pełen tytuł: Problem Identyfikacji Duchowej i Metody Badawcze Rev. F. Edwardsa
Od dnia, w którym Rev. Frederick Edwards został wybrany na Prezesa Amerykańskiego Towarzystwa Badań Parapsychicznych (kwiecień 1923), publikacje Towarzystwa, które pod kierownictwem profesora Jamesa Hyslopa już uchodziły za jedne z najbardziej wyróżniających się w dziedzinie metapsychiki, nagle stały się na tyle znaczące, że poważnie przyciągnęły uwagę każdego, komu leży na sercu postęp dyscyplin, o których mowa.
Rev. Edwards był znany w Stanach Zjednoczonych z potężnej logiki swojego umysłu, cechy, która teraz jaśnieje pełnym blaskiem w raportach, jakie publikuje na temat swoich badań eksperymentalnych. Jego naukowa skrupulatność osiąga ekstremalne poziomy, jakich nie dotknęli jego poprzednicy; zanim skomentuje jakąkolwiek sesję, przeprowadza niezwykle szczegółową psychoanalizę samego siebie, koncentrując się na najdrobniejszych myślach i zamierzeniach, które przeszły mu przez głowę tego dnia, na działaniach podjętych lub zamierzonych w tym oraz poprzednich dniach, na rozmowach przeprowadzonych z rodziną i innymi osobami, na przechodniach spotkanych na ulicy, troskach, które miał w myślach, stanie swojego zdrowia i nastroju, i tak dalej. Wszystko to po to, aby niczego nie przeoczyć ani samemu, ani swoim czytelnikom w kontekście tego, co mogło mieć wpływ na powstanie osobowości mediumicznych, które zamierza przeanalizować z nieugiętą logiką. Ten nowy system badań, którego nikt wcześniej nie stosował, wydaje się mieć najwyższą wagę pod każdym względem; jednocześnie stanowi miarę naukowego rygoru, z jakim nowy Prezes Towarzystwa Amerykańskiego zamierza zmierzyć się z potężnym pytaniem dotyczącym genezy osobowości mediumicznych.
Przenikająca i bezkompromisowa analiza, której poddaje te osobowości, jest równie gruntowna jak psychoanaliza, której poddaje samego siebie, i nie może nie wzbudzić podziwu każdego, kto czyta jego prace ze zrozumieniem naukowym.
Dzięki takim mistrzowskim procesom badawczym udało mu się już w sposób dosłownie rozstrzygający wykazać, że w jego doświadczeniach – w których ujawniło się wiele osobowości zmarłych członków jego rodziny, w tym jego syn, który zginął na wojnie – należy całkowicie wykluczyć hipotezę telepatyczną, rozumianą jako odczytywanie świadomych i podświadomych myśli obecnych. Zatem, jeśli osobowości mediumiczne, które się ujawniły, nie były w stanie odczytywać myśli świadomych i podświadomych Rev. Edwardsa (jedynego obecnego), tym bardziej nie mogły odczytywać myśli świadomych i podświadomych osób odległych (jasnowidzenie telepatyczne, telemnezja, kryptestezja).
Wynika z tego, że w odniesieniu do omawianych sesji nie ma innej hipotezy, która mogłaby wyjaśnić fakty, niż ta, która zakłada rzeczywiste zaangażowanie zmarłych w manifestacje mediumiczne. Ponieważ te wnioski mają charakter ogólny, należy je rozszerzyć na wszystkie sesje o podobnej naturze; co jasno pokazuje, że mamy do czynienia z genialnym systemem badawczym, od którego możemy oczekiwać decydujących wyników teoretycznych.
Prawdą jest, że zasadnicza teza obecnie eksponowana przez procesy badawcze Rev. Edwardsa – ta, która mówi, że fakty są w stałej opozycji do telepatycznego wyjaśnienia przypadków identyfikacji duchowej – została już częściowo zauważona przez dr. Hodgsona i prof. Hyslopa, którzy w swoich raportach nigdy nie omieszkali zwrócić uwagi na incydenty w jaskrawej sprzeczności z omawianym wyjaśnieniem. Niemniej jednak nie czynili tego w sposób systematyczny, z zamiarem nieustannego wskazywania na wszystkie incydenty tego rodzaju, ciągle podkreślając ten niezwykle ważny temat, by przełamać mentalną i konstytucjonalną inercję czytelników, czy to zwykłych, czy wybitnych.
Doświadczenie uczy, że bez metody uporczywej i nieustępliwej powtarzalności nowe prawdy nie mogą się przebić. Dzieje się tak, ponieważ prawdziwie sumienni czytelnicy – ci, którzy mają zamiar dogłębnie przestudiować i przyswoić treść czytanej książki, ci, którzy studiują z wytrwałością humanistów z XV wieku, analizujących Homera i Wergiliusza – stali się rzadszymi niż geniusze. Bez nich niemal bezcelowe jest staranne przygotowywanie nowego materiału metapsychicznego dla czytelników, którzy zadowalają się jedynie przeglądaniem go wzrokiem, jak gdyby czytali powieść, po czym wydają osąd, jakby naprawdę zrozumieli.
Wiem z własnego doświadczenia, jak trudno jest należycie docenić wypracowane wnioski, do których doszli surowi badacze, poświęcając lata studiów nad jedną klasą faktów. Mimo moich własnych wysiłków, by czytać książki godne zrozumienia z prawdziwą chęcią zrozumienia, i mimo że czytam je nawet pięć lub sześć razy, indeksując ich treść alfabetycznie od początku do końca, mogę stwierdzić, że wrażenia, jakie odniosłem po pierwszej lekturze dzieła, które jest technicznie, naukowo lub filozoficznie głębokie, prawie zawsze były znacząco lub wręcz radykalnie zmieniane przez kolejne lektury tego samego dzieła. Przy każdej kolejnej lekturze odkrywałem nowe i ważne prawdy, które całkowicie umknęły mi w poprzednich czytaniach. Miało to szczególne zastosowanie w przypadku głównego dzieła Myersa, po pierwszej lekturze którego odnosiłem wrażenie, że pewne argumenty powinny być uważane za całkowicie nieuzasadnione, a inne za mistyczne wywody. Jednak po dalszych lekturach i rozważaniach na temat przedstawionych tez, doszedłem do tego, że odpowiednio przyswoiłem myśl autora i musiałem przyznać, że byłem w błędzie, a dogłębna analiza faktów uzasadniała wnioski, jakie Myers z nich wyciągnął.
Kilka lat temu pewien wybitny profesor poprosił mnie o pożyczenie angielskiego wydania wspomnianego dzieła (składającego się z dwóch dużych tomów po około 600 stron każdy), zadowolił się jedynie jego przejrzeniem, zwrócił mi je kilka dni później i uznał, że ma prawo do wydania surowych i bezpodstawnych osądów na temat mistycyzmu Myersa i pustki jego tez – jak gdyby naprawdę czytał, przemyślał i zrozumiał!
Wszystko to jest godne ubolewania, lecz daleki jestem od obwiniania wybitnego profesora, o którym mowa, gdyż taki sposób postępowania jest powszechny zarówno wśród szerokiego kręgu czytelników, jak i wśród bardziej wykształconych jednostek. Można więc dojść do wniosku, że taki sposób działania wynika z wrodzonego braku zdolności psychicznych do pełnego skupienia uwagi, co jest powszechnym problemem ludzkości, z rzadkimi wyjątkami. Nie pozostaje zatem nic innego, jak zaradzić temu w jedyny możliwy sposób, czyli nieustannie i nieugięcie powtarzać ten sam temat, aż uda się wzbudzić ospałą uwagę czytelników.
Tak właśnie postępuje Rev. Edwards; a tym razem dowód na to, że hipoteza „kryptestezji” we wszelkich jej formach nie ma zastosowania do manifestacji duchów, gdy zmarli dowodzą swojej tożsamości, dostarczając szczegółów nieznanych obecnym, obiecuje posunąć nas daleko w stronę ostatecznego rozwiązania. Uważam, że gdyby metody badawcze wprowadzone przez Rev. Edwardsa zastosowano do doświadczeń z Piper, doszłoby do jeszcze bardziej jednoznacznych wniosków – hipoteza „kryptestezji” nie wytrzymałaby analizy faktów, a w przypadku Piper konieczne byłoby jedynie uwzględnienie nieuniknionych interferencji podświadomych, które mogą czasami przybierać formę somnambulicznych personifikacji. Jednak takie przypadki są stosunkowo rzadkie z udziałem wspomnianego medium; a kiedy się pojawiają, łatwo jest je dostrzec, ponieważ takie personifikacje są podobne do tych spotykanych w stanach hipnotycznych: jeśli udaje im się naśladować cechy charakterystyczne zmarłej osoby znanej medium, to jednak, gdy prosi się o dowody osobistej identyfikacji, kończy się to fantastycznymi opowieściami o pochodzeniu onirycznym, dalekimi od dostarczania osobistych informacji nieznanych zarówno medium, jak i obecnym.
Jasne jest zatem, że istnieje przepaść między tymi dwiema klasami manifestacji; i dlatego personifikacje podświadome nie stanowią poważnej przeszkody w badaniu ich przyczyn, a jednocześnie należy przyznać, że takie formy interferencji są nieuniknione w doświadczeniach mediumicznych, ponieważ komunikacje transcendentne mogą się dokonać tylko wtedy, gdy „świadomość racjonalna” – czyli duch medium – tymczasowo opuszcza ciało. Ponieważ nie jest możliwe całkowite wyłączenie funkcji psychofizjologicznych mózgu, czyli – innymi słowy – ponieważ duch nie może całkowicie oddzielić się od swojego narządu związanego z ziemską rzeczywistością (co oznaczałoby śmierć), funkcje mózgu pozostają na tyle aktywne, by wywołać w medium stan snu, co oznacza, że „świadomość racjonalna” zostaje zastąpiona „świadomością oniryczną”. To umożliwia zarówno komunikację mediumiczną ze światem duchowym, jak i manifestację supernormalnych zdolności podświadomych; ale jednocześnie możliwe staje się również tworzenie fałszywych personifikacji somnambulicznych i wszelkiego rodzaju działań onirycznych. Ponieważ mediumiczne komunikacje z duchami zmarłych zachodzą przez „stan oniryczny” podświadomości (reprezentujący minimum psychicznego stanu funkcjonalnego, który jest zgodny z życiem), łatwo zrozumieć, jak każda sugestia eksperymentatorów czy autosugestia medium może łatwo spowodować przesunięcie w kategoriach komunikacji transcendentnej, zmieniając je z autentycznie duchowych na autentycznie somnambuliczne lub czysto oniryczne.
Jednak, jak już wspomniano, takie formy interferencji nie umykają doświadczonym badaczom. Istotne jest więc zauważenie, że w analizie przypadków identyfikacji duchowej osiągniętych z Piper za pomocą nowych metod badawczych można dojść do tych samych wniosków, co Rev. Edwards, tj. hipotezy o odczytywaniu myśli obecnych i nieobecnych osób rozpadają się w obliczu faktów, co ma swoje konsekwencje teoretyczne.
To samo należy stwierdzić także w odniesieniu do doświadczeń z Thompson, Verrall, Mrs. Holland, Mrs. Willett, Mrs. Leonard i Mrs. Chenoweth (pozostając przy doświadczeniach przeprowadzonych przez oba Towarzystwa Badań Psychicznych); z wyjątkiem epizodów interferencji podświadomej, których istnienia nikt nigdy nie kwestionował; podobnie jak nikt nigdy nie kwestionował istnienia specjalnych form jasnowidzenia mediumicznego, w których telepatyczne interferencje z obecnymi są ułatwione. Jednak również w takich przypadkach warunki konieczne do ich wystąpienia pojawiają się znacznie rzadziej, niż się przypuszcza, ponieważ wymagają warunków miejsca, czasu, otoczenia, relacji psychicznych, nastroju i „wibracyjnego dostrojenia” między agentem a percepcjentem, które rzadko się zdarzają.
To nie wszystko, bowiem na podstawie analizy porównawczej faktów wyłania się nowy, niespodziewany aspekt: w przypadku prawdziwych mediów nie dochodzi do zjawisk odczytywania świadomych i podświadomych myśli obecnych, ze względu na same warunki mediumiczne, które to uniemożliwiają. To jest zgodne z tym, co występuje w analogicznych warunkach hipnotycznych, gdzie między hipnotyzatorem a hipnotyzowanym ustanawia się forma „związku psychicznego” tak specjalistyczna, że uniemożliwia tej osobie nawiązanie normalnych relacji z innymi obecnymi osobami, chyba że poprzez swojego hipnotyzatora. W sesjach mediumicznych dochodzi do podobnej sytuacji, w której między duchem hipnotyzatora a hipnotyzowanym medium powstaje forma „związku psychicznego sublimalnego” tak specjalistyczna, że uniemożliwia medium nawiązanie podświadomego związku psychicznego z obecnymi lub nieobecnymi osobami.
Wszystko to zostało już zarejestrowane przez dr. Hodgsona i prof. Hyslopa, a teraz, dzięki faktom, zostało niezależnie zauważone przez Rev. Edwardsa. Ja również zauważyłem to wiele lat temu, na podstawie bardzo pracochłonnych analiz porównawczych przeprowadzonych na obszernej kolekcji raportów eksperymentalnych; ale wstrzymałem się od ich ujawnienia, oczekując na zgromadzenie takiej ilości faktów, które przekonają każdego przeciwnika. Skoro jednak Rev. Edwards niezależnie to potwierdził, uważam, że nadszedł czas, by to ujawnić, zwłaszcza że świadectwa czterech badaczy, którzy doszli do tych samych wniosków niezależnie, mają ogromne znaczenie teoretyczne.
Dzięki więc wybitnym badaniom Rev. Fredericka Edwardsa, robimy obecnie wielki krok w stronę naukowego potwierdzenia hipotezy duchowej. Oto, co chciałem przekazać niniejszym artykułem, a moje wnioski zostaną niewątpliwie potwierdzone w niedalekiej przyszłości. Co do obecnych nieprzejednanych przeciwników, warto pozwolić im swobodnie wyrażać wszystkie hipotezy, jakie przyjdą im do głowy, nie poświęcając im zbytniej uwagi; po pierwsze, ponieważ nie można tłumić cudzej wyobraźni; po drugie, ponieważ uprzedzenia szkolne czynią nowe prawdy trudniej dostępnymi nawet dla najbardziej przenikliwych umysłów; po trzecie, jak słusznie zauważa Brofferio: „w życiowej podróży odrobina egoizmu nie szkodzi: kiedy wykonaliśmy swoje zadanie, inni niech robią, co chcą”.
Postscriptum Otrzymałem właśnie następujący list:
„Szanowny Panie, W związku z Pańskim artykułem w ostatnim numerze „Luce e Ombra” chciałbym poprosić o kilka wyjaśnień dotyczących poglądów dr. Geleya i Pańskich na temat przetrwania. Przyjmując idealistyczną hipotezę, że duch tworzy swoją własną strukturę, czyż duch, gdyby był dostatecznie rozwinięty, nie mógłby stworzyć sobie świata, w którym mógłby realizować swoje obecnie supernormalne zdolności, bez konieczności odwoływania się do hipotezy indywidualnego przetrwania duszy? Czy byłby Pan uprzejmy odpowiedzieć w najbliższym numerze czasopisma? Z góry dziękuję. (Podpisano: Stały Czytelnik)”.
W odpowiedzi na list mojego szanownego anonimowego korespondenta, zauważam przede wszystkim, że nie zrozumiał on w pełni teoretycznego znaczenia faktu istnienia u człowieka supernormalnych zdolności podświadomych niezależnych od praw biologicznej ewolucji; nie jest to jednak miejsce, aby to wszystko na nowo wyjaśniać. Ponadto zastanawia mnie, dlaczego tak wiele wybitnych osób odczuwa nieodpartą potrzebę wyzwolenia swojej wyobraźni, rzucając się bez opamiętania w wir nieprawdopodobnych, absurdalnych elukubracji, pozbawionych jakichkolwiek podstaw w faktach, które jednoznacznie wskazują na dowód istnienia i przetrwania indywidualnej duszy. Dlaczego więc nie uwzględniać faktów? Fantazja nigdy nie prowadzi do niczego. Pozostaje mi zatem zauważyć, że argumenty zawarte w powyższym artykule, które zapowiadają w oparciu o fakty rychłe naukowe potwierdzenie przypadków identyfikacji duchowej, stanowią najlepszą odpowiedź na jego pytanie.
źródło: IL PROBLEMA DELL’IDENTIFICAZIONE SPIR1T1CA E I METODI D’INDAGINE DEL Rev. F. EDWARDS; LUCE e OMBRA – 1924.