MISTYCZNE STRONY
PANOWANIE KOBIET
Czy to panowanie nieznanej, wyższej kobiety, zapowiadane z wszystkich stron świata, jest na progu swojego ujawnienia? A jeśli się ujawni, czy będzie realizowane z punktu widzenia socjalizmu poprzez równość i triumf praw, czy też z perspektywy religii, poprzez swobodny rozwój duszy pod sztandarem nowego Światła i triumfu serca zjednoczonego z rozumem?
Nikt nie może powiedzieć, że jest nieświadomy i ślepy na obecny ruch idei; ten ruch jest zbyt wyrazisty, by mógł pozostać niezauważony.
Czy wolno komukolwiek pozostać wobec tego obojętnym?
Nie sądzimy.
W interesie wszystkich i każdego z osobna konieczne jest, by każdy działał w jakiejś części na rzecz wspólnego dobra. Wybitnych kobiet jest wystarczająco dużo na ziemi, by mogły zasiewać idee na korzyść całej kobiecej społeczności. Te, które z racji swojego wykształcenia nie mogą bezpośrednio uczestniczyć w odpowiedzialności podejmowanej przez najsilniejsze z nich, powinny wybrać sobie spośród nich liderki i podążać za nimi.
Kobiety powołane lub przeznaczone do tego, by prowadzić świat ku wzniesieniu, pojawiły się we wszystkich narodach. We Francji, w Ameryce i wszędzie indziej widzimy zwolenniczki wolnej myśli, praw obywatelskich i politycznych, prawdy czy duchowej odnowy.
Stary i Nowy Świat grzmią niczym fale narastającego przypływu i często ryczą od gwałtowności działań mających na celu zniszczenie niesprawiedliwości i przesądów.
Znajdujemy się w środku rewolucji. Jest to bitwa idei, a nie mieczy. Kobieca wspólnota może stworzyć „Joannę Zbawienia”, taką, jaką zapowiedział Karmel poprzez jednego z dobrze znanych, lecz niedocenionych apostołów inspirowanych Eliaszem.
Ten mistyczny wizjoner zapowiedział odnowę religijną, zresztą podobnie jak wielu ludzi obserwujących świat, którzy przewidzieli to bez konieczności bycia prorokami w ścisłym znaczeniu tego słowa. Odnowa ta jest bowiem tak pilna i pożądana, że przepowiadali ją nawet tacy pisarze jak Balzac czy Chateaubriand.
Nie zamierzam obrażać mężczyzn ani ich upokarzać, mówiąc tutaj o kobietach jako sile napędowej postępu świata. Uważam, że najbardziej inteligentni i poważni spośród nich, ci, którzy czytają „Światło”, już dawno zrozumieli, jak bardzo ich doceniamy, całkowicie wolni od uprzedzeń.
Przeciwnie, jeśli w naszym podziwie dla odwagi pojawiałyby się jakieś zastrzeżenia, dotyczyłyby one kobiet, tych, które chciałyby mobilizować swoje siostry do kampanii wyborczych, na przykład, by zasiadały na ławach poselskich. Jestem przekonana, że niektóre z nich potrafiłyby dobrze poprowadzić dzieło polityczne i społeczne, ale ich liczba jest tak niewielka, że chciałabym, by znalazły inny sposób działania na rzecz obrony naszych praw.
Nie boję się ośmieszenia; boję się nadużycia. Nie boję się, że odwaga osłabnie; obawiam się wyłącznej pasji i szkodliwych wpływów.
MOJE ZASTRZEŻENIA
Moje zastrzeżenia wskazują, że pozostałam neutralna, a raczej w fazie obserwacji wobec ruchu feministycznego w jego wymiarze społecznym. Wyznanie, które czynię w tej kwestii, przygotowuje tutaj drogę do drugiego wyznania, które już mocno sformułowałam w książce „Uniwersalna Komunia Dusz”.
Uważam, że nasze wyemancypowane siostry nie obrały właściwej drogi zgodnej z planem boskiej mądrości. Stają się zmaskulinizowane. Ja wierzę – to może być naiwne w ich oczach, ale trudno – wierzę, że właściwą drogą kształtowania się, aby dokonać wielkiej transformacji politycznej i społecznej oraz przywrócić światu utracony pokój, jest droga światła duchowego.
Wierzę, że ten, kto chce rządzić innymi, musi najpierw poznać samego siebie. Uważam, że aby kobiety były silne, powinny rządzić za pomocą serca. Wierzę też, że serce nie powinno sprawować swojej władzy bez wsparcia rozumnej, mądrej refleksji.
Uważam, że musimy być matkami zarówno sercem, jak i rozumną refleksją; wierzę, że ta duchowa macierzyńskość nada nam rodzaj wyższości, coś w rodzaju moralnej aureoli, która wzbudzi szacunek i sprawi, że nasza wartość stanie się widoczna w sposób oczywisty. Dzięki temu nawet najbardziej zagorzały mężczyzna, zaślepiony materializmem, nieświadomością i duchem, dostrzeże nasz blask.
Pomimo tego wszystkiego, co tutaj wyrażam, uważam, że ruch feministyczny jest konieczny i że jego ekscentryczność ujawnia się po to, by pobudzić zapał tych, którzy w milczeniu obserwują.
Sądzę również, że obserwacja trwała już dostatecznie długo i że nadszedł czas, by ogłosić potrzebę działania religijnego i moralizującego.
Materializm sieje spustoszenie. Dochodzę nawet do wniosku, że te zniszczenia mają swoje uzasadnienie, ponieważ trudno budować bez wcześniejszego niszczenia. Jednak teraz, gdy materialistyczna szkoła triumfowała siłą, nie zyskując przy tym aprobaty zdrowego rozsądku mas, konieczne jest, by ten zdrowy rozsądek wyznaczył drogę do przyszłego triumfu nad nią. Taka jest moja opinia.
Tysiące dusz pogrążonych jest w konsternacji po utracie swojej pierwotnej wiary. Kościół, wszystkie Kościoły, wydają się zapadać pod ziemię. Słyszy się alarmujące, a nawet buntownicze głosy ich przywódców. Duchowni są podzieleni, podobnie jak partie polityczne. W końcu jabłko niezgody zostało rzucone we wszystkie obozy, a materialistyczni doktrynerzy zaczynają się wzajemnie wyniszczać.
Oto symboliczne jabłko z ziemskiego raju znów zostaje rozdrobnione, naznaczone robactwem, i podzielone między ludzi, by wywołać rewolucję na świecie. Jednak walka przybrała inną formę.
Zgubiona Ewa przeszła tortury swojej pokuty. Powstaje teraz, by domagać się swoich praw do szczęścia, którego nie ma. Woła o sprawiedliwość, a nawet uderza, z każdej strony odbierając po trochu to, co jej się należy, a co zostało jej zabrane.
Zgubiona Ewa wystarczająco już lamentowała; teraz się buntuje. Chora, przechodzi kryzysy; mówi, że to mężczyzna je wywołał. Być może tak jest.
Zgubiona Ewo, uspokój się!
Czyż nie byłaś świadoma świętego płomienia, który podtrzymuje nadzieję w sercu każdego dziecka Bożego? Czy zapomniałaś, że jesteś Córką Nieba? Czy nie czułaś ciężaru swoich złożonych anielskich skrzydeł?
Te skrzydła, które przybędą poruszyć anielskie siostry, aby cię uwolnić, czyż mimo czasu upokarzającej prostytucji nie zachowały na twoim sercu pieczęci czystego pochodzenia?
Nieświadoma, zgubiona Ewo,
kroczyłaś w stronę światła, które zrodziło twoją duszę. Spójrz w siebie i wokół siebie, nie krzycząc i nie jęcząc zbyt głośno. Zobacz wraz ze swoimi siostrami, które już podniosły się z upadku, co przyniosły one jako pocieszenie dla swoich zagubionych, nieszczęśliwych sióstr. Zostaniesz pocieszona, widząc, że dzięki solidarności dusz twoje kroki ku postępowi zostały dokonane.
Upadła Ewo, spójrz na Ewy odrodzone i podążaj ich drogą!
Ludzka obawa przed opinią innych powstrzymuje rozwój prawdziwych, szlachetnych myśli. Wszyscy narzekają na obecny stan społeczny, wszyscy się poruszają, ale nikt nie formułuje prawdziwego planu zbawienia. Każdy odczuwa i wyczekuje koniecznej zmiany, ale nikt nie mówi w pełni, czego pragnie i co kocha jego serce. Wielu ludzi, nieugaszenie spragnionych duchowych prawd, znajduje tysiące dobrych lub złych powodów, by je tłumić, zamiast o nich mówić. A przecież to właśnie są ludzie.
Przychodzę mówić w imieniu tych nieśmiałych, mężczyzn i kobiet:
To „coś”, czego pragnienie nas pożera i co wydaje się skrywać sekret najwyższego dobra, to przede wszystkim wewnętrzny język naszej duszy, który daje nam niewyraźne, ale trwałe przekonanie, że szczęście jest możliwe. Następnie jest to częściowa świadomość promiennego oddziaływania dusz na siebie nawzajem, które rozumieją się bez słów. Wreszcie staje się to przekonaniem o racjonalnych prawdach i siłą wiary w te prawdy.
Jeśli to „coś” obejmuje te elementy, to znaczy, że Bóg przemawia w nas przez swoje prawa. Jeśli Bóg przemawia w nas, to po to, by przypomnieć nam o celu naszego przeznaczenia. A jeśli jesteśmy oświeceni Jego Światłem, to dlatego, że religijne uczucie, będące naszą naturalną cechą, nawet nieświadomie rozwijało w nas zrozumienie boskich prawd. Z oślepionych i zbuntowanych, którymi byliśmy, nie potrafiąc wyjaśnić naszych mętnych aspiracji, stajemy się wówczas Widzącymi w Wielkiej Księdze.
Z czasem nie tylko rozumiemy możliwość szczęścia, ale stajemy się prawdziwie szczęśliwi. Dochodzimy również do wniosku, że bez religii nie osiągnęlibyśmy żadnego błogosławieństwa.
W tym sensie musimy przyznać, że religia jest konieczna i że sama w sobie jest światłem i szczęściem.
Skoro religia jest światłem i szczęściem, musimy praktykować religię, a nie dryfować w pustce, w którą wrzuca nas materializm, nie mając odwagi protestować.
Kiedy znajdą się ludzie odważniejsi i bardziej ugruntowani niż inni, którzy nie będą bali się stanąć „na czele”, by ogłosić, że zrozumieli Prawdę i zapraszają do niej swoich braci i siostry, będą oni naśladowani. Wszyscy niespokojni i cierpiący wyjdą wtedy z cienia, by wezwać do Pokoju poprzez religijną ludzką braterstwo.
Czy oznacza to, że należy obwoływać religię Izraela, Judei, Rzymu czy jakąkolwiek inną?
Nie, ponieważ to rozbudziłoby gorliwość zawodowych dogmatyków, a stosy zapłonęłyby same z siebie, a krew popłynęłaby ze wszystkich stron.
Religia naturalna jest wpisana uniwersalnie wszędzie, tak jak w serce każdego człowieka. Musimy tylko ją poznać, zrozumieć i szerzyć jej dobrodziejstwa.
Opiera się ona na oddanej dobroci i wymaga jedynie takich ustępstw, jakie dobroć wzbudza w nas względem innych.
Tutaj będę mówić coraz bardziej do nieśmiałych.
Zwracam się do tych nieśmiałych, szczególnie w obrębie religii katolickiej. Powodem, dla którego wybieram tę religię, jest fakt, że jest to religia oficjalna i że zostałam w niej ochrzczona, tak jak większość tych, dla których pisane są te słowa.
Kochając wszystkich moich braci w człowieczeństwie i uznając wszystkie religie za dobre, oświadczam jednak, wraz z tysiącami innych, że jestem gorliwą chrześcijanką w pełnym znaczeniu tego słowa. Wolałabym zasłonić swoją niebieską flagę i złamać pióro, niż nie powiedzieć, że jeśli kocham Joannę d’Arc, to nie mogłabym jej zrozumieć bez Jezusa Chrystusa, bez Maryi, bez św. Michała, św. Katarzyny i św. Małgorzaty; że jeśli kocham św. Michała i innych świętych, to dlatego, że są legionistami Chrystusa, a jeśli kocham Chrystusa, to moje serce zawsze należało, należy i będzie należeć także do Jego Świętej Matki.
Nikt nie odważa się już wymawiać imienia Maryi; ci, którzy o niej mówią wśród spirytystów zwanych „postępowymi”, oczerniają jej pamięć, tak jak Voltaire oczerniał Dziewicę. „To była kobieta bez znaczenia, której Syn wypowiadał surowe słowa.”
Jednak przede wszystkim to błędy duchowieństwa rzutują na Jezusa, Maryję, Józefa i wszystkich świętych.
Czyż nie jest absurdem gardzić chrześcijaństwem tylko dlatego, że kapłani go nadużywali?
Czyż nie nadużywa się wszystkiego na świecie? Czy zjawisko spirytystyczne nie ma swoich szarlatanów? Czy w związku z tym mówi się, że dobre duchy zasługują na litość albo że nie istnieją?
Zagubieni przyjaciele, którzy nie chcecie wymawiać imienia Maryi albo nie możecie tego zrobić, nie wpadając w coś w rodzaju ataku epilepsji, czy wiecie, dlaczego tak się dzieje?
To dlatego, że imię to objawia kobietę zgodną z Bożym zamysłem, a wy, z obrzydzenia wobec kapłanów, zerwaliście nawet z samym Bogiem.
Nie chodzi o to, że całkowicie brakuje wam religijnego uczucia, ale wybraliście sobie madonnę poza Kościołem, myśląc, że w ten sposób unikniecie kapłana. I dlatego czcicie raczej Mariannę.
Niech więc żyje Marianna! Zgadzam się, aby kochać tę Mariannę, za którą tak wiele wielkich serc cierpiało. Ale wierzcie mi, niech żyje również Maryja, która ocaliła tak wielu!
Niech korona Maryi rzuci choć jedną ze swoich gwiazd na czapkę Marianny!
Wówczas podniosą się nawet najbardziej złamane serca, a Francja uczyni krok na drodze do swojego prawdziwego przeznaczenia.
Moi drodzy bracia w człowieczeństwie i wierze, sądzę, że czyniąc z Maryi karykaturalną matronę, która igrała z cnotą, podając się za czystą, jedynie posłuchaliście niszczycielskiego wiatru, który zwraca się przeciwko wszelkiemu mistycyzmowi.
W ten sposób, czyniąc na własną rękę wielkie cuda magnetyczne, jak uzdrowienia i inne, jednocześnie oczernialiście cuda z La Salette i Lourdes. Dym świec przyprawiał was o mdłości, pieśni was irytowały, a dźwięk monet wpadających do skarbonek działał na was jak wirus wścieklizny.
Jestem zbyt współczująca, aby nie rozumieć choroby tego wieku, której ofiarą pada każdy przyjaciel postępu, zapominający rozumować lub przebaczać.
Jednak sądzę, że sytuacja jest podobna do ruchu feministycznego, który zmierza w złym kierunku. Rozważanie nad Prawdą przyniesie nowe światło w ciemności naszego umysłu i wskaże lekarstwo na zło.
W skupieniu naszej medytacji spójrzmy w siebie. Nie znajdziemy tam dobroci, która jest podstawą prawdziwej religii.
Spójrzmy wokół siebie. Odczuwać będziemy ukłucia zazdrości, zawiści, nadmiernego egoizmu; będziemy przez to cierpieć z powodu innych, a także sprawimy im cierpienie.
Spójrzmy w górę. Cuda niebios powiedzą nam, że w obliczu tego, czego mamy się nauczyć, nic nie wiemy.
Jeśli brakuje nam dobroci, jeśli jesteśmy zazdrośni, mściwi, nieświadomi, z jakiego prawa mielibyśmy rościć sobie prawo do rządzenia światem? A jeśli nim rządzimy, jak moglibyśmy zapewnić mu szczęście?
Ludzie, aby być szczęśliwi, nie chcą być zmuszeni do poddania się woli jednego człowieka i podporządkowania się jego przekonaniom. Wolność, nawet jeśli nie nazywa się Marianna, jest droga każdemu.
Nikt nie może słuchać drugiego, chyba że to, co mówi, w jakimś stopniu odpowiada jego psychicznemu stanowi.
Po uświadomieniu sobie, w jaki sposób błądzimy, upierając się zbyt uparcie przy naszych osobistych opiniach, podejmę ryzyko medytacyjnej refleksji wspólnie z wami, aby stworzyć plan, który mógłby wszystko pogodzić i sprawić, by zapomniano, że byliśmy surowi.
Ministrowie Kościoła, inkwizytorzy i inni, królowie, cesarze, wszelkiego rodzaju przywódcy, którzy wyrządzili wiele zła, odeszli dawno temu. Powinniśmy przestać ich osądzać. Następnie, z całą możliwą łagodnością, wielką taktownością i szczerym pragnieniem pokoju i braterstwa, powinniśmy zbliżyć się do obecnie rządzących i nie używać naszej iluzorycznej władzy, lecz delikatnego i właściwego wpływu, aby przygotować jedność serc.
Jeśli serca mogłyby się zrozumieć i zjednoczyć, wtedy nastąpiłyby duchowe objawienia intelektualne. Od tego do politycznego i społecznego porozumienia jest już tylko krok.
Ministrowie Kościoła rzymskokatolickiego znajdują się u kresu swojego panowania, ponieważ obecni duchowni noszą ciężar błędów swoich poprzedników. Podzielą się między sobą – to już się zaczęło. Nadejdzie kolosalny ruch. W obliczu tego ruchu, jakie zadanie zostało nam wyznaczone?
To zadanie polega na zjednoczeniu jak największej liczby osób w uniwersalnej idei odnowy poprzez Nowy Spirytualizm, który reprezentuje najczystsze chrześcijaństwo, wzbogacone o nowe objawienia.
Niszczyć bez wiedzy, co się chce zbudować, jest absurdem, jeśli nie zbrodnią. Żaden duchowny nie wszedłby na taką drogę.
Jeśli Kościół katolicki ma upaść, nie zginie w całości; religia nie zostanie zniszczona. Jedna z odłamów tej religii ocali podstawowe skarby i uczyni z nich fundamenty oczyszczonych świątyń. Nastąpi transformacja, ale nie destrukcja.
Pośród ruin starego religijnego świata, co stanie się z kultem Maryi? Wielu już nad tym myślało i śniło o powrocie Izydy.
Izyda jest jednak zbyt trudna do zrozumienia dla prostych, dobrych dusz; jej mitologiczny odcień pozostałby jak mgła snu zamrożona w umysłach poetów.
Ta współczesna fascynacja starożytną Izydą dowodzi, jak bardzo ludzkość skłania się ku kultowi kobiety. Jednak nie jest to to, czego potrzebujemy w chrześcijańskim oczyszczeniu.
Kult Maryi zostanie zachowany; Maryja nie może zginąć! Usunięte zostaną z jej sanktuariów sakiewki na monety i złoto, które miały kupować jej łaski. Sama Maryja wyjdzie poza progi sanktuariów i przeniknie nasze dusze tym przesłaniem swojego serca:
„Pod sklepieniem Uniwersalnej Świątyni jestem Mistyczną Matką Nowego Pokolenia, prawdziwą Królową Wolności!”
Córki naszej Matki i Królowej ugaszą świece kaplic. Potem Ona, wznosząc się w otwartej przestrzeni, otoczona swoimi dziećmi i dworem, zostanie ogłoszona światu przez wszystkie echa.
W nowym objawieniu swojej Błogosławionej Córki Ojciec ukaże tęczę swoich obietnic. Na tym majestatycznym wstęgu, znaku końca burz, odczytamy:
„Chwała Ewie Odnowienia!”
Nie będę dalej rozwijać tej mistycznej hipotezy, która po raz kolejny wywoła gniew wielu ludzi mojego czasu, którzy nigdy nie darzyli „Światła” sympatią.
W następnych komunikatach zobaczymy, dlaczego poczułam obowiązek ogólnego spojrzenia na sytuację. Gorączka prorokowania dotykająca Nowego Spirytualizmu i Panowania Kobiety rozprzestrzeniła się na wszystkie narody.
Uważam, że „Panowanie Kobiety” nie może ograniczać się jedynie do deklaracji praw kobiet i ich wolnego wykonywania.
Od dawna zmagam się z ujawnieniem tego, co przemyślałam lub czego mnie nauczono. Ale, bez tchórzostwa wobec Duchów i ludzi, nie mogę już milczeć i powiem:
Nasze czasy są czasami Panowania Ducha. Skoro mówi się również, że są to czasy Panowania Kobiety, to oznacza Panowanie Ducha Maryi, Królowej kobiet i Matki ludzkości. Nadszedł czas wyższej objawienia, które będzie unią Niebios i Ziemi.
W tym czasie wszyscy mamy wielką misję do spełnienia poprzez komunię dusz: wspierać misję Maryi.
Kończąc ten artykuł i spoglądając na zielone wierzchołki wielkich drzew w Lasku Bulońskim, nad którymi góruje Mont Valérien, myślę, że na tej górze, skąd rozbrzmiewa głos armat, chciałabym zobaczyć wzniesioną kolosalną statuę Ewy Odnowienia, Królowej Niebios, Ziemi i Mórz oraz Matki i Królowej Nowego Spirytualizmu.
U stóp wielkiej Maryi, do której tak często wznoszono modły o powodzenie w wojnach, chciałabym zobaczyć wszystkie bronie wszystkich wojowników świata – zniszczone.
Na szczycie fortu chciałabym przeczytać napis wyryty w marmurze, pod Triumfującym Sercem: ŚWIĄTYNIA UNIWERSALNEGO POKOJU.
H.A.B.
źródło: PAGES MYSTIQUES LE RÈGNE IJ; LA LUMIÈRE – 27 JUILLET – AOUT 1895.