Prawdziwa modlitwa – Ekstaza duszy

Prawdziwa modlitwa – Ekstaza duszy
Autor: Hal Rush

Większość z nas modli się ustami; niewielu modli się duszą.

OD momentu, gdy jako gaworzące dzieci uczymy się modlitwy „Teraz kładę się spać”, aż po słowa kapłana „Ziemia do ziemi, proch do prochu”, nieustannie jesteśmy konfrontowani z modlitwą. Modlitwą, muszę przyznać, raczej bezmyślną, ale przynajmniej w jakiejś formie.

Większość z nas – i to jest smutne – modli się ustami. Niewielu z nas modli się duszą, co także jest smutne. Prawdziwa modlitwa pochodzi z duszy, często jest bez słów i jest dla ducha tym, czym zapach dla kwiatu. Modlitwa jest duchową kąpielą!

Większość z nas, wiem o tym, modli się ustami często, a sercem rzadko. Ci, którzy modlą się bezmyślnie, proszą o rzeczy materialne – lepsze domy, nowe radia, lepsze samochody, doskonałe stanowiska pracy. Bogobojni nie modlą się w ten sposób. Takie modlitwy, moim zdaniem, są bezczelne. Kim jestem ja – a w gruncie rzeczy, kim jesteś ty – z naszymi ograniczonymi umysłami, by sugerować, że Wszechmocny Bóg – Nieskończona Inteligencja – zasnął na swoim stanowisku, przynajmniej w odniesieniu do nas? Tak naprawdę jedynie przypominamy Bogu o naszych potrzebach!

Dlatego, starając się przynajmniej nie być bezczelnym – nie modlę się w ten sposób. Może byłoby lepiej, gdybym się tak modlił, ale nie mogę zniżyć mojej koncepcji Boga do takiego stopnia, by wskazywać na rzekome zaniedbania z Jego strony.

Wierzę w modlitwę, chociaż kiedy chodzę do kościoła, nie uczestniczę w modlitwie. Szanuję prawa innych i podporządkowuję się ich zwyczajom, choć nie są to moje zwyczaje. Nie proszę o zmiany w okolicznościach i nie wierzę, że inni powinni to robić. Jeśli Nieskończone Prawa są niezmienne, wydaje mi się stratą czasu prosić, aby stały się zmienne dla mojego dobra. Wierzę, jak John Burroughs, że „moje własne przyjdzie do mnie, a przyjaciele, których szukam, również mnie szukają”. Dlatego nie mogę narzekać, jeśli życie – powierzchownie rzecz biorąc – było dla mnie nieprzyjemne.

Uważam, że czas wyrówna wszystko. Przynajmniej do tej pory tak się działo, i wierzę, że tak będzie dalej.
Prawdziwa modlitwa to ekstaza duszy. Kiedy jesteś w tym stanie, myśli i rzeczy są modlitwami.

Innym zwyczajem, który wydaje mi się niezgodny z prawdziwą koncepcją Boga, jest modlitwa przed posiłkiem. Uczestniczyłem w setkach posiłków, podczas których błogosławiono jedzenie. Wierzę, że jedzenie nie potrzebuje błogosławieństwa – jest błogosławione samo w sobie, ponieważ JEST. Wierzę, że wszyscy jesteśmy błogosławieni przez sam fakt, że żyjemy. Pamiętam też, że kiedy na stole pojawiły się niewłaściwe mieszanki jedzenia i je spożyliśmy, niestrawność była równie pewna, niezależnie od tego, czy jedzenie zostało pobłogosławione, czy nie. Bóg, jak wiadomo, jest również chemikiem, i nie zmieni swoich praw dotyczących chemii żywności tylko dlatego, że modlimy się o błogosławieństwo jedzenia.

Modliłem się ustami tysiące razy. Pamiętam, że tylko cztery razy modliłem się duszą.

Pierwszy raz, kiedy jako małe dziecko obserwowałem, jak opuszczają ciało mojego ojca do grobu w zimnym, śnieżnym cmentarzu w Illinois, w samym środku zimy. Było tak zimno, i pomyślałem, że to wielka szkoda, że muszą zostawić mojego ojca tam samego. Pamiętam, co dziwne, że pomyślałem, że prawowite piekielne ognie nie byłyby takie złe. Chciałem, żeby mój ojciec był ciepły!

Drugi raz modliłem się duszą 13 maja 1918 roku. Byłem na pokładzie statku transportowego, trzy dni od Francji. Pojawił się niemiecki okręt podwodny, jego peryskop zostawił za sobą smużkę białej wody. Amerykański niszczyciel również się pojawił i zrzucił 350-funtowy ładunek TNT na okręt podwodny, po którym pozostała tylko plama ropy na wzburzonym morzu. Pamiętam, jak gorliwie powiedziałem ustami – na rozkaz duszy – „Boże, pomóż tym biednym niemieckim diabłom”.

Trzeci raz był wtedy, gdy stojąc przed pastorem, który miał mnie uczynić żonatym człowiekiem, spojrzałem na dziewczynę, która miała zostać moją żoną, i powiedziałem z głębi duszy: „Boże, błogosław nas”.

Czwarty raz wydarzył się na pustyni w Zachodnim Teksasie. Wyszedłem, aby zażyć kąpieli słonecznej, i oddaliłem się o dziesięć lub dwanaście mil od ludzkości. Gdy patrzyłem na jałowy krajobraz, widziałem, jak góra Franklin wznosi swoją skalną granię ku niebu, a atmosfera wokół mnie stała się niebieska, złota i różowa. Wtedy zobaczyłem, że narodziny i śmierć, przeszłość i przyszłość, a także ty i ja, to synonimy. Pamiętam, jak powiedziałem na głos: „Dziękuję Ci, Boże”. To była najbardziej pobożna modlitwa, jaką moja dusza kiedykolwiek zmusiła mnie do wypowiedzenia.

Pisząc to, widzę, że inni również mieli takie doświadczenia i że potrafią pamiętać swoje prawdziwe modlitwy. Oczywiście nie można pamiętać wszystkich próśb skierowanych do Wszechmocnego, ale wiem na pewno, że w twojej świadomości zapisane jest niezatarte wrażenie każdej prawdziwej modlitwy, jaką kiedykolwiek wypowiedziałeś.

Wierzę, że prawdziwa duchowość to nieustanne życie w prawdziwej atmosferze modlitwy.

Dziś istnieje tak wielka potrzeba modlitwy. Tak wielka potrzeba, by zindywidualizowane ego zsynchronizowało się z ego Uniwersalnym. Gdybyśmy tylko potrafili właściwie dostrzec, zrozumielibyśmy, że wszystko ma znaczenie, ale nic nie ma wielkiego znaczenia.

Słyszę wewnętrznie: „Zanieś to Panu w modlitwie”. Jakże ta stara ortodoksyjna pieśń poruszyła nas wszystkich. Gdybyśmy tylko to robili, nie tylko ustami, ale także sercem. Skończmy z próżnymi „wymawianymi” prośbami, podszeptami, a nawet napominaniem Boga. Odpowiednio oceńmy modlitwę. Zrozummy jej prawdziwe znaczenie. Jest to siła mistyczna, stan, którego osoby nieduchowe nie mogą doświadczyć. Kim są osoby nieduchowe? Myślę, że nie ma takich osób – niektórzy są po prostu bardziej duchowi niż inni.

Ten artykuł jest pełen zaimków osobowych „ja”, prawda?
To, co mówię o sobie, mówię o tobie. Mądrzy zrozumieją, a ci mniej mądrzy nie. Ale to niewielka różnica!

źródło:  True Prayer » Ecstacy of the Soul by Hal Rush; Forum of Psychic and Scientific Research, April – 1933.