Odpowiedź na zarzuty, że zmarli nie odsłaniają nigdy prawd naukowych.

Ernest Bozzano
Odpowiedź na zarzuty, że zmarli nie odsłaniają nigdy prawd naukowych.
Revue Spirite listopad 1937 r., str. 481-488.)

Pośród różnych odłamów, na jakie dzielą się ci wszyscy, którzy zajmują się badaniami psychicznymi, jest jeden odcień, obejmujący dosyć liczną grupę  osób, które posiadły już pewną kompetencję w tych zagadnieniach i są prawie  że w połowie przekonane, iż zjawiska wyższego mediumizmu nie mogą być  inaczej tłumaczone, jak tylko hipotezą spirytyzmu, popadają jednak w stan  przykrej niepewności, wywołanej pożałowania godnym nastawieniem umysłu.  Dzięki takiemu nastawieniu spostrzegają i wyolbrzymiają najmniejsze dowody  i niepewności teoretyczne zupełnie zrozumiałe  i nieodłączne od tej nauki,  która jest zaledwie w początkach; a nie przywiązują wagi i łatwo zapominając  o tych wszystkich tak licznych dowodach, opartych na faktach animicznych  i duchowych, wychodzących z jednego.źródła i wykazujących istnienie w człowieku ducha, który po śmierci cielesnej żyje dalej.

Zdarza się, że niektórzy z wyżej podanych badaczy zwracają się do mnie  i  przedkładają 'Swe wątpliwości w zapytaniach bez końca. Nie mogąc odpowiedzieć każdemu indywidualnie, zdecydowałem się odpowiedzieć. publicznie –  i sądzę, że będzie to z dużym pożytkiem dla ogółu.

Zajmę się najpierw zarzutem, którego nigdy nie brakuje w pytaniach skierowanych do mnie, a który zdaje się niezmiernie zasmucał piszących; można by  zarzut ten podzielić na trzy działy.

Zarzut ten stwierdza po pierwsze, że jeżeli przyjmie się za rzecz pewną posłannictwa  zmarłych, to musimy zgodzić się z tym, iż dalsze życie po śmierci jest stanem  pomniejszającym własności osobowe, jest zastojem psychicznym, powrotem do stanu larwy. Korespondenci moi dochodzą do tej rozpaczliwej konkluzji po rozważeniu, że jeżeli przyjmie się istnienie wielu wypadków identyfikacji zmarłych, podczas których ilość objaśnień i wiadomości osobistych, jakich dostarczyli, jest tak bogata i zadowalająca, że nie można przeczyć obecności tych zmarłych, to analiza długich i pracowitych wyliczeń nic niemówiących wydarzeń i nieznaczących wypadków nie wykazuje nic, coby prze- mawiało na korzyść jednostki psychicznej, od której pochodzą. Zdarzają się nawet wypadki, pozwalające przypuszczać, że w intelekcie jej nie pozostało nic, poza pewnym zapasem wspomnień.

Twierdzenia te  są przesadzone, ale na razie nie będę ich zbijał, lecz zacznę przedstawiać dowody. Ograniczę się do uwagi zwróconej w stronę wybitnego uczonego, który z tym zarzutem wystąpił,  że celem każdego poważnego badacza jest dążenie – do osiągnięcia możliwie dużej liczby zidentyfikowanych objaśnień osobistych. Zmarli, którzy się komunikują z żywymi, muszą skoncentrować całą swą potęgę w tym kierunku, aby zadowolić słuszne wymagania badających, a są w swej sile ograniczeni i zależni od medium, przekazującego ich zlecenia, zaś ich intelektualne zdolności są silnie zdezorientowane wkroczeniem w aurę witalną innej osoby. Jeżeli się to wszystko zważy, to nie jest racjonalną rzeczą wyciągać wniosku negatywnie, opierając się jedynie na zdaniach przedstawionych tylko przez badających. Wydaje się to jeszcze więcej absurdem, gdy się przypomni, że dowody, mogące rozwiać to straszne zwątpienie, nękające moich korespondentów, istnieją w olbrzymiej liczbie w innych działach mediumiczności, a szczególnie w dziale posłannictw przeznaczonych nie na to, by dawać bezpośrednie dowody identyfikacii ducha, ale na to, by dać dowody pośrednie, niemniej przekonywujące. Dowody te, to dyktowanie niezwykłych prac literackich, historycznych, filozoficznych, których wartość wewnętrzna i warunki w jakich powstały jest wyższa od tego, co mógłby stworzyć żyjący genialny pisarz; erudyta, czy  profesor filozofii. W niektórych wypadkach posłannictwa te dostarczają dzieł literackich, w których pismo, styl, forma są takie, jakie cechowały pisarza, który żył na ziemi; Z drugiej strony, wartość artystyczna dzieła w ten sposób przekazanego, dorównuje najlepszym dziełom autora, ogłoszonym za jego życia. Odnośnie do tego pierwszego podziału na dowody pośrednie, o które nam właśnie chodzi: przypomnę książkę „Spirit Teachings” Williama Stainton Mosesa, jak również trzytomowe dzieło „Scripts of Cleophas” (medium Miss Cummins), zawierające nieznana kronikę pierwszych wieków chrystianizmu, dopełnienie „Dziejów Apostolskich” (które do nas doszły tylko fragmentarycznie). Znajdują się w nich 'Wspaniałe opisy środowiska i obyczajów, są przytoczone nieznane miejscowości, których istnienie następnie stwierdzono, wyrażenia greckie, hebrajskie, aramickie, których obecni na seansie zupełnie nie znali.

Przypomnę też cudowne dzieło literackie „Patience Worth” (medium p. Cultan) w którym oprócz innych rzeczy osobistość komunikująca się podyktowała w 35 godzinach poemat na 270 stron białym wierszem i to językiem archaicznym z czasów Szekspira (epoka w której miała żyć Patience Worth).

Poemat ten oceniono z punktu widzenia literackiego, jako dzieło sztuki lepsze, niż tego rodzaju prace dramatyczne Maeterlincka,  tak przynajmniej sądzi o nim i ocenia jego wartość doktór Walter Franklin Prince. Poza tym przytoczę zbiór wzniosłych posłannictw filozoficznych, zatytułowanych „Tak mówiła Celphra” (medium Fryderyk BIaine) i jeszcze inny zbiór myśli filozoficznych i transcedentalnych pl. „The New Nuctemeron” (medium p. Marione Livingstone). Na koniec wspomnę o wielkim francuskim dziele pt. „Symbole”, (przestudiowane przez Henryka Azam), które może pięknością i wzniosłości improwizowanych poematów, oraz głębokością myśli filozoficznych śmiało rywalizować z dziełami literackimi Patience Worth’a.”

Odnośnie do drugiego podziału dowodów, o których mówię, przypomnę głośny wypadek pisarza angielskiego Oscara Wilde, który jest nie tylko wspaniałym przykładem identyfikacji osobistej zmarłego, ale stanowi zarazem najlepszy dowód zbijający zarzuty, którymi się zajmiemy.

Wszak zmarły, który komunikował się z żyjącymi, nie ograniczył się jedynie do wykazania identyczności swego pisma, lub do dania wielkiej ilości objaśnień czysto osobistych, nie znanych zupełnie obecnym, ale których prawdziwość następnie stwierdzono, lecz podyktował medium całą komedię. Gdy ją przedłożono krytykom literackim jako dzieło pośmiertne Oscara Wilde, ale napisane niby za jego życia. ci ocenili ją jako jedno z najlepszych jego dzieł. Nie radzili jej jednak wystawiać, gdyż ,sposób, w jaki rozwija się akcja, właściwy epoce sprzed 50 laty, kiedy żył Wilde, i długie monologi, nie są w guście dzisiejszej publiczności.

Zdaje mi się, że odpowiedziałem wyczerpująco, bo przytoczyłem fakty na pierwszy kompleks zarzutów. Odpowiedź moja powinna równocześnie przekonać moich korespondentów o słuszności poprzednich moich spostrzeżeń, gdy mówiłem, że zapominają prędko i systematycznie o niezbitych dowodach, przemawiających na korzyść twierdzenia, że dusza żyje dalej po śmierci, a błądzi, zbierając mało znaczące lub nieistniejące niepewności i wyolbrzymiając niepotrzebnie ich znaczenie.

tłum. M.G. (C. d. n.)


Część II

Ernest Bozzano
Odpowiedź na zarzuty, że zmarli nie odsłaniają nigdy prawd naukowych.
(Dokończenie.)

Drugi dział zarzutów tkwi w spostrzeżeniu, że jeżeli zjawiają się osobistości zmarłe, które za życia były wielkimi pisarzami, sławnymi uczonymi, głębokimi filozofami, to większą część czasu poświęcają komunikatom tak ubogim w myśli, że wzbudzają w nas żal, jak bardzo zdegenerował się ich duch po tamtej stronie. W tym wypadku korespondenci moi mają w większości słuszność; ale przecież zaznaczyłem już na początku, że w dziewięćdziesięciu przypadkach na sto, osoby piszące posłannictwa mediumiczne automatycznie, nie są mediami, lecz „pseudomediami”, tzn. przedmiotem hipnotycznym w początkującej fazie swego psychicznego rozwoju, że medialność ich przejawia się w dziecięcej formie pisma automatycznego, i że to tylko jest powodem tylu błędów w tej dziedzinie. Bezsprzecznie, jest to przykra rzecz, ale ta nie daje nam prawa, by używać tych dziecięcych personifikacji do oczerniania autentycznych osobistości zmarłych, którzy się nam zjawiają. Ci postępują zupełnie inaczej. Nie można tym więcej tak sądzić, jeżeli się zauważy, że sposób rozróżniania personifikacji podświadomych autentycznych zjaw zmarłych nie nastręcza żadnej trudności. Wszak wystarczy, jeśli obecni zażądają od osobistości zjawiającej się, by dała dowody tożsamości osobistej im zupełnie nieznane, wtedy unikną wtargnięcia niepożądanych personifikacji, efemerycznych i nieodpowiedzialnych. I znowu sądzę, że odpowiedziałem drugiemu odłamowi ludzi stawiających w tej sprawie potrójne zarzuty.

Pozostałoby mi tylko odpowiedzieć tym trzecim. Zarzuty te sformułował znany uczony, o którym wspominałem, w następujący sposób: „Przypuśćmy, że w dziewięćdziesięciu wypadkach na sto, te wielkie imiona, podpisane na posłannictwach ludzi sensytywnych, uważanych mylnie za media, trzeba brać za podświadome mistyfikacje. Zostaje jednak dziesięć na sto wypadków, w których stajemy wobec obecności zmarłych, którzy za życia byli sławnymi uczonymi. Jeżeli zjawiają się za pośrednictwem pierwszorzędnych mediów, i gdy dają dostateczne dowody tożsamości, nie można przeczyć ich obecności i świadomości duchowej. Analizując ich posłannictwa, można znaleźć duże podobieństwo formy, treści i rozumowania tego, który się zjawił, ale jest też rzeczą niemniej pewną, że żadna z tych osobistości, które były przecież wynalazcami, uczonymi, lekarzami, nie poddała myśli do jakichś odkryć przemysłowych, nie odsłoniła nieznanych prawd naukowych, nie wskazała nowych wytworów farmaceutycznych, by leczyć choroby lub epidemie. Nie mamy więc chyba wątpliwości, iż wszystko wskazuje na to, że ci zmarli zatracili swój geniusz odkrywczy.” Taki jest trzeci dział zarzutów, które do mnie Wystosowali moi korespondenci. Zgodzę się i tym razem, że wyżej wspomniany uczony ma zupełną rację co do okoliczności negatywnych, o których wspomina, ale myli się i nie ma słuszności we wnioskach, które z nich wysnuł. Przeciwnicy hipotezy spirytystycznej często wspominają te same wnioski i to nie w tym celu, by głosić przypuszczalną „degenerację psychiczną zmarłych”, lecz jedynie w tym celu, aby zaprzeczać ich realnej obecności. Z tych względów chcę zanalizować i zgłębić ten problem. Będzie mi niezmiernie łatwo wykazać, że nie wchodzi tu właściwie w grę zarzut, ale mało poważna pretensja i ciekawość naszych przeciwników, wywodząca się z bardzo powierzchownej analizy roztrząsanych zagadnień.

Rene Sudre formułuje zarzuty w tych słowach: „W poselstwach naukowych nie otrzymano nigdy sugestii wynalazczej, ani rozwiązania jakiegoś zagadkowego problemu. Wygląda to tak, jakby geniusze z chwilą, kiedy opuściły ziemię milkły, lub też stając się czystymi duchami, traciły siłę twórczą.” – (Introduction de la metapsychique, str. 360.)

Z kolei doktor Eugeniusz Osty mówi tak: „Trzeba przyznać, że na zapytania, skierowane do największych filarów wiedzy, wywoływanych przy. pomocy medium, nie otrzymano dokładnych wskazówek, umożliwiających nowe odkrycia; nie uzyskiwano nawet zapowiedzi przyszłych odkryć, nie otrzymano inspiracji nawet pewnego rodzaju przeczuć, ułatwiających uzyskanie choćby przypadkowo wynalazków.” (Revue Metapsychique 1933, str. 36.)

Do p. Gabriela Delanne nadesłała trzecia osoba trochę odmiennie powtarzane, ale te same zarzuty: „Jeśli jest rzeczą pewną, że możemy się komunikować z mieszkańcami Zaświatów, to jak wytłumaczyć fakt, że przy ich współpracy nie uzyskujemy żadnych odkryć w dziedzinie nauki, żadnych pomysłów, ani w ogóle nie ułatwiają nam w żadnym kierunku postępu naukowego. A przecież muszą oni mieć dużo. wiadomości, których nam brakuje!! Jak zrozumieć, że nie dają nam z nich korzystać?…” (Revue Scientifique et Morale du Spiritisme 1923).

Czwartą odmianę tego samego zarzutu zawdzięczamy prof. Henrykowi Moselli: „Wychwalano tak poselstwa intelektualne spirytyzmu, ich użyteczność   szlachetność, a przecież nie dostarczyły nam one ani jednego pomysłu, choćby skojarzonego ideowo z pojęciami, które już znamy; nie myślę tu o koncepcjach filozoficznych, które mają pewną wartość… Z punktu widzenia filozofii, nauki, przemysłu, sztuki i obyczajów, a więc wobec Prawdy, Piękna i Dobra, spirytyzm zbankrutował… i to zanim otworzył bank… Świadoma twórczość stworzyła ogniwa elektryczne, telefon, telegraf – czyż nie jest więc wyższa od spirytyzmu?” – (PSICOLOGIA E SPIRITISMO, tom I, str. 276 – 280 i 380.)

A oto piąta seria zarzutów, którą zawdzięczamy prof. Richetowi; pisze on: „Jest to nieszczęściem dla hipotezy spirytyzmu, że nigdy nic nowego nie odsłoniły nam osobistości zmarłych, ale podawały tylko fakty ogólnie ludziom znane. Nie posunęły nas ani o krok w geometrii, fizyce, fizjologii, nawet w metapsychice. Nie udowodniły duchy nigdy, że wiedzą coś więcej o jakiejkolwiek rzeczy, niż pospolity człowiek. Nie wskazały, jak dokonać niespodziewanego odkrycia, nie zrobiły żadnej rewelacji… Nie pozwoliły domyśleć się żadnego działu, ani kierunku przyszłej wiedzy.” (Traité de métapsychique, str. 777, wydanie pierwsze.)

Nareszcie szósty zarzut stawia w formie pytań p. James Douglas w Sunday Times z Londynu, skąd przedrukował go Revue Spirite (1924, str. 34): „Dlaczego zmarli nie odsłaniają nam nowych prawd?… Dlaczego nie mówi Newton i czemu milczy Darwin? Czemu sławni lekarze, którzy są już po tamtej stronie, nie powiedzą nam, jak można uleczyć raka?.. Które medium piszące automatycznie mogłoby mi na to odpowiedzieć?”…

Nie będę przytaczał więcej jeszcze pism, gdyż te, które podałem, zdaje mi się, że wystarczą, aby wykazać, jak wielką wagę przywiązuje Opozycja do zarzutów, o których mówimy. Zarzuty te zostały sformułowane nie po to, aby wykazać przypuszczalną degenerację zmarłych, komunikujących się z nami, ale wysunięte zostały w tym celu, aby zburzyć hipotezę spirytystyczną, sprowadzając wszystkie wypadki identyfikacji osobistej zmarłych, do zwykłych epizodów „podświadomej mistyfikacji”, skojarzonych i wywołanych przez czytanie w podświadomości drugich. Jest to konieczne, by wyjaśnić w jakiś sposób te wypadki, w których komunikujący się z nami zmarły daje wyjaśnienia osobiste, nieznane zupełnie medium i obecnym.

Nad problemem, o którym mówimy, dyskutowano od początku ruchu spirytystycznego i p. Epes Sargent dał w tym względzie sprawiedliwą ocenę.

Zauważa on: „Mądrość Najwyższa nie chce być może usunąć nas od obowiązku ćwiczenia naszych zdolności w poszukiwaniu prawdy i nie chce ograniczyć naszego rozwoju duchowego. Jasną jest rzeczą, że cel ostateczny naszego życia i nasza indywidualność rozwijają się dzięki temu naturalnemu obowiązkowi, który zmusza nas do myślenia naszym własnym rozumem, poszukiwania światła naszymi własnymi siłami, kroczenia naprzód o własnych siłach. Z tego wynika, że ten, kto ma tę niem oralną pretensję, aby duchy zaoszczędziły mu możności ćwiczenia jego zdolności mentalnych, nie ma prawa skarżyć się i narzekać, gdy stanie się zabawką duchów nisko postawionych i bez żadnych skrupułów.” (Planchette Or, The Despair Of Science, str. 325.)

Zdaje mi się, że uwagi te są podstawowymi w odniesieniu do ewolucji duchowej ludzkości. Ewolucja ta nie mogłaby się na pewno dokonać, gdyby duchy zmarłych mieszały się bezprawnie do wydarzeń ludzkich w celu aIternistycznym oczywiście, ale błędnym, aby oszczędzić żyjącym trudu myślenia własną głową i gdyby sugerowały nowe pomysły, odkrycia i różnego rodzaju wiadomości naukowe. Nierozsądna ta interwencja okazałaby się najokropniejszą klęską w ewolucji psychicznej rodzaju ludzkiego. Zamiast rozwoju i wzrostu duchowego – rodzaj ludzki niszczałby i degenerował się; dochodząc w końcu do atrofii i idiotyzmu, spowodowanego brakiem używania wyższych zdolności inteIIektualnych, jakie mu natura przyznała w formie pierwiastków boskich, przeznaczonych do objawiania się i rozwoju w twardym prawie „walki o byt”.

W ten sposób i w tym sensie odpowiadają zmarli, gdy się ich pytamy o zagadnienia, którymi się właśnie zajmujemy. W samym dziele posłannictw mediumicznych, które William Stead uzyskał własną zdolnością mediumiczną i psychograficzną, osobistość „Julia” czyni nie tylko aluzje do tych okropnych konsekwencji, jakie spadłyby na ludzkość, gdyby zmarli „spełniali zadanie żyjących”, ale rozszerza je także na wypadki, kiedy zmarli obarczają się kierowaniem postępowania żyjących, dają im systematycznie (nie w wyjątkowych tylko wypadkach) rady i wskazówki, dotyczące różnych wydarzeń życia bieżącego.

Pisze ona tak: „Mogę przepowiadać ewentualne wydarzenia z przyszłości i fakty z przeznaczenia twego, by cię przekonać o mej rzeczywistej tu obecności; ale stałabym się twym największym nieszczęściem, gdybym usiłowała sugerować ci, jak masz w życiu postępować. Byłabym tak nierozsądną, jak matka nosząca stale dziecko na ręku – wszak wtedy dziecko nie nauczyłoby się nigdy chodzić… Oh! mój drogi przyjacielu, gdybyś mógł przewidzieć właściwy cel życia, wtedy zdałbyś sobie sprawę, jaką szkodą jest wzywanie rad, dyrektyw, pomocy, o które do nas zwracają się w życiu… Celem życia jest obudzenie i rozwój w nas boskości, a to nie może nastąpić, jeśli na innych zwalamy obowiązek kierowania naszymi krokami… Jest po naszej stronie niestety dużo duchów, które dziwnie lekkomyślnie zapomniały, że nie należy interweniować w ludzkich wydarzeniach, i chętnie kierowałyby krokami tych, którzy ich wzywają… Ale ponieważ nie wolno ani żywym ani umarłym przeciwstawiać się wyrokom Boga, więc jeśli duchy zbytnio mieszają się w wydarzenia ziemskie i przechodzą miarę dozwoloną, wtedy zostają na czas zdezorientowane i zawstydzone w ten sposób, że raz na zawsze zostaje zniszczony ich autorytet w oczach ludzi żyjących i żywi muszą sami iść dalej.” – (Letters from Julia, str. 104-105, wydanie pierwsze).

Muszę tu zauważyć, że to ostatnie bardzo ciekawe wyjaśnienie zupełnie tłumaczy przyczynę otrzymywanych okolicznościowo proroczych posłannictw, które zaczynają się bardzo dobrze i wskazują szereg ciekawych wypadków, mających rzeczywiście w przyszłości miejsce, ale… kończących się zwykle smutno.

Następną cytatę wyjmuje z artykułu E. W. Duxbrery (Light 1921, str. 306). Dając odpowiedź na te same zarzuty, przytacza autor miejsce z książki, zawierającej rewelacje mediumiczne, a noszącej tytuł: „As it is to be”, która to książka wywarta wielkie wrażenie na znanym mężu stanu E. W. Gladstone. Oto jak przemawia osobistość przekazująca swe zlecenia:

„Zrozumcie, że nie na to przychodzimy, aby odsłaniać żywym prawa natury, lub robić wielkie odkrycia naukowe, ale jedynie w tym celu, by przekazywać żywym prawdy duchowe, których jako żyjący nie umieliby przeniknąć środkami, jakie posiadają. Wiedzcie też, że Bóg nie miał wcale zamiaru udzielać żyjącym  skoro zdolności swe własnowolnie ograniczyli  daru łatwego poznania sekretów natury. Inteligencja ludzka jest jednak zdolną je przeniknąć, ale musi szukać, badać i uczyć się. Wszystko na planie ziemskim, co jest człowiekowi potrzebne, aby wzrastał i rozwijał się duchowo i materialnie, musi i powinno być zdobyte przez niego samego. Gorliwością i wytrwałością swą może przeniknąć istotę i tajemnicę wszechrzeczy, pokonać przeszkody, musi umieć czekać, a jednak nie ustawać w badaniu, aż dojdzie do obudzenia swych cudownych zdolności intelektualnych. Tej szlachetnej gorliwości jedynie i tylko jej zawdzięczamy współczesny rozwój zdolności intelektualnych w jednostkach i masach. Ci którzy rządzą, kierują, badają, myślą, są tym koniecznym dźwigiem, powodującym szybsze wzrastanie i rozwijanie się intelektualne w masach. W tych warunkach byłoby rzeczą bezsensowną, aby duchy pracowały nad tym, by niweczyć’ i usuwać tę wspaniałą dążność ludzkości ku wiedzy i wzrostowi duchowemu, – dążność, która zbliża ludzkość cokolwiek do aniołów.”

Wyżej przytoczony wyjątek zawiera prawdy duchowe tak wzniosłe i logiczne, że ci wszyscy, którzy je przeczytają i przemyślą, starając się usunąć od siebie uprzedzenia i sofizmy, będą musieli uznać ich rację. Mam przed sobą jeszcze dwadzieścia dwa analogiczne wyjątki z dzieł i „zbiorów transcendentalnych”, ale nie przyniosłyby one nic nowego ponad to, co nam powiedziały dwa wyżej podane cytaty. Nie przytaczam ich więc celowo.

Wolę przytoczyć raczej niektóre sądy w tej kwestii znanego psychisty  Pascala Forthuny. Odpowiadając na pytania Jamesa Douglasa, które podałem, a który chciałby, aby duchy podały mu sposób leczenia raka, zauważa on:  „Naszym jest obowiązkiem zapewnić sobie postęp, – pewno, że przy pomocy  Zaświata, ale tylko w tej mierze, by ten największy wysiłek w pracy do nas  należał. Naszymi własnymi pomysłami, naszą ciężką pracą mamy zyskiwać  zwycięstwo jedno po drugim. Inaczej byłoby zbyt łatwo. Newton, Darwin  i inni wzięliby na swe barki całą pracę, a my nie mielibyśmy zasług. Oni rozwiązaliby wszystkie problemy i wszystkie trudności, a nam pozostałoby powiedzieć im tylko „dziękuję”. – Wystarczyłoby wziąć ołówek do ręki i pozwolić  ręce pisać, by uzyskać klucz do wszystkich tajemnic i formułę na ogólne lekarstwo.

Stalibyśmy się mówiącymi lalkami, bez obowiązku myślenia, wnioskowania, tworzenia, dochodzilibyśmy do bram Zaświata, jak rentierzy, którzy  nigdy nie, pracowali, ani nie ryzykowali. Tego, panie DugIas, „Stwórca nie  chciał”…

„Light” przypomina doświadczenia, uzyskane w tej kwestii już dawniej  przez spirytystę Maurycego Davisa, który pragnął otrzymać z Astralu wskazówki terapeutyczne celem ulżenia nędzy fizjologicznej ludzkości i otrzymał  odpowiedź, która wskazywała na wielką ambicję jego przedsięwzięcia. Odpowiedziano mu, że gdyby Duchy usuwały w ten sposób wszelkie trudności, jak  o to ludzie na ziemi proszą, „to świat ten stałby się doskonałym”, i dodam:  „A nie jest powiedziane, że doskonałość ma być na waszym świecie„.

Wszystkie odkrycia i wszelkie udoskonalenia spraw ludzkich nadchodzą  w swoim czasie, według reguły i stopniowo.” – A więc i uleczenie raka stanie  się faktem dokonanym w chwili przewidzianej i wyznaczonej. Pewność ta nie  może zniechęcać badaczy, ale przeciwnie, podniecić ich do szukania i zdobywania ukrytej jeszcze prawdy, bo. chwila objawienia się jej jest może bliską.”
(Revue Spirite 1924, str. 33.)

Dochodząc do. tego punktu w naszej dyskusji, musimy wyciągnąć wnioski  i stwierdzić, że to wszystko, co. powiedzieliśmy, jest rozsądne i decydujące logicznie i powinno usunąć zarzuty, którymi zajmowaliśmy się, a które opierały się na niedającej się utrzymać absurdalnej pretensji, że abyśmy wierzyli  w posłannictwa zmarłych, to wielcy ludzie nauki tam w Zaświecie powinni  udzielać nam wszelkiego rodzaju odkryć naukowych, oszczędzając żyjącym  kłopotu myślenia. Sądzę też, że przeciwnicy hipotezy spirytystycznej, czytając ten artykuł, zrozumieją swój błąd. Wyjaśnienia w tej sprawie, utrzymane mediumicznie, mają swą wagę nie dlatego., że pochodzą od „duchów”.  ale że przemawiają zrozumiałym dla wszystkich logicznym językiem. Przystosowują się poza tym do. prawa ewolucji biologicznej, która uczy, że wzrost  i rozwój biologiczny i psychiczny wszystkich Żyjących gatunków następuje  dzięki „walce o byt”. Nasi przeciwnicy zaś chcieliby, aby zmarli zastąpili  żywych w obowiązku walczenia i stopniowego triumfowania przy przezwyciężaniu trudności, które pokonywujemy za pomocą zdolności i bystrości  umysłu, a które przewidująca natura postawiła celowo. na drodze wszelkich  ludzkich dążeń. Musimy trudności te pokonywać i zdobywać doświadczenie  „w pocie naszego czoła” i „natężeniem nieustannym naszego ducha”. Taką jest  właśnie ta wielka próba, w której ma dojrzeć pierwotna nasza inteligencja,  która indywidualizując się, wznosząc i wzbijając ku naturze aniołów, rozpalić  ma iskierkę boskości, tlejącą w głębiach naszej podświadomości ludzkiej. Stać  się to może wtedy tylko, gdy nieustannie i uporczywie rozwijać będziemy  naszą inteligencję.

źródło: „Hejnał” rok 1938,10, zeszyt 2 oraz 3