OSTATNIE WEZWANIE DO LUDZI INTELIGENTNYCH
Czy pamiętacie, z jaką szybkością rozprzestrzeniły się w Ameryce, Niemczech, Francji i wszędzie indziej zjawiska związane z wirującymi stołami oraz jak wielki wpływ zaczęły wywierać na umysły spragnione cudowności, mimo braku jakiegokolwiek naukowego wyjaśnienia?
Gdy nauka oficjalna zaciekle zaprzeczała tym zjawiskom, a przesąd przyjmował je z entuzjazmem, ludzie dobrej woli, nie mogąc zaprzeczyć ich realności, woleli przyjąć to, co przeczyło naukowemu rozumowi, niż odrzucić własne zmysły. Woleli uwierzyć w wpływ duchów, niż nie przyjąć żadnego wyjaśnienia. – Było to logiczne.
Przesąd, sam zaskoczony tym, że znalazł tak potężnych zwolenników, już wołał: „Cud! To diabeł! Nie dotykajcie tego, bo się poparzycie!” – gdy tymczasem magnetyzm, którego się nie spodziewano, wkroczył niczym diabeł do cudów, by wyjaśnić jedno i drugie, zniszczyć to, co nadprzyrodzone, i wreszcie narzucić swoją od dawna niedocenianą logikę.
Kto jako pierwszy podniósł głos w imię magnetyzmu?
Jakiś jego dawny zwolennik? – Nie.
Lecz obrońca dotąd nieznany w tych kręgach, który, przyjmując pod warunkiem dokładnego zbadania wszystkie zjawiska wirujących i mówiących stołów, duchów stukających i innych fenomenów uznawanych za przejawy nadprzyrodzonych sił, nie tylko ich nie odrzucił, lecz podniósł je do rangi bardziej zaawansowanego poznania Natury. Uznał je za cudowną pomoc zesłaną przez Opatrzność samej Rozumności, ponieważ przywracając psychologię do domeny doświadczenia, stworzyły one nową podstawę pewności. Ogłosił rychły powrót wszystkich nauk do magicznej jedności intelektualnej, z której wyszły, i odważył się wreszcie przewidzieć, że – pomijając kilka nieistotnych sporów o słowa – wszyscy ludzie zdrowego rozsądku w końcu przyznają mu rację.
I rzeczywiście – większość osób wierzących w zjawiska wirujących stołów stała się zwolennikami magnetyzmu i chce go badać.
Uczeni, przytłoczeni faktami, proszą o przerwę na znalezienie wyjaśnienia.
Tylko przesąd wciąż się broni – ale już gryzie się w wargi, żałując, że poparł coś, co jest dostępne dla wszystkich, bo tym samym wpuścił promień światła w swoje ciemności.
Kto wyniósł magnetyzm na ten poziom, że zamiast błagać o marne schronienie w Świątyni Nauki, wyważa jej drzwi i pyta jej strażników, co oni tam właściwie robią, skoro nie potrafią na nic odpowiedzieć?
Kto, jednym słowem, z magnetyzmu pogardzanego przez fałszywych uczonych, wyśmiewanego przez fałszywe duchy, który trafiał na wokandę razem z rzucającymi uroki, uczynił magnetyzm, przed którym uczeni cofają się, bełkocząc wymówki, który teraz sam uderza satyrą w tych, którzy go wyśmiewali, i który – zamiast unikać wymiaru sprawiedliwości – domaga się go otwarcie?
Jeśli to nie tylko ja, to trzeba przynajmniej przyznać, że odegrałem w tym niemałą rolę.
Jaki inny fundament można przeciwstawić mojemu w wyjaśnianiu biologicznych fenomenów stołów, skoro wszyscy autorzy, którzy pisali przed lub po mnie – od pana Victora Hennequina, falansterianina, i hrabiego de Mireille’a, ultrakatolika, po hrabiego Agenora de Gasparina, protestanta – wszyscy oni swoimi dziełami jedynie potwierdzili tę błyskotliwą prawdę, którą wysunąłem w imię racjonalnego magnetyzmu: że fenomeny wirujących stołów są objawieniem wiary, którą każdy nosi w sobie?
W tej zasadzie zawiera się bowiem cała przyszłość tych eksperymentów.
Kiedy ludzie w końcu – odrzuciwszy wszelkie uprzedzenia wyniesione z edukacji – zaczną ich szukać tylko w swoim instynkcie i sumieniu, czyli w wierze fizycznej i wierze moralnej, które zostały wyryte w ludzkim sercu przez Objawienie Wszechmocnego – wtedy wszystko stanie się jasne.
Wobec tej idei, która łączy religię i naukę jako biologiczny aksjomat inteligencji, stare aksjomaty drgnęły, ale nie mogąc poddać jej krytyce bez wystawienia na krytykę siebie samych, pozostały w milczeniu.
Tymczasem magia XIX wieku nadal posuwała się naprzód. Łączyła nowe zjawiska mówiących stołów ze znanymi już fenomenami magnetyzmu, wyjaśniała jedno przez drugie, dostarczała racjonalnych wyjaśnień dla opętań i klątw oraz rozwiewała upiory, mówiąc uczonym:
„Negacja nie unicestwia idei – można ją zwalczać tylko inną ideą.
Ponieważ idea nie rodzi się z materii analizowanej, lecz z człowieka żywego, zwróćcie się ku swojemu instynktowi i sumieniu.
Jeśli wasz rozum i wasza niewiara ich jeszcze nie zabiły, nie rozrywajcie już Natury na kawałki – kawałki odbijają i zwodzą.
To całość trzeba uchwycić.
Każdy z was jest centrum, które promieniuje w nieskończoność, a ponieważ punkt podparcia znajduje się w centrum, to od siebie samych musicie zacząć, by poznać wszystko.”
W obliczu tych wysiłków człowieka, który, wyzwolony, posuwa się naprzód w nieprzerwanej serii odkryć, zdobywając swoją planetę, czyż nie jest hańbą dla naszych czasów widzieć, jak sumienni filozofowie, wybitni uczeni i sławni publicyści wolą wspierać jałową negację i groteskową konkluzję potężnej partii, która – przerażona wizją człowieka wymykającego się jej władzy – zamiast uznać naturalny rozwój jego potęgi, woli zastąpić go mocą diabła?
Stoły poruszają się, wirują, mówią, przepowiadają – oto fakty poświadczone przez tyle samo honorowych osób, ile można znaleźć w akademiach.
A jeśli hrabia Agenor de Gasparin mówi wam: „Podniosłem stół bez dotykania go”, czy macie odwagę powiedzieć mu w twarz, że skłamał?
Siła psychiczna istnieje – cudowna, nie do końca jeszcze wyjaśniona, przyznaję.
Ale cały kraj, Ameryka, widzi, jak jej mieszkańcy, tysiącami, kładąc ręce na stołach, tworzą nową religię.
A setki kręgów we Francji, nawet w Paryżu, codziennie starają się zaszczepić na tych zjawiskach ohydne przesądy średniowiecza.
A. Morin
źródło: UN DERNIER APPEL AUX HOMMES INTELLIGENTS; Magie au Dix-neuvieme Siecle, 1854 Monthly at the new moon.