O operacjach przeprowadzanych podczas magnetycznego snu
„The London and Paris Observer” z 5 kwietnia br. donosi o następującym, niezwykłym przypadku, który ze względu na wagę swojego tematu oraz realistyczny – przynajmniej na pozór – opis, może zainteresować wielu czytelników.
Przypadek ten dotyczy amputacji nogi u młodej osoby podczas snu magnetycznego w Cherbourgu.
Panna Mary D’Abband, 17-letnia, cierpiała od kilku lat z powodu zwichnięcia prawej stopy, w wyniku czego już trzy lata temu amputacja wydawała się nieunikniona. Jednak ponieważ pacjentka kategorycznie odmawiała zgody na operację – która przecież nawet dla najbardziej zdecydowanego mężczyzny jest źródłem lęku – ostatecznie postanowiono sięgnąć po mesmerzm (magnetyzm zwierzęcy), by przeprowadzić zabieg podczas snu, bez jej wiedzy.
Została więc poddana magnetyzowaniu przez pana Duranda, który był całkowicie przekonany o pomyślnym wyniku. Pierwszym efektem magnetyzowania było to, że u panny D’Abband powrócił od dawna zanikły apetyt i sen. Gdy jej niewrażliwość osiągnęła stopień uznany za wystarczający do przeprowadzenia operacji, w stanie półsnu wyraziła nie tylko zgodę na zabieg, ale wręcz poważnie się go domagała.
Dzień operacji został więc wyznaczony na 2 października, na godzinę 11:30. O wyznaczonej porze panna D’Abband, uśpiona w mniej niż pięć minut, została umieszczona na stole operacyjnym. W jej obecności dokonano niezbędnych przygotowań, a gdy pan Durand upewnił się, że osiągnięto odpowiedni stopień znieczulenia, wezwał chirurgów, by przystąpili do zabiegu.
Wokół panowała absolutna cisza, asystenci z napiętą uwagą obserwowali spokojne zachowanie pacjentki, gdy doktor Lohsel wykonał okrężne cięcie nożem i przebił się przez warstwy mięśni aż do kości, tak że znaczna część kości piszczelowej (tibia) i strzałkowej (fibula) została odsłonięta. Krew tryskała intensywnie. Oba płaty skóry zostały odcięte, okostna przecięta, kości przepiłowane, tętnice podwiązane, rana oczyszczona i opatrzona odpowiednimi bandażami i opaskami – a wszystko to odbyło się bez najmniejszego znaku bólu ze strony pacjentki.
Jej postawa pozostała spokojna i niewzruszona, dłonie cały czas miała wolne, a nawet podczas najbardziej bolesnych momentów operacji – kilkukrotnie się uśmiechała i prowadziła rozmowę z otoczeniem.
Cały akt operacyjny trwał około pół godziny. Brak odczuwania bodźców był całkowity, a pacjentka nie była świadoma niczego, co się z nią działo. Puls nie wykazywał żadnych zmian ani w sile, ani w częstotliwości.
Panna D’Alband została następnie odprowadzona do łóżka i po kwadransie odpoczynku została – podobnie jak wcześniej – wybudzona jedynie wolą swojego magnetyzera, który znajdował się w odległości dwóch metrów.
Otworzyła oczy, uśmiechnęła się do stojących wokół niej osób i pozostawała w tym stanie przez dziesięć minut, nie wiedząc, co się z nią wydarzyło.
Wolna od jakiegokolwiek bólu, powiedziała wtedy:
„Ach, rozumiem! Jaka radość! O, serdeczne dzięki, panowie!”
Na pytanie, czy pamięta, by coś czuła podczas snu, odpowiedziała:
„Nie wiem nic. Nie czułam zupełnie żadnego bólu.”
Na kolejne pytanie, skąd zaraz po przebudzeniu wiedziała, że operacja została przeprowadzona, odparła, że domyśliła się tego po podwyższeniu (uniesieniu) nad kolanem – bowiem zastosowano specjalne ułożenie kołdry, która nie dotykała nogi. W przeciwnym razie prawdopodobnie nie zauważyłaby od razu, że coś się zmieniło, ponieważ nie odczuwała żadnego bólu.
Przez cały dzień była bardzo spokojna i dobrze przespała noc. Podobnie czuła się również następnego dnia.
W poniedziałek, 6 października, o godzinie 14:00 zdjęto pierwszy opatrunek, a rana została opatrzona ponownie – tym razem również w stanie magnetycznego snu.
Także i w tym przypadku, mimo że zmiana opatrunku jest zazwyczaj bardzo bolesna, pacjentka nie wykazywała żadnych oznak bólu, a po przebudzeniu nie wiedziała nic o tym, co się z nią działo.
Od chwili operacji (która miała miejsce 10 dni wcześniej), utrzymywał się u niej niezmiennie pogodny nastrój. Nie wystąpiły żadne niepożądane objawy, nawet ta nerwowa pobudliwość, która zwykle towarzyszy bolesnym zabiegom chirurgicznym. Rana była prawie całkowicie zagojona, a pełne wyleczenie nastąpiło wkrótce po tym.
Na zakończenie podkreślono znaczenie i wielką użyteczność tej metody przy zabiegach chirurgicznych. Pod tekstem widnieją podpisy osób obecnych przy operacji:
Delente, dyrektor szpitala wojskowego w Cherbourgu; Mary D’Alband; Loysel, dr medycyny; P. C. Gibon, dr filozofii; Durand, profesor filozofii; L. Daragon, profesor.
(z gazety „Weser Zeitung”)
Dziennik Allgemeine Zeitung donosi z Kalkuty, że młody tamtejszy lekarz o nazwisku Esdaih stosuje sen magnetyczny jako środek znieczulający u swoich pacjentów hinduskich.
Operował już czterech rdzennych mieszkańców, wszystkich w stanie magnetycznego snu, do którego ich wprowadził – żaden z nich, nawet podczas najgłębiej ingerujących operacji, nie odczuwał bólu.
Już Mesmer wiedział, że poprzez manipulacje magnetyczne można wprowadzić ludzi w taki stan, w którym – przy „przebudzeniu życia wewnętrznego” – nie odczuwają oni już swojego ciała.
Widziałem osoby w stanie snu magnetycznego, które polewano gorącym lakiem do pieczętowania, kłuto igłami – i nie czuły nic.
Pewna osoba, wprowadzona w sen za pomocą manipulacji magnetycznych, powiedziała mi:
„Poprzez magnetyczne pociągnięcia i siłę, jaka przez nie na mnie działa, moje surowe, fizyczne życie zostaje uśpione, tak jakby zapadło w coś na kształt śmierci.”
Widzimy, że dzisiaj powszechnie stosowany przy operacjach eter siarkowy ma podobne właściwości:
oddzielenie ciała od świadomości i przebudzenie życia wewnętrznego, wywoływanie błogich snów, podczas gdy na ciele dokonuje się najbardziej bolesnych operacji.
To, co jednak sen magnetyczny posiada jako przewagę nad narkozą eterem siarkowym, to fakt, że w stanie magnetycznym zachowana jest wolna komunikacja ducha z otoczeniem (bez odczuwania ciała).
Osoba magnetyzowana pozostaje w raporcie (łączności) z tym, kto ją wprowadził w sen, i może być przez niego obudzona jednym słowem, a nawet samą wolą – co nie ma miejsca przy narkozie eterem, przypominającej raczej odurzenie.
Ten właśnie element (łączność z operatorem) ułatwia operację – jej czas trwania zależy całkowicie od woli operatora, czego nie można powiedzieć o eterze.
Z całą pewnością skutki znieczulenia magnetycznego nie są szkodliwe, czego nie da się zawsze powiedzieć o znieczuleniu eterem.
Niestety jednak, magnetyzm nie może być stosowany tak powszechnie jak eter.
Nie wątpię, że wspomniany lekarz był w stanie wprowadzić Hindusów, którzy są bliżej natury niż my Europejczycy, w sen magnetyczny – i nie wątpię też w przytoczony wyżej przypadek z Francji.
Jednakże u innych ludzi może się to udawać znacznie rzadziej, a u wielu w ogóle – ponieważ wymaga to zarówno dużej siły magnetyzera, jak i szczególnej wrażliwości osoby magnetyzowanej na tę siłę – a te dwa warunki nie zdarzają się zbyt często jednocześnie.
Mimo to, przy bardzo bolesnych zabiegach chirurgicznych, magnetyzm powinien być najpierw wypróbowany jako środek znieczulający – i tylko wtedy, gdy nie da się wywołać snu magnetycznego, należy zastosować narkozę eterową.
Istnieją również przypadki – np. u osób ze skłonnością do krwotoków płucnych, u dzieci itp. – gdzie eter nie może być użyty, i wówczas próba wywołania snu magnetycznego byłaby z pewnością bardziej odpowiednia.
źródło: Ueber Operationen während des magnetischen Schlosses;MAGICON STUTTGART