Pies jasnowidzący

Pies „jasnowidzący”
„The. National Spiritualust E. U. A.” przytacza zaczerpnięte z dziennika „Le Capital cle Sćdalia” ciekawe szczegóły o psie Jim, należącym do M. S. H. Van Arsdale w Sedalia (Missouri). Wydawca tego dziennika w artykule „Nasze nieme zwierzęta” opowiada o faktach, których sami był świadkiem.

Tim robi niemal wszystko, z wyjątkiem uczęszczania do szkoły. Posiada chyba zdolności psychiczne. Oto kilka przykładów: Odnajduje wymienione mu auto, o ile ono znajduje się w jego polu widzenia; auto, na którym widnieje wymieniony mu numer; podobnież odnajdzie każdego człowieka, którego mu podadzą imię, albo opis, a także każdy przedmiot, poprzednio mu wskazany. Autor zapewnia, iż obserwował psa w ciągu przeszło dwu lat i nie zauważył śladu jakiegokolwiek oszustwa. Ze swej strony M. Van Arsdale oświadcza, że nie wie, jak ani kiedy zdolności te si(j poczęły. Pies ten nic był nigdy tresowany, a często zdumiewa swego pana nowymi faktami. Nie pokazuje ich publicznie i pan jego nie ciągnie z lego żadnych zysków.

Oto jak p. Van Arsdale wydaje mu polecenia:

W grupie dwudziestu osób, z których żadna nie jest mu znana, gdy mu się poda imię którejś z nich, zwraca się do psa i mówi mu po prostu: „Jim, gdzie jest p. X…?” A pies idzie prosto do wymienionej osoby. Jim nie potrzebuje nawet być obecnym, gdy się prosi jego pana, by kazał mu szukać jakiegoś przedmiotu, czy osoby. Mówi mu on wówczas: „Jim, poszukaj tego, o czem mówiliśmy w twojej nieobecności.”

Wytłumaczenie.

Ciało tego psa owładnął w pewnym momencie duch ludzki, odsuwając niespostrzeżenie duszę psią (która zresztą nie straciła przez to całkowicie kontaktu ze swym ciałem). On jest sprawcą owych inteligentnych czynów. Jest to jeden z upadłych duchów, który kusił innych do złego, a nie chciał win swoich naprawiać, wzbraniając się długie wieki przyjąć ciało ludzkie. Postawił sobie tym mocną ścianę karmiczna, która nie dopuszczała, by mógł przyjść na świat jako dziecię. Gdy z nastaniem nowej ery nadszedł dla niego, jak i dla wielu innych duchów, kres złej samowoli i dorobek z przeszłości zaciężył nad nim mocniej, niż dotychczas, poznał, iż niema dlań innej drogi, jak poddać się prawu Karmy i w szeregu żywotów na ziemi spłacać cierpliwie długi, zaciągnięte wobec bliźnich. Ponieważ jednak sam sobie zatrzasnął drzwi, przez które mógłby pójść na świat jako dziecię, pozostało dlań jedyne schronienie w ciele zwierzęcia. Zapragnął ukryć się choćby w ciele psa. Stało się tak, jak sobie życzył; gdy jednak poczuł, iż w chwili przyłączenia się do ciała psiego ciało jego astralne rozszerza się i jakby rozpływa w duszy zwierzęcej, doznał chwili ogromnej trwogi. Przed oczami jego przesunęła się błyskawicznie cała przeszłość, która go doprowadziła do takiego upadku. Poznał ogrom swych grzechów i w nagłym wybuchu serdecznej pokory i gorącej chęci naprawienia złego począł rozpaczliwie wołać o ratunek. Doznał wówczas cudu: oto energia, którą ongiś uwięził w różnych tworach astralnych, zamieniła się w światło ducha, które spłynęło nań, dając mu pewien stopień jasnowidzenia. Pozostało mu już ono, choć na mocy Karmy musiał jeszcze przyjąć na parę lat ciało psa; pomaga mu do spełniania owych niezwykłych czynów w tym ciele.

Podziwia go wielu ludzi, ale daleko więcej skupia się koło niego rożnych duchów, które podziwiają tego sposób porozumiewania się z ludźmi, a widząc jego poniżenie w ciele psa, maja także naukę, iż każdy musi zbierać, co zasiał. Duch ten stara się jednak zawsze być bardzo dobrym i uczynnym, aby już w ten sposób odrabiać sobie wśród ludzi Karmę.

Jest wiele duchów, które na tej czy innej drodze tak nisko upadły że straciły prawo do przyjścia na świat w ciele dziecka. Wielki jest też napór duchów, które tłoczą się ku ziemi, szukając, gdzie by głowę skłonić w ciele ludzkim, a ciężary ich karmiczne są wielkie, gdyż miały sposobność uczynić postęp, gdy Chrystus przyszedł na ziemie, zdejmując z nas ciężary i wskazując drogę do wyzwolenia, a jednak odrzuciły Jego pomocna rękę, wyśmiewając Go i jawnie występując przeciw Jego nauce. Te też w najmniejszej mierze doznały wówczas odkupienia win, bo odgrodziły się od zbawiennej mocy ofiary Chrystusa, pragnąc wypić aż do dna swój kielich rozkoszy, po którym się wiele jeszcze spodziewały.

To też im bardziej będą ludzie ograniczać liczbę urodzin dzieci, tem więcej będzie się pojawiało mądrych psów,, koni, kotów i innych zwierząt domowych. Najbardziej starają się zdobyć takie duchy miejsce w ciele psa, bo psy maja najbliższa styczność z ludźmi, a niektóry pies ma lepsze warunki bytu, niż niejeden człowiek. Duch ludzki w ciele zwierzęcym czuje najczęściej swoje poniżenie i żyje w niem praną swego niższego „ja”. Gdyby te „inteligentne psy” umiały jeszcze mówić, a chciały się przyznać do istotnego stanu rzeczy, pewnie nie spoglądam oby na ich sztuczki radosnym okiem, ale ze zgrozą ubolewano by nad upadkiem ducha ludzkiego. Przez czas życia w ciele zwierzęcym maja nieszczęsne te duchy schronienie przed gorszeni jeszcze ziem, jakie prześladowałoby je w zaświecie, a na ziemi są ukryte przed okiem ludzkim.

Gdyby takiemu psu zaczął ktoś spokojnie wpatrywać się w oczy i zapytywał go myślą „Kto jesteś?”, oraz mówiłby mu o Bogu, pewnie nie wytrzymał by pies tego spojrzenia i zacząłby wyć przeraźliwie, albo przejawiłby w inny sposób smutek i niepokój.

Ja sama przeszło dziesięć lat temu zwróciłam pewnemu gronu przyjaciół uwagę na podobnego psa. Odłączyłam nawet na chwile owego ducha od ciała psiego, które przez ten czas leżało zesztywniałe na dywanie. Otwierano mu oczy  były zamglone, jak martwe. Pozwoliłam owemu duchowi zawładnąć moja ręką, ale tylko ręka, która nawet dość daleko wysunęłam przed siebie, by się z nim zbyt blisko nie łączyć. Napisał krótką spowiedź. Przez ten czas spadały na papier krople, jakby krople łez, tak, że aż pismo się zalewało. Łzy te pochodziły gdzieś z głębi jego ducha i samorzutnie materializowały się nad kartką. Jedna z pań obecnych, wzruszona tym, odeszła do sąsiedniego pokoju, gdzie leżało ciało psa. Kiedy po odłożeniu ołówka weszłam tam, by pomóc duchowi zawładnąć z powrotem psim ciałem, klęczała przy niem ze łzami w oczach i ocierała psu chusteczką oczy i nos, po którym spływały także łzy. Mówiła, że zastała go w tym stanie – choć leżał nieruchomo, szły mu z oczu łzy. Kiedy ów duch poruszał już członkami psiego ciała, nie chciał jakoś na nas patrzeć i ze spuszczony głowa podszedł do drzwi, stanął na tylne łapy i otworzywszy sobie sam drzwi, wybiegł do ogrodu. Podobno dwa dni nic nie jadł, a przez dłuższy czas był smutny i unikał spojrzenia w twarz.

W wypadkach, opisanych powyżej, jak widzieliśmy, nie dusza zwierzęca, ale ukryty pod powłoką zwierzęca duch ludzki wykonywa różne inteligentne czyny. Może ktoś jednak zapytać: Jakie jest pochodzenie wszystkich innych, niepojętych nieraz dla człowieka przejawów inteligencji, instynktu, czy jakiejś innej siły’ psychicznej w świecie zwierzęcym, roślinnym, a nawet mineralnym? Skąd się bierze inteligencja pszczół, mrówek i t. p., a nawet poszczególnych komórek danego organizmu, dostosowujących się cudownie do funkcji całego organizmu, przedziwny pęd zachowawczy danych osobników i gatunków, instynkt ptaków przelotnych i całe mnóstwo tajemniczych zjawisk, na które człowiek patrzy z zachwytem i zdumieniem?

Chyli kornie głowę przed wszystkimi tymi cudami przyrody, a nie wie, iż on sam jest ich sprawcą, że to energia twórcza jego własnego ducha jest ujarzmiona w tych tworach przyrody – ściślej mówiąc, tworach jego własnych, że są to jakby strzępy jego duszy i że wszystkie one żyją kosztem jego światła duchowego’, które w nich rozprószył, kosztem jego roztrwonionej energii twórczej, inteligencji, rozumu, którym je obdarzył. Cóż więc dziwnego, że duch ludzki, pozbawiwszy się światła duchowego na rzecz swych niższych tworów, brnie sam w ciemnościach i nieraz własnym tym tworom zazdrości jasnowidzenia? Boć dość często można się spotkać w świecie zwierzęcym z pewnego rodzaju jasnowidzeniem, którego bynajmniej nie należy tłumaczyć w podobny sposób, jak powyżej opisany wyjątkowy wypadek.

Niejeden uczony materialista dzisiejszych czasów podziwia cuda przyrody, uważając je za cuda materii, przy czym duch, jego zdaniem, nie istnieje, będąc tylko przejawem życia materii. Jest to odwrócenie prawdy i czynienie sobie boga z materii. Wszyscy, którzy tak wierzą, grzeszą przeciwko Duchowi Świętemu, a przede wszystkim przeciw sobie samym, uważając siebie tylko za nędzna igraszkę sił materii, której przecież sami są twórcami. Pozbawiają się w ten sposób dobrowolnie prawa do własnej swej siły, mocy i godności, danej im przez Boga i dają tej materii prawo, by im przerastała głowę, zamiast starać się odzyskać stracona nad nią władzę.
Agni P.

Źródło: „Hejnał” ZESZYT 5, MAJ 1934, ROCZNIK VI