W starym luksemburskim kalendarzu (wydanie z 1868 roku) znajduje się opowiadanie zatytułowane „Napoleon I w Sans-Souci”. Z tego opowiadania wybrałem epizod, który mógłby zainteresować czytelników.
Jak powszechnie wiadomo, Napoleon, po zwycięstwie w bitwach pod Jeną i Auerstedt oraz zajęciu Prus, kilka dni przed swoim wjazdem do Berlina odwiedził kryptę Fryderyka II i jego słynny pałac Sans-Souci.
Było to rankiem 25 października 1806 roku. Cesarz zawołał do zebranych wokół niego marszałków: „Na konie, panowie! Jedziemy do Sans-Souci, aby oddać hołd cieniom króla, który był zarówno filozofem, jak i dowódcą wojskowym.” Przez ciche, opustoszałe ulice Poczdamu ruszył świetlisty orszak cesarski, kierując się ku Sans-Souci. Napoleon jechał na przedzie, powoli, z lekko pochyloną głową, zatopiony w myślach. Na tarasie pałacu powitał go kasztelan, starzec z przygarbionymi plecami, oraz kilku starych służących z białymi włosami i w wyblakłych liberiach. Ruiny z czasów starego Fryderyka. Napoleon pozwolił się oprowadzić po komnatach króla.
Pierwszym pokojem, do którego kasztelan otworzył drzwi, był salon Fryderyka. W tej chwili wydawało się, że Napoleona opuścił jego zwykły pośpiech. Powoli kierował swoje spojrzenie od jednego przedmiotu do drugiego. Z wielkim zainteresowaniem i uwagą przyglądał się staromodnym meblom, wyblakłym, podartym jedwabnym obiciom, prostemu stolikowi z przyborami do pisania, dużemu fotelowi z purpurową narzutą. Na jego twarzy malował się wyraz szacunku i uroczystej powagi. Gdy usłyszał, jak za nim jego marszałkowie półgłosem komentują tę mało królewską aranżację, odwrócił się do nich i powiedział: „Panowie, to miejsce zasługuje na nasz szacunek. Mieszkał tu król, który jako dowódca był większy niż wielki Turenne, a z jego planów kampanii wojskowych moglibyśmy się wszyscy uczyć. Sam Aleksander Wielki podziwiałby bitwę Fryderyka pod Lutynią.” Następnie zwrócił się do kasztelana: „Ten stary, podarty fotel przy oknie, czy król go również używał?”
„Tak, Sire,” odpowiedział kasztelan uroczystym tonem, w czystym, płynnym francuskim, akcentując każde słowo, „Sire, na tym fotelu umarł wielki król, na tej poduszce, która leży na siedzeniu, spoczywała jego głowa, tą narzutą był przykryty!” Napoleon szybko zbliżył się do fotela, a marszałkowie poszli za jego przykładem, zbliżając się na palcach. Naprzeciwko fotela stał Napoleon z założonymi rękami, zaciśniętymi wargami i wpatrzonymi w fotel płomiennymi oczami. Za nim stali marszałkowie, których obojętne miny i ciekawskie spojrzenia dziwnie kontrastowały z kamienną, bladą twarzą cesarza.
Niedaleko od nich, bliżej drzwi, stał stary kasztelan, dawny sługa Fryderyka Wielkiego, z rękami złożonymi na piersiach i głową smutno opuszczoną na pierś. Napoleon zwrócił się do niego: „Byłeś przy królu, gdy umierał?”
„Tak, Sire, byłem tam, ponieważ byłem jego kamerdynerem.”
„Jakie były ostatnie słowa, które wypowiedział umierający król?”
„Sire, mówił często, ale tak cicho i szybko, że nie rozumieliśmy go. Ostatnie słowa, które mogliśmy zrozumieć, brzmiały: 'Oddajcie mi moich żołnierzy z siedmioletniej wojny! Mam dość rządzenia niewolnikami!'”
„Ha, dziwne,” mruknął Napoleon, „miał dość rządzenia niewolnikami! Jakby można było rządzić wolnymi ludźmi! Ach, chciałbym poznać tego króla, który był tak absolutnym władcą, a jednocześnie gardził niewolnikami, który równie pewnie władał mieczem, jak i piórem, dla którego grzmot armat był równie melodyjny jak słodkie dźwięki fletu, który pisał wiersze z Wolterem, a wygrywał bitwy ze Schwerinem i Zietenem. Był geniuszem uniwersalnym i od tamtej pory nie mieliśmy jego równego. Tak, naprawdę! Chciałbym poznać tego wielkiego Fryderyka, bo wierzę, że obaj byśmy się zrozumieli!”
„Sire,” powiedział kasztelan, „jego majestat, wielki król, nie znał cię osobiście, ale miał o tobie sen!”
Napoleon gwałtownie odwrócił się do niego. „Jak to?” zapytał, „Sen? Opowiedz mi o tym! Zbliż się.”
Kasztelan, na rozkaz Napoleona, podszedł powoli i chwiejnie kilka kroków bliżej. „Sire,” powiedział, „to było kilka lat po siedmioletniej wojnie. (Siedmioletnia wojna zakończyła się w 1763 roku.) Właśnie zostałem kamerdynerem króla i tej nocy pełniłem służbę przy królu, co oznaczało, że miałem surowy rozkaz obudzić króla o wyznaczonej godzinie oraz wchodzić do jego sypialni, gdyby mnie zawołał lub usłyszałbym hałas. Tej nocy usłyszałem, jak król głośno woła: 'Ogień! Ogień!’ Natychmiast wbiegłem do sypialni, ale nigdzie nie było pożaru; król leżał w łóżku, śniąc, jęcząc i głośno oddychając, wyraźnie dręczony przez koszmary. Pozwoliłem sobie więc go zawołać, aż się obudził i otworzył oczy. 'Ach,’ powiedział, głęboko oddychając, 'dobrze, że mnie obudziłeś, miałem straszny sen, a w nagrodę za to, że mnie z niego wyciągnąłeś, opowiem ci go. Śniło mi się, że stoję na tarasie Sans-Souci i widzę moje królestwo oraz wszystkie moje zamki, wszystko bardzo blisko, a za nimi widziałem całą resztę świata, wszystkie miasta i kraje. Wszystko wyglądało jak piękny obraz, patrzyłem na to i cieszyłem się. Nagle niebo się zaciemniło, czarne chmury nadciągnęły, głęboka noc pokryła piękny świat i przez powietrze przeszło złowrogie skrzeczenie i jęki. Nagle pośród czarnych chmur zabłysła jasna gwiazda. Przez chwilę stała na niebie, po czym spadła błyskawicznie na ziemię, a gdy spadła, cały świat zajaśniał ogniem i płomieniami, a ciemność zamieniła się w oślepiający dzień, gdy ogień rozprzestrzeniał się i wszystkie moje zamki runęły z hukiem. Spadła gwiazda spaliła je wszystkie i spopieliła całe moje królestwo, zamieniając rzeki w krwawoczerwone strumienie, a pola zbóż w pola śmierci. I dalej widziałem inne kraje świata, i widziałem, jak spadająca gwiazda przechodziła przez nie jak rakieta, wszędzie wzniecając ogień, aż wszystkie królestwa upadły, a miasta zamieniły się w popiół. I gdy to zobaczyłem, krzyknąłem w przerażeniu: Ogień! Ogień! i ty przyszedłeś mnie obudzić!’
Tak, Sire, to był sen, który miał król, i dokładnie tymi słowami mi go opowiedział. Na końcu dodał: 'Ten sen z pewnością coś oznacza, i na pewno wydarzy się coś niezwykłego tej nocy. Zapisz dokładnie to, co ci powiedziałem, i zapamiętaj datę i rok!’ Zrobiłem, jak kazał Jego Wysokość, zapisałem datę, rok i godzinę, o której król miał ten sen.”
„Czy król poznał zakończenie tej historii?” zapytał cesarz. „Czy sen naprawdę miał jakieś znaczenie? Czy tej nocy wydarzyło się coś niezwykłego?”
„Sire, tej nocy wydarzyło się coś bardzo niezwykłego, ale król już tego nie dożył, zmarł za wcześnie.”
„Kiedy król miał ten sen?” zapytał Napoleon, wpatrując się intensywnie w starca, który odwzajemnił jego spojrzenie z niewzruszoną powagą.
Po chwili ciszy kasztelan odpowiedział powoli i uroczyście: „Sire, wielki Fryderyk miał ten sen piętnastego sierpnia 1769 roku.”
„Ach, w dniu moich urodzin!” wykrzyknął Napoleon.
„Piętnastego sierpnia 1769 roku,” powtórzył starzec, „o trzeciej w nocy.”
„W godzinie moich narodzin,” wyszeptał Napoleon, spuszczając wzrok na fotel. Po chwili milczenia zwrócił się ponownie do kasztelana z dziwnym uśmiechem na ustach.
„Gwiazda spadła z nieba i spaliła zamki i kraje?” zapytał. Kasztelan skinął głową.
„I uważasz, że sen dotyczył mnie i że to ja jestem tą spadającą gwiazdą?” zapytał Napoleon.
„Sire, opowiadam tylko, co śnił król i w jaką noc oraz godzinę miał ten niezwykły sen,” odpowiedział kasztelan. „Jego majestat opowiadał go wtedy często, i wszyscy jego przyjaciele o nim wiedzieli. Ale nikt nie mógł go zrozumieć, a król zmarł, zanim otrzymał rozwiązanie zagadki.” (Fryderyk II zmarł w 1786 roku. Wtedy Napoleon był jeszcze nieznanym, świeżo upieczonym podporucznikiem w szkole wojskowej w Brienne.)
„Ale ty poznałeś to rozwiązanie,” powiedział Napoleon z tym samym dziwnym uśmiechem. „Jestem spadającą gwiazdą i przyszedłem, aby spełnić sen waszego króla, tak myślisz?”
Z tymi słowami szybko wyszedł z pokoju. Pozwolił się jeszcze oprowadzić po salonie Fryderyka, po pokojach, które zajmował Voltaire, przeczytał w bibliotece dokument, na którym król napisał wiersze, które Voltaire opatrzył komentarzami i poprawkami. Następnie zawołał swoich marszałków: „Chodźcie, panowie, widzieliśmy już wystarczająco dużo miejsca, w którym żył Fryderyk II, teraz jeszcze oddamy mu ostatni hołd w jego krypcie. Gdzie jest jego sarkofag?”
„W Poczdamie, Sire, w kościele tuż obok pałacu.”
„Dobrze! Chodźcie, panowie! A ty, panie kasztelanie, pamiętaj, że sen króla nie spełnił się w pełni. Spadająca gwiazda jest niszczycielskim ogniem tylko dla zbyt dumnych królów, którzy chcą jej się przeciwstawić, ale nie dla narodów, które poddadzą się jej w posłuszeństwie.”
Skinął kasztelanowi na pożegnanie i wyszedł do dziedzińca, gdzie czekały konie dla cesarza i jego świty. Ponownie świetlisty orszak ruszył przez opustoszałe, ciche ulice Poczdamu, kierując się do kościoła garnizonowego. Powoli i uroczyście, niemal jak w procesji pogrzebowej. W ciemnej krypcie, której ściany nie były ozdobione żadnymi dekoracjami, cesarz stanął przed prostym, drewnianym sarkofagiem Fryderyka. Światło pochodni, którą trzymał kustosz, rzucało jasny blask na ponurą twarz Napoleona. Wydawało się, jakby marmurowa postać cesarza z tarasu Sans-Souci zeszła z piedestału, aby odwiedzić martwego króla. Stał tam długo, zamyślony. Prawdopodobnie myślał o spadającej gwieździe. Kwadrans później w pałacu króla dyktował szefowi swojego gabinetu, panu von Menevalowi, swój osiemnasty biuletyn armijny o kampanii w Prusach.
źródło: Der prophetische Traum Friedrichs II. Von Ch. Emil Hurtert; „Zentralblatt für Okkultismus” Miesięcznik do badania całokształtu nauk tajemnych, Juli 1923.
nazwa niemiecka: „Zentralblatt für Okkultismus” Monatsschrift zur Erforschung der gesamten Geheimwissenschaften, Juli 1923.