazda i pisklęta, podczas gdy ludzie nie przeczuwali jeszcze nic złego.
Dwaj kapitanowie opowiadali mi niezależnie jeden od drugiego, że szczury uciekają ze statków nie wtedy, gdy statek tonie, ale opuszczają statki w porcie, jeśli okręt ma zatonąć. Chociaż zapewniali mnie o tem z całą stanowczością jako o rzeczy zupełnie pewnej, pozostawiam każdemu, aby wierzył lub nie wierzył zapewnieniom marynarzy.
Trzeba czytać książkę Maeterlincka o pszczołach, aby podziwiać zdumiewający dar przewidywania pszczół. Na niemniejszą uwagę zasługują pająki. Zaszywają się one w różne kryjówki jeszcze wówczas, gdy niebo jest całkiem czyste i o nadciągającej burzy jeszcze nikt nie myśli. Natomiast zdaje się być sprawą instynktu, gdy owady te zamykają się bardzo szczelnie na noc, aby zabezpieczyć się w swoich kryjówkach przed możliwym napadem ze strony napastników. Już w głębokiej starożytności uchodziły pająki za niezawodzących przepowiadaczy pogody. Najwięcej dowiadujemy się o tym darze pająków od generała Disjonvalla. Jego holenderscy wrogowie trzymali go w niewoli od roku 1788 do roku 1795. W więziennem osamotnieniu jedynem zajęciem generała było obserwowanie pająków i notowanie poczynionych spostrzeżeń.
Jego spostrzeżenia znajdują się po różnych bibliotekach, między innemi w bibliotece genewskiej. Opowiada on naprzykład, że pająki trwają w bezczynności, to zwykle nadchodzi pogoda wietrzna, jeśli zaś przeciągają pajęczyny poprzeczne lub podłużne w swych sieciach, to zbliża się wichura, Jeśli pająk niszczy częściowo sieć i odczepia ją, by uratować resztę, to można być przekonanym, że nastanie przemijający wiatr. Powiada Disjonvall, że jeśli pająki-krzyżaki pracują gorliwie, to można spodziewać się pięknej pogody, ale jeśli opieszale, to pogoda będzie niestała. Sieć pająka-krzyżaka jest niewątpliwie wytworem dużej zręczności, a jednak pająk ten niszczy i pożera arcydzieło swej sztuki, aby w czasie najkrótszym odbudować je nanowo. O innych pająkach powiada Disjonvall, że wychodzą ze swoich kryjówek wówczas, gdy zanosi się na ładną pogodę, a mianowicie wychylają się z nich tembardziej, im pogoda jest piękniejsza i im dłuższem ma być jej trwanie. Gdy natomiast w ciągu doby najbliższej ma nastąpić niepogoda, to zawracają ku swoim kryjówkom i nawet nie wyglądają z nich.
Przykłady z życia owadów przytoczyłem rozmyślnie. Dla czytelnika jest to miła pauza i rozrywka wobec następnych rozważań poważnych i najczęściej tak smutnych. Unikam pokusy przytaczania dalszych przykładów z życia zwierząt wj^szych. Dzisiejsi badacze zajmują się coraz wydatniej psychologią zwie, rząt i zdobycze w tej dziedzinie są już na szczęście bardzo pokaźne. Należy się spodziewać, że nie pomieszają tu pojęć i zachowają należną granicę między duszą zwierzęcą a duchem człowieka.
Przechodząc do rozważania tego, co nazywamy przeczuciami, pozostawiamy na stronie to wszystko, co można sprowadzić do oddziaływania snów, sugestyi, halucynacyi i hypnozy.
Chodzi nam jedynie o ustalenie takich faktów, jakie zachodzą przy pełnej i jasnej świadomości. O źródle tych spraw pomówimy później. Zastanawia nas odrazu, że ludzkie przeczucia tak samo nie są ograniczone przestrzenią, jak każdej chwili wyobraźnią swoją możemy się przenosić do najodleglejszych czasów dziecięcych i najbardziej odległych miejsc, związanych z temi czasami minionemi. Trzeba też zauważyć, że z przeczuciami mniej mają do czynienia ludzie, którzy jak naprzykład uczeni badacze przyzwyczajeni są do myślenia oderwanego, albo jak kupcy, którzy bezustannie liczą i obliczają. Tacy ludzie aiie zajmują się samymi sobą. Natomiast dar przeczuwania bardzo jest rozwinięty u ludów pierwotnych, u dzieci i u kobiet nerwowych.
Ich wyobraźnia skierowana jest downątrz, ku samym sobie. Wiadomo jest, że dzicy mają mocno rozwinięty dar przeczuwania pogody, choroby, śmierci. (Nie brak także zwierząt, które zaszywają się w niedostępne kryjówki, gdy nadchodzi śmierć). Człowiek kulturalny przestał już ufać samemu sobie i w razach analogicznych zwraca się do lekarza, meteorologa i innych specyalistów. W ten sposób zatracają się w nim pewne zdolności, podobnie jak w ręce, której nie używamy, zatraca się siła. Dochodzi nawet do tego, że człowiek cywilizowany przeoczą dość wyraźne oznaki choroby. Kant zapomniał o swej podagrze, gdy zagłębiał się w rozmyślaniach, Schiller nie odczuwał ostrych, trapiących go bólów, gdy pochłaniała go twórcza praca, o Edisonie wiadomo, że żona jego musi go zabierać do domu na obiad niemal przemocą, gdyż inaczej pracowałby bez przerwy dzień i noc. Ale gdy człowiek cywilizowany rozchoruje się naprawdę, wówczas budzi się w nim obok instynktu samozachowawczego także dar przeczuwania, a to dlatego, że w tych razach zaczyna zajmować się znowu samym sobą. Hipochondrycy mogliby nam dużo o tem powiedzieć.
Przeczucie jest więc darem zgoła natural, nym. Niema w niem nic osobliwego i dla rozbudzenia go nie potrzeba żadnych środków sztucznych. Jest to sprawa duchowna, wyrażona bardzo trafnie słowy Elfa w Szekspirowskim “Śnie nocy letniej”:
“Widzieliście w zwidzeniach nocnych To, co wam własny mózg pokazał.”
Oczywiście, że zaraz usłyszymy wołania:
Przypadek, przypadek, imaginacya i nic poza tem. W wielu wypadkach może tak być istotnie, któż chciałby temu przeczyć? Ale niezawsze chodzi jedynie o przypadek. Weźmy kilka faktów powszednich: Oto zajmujemy się w myślach jaką osobą i osoba ta wchodzi do pokoju.
W przypadkach dziewięciu na dziesięć może istotnie chodzić o zwykły przypadek, ale mogą też zachodzić przypadki zgoła osobliwe. W rozdziale poświęconym przenoszeniu się myśli ujrzymy, że może tu chodzić równie dobrze o sprawy duchowe, które – jeśli kto chce – można nazwać przeczuciem. Odczuwamy zbliżanie się czyjeś i dowiadujemy się potem, że i temu komuś “było tak jakoś”, jakby mu ktoś nakazał odwiedzić starego znajomego.
W ciągu długich tygodni nie myślało się o kimś, raptem bez widocznego powodu zaczynamy o nim myśleć i oto człowiek ów przychodzi do nas, albo pisze list. Rzeczy takie zostały stwierdzone naukowo.
Zajmijmyż się z kolei rzeczywistemi przeczuciami. Niestety, w dziedzinie tej jest jeszcze wszystko tak samo, jak było na 500 lat przed Chrystusem, za czasów Eschylosa, który w tragedyi swojej “Agamemnon” powiada: “Jakie słowo pożądane zabrzmiało człowiekowi kiedykolwiek z ust wyroczni?” Jako typową przedstawicielkę zdolności przeczuwania przedstawia nam ten sam poeta Kasandrę, która przepowiada zbrodniczy czyn Klitemnestry i to, że z dalekiego kraju przybędzie Orestes, aby zabójstwo ojca pomścił na własnej matce.
Któż nie słyszał o takich, co to poniechali podróży morskiej dlatego, iż mieli przeczucie, że statek, na którym wybierali się w drogę, ulegnie rozbiciu? A nieszczęście zdarzało się rzeczywiście, Pewne pismo angielskie (sam je czytałem) podało przed zatonięciem “Titanica” wiadomość o jego zagładzie, poczem w tern samem piśmie pojawiły się ostre zaprzeczenia. Wiadomość ta została podana w dniu wypłynięcia tego statku z portu.
Znany egiptolog Brugsch-pasza, który pracował dla kedywa egipskiego, otrzymał od niego rozkaz udania się do Ameryki Północnej. Wypełniając ten rozkaz, Brugsch znajdował się już w Paryżu, gdy wtem kedyw wezwał go do natychmiastowego powrotu do Kairu.
Zdumiony uczony zapytał kedywa, dlaczego kazano mu wrócić i otrzymał odpowiedź, że kedywowi śniło się, iż statek, na którym Brugsch miał jechać, rozbił się na morzu. Ów okręt francuski zatonął rzeczywiście z załogą i z pasażerami. Pisze a tern Brugsch w swoich pamiętnikach. Dość powszechnie znanem jest przeczucie Goethego, które właściwie jest wizyą, a które ze względu na autora godne jest poznania. W trzeciej części swoich Wspomnień pisze on dosłownie: “Jechałem ścieżką z Seesenheimu ku Drusenheimowi i wówczas ogarnęło mnie dziwne przeczucie. Ujrzałem mianowicie – nie oczyma cielesnemi, ale oczyma ducha – samego siebie, jadącego mi na spotkanie konno i w takim stroju, jakiego nigdy nie nosiłem. Był to ubiór barwy stalowej z odcieniem złotawym. Gdy otrząsnąłem się z tego widzenia, postać zniknęła. Dziwnem jest wszelako, że po latach ośmiu w takim ubiorze, w jakim się wow’czas widziałem, a który przywdziałem nie dowolnie, ale dzięki przypadkowi, znalazłem się na tej samej drodze, aby jeszcze raz odwiedzić Fryderykę.”
Głębokie wrażenie wywarł na mnie Max Eyth, jeden z najlepszych inżynierów, a zarazem jeden z najwiarogodniejszych pisarzy, gdy czytałem jego książkę, w której opowiada on o straszliwem zawaleniu się mostu Firth-of- Forth, którego twórcą był jego przyjaciel. Katastrofa ta została przeczuta przez samegoż twórcę.
Dzięki zrozumiałemu pragnieniu naszych czasów wydobycia się z matni różnych z myśleń i zastąpienia ich przez realną rzeczywistość, poczyniono różne “odkrycia”. Naprzykład Józefina, pierwsza żona Napoleona, miewała jasne przeczucia co do przedsięwzięć cesarza. Pewnego dnia usilnie prosiła męża, aby nie opuszczał zamku, ponieważ an ulicy spotka go nieszczęście. Cesarz nie usłuchał jej i oto wykonano nań zamach przy pomocy bomby, zamach, którego nikt nie byłby uważał za możliwy, ponieważ wszyscy ubóstwiali cesarza.
Że wojna światowa, przy swojem długoletniem i Wysokiem napięciu nerwów na froncie i poza frontem, spotęgowała zdolność przeczuwania, jest czemś zgoła naturalnem. Otrzymałem wiele listów dotyczących tych przeczuć, ale ponieważ nie miałem możności sprawdzenia ich treści, przeto nie korzystam z nich na tern miejscu.
Natomiast od pewnego przyjaciela, którego wiarogodność nie może ulegać wątpliwości, otrzymałem wycinek z gazety, zawierający list oficera z frontu, zasługujący na całokowite zaufanie. Treść tego listu jest zarazem klasycznym nrzykładem, jak dalece trudną jest ścisła klasyfikacya, gdy chodzi o intuicyę, przeczucie i widzenie na odległość.
Zakończenie tego listu jest takie:
“Droga prowadziła nas przez szereg wsi rosyjskich, a raczej nędznych ruin marnych wiosek. W jednej z takich wiosek mieliśmy trzy godziny odpoczynku. Otoczył nas wszelaki ludek ciekawy, a śród niego ujrzałem postać iście patryarchalną starca o jasnych mądrych oczach i długiej brodzie. Był on czysto odziany i jeśli nie był rabbim gminy żydówek. ej, to zasługiwał na to, aby nim był. Rozmawiał on z moimi żołnierzami, podczas gdy obok niego stała mała dziewczynka z podziwem spoglądająca na barwny ruch życia wojennego. Dałem jej kawałek czekolady, a potem jeszcze jeden. Ale mała nie jadła jej, lecz chowając ją do kieszonki fartuszka, powiedziała, że to będzie dla matki. Starzec zbliżył się ku mnie i objaśnił mnie, że jego córka a matka dziewczynki, jest chora i leży w łóżku. Wtedy dałem dziewczynce jeszcze całą tabliczkę czekolady, a żołnierze obdarzyli ją karmelkami i cukierkami miętowemi.
Starzec zaczął ze mną rozmowę. “Powiem panu coś, szanowny panie. Pan urodził się w niedzielę i za kilka miesięcy będzie pan miał dwadzieścia i dwa lata”. Było tak istotnie, ale nie okazując zdumienia podałem mu papierosa. Lecz on papierosa nie przyjął i mówił dalej: “Jest pan jedynem dzieckiem swoich rodziców. Ojciec pański to człowiek stary i od długiego czasu chory, ale matka pańska jest o wiele młodsza. I jeszcze jedno panu powiem: Niech pan się ma na baczności w dniu urodzin”. Powiedziawszy to, skłonił się i odszedł razem ze swoją wnuczką, udając się ku nędznym domostwom, śród których zniknął mi z oczu.
“Któż to taki? – zapytałem kogoś w pobliżu.
“To prorok z S… (wymieniono jakąś dziwaczną nazwę miejscowości), hartownik mojej kompanii podchwycił tę dziwaczną nazwę wsi i niebawem całe otoczenie śmiało się do rozpuku.
Ale niechże mi pan powie, panie profesorze, skąd ten człowiek, który mnie nigdy nie widział i nigdy widzieć nie będzie, wie o tem wszystkiem. Zna .pan moich rodziców i wie pan doskonale, że wszystko, co mi ów człowiek powiedział, zgadza się najzupełniej. Czyż to nie jest wprost fizycznem wdzieraniem się w cudzą wiedzę? A moje urodziny? Mam nadzieję, że będę je obchodził w październiku w dobrem zdrowiu, i że otrzymam także i od pana jaki miły prezent. Rodzice nie zapomną zapewne przysłać mi na ten dzień coś dobrego do wypicia, aby i kompania moja wiedziała, że jej dowódca ma dzień radosny.” Autor listu dodaje od siebie: “Ojciec autora tych słów odwiedził mnie niedawno i zakomunikował mi, że syn jego poległ we Francyi.
Dzień jego urodzin był zarazem dniem jego śmierci”.
źródło: “” NAPISAŁ GUSTAW STUTZER Z Niemieckiego przetłomaczył P. Laskowski, A. A. PARYSKI Toledo, Ohio. USA 1926