Pierwsza wizyta Ducha

Słodki, cichy dźwięk, jakby była tam Dusza,
Zadrżał wokół mnie, przynosząc żywą myśl,
Jakby struna, zainspirowana mocą,
Rzuciła swoje miękkie wibracje w powietrze,
Z radosnym echem, które rozbrzmiewa wszędzie.
Pieśń była nowa, a jednak jej dźwięki przyniosły
Wspomnienie czegoś, czego nie szukałem na próżno,
Co otaczało wszystko pięknymi barwami;
Niczym królewski gość przyszła,
Rozświetlając każdy krok swej miłości
I pałac mojej Duszy swoim płomieniem;
A te słowa rozbrzmiały w pieśni: „Już nie nad tobą,
W dziwacznych lotach nieznanych,
Lecz wokół twojego progu
Z siostrzanymi duchami krążę na zawsze.”

A duch, niczym biało-skrzydły ptak,
Na cieniach ciemnych, falujących głębin,
Obudził wszystkich, którzy śnili w zapomnieniu,
Jakby tchnienie nadziei poruszyło wschodzące morze;
Nastał poranek, i wysoko w niebie usłyszano
Modlitwy za tych, którzy płaczą,
I błogosławieństwa siły dla słabych, by ją utrzymali.
I zawsze do zasmuconych skierowano
To zawołanie: „Ci, których kochasz, wciąż kochają,
W szczęśliwej cierpliwości, czekając z miłością
I pełną nadziei czujnością, by spełnić swoją misję.”
I raz jeszcze te słowa: „Już nie nad tobą,
W dziwacznych lotach nieznanych,
Lecz wokół twojego progu
Z siostrzanymi duchami krążę na zawsze.”

I teraz te same słowa płyną coraz częściej,
A przez powtarzanie stają się coraz wspanialsze,
Niczym fala uderzająca o otwartą plażę,
Lub jak to samo piękno na twarzy ukochanej osoby;
I jest to radość, śledzić te kochające słowa
Przez lata, które pamięć potrafi przywołać,
I zawsze widzieć, jak Duch błogosławi,
Niczym anioł w białej szacie na miejscu czarnego kapłana.
O łaskawa rebelio przeciw jego rządom,
Zastępując zimę liśćmi pełnymi owoców,
Rządy uzdrawiania zamiast rządów bólu,
Katedry zamienione w stodoły pełne plonów,
Spichlerze prawdy z zapasami żywego chleba,
I krystaliczne wody z Źródła!

I tak moja Dusza się powiększyła, bo życie stało się
Nowonarodzonymi rzeczami, odkrytymi tajemnicami,
Które świeciły jak nowo odnalezione wyspy na spokojnych morzach,
Gdzie wcześniej panował tylko przerażający chłód.
Młodzieńcze słońce szeroko rozlało swoje światło,
A grzesznicy już nie bili pokłonów
Przed nocną miarą pokutnych cierpień,
Ani nie krzyczeli przed kapłańskim ozdobnym ekranem
Wiecznych mąk, takich jak te, które dziś
W Beddington grożą z siedzeń robotników,
Podczas gdy dalej, tam, gdzie modlą się ci o wykwintnych manierach,
Wysoka sztuka z wypolerowanymi ozdobami powtarza
Łagodniejsze formy nieba. Takie radosne zmiany
Dzwonią dzwonami radości, które przynoszą kochające Duchy!

Joseph Cartwright

(W kościele w Beddington znajduje się ogromny obraz potępionych dusz wijących się w ogniu piekielnym, który góruje nad ławkami przeznaczonymi dla biednych, podczas gdy symbole łaski, miłosierdzia i miłości zdobią drugi koniec budynku, zajmowany przez bogatych.)

źródło:  THE SPIRIT’S FIRST VISIT by  Joseph Cartwright; THE GNOSTIC, April 1888.