pełen tytuł: Kilka uwag wstępnych do spójnej nauki o naszym duchu opiekuńczym
Nauka o naszym duchu opiekuńczym – czyż nie powinna zasługiwać na najżywsze zainteresowanie każdego człowieka? Temat ten bynajmniej nie jest nowy: całe starożytne światy miały o nim wiedzę; zaginął on dopiero w naszym pokoleniu, pogrążonym albo w prymitywnym materializmie, albo w błędnie rozumianym spirytualizmie, albo w samodzielnie skonstruowanym chrześcijaństwie. Mimo to, aż do najnowszych czasów, nie brakowało najbardziej osobliwych objawień tego rodzaju.
To jednak, co tłum przechodzi obojętnie lub z pogardliwym grymasem, powinno być tym staranniej zbierane i zachowywane przez tych nielicznych, którzy jako kapłani wewnętrznego sanktuarium i przyrody stoją na straży – dla przyszłego czasu, kiedy to ludzkość, obudziwszy się z ciężkiego snu, znowu bardziej zapragnie prawdy, która poprowadzi ją do samej siebie, a przez to – z powrotem do Boga.
Zamiast obszernego i spójnego opracowania wspomnianego tematu, chciałbym tu jedynie przedstawić kilka aforyzmów, z zastrzeżeniem, że być może w przyszłości sam się podejmę tej pracy.
Nie trzeba daleko szukać cytatów świadczących o istnieniu ducha (geniusza), który został człowiekowi dany – jest ich mnóstwo. Oto tylko kilka spośród wielu:
„Każdemu”, mówi Menander,
„Każdemu od chwili narodzin towarzyszy geniusz,
Dobry duch, prowadzący ku mądremu życiu.
Wierzyć, że zły duch nam został przydzielony,
Aby dobre życie nam odebrać –
Tego nie wolno przyjmować.”
Już w wierszach starożytnego Hezjoda znajduje się ta koncepcja dobrych demonów (duchów opiekuńczych), że z woli najwyższego Boga pełnią oni na ziemi strażniczą rolę wśród śmiertelników.
Stoik Epiktet mówi: Bóg postawił przy każdym człowieku opiekuna – jego demona – i oddał go pod jego straż. „On nie śpi ani nie daje się oszukać.”
A znakomity uczeń Epikteta, Arrian, wypowiada się następująco:
„Twoja wyobraźnia nie jest, co prawda, tak wielka jak Jowisza; ale On przydzielił każdemu z was strażnika, który nigdy nie śpi, którego nie da się zwieść – waszego demona. Czy mógłby On powierzyć nas lepszemu i bardziej czujnemu przewodnikowi?
Gdy zamykacie drzwi i zaciemniacie waszą komnatę, nie myślcie: teraz jesteśmy sami – bo nie jesteście sami, lecz Bóg i wasz demon są tam z wami. Nie potrzebują światła, by widzieć, co robicie.
Temu Bogu, waszemu geniuszowi, powinniście złożyć przysięgę wierności, tak jak żołnierze przysięgają Cezarowi.
Ci przysięgają jedynie dla żołdu, że nic na świecie nie będzie dla nich ważniejsze niż szczęście i życie Cezara.
A wy, którym ten Bóg (demon, lub jak Rzymianie go nazywali – genius) użyczył tylu wielkich rzeczy – nie chcecie mu przysiąc? A jeśli już przysięgliście – nie chcecie dotrzymać przysięgi?
Cóż więc zamierzacie przysiąc?”
Że nie chcecie być mu nigdy nieposłuszni,
że nawet w odniesieniu do tego, co wam przeznacza, nie podnosicie skargi, nie szemrzecie przeciwko niemu,
że nie chcecie czynić ani znosić niczego, co musi się wydarzyć, z niechęcią.
Czyż można tę przysięgę porównać z tamtą?
Tamci przysięgają, że nikogo na świecie nie chcą przedkładać nad Cezara.
Wy zaś – że będziecie mieć najwyższy szacunek i wierność wobec samych siebie?
A boski Platon mówi:
„Po śmierci demon, który został nam przydzielony, natychmiast porwie nas i zabierze pod swoją opieką przed sąd; tam będzie świadkiem naszej odpowiedzialności, obali ewentualne kłamstwa i potwierdzi prawdę. Od jego świadectwa będzie zależał wyrok.”
Aulus Gellius stwierdza:
„Każdy człowiek ma swojego geniusza.”
Festus dopowiada:
„Geniusz to taki nieustannie obecny strażnik, że nie odstępuje nas ani na chwilę, lecz towarzyszy nam od łona matki aż po kres naszego życia.”
A Apulejusz wypowiada się tak:
„To osobisty, domowy przewodnik, czujny strażnik, niewidzialny sędzia, nieodłączny karciciel, surowy krytyk zła, a pochwalający dobro.”
Szczególnie zaś zasługuje na wspomnienie demon Sokratesa, którego zadaniem miało być przede wszystkim powstrzymywanie go od czynów, których lepiej byłoby zaniechać.
Cel niniejszego krótkiego opracowania nie pozwala, by zebrać wszystkie odnoszące się do tego cytaty (choć byłyby one nader interesujące do przeczytania), więc poprzestanę na dodaniu jednej jeszcze wypowiedzi:
„Od dzieciństwa,” mówi sam Sokrates (Platon, Theagetes),
„z boskiego nakazu towarzyszy mi demon – to mianowicie głos, który odradza to, co chcę uczynić, lecz nigdy nie zachęca.”
A ci, którzy działali wbrew osądowi tego demona, zawsze kończyli źle.
Do tych świadectw ze starożytnej Grecji i Rzymu, których można by przytoczyć niemało, można by dodać głosy innych narodów, szczególnie Wschodu, gdzie idea aniołów okazała się nadzwyczaj płodna. A by dopełnić „przesłuchanie świadków”, warto byłoby zakończyć ten chór wypowiedziami magnetyzmu – zarówno starszego, jak i nowszego.
Następnie należałoby podjąć próbę z tych tekstów i wypowiedzi wyprowadzenia pojęcia geniusza, którego główne cechy powinny być zawarte w powyższych świadectwach.
Potem pozostaje jeszcze do rozważenia pytanie:
Kim są ci geniusze? Do jakiego rodzaju bytów należą?
Czy należy ich pojmować jako aniołów, czy może jako dusze zmarłych ludzi (np. wcześniejszych krewnych, którym powierzono opiekę nad daną osobą)? A może stanowią oni osobny porządek duchów?
W tym miejscu istotne będzie sformułowanie właściwego pojęcia „anioła”, które niewątpliwie trzeba rozważać genealogicznie.
W związku z tym warto też rozważyć pogląd tych, którzy utożsamiają geniusza człowieka z jego sumieniem, lub z jego naturą (charakterem).
Nietrudno byłoby wykazać, że takie uduchowione i abstrakcyjne interpretacje były całkowicie obce starożytności, która myślała z szacunkiem, lecz konkretnie.
Za bardzo istotne należy uznać również badanie sposobów, w jakie geniusz objawia się człowiekowi. Czy dzieje się to wyłącznie wewnętrznie, poprzez wewnętrzny głos (inspirację), i to szczególnie tylko w sposób ostrzegający, czy także zachęcający?
Wiadomo przecież, że w odniesieniu do demona Sokratesa istnieją dwa przekazy:
jeden twierdzi, że jego demon jedynie odradzał, drugi natomiast – że także zachęcał.
Oczywiście nie jest to miejsce, by te dwa przekazy ze sobą pogodzić.
Inne pytanie w tej kwestii brzmiałoby:
Czy ten głos odnosi się wyłącznie do tego, co człowiek powinien lub nie powinien czynić, a więc wyłącznie do sfery obowiązku, czy też dopuszczalne są także inne pouczenia?
Tasso twierdził o swoim demonie, że często wznosił go ku wiedzy, która przewyższała jego rozum, a jednak była dla niego najzupełniej jasna;
że demon uczył go rzeczy, które nie przyszłyby mu do głowy nawet w najgłębszych rozważaniach, i o których nigdy nie słyszał od ludzi, ani nie czytał o nich w książkach.
Czy każdy może nawiązać kontakt ze swoim geniuszem?
(Por. Magikon, t. III, s. 377 i nast.)
Przypomnę tutaj również o „nauczaniu anioła”, o którym mowa w Magikonie, tom III, s. 465 i nast., gdzie pisałem o aniele, który ukazał się pewnej dziewczynie i podyktował jej wiele pięknych rzeczy na temat religii. Uważam, że był to nic innego, jak geniusz tej dziewczyny.
Czy geniusz objawia się wyłącznie wewnętrznie, poprzez wewnętrzne natchnienie – to jest pytanie; czy jednak może również (co stanowiłoby drugi rodzaj objawienia) ukazywać się obiektywnie, tzn. w cielesnej postaci właściwej sobie?
Na to pytanie trzeba będzie odpowiedzieć twierdząco. Także Tasso zdaje się widział swego spiritus familiaris. Ale jakiego rodzaju jest to „widzenie”? Zachodzi tu zjawisko podobne do pojawiania się cieni duchów (tzn. dusz zmarłych): osoba widząca znajduje się w pewnym stopniu w stanie somnambulicznym, a jej widzenie odbywa się nie za pośrednictwem zewnętrznego oka, lecz oka wewnętrznego.
W tym kontekście warto również wspomnieć o przypadkach, w których ludzie byli powstrzymywani przed wkroczeniem w niebezpieczne miejsca przez istotę bardzo do nich podobną – przez swoje drugie „ja”. Są to sytuacje, w których myśl o duchu opiekuńczym nasuwa się najnaturalniej. Przykłady tego rodzaju można znaleźć w „Blättern aus Prevorst” oraz w Magikonie, gdzie występują one w większej liczbie.
Nauka o duchach opiekuńczych była właściwa najdawniejszym czasom. Skąd jednak pochodziła ta wiedza? Powstają tu następujące pytania:
Czy w starożytności wszyscy ludzie byli świadomi obecności takiego geniusza?
Czy też byli tylko nieliczni, którzy weszli z nim w szczególny, rozwinięty kontakt – albo lepiej: z którymi to ich geniusz wszedł w szczególny kontakt, a oni później przekazali o tym wiadomość?
Jak zatem wytłumaczyć fakt, że geniusz był przypisywany każdemu człowiekowi?
Czy u pozostałych ten kontakt po prostu się nie rozwinął? I tak dalej…
Prawdopodobnie prowadzi to do wniosku, że nauka o duchach opiekuńczych jest pierwotną prawdą ludzkości, swego rodzaju pradawną tradycją, która przekazywana była z pokolenia na pokolenie i w którą wierzono, mimo że u wszystkich nie rozwinął się tak doskonały kontakt, jak to miało miejsce u jednostek.
Obecnie jednak, kiedy ta pierwotna prawda została przez ogromną większość ludzi odrzucona zewnętrznie – choć wewnętrznie, nieświadomie, nadal w nich żyje (bo mogłaby zostać wymazana jedynie razem z samą ludzką naturą) – przejawia się ona tylko tam, gdzie życie fizyczne, pod pewnymi warunkami cielesnymi, cofnęło się niejako do swoich wewnętrznych kręgów.
Ale – czyż nie byłoby możliwe dla każdego, kto tylko tego pragnie, nawiązać mniej lub bardziej rozwinięty kontakt ze swoim geniuszem?
To właśnie pragnę tutaj przede wszystkim zasugerować i zainspirować do rozważenia.
Czy taki kontakt (raport) z geniuszem jest dozwolony?
Nie chcę na ten temat tracić zbyt wielu słów.
Pewna frakcja, która w naszych czasach coraz śmielej podnosi głowę, niewątpliwie rzuciłaby na to nieodwołalne anatema.
Ale nie pozwólmy się zniechęcić przez tych, którzy nie potrafią lepiej ocenić badań prowadzonych na nocnym polu natury, jak tylko przez zastosowanie do nich wersetu z 5 Mojżeszowej 18, 9–14.
Zasadnicza kwestia brzmi więc: jakimi środkami i drogami można by taki kontakt (raport) z geniuszem nawiązać?
Można by tu rozróżnić między środkami wewnętrznymi (psychicznymi) a zewnętrznymi (fizycznymi), między pozytywnymi a negatywnymi itd.
Nie chcąc się w tym miejscu trzymać ściśle takiego podziału, wskażę tylko na następujące elementy, uprzedzając, że już sam ten stopień kontaktu, który ogranicza się jedynie do wewnętrznego głosu (natchnienia), byłby wart zachodu, jaki należałoby włożyć w jego rozwinięcie.
Jako środki do osiągnięcia tego celu wymieniam:
1) Wierność – niezachwiana wierność wobec samego siebie,
która eo ipso byłaby także wiernością wobec własnego geniusza.
Tutaj warto przytoczyć głęboką myśl F. H. Jacobi’ego:
„Jakże boskim człowiekiem musiałby się stać ten, kto zdecydowałby się być zawsze wierny!”
Tylko jednej decyzji by to wymagało – ale byłaby to decyzja radykalna!
W czym jednak miałaby ta wierność się przejawiać?
W najdelikatniejszej trosce o każde działanie, każde słowo, a nawet – każdy myśl.
2) Częste zwracanie się ku sobie samemu
i nawyk rozliczania się ze wszystkiego, z każdej myśli i czynu.
W związku z tym należy podkreślić wagę modlitwy:
„Nie ma nic lepszego, co człowiek może tu na ziemi czynić,
jak wyjść poza siebie i świat – i zwrócić się ku niebu w modlitwie.
Modlitwą niech będą nie tylko słowa,
niech modlitwą będą też myśli,
niech również uczynki staną się modlitwą,
aby całe życie przeobraziło się w dom Boży.”
(Rückert)
3) Umartwienie niskich popędów zmysłowych
i dążenie do stanu spokoju, beznamiętności:
„Pomyśl, że Bóg mieszka w twoim ciele
i niech świątynia nigdy nie będzie zbezczeszczona.
Obrażasz Boga w sobie, gdy oddajesz się rozpuście –
a jeszcze bardziej, gdy ranisz się w fałszywym samoumartwieniu.”
(Rückert)
4) Oczyszczanie ciała.
Nie należy uznawać tego za drobiazg!
Nie bez powodu higiena osobista (w szczególności kąpiele) należała w całej starożytności do sfery religijnej –
i z pewnością nie tylko klimat był tego przyczyną.
5) Bliski kontakt z przyrodą,
częstszy pobyt na świeżym powietrzu, które tchnie żywym, ożywczym oddechem Boga.
Nie wolno pozwalać, by całe życie ograniczało się do aktywności mózgu!
Natura – jeśli nie odetniemy się od niej przemocą – pozostaje z naszym wnętrzem w tajemniczym dialogu.
Starzy mędrcy wiedzieli to lepiej niż my – nie byli zasiedziałymi domatorami,
a ich dzieła były liczniejsze i bardziej znaczące.
6) Mądry wybór pożywienia.
Co więc należy jeść?
Nie wszystko, co ziemia wydaje, przeznaczone jest dla człowieka.
Powinien on spożywać tylko to, co najlepsze.
Zwracam tu uwagę na jeden aspekt systemu religijnego manichejczyków, według którego każdy tzw. Wybrany powinien – poprzez spożywanie określonych, bogatych w „substancję światła” roślin – przyjmować w siebie jak najwięcej cząstek światła, aby wzmocnić swoją dobrą duszę oraz wydobyć duszę światła z nieświadomości do świadomego bytu w duchu człowieka, i w ten sposób przyspieszyć jej wyzwolenie.
Nawiasem mówiąc – dobrze by było, gdyby poświęcano więcej uwagi tzw. herezjom i wydobywano z tych nurtów ukryte ziarna złota,
zamiast beztrosko wszystko odrzucać jako niedorzeczność.
Dlatego też asceza,
rezygnacja z pokarmów zwierzęcych (albo przynajmniej duża ich redukcja),
a szczególnie wstrzemięźliwość od napojów odurzających – powinny być tu szczególnie polecone.
W tym miejscu można by przypomnieć choćby Braminów.
Również sposób jedzenia ma znaczenie.
Jedzenie powinno być traktowane w sposób niemal religijny (w sensie głębokim, nie powierzchownym).
7) Na koniec – kwestia życia płciowego i popędu z tym związanego.
Nie hołduję wcale skrajności, która chce osiągnąć anielską czystość.
Jesteśmy ludźmi i nie powinniśmy wypierać się naszej natury.
To, co Bóg uświęcił, człowiek nie powinien profanować.
Jednak nasze ciało powinniśmy traktować jako świątynię –
i to wystarczy, by wskazać, w jaki sposób powinniśmy oddawać „ten trybut ludzkości”.
Kończę te słowa pięknym cytatem Rückerta:
„Królestwem pokoju była niegdyś niewinność,
I znów – od cierpień – ludzkość się kiedyś uleczy.
Zbawienie stoi daleko – w przeszłości i w przyszłości –
i pociesza nas w nieszczęściu teraźniejszości.
Z pewnością: było kiedyś – i znów kiedyś będzie,
tylko pytanie: czy w niebie – czy na ziemi?
Tam – mnie to już wystarczy, dla mego własnego dobra,
ale – tu, chciałbym tego dla tych, którzy przyjdą po mnie.”
Dodatkowa uwaga historyczna:
U manichejczyków pełna surowość obowiązywała tylko tzw. doskonałych, a ich zasady ascezy dzieliły się na trzy kategorie:
-
Signaculum oris – pieczęć ust: powstrzymywanie się od nieczystych słów i pokarmów pochodzenia zwierzęcego,
-
Signaculum manus – pieczęć rąk: powstrzymywanie się od zabijania istot żywych i wszelkiej pospolitej pracy,
-
Signaculum sinus – pieczęć łona: powstrzymywanie się od współżycia płciowego.
źródło: Einige Andeutungen zu einer zusammenhängenden Lehre von unserem Genius; MAGICON – Stuttgart 1853.