Okultyzm w „Fauście” Goethego

Stanisława Hausnerowa (Warszawa).
Okultyzm   w „Fauście” Goethego

W  ostatnich   latach  w   Niemczech   hitlerowskich   rozpętała   się  burza o   Goethego.  Walka z masonerją,  zapoczątkowana przez generała Ludendorffa i jego żonę Matyldę, objęła także i twórczość Goethego. Broszura E. Rosta „Goethes Faust eine Freimaurertragödie” daje obraz nastawienia krytycznego do tego największego z geniuszów świata, którego twórczość stanowiła przez całe stulecie największą chlubę Niemiec i podstawę wycho­wania tego narodu.

O Goethem i jego twórczości napisano około 20,000 tomów, z których większa część odnosi się do najsławniejszego jego dzieła: Fausta.

Broszura Rosta i jego krytyka jest wyrazem obecnego kierunku walki z masonerją, żydami i chrześcijaństwem w imię wskrzeszenia mitologji starogermańskie j,

Faust Goethego wywołał w ciągu wieku   tyle   różnych   interpretacyj  i komentarzy,  jak żadne  dzieło  światowej    literatury,    lecz   treść   w   nim zawarta nie była dla krytyków żadnego z tych dzieł tak trudną do zrozu­mienia.

Autor wspomnianej broszury uważa Fausta za spowiedź życia Goethego. Mówi on, że ponieważ Goethe należał przez 50 lat do loży ma­sońskiej, wszystkie w tem dziele zawarte symbole podporządkował ideom masonerji. Mefisto, według niego, to symbol wtajemniczonego wolnomularza, który opanował Fausta, szukającego rozwiązania zagadki bytu. Gretchen, to naród niemiecki, ufny i prostoduszny i przez chrześcijaństwo pozba­wiony tężyzny i zdolności samoobrony. Faust w pierwszej części, to mason niższego stopnia, który dopiero po wtajemniczeniu przez Mefista osiąga wyższy szczebel. Homunkulus to mason, który przez duchową niezależność nie może wznieść się na wyższy stopień, a cała tragedja zawarta w drama­cie wypływa z tego, że Goethe jako mason pozbawiony był własnej woli i musiał podporządkować się pod rozkazy i dyrektywy loży. Katolickie zaś zakończenie Fausta powstało pod wpływem koncepcji Różokrzyżowców.

W tym steku dowolnych interpretacyj, płytkości i naciągnień, jedno tylko twierdzenie jest zasługujące na wiarę: Goethe był w istocie inspiro­wany przez tajemne Bractwo Różokrzyżowców i dramat jego jest syntezą głębokich kosmicznych i ezoterycznych wtajemniczeń tego Bractwa i tylko w tem oświetleniu może być zrozumiany i interpretowany.

Symbole zawarte w Fauście mają, prócz aktualnych współcześnie i oso­bistych polemik, głębokie okultystyczne znaczenie; są tam odsłaniane tajem­nice kosmogonicznych wstrząsów i dramatów, na których tle powstały wiel­kie legendy i symbole religijne wszystkich czasów i narodów. Rozumiał to wielki okultysta, różokrzyżowiec Rudolf Steiner, który widział w Goethem jednego z największych geniuszów ludzkości, i siedzibę założonego przez siebie Towarzystwa Antropomorficznego w Dornach w Szwajcarji nazwał imieniem Mistrza „Goetheanum”.

Faust jako postać historyczna mało jest znany, Wspomina o nim Geissler w książce „Gestaltungen des Faust”, że żył w połowie XVI stulecia człowiek tego nazwiska, którego pojawienie się i działalność tak silnie podziałała na umysły współczesnych, że jeszcze za życia jego wytworzyła się legenda o jego niesamowitych wyczynach, czarnoksiężnictwie, pakcie z djabłem, co dało różnym pisarzom, jeszcze przed Goethem, temat do opracowania tej postaci w poezjach i dramatach.

Goethe wybrał tę postać przez pokrewieństwo idei – poszukiwacza Prawd duchowych – rozwiązania zagadki bytu, co dało mu możność przez usta tego średniowiecznego okultysty wypowiedzenia swoich wtajemniczeń, doświadczeń i przeżyć, a zarazem dania odpowiedzi na odwiecznie gnę­biące ludzkość zagadnienie zła i dobra, cnoty i zbrodni, radości i cierpienia.

Zagadnienie to zasadnicze, w którem zamknięta jest cała tragedja ludz­kości, było przedmiotem nieustannych dociekań twórców religji i filozofji od najdawniejszych czasów i jest do dziś dla większości ludzi nierozwiązalną zagadką.

Wskazania mistyczne o istnieniu Boga, duszy nieśmiertelnej, kary i nagrody po śmierci, spadały na glob nasz we wszystkich wiekach przez usta proroków i nauczycieli w postaci mitu-symbolu, bo jest to owo „mleko”, którem, według słów Św. Pawła, można jedynie karmić niemowlęce ludzkie dusze. Jednak przez te wszystkie alegorje i baśnie, zawarte w świętych księgach egipskich, perskich, hinduskich i żydowskich, przewija się jedna i ta sama idea, świadcząca, że są tu przedstawione symbolicznie jakieś wiel­kie prawdy kosmiczne i mistyczne, których jednak nie tłumaczy żadna religja, tylko zmuszając do ślepej wiary, pokrywa całunem dręczącej, bolesnej tajemnicy. Poszukiwacze tych prawd, badający prawa przyrody, kosmogonję, astrologję – na Wschodzie również i na Zachodzie – – docho­dzili do pewnych rozwiązań, a natchnieni prorocy i geniusze ludzkości przy­nosili możność wtajemniczenia się w najgłębsze koncepcje ezoteryczne, jako rezultat doświadczeń i wtajemniczeń w poprzednich żywotach.

Tak jak wieszcze i filozofowie polscy, tak samo Goethe był wtajemni­czony we wielkie koncepcje okultystyczne, które w ówczesnych czasach były przedmiotem badań wielu umysłów niezależnych i głębokich, czego najlepszym dowodem jest właśnie najważniejsze i najgłębsze dzieło jego: Faust.

Dramat Goethego poprzedzają dwa prologi, jeden odbywa się w teatrze, drugi w niebie, gdzie postaciami scenicznemi są istoty symbo­liczne – dobre i złe duchy, W pierwszej scenie trzej synowie Boży, duchy planet, przedstawieni są w chwili składania hołdu Stwórcy, głosy ich brzmią harmonją sfer. Archanioł Rafael śpiewa:

W melodji bratnich sfer wszechświata gra słońce pieśń wieczyście młodą, torem znaczonym w skrach wylała i drży jak burza nad pogodą.

 

Część pierwsza.

Odpowiadają mu aniołowie Gabrjel i Michał, zjednoczeni w podziwie i uwielbieniu dla Stwórcy wołając razem:

Cud niepojęty darzy mocą,

zachwyt z serc naszych wypromienia,

dzieła rąk Bożych tak się złocą

dziś, jak za pierwszych dni stworzenia.

Goethe musiał w natchnieniach swoich wsłuchiwać się w muzykę sfer i poznał rozliczne tony poszczególnych pieśni planet, z których każda ma swoją odrębną melodję.

Tony te, to prądy niewidzialnych wzajemnych wpływów promienio­wania gwiazd, zapładniających globy coraz nowszemi ideami i znaczące drogi orbity ewolucyjnej wszechświata.

Trzej ci archaniołowie, są to owe najwyższe potęgi, stanowiące straż nieba, są oni odzwierciadleniem myśli i zamiarów Bożych, pieśń ich to harmonja doskonała.

Lecz tony pieśni wszechświata nie są harmonją niezakłóconą. Droga ewolucyjna planet zakreśla linję zygzakowatą, Makrokosm zbudowany jest na tych samych prawach, jakie rządzą mikrokosmem. Wszystko pod­dane jest zasadzie ewolucji, Harmonją bezwzględna wyłoni się po miljar-dach wieków z toni chaosu dysharmonji kosmicznej, gdy ludzkość na glo­bach własnym wysiłkiem przerobi każdy ton pieśni swych światów na hymn zgodny z pieśnią melodji Bożej,

– „Wziąliśmy glob ten błotem, musimy oddać go słońcem” — mówi nasz wieszcz natchniony Słowacki,

Harmonję tę wypracowuje się walką i cierpieniem, niemi przerabiamy osobowość na indywidualność i urabiamy powoli ducha na świadome siebie narzędzie, posłuszne woli Stwórcy, jakby instrument muzyczny nastawiony na ton Wszechharmonji,

Dlatego Lucyfer, niegdyś anioł światłości, nazwany jest jednym ze synów Bożych, bo żywioł sprzeciwu stanowi czynnik potrzebny, a nawet konieczny w początkach pracy ewolucyjnej planet,

W obecnej epoce głos Lucyfera brzmi uzupełniającym dysonansem w symfonii żywiołów, aniołów i ludzkości,

I podczas, gdy duchy globów pochylają się w pieśni podziwu i uwiel­bienia przed dziełem Stwórcy, Lucyfer wnosi w tę pieśń ton krytyki i sprzeciwu:

Panie władnący dniem i mrokiem, raczyłeś zejść przed nieba próg, Patrzysz łaskawem na mnie okiem, przeto tu stoję w gronie Twych sług.

Gwiazdami, bezkresami włada myśl Twa Boska,

nie znam   się  natem,  jedno  wiem:  Człowiek  się  troska.

Ten mały bożek ziemi, w życia błędnem kole

pcha ciężar swój w jednakim upartym mozole,

Rzekłeś „złudę mu dam, niechaj go krzepi„, Wierzaj Panie, bez tego byłoby mu lepiej. Rozumem złudę, nazwał, spaczył ten dar Boży, w rezultacie jak zwierzą żyje…

Na to odpowiada Pan;

Oskarżać jeno umiesz, nic wiącej Mefiście, pełne niesnaski są twe słowa!…

Są trzy etapy ewolucji, na które składa się: teza i antyteza – jako czynnik wzrostu zdążającego do syntezy.

Dlatego Chrystus pozwolił się kusić szatanowi, aby nam dać poznać plan Boży, jako konieczność walki i pokonania zła w samym sobie, gdy za głosem Lucyfera powtarzamy „Fiat voluntas mea”. Stań się wola moja własna. Aż po wiekach walki z pokusami i cierpień, jako następstwo upad­ków i grzechów, zawołamy w ogrójcu skruchy i poddania się: ,,Fiat voluntas Tua”!

Lecz im wyżej wzniesiony jest duch na drodze poznania prawdy, tem większe przeszkody piętrzą się przed nim, tem silniejsze pokusy; bo duchy te to pionierzy postępu, to przywódcy rasy. W ich zwycięstwie i tryumfie największe niebezpieczeństwo porażki ducha złego.

Będąc pewnym tego zwycięstwa pozwala Pan kusić Fausta szatanowi i pyta:

Znasz ty Fausta?

 

MEFISTOFELES: Doktora?

PAN: Tak. Mojego sługę.

 

MEFISTOFELES (mówi z ironją):

Przedziwnie on Ci służy! Myślą nieodgadłą!

Nie człowieczy jest jego napitek i jadło.

Rozterka gna go w otchłań, spokój ducha płoszy,

pożądań obłąkanych zalewa go fala,

z nieba pożąda gwiazd – z ziemi rozkoszy,

w tej zamieszce od Ciebie czucia swe oddala…

PAN, przekonany o ostatecznem zwycięstwie dobra w duszy Fausta, chce go poddać próbie i pozwala kusić go szatanowi — mówi:

W tej służbie jego opatrznej, w tej myśli jego opornej pomocną podam mu rękę, światło wskrzeszę w pomroce.

MEFISTOFELES.

O zakład idę — utracisz go Panie. Daj zezwolenie, a ja go w otchłanie zawiodą zgrabnie i niespotrzeżenie.

PAN:

Zezwalam. Czyń co Ci dogadza

z Faustowym duchem: Od źródeł światłości

niechaj odciąga go przewrotna władza

i wywłóczy po drogach pustki i nicości.

Lecz bacz, iż pycha we wstyd się, przeradza,

gdy stwierdzić musi, że człek szlachetny prawdziwie

po omacku odnajdzie drogę swą szczęśliwie.

Jak ciału potrzebna jest gimnastyka dla uzyskania sprawności człon­ków, taką gimnastyką dla ducha jest zmaganie się z pokusami. Ma on wolny wybór drogi i celu i może iść we wszystkich kierunkach.

Faust wpada w zastawione na niego sieci, którym każda szukająca Boga dusza w swych wiekowych pielgrzymkach ulec musi. Przyczyna tej porażki leży w tem, że duch w zaczątku swej drogi ewolucyjnej jest istotą niewinną, lecz nie posiadającą poczucia osobowości, którą zdobywa powoli, przechodząc przez szereg doświadczeń. Każdą cnotę, każdą właściwość swego charakteru musi człowiek zdobyć własnym wysiłkiem, zasługą i cierpieniem,

W dramacie Goethego, który zaczyna się w niebie, znajdujemy w stre­szczeniu cały system drogi ewolucyjnej szukającej Prawdy duszy, kroczą­cej poprzez upadki i cierpienia do coraz wyższych wtajemniczeń.

W pracowni swej pogrążony w dociekaniach mówi Faust:

W żądzy wiedzy poznałem wszechnauk dziedzinę, zgłębiłem filozofję, prawo, medycyną, niestety teologję też!  Cóż? pozostałem mizernym głupcem! Tyle wiem, ile wiedziałem!

Studja naukowe nie dały Faustowi rozwiązania zagadki bytu. Wszyst­kie drogi, które otwiera sucha nauka, prowadzą w labirynt bez wyjścia, Duch człowieka musi sam przeżyć i doświadczeniem sprawdzić wszystkie artykuły wiary, bez tego, wierząc ślepo, jest bezmyślnym manekinem. Peł­nym człowiekiem staje się dopiero, gdy pokona nietylko złe skłonności w sobie lecz i bierność własną i ślepotę. Nie osiągnąwszy doskonałego roz­woju osobowości, nie może duch człowieka podnieść się ponad egoizm (który jest właściwością, jaką zdobywa się przy pomocy Lucyfera, t. j. sprze­ciwu woli Bożej) i wnieść się do wyżyn duchowych. Znaczy to w języku okultystów: ze sfer astralnych, które są państwem Maji – Lucyfera, podnieść się do dziedzin mentalnych, gdzie zdobędzie Poznanie,

Studja okultystyczne zaprowadziły Fausta ku granicom wiedzy, gdzie fizyka staje się metafizyką, chemja alchemją, żądza panowania nad żywio­łami prowadzi do teurgji i magji,

Przeto magji oddałem i czas mój i siły, może przez nią odnajdę ślad bytu zawiły. Może przez tajne moce i przez pomoc ducha, Duch mój się prawd odwiecznych dopatrzy, doslucha… Gdy poznam mądrość ziemi, gwiazd sferyczne kręgi, duch wyrośnie strzeliście, nabierze potęgi. Poznam żywe ogniwa wszechświata łańcucha, poznam jak z duchem mówić i duchem do ducha. Napróżno umysł w znaków wpatruje się dziwa. Otocz mnie rzeszo duchów wiedząca i żywa, może stąd spłynie na mnie wielkiej łaski cisza, Nostradamusie, biorę cię za towarzysza!

Znajduje w księdze Nostradamusa znak Makrokosmu — zdaje mu się, że;

Wszystkie moce przyrody stanęły niezłomnie, w tej chwili uroczystej pomocne koło mnie!

Lecz po chwili przychodzi rozczarowanie. Jak wzrok, wpatrzony w pro­mienie słońca, zaciemnia się porażony blaskiem, tak dusza, szukająca roz­wiązania zagadki bytu, wpada w ciemność zwątpienia, zetknąwszy się z oślepiającym blaskiem Absolutu. Rozczarowany Faust woła:

Przecudna świateł gra, pusta choć śliczna

Jakoż cię pojmę o ty bezgraniczna – przyrodo!*)

Odwraca z niechęcią karty księgi, zobaczył znak Ducha ziemi;

Jakżeż inaczej ten znak na mnie działa!

O ileż bliższy jesteś duchu ziemi!…

Ukaż, zjaw się! Serce me pęka –  Twoja ręka

Wzrok mi zasłania – Stań się w godzinie zwiastowania!

Twój jestem cały na tej chwili szczycie,

Zjawić się musisz, choćbym stracił życie!

Faust nie może ogarnąć poznaniem Absolutu pokąd stopień po stopniu nie przejdzie całej drabiny ewolucji i nie pozna ducha ziemi, na której żyje. Musimy zgłębić najpierw niziny życia, nim będziemy zdolni wzbić się na szczyty, gdzie świeci oślepiające światło Absolutu-Boga,

„Kto  nie dotknął ziemi  ni razu, Ten nigdy nie będzie w niebie”

mówi Mickiewicz w chwili jasnowidzenia tej niezłomnej zasady ludz­kiej ewolucji,

*) Panteistyczne  koncepcje współczesne  Goethemu   systemów   filozoficznych identyfikowały istotę  Bóstwa z  pojęciem Przyrody.

C.d.n.

źródło: Lotos Lipiec i Sierpień 1939