Ojczyzna duszy

Hermann Ebbinghaus, zmarły profesor filozofii na Uniwersytecie w Halle, nazywa w swoim dziele „Grundzüge der Psychologie” na stronie 43 spirytualizm teorią życzeniową. Chodzi tutaj o filozoficzny spirytualizm w jego najszerszym znaczeniu, a nie oddzielny kierunek spirytualizmu, który jest powiązany ze spirytyzmem, nauką o duchach.

Jego i jego licznych przyjaciół oraz zwolenników pogląd polega na tym, że spirytualizm dąży do takiego interpretowania rzeczywistości, aby człowiek ją akceptował, uznawał za wartościową i znaczącą oraz żeby była taka, jaką sam by ją uczynił, gdyby miał taką moc. Natomiast materializm jako teoria walki protestuje przeciwko jakiejkolwiek ingerencji ludzkich pragnień. W dyskusjach z wykształconymi filozofami często musiałem przyznać się do mojej teorii życzeniowej, i to z przyjemnością, mając nadzieję, że nadejdzie czas, kiedy wszyscy, zarówno wierzący, jak i sceptycy, osiągną zrozumienie. Jeśli długo, z najlepszą i wierną wolą, bada się teorie i hipotezy sceptycznych podejść filozoficznych i bezskutecznie próbuje zbudować pewny most do pociągających nadprzyrodzonych doświadczeń ludzi obdarzonych zdolnością przedwczesnego widzenia rzekomego pozaziemskiego szczęścia, wtedy z chęcią zadowalałem się określeniem „teoria życzeniowa”, biorąc pod uwagę, że wielu poważnych naukowców jest jednocześnie gorliwymi katolikami, którzy nie widzą sprzeczności między swoim filozoficznym i psychologicznym systemem a wiarą. Myślę tutaj przede wszystkim o wybitnych i zasłużonych jezuitach z południowoniemieckich uniwersytetów.

Teoria życzeniowa spirytualistów znajduje pożywienie i satysfakcję w czysto subiektywnych spostrzeżeniach, w rozszerzonej psychologii jasnowidzenia i percepcji duchowej wykraczającej poza zwykłe zmysły. Z tymi zjawiskami łączą się piękne teorie życzeniowe, mianowicie, że przeznaczenie człowieka zmierza ku stanom szczęścia widzianym przez nielicznych obdarzonych. Dlatego badanie obiecującej przyszłości oferowanej przez spirytualistyczną teorię życzeniową przyniosło mi nieporównywalnie większą satysfakcję.

Ekstatyczne sny zawsze były podstawą dla zakładanej rzeczywistości, wskazywały na stany szczęścia duszy po śmierci ciała. Dla jasnowidzów i mediów zwykle wydawały się one bezdyskusyjnie przekonujące. Spośród licznych jeszcze nieopublikowanych, ale znaczących ekstaz, wybrałem trzy, które zostały mi zgłoszone przez pannę Gertrudę z Drezna. Choć nie mają one wartości dowodowej, wydają mi się na tyle wartościowe, że warto je tutaj przedstawić.

Doświadczenie senne. Zostałam prowadzona do nieznanej krainy. Gdziekolwiek się spojrzało, były wspaniałe kwiaty i palmy. Po długiej wędrówce dotarłam do kolumnady z cudownie wyrysowanego marmuru i o imponującej wysokości. Nic nie zakłócało ciszy, czułam się uroczysto. Nie było widać żadnej żywej istoty. Patrząc w dół z tej kolumnady, ujrzałam nieopisaną scenerię, bajecznie piękne góry i doliny. Wędrowałam dalej i na końcu kolumnady znalazłam wysokie szklane drzwi, które otworzyły się bezgłośnie przy lekkim dotknięciu moich rąk, a ja znalazłam się w wielkiej, wysokiej sali. Tutaj znów były tylko kolumny z cudownie wyrysowanego marmuru. Przeszłam przez tę salę i na jej końcu zatrzymały mnie podobne drzwi. Delikatne dotknięcie moimi rękami i drzwi otworzyły się. Weszłam, można by powiedzieć, do świątyni. Moje oczy uderzyło cudowne, magiczne niebieskie światło, poczułam się jak w baśniowej krainie. Biała ławka zapraszała do siedzenia, usiadłam i wkrótce zasnęłam. Nie wiem, jak długo spałam; obudziła mnie delikatna, niebiańsko piękna muzyka. Nigdy nie słyszałam nic słodszego i gdy się rozejrzałam, ujrzałam pierwsze drzwi, przez które wszedł mój narzeczony w mundurze żołnierskim, który zginął na początku straszliwej wojny światowej (1914), i zbliżył się do mnie swoim charakterystycznym krokiem, który już za życia pozwalał mi go rozpoznać wśród setek ludzi. Byłam jak sparaliżowana i nie mogłam wstać. Kiedy był blisko, usłyszałam z jego ust tylko jedno słowo: „chodź”, jego ostatnie słowo skierowane do mnie w dniu wyjazdu na front, i wziął mnie pod ramię. W tej samej chwili po drugiej stronie zobaczyłam starszego, siwobrodego pana, który patrzył na mnie przyjaźnie i chwycił mnie za drugi ramię. Oboje mnie prowadzili. Jeszcze raz spojrzałam i ujrzałam wspaniały ołtarz, na którym paliły się światła, a muzyka, którą już wcześniej słyszałam, znów rozbrzmiewała. Piękny sen się skończył i pełna szczęścia i błogości obudziłam się rano.

Doświadczenie senne z kwietnia 1919. Śniło mi się, że mieszkam w pięknym drewnianym domku z werandą wokół całego budynku, jak szwajcarskie domki. Kiedy obudziłam się rano, słońce całowało mnie swoimi złotymi, ciepłymi promieniami, a moje oczy ujrzały wzniosły obraz. Mgły opadły, a wysokie góry majestatycznie wznosiły się w niebieski eter. Kiedy patrzyłam na ogród otaczający mój dom, moje oczy cieszyła piękność kwiatów. Szłam zawsze starannie utrzymaną ścieżką, która z obu stron była otoczona wysokimi roślinami z cudownymi kwiatami. Nie mogłam ich rozpoznać, nie pamiętam, żebym kiedykolwiek widziała je na mojej ziemskiej drodze życia. Piękno i wzniosłość otoczenia napełniały mnie błogością, mogłam śpiewać, radować się i wykrzykiwać. Każdego ranka na tej ścieżce spotykałam pięknego mężczyznę, który delikatnie brał moje ręce, głaskał moje policzki i całował mnie w czoło. – „Twoje piękne blond włosy!” – to były jego codzienne słowa do mnie. W naszym wspólnym byciu było coś świętego. I to piękne, niezmącone szczęście trwało miesiące. Był to sen jednej nocy, może godziny, a może nawet minuty?

Na to pytanie szczęśliwej śniącej należy zauważyć, że świadomość człowieka we śnie wydaje się znajdować poza czasem i przestrzenią, jak od dawna przypuszcza się naukowo. Pozostaje otwarte pytanie, czy w ogóle czas jest potrzebny do przeżywania stanów świadomości trwających pozornie lata, jeśli dusza może oddzielić się od zmysłowych warunków, które wiążą jej przeżywanie z fenomenami czasu i przestrzeni. Fantazja w życiu snem działa z naprawdę niesamowitą dramatyczną siłą i prędkością. Mamy pewną kontrolę w tzw. snach wywołanych bodźcem. Joseph Fröbes w swoim podręczniku psychologii eksperymentalnej, tom II, str. 565, przytacza przykład podany przez Hildebrandta: Idę na spacer wiosennym porankiem przez pola do wioski, widzę mieszkańców w odświętnych strojach, z książeczkami do nabożeństwa pod pachą, idących do kościoła. Rzeczywiście, to niedziela. Postanawiam wziąć udział w nabożeństwie. Wcześniej, aby się ochłodzić, idę na cmentarz przy kościele. Podczas czytania różnych epitafiów słyszę dzwonnika wspinającego się na wieżę i widzę na wysokości mały dzwon wiejski; ten sam dzwon wisi jeszcze przez chwilę nieruchomo. Nagle jego uderzenia są jasne i przenikliwe, tak że się budzę. Dźwięki dzwonu pochodziły od mojego budzika.

Chociaż ten sen przynosi tylko codzienne doświadczenia jako halucynacje, interesuje nas jednak logiczny rozwój wydarzeń i zgodność z bodźcem końcowym, który doprowadził do przebudzenia. Możliwe jest, że sen rozpoczął się przy pierwszym uderzeniu budzika, przyniósł spokojnie wcześniejsze doświadczenie – długi czas na ułamek sekundy, w którym wszystko mogło się wydarzyć – a potem, gdy dźwięki stawały się silniejsze odczuwane przez słuch, pojawiło się doświadczenie dzwonienia. Często cytowany jest sen Maury’ego: przeżył przerażające czasy rewolucji francuskiej, sceny morderstw trybunału rewolucyjnego, przez który został skazany; kiedy gilotyna spada na jego szyję, budzi się i stwierdza, że drewniana nakładka łóżka spadła mu na szyję. Fröbes zauważa, że Maury przed snem czytał o rewolucji francuskiej i być może dopiero końcowe sceny zostały uporządkowane przez spadek nakładki łóżka, co wciąż wskazuje na niewyobrażalną prędkość obrazów snu.

Ponieważ mistycy często nazywają sen „młodszym bratem śmierci” i szczególnie zwracają uwagę na doświadczenia snów umierających, aby dowiedzieć się, co świadomość przeżywa po całkowitym ustaniu funkcji fizycznych – po śmierci, także mnie zainteresowały sny osób, które były w sytuacji zagrożenia życia. Medium z Wrocławia, które miało być wprowadzone w stan transu przez hipnozę, nagle zaczęło strasznie krzyczeć, co spowodowało, że zaniepokojeni szybko je obudzili. Opisało, że widziało siebie w przerażającym lochu, gdzie wielu ludzi było powieszonych i cierpieli straszliwe skurcze i zniekształcenia twarzy podczas umierania przez uduszenie. Medium czuło przymus, prawdopodobnie wywołany sugestią, aby przejść przez te straszne lochy. Cierpiało męki powieszonych, co było przyczyną jego żałosnych krzyków. Spirytualista wyjaśnia tę scenę, twierdząc, że w stanie transu medium w pewnym sensie doświadcza rodzaju śmierci, która różni się od faktycznej śmierci tylko tym, że medium może wrócić do życia. Medium, które znałem od lat, regularnie doświadczało straszliwego uczucia duszenia przed wejściem w stan transu, co było tak bolesne, że nie chciało uczestniczyć w dalszych sesjach; często stan ten poprzedzała scena topienia się, która nie była tak bolesna. Osoba, która próbowała popełnić samobójstwo przez skok do wody i została uratowana, przeżyła z ogromnym przerażeniem uczucie tonącego na dno. To uczucie było tak realne lub nadrealne i związane z takim przerażeniem, że desperat był szczęśliwy z powodu ratunku. Był przekonany, że w przypadku całkowitego utonięcia te halucynacje byłyby kontynuowane w straszliwy sposób i że doświadczenie snu było rzeczywistym doświadczeniem po śmierci.

Jednak biorąc pod uwagę, że jego „sen” można psychologicznie i fizycznie wyjaśnić jako bardzo dobrze uzasadnione reakcje, łatwo jest zwątpić w tę wiarę. Nowoczesna psychologia trzyma się swojej zasadniczej rezerwy w wyjaśnianiu takich zjawisk i notuje oraz interpretuje tylko faktyczne doświadczenia.

Fröbes także przytacza doświadczenia snów w sytuacjach zagrożenia życia i wspomina o ogromnej prędkości, z jaką przebiegały niezliczone osobiste doświadczenia w takich momentach. Zgodnie z badaniami Pieron, dzieje się tak, że przypomina się jedno doświadczenie z dzieciństwa, potem 5-12 zdarzeń z późniejszego życia; z kolejności różnych głównych wspomnień, które reprezentują resztę życia, wnioskuje się o długich okresach, które przeżyło się we śnie. (Tamże, str. 575.)

Po tej naukowej interpelacji chciałbym wrócić do głównego tematu i po przytoczeniu ostatniego opisu snu panny Gertrudy H. jeszcze raz dotknąć okultystycznej teorii życzeniowej.

Doświadczenie senne z następnego wieczoru w kwietniu 1919. Śniło mi się: Moja przyjaciółka Gertrud W. i ja wybrałyśmy się na wycieczkę. Piękny park, podobny do naszego „Wielkiego Ogrodu”, zatrzymał nasze kroki i postanowiłyśmy w spokoju podziwiać całe jego piękno i wspaniałość. Park był już częściowo zajęty: po jednej stronie para, potem przerwa, potem starszy pan, a potem znowu wolne miejsce. Usiadłyśmy. Starszy pan siedział między mną a moją przyjaciółką. Byłam pogrążona w sobie i słyszałam z daleka, że ten pan rozmawia z moją przyjaciółką i pyta, czy zawsze jestem taka spokojna i cicha. Żywo odpowiedziała: „O nie, jest Austriaczką i potrafi być również wesoła i radosna.” Czułam się obserwowana, a moja ręka została delikatnie dotknięta, co trzymało mnie jak w transie. Musiałam na niego spojrzeć i zobaczyłam parę oczu pełnych miłości. W tej chwili przechodziło dwoje pięknych młodych ludzi, dziewczyna i chłopak, oboje około 16 lat, i zawołali: „Ojcze!” – Odpowiedział: „Idźcie, moje kochane dzieci!” Głos był tak pełen miłości i dobroci, że znowu zmusił mnie do spojrzenia mu w oczy, a teraz jego postać przed moimi oczami zmieniła się, stała się stara, zgarbiona, o twarzy pokrytej bliznami po ospie, brzydka. Głos jednak mówił z tą samą ciepłą barwą: „Czy mnie kochasz?” I nie mogłam powiedzieć nic innego niż: „Kocham cię!” – Skończył się także ten piękny sen.

To ostatnie doświadczenie młodej damy nie jest tak barwne jak dwa pierwsze, a piękno objawia się tylko w harmonijnym, intymnym głosie. Według Leadbeatera wiele czynników wpływa na pamięć, które mogą nadać ciemny odcień nadprzyrodzonym pięknym doświadczeniom. W rzeczywistości Leadbeater uważa, że wizje są zazwyczaj nieskazitelnie piękne, a doświadczenia eterycznego mózgu bardzo łatwo zniekształcają wspomnienia o czystym, nadziemskim szczęściu. Wiele eksperymentów Leadbeatera doprowadziło do wniosku, że albo nie można w ogóle zapamiętać widzianych pięknych wizji, albo zachowały się tylko ich fragmenty, które mieszały się z zupełnie inną świadomością snu lub kompleksem snu. Doświadczenia, które miało ego, były zaciemniane przez powstające w eterycznym mózgu niespójne obrazy. Ten eteryczny mózg, gdy jest odłączony, ma przynosić obrazy z przeszłości śniącego w kolorowej kolejności i bezładzie.

Takie mieszanki wydają się mieć miejsce w poniższych snach, w których częściowo ucieleśnia się nadprzyrodzony idealizm, a częściowo znajdują się codzienne rzeczy, prawdopodobnie z własnych doświadczeń damy, wpływanych przez jej sympatie i antypatie. Od innej drezdeńskiej jasnowidzki otrzymałem, poza wieloma innymi snami, serię listów zawierających następujące opisy.

Drezno, 11 września 1921 roku.

„Teraz mogę Panu dopiero powiedzieć, że trzy dni temu widziałam Pana w duchowej postaci. Byliśmy na przyjęciu. Panna Gertrud H. również tam była. Miał Pan nadzorować przyjęcie i kilku wybranym pozwolono uczestniczyć w przyjęciu, ale nie brać udziału w tańcu. Sam Pan stał w rogu, trzymając listę tych, którzy nie mogli tańczyć, ale mogli uczestniczyć w przyjęciu. Był Pan rzeczowy, surowy w wykonywaniu swojego zadania, ale nie dla ludzi, lecz dla rzeczy. Gdy Pana zobaczyłam, stał Pan wysoki, z jasnym wyrazem twarzy, w długim, może białym płaszczu. Pańska postać była poważna, ale otaczała Pana jasnoniebieska aż do jasnoszarej poświata. Promieniowanie było być może czułe i otaczało Pana delikatną, przezroczystą mgłą.” Pisząca list chwali całość obrazu za jego cudowne, trudne do opisania piękno. Kiedy panna Gertrud H. uczyniła codzienną uwagę, postać jej przyjaciela powoli odwróciła się i spojrzała na nią „z własnymi myślami, ale spokojnie i doświadczonym wzrokiem”. Jasnowidzka wyraziła także radość z tego, jak powaga pasowała do istoty jej przyjaciela i jak niezwykle piękna była ta duchowa postać.

Również tutaj występuje zjawisko, że jasnowidze widzą jeszcze żyjących ludzi w rzekomo zaświatowej glorii. Okoliczność ta sprawia, że interpretacja snów jest jeszcze trudniejsza; takie sny lub wizje można uważać za mieszane sny lub mieszane wspomnienia.

Innym razem panna Margarete K. zobaczyła swojego przyjaciela jako księgowego w lombardzie, który wydawał duchowe książki w zamian za karty. Nieustannie napływały proste osoby, które na coś czekały, aż dzwon oznajmił uroczystą godzinę. Wszyscy wyszli, tylko ona czekała na niezrealizowany zastaw, usiadła w tylnym rzędzie, otoczona cudownym, ciepłym promieniem słońca. Niedługo potem otrzymała niebieską książkę – zastaw – z powrotem. Niebieski kolor wywołał tęsknotę przyjaciela, który, żegnając się, podał jej rękę. „Było to, jakby z światów do światów przyszedł do nas najgłębszy myśl, tak świetlista i nieopisana subtelność leżała w naszym uścisku dłoni. – Rozstaliśmy się – a on długo patrzył na mnie zamyślony – zagadki świata w oczach. – Na stole zaś błyszczała niebieska książka, a w przebudzeniu zabrzmiał subtelny ton…”

Jak wynika z kilku listów, jasnowidzka – chyba niesłusznie – nie czuła się godna swojego przyjaciela i pragnęła zobaczyć jego duszę bliźniaczą. W kolejnym liście z 24 września 1921 roku opisuje wizję z 16 września: „Szara mgła, której fałdy się rozdzieliły, odsłoniła niebiańską dziewicę, brunetkę, o kasztanowych włosach, delikatnej, prostej fryzurze, o uroczym wyrazie twarzy, z pełnymi, delikatnie zaokrąglonymi ramionami. W ręce trzymała srebrną harfę, lirę, na której grała, a której melodii słuchałam z zachwytem. Niebieskie (jasnoniebieskie) ubranie było, o ile dobrze pamiętam, pod piersią utrzymywane srebrną spinką.” Ponieważ przyjaciel był poetą, śniąca miała wątpliwości, czy to była personifikowana muza, czy jego „dusza małżonka”.

W rzeczywistości takie sny bardziej odpowiadają naszym pragnieniom. To, czego się pragnie, wierzy się z łatwością. Dla naszych spirytualistów nie może być większego pocieszenia w trudnościach życia niż to, że po śmierci rozpoczyna się wielkie oczyszczenie duszy, a kiedy jest ono zakończone, wyższe zmysły otwierają przed szczęśliwymi pełen świat, ojczyznę duszy, której najpiękniejsze opisy boskich wizji ledwie mogą domyślić się. Jeśli mogę mówić całkowicie szczerze, muszę przyznać, że także mnie takie obrazy, narodzone z wewnętrznego życia wypełnionego światłem lub wydające się jak otwarcia duszy na światło, dały o wiele większe pocieszenie niż ostrożne trzymanie się pozytywnych wyników naukowej psychologii. Takie wizje budziły we mnie przy słuchaniu lub czytaniu dzwonki z eteru, z ojczyzny duszy.

źródło: Die Heimat der Seele. Von Fritz Langner; „Zentralblatt für Okkultismus” Miesięcznik do badania całokształtu nauk tajemnych, August 1923.

nazwa niemiecka: „Zentralblatt für Okkultismus” Monatsschrift zur Erforschung der gesamten Geheimwissenschaften, August 1923.