Objawienia aniołów i okultystyczne siły duszy

Niewiele dyskutowano na temat: Jaką rolę odgrywa wiara w anioły w pobożności naszego wiejskiego ludu? Laik nie wie nic o stanowisku, jakie teologowie akademiccy zajmują wobec pytania o istnienie i działanie dobrych i złych duchów w dzisiejszych czasach, i trudno mu będzie się z tym zgodzić: że te istoty, bez względu na to, czy istnieją, czy nie, nie interesują wiernych, ponieważ należą do „wróżenia z pogody”. Jak bardzo nasi obecni teologowie uniwersyteccy uznają kwestię aniołów za załatwioną, pokazuje najnowsza teologiczna encyklopedia RGG autorstwa Schreilta: Zawiera ona jedynie artykuł dotyczący historii religii o duchach, demonach i aniołach w Starym i Nowym Testamencie, i nic więcej.

A przecież już sam rzut oka na nasze pieśni hymnów i nasze stare modlitewniki może nas nauczyć, jak pobożność naszych przodków była przesiąknięta wiarą w anioły. I że wiara w anioły nie jest jeszcze martwa, może potwierdzić wielu wiejskich księży. W biblijnych i pietycznych wspólnotach jest ona oczywiście bardziej żywa niż w racjonalistycznych. Znam pewną chłopkę, która wyznała swojemu księdzu: „Ostatnio wieczorem, gdy zasypiałam, jeszcze raz spojrzałam i zobaczyłam pięknego anioła stojącego w pokoju, ale szybko znowu zamknęłam oczy.” Znam również rolnika mieszkającego w pobliżu wielkiego miasta, który po swoim nawróceniu przestał zamykać swój dom, ponieważ aniołowie go pilnowali. Ale także poważni mężczyźni znają opowieści o dziwnych wydarzeniach, które kończą się ostrzeżeniem lub ocaleniem przez anioły. Może warto wspomnieć, że zmarła królowa Olga z Wirtembergii przypisywała swoje cudowne ocalenie w Nicei (27 kwietnia 1889) wpływowi aniołów.

Jak realistycznie myśli szerokie grono ludzi, pokazuje popularna książka Paula Dorscha: „Połączenie z naszą wieczną ojczyzną”, wydana w bibliotece rodziny Calver. Przeczytaj rozdziały o ochronie, ostrzeganiu, pocieszaniu, nauczaniu przez anioły, przyjmowaniu przez anioły, o śpiewie aniołów, a zrozumiesz, w obliczu tych licznych i dość krytycznie ułożonych, ale licznych relacji, które sięgają aż do współczesności, gdy autor podsumowuje: „Takie rzeczy są tak wielokrotnie i tak wiarygodnie poświadczone ze wszystkich wieków, że nie ma już miejsca na wątpliwości.”

Chciałbym zwrócić uwagę na pewien rodzaj relacji o objawieniach aniołów. Zamierzam postawić tezę i spróbować udowodnić, że te relacje są źle interpretowane, gdy są dołączane do opowieści o pomocy aniołów w budującej literaturze chrześcijańskiej. W głównym piśmie ruchu wspólnotowego, „Licht und Leben”, jakiś czas temu pojawiła się taka historia: „Tajemniczy przewodnik.” Treść jest krótko podsumowana następująco: Austriacki oficer lub lekarz wojskowy opowiada, jak podczas nocnej drogi powrotnej z Kollin do Kuttenbergu widzi przed sobą postać, której mimo wszelkich starań nie może dogonić. Zamiast udać się do swojego mieszkania, z ciekawości śledzi tajemniczą postać. Ona prowadzi go do szpitala wojskowego, gdzie znika, ale on zdąża na czas, by być świadkiem śmierci wierzącego żołnierza. Kiedy w końcu wraca do swojego mieszkania, jego służący otwiera mu drzwi słowami: „Nie możesz dzisiaj spać w swoim pokoju. Przed kwadransem zawalił się sufit, a twoje łóżko polowe wraz z wieloma innymi rzeczami jest w gruzach.” Ta opowieść, którą „Licht und Leben” zaczerpnęło z berlińskiego (katolickiego?) „St. Michaelisbote”, ma rzekomo dowodzić, że istnieją aniołowie stróże!

Twierdzę teraz, że gdyby oficerowi udało się dogonić tajemniczą postać, zobaczyłby swoje własne odbicie, swojego sobowtóra. Chciałbym porównać to doświadczenie z innym, opisanym szczegółowo przez Moritza Korna w „Illustrierten Welt”, Stuttg. 1862, s. 174: Jako student w Bernie odkrył pewnego wieczoru, że podczas drogi powrotnej przed nim idzie postać, której długo nie mógł dogonić. Kiedy w końcu ją dogonił, zauważył ku swojemu nie małemu zdumieniu, a nawet przerażeniu, że figura była dokładnym odwzorowaniem jego własnej osoby: postać, twarz, ubranie, wszystko było takie samo. Zobaczył swoje odbicie przechodzące przez ulicę, otwierające drzwi jego domu i wchodzące do środka. Ogarnął go dreszcz, zawrócił i spędził noc u przyjaciela. Następnego ranka okazało się, że ciężki kamienny baldachim, poluzowany przez prace murarskie w sąsiednim domu, spadł na jego łóżko tej nocy, co z pewnością by go zmiażdżyło. Chciałbym również przypomnieć o doświadczeniu znanego, równie sumiennego jak i trzeźwego profesora De Wette. Zobaczył siebie samego idącego ulicą i wchodzącego do domu. Przerażony nie poszedł dalej, ale udał się do pokoju swojego przyjaciela naprzeciwko. Tymczasem zawalił się sufit jego pokoju, który bez tego zdarzenia z pewnością by go zabił (Arnold Meyer: „Zmartwychwstanie Chrystusa” 5. 270).

Czy nie jest teraz wysoce prawdopodobne, że postać, którą widział ów oficer, była przypadkiem sobowtórstwa? Tak, wierzę, że wiele historii, które są podawane jako dowody na pojawienie się i interwencję anielskich mocy, można w ten sposób wyjaśnić. Na przykład, gdy kaznodzieja dworski Hedinger w Stuttgarcie został wezwany przez rozwścieczonego jego swobodą wyrażania opinii, rozwiązłego księcia „na tajną audiencję” sam na sam, uniknął ciężkiego pobicia tylko dlatego, że przestraszony książę zobaczył obok niego drugą postać. Albo przypomnijmy sobie doświadczenie pastora Sandera w Elberfeld, któremu pewien grzesznik, uderzony w sumienie, wyznał, że chciał go zamordować i dlatego wezwał go do rzekomo chorego mieszkającego w odległej części Elberfeldu. Śledził go długo, ale zawsze widział przy nim towarzysza, więc zrezygnował ze swojego planu morderstwa. Wszystkie te doświadczenia, które ich uczestnicy przypisywali wpływowi aniołów, można łatwiej wyjaśnić jako przypadki sobowtórstwa.

Ale ktoś może powiedzieć: „Podmieniasz X na U, próbujesz wyjaśnić tajemnicze rzeczami jeszcze bardziej tajemniczymi.” Oczywiście, nie można zaprzeczyć, że nasi uczeni mało się starali, aby wyjaśnić te dziwne fakty. Mówiono coś o wizjach, jak Arnold Meyer, przyznając tym samym swoją bezradność. Albo jeszcze prościej, ignorowano te zjawiska, ponieważ nie pasowały do współczesnej nauki, albo przynajmniej otaczano je płaszczem sceptycyzmu – „sceptycyzmu ignorancji”, jak drwił Schopenhauer. Ale z innej strony, zwłaszcza francuscy i angielscy badacze, zajęli się tymi sprawami, które wydają się wywracać do góry nogami dzisiejsze koncepcje dotyczące relacji między duszą a ciałem, duchem a materią, i dokonali zadziwiających odkryć, które, jeśli zostaną włączone do naszego obrazu świata, przyniosą rewolucję porównywalną do odkrycia Kopernika. Już teraz wiadomo, że nasza świadomość dzienna, świadomość mózgu, jest tylko fragmentem naszej duchowej istoty. Za naszym fizycznym ciałem stoi wyższy, bardziej wszechstronny organizm, podobnie jak część góry lodowej widoczna nad wodą jest mniejsza, podczas gdy znacznie większa część jest ukryta pod powierzchnią wody. I wtedy: W naszym fizycznym ciele znajduje się znacznie delikatniejszy organizm, właściwy nosiciel życia duszy. Ciało fluidalne, jak je nazywają okultyści, lub ciało astralne, jak je nazywają teozofowie, może oddzielić się od fizycznego ciała i już za życia człowieka prowadzić stosunkowo niezależne życie. Można dziś eksperymentalnie wywołać tę dwoistość człowieka, co najpierw udało się francuskiemu badaczowi de Rochas. Zjawiska telepatii, jasnowidzenia, ale także sobowtórstwa można w ten sposób wyjaśnić. Kto jest nowicjuszem w tej dziedzinie, niech przeczyta dzieło Durville’a: „Ciało fluidalne żywego człowieka. Badania eksperymentalne nad jego anatomią i fizjologią.” Porównaj serię artykułów Haanischa w „Chrześcijańskim Świecie” z 1916 roku, nr 14-16, oraz Rittelmeyera w „Chrześcijaństwo i teraźniejszość”, 1917, nr 3.

Jeśli w tych rzekomych objawieniach aniołów mamy do czynienia z pojawieniem się ciała fluidalnego lub astralnego żywych ludzi – a w ilu takich opowieściach wśród ewangelików, a jeszcze bardziej wśród katolików, może chodzić o takie zjawiska – to nie chcę tu sugerować, że wiara w anioły jest całkowicie przesądem. Wręcz przeciwnie, jestem przekonany, że w przyszłości zapadnie wielkie, nowe orzeczenie, które sprawi, że tradycyjna koncepcja aniołów wyda się równie dziecinna i nieadekwatna, jak starożytne wyobrażenia o kosmosie w porównaniu do naszych. Jeśli Kaftan w swojej dogmatyce apodyktycznie stwierdza: „Nasze relacje z Bogiem nie są w żaden sposób pośredniczone przez anioły”, to pozwalamy sobie postawić za tym stwierdzeniem znak zapytania. Spróbujemy zbadać, czy teozofowie i starożytni chrześcijanie nie mają może racji, twierdząc, że Bóg zorganizował swój cudowny porządek w taki sposób, że wysokie duchowe istoty są jego pośrednikami w rozwoju świata i ludzkości, „trony, panowania, księstwa i władze” (Kol. 1, 16). Teraz w końcu niektórzy zaczynają myśleć, że może istnieje więcej prawdy w wypowiedziach jasnowidzów o duchowym oglądaniu duchowych istot, od Buddy po dr Steinera, niż sądziliśmy w naszej europejskiej stronniczości.

Jeśli Kaftan kontynuuje: „Nauka o aniołach staje się niebezpiecznym błędem, jeśli wyciągnięte są z niej takie wnioski”, pytamy: Czy przeszkadzają nam prawa natury, przez które działa Bóg? Gdzież bowiem Bóg objawia się bezpośrednio, a nie w skończonych zjawiskach? Czy dla nas, chrześcijan, wierzących w duchowy fundament świata, nie będzie to pomocne, gdy teozofia nauczy nas dostrzegać za martwymi, materialnymi procesami nauki przyrodniczej działanie żywych duchów? Jak żałosne, gdy teraz zmarły ksiądz głosił swojej parafii i konfirmandom: „Nie ma aniołów!” Czekamy na czas, kiedy teologia nie będzie już rozciągana na łożu Prokrusta filozofii Kanta, gdzie wyłożenie relacji między wiarą a wiedzą, Pistis i Gnozą, doświadczy nowej orientacji. Teraz wstaje jutrzenka! Porównaj pismo D. dr. Geyera: „Teozofia i religia”, Norymberga, Feine Sippel, oraz debatę Rittelmeyera z Johannesem Müllerem o dr. Steinerze w „Chrześcijańskim Świecie”, gdzie Rittelmeyer pisze: „Kto zrozumiał i z własnych doświadczeń wie, jak w wyższym świecie nie ma takiego obok siebie jak w świecie przestrzeni, ale raczej – im wyżej, tym bardziej – jedno w drugim, ten w końcu dojść może do pewności, że przy uznaniu istnienia wielu wyższych światów i istot, nie traci się nic z religijnego ciepła i bliskości Boga, ale zyskuje się na jasności, pewności i wielkości widzenia Boga.” Wtedy jeden z najwspanialszych imion Boga: „Ojciec duchów”, zyska dla nas zupełnie nową, głęboką treść i będzie mógł być wypowiedziany przez nas z pełną świadomością i uwielbieniem.

źródło: Engelerscheinungen und okkulte Seelenkräfte. Von Pfarrer Alfred Maller;  „Zentralblatt für Okkultismus” Miesięcznik do badania całokształtu nauk tajemnych, Juli 1922.

nazwa niemiecka: „Zentralblatt für Okkultismus” Monatsschrift zur Erforschung der gesamten Geheimwissenschaften, Juli 1922.

Juli 1922