Osobliwe zdolności przeczuwania pewnego bramina

pełen tytuł: Dziwna (lub: osobliwa) zdolność przeczuwania pewnego bramina

Pan Forbes, będący na służbie Kompanii Wschodnioindyjskiej i mieszkający przez 17 lat w Indiach, opowiada w swojej wydanej pracy zatytułowanej Pamiątki Orientu o pewnym braminie, którego poznał pan Hodges, angielski rezydent w Bombaju. Bramin ten był mało znany Anglikom, jednak wśród Hindusów na zachodnim wybrzeżu Indii cieszył się wielką sławą.

Obaj mężczyźni szybko zostali bliskimi przyjaciółmi – na tyle, na ile pozwalała na to różnica religii i kasty. Bramin, będący człowiekiem uczciwym, często napominał swego przyjaciela, by nigdy nie zbaczał ze ścieżki cnoty, gdyż prowadzi ona do dobrobytu, zaszczytów, a ostatecznie do wiecznego zbawienia.

Aby podkreślić te napomnienia, zapewniał go, że ten wzniesie się ze stanowiska, które piastował w Bombaju, do kolejnych wyższych funkcji w służbie Kompanii – najpierw zostanie mianowany przełożonym w Tellicherry i Surat, a na końcu nawet gubernatorem Bombaju.

Pan Hodges czasem opowiadał swoim przyjaciołom o tych poufnych przepowiedniach, lecz w głębi duszy nie przywiązywał do nich większej wagi. Dopiero gdy z czasem rzeczywiście awansował na coraz wyższe stanowiska, zaczął nabierać zaufania do bramina – zwłaszcza gdy został przełożonym Surat. Jednak później, gdy znacznie młodszy od niego urzędnik, pan Spenzery, został wybrany zamiast niego na gubernatora Bombaju, Hodges napisał ostry list zarówno do niego, jak i do Rady.

List ten uznano za tak obraźliwy, że został usunięty ze stanowiska przełożonego w Surat, odesłany do Bombaju i tam zwolniony ze służby Kompanii.

Wkrótce potem wysłał wiadomość do proroka, który wówczas przebywał w Pulasatra, świętej wiosce nad brzegiem rzeki Tapti. Bramin przybył do pana Hodgesa i wysłuchał jego relacji o niepomyślnym końcu wszystkich jego nadziei i starań.

Pan Hodges zakończył opowieść stwierdzeniem, że zamierza udać się w podróż do Europy i nie spodziewa się już spełnienia błyskotliwych przepowiedni bramina. Podobno w trakcie rozmowy wtrącił nawet kilka wyrzutów dotyczących jego zwodniczych przepowiedni.

Bramin słuchał wszystkiego z największym spokojem
Nie poruszył ani mięśniem twarzy, po czym zaczął mówić:

– Widzicie tę werandę i pomieszczenie, do którego prowadzi? Pan Spenzer dotarł do portyku, lecz nie wejdzie do pałacu. Postawił stopę na progu, ale nie wkroczy do domu! Pomimo wszelkich pozorów świadczących o czymś przeciwnym, to wy osiągniecie zaszczyty, które wam zapowiedziałem, i obejmiecie wysokie stanowisko, na które jego mianowano. Przed nim unosi się czarna chmura.

Ta osobliwa przepowiednia szybko stała się znana – mówiono o niej we wszystkich kręgach towarzyskich w Surat i Bombaju. Pan Hodges jednak nie przywiązywał do niej większej wagi i szykował się do powrotu do Europy.

Tymczasem jednak depesze z Bombaju dotarły do Anglii, a odpowiedź na nie nadeszła z niezwykłą szybkością. Rada Dyrektorów Kompanii Wschodnioindyjskiej potępiła postępowanie pana Spenzera jako gubernatora Bengalu, cofnęła jego nominację na gubernatora Bombaju, usunęła go ze służby Kompanii i nakazała mu natychmiastowy powrót do Anglii.

Zachowanie pana Hodgesa uznano co prawda za niestosowne, jednak ze względu na jego długą i wierną służbę, dobry charakter i znaną uczciwość powierzono mu ostatecznie stanowisko gubernatora.

Od tej pory bramin zyskał wielki wpływ na umysł pana Hodgesa – gubernator nie podejmował żadnej ważnej decyzji, zanim nie poradził się swojego przyjaciela.


Druga historia dotycząca tego bramina jest następująca:
Kilka miesięcy przed wyjazdem pana Forbesa z Indii, do Bombaju przybył dżentelmen, który miał objąć znaczące stanowisko w Surat, razem ze swoją żoną. Oboje byli jeszcze młodzi i mieli tylko jedno dziecko. Mężczyzna zostawił żonę u przyjaciela i udał się do Surat, by urządzić tam dom. Żona miała do niego dołączyć po krótkim czasie.

W przeddzień jej podróży do Surat, gospodarz domu, u którego się zatrzymała, zorganizował duże przyjęcie, na które zaproszono również naszego bramina. Gospodarz przedstawił go towarzystwu i żartobliwie poprosił, aby przepowiedział losy tej młodej i pięknej pary, dopiero co przybyłej z Europy.

Ku zaskoczeniu całego towarzystwa, a zwłaszcza młodej kobiety, bramin spojrzał na nią ze współczuciem, po czym – po uroczystej pauzie – powiedział do gospodarza w języku hinduskim:
– Jej kielich szczęścia jest pełen, lecz szybko się opróżni! Pozostanie jej gorzki napój, do którego musi się przygotować.

Jej mąż napisał wcześniej, że przypłynie po nią łodzią do miejsca zwanego Samdas i zabierze ją ze sobą. Nie pojawił się jednak. Zamiast niego przyszedł jeden z przyjaciół pana Forbesa i oznajmił kobiecie, że jej mąż ciężko zachorował.

Kiedy dotarła na miejsce, zastała go w ostrym napadzie febry; zmarł w jej ramionach.

Autor Pamiątek Orientu, pan Forbes, odbywał podróż powrotną do Europy tym samym statkiem, którym płynęła owdowiała kobieta oraz inna pani, próbująca złagodzić jej ból.


Trzecia historia również dotyczy tego samego bramina.
Pan Forbes pisze w swojej książce:

Gdy jako młodzieniec przybyłem do Bombaju, spotkało mnie tam bardzo serdeczne przyjęcie w domu szlachetnego człowieka, którego poprosiłem o gościnę i który pozostał moim opiekunem przez całe lata. Ożenił się on z wdową, która z pierwszego małżeństwa miała syna i córkę.

Syn był wychowywany w Anglii.
Kilka lat przed moim wyjazdem z ojczyzny wyruszył jako pisarz (urzędnik niższego szczebla) do Bombaju. Statki płynące do Bombaju zazwyczaj przybywały punktualnie – z wyjątkiem tego, który miał przywieźć syna czułej matki. Statek ten nie nadpłynął. Zmartwiona kobieta często chodziła na brzeg morza i wypatrywała okrętu, mając nadzieję, że wreszcie się pojawi.

Na tym właśnie wybrzeżu Hindusi zwykli palić swoich zmarłych – przy tych ceremoniach zawsze obecni byli bramini. Pewnego razu spotkałem tam bramina pana Hodgesa (tak go odtąd nazywano od czasu pierwszej opowieści). Gdy zauważył smutek wdowy, zapytał ją o jego przyczynę. Kobieta, która dobrze go znała, zdziwiła się, że tak niezwykły człowiek nie wie, dlaczego jest pogrążona w żałości.

Bramin wzruszył się i powiedział:
– Dobrze znam powód waszego smutku. Wasz syn żyje. Statek wkrótce szczęśliwie dopłynie – ale wy go już nigdy nie zobaczycie!

Wdowa natychmiast opowiedziała o tej rozmowie swoim przyjaciołom. Niebawem rzeczywiście dostrzeżono europejski statek. Przyjaciele wdowy pospieszyli na wybrzeże, by zdobyć wieści o jej synu. Pasażerowie zaczęli schodzić na ląd – ale zamiast oczekiwanego syna, przywieziono tylko listy.

Okazało się, że syn pozostał w Brazylii, gdzie statek zatrzymał się na jakiś czas. Tamtejsi jezuici nawrócili młodzieńca na katolicyzm i napisali do matki listy pełne napomnień, by poszła w ślady swojego syna i również przyjęła nową wiarę.

Ból biednej matki łatwiej sobie wyobrazić niż opisać. Syn pozostał w Rio de Janeiro i pisał jeszcze przez pewien czas – aż do momentu rozwiązania zakonu jezuitów. Wraz z wieloma jezuitami został wtedy wysłany z Ameryki Południowej do Portugalii i osadzony w więzieniu. Od tego momentu listy przestały przychodzić.

Jego siostra, piękna dziewczyna, poślubiła dżentelmena, który został następcą pana Hodgesa na stanowisku gubernatora, i urodziła mu wiele dzieci. Aby zadbać o ich wychowanie, wyjechała wraz z matką do Anglii, ale tam zmarła – zostawiając biedną matkę w obcym kraju, pozbawioną i syna, i córki. Na szczęście jej drugi mąż towarzyszył jej w podróży do Anglii.

Pewnego dnia przyjaciel rodziny musiał udać się do Lizbony z powodu kilku portugalskich weksli, które otrzymał w Indiach. Podczas spaceru w pobliżu więzień został zaczepiony po angielsku przez więźnia zamkniętego w podziemnym lochu, który prosił o jałmużnę.

Zaczął z nim rozmowę i ostatecznie odkrył, że był to zaginiony syn wdowy. Radosną nowinę natychmiast przekazał do Anglii, dodając, że już poczynił starania w sprawie jego uwolnienia.

Wdowa przez chwilę rozjaśniła się z radości, lecz wkrótce znów popadła w melancholię i westchnęła:
– Ach, ten bramin!

Na próżno jej mąż próbował ją pocieszać; zawsze odpowiadała tylko:
– Och, bramin, bramin!

Dzięki interwencji syn został wypuszczony na wolność; powiedziano mu, że jego matka żyje i wkrótce znów ją zobaczy. Jednak nagłe przejście od smutku do radości, od najbardziej przygnębiającego stanu do nadziei i pięknego świata, wywarło na słabym młodzieńcu tak silne wrażenie, że zdołał jedynie wyrazić wdzięczność – i oddał ducha.

źródło: Merkwürdige Vorahnungskraft eines Braminen; MAGIKON Stuttgart 1846.