O promieniowaniu mózgu

Pewnego wieczoru w roku 1912 siedziałem z jednym znakomitym malarzem i prowadziłem z nim ożywioną rozmowę. Jest to człewiek bardzo wykształcony; przez lat kilka mieszkał we Włoszech. Pokazywał mi artystyczne fotografie obrazów Fra Angelico, tego artysty z Bożej łaski, który na początku piętnastego stulecia tworzył swoje cudowne barwne obrazy z historyi świętej i malował niezrównanie piękne postaci aniołów. Znałem te obrazy już od dawna, ale nigdy dotąd nie zwróciłem uwagi na to, że wszystkie głowy świętych otoczone były promiennem koliskiem.

Zapytałem: “Czy owo kolo promieniste jest tylko na to, aby śród innych postaci wyróżniało Chrystusa, apostołów i świętych?” Odpowiedział: “Twarz odcina się od promiennego lub jasnego tła zgoła inaczej, niż od ciemnego i płaskiego tła płótna. Pozatem zaokrąglenia te mają w sobie coś harmonijnego i uspakajającego”.

Zgodziłem się z tem i rzekłem: “Ale takie techniczne wyróżnienie nie miało bodaj sensu jeśli chodziło jedynie o pewne postaci, jak naprzykład Dziecię Jezus lub anioły.

Oczywiście na technice malarskiej nie znam się i nie mogę zabierać tu głosu, ale zdaje mi się, że malarz dzięki temu kolisku promiennemu chciał wyrazić wspaniałość Bożą w jego świętych, jak o tem często mówi Pismo święte. Oto Mojżesz prosi Boga: “Daj mi oglądać wspaniałość swoją”. A Bóg rozkazuje mu: “Udziel wspaniałości swojemu Jozuemu. “Znaczy to zapewne w pierwszym rzędzie, aby Mojżesz przeniósł na Jozuego część władzy swojej, ale wiemy przecie z opisu, że oblicze Mojżesza jaśniało, gdy schodził z góry Synaj albowiem pozostał na nim odblask wspaniałości Bożej Musiał sobie zasłaniać twarz bo lud nie mógł spoglądać na tę jasność. Olbrzymia postać Mojżesza, wykutego przez Michała Anioła, ma dokoła głowy strzelające ku górze promienie. Należy przypuszczać, że działa tu stara tradycya. Jeszcze dzisiaj w niektórych krajach promienie zachodzącego słońca nazywają się ‘promieniami Mojżesza.” Możnaby przytoczyć jeszcze to i owo, ale zwrócę panu jedynie uwagę na słowo ewangelisty Jana: “Widzieliśmy wspaniałość jego; na jaśniejącą postać podczas przemienienia na górze i na wstęp Listu do Żydów, gdzie jest mowa o “jasności chwały”. Takie pojmowanie gloryi dokoła głów postaci świętych wydaje mi się daleko lepszem uzasadnieniem, niż względy wyłącznie techniczne”.

Malarz odpowiedział: “Ma pan racyę. Przypuszczam, że działały tu oba motywy. Pan wyobraża sobie tę sprawę mniej więcej tak, jak odbicie światła słonecznego w księżycu. Nieprawdaż?”

“Zapewne, że o ile chodzi o porównanie, to można się na nie zgodzić”. Ta rozmowa wieczorna przypominała się mi często, gdy podczas prac różnorakich zastanawiałem się nad sprawami tajemniczemi. W roku 1913 napisałem do owego malarza: “Może pamięta pan jeszcze naszą rozwowę o gloryi świętych. Niejedno, czego wówczas nie rozumiałem, stało się teraz dla mnie zrozumiałem.

Przed laty rozmawialiśmy z sobą o bystrości spostrzegania u ludów kulturalnych świata starożytnego. Zwróciłem panu wtedy uwagę na to, jak dokładnie magowie Niniwy i Babilonii na kilka tysięcy lat przed Chrystusem określili drogi planet i gwiazd, i dodałem, że mędrcy ze wschodu, którzy widzieli nową gwiazdę przy narodzeniu Chrystusa byli jedynie późnymi potomkami owych magów. Na wykopaliskowych tabliczkach glinianych,
jakich całe mnóstwo znajduje się po wielkich muzeach, a wydobytych z pod gruzu tych miast dawnych, których już niema, spotykamy się nietylko z obliczeniami astroncmicznemi, ale także z nazwami pasa zwierzyńcowego, które dzisiaj są w powszechnem użyciu. Jako człowiek, który bawił przez dłuższy czas w Egipcie, zwrócił mi pan uwagę na fakt, że w kraju tym na dłużej przed Chrystusem, niż dzisiaj jest po Chrystusie, istniały szkoły nauk tajemnych, w których badano między innemi budowę ciała ludzkiego. Posągi egipskie – wywodził pan – są dowodem, że twórcy ich znali anatomię ciała ludzkiego.

Mówiliśmy potem jeszcze o znaczeniu lekarzy greckich, którzy mogli byli jeszcze przed stu laty mierzyć się co do swojej znajomości lecznictwa z lekarzami naszymi. Wszędzie spotykamy się z takiem bystrem spostrzeganiem, które napełnia nas zdumieniem.

Dlaczegóż tedy nie mieliśmy przypuścić, że ci którzy działali przy pomocy hypnozy, sugestyi i magnetyzmu zwierzęcego, posługując się temi zdobyczami jako czemś powszechnie znanem, znali także promieniowanie ciała ludzkiego? Słyszę już zdumione pytanie pańskie: Czyż takie promieniowanie istnieje? Mówiono wprawdzie o aurze, ale czy to, aby nie płód fantazyi? Nie, drogi przyjacielu, jest to fakt nienagannie stwierdzony. Gdy wynalazca parafiny, kreozotu i innych preparatów, Dr. Reichenbach, przed pięćdziesięciu laty w dziełach naukowyeh dowiódł, że ciało ludzi wrażliwych otoczone jest fosforyzującem światłem, wydrwił go cały świat uczony.

Tymczasem fakt ten został przez wiedzę udowodniony, jak pan się o tem może przekonać z rękopisu załączonego. Mózg ludzki jest ciałem radioaktywnem, które wydaje promienie. Czy wolno mi mieć nadzieję, iż przekonałem pana, że glorya dokoła głowy świętych ma znaczenie głębsze, niż technika malarska.

źródło: “Tajemnice życia duchowego” NAPISAŁ GUSTAW STUTZER Z Niemieckiego przetłomaczył P. Laskowski, A. A. PARYSKI Toledo, Ohio.  USA 1926