Prorocze sny
Dziadek mój był nauczycielem szkoły powszechnej w Sampolnie. Należał do ludzi wielce pobożnych. Między innymi nie wierzył w sny i karcił tych, którzy do marzeń sennych przywiązywali jakiekolwiek znaczenie. Mimo jego uprzedzenia do wiary w sny, dziwnym zrządzeniem, i on miał w swoim życiu dwa sny prorocze, które wywarły na nim ogromne wrażenie. Pewnej nocy roku 1891 śnił, że przed jego oczami ustawiono na ławach szkolnych trumnę. Ławy, na których spoczywała trumna, były nakryte czarnym suknem, jakiego normalnie używa się do nakrywania katafalku. Po przebudzeniu się uznał, że jest to ostrzeżenie o bliskim końcu jego życia na ziemi. I sam wytłumaczył sobie ów sen, że w ten sposób Bóg go ostrzega, aby się należycie przygotował do śmierci.
Następnej nocy ten sam sen powtórzył się znów z całą dokładnością. Dziadek jeszcze mocniej zaczął wierzyć w ostrzegawcze znaczenie snu. I trzeciej nocy znów ten sam sen powtórzył się co do joty i zaraz bezpośrednio po tym został zbudzony głośnym stuknięciem w szybę. Kiedy się zbliżył do okna, zobaczył kościelnego, który mu oświadczył z wielkim pośpiechem, że przed chwilą zmarł pastor Seelig.
Po tej wiadomości z ulgą zrozumiał dziadek, że prorocze znaczenie snu odnosiło się do pastora Seeliga.
W dwa dni po śmierci pastora, kiedy udał się dziadek do jednej klasy szkolnej, zauważył, że brak dwóch ławek, na których we śnie widział ustawioną trumnę. Kiedy zapytał syna, gdzie się podziały ławy z klasy, ten odpowiedział, że zabrano je do kościoła, gdyż na nich zostanie ustawiona trumna ze zwłokami pastora. Wnet przekonał się istotnie o tym, gdyż z ław szkolnych sporządzono podwyższenie okryte czarnym suknem, na którym spoczywała trumna.
W końcu lipca tego samego roku śniło się mojej znajomej p. S., że po wyjściu z domu na ulicę napadł ją rozszalały kot i dotkliwie począł rozdzierać jej szyję ostrymi pazurami. Z wielkim trudem udało jej się odpędzić kota od siebie. Po przebudzeniu odczuwała silny ból fizyczny, jakkolwiek był to tylko sen. Kiedy mię zapytała o znaczenie tego snu, poradziłem jej przez parę następnych dni wystrzegać się obcowania ze zwierzętami.
Mimo zachowania wszelkich ostrożności, w trzecim dniu, kiedy owa p. S. znalazła się na ulicy, napadł na nią jakiś kot, który wpił pazury w jej szyję, i z wielkim trudem udało jej się uwolnić od oszalałego kota.
G. Grams.
źródło: “Hejnał” ZESZYT 8, Październik 1937, ROCZNIK IX